Nigdy nie rozmawiaj z nieznajomym? Bzdura!

Nigdy nie rozmawiaj z nieznajomym? Bzdura!

Kiedy wyruszamy samotnie w podróż, marzymy, by minęła szybko i bezboleśnie. Czasami jednak trafiamy na zbyt rozmownego współpasażera, który z radością dzieli się z nami przemyśleniami na temat sytuacji politycznej w kraju czy narzeka na pogodę. Bohaterka książki „Panna młoda” zapamiętała znajomość zawartą w samolocie do końca życia…

Reklama

Nigdy nie zapomnę spotkania z Barbarą, która wraz z córką Karen leciała do Kairu na ślub szwagierki.W ciągu kilkudziesięciu minut poznałam fascynującą historię jej życia. Na pytanie, jak poznała swojego męża, Barbara marzycielsko spojrzała na pierzaste chmury…

panna mloda (1)

– Och, to bardzo romantyczna historia – zaszczebiotała z entuzjazmem. I dodała, marszcząc czoło:
– W Londynie, gdzie studiowałam, mieszkałam u mojej matki chrzestnej, Lali, która jak wielu Polaków po wojnie została w Anglii na stałe. A z Jeremym, hmm... – Barbara przerwała na chwilę. − Spotkaliśmy się w pubie, jednym z najstarszych w Londynie. Siedział pod takim edwardiańskim lwem. Weszłam tam, choć miałam pójść do innego pubu. W środku było wielu mężczyzn, wszyscy patrzyli na mnie z uznaniem; wtedy byłam ładną kobietą, nie taką grubą jak dziś. W głębi po lewej stronie siedział blondyn. Tak jakoś na mnie spojrzał. I strzelił piorun... No tak. – Barbra zamyśliła się na chwilę, uśmiechając się do swoich wspomnień.
– Potem stałam z piwem w ręce i rozglądałam się. Akurat zwolniło się miejsce obok tego mężczyzny, więc usiadłam. Niby siedzieliśmy obok, ale cały czas na siebie spoglądaliśmy. Wyjęłam „Sto lat samotności”. Spojrzał na książkę, gwizdnął z uznaniem. Odwrócił się do mnie i powiedział: „To moja ulubiona książka”. I już. Nie wiem, kiedy zaczęliśmy rozmawiać o książkach, sztuce, literaturze, życiu. Lubiliśmy tych samych autorów, malarzy, mieliśmy podobne poglądy. Jeremy rozpytywał mnie ze śmiechem: „Czy to prawda, że w Krakowie święty Jerzy pokonał smoka?”, „Czy można żyć w komunizmie i być wolnym?”. A moja mama działała w opozycji, przepisywała na maszynie książki zakazane przez cenzurę – Miłosza, Mrożka, Hłaskę. Wie pani, dla niego, jak dla każdego Amerykanina, najważniejsza jest wolność. Pamiętam, jak zadzwonili w pubie na jedenastą, a my nie mogliśmy się rozstać. Po zamknięciu usiedliśmy przed tym pubem, na St Martins Lane, i rozmawialiśmy do rana, a potem w porannej mgle Jeremy odprowadził mnie do domu. To był taki, jak mawiała ciocia Lala, coup de foudre. – Mama Karen zarumieniła się. – Po kilku tygodniach szaleńczych spacerów, rozmów i seksu w moim maleńkim pokoiku na poddaszu u ciotki − Jeremy musiał się wspinać po rynnie, nocami, Karen zakryj uszy – miałam wracać do Polski. W ostatni wieczór siedzieliśmy w naszym pubie, smętnie sącząc piwo. Mogliśmy się już nigdy nie spotkać. Jeremy nalegał, żebym została dłużej, ale zadeklarowałam już w biurze paszportowym, że wrócę i oddam paszport. I tak miałam ogromne kłopoty z otrzymaniem paszportu i przyjazdem tutaj ze względu na to, że ciotka Lala została w Anglii. „Jak to oddać paszport? Przecież to twój dokument, twoja własność, paszport należy do człowieka”, Jeremy nie mógł się nadziwić. Nie rozumiał, że w moim kraju paszporty się oddaje, trzeba pójść na milicję, czasem złożyć wyjaśnienia. Jak im się coś nie spodoba, to już nie można wyjechać. Jeremy przecierał oczy ze zdumienia na wieść o tym, że w Polsce mieszka dwadzieścia pięć milionów ludzi. „To wasze KGB chyba buduje jakieś osiedla dla tych paszportów. To szaleństwo!” Roześmiałam się wtedy gorzko: „Osiedla dla paszportów...” Ale musiałam już wracać, bo jak przedłużyłabym pobyt, na pewno zabraliby mi paszport, a wtedy już nigdy byśmy się nie zobaczyli.
− To niesamowite... – westchnęłam – Jak więc znów się spotkaliście
− W dzień wyjazdu Jeremy przyszedł do ciotki bardzo elegancki – podjęła Barbra. − „Nie możesz wracać do Polski”, powiedział. „Muszę cię uwolnić od reżimu. Po to się spotkaliśmy. Byłem w konsulacie amerykańskim. Opowiedziałem o waszych osiedlach, gdzie mieszkają paszporty, powiedziałem też, że twoja mama to opozycjonistka. Możemy błyskawicznie się pobrać. Jako moja żona dostaniesz amerykański paszport. To będzie już zawsze twój paszport. Nikt nigdy nie zabroni ci nigdzie wyjechać. Nikt mi ciebie nie zabierze”. Ukląkł przede mną i wyjął z kieszeni małe pudełeczko. W środku był sygnet z napisem z rubinów „In God we trust. „To mojego taty, ale nie mam nic innego. Kiedyś kupię ci najpiękniejszy pierścionek zaręczynowy, jaki sobie zamarzysz”, obiecał. „Wyjdziesz za mnie?”

To była najpiękniejsza historia miłosna, jaką ostatnio usłyszałam. Od tamtej pory z zainteresowaniem przyglądam się każdej osobie, która w pociągu czy samolocie siada na fotelu obok.

Jeśli ciekawa jesteś, jak dalej potoczyły się losy Barbary i jej męża, oraz ich córki Karen, przeczytaj książkę „Panna młoda” Nike Faridy. Do kupienia w dobrych księgarniach i na www.ksiegarnia.proszynski.pl

Reklama
Reklama