-
ZalEwka odsłony: 3965
Jak przetrwać rozwód?
No to i ja 1 września 6 rocznica ślubu. Od początku lipca nie mieszkamy razem, tylko ze to on podjął decyzję. JA raczej bym się nie odważyła, zresztą dla mnie jeszcze 2 m-ce temu było to nie do pomyślenia. JA ? Rozwód ?. Ale stało się. Było kiepsko od roku, ja walczyłam starałam się ze wszystkich sił, on zrezygnował i podjął decyzję.Bardzo trudno było mi się z tym pogodzić, jeszcze teraz chwilami nie moge w to uwierzyć. Choć już wiem że nie chcę z nim być. Odkąd się rozstaliśmy "fizycznie" znowu przypomniałam sobie co lubię ja a nie my. Chyba w tym związku całkowicie zrezygnowałam z siebie - za słaby charakter?NA początku to on był baardzo zaborczy, zazdrosny, a ja lojalna do bólu. Oboje raczej nieśmiali, zakompleksieni z różnych powodów. Potem on się "wzmocnił" zaczął wychodzić do ludzi, aja w tym czasie miałam baardzo absorbująca pracę. Sama go wyganiałam z domu, ale jak już też z nim zaczęłam wychodzić to na tych wyjściach zauważyłam że on jest super dowcipny i wesoły ale w stosunku do innych - nie do mnie. I zaczęłam być zazdrosna o to Jego zachowanie. Mało tego w sytuacjach kiedy zrobiłam coś nie tak w towarzystwie np wylałam herbatę zawsze mnie krytykował. Nigdy nie powiedział że nic się nie stało i zdarza się. On dążył do doskonałości - dla mnie nieistotnej aż tak bardzo, wręcz niemożliwej do osiągnięcia. Wiele można by pisać, ale Ja jestem osobą która jest w stanie pójść na daleko idące kompromisy jeśli zależy mi na tej drugiej osobie, jemu zaczęło nawet to przeszkadzać. Przez tyle lat "wychowywał" mnie pod siebie a teraz doszedła do wniosku ze nie jestem sobą, i on mnie takiej nie kocha. Że jestem dla niego obcą emocjonalnie kobietą. Zablokował się na mnie. A miesiać wcześniej pracowaliśmy nad zrobieniem dziecka. Ale nie wyszło. Nie jest to dla mnie zrozumiałe, ale nie pozostało mi nic innego jak się z pogodzić z sytuacją. Pod pewnymi względami jest mi teraz nawet lepiej, bo na świat nie patrzę JEgo oczami, tylko swoimi własnymi. Znowu mogę snuć nieprawdopodobne plany i marzenia - on zawsze wylewał na mnie kubeł zimnej wody. Moze to dobrze ze stało sie to teraz nie za 5 czy 10 lat. Dalej jest mi ciężko. Na szczęście udało mi się odnowić kontakty z przyjaciółmi, znajomymi i jak tylko jest mi źle to nie jestem sama. Od dwóch dni wyprowadziłam sie z naszego wspólnego mieszkania. On mieszka w swoim mieszkaniu. To będę sprzedawać. Ciężko mi się za to zabrać. Remontowaliśmy je od roku, już jest prawie skończone. Mogłam w nim jeszcze pomieszkać, ale nie mogę patrzeć na wspólnie pomalowane sciany czy ułożone podłogi. Każdy element długo razem dobieraliśmy , tak żeby nam sie obojgu podobało. Przykre to jest. Wszystko było takie.... docelowe, dla nas.
iło przeczytać takie dobre wieści. Samych dobrych rzeczy.... :D
Odpowiedz
No i zaświeciło dla mnie słońce :) Znalazł się ktoś, kto pomaga mi się pozbierać, kto spowodował że znowu się uśmiecham, od miesiąca nie mialam smutnego dnia, ani nawet chwili. To kolega nasz wspólny ze studiów, z którym dawno straciłam kontakt. Zreszta na studiach bylismy na różnych specjalizacjach, mielismy swoich innych partnerów. Ale teraz to nam się drogi skrzyżowały i bardzo mnie to cieszy :) i Jego chyba też.
A w kwesti rozwiązywania starych spraw, w dalszym ciągu czekam na termin rozprawy, no i szukam klienta na mieszkanie.
:) dzięki dziewczyny. Słoneczko świeci coraz częściej i juz wiem że będzie fajnie. O początku lipca pomimo tego że rozwaliło się wszystko w co wierzyłam, zdarzyło się tak wiele miłych rzeczy :) I to pomaga mi w trudnych chwilach. Tak na poważnie to miałam tylko 1 tydzień takiego kompletnego doła - ale dałam radę spotykałam się codziennie ze znajomymi, bawilam się i robiłam wszystko żeby nie mysleć - taki tydzień wakacji od życia, bo akurat urlop wtedy miałam. I pomogło :) Teraz jest fajnie, mało tego w ostatnim czasie bardzo odnowiłam i odnalazlam mnóstwo znajomych ze studiów. Robie mnósto zwariowanych rzeczy :)
OdpowiedzStaram się trzymać jakoś ale różnie to wychodzi. Najgorzej jak zostaję sama - bardzo rzadko obecnie, bo moje 2 siostry ze mna mieszkają. Byłam od początku lipca tylko dwa tygodnie sama, to wracalam do domu baardzo późno albo wcale. Nie mogłam się zmobilizowac nawet żeby kwiatki podlać. Teraz mieszkam juz na nowym miejscu i zaczyna być fajnie, "tylko" jeszcze mam do załatwienia sprzedaż mieszkania i czekam na termin sprawy rozwodowej. Nie wszyscy jeszcze o tym wiedzą. Najgorzej jak idę do mojej starej firmy, gdzie wszystko o mnie wiedzą tzn wiedzieli, znają moją teściową - tam zawsze była super atmosfera, taka rodzinna i wszyscy o wszystkim wiedzieli, kibicowali jak któreś coś robiło np kupowało mieszkanie, itp. Dzis znów tam byłam i .... musiałam 2 następnym osobom powiedzieć ponieważ zaczęli poruszać dość niewygodne dla mnie tematy. I własnie to odchorowywuje teraz. Z bliskimi osobami trudniej się rozmawia na takie tematy. Ja przynajmniej tak mam. Czyli siedzę i ryczę bo nawet nie mam z kim pogadać. Kolega z którym ostatnio bardzo dużo gadugaduje też gdzieś wybył. I tak mi trochę smutno.
Odpowiedz
Cóż, nie muszę pisać, że doskonale Cię rozumiem...
Ważne, że czujesz się dobrze sama ze sobą. Być swoim najlepszym przyjacielem - to naprawdę istotne.
I pamiętaj: Jeszcze będzie pięknie...
:usciski:
Przykro mi bardzo :( To naprawdę ciężka do przejscia sytuacja - ale się da - i nauczyć się być samemu, i nauczyć się siebie... Tego co się lubi, a co nie, jakie ciuchy lubimy, jaką muzyke, filmy, książki... A przede wszystkim - odnaleźć w sobie kobietę, wartościowego człowieka.
Trzymam kciuki - w razie czego pisz na prv.
ZalEwka :goodman: trzymaj się. Co nas nie zabije, to nas wzmocni, a siły biorą sie nie wiadomo skąd. Wiem coś o tym :|
OdpowiedzPodobne tematy