Instruktorka jogi broni kobiecości, pokazując TO!

"Jestem kobietą i w związku z tym czasami krwawię. To niezbyt przyjemne, bolesne, straszne. I piękne. Do tej pory mogliście nie być tego świadomi, bo to ukrywałam. Udawałam, że problem nie istnieje i pomimo bólu uśmiechałam się do was.

Tampony? A co to niby jest? Nie wolno wymawiać tego słowa głośno. Schowajcie je. Gdzieś głęboko w torebce, na dnie szuflady w łazience albo pod innymi zakupami w koszyku (a najlepiej, gdy obsługuje nas wtedy kasjerka płci żeńskiej).

Niektórzy mówią, że to PMS. Ale to nie wszystko. Przemawia przez nas także strach, że zostaniemy przyłapane. 

Ja jestem szczęściarą. Ponad 100 milionów młodych kobiet z całego świata opuszcza lekcje w szkołach albo nie przychodzi do pracy, bo nie nie mają dostępu do materiałów higienicznych. Bo boją się, że ktoś zobaczy coś tak naturalnego. Dlaczego? Przez setki lat wmawiano nam, że krwawienie to powód do wstydu. Nadal czujemy się brudne i zawstydzone.

Przestańmy wreszcie udawać. Dosyć dziwnych sformułowań, których używamy, bo boimy się wypowiedzieć słowo miesiączka albo wagina. Przestańmy tracić czas i energię na takie rzeczy. Zacznijmy rozmawiać. Edukujmy nasze córki. Niech wiedzą, że okres to niedogodność, ale i wielki dar i nigdy nie może być powodem do wstydu.

Edukujcie też swoich synów, żeby nie wstydzili się wypowiadać słowa tampon. Dzięki temu żadna dziewczynka, której przytrafi się taka czerwona plama nie będzie już nigdy obiektem drwin. Nie będzie musiała czuć się zawstydzona" - apeluje pod umieszczonym postem kobieta.

Jak myślicie, czy ten kontrowersyjny manifest to dobry sposób zwrócenia uwagi na problem edukacji kobiet na świecie?