• kurupira odsłony: 12216

    Czy rozwód to dobre rozwiązanie?

    Eh.......wszystko zaczeło się od tego, że wracałam z kolegami samochodem ze zjazdu.... myślałam, że w moim małżeństwie najważniejsza jest prawda i załufanie.... jak wielce się myliłam... skoro mąż nie docenia mojej prawdy i mi nie ufa aż boje się pomyśleć ile kłamstw on mi nawciskał....... więc wszystko zaczeło się w sobote wieczorem, ON wściekł się niesamowicie, że wracam z chłopakami (czy jest coś w tym złego, że kolega odwozi mnie i koleżanke do domu?? - 50km mam do szkoły) nie odzywał się do mnie do końca wieczora.... (Aha! zapomniałam dodać, że komórka mi się rozładowała) zadał tylko jeszcze 2-3 pytania szczegółowe, odpowiedziałam - nie uwierzył, pogroził wyprowadzką i rozwodem.Na drugi dzień dowiedziałam się, że o wszyskim rozmawiał (radził się) ze swoją teściową (niestety mieszkamy u moich rodziców, ale jestem w trakcie starań by to zmienić), wtedy coś we mnie pękło, czy dla niego naprawde nie istnieją "rzeczy tylko małżeńskie"? Teraz to ja się do niego nie odzywałam, po prostu serce mi pękło, mój mąż orzenił się nie zemną a z moją teściową!Nie odzywamy się już do siebie 2dni, zastanawiam się czy nie lepiej by było, żeby faktycznie się wyprowadził i wziąć rozwód.... Fakt, że "pozkarżył się" teściowej zabolał mnie bardziej niż to, że mi nie wierzy.... NIe wiem czy będe mogła być z nim naprawde

    Odpowiedzi (45)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-11-01, 23:37:48
    Kategoria: Z życia
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
mishi 2010-11-01 o godz. 23:37
0

Przepraszam... bo nadal nie widzę co w tym złego, żeby sobie pójśc do teścia/teściowej/mamy/taty i się pożalić na męża/żonę?

Ja, jak jestem wkurzona na mojego męża to idę do teściowej i się żalę. Fakt, że nie mam obok żadnej przyjaznej duszy oprócz teściów, ale jednak. Mówię jej co mi leży na sercu, ona mi odpowiada, idę do męża i mu mówię o tym co boli. Chociaż często, po rozmowie z teściową uważam, że moje zachowanie jest dziecinne i nie ma żadnych fochów. Jeszcze nigdy mój mąż się nie obraził na mnie o to, że się żalę z jakiegoś powodu teściowej.

A jak się nie odzywa a ja się martwię to dostaje ode mnie porządny opieprz.. i kolację. ;)

Odpowiedz
Gość 2010-04-14 o godz. 23:51
0

Kerala napisał(a):Drogi Skwarsonie, jakże milo wiedziec, że na ogól się ze mną zgadzasz. Solidaryzuję się z Tobą ogólnie, a szczególnie dlatego, że też mam 10 kilo do zrzutki 8)

czyli co? uda nam sie czy nie uda? lol

Odpowiedz
Gość 2010-04-08 o godz. 04:31
0

Kerala napisał(a):
SkrawekNieba napisał(a):
Ja obserwuję dwa fronty zachowań-lepiej wcześniej, bo czym skorupka za mlodu nasiąknie itp... a im ludzie starsi tym trudniej im się dogadać, bo przyzwyczajenia ...
a to jest moim zdaniem prawda i westchnienie nie dotyczyło tego, że młódź się żeni, a nie powinna; a tego, że młódź się żeni i przy pierwszych kryzysach uderza w egzaltowane tony rozwodów. A moim zdaniem słowa mają moc sprawczą. Nie- wróć. Może nie aż tak pogrzebowo: słowa jakoś programują rzeczywistośc w naszych głowach i przy kolejnym kryzysie- skoro już raz zostalo wypowiedziane słowo "rozwód"- jego ponowne wypowiedzenie przyjdzie łatwiej. I wielka szkoda dla związku, bo szastanie rozwodami i wyprowadzkami jeszcze żadnej relacji nie umocniło, a wręcz przeciwnie.
Coś w tym jest. Funkcja zaklinania rzeczywistości. Dlatego mnie słowo rozwód w kontekście mojego małżeństwa nigdy nie przeszło przez usta. Bo jak słusznie mówi Kerala - raz powiedziane, będzie gdzieś tam tkwić.

Odpowiedz
Kerala 2010-04-08 o godz. 03:45
0

Drogi Skwarsonie, jakże milo wiedziec, że na ogól się ze mną zgadzasz. Solidaryzuję się z Tobą ogólnie, a szczególnie dlatego, że też mam 10 kilo do zrzutki 8)
a w ad remie:
SkrawekNieba napisał(a):
Ja obserwuję dwa fronty zachowań-lepiej wcześniej, bo czym skorupka za mlodu nasiąknie itp... a im ludzie starsi tym trudniej im się dogadać, bo przyzwyczajenia ...
a to jest moim zdaniem prawda i westchnienie nie dotyczyło tego, że młódź się żeni, a nie powinna; a tego, że młódź się żeni i przy pierwszych kryzysach uderza w egzaltowane tony rozwodów. A moim zdaniem słowa mają moc sprawczą. Nie- wróć. Może nie aż tak pogrzebowo: słowa jakoś programują rzeczywistośc w naszych głowach i przy kolejnym kryzysie- skoro już raz zostalo wypowiedziane słowo "rozwód"- jego ponowne wypowiedzenie przyjdzie łatwiej. I wielka szkoda dla związku, bo szastanie rozwodami i wyprowadzkami jeszcze żadnej relacji nie umocniło, a wręcz przeciwnie.

Skrawek napisał(a):Nie ma reguly na udany szczęśliwy związek. Są jakieś wyznaczniki jak szacunek, zrozumienie, tolerancja. Wiadomo, że im ludzie starsi tym bogatsi o doświadczenia, ale gdzie je mają zdobywać jeśli nie poprzez wspólne życie razem? Mlodość ma prawo do blędów i do uczenia się na nich. Ten kto ich nie popelnia nie jest bóstwem ino nierobem.
Myślę, że wiele z nas jakby wiedzialo, że się przewróci to by się polożylo 8) lol
i znów zgoda, to się wiąże z tym co napisałam wyżej.
Doświadczenia jak najbardziej zdobywa się z czasem, tak jak szlify wojenne zdobywa się na wojnie.
Jesli mnie coś niepokoi/zastanawia/nie podoba się to to, że coraz częściej widzę wytaczanie armat z powodu pierdoletów.
Bo obiektywnie: jakim do licha powodem rozwodu jest klasyczne nieporozumienie małżeńskie?
kerala

Odpowiedz
Gość 2010-04-07 o godz. 23:42
0

Kerala napisał(a):
Westchnęło mi się, że jednak dzieci poślubiają dzieci. Przepraszam, jeśli tym samym uraziłam autorkę wątku, ale trudno uciec od takiego wrażenia, kiedy ma się parę lat na karku i jakiś tam bagaż doświadczeń. Z naciskiem na solidne kopy od życia.kerala
Jako, że wyjątek potwierdza regulę to raz w życiu się z Tobą nie zgodzę 8)
Ja obserwuję dwa fronty zachowań-lepiej wcześniej, bo czym skorupka za mlodu nasiąknie itp... a im ludzie starsi tym trudniej im się dogadać, bo przyzwyczajenia ...

Nie ma reguly na udany szczęśliwy związek. Są jakieś wyznaczniki jak szacunek, zrozumienie, tolerancja. Wiadomo, że im ludzie starsi tym bogatsi o doświadczenia, ale gdzie je mają zdobywać jeśli nie poprzez wspólne życie razem? Mlodość ma prawo do blędów i do uczenia się na nich. Ten kto ich nie popelnia nie jest bóstwem ino nierobem.
Myślę, że wiele z nas jakby wiedzialo, że się przewróci to by się polożylo 8) lol

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-04-07 o godz. 23:23
0

A nie mówiłam? 8)

Odpowiedz
kurupira 2010-04-07 o godz. 20:56
0

Hej dziewczynki :D
Pisze, żeby się "pochwalić", że rozmowa się odbyła i wszystko O.K :stokrotka:
"Znów" jesteśmy kochającym się małżeństwem :love:

Odpowiedz
Gość 2010-04-03 o godz. 07:44
0

naturella napisał(a):Cóż, postaw się w sytuacji Twojego męża. Czekasz na męża, denerwujesz się, dzwonisz do niego, jego telefon wyłączony, zaczynasz snuć domysły, że może coś się stało - aż wreszcie po długim czasie on sobie staje roześmiany u drzwi, jakby nic się nie stało i opowiada, jak to fajna koleżanka odwoziła go samochodem - podczas gdy Ty obgryzałaś paznokcie z nerwów...
Faktycznie sytuacja niecieakawa ale to nie powód żeby od razu straszyć rozwodem

Odpowiedz
Zła kobieta 2010-04-03 o godz. 06:17
0

kurupira napisał(a):Zła kobieta napisał(a):Mam wrażenie, że Twój mąż jest jeszcze bardzo młody, ale może się mylę?
ja mam (rocznikowo) 24 lat a mąż (rocznikowo) 28 lat, czy jesteśmy młodzi czy nie to myśle kwestia gustu i odniesienia się do własnego wieku...
Bardzo młody, miałam na myśli, że niedojrzały... jakieś konszachty z teściową, obrażanie się i odtrącanie ręki... co to ma być.

Odpowiedz
fonia 2010-04-03 o godz. 04:36
0

to może jemu się nudzi?? czy ma pracę? Jak Ty studiujesz, jeżdzisz na wykłady, to może on nie ma nic do roboty, więc jest zły i zazdrosny.
Czy długo jesteście małżeństwem?? Tak jak pisała Karela, to nie czas na fochy, małżeństwo nie przetrwa jeśli się o nie - nie dba.
Zmuście się do rozmowy, przygotuj kolację, kup winko - spróbuj wyjaśnić sprawę, tak po ludzku, po dorosłemu ;)

Odpowiedz
Reklama
kurupira 2010-04-03 o godz. 04:32
0

no wcześniej też był zazdrosny, ale tak troszeczke.... nigdy do takiego stopnia, a ja też starałam się nie dawać mu powodu do zazdrości, że niby coś tam specjalnie robie żeby sprawdzić czy będzie zazdrosny, nawet to nie w moim stylu, żebym "brała" na zazdrość...

Odpowiedz
Gość 2010-04-03 o godz. 04:23
0

A on już dawniej był taki zaborczy i chorobliwie zazdrosny, czy nagle mu się tak porobiło...? :(

Odpowiedz
kurupira 2010-04-03 o godz. 01:20
0

ale przed rozładowaniem komórki on zadzwonił do mnie i ja mu wszystko powiedziałam, że jade samochodem z dwoma kolegami i koleżanką ze szkoły samochodem, teraz jesteśmy w sąsiedniej miejscowości bo podwozimy koleżanke pod dom, będe gdzieś za pół godziny, ale gdy on to usłyszał to powiedział tylko: "aha, widze, że masz czas na przejażdżki z kolegami, tylko wróć przed rankiem" i po tej rozmowie komóra mi siadła, potem chciał do mnie zadzwonić a ja miałam rozładowany tel. a gdy weszłam do pokoju to już był wściekły, oświadczył, że ja go bardzo wk...rwiłam i tyle....

Odpowiedz
Leteecia 2010-04-03 o godz. 01:03
0

Podpisuję się obiema rękami pod słowami Kerali.

Inna inszość, że w czasach kiedy każdy ma co najmniej jedną komórkę, a rozmowy telefoniczne są tańsze od bułek, nie chce mi się wierzyć, że w całej "samochodowej ferajnie" nikt nie mógł użyczyć telefonu na "kochanie, będę wcześniej bo tak się cudnie składa, że X, Y i Z jadą samochodem i mnie podrzucą". Razem nie więcej niż 15 sek.

I rozmawiać. O wszystkim. Szczerze, prosto z mostu. Faceci bywają niedomyślni i czasem trzeba bez owijania w bawełnę artykułować swoje potrzeby i chęci - tak, aby nie było wątpliwości. Bez zbędnych ozdobników powiedzieć, że nie podoba Ci się, że o wszystkim wie mama, że nie chcesz chodzić spać niepogodzona i skoro siebie wybraliście to milczenie niczego nie załatwi... itd...
No i najważniejsze - jeśli nie można rodzinie zapewnić "odrębności bytowej" to myślę, że powinno się poczekać z jej założeniem. Jeszcze się tacy nie narodzili co by przeskoczyli konflikt pokoleń.

Odpowiedz
kurupira 2010-04-02 o godz. 22:03
0

Zła kobieta napisał(a):Mam wrażenie, że Twój mąż jest jeszcze bardzo młody, ale może się mylę?
ja mam (rocznikowo) 24 lat a mąż (rocznikowo) 28 lat, czy jesteśmy młodzi czy nie to myśle kwestia gustu i odniesienia się do własnego wieku...

Odpowiedz
Gość 2010-04-02 o godz. 21:58
0

kurupira napisał(a):wczoraj wieczorem, gdy już oboje leżeliśmy w łużku (wszystko pogaszone) próbowałam się do niego przytulić.... odepchną moją ręke....

Chciał Cię ukarać? Zeby teraz Tobie było przykro :( Chciał pokazac jak było jemu przykro, kiedy on czekał i tesknił a Ty beztrosko wracałaś ze zjazdu, nie dzwoniąc do niego, nie piszac smsa :(
Obraził sie jak dziecko i do mamy poszedł sie poskarżyć.

Rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa, bez osób postronnych, tylko Ty i on. Powiedz mu ze go kochasz (jesli tak jest ) , wysyłaj w ciagu dnia smsa, mmsa, nawet jesli za godzine i tak sie zobaczycie.

Powodzenia :)

Odpowiedz
Zła kobieta 2010-04-02 o godz. 21:16
0

Mam wrażenie, że Twój mąż jest jeszcze bardzo młody, ale może się mylę?

Odpowiedz
kurupira 2010-04-02 o godz. 19:44
0

wczoraj wieczorem, gdy już oboje leżeliśmy w łużku (wszystko pogaszone) próbowałam się do niego przytulić.... odepchną moją ręke....

Odpowiedz
Gość 2010-04-02 o godz. 19:01
0

zupełnie nie rozumiem tej napaści na ciebie co niektórych.ja uwazam, że to z pewnością nie ty ale twójmąz w tej sytuacji zachował się jak gówniarz.co ta ma w ogóle znaczyć takie spiskowanie za twoimi plecami!!! absolutnie miałaś prawo się wkurzyć!
Jaasne. Proponuję odwrócić sytuację (jak pisała nat) Na pewno siedziałybyście cichutko, jakby mąż tak po nocy, nie odbierając telefonu z jakąś panną rozhahany wracał

Odpowiedz
Kerala 2010-04-02 o godz. 10:46
0

wypasiona foczka napisał(a):zupełnie nie rozumiem tej napaści na ciebie co niektórych.ja uwazam, że to z pewnością nie ty ale twójmąz w tej sytuacji zachował się jak gówniarz.co ta ma w ogóle znaczyć takie spiskowanie za twoimi plecami!!! absolutnie miałaś prawo się wkurzyć! ja myślę, że najzdrowszym rozwiązaniem może nie najtańszym ale na pewno najbardziej odpowiednim dla mołodych małżeństw jest mieszkanie z daleka od rodziców jednych i drugich.takie domy wilopokoleniowe to jest piekło!i wcale nie mówię tego dlatego, że mam złe stosunki z rodziną.z moimi teściami byłam kilka razy nawet na wspólnych wakacjach i wspominam to baaaardzo miło.ale nawet moja teściowa mówi, że jak byśmy zamieszkali razem to prędzej czy później byśmy się znienawidzili.pranie brudów za twoimi plecami było beznadziejnym zachowaniem twojego męża i tyle.na ostateczne decyzje zawsze jest czas, nie można ich z całą pewnością podejmować w momencie kiedy jesteś na męża zła i masz ochotę go udusić :axe:
wiesz... to nie napaść. To tylko dojrzalość życiowa częsci wypowiadających się.
Westchnęło mi się, że jednak dzieci poślubiają dzieci. Przepraszam, jeśli tym samym uraziłam autorkę wątku, ale trudno uciec od takiego wrażenia, kiedy ma się parę lat na karku i jakiś tam bagaż doświadczeń. Z naciskiem na solidne kopy od życia.
Nikt nie kwestionuje tego, że powinno się żyć "na swoim". Nikt nie neguje, że powiernikiem małżonków powinni byc oni sami (względnie konfesjonał jak ktoś wierzy), a nie rodzice obojga.
Jest też parę innych prostych prawd: na przykład ta, że każde małżeństwo musi się dotrzeć, a tajemnicą miłości jest m.in. zdolność do wybaczania i wyciągania ręki. I jest to proces bolesny (czy w każdym razie bywa), który zdejmuje z oczu różowe okulary, ale także uczy nas czegoś o sobie samych, o ile jesteśmy gotowi na rozpoczęcie tego procesu.
Co do sytuacji Kurupiry to mam dziwną pewność, że jednak się nie rozwiedzie z męzem z powodu dwudniowego milczenia.

Ale chciałabym napisać Jej jedno: uważaj na słowa, bo rzucone chlebem potrafią wrócić kamieniem. Szastanie rozwodami i rozdzierającymi "coś we mnie pękło" jest dobre w pamiętniczku gimnazjalistki. Witaj w dorosłości.
Jeszcze nie raz i nie dwa coś pęknie, coś się skończy, tyle że z czasem podchodzi się do tego bardziej filozoficznie. Małżeństwo ma w sobie coś z wielkiego życiowego zawodu, kiedy rozczarowuje nas czlowiek najbliższy. Ale po jakimś czasie emocje opadają i znów dostrzega się wartość dodaną czyli miłość, patrzenie w jednym kierunku, bliskość. I uświadamiasz sobie, że dokładnie tyle samo razy to Ty zawiodłaś męza i przekłułaś szpilką jego wyobrazenia o Tobie. I trzeba z tym żyć.

Z każdym dniem wzrasta kapitał wspólnie przezytych dni i doświadczeń, wybaczonych błędów i nowych nauk o sobie samym. Tak się rodzi życiowa mądrość- nigdy w znieczuleniu, a zawsze na żywca. Dlatego jest tak cenna.

Dlatego koniec końców wszystko więc sprowadza się do tego, czy masz siłę dojrzewać razem z męzem i wciąż uczyć się siebie wzajemnie. I to pytanie dotyczy każdego związku, tyle że powinno je się zadać sobie PRZED złożeniem przysięgi.

kerala

Odpowiedz
wypasiona foczka 2010-04-02 o godz. 09:04
0

zupełnie nie rozumiem tej napaści na ciebie co niektórych.ja uwazam, że to z pewnością nie ty ale twójmąz w tej sytuacji zachował się jak gówniarz.co ta ma w ogóle znaczyć takie spiskowanie za twoimi plecami!!! absolutnie miałaś prawo się wkurzyć! ja myślę, że najzdrowszym rozwiązaniem może nie najtańszym ale na pewno najbardziej odpowiednim dla mołodych małżeństw jest mieszkanie z daleka od rodziców jednych i drugich.takie domy wilopokoleniowe to jest piekło!i wcale nie mówię tego dlatego, że mam złe stosunki z rodziną.z moimi teściami byłam kilka razy nawet na wspólnych wakacjach i wspominam to baaaardzo miło.ale nawet moja teściowa mówi, że jak byśmy zamieszkali razem to prędzej czy później byśmy się znienawidzili.pranie brudów za twoimi plecami było beznadziejnym zachowaniem twojego męża i tyle.na ostateczne decyzje zawsze jest czas, nie można ich z całą pewnością podejmować w momencie kiedy jesteś na męża zła i masz ochotę go udusić :axe:

Odpowiedz
kurupira 2010-04-02 o godz. 04:56
0

No ja studiuje w Chełmie zaocznie więc wolałabym i pracować w tym samym miejscu.... Staram się w poszukiwaniach, mam nadzieje, że efekty będą zadawalające.... albo przynajmniej prace znajde ;) bo dla mężczyz (praca fizyczna) jest sporo ofert, czekamy tylko aż mąż kurs skończy...

Odpowiedz
Gość 2010-04-02 o godz. 01:00
0

kurupira napisał(a):A propo pracy... szukam w Chełmie, może ktoś pomoże :)
tutaj pracy nie ma , stad wiekszosc młodych ucieka

Odpowiedz
kurupira 2010-04-01 o godz. 21:28
0

patt napisał(a):kurupira
No i najważniejsze:
WYPROWADZIĆ SIĘ. JAK NAJSZYBCIEJ.

I będzie dobrze ;)
Właśnie jestem w trakcie poszukiwań pracy w innym mieście, ale nie jest to takie łatwe... mam nadzieje, że 50km odległość wystarczy by spokojnie żyć ....
A propo pracy... szukam w Chełmie, może ktoś pomoże :)

Odpowiedz
Gość 2010-04-01 o godz. 20:25
0

kurupira myślę, że trochę użalasz się nad sobą.
Naturella ma rację pomyśl jak to wyglądało z drugiej strony.
Porozmawiaj z mężem i ustalcie jakieś zasady komunikowania się z mamą.
Poza tym twarda bądź i po prostu powiedz jednemu i drugiemu (nie musisz obojgu na raz) że sobie nie życzysz takich sytuacji, obmawiania, wypominania. Płaczesz i mama widzi, że ma nad Tobą porzewagę to Ci wypomina błędy przeszłości. A co ją to obchodzi. przeszłość to przeszłość.

No i najważniejsze:
WYPROWADZIĆ SIĘ. JAK NAJSZYBCIEJ.

I będzie dobrze ;)

Odpowiedz
Gość 2010-04-01 o godz. 08:06
0

Cóż, postaw się w sytuacji Twojego męża. Czekasz na męża, denerwujesz się, dzwonisz do niego, jego telefon wyłączony, zaczynasz snuć domysły, że może coś się stało - aż wreszcie po długim czasie on sobie staje roześmiany u drzwi, jakby nic się nie stało i opowiada, jak to fajna koleżanka odwoziła go samochodem - podczas gdy Ty obgryzałaś paznokcie z nerwów...

Odpowiedz
Gość 2010-04-01 o godz. 03:55
0

kurupira, ja również myślę, że potrzebna jest Wam długa rozmowa. Powiedz mężowi, co TY czujesz, o tym jak ty sie czujesz w takich sytuacjach.

Aha, zanim zaczniecie myśleć poważnie o rozwodzie, pomyślcie może o wyprowadzce na "własne śmieci", chociażby wiazało sie toz wyrzeczeniami.

Odpowiedz
Gość 2010-04-01 o godz. 03:14
0

Nie wyobrażam sobie życia po ślubie "przy" rodzicach. W Twojej (Waszej) sytuacji tym bardziej zrobiłabym WSZYSTKO żeby się od nich wyprowadzić.
Myślę, że w dużej mierze zaradziłoby to obecnej sytuacji.

Odpowiedz
kurupira 2010-03-31 o godz. 23:53
0

agnesea napisał(a):Kinia napisał(a):kurupira, widzę, że żyjesz w niezbyt dobrych stosunkach ze swoją mamą, bo prawie nigdzie tak Jej nie nazywasz (piszesz "teściowa mojego męża").
W takim razie kompletnie nie wiem dlaczego u Niej mieszkacie? i co takiego się dzieje, że Twoja mama jest przeciwko Tobie?
Bo chyba nie o długi język Twojego męża chodzi, ale o jakieś drugie dno
kinia, nie zawsze jest drugie dno
u mnie tez tak było, że moja matka była przeciwko mnie a stawała po stronie męża, i tylko dlatego że on latał i się skarżył a ja siedziałam cicho, poza tym "bo ty masz wredny charakter"...

kurupira,
może czas powiedzieć i mężowi i mamie, że lepiej by było gdybyście swoje sprawy małżenskie załatwiali we dwoje, bez osób postronnych?
nie raz mówiłam to i matce i mężowi, moje słowa nie dają rezultatów....

Odpowiedz
kurupira 2010-03-31 o godz. 23:51
0

chodzi mi o dłuuuuuuuuuuuugi język męża, wścibskoć matki, to że ona ciągle chce nam coś narzucić a zięciuś nie omieszka się z nią zgodzić
ostatni wypomniała mi "błąd życiowy" który popełniłam 6 lat temu ( ) gdy spytałam w jakim celu to wspomina odpowiedziała, że przecież mówi jak jesteśmy same, spytałam ale po co wogóle o tym przypomina... niestety nie poczekałam na odpowiedź bo wyszłam z łzami w oczach....
No a w sobote mąż oświadczył, że się tylko ze mną męczy...

CZy to ja jestem taka zła i okropna i rzeczywiście świat się ku mnie sprzeciwił

Odpowiedz
Gość 2010-03-31 o godz. 23:48
0

Kinia napisał(a):kurupira, widzę, że żyjesz w niezbyt dobrych stosunkach ze swoją mamą, bo prawie nigdzie tak Jej nie nazywasz (piszesz "teściowa mojego męża").
W takim razie kompletnie nie wiem dlaczego u Niej mieszkacie? i co takiego się dzieje, że Twoja mama jest przeciwko Tobie?
Bo chyba nie o długi język Twojego męża chodzi, ale o jakieś drugie dno
kinia, nie zawsze jest drugie dno
u mnie tez tak było, że moja matka była przeciwko mnie a stawała po stronie męża, i tylko dlatego że on latał i się skarżył a ja siedziałam cicho, poza tym "bo ty masz wredny charakter"...

kurupira,
może czas powiedzieć i mężowi i mamie, że lepiej by było gdybyście swoje sprawy małżenskie załatwiali we dwoje, bez osób postronnych?

Odpowiedz
Gość 2010-03-31 o godz. 23:30
0

kurupira, widzę, że żyjesz w niezbyt dobrych stosunkach ze swoją mamą, bo prawie nigdzie tak Jej nie nazywasz (piszesz "teściowa mojego męża").
W takim razie kompletnie nie wiem dlaczego u Niej mieszkacie? i co takiego się dzieje, że Twoja mama jest przeciwko Tobie?
Bo chyba nie o długi język Twojego męża chodzi, ale o jakieś drugie dno

Odpowiedz
kurupira 2010-03-31 o godz. 23:10
0

Gufeer napisał(a):Madeleine napisał(a):No OK, rozumiem, że nie chcesz byc traktowana jako osoba ubezwłasnowolniona. Ale nie widzę wiele złego w konsultowaniu się u osoby w miarę postronnej, ale znającej sytuację.
A ja widze tylko minusy bo osoba postronna raczej zna tylko wersje jednej strony.
I o to właśnie chodzi!!! Mamusia zna wersje tylko swoją i zieńciunia bo mnie się nikt o nic nie spytał, a ja na pewno nie będe tłumaczyła się przed mamusią! Mąż też się nie odzywa, nie wiem co tam sobie wywnioskowali (zieńciuś z teściową).
Już nie mam sił......

Odpowiedz
Gufeer 2010-03-31 o godz. 22:56
0

Madeleine napisał(a):No OK, rozumiem, że nie chcesz byc traktowana jako osoba ubezwłasnowolniona. Ale nie widzę wiele złego w konsultowaniu się u osoby w miarę postronnej, ale znającej sytuację.
A ja widze tylko minusy bo osoba postronna raczej zna tylko wersje jednej strony.

Odpowiedz
Gość 2010-03-31 o godz. 22:40
0

No OK, rozumiem, że nie chcesz byc traktowana jako osoba ubezwłasnowolniona. Ale nie widzę wiele złego w konsultowaniu się u osoby w miarę postronnej, ale znającej sytuację.

Odpowiedz
kurupira 2010-03-31 o godz. 22:32
0

Madeleine napisał(a):kurupira napisał(a):uważam że nie należy o jakichś kryzysach w małżeństwie informować teściów
dlaczego nie?
ponieważ myśle że małżeństwo powinno samo rozmawiać i próbować rozwiązać kryzys a nie, że mąż razdi się teściowej że ma taką niedobrą żone.... a gdzie żona w tym wszystkim zdana na decyzje podjętą wspólnie przez męża i jego teściową

bo u mnie na to wyszło, mąż ze mną nie rozmawiał tylko ze swoją teściową o zaistniałej sytuacji

Odpowiedz
Gość 2010-03-31 o godz. 22:27
0

kurupira napisał(a):uważam że nie należy o jakichś kryzysach w małżeństwie informować teściów
dlaczego nie?

Odpowiedz
kurupira 2010-03-31 o godz. 22:26
0

Kinia napisał(a):kurupira napisał(a):mój mąż orzenił się nie zemną a z moją teściową!
czyli z własną matką ? lol
przepraszam, pomyłka, miało być:

mój mąż ożenił się nie ze mną z własną teściową!

Odpowiedz
kurupira 2010-03-31 o godz. 22:21
0

to nie jest nasza pierwsza kłutnia, kłótni było sporo i jeszcze więcej rozmów, wiele razy prosiłam go, by pewnych rzeczy nie mówił swojej teściowej, nie dawało to skutku, ale tym razem przegioł, uważam że nie należy o jakichś kryzysach w małżeństwie informować teściów,
mam taki żal w sobie do męża... czuje, jakby coś we mnie pękło, umarło.... mam ochote wyjść z domu i już nigdy nie wrócić
czasami mam wrażenie, że mąż woli nasze sprawy omawiać ze swoją teściową zamiast ze mną.... a czasami jakby zmawiali się przeciwko mnie... nie wiem co zrobić, ale w tym domu nie mam już ani jednej bliskiej osoby.... czuje się jakbym była sama na pusyni...

Odpowiedz
Gość 2010-03-31 o godz. 22:00
0

kurupira napisał(a):eh.......
wszystko zaczeło się od tego, że wracałam z kolegami samochodem ze zjazdu.... myślałam, że w moim małżeństwie najważniejsza jest prawda i załufanie.... jak wielce się myliłam... skoro mąż nie docenia mojej prawdy i mi nie ufa aż boje się pomyśleć ile kłamstw on mi nawciskał....
... więc wszystko zaczeło się w sobote wieczorem, ON wściekł się niesamowicie, że wracam z chłopakami (czy jest coś w tym złego, że kolega odwozi mnie i koleżanke do domu?? - 50km mam do szkoły) nie odzywał się do mnie do końca wieczora.... (Aha! zapomniałam dodać, że komórka mi się rozładowała) zadał tylko jeszcze 2-3 pytania szczegółowe, odpowiedziałam - nie uwierzył, pogroził wyprowadzką i rozwodem.
Na drugi dzień dowiedziałam się, że o wszyskim rozmawiał (radził się ) ze swoją teściową (niestety mieszkamy u moich rodziców, ale jestem w trakcie starań by to zmienić), wtedy coś we mnie pękło , czy dla niego naprawde nie istnieją "rzeczy tylko małżeńskie"? Teraz to ja się do niego nie odzywałam, po prostu serce mi pękło, mój mąż orzenił się nie zemną a z moją teściową!
Nie odzywamy się już do siebie 2dni, zastanawiam się czy nie lepiej by było, żeby faktycznie się wyprowadził i wziąć rozwód.... Fakt, że "pozkarżył się" teściowej zabolał mnie bardziej niż to, że mi nie wierzy.... NIe wiem czy będe mogła być z nim naprawde
ktoś kiedyś na tym formu zapytał dlaczego w polsce jest tyle rozwodów, a ja myślę, że przede wszystkim dlatego...
zbyt łatwo jest nam rezygnować i poddawać się (może tak jest łatwiej), jedna osoba robi focha, druga nie odpuszcza i lokomotywa się rozpędza

nie wiem czy czytałaś ale w moim małżeństwie też lekko nie było, też staliśmy na krawędzi ale zdecydowaliśmy powalczyć, nie było i nie jest lekko (z różnych powodów) ale jest dobrze i mam nadzieję, że będzie lepiej
ale osiągnęliśmy to tylko dlatego, że nie okopywaliśmy się w swoich przekonaniach i daliśmy dojść do słowa drugiej osobie
więc tak jak radzą dziewczyny - zamiast od razu lecieć do sądu, zafundujcie sobie wieczór (a może i kilka) szczerych rozmów
trzymam kciuki :)

Odpowiedz
Gość 2010-03-31 o godz. 21:49
0

patt napisał(a):Porozmawiać, porozmawiać, porozmawiać.
I będzie po sprawie ;)
zgadzam sie :)

Odpowiedz
Gość 2010-03-31 o godz. 21:23
0

Porozmawiać, porozmawiać, porozmawiać.
I będzie po sprawie ;)

Odpowiedz
Gość 2010-03-31 o godz. 21:20
0

kurupira napisał(a):mój mąż orzenił się nie zemną a z moją teściową!
czyli z własną matką ? lol

moim zdaniem przesadzasz ... w życiu naprawdę są ważniejsze "powody" do rozwodów niż foch współmałżonka ;)

Odpowiedz
Gość 2010-03-31 o godz. 20:59
0

dokładnie - tak niewiele znaczy dla Ciebie przysięga małżeńska, że od razu uciekasz przed problemem i myślisz o rozwodzie?

Odpowiedz
jot.jot 2010-03-31 o godz. 20:54
0

A nie lepiej spróbować przeprowadzić szczerą rozmowę?
Jedna kłótnia i od razu rozwód? To po co Wy w ogóle ten ślub braliście?
Iść wspólnie przez życie to nie tylko różowe kwiatki i miód płynący uszami, ale trzeba umieć sobie radzić z problemami. Obrażanie się i nie odzywanie się to żadne rozwiązanie.
Przede wszystkim porozmawiajcie, a jeśli będzie taka możliwość spróbujcie zamieszkać na własny rachunek, bo mieszkanie z Rodzicami nie sprzyja młodemu małżeństwu.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie