Fenomen popularności Virginii C. Andrews trwa nieustannie od czasu wydania „Kwiatów na poddaszu”. Książki nieżyjącej już autorki tworzą prawie dwadzieścia bestsellerowych serii, osiągnęły łączny nakład ponad 106 milionów egzemplarzy i zostały przetłumaczone na dwadzieścia dwa języki. Podbiły także serca polskich czytelniczek! „Upadłe serca” to trzecia część cyklu opowiadającego o skomplikowanych losach członków rodziny Casteel. Wcześniej w tej serii ukazały się książki „Rodzina Casteel” i „Mroczny anioł”.
Bohaterka powieści, piękna i dumna Heaven Leigh Casteel, rozpoczyna nowy rozdział swojego życia. Uwolniwszy się od wpływu ojca i zdradliwego uroku Farthinggale Manor, wraca na Wzgórza Strachu, aby – tak jak zawsze marzyła – uczyć w szkole w Winnerow. Poślubia swoją dawną miłość, Logana Stonewalla i z nadzieją patrzy w przyszłość. Niestety Heaven, ulegając Loganowi, zgadza się, aby przyjęli zaproszenie Tony’ego Tattertona i spędzili swój miesiąc miodowy w Farthy. Na wspaniałym weselnym przyjęciu Tony zwodzi Logana perspektywą zamieszkania w okazałej rezydencji i podjęcia lukratywnej pracy w Fabryce Zabawek Tattertonów.
Upiorna przeszłość po raz kolejny upomina się o Heaven, przejmując władzę nad jej losem i niszcząc z trudem wywalczone, kruche szczęście. Heaven musi zmagać się z demonami grzechu i zdrady, walczyć o własną niezależność. Nie poddaje się, ale czy wystarczy jej sił?
Oto fragment książki:
Siedziałam na długiej ławce przed domkiem, kolejny raz czytając swój list do papy. Był ciepły majowy ranek; wiosna zaczynała już dojrzewać do gorącego lata. Wydawało mi się, że świat Wzgórz Strachu budzi się razem ze mną, przechodząc stopniowo od lodowatej, mrocznej zimy śmierci i żałoby do bujnego, słonecznego lata. Wróble i rudziki ćwierkały, rojąc się wśród gałęzi, aż drżało listowie. Słońce przenikało przez korony leśnych drzew – brzóz, hikor, klonów – tkając złociste wzory, prześwietlając liście jasnym blaskiem. Świat był piękny i cudownie ożywiony.
Głęboko zaczerpnęłam powietrza, wdychając słodki aromat kwiatów i bujnej zieleni. Niebo nad moją głową miało intensywny odcień błękitu usianego obłoczkami przypominającymi strzępy cukrowej waty, które zwijały się w urocze kłębuszki niczym małe dzieci sposobiące się do snu.
Logan był ze mną od dnia, kiedy wróciłam do Winnerrow. Towarzyszył mi w tym strasznym okresie po śmierci Toma, kiedy papa leżał w szpitalu. I potem, kiedy papa wrócił ze Stacie i małym Drakiem do swojego domu w Georgii. Trwał przy mnie, kiedy umarł dziadek i zostałam samotna w chacie mojego dzieciństwa, teraz przebudowanej na nowy, przytulny dom. I tamtego dnia, kiedy miałam swoją pierwszą lekcję w podstawówce w Winnerrow. Uśmiechnęłam się na wspomnienie, jak przejęta wchodziłam do klasy, gotowa sprawdzić swoje umiejętności i przekonać się, czy naprawdę potrafię być nauczycielką, o czym od tak dawna marzyłam.
Wyszłam na ganek, jak czyniłam prawie każdego ranka, aby przez chwilę posiedzieć w starym bujanym fotelu babuni i popatrzeć na Wzgórza Strachu, zanim wyruszę w dolinę, do szkoły. Tamtego ranka, w dniu, w którym miałam rozpocząć pracę, zobaczyłam Logana stojącego na schodkach z szerokim, radosnym uśmiechem; jego ciemnoszafirowe oczy jaśniały w porannym słońcu.
– Dzień dobry, panno Casteel. – Skłonił się głęboko. – Przysłano mnie, abym zaprowadził panią na lekcje. To drobny prezent od Rady Szkolnej.
– Och, Logan! – zawołałam. – Wstałeś tak wcześnie, żeby tu dotrzeć!
– Bez przesady. Musiałem wstać wcześnie, żeby otworzyć drogerię. Jest teraz trzy razy większa niż za naszych czasów – powiedział z dumą – i wymaga więcej pracy. Proszę, panno Casteel – dodał, wyciągając ku mnie rękę. Zeszłam z ganku i po chwili już schodziliśmy w dół krętą górską drogą jak dawniej, kiedy łączyła nas szkolna miłość.
W ogóle miałam wrażenie, jakby czas cofnął się do chwil, kiedy szłam z nim za Tomem, Keithem i Naszą Jane, a Fanny drwiła z nas, usiłując odwrócić ode mnie uwagę Logana swoim prowokującym, lubieżnym zachowaniem.
Nie mogąc nic wskórać, rezygnowała w końcu i nadąsana odbiegała. Niemal słyszałam głosy moich braci i sióstr biegnących przodem. Choć nasze życie było wtedy koszmarne, łzy rozrzewnienia napłynęły mi do oczu.
– Hej, hej! – wykrzyknął Logan, widząc, że zaraz się rozpłaczę. – To jest twój szczęśliwy dzień. Proszę o wielki uśmiech! Chcę słyszeć twój śmiech odbijający się echem po górach, tak jak dawniej.
– Och, Logan, dziękuję. Dziękuję, że tu jesteś i że tak o mnie dbasz.
Przystanął i obrócił mnie ku sobie. Spojrzenie miał poważne i pełne miłości.
Jeżeli zaciekawiła cię powieść "Upadłe serca", to zapraszamy na stronę wydawnictwa Prószyński i S-ka, by dowiedzieć się więcej.