Choroba Anny Przybylskiej wstrząsnęła całą Polską. 5 października miną 3 lata od śmierci aktorki, która zmarła na nowotwór trzustki, mając jedynie 36 lat.
Przez długi czas, mimo wielu prób ze strony mediów, najbliżsi Ani nie mieli dość siły, by mówić o tym, co się stało. Teraz nadszedł czas, by rozprawić się z przeszłością.
Niekończące się spekulacje na temat śmierci córki postanowiła po raz ostatni rozwiać również mama aktorki, która, jak sama deklaruje, udzieliła ostatniego już wywiadu na łamach "Wysokich Obcasów Extra". Krystyna Przybylska opowiada o dramatycznych chwilach tuż po śmierci Ani.
"O godz. 21. przyjechali po Anię. Późno, bo nie chcieliśmy, żeby była sensacja. Ale paparazzi już stali pod domem. Płonęły znicze. I wie pani, nie ma nic gorszego niż zabranie dziecka w worku. Do teraz słyszę ten trzask zasuwanych zamków i zapinanych pasów po bokach. Jedno, co było humanitarne, akurat może w przypadku Ani, to że był to biały worek, nie czarny. I jak ją zabrali, dopiero zdałam sobie sprawę, że naprawdę już jej nie ma. Zostało puste łóżko i suszarka do włosów wisząca z boku"- wspomina Krystyna Przybylska na łamach "Wysokich Obcasów Extra".
Więcej wspomnień o życiu, chorobie i śmierci aktorki znajdziecie w najnowszej biografii "ANIA", której oficjalna premiera odbyła się kilka dni temu.