Polsat w piątek zadebiutował z własnym programem śniadaniowym "Halo, tu Polsat". To, co rzucało się w oczy, to mnogość wszystkiego. Studio było bardzo kolorowe, żeby nie powiedzieć przesycone barwami, a prowadzący poruszali skrajnie różnorodne tematy od ciąży, przez wesele, aż po wybory prezydenckie w USA. Na koniec w studiu zagrała orkiestra. Program przypominał lody owocowe polane mizerią i posypane koperkiem.
"Halo tu Polsat" - nowy program śniadaniowy Polsatu. Było na bogato [nasza recenzja]
W piątek 30 sierpnia wydarzyło się coś, na co Edward Miszczak, dyrektor programowy Polsatu, czekał od dawna i nad czym pracował od wielu miesięcy — w Polsacie zadebiutował program śniadaniowy, czyli "Halo tu Polsat". Polsat bardzo długo czekał na ten format, bo przypomnijmy, że TVP ma swoje "Pytanie na śniadanie" już od 2002 roku, a TVN ma "Dzień dobry TVN" już od 2005 roku.
Do tej pory Polsat był więc jedyną dużą stacją telewizyjną w Polsce bez własnego programu śniadaniowego. Jednak teraz to się właśnie zmieniło.
Pierwszy odcinek poprowadziła para Agnieszka Hyży i Maciej Rock: Agnieszka Hyży poprowadziła "Halo tu Polsat". Widzowie skonsternowani: "Nie poznałam jej". [zdjęcia] Jednak na kanapach zasiadła też druga para prowadzących — Katarzyna Cichopek i Maciej Kurzajewski, świeżutko przechwyceni z konkurencyjnego "Pytania na śniadanie". Tym razem zjawili się jednak jedynie jako goście — jako prowadzący "Halo tu Polsat" zadebiutują w sobotę.
Pierwsze co rzucało się w oczy, to bardzo dużo kolorów w studiu — kanapy iskrzyły się soczystą żółcią, a ściany mieniły się fioletem. Dodatkowo Mateusz Gessler gotował dania w zielonej kuchni. Faktycznie już od samego patrzenia można było dostać zawrotu głowy, a to dopiero początek.
Pierwszy odcinek "Halo tu Polsat" był zrobiony na bogato i jeśli jakaś główna myśl przyświecała jego twórcom, to było nią bez wątpienia "mnogość wszystkiego". No i rzeczywiście na nudę widzowie Polsatu nie mogli narzekać.
W jednym odcinku "Halo tu Polsat" prowadzący zdążyli poruszyć naprawdę bardzo rozległe tematy — od ciąży, przez wesele, aż po tarot, a nawet wybory prezydenckie w USA.
Karolina Gilon ogłosiła, że jest w ciąży i przyznała, że nigdy nie planowała zostać mamą, w międzyczasie Mateusz Gessler gotował jabłka z żurawiną, wnet na scenę jakby nigdy nic weszła Orkiestra Grandioso i zagrała przebój "Happy", następnie FitLovers opowiadali o swoim planowanym weselu, a do tego jeszcze pokazali swój pierwszy taniec.
Do studia wpadł też Olek Sikora, również przechwycony z "Pytania na śniadanie", jednak w Polsacie dostał jedynie rolę eksperta od newsów. A gdyby tego było jeszcze mało, w śniadaniówce Polsatu zjawiła się tarocistka, która wróżyła na temat wyniku wyborów prezydenckich w USA — jej zdaniem Donald Trump ma większe szanse, więc Kamala Harris powinna mieć się na baczności.
Na dodatek w studiu znalazło się jeszcze miejsce dla publiczności — co jest nowatorstwem w tego rodzaju formacie. Publiczność siedziała na balkonach tuż nad głowami prowadzących. Także rzeczywiście było tłoczno, w warstwie dosłownej i w przenośni.
Telewizja śniadaniowa w założeniu ma jedynie liznąć poruszane tematy i nie wnikać w nie głębiej, jednak w tym przypadku wszystkiego było naprawdę za dużo.
Podsumowując, śniadaniówka Polsatu wyszła rzeczywiście na bogato, jednak to nie zawsze znaczy dobrze. Całość wyglądała jak kolorowe lody owocowe, polane mizerią i posypane koperkiem.
Widzowie nie mają litości: "Za dużo wszystkiego"
"Halo tu Polsat" będzie pokazywany na razie tylko w dniach piątek-niedziela od godz. 8 do 11. Wydaje się więc, że 3 godziny to sporo czasu na poruszenie wielu tematów, jednak widzom najbardziej przeszkadzało to, z czego słynie Polsat, czyli bardzo długie bloki reklamowe. Widzowie zwrócili uwagę, że w śniadaniówce było jeszcze więcej reklam niż zazwyczaj.
Za dużo reklam (pierwsza była już po 15 minutach programu)
Super były te reklamy. Niepotrzebnie przerywane programem.
To raczej program o celebrytach przerywany reklamami, a nie śniadaniówka
- pisali widzowie na Instagramie.
Widzowie nie mieli litości dla twórców śniadaniówki i zwrócili uwagę, że Polsat przesadził z ilością kolorów i mnogością doznań.
Studio bardziej wygląda jak na wieczorny program rozrywkowy. Brakuje naturalnego światła zdecydowanie.
Nudno, chaotycznie, studio jak z jarmarku disco Polo. Rozmowy na temat tego, że pani Gilon spóźniała się miesiączka czy wróżby na temat wyborów w USA. No błagam.
Moje uczucia mieszane. Na pewno za dużo reklam i publiczność zbędna, bo są praktycznie niewidoczni.
Za dużo kolorów w studio, mocno rozpraszało uwagę. Publiczność totalnie niepotrzebna.
Głowa boli od kolorów. Na dłuższą metę jak się chce cały program obejrzeć, to męczy
- pisali na Instagramie programu.
Wierzymy jednak, że twórcy programu wyciągną wniosku z pierwszych recenzji, czego im życzymy.