• Gość odsłony: 4417

    Abstrakcyjne sytuacje

    Do mnie kiedyś na stacjonarny zadzwonił gość i zapytał czy może puścić sygnał faksu (swoją droga można w ogóle zrobić coś takiego? zawsze mi się wydawało, że można poprosić o sygnał)... powiedziałam, żeby puszczał jak mu się uda ;)

    Odpowiedzi (14)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-02-08, 20:20:34
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2010-02-08 o godz. 20:20
0

Oliś, no nie mądre. [-X
Sama tak robię, czym doprowadzam do szału męża

Odpowiedz
Gość 2010-02-08 o godz. 10:59
0

natalia25 napisał(a):becja napisał(a):Mecdor napisał(a):Pani przyniosła kiedyś na rozprawę 2-3 worki starych ubrań i wyrzuciła je na głowę swojego byłego męza.
pewnie to motyw zaczerpnięty z serialu :D
Consuelo 8)

Abstrakcyjne sytuacje swego czasu stwarzałam ja sama (albo z małżonkiem)
Uwielbiamy wygłupy typu mówienie do przycisków na przejściu dla pieszych "chcę przejść", płacz w kasie w markecie np. pt. "kup mi kinderki" albo "chcę lizaka-gwizdka" albo co gorsza rozmowy całkiem serio z poważną miną o tym, że taśma wciągnęła gdzieś klienta i trzeba uważać...
zresztą sklepy w ogóle prowokują wygłupy :D
najgorsze, że ja z tego nie wyrosłam jeszcze...
uwielbiem Cię 8)

Robert potrafi doprawadzić mnie do łez kiedy w sklepie wymyśla dla mnie dziwne imiona ( i dla naszych dzieci), albo udaje, że nie wie, że trzeba zapłacić za zakupy, ile on kasjerkom krwi napsuł :D
Mój np. oddala się ode mnie, zostawia wózek i ja potem ten wózek biorę, a on leci do mnie z wrzaskiem: "Proszę pani! To mój wózek! Pani wzięła mój wózek! Ludzie, złodziejka!" Ja oczywiście skręcam się ze śmiechu a on śmiertelnie poważny podchodzi, zabiera wózek i idzie sobie... Mądre to to? lol

Odpowiedz
Gość 2010-02-07 o godz. 09:50
0

ja mam 2 kumpele, które są mistrzyniami w sciaganiu dziwnych facetów. uwielbiam słuchac ich opowieści i zawsze sobie w duchu przysiegam, ze nigdy z nimi nigdzie nie pojadę ;)

Odpowiedz
AnnMari 2010-02-04 o godz. 10:41
0

Kiedyś zadzwonił na mój numer jakiś facet i usilnie starał się ze mną umówić :D Nie przyjmował do wiadomości,że się pomylił! :D
Mojemu narzeczonemu lepsza przygoda się zdarzyła. Ni z tego ni z owego zaczęli do niego wydzwaniać faceci, którzy chcieli zamówić sobie panienki do towarzystwa. Ruch w tym biznesie spory, bo telefonów było dziennie po kilkadzieścia! ;) Nie licząć smsów! Numer telefonu trzeba było zmienić, bo nie dało się wytrzymać.

Odpowiedz
Netula 2010-02-04 o godz. 09:53
0

usmialam sie;)
u nas kiedys przyszdl do nas nasz klijent by rozwiazac umowe, zakonczyc wszytskiesprawy i sie pozegnac bo jak to okreslil "jutro umieram" Byl tego swiecie przekonany. Dziewczynyw pracy wystraszyl...Za jakis czas wrocil"bo mu sie odwidzialo" i nie umarl

Odpowiedz
Reklama
okcia81 2010-02-04 o godz. 09:26
0

Ja poszłam kiedyś do lekarza i zamiast mojej kartoteki dostałam kartotekę mojej cioci o taki samym nazwisku i imieniu, tylko kilka lat starsza :ia: Zorientowałam się jak wykupywałam receptę ;) Potem poszłam jeszcze do laryngologa ze skierowaniem wypisanym na nią hehe lol

W czasach liceum jeździłam pociągami i napatoczył mi się zbok na peronie. A że był to okres przedświąteczny to sobie "go" ustroił bombkami i łańcuchem choinkowym :ia: ;D :&

W pracy dzwoniłam kiedyś do pewnej firmy i odebrałam mi kobieta i mówi: Kolporter Jurzykowska (czy jakoś tak), no to przeprosiłam bo myślałam że się do firmy Kolporter dodzwoniłam :D a ona się tak nazywała na nazwisko :& Trzy razy wykecałam ten numer telefonu

Odpowiedz
Gość 2010-02-04 o godz. 08:10
0

To ja przyciągam wiecznie zboków. Matko ile razy ja już się na nich napatoczyłam.
W metrze, tramwaju, w okolichach dworca, na osiedlowym śmietniku, w samochodzie na parkingu..Nie zliczę ich wszystkich lol

Odpowiedz
Gość 2010-02-04 o godz. 01:25
0

becja napisał(a):
Abstrakcyjne sytuacje swego czasu stwarzałam ja sama (albo z małżonkiem)
Uwielbiamy wygłupy typu mówienie do przycisków na przejściu dla pieszych "chcę przejść", płacz w kasie w markecie np. pt. "kup mi kinderki" albo "chcę lizaka-gwizdka" albo co gorsza rozmowy całkiem serio z poważną miną o tym, że taśma wciągnęła gdzieś klienta i trzeba uważać...
zresztą sklepy w ogóle prowokują wygłupy :D
najgorsze, że ja z tego nie wyrosłam jeszcze...
Nie dalej jak wczoraj podobna sytuacja zdarzyła się w moim osiedlowym sklepie
stoję w kolejce przede mną Pan koło 30 i jego dziewczyna płacą za zakupy
nagle dziewczyna dostrzega jej ulubione cukierki i zaczyna się scena podobna do scen odstawianych przez małe dzieci, które protestują kiedy rodzice nie chcą spełnić zachcianki

Odpowiedz
becja 2010-02-03 o godz. 21:37
0

Mecdor napisał(a):Pani przyniosła kiedyś na rozprawę 2-3 worki starych ubrań i wyrzuciła je na głowę swojego byłego męza.
pewnie to motyw zaczerpnięty z serialu :D
Consuelo 8)

Abstrakcyjne sytuacje swego czasu stwarzałam ja sama (albo z małżonkiem)
Uwielbiamy wygłupy typu mówienie do przycisków na przejściu dla pieszych "chcę przejść", płacz w kasie w markecie np. pt. "kup mi kinderki" albo "chcę lizaka-gwizdka" albo co gorsza rozmowy całkiem serio z poważną miną o tym, że taśma wciągnęła gdzieś klienta i trzeba uważać...
zresztą sklepy w ogóle prowokują wygłupy :D
najgorsze, że ja z tego nie wyrosłam jeszcze...

Odpowiedz
marcia15 2010-02-03 o godz. 20:50
0

Oliśka_comes_back napisał(a):Ja kiedyś czekałam na koleżanki robiące zakupy w Biedronce. Czekałam pod tą właśnie Biedronką. I podszedł do mnie menel i od słowa do słowa piliśmy razem wino Poczęstował mnie lol Ale mój łyk był pierwszy ;) W każdym razie potem dopiero się zastanawiałam, jak to się w ogóle stało, że do mnie podszedł z tym winem Przecież ja taka porządna dziewczyna jestem :P
Mnie kiedys na dworcu PKP w Krakowie jakiś menel chciał częstowac zupą z takiego litrowego słoika ale podziekowałam i powiedziałam że już jestem po obiedzie ^^D Tak się zastanawiałam czy wyglądałam na głodną? :D W sumie po całym dniu zajęć byłam :D


Jeszcze jedno mi się przypomniało: w liceum często wf mieliśmy na dworze a że boisko było otoczone drzewami i żywopłotem to kiedys przyszedł do nas pan, rozebrał się i z klejnotami na wierzchu zaczął nas wołać. Szybciutko jednak załatwiła go koleżanka: popatrzyła się na niego i stwierdziła że z taka glizdą to na ryby :D Biegusiem się zawinął lol

Odpowiedz
Reklama
Mecdor 2010-02-03 o godz. 20:17
0

Jeżeli chodzi o rozbieraczy, to nie wiem, jak jest teraz, ale gdy mieszkałam w akademiku na Żwirkach na studiach przychodził taki jeden pod okno na parterze (a tam były tzw. pokoje cichej nauki), czekał, aż bedą w pokojach same dziewczyny i wtedy prosił, wręcz błagał o podejście do okna i... popatrzenie. Okna były wysoko, gość był zmuszony prosić o aktywne uczestnictwo ofiary w postaci chyba przystawienia krzesła i wejścia na nie w obnażaniu się. Teksty prosby były mocne: "Dziewczyny, będę wtedy o was myślał" itp. To wołanie zdarzało się wielokrotnie, prośby o interwencje policji nie przynosiły rezultatów, bo gdy ta przyjeżdzała, faceta już nie było.

Jedynym ratunkiem w tej sytuacji było wyjście z pokoju, bo facet był nieustępliwy.

Kiedyś w mieszkaniu rodziców odebrałam telefon, gdzie baba zaczeła się na mnie wydzierać, że palę papierosy i zrzucam pety na jej balkon. Ponieważ nigdy nie paliłam, usiłowałam to jej wytłumaczyć, że pewnie się pomyliła. Ona w jeszcze większy krzyk, że to pewnie palą rodzice. Gdy zaprzeczyła, rozpocząl się w zasadzie wrzask, że co my robimy, że doprowadzimy ją do szału itp. Cała sytuacja potem się wyjaśniła (oczywiście pety zrzucali inni sąsiedzi), dziwna była forma "obwiniania" mnie.

W poprzedniej pracy szef "zrzucał" na mnie co bardziej specyficznych klientów, wśrod których był np. facet ze schizofrenią, który uważał, że działam na jego szkodę, wypowiedział pełnomocnictwo z hukiem przed sądem na rozprawie itp. Po jakiś 2 tygodniach zadzwonił i przeprosił, powiedział, ze przeczytał dokładnie, co napisałam i doszedł do wniosku, że nie działałam na jego szkodę. Drugą klientką była kobieta uzależniona od seriali telewizyjnych. Mogła się ze mną umawiać jedynie w godz. 12.00-13.30 (bodajże), bo wtedy w TV nie leciały seriale. Rozmowa z nią była strasznie trudna, bo nie potrafiła skupić się na tym, co mówię dłużej niż 1-2 min. Potem błądziła myslami gdzie indziej, by mi wypalić, że jestem podobna do Consueli... Pani przyniosła kiedyś na rozprawę 2-3 worki starych ubrań i wyrzuciła je na głowę swojego byłego męza.

To nie jest tak oczywiście, że ja się wyśmiewam z ludzkich chorób czy uzależnień, ale chciałam wskazać, że niektórzy klienci mogą postawić pełnomocnika w nietypowej sytuacji.

Odpowiedz
Gość 2010-02-03 o godz. 10:33
0

Ja kiedyś czekałam na koleżanki robiące zakupy w Biedronce. Czekałam pod tą właśnie Biedronką. I podszedł do mnie menel i od słowa do słowa piliśmy razem wino Poczęstował mnie lol Ale mój łyk był pierwszy ;) W każdym razie potem dopiero się zastanawiałam, jak to się w ogóle stało, że do mnie podszedł z tym winem Przecież ja taka porządna dziewczyna jestem :P

Odpowiedz
Małgoś 2010-02-03 o godz. 10:20
0

Wcześniej, jak jeszcze pracowałam z klientami, wszyscy wariaci i mniej lub bardziej dziwni ludzie trafiali do mnie - koleżanka się ze mnie śmiała zawsze, że ja to mam szczęście, że takich przyciągam :D. Jedni żyli w swoim świecie, inni dzielili się ze mną swoimi wyobrażeniami na temat analityków kredytowych, którzy siedzą w podziemiach w płaszczach z kapturami... Ech, to były czasy lol .

Odpowiedz
Gość 2010-02-03 o godz. 09:59
0

Do mnie kilka razy dzwonili ludzie (emeryci) z pretensjami, ze jakies drzwi zostaly zamonotowane (a to byl szal na odliczenia), a ja (tzn. ktos poslugujacy sie moim numerem ) nie przyjechal z faktura na sam koniec (dobrze, ze chociaz wywiazal sie z uslugi).

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie