• Ika202 odsłony: 3405

    Taka moja zbieranina ;)

    Lecący balonem mężczyzna uświadomił sobie nagle, że się zgubił.

    Zmniejszył wysokość lotu i zobaczył w dole kobietę. Opuścił się jeszcze
    niżej i krzyknął do niej:
    - Przepraszam, czy może mi Pani pomóc? Obiecałem przyjacielowi, że dolecę
    do niego w ciągu godziny, ale sam już nie wiem gdzie jestem....

    Kobieta odpowiedziała:
    - Jest Pan w balonie napełnionym gorącym powietrzem, unoszącym się około
    10 metrów nad ziemią.Znajduje się Pan między 40 a41 stopniem północnej
    szerokości geograficznej oraz między 56 a 60 stopniem zachodniej...

    Pani jest inżynierem ? - spytał mężczyzna z balonu.
    - Tak - odpowiedziała kobieta - a skąd Pan wie ?

    - No cóż - rzekł baloniarz - wszystko to, co Pani powiedziała, jest z
    merytorycznego i fachowego punktu widzenia prawdziwe, ale ja w dalszym w
    ciągu nie mam bladego pojęcia co zrobić z tymi wszystkimi informacjami, a
    fakty są takie, że się zgubiłem. Szczerze mówiąc, w ogóle Pani mi nie
    pomogła, a tak zasadniczo, to nawet przez Panią jestem jeszcze bardziej
    spóźniony.

    - A pan jest na pewno dyrektorem !? - odpowiedziała kobieta.
    - Niesamowite! Faktycznie jestem dyrektorem.... - odpowiedział mężczyzna

    - Skąd Pani wiedziała ?

    - No cóż... Nie wie Pan, gdzie Pan jest, nie wie Pan, dokąd Pan
    zmierza,osiągnął Pan tę pozycję zużywając dużo powietrza, złożył Pan
    obietnicę, której nie jest Pan w stanie dotrzymać, oczekuje Pan od ludzi,
    którzy znajdują się niżej, że rozwiążą za Pana Pańskie problemy. Poza tym
    fakty są takie, że jest Pan nadal dokładnie w tej samej sytuacji, w jaką
    Pan sam się wprowadził, ale uważa Pan, że to moja wina...
    *******************************************************************

    Pierwszego dnia, Bóg stworzył psa i powiedział:
    - Siedź cały dzień u drzwi domu swego i warcz na każdego kto wchodzi lub przechodzi. Dam Ci na to dwadzieścia lat życia.
    Pies odpowiedział:
    - To dużo czasu na szczekanie. A może tylko dziesięć, a pozostałe dziesięć oddam?

    I Bóg się zgodził.

    Drugiego dnia, Bóg stworzył małpę i powiedział:
    - Rozbawiaj ludzi, rób sztuczki i sprawiaj by się śmieli. Dam Ci na to dwadzieścia lat życia.
    Małpa odpowiedziała:
    - Małpie figle przez dwadzieścia lat? To strasznie długo. A może oddam Ci dziesięć lat, tak jak Pies?

    I Bóg się zgodził.

    Trzeciego dnia, Bóg stworzył krowę i powiedział:
    - Będziesz wychodzić na pola z rolnikiem na cały dzień, i cierpieć w słońcu, i rodzić cielaki i dawać mleko by utrzymywać rodzinę rolnika. Dam Ci na to sześćdziesiąt lat życia.
    Krowa odpowiedziała:
    - To wiele lat, jak na tak ciężki żywot. Może dwadzieścia lat, a czterdzieści oddam?

    I Bóg ponownie się zgodził.

    Czwartego dnia, Bóg stworzył człowieka i powiedział:
    - Jedz, śpij, baw się, łącz się w pary i ciesz się życiem. Dam Ci na to dwadzieścia lat życia.
    Ale człowiek powiedział:
    - Tylko dwadzieścia lat? Czy mógłbyś może dać mi moje dwadzieścia, czterdzieści, które oddała krowa, dziesięć, które oddała małpa i dziesięć, które oddał pies? To razem osiemdziesiąt. Dobrze?

    - Dobrze - powiedział Bóg - sam tego chciałeś.

    I dlatego przez pierwsze dwadzieścia lat jemy, śpimy, bawimy się i cieszymy życiem. Przez następne czterdzieści harujemy w słońcu by utrzymać nasze rodziny. Przez następne dziesięć lat robimy małpie figle, by rozbawić nasze wnuki, a przez ostatnie dziesięć siedzimy na ganku i warczymy na wszystkich.
    ***********************************************************************

    Pewne amerykańskie małżeństwo, w którym mężczyzna nie mógł niestety mieć dzieci, postanowiło skorzystać z usług tzw. zastępczego ojca. Po dokonaniu wszelkich niezbędnych ustaleń i formalności małżonek wyszedł na golfa, zostawiając żonę w oczekiwaniu na przybycie "specjalisty". Przypadek sprawił, ze w tym samym dniu w miasteczku zjawił się objazdowy fotograf, specjalizujący się w zdjęciach dzieci. Zadzwonił do drzwi w nadziei na zarobek.
    - Dzień dobry, madame, ja jestem...
    - Ależ wiem, oczekiwałam pana - odpowiada kobieta i prowadzi go do środka.
    - Ooo, doprawdy? - zdziwił sie fotograf. - Ja, widzi pani, specjalizuję się w dzieciach...
    - Wspaniale, właśnie o to chodziło mężowi i mnie. - mówi kobieta i po chwili pyta spłoniona z emocji: - To gdzie zaczniemy?
    - No cóż - odpowiada fotograf - myślę, ze może pani zdać się zupełnie na mnie. Mam duże doświadczenie. Z reguły zaczynam w kąpieli, tak ze dwa - trzy razy, później zwykle ze dwie pozycje na kanapie, w fotelu i z pewnością parę w łóżku. Nieraz doskonale efekty osiąga się na dywanie w salonie...
    Naprawdę można się wyluzować... "dywan w salonie..." - Myśli kobieta. - "Nic dziwnego, ze mnie i Harry'emu nic nie wychodziło..."
    - Droga pani, nie mogę gwarantować, ze każde będzie udane. - kontynuuje fotograf. - Ale jeżeli wypróbuje się kilkanaście pozycji, jeżeli strzelę z sześciu - siedmiu różnych kątów, wówczas jestem pewien, ze będzie pani zadowolona z rezultatu...
    Kobieta z wrażenia zaczęła wachlować się gazeta, a facet nawija dalej:
    - Musi się pani również liczyć z tym, ze w tym zawodzie, podczas roboty, człowiek cały czas jest w ruchu. Kręcę się tu i tam, wchodzę i wychodzę nieraz kilkanaście razy w ciągu minuty, ale proszę mi wierzyć, ze rezultaty mojej pracy rzadko zawodzą oczekiwania...
    Kobieta usiadła przy otwartym oknie, spocona z wrażenia...
    - Ha! A żeby pani widziała, jak wspaniale wyszły mi pewne bliźniaki! Zwłaszcza biorąc pod uwagę trudności, jakie ich matka robiła mi przy współpracy....
    - Taka była trudna? - spytała mdlejącym głosem kobieta.
    - Straszliwie... Żeby uczciwie zrobić robotę, musieliśmy pójść do parku. Ale był cyrk! Ludzie tłoczyli się dookoła ze wszystkich stron, żeby zobaczyć mnie w akcji... TRZY GODZINY! Proszę sobie tylko wyobrazić: TRZY GODZINY ciężkiej fizycznej pracy! Matka cały czas się darła i jęczała tak głośno, ze z trudem mogłem się skoncentrować. W końcu musiałem się śpieszyć, bo zaczynało się robić ciemno. Ale naprawdę się wkurzyłem, kiedy wiewiórki zaczęły mi obgryzać sprzęt...
    - Sprzęt... - głos kobiety był ledwo słyszalny. - Chce pan powiedzieć, ze wiewiórki naprawdę obgryzły panu... khem.. sprzęt..?
    - Hehehe, a skądże, połamałyby sobie zęby, twardy jest jak hartowana stal... No cóż, jestem gotów, rozstawie tylko statyw i możemy się zabierać do roboty.
    - STATYW ?
    - No a jakże, musze na czymś oprzeć tę armatę, za ciężka jest, żeby ja stale nosić... Proszę pani! Proszę pani!!! Jasna cholera, ZEMDLAŁA!!!!

    mam jeszcze inne ale tu chyba nie wypada ;)

    Odpowiedzi (5)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-11-01, 06:36:36
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
kurtyzana_solna 2010-11-01 o godz. 06:36
0

z tym doktorkiem to sama prawda ;) ale fajne fajne, naprawdę :) z tym drugim też w sumie prawda

Odpowiedz
lenka90 2010-08-26 o godz. 20:10
0

2 jest swietny ;)

Odpowiedz
franczeska30 2010-08-24 o godz. 02:03
0

dobre dobre :) lol

Odpowiedz
Gość 2010-03-15 o godz. 16:42
0

Ika202 napisał(a):mam jeszcze inne ale tu chyba nie wypada
to dawaj na erotikon ;)

Odpowiedz
mysiorka 2010-03-14 o godz. 06:37
0

no no ikuś ale sie uśmiałam :D

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie