• Gość odsłony: 7542

    Dysleksja, dysortografia i inne - dobór naturalny?

    Hipoteza: osoby cierpiące na dysleksję/dysortografię/dyskalkulię nie powinny być w szkole traktowane ulgowo, ponieważ ta przypadłość jest po prostu kolejnym etapem doboru naturalnego. Osoby cierpiące na dys.. nie są po prostu stworzone do pracy umysłowej. Chuderlak słaby fizycznie nie zostanie kowalem dzięki zaświadczeniu, że urodził się wątły, więc dyslektyk nie powinien dzięki zaświadczeniu uzyskać matury.

    PS. Sama tego nie wymyśliłam, ale zaśmierdziało mi dobrym tematem na forum ;)

    Odpowiedzi (19)
    Ostatnia odpowiedź: 2011-05-18, 06:03:26
    Kategoria: Z życia
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
lilo.1974 2011-05-18 o godz. 06:03
0

Mam bardzo dobrze uczącą się curkę,ale jest jeden problem...zna zasady pisowni,ale nie umie ich zastosować i co robić?Tony tekstów przepisuje i robi błędy patrząc się na tekst a pisownia z pamięci-katastrofa!!! :'( Zwrócilam się z prośbą do nauczycielki,aby pomogła mi walczyć z tym problemem i co -nic :evil: -pozbywa się problemu odsyłając do psychologa! A ja chciałam, aby może plecila jakieś ćwiczenia .Cy na prawdę musi być psycholog a może więcej chęci od nauczycieli-może jakiś naucycie mi pomoże????


Mam bardzo dobrze uczącą się córkę,ale jest jeden problem...zna zasady pisowni,ale nie umie ich zastosować i co robić?Tony tekstów przepisuje i robi błędy patrząc się na tekst a pisownia z pamięci-katastrofa!!! :'( Zwrócilam się z prośbą do nauczycielki,aby pomogła mi walczyć z tym problemem i co -nic :evil: -pozbywa się problemu odsyłając do psychologa! A ja chciałam, aby może plecila jakieś ćwiczenia .Cy na prawdę musi być psycholog a może więcej chęci od nauczycieli-może jakiś nauczyciel mi pomoże????

Odpowiedz
Gość 2010-11-20 o godz. 22:18
0

Ciekawe, czy ktoś czytał tę pozycję?

Odpowiedz
Gość 2010-11-20 o godz. 22:13
0

Zgodzę się z waszymi wypowiedziami dotyczącymi nadużyć jakie mają miejsce przy wydawaniu zaświadczeń. Jednakże zauważcie, że właśnie takie praktyki krzywdzą w rzeczywistości osoby, które faktycznie taką dysfunkcję mózgu posiadają i z którą naprawdę nie są w stanie nic zrobić, właśnie z uwagi na fakt, że pojawiają się komentarze o tym że osoby z papierkiem nie powinny mieć żadnych ulg i mogą iść sobie rowy kopać na przykład, bo to przecież i tak wszystko naciągane.
Osobiście uważam, że w tych prawdziwych przypadkach dys pewne ulgi powinny mieć miejsce, a to wyłącznie z powodu tego, że takie osoby nie są w stanie tego pokonać choćby bardzo chciały, z prawdziwego dys nie da się bowiem "wyzdrowieć, wyrosnąć etc."
Sama mam dysortografię, do tego nie rozróżniam prawej strony od lewej. Nie wiem czy gdyby nie "papierek" udało by mi się zdać maturę pisemną z polskiego i historii. Myślę, że ilość błędów byłaby powalająca i mimo bogatej merytorycznie pracy mogłabym przez swoje dys nigdy nie skończyć liceum. A tym czasem skończyłam i liceum i studia wyższe (większość egzaminów była ustna) i kończę specjalizację powoli. Wcale nie uważam się za miernotę, więc jednak chyba dane mi będzie robić coś więcej niż kopać rowy.
Nie chcę bronić wszystkich osób posiadających "papierek", mogę napisać tylko o sobie samej aby tym co nie wiedzą wyjaśnić jak to jest. Gdyby nie moja mama zaświadczenia bym pewnie nie miała. Mój ojciec twierdził, że to wyłącznie lenistwo i mi się uczyć nie chce zasad ortografii. Całymi dniami zamykał mnie w pokoju i na głos kazał czytać, kuć zasady i codziennie robił mi dyktanda. Naprawdę dużo pracowałam nad tym. Ale u prawdziwego dys żmudne ćwiczenia dają efekt tylko chwilowy (i to też nie zawsze). Więc nie ważne jak strać się będę, nie ważne ile będę czytać i pisać bo błędy robić będę i tak. Gdy napiszę dany tekst choćbym nie wiem ile razy go czytała to nie zauważę np. że dane słowo raz mam napisane przez "rz" a dwie linijki dalej to samo słowo przez "ż"
I tak na marginesie: osoby z dysortografią - tą prawdziwą (do innych dys nie odnoszę swojej wypowiedzi bo się na tym nie znam) najczęściej bardzo dobrze znają zasady ortografii, mają IQ wyższe niż przeciętne w danym kraju i mają bardzo bogato rozwinięty w głowach słownik synonimów, dzięki którym starają się ukryć swoją dysfunkcję.

Odpowiedz
Gość 2010-11-20 o godz. 21:25
0

wróbelka napisał(a):czytanie zwykłego słowa pisanego bez zrozumienia ?
Wyjątkowo częsta przypadłośc , także u ludzi z wieloma tytułami przed nazwiskiem :/
Słuchają też bez zrozumienia, np. wiadomości w radiu bądź TV.

Odpowiedz
Gość 2010-11-20 o godz. 08:43
0

Kiniak napisał(a): Dlatego też normalne społeczeństwo jak to ujęłaś to raczej wielki wór osób przeciętnych, które czytać ze zrozumieniem nie muszą.
Zlituj się, toż w tym kraju jest obowiązek szkolny do chyba 14 roku życia!!! przynajmniej czytać ze zrozumieniem powinni, nie muszą znać zasady budowy akceleratora, nie muszą czytać prasy specjalistycznej o przyczynach stagflacji, można coś z zaaferowania przeoczyć ... ale czytanie zwykłego słowa pisanego bez zrozumienia ?

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-11-20 o godz. 07:59
0

wróbelka napisał(a):mam mu powiedzieć że nie powinien nadal walczyć, bo jego miejsce jest wśród fizoli?
To chyba nie o to chodzi.

Raczej o to, o czym piszesz w pierwszej części postu. Np. mnie bez problemu obecnie dano by świstek zwalniajacy z nierobienia błędów ort i to nie dlatego, że jestem prawdziwym dys..., ale dlatego, że nie odróżniam prawej od lewej. Ortografię znam, bo sie nauczyłam - nie powiem żeby łatwo było

Myślę, że rodzice zaświadczeniami o wszelkiego rodzaju dysfunkcjach próbują "ułatwic" dzieciom zdawanie egzaminów/ zaliczanie klasówe... Co jest działaniem IMHO bardzo na niekorzyśc ich dzieci.
Zresztą psycholodzy też zaczynają się ścigac w wynajdowaniu coraz to nowych dysunkcji. Może i słusznie, bo jakiś tam mały procent ludzi rzeczywiście choruje, ale w ten sposób otwierają furtki dla kolejnych nieuków.
Śmiała hipoteza postawiona przez Dżej chyba ma na celu pokazanie, że leniwce, które papierkiem od psychologa zasłaniają swoje niedouczenie, nie powinni miec równych szans z pracującymi nad sobą / uczącymi się.
Moim zdaniem, zasłanianie się papierkiem do matury może pomoże takiemu lewusowi, ale na studiach nikt na taki papierek patrzec nie będzie. I óczeń filologiem nie zostanie ;)

Zresztą, jeśli ktoś ma problemy z liczeniem, chyba nie powinien sie pchac na księgowego, a lebiega wuefowa - olimpijczykiem. Nie każdy się do wszystkiego nadaje

Odpowiedz
Gość 2010-11-20 o godz. 07:56
0

Bo normalny to znaczy przeciętny. Jak sobie popatrzysz na krzywą Gaussa to zobaczysz, ze najwięcej jest właśnie przeciętniaków. Którzy ani odkrywczo z gazety nie skorzystają, ani nie dostana fuchy w wielkim zderzaczu hadronów. Zarówno tych wybitnych, jak i poniżej średniej jest mało. Dlatego też normalne społeczeństwo jak to ujęłaś to raczej wielki wór osób przeciętnych, które czytać ze zrozumieniem nie muszą.

Odpowiedz
Gość 2010-11-20 o godz. 07:32
0

zaświadczenia o dysleksji i dysgrafii wydawawane są zbyt pochopnie i dlatego wielu myśli że to naciągane a dziecko ze sporym stopniem dysfunkcji mimo że sie bardzo stara nie może dorównać kolegom, dlaczego? bo nie.
A czy to znaczy żeby nie miało prawa do nauki? do wyrównania szans?
Może też by zlikwidować wszystkie podjazdy dla wózków osób niepełnosprawnych? niech siedzą w domu.

Mój syn ma tak dużą dysfunkcję, że przed żmudnymi ćwiczeniami wyrównawczymi robił wszystkie mozliwe błędy ortograficzne, mylił w i f, nie odróżniał p i b, robił przerwy w słowach w zupełnie innych miejscach niż sie powinno ( bardzo rzadko spotykany problem) - tak naprawde pisał fonetycznie. Teraz po latach ćwiczeń przynajmniej na oko widać że to jest tekst w języku polskim .....
I mam mu powiedzieć że nie powinien nadal walczyć, bo jego miejsce jest wśród fizoli? :/


Hipoteza: osoby cierpiące na dysleksję/dysortografię/dyskalkulię nie powinny być w szkole traktowane ulgowo, ponieważ ta przypadłość jest po prostu kolejnym etapem doboru naturalnego. Osoby cierpiące na dys.. nie są po prostu stworzone do pracy umysłowej.

A może właśnie to oni są przyszłością, bo myślą w sposób odkrywczy, niekonwencjonalny, bardzo szybko dokonują analizę myślową, a potem przeprowadzają prawidłową wybiórczą syntezę.
Szkoda, że większość normalnych w naszym społeczeństwie nie rozumie co jest napisane w naszych gazetach, a część w ogóle nie umie czytać ze zrozumieniem.

Odpowiedz
Gość 2010-11-17 o godz. 04:32
0

vesna napisał(a):dyslekcja
dysleksja - oczywiście

Wpasowałam się w temat ;)

Odpowiedz
Werbena 2010-11-17 o godz. 02:12
0

Część zaświadczeń pewnie jest naciągana, ale tez trzeba przyznać, że zwiększa się ilość dzieci doświadczających omawianych trudności.
Założenia są takie, że diagnoza np dyskelsji nie powinna zwalniać zdiagnozowanego ucznia od prób rozwijania swoich umiejetności w zakresie np. poprawnego pisania. Z tym bywa różnie, ale ma to też złożone przyczyny, bo często rodzice kończą kontakt z Poradnią Pedagogiczno-Psychologiczną po otrzymaniu przez dziecko zaświadczenia, a mało które dziecko niedopilnowane będzie przezwyciężać trudności w nauce chodząc na dodatkowe zajęcia itd.

Odpowiedz
Reklama
kkarutek 2010-11-16 o godz. 00:42
0

Dżej napisał(a):kkarutek napisał(a):A jeśli ktoś faktycznie jest dys... to nie widzę powodu dla których miałoby mu się zamykać możliwość dalszej edukacji.
A w którym miejscu w tym wątku ktoś coś takiego zaproponował?
chyba nadinterpretowałam ostatnie zdanie z Twojego pierwszego posta - porównanie do kowala

Odpowiedz
Gość 2010-11-16 o godz. 00:10
0

Ale praca umysłowa nie polega wyłącznie na posługiwaniu się językiem, a dyslekcja, dysortografia to zaburzenia właśnie w tym zakresie, a nawet mniej, bo tylko w zakresie _niektórych_ sprawności językowych. Moim zdaniem więc postulat, o którym napisała Dżej jest grubo przesadzony.

Nie wiem, jak jest z zaświadczeniami w szkołach kształcących dzieci i młodzież. Może rzeczywiście jest ich zbyt dużo i zaburzenia, o których mówimy, stają się wymówką i sposobem na ułatwienie sobie życia.

Ja uczę ludzi dorosłych, często świetnie wykształconych, specjalistów w różnych dziedzinach. Nikt do tej pory nie próbował zamachać mi przed oczami jakimś zaświadczeniem, żebym dała mu spokój, ale zdarzyło mi się spotkać w swojej pracy osoby, które np. z ortografią sobie nie radziły, choć obserwowałam, jak próbowały. Zarzucenie takich osób ćwiczeniami stricte ortograficznymi odnosi skutek, ale o pozbyciu się problemu całkowicie raczej nie można mówić.

Odpowiedz
Gość 2010-11-15 o godz. 19:59
0

kkarutek napisał(a):A jeśli ktoś faktycznie jest dys... to nie widzę powodu dla których miałoby mu się zamykać możliwość dalszej edukacji.
A w którym miejscu w tym wątku ktoś coś takiego zaproponował?

Odpowiedz
kkarutek 2010-11-15 o godz. 19:15
0

Też jestem zdania ze większość zaświadczeń jest naciągana. Podobnego zdania jest mój małżonek, który w podstawówce sadził potworne byki dopóki polonistka nie wzięła go w obroty i nie zadawała mnóstwa ćwiczeń. No i zaczął dużo czytać (co też jest nie bez znaczenia).
A jeśli ktoś faktycznie jest dys... to nie widzę powodu dla których miałoby mu się zamykać możliwość dalszej edukacji. Ok, może nie zostanie pisarzem, poetą, czy dziennikarzem (choć w dobie komputerów to chyba i w tych zawodach nie ma znaczenia), ale może właśnie będzie świetny w liczbach, rysunkach, czy myśleniu strategicznym.
Swoją drogą nie bardzo rozumiem co tu ma do gadania dobór naturalny? Raczej bym się skłania do kolejnej "choroby cywilizacyjnej". Możliwe że niektórym rodzicom łatwiej zyskać zaświadczenie dla dzieciaka niż spędzać z nim dlugie godziny na cwiczeniu pisowni, możliwe że łatwiej posadzić przed komputerem niż mobilizować do czytania ksiązek.....Ehhh temat do długiej dyskusji :)

Odpowiedz
Gość 2010-11-15 o godz. 18:11
0

Mimo iż mam dysortografię, to w czasach mojej matury jakoś nikt się tym nie przejmował.
Też uważam, że potrzeba więcej ćwiczeń. Moja młodsza siostra chodziła już na specjalne zajęcia, ale i oni nie dostawali zwolnień.

Ale szczerze mówiąc, poza pisaniem na forach, to ja raczej mało piszę.
W liczbach siedzę i teraz ortografia mi niepotrzebna.
A gdyby coś takiego miało mi zamknąć drogę na studia?

Odpowiedz
Gość 2010-11-15 o godz. 17:46
0

także uważam, że większość z tych zaświadczeń jest naciągana.

Ja jako podstawówczak sadziłam okropne błędy ortograficzne. Jedna polonistka to olewała i oceniała tylko merytoryke moich wypracowań, ale druga zawsze obniżała mi ocenę za pisanie Niemcy małą literą i kura przez o z kreską ;)
Wreszcie mama wysłała mnie na badania do psychologa, który stwierdził, ze dysortografii nie mam i kazał dużo ćwiczyć (miałam osobny zeszyt, w którym zapisywałam każde słowo napisane z błędem. Musiałam znaleźć zasadę ortograficzną do poprawnej pisowni i ułożyc chyba ze 20 zdań z tym słowem. Nie macie pojecia jak szybko mi się ortografia poprawiła. :D )
Poza tym lekka dyslekcja i przygłuchawosć absolutnie nie utrudniły mi zdania matury, skonczenia studiów, zdania na PJ czy zdobycia certyfikatu z angielskiego

Na takiej zasadzie możnaby zarządać, na podstawie zaświadczenia o dyslekcji, aby na egzaminie na PJ nie zwracano uwagi na to, że egzaminowany skręca w odwrotnym kierunku niz każe mu egazminator :D

Odpowiedz
Gość 2010-11-15 o godz. 17:05
0

Jeszcze trochę i z myślenia też będą zwalniać 8)

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2010-11-15 o godz. 16:19
0

zdecydowanie protestuje przeciw takim hipoteza!

jak dysortograf i niedosluszek.
ja sie nadaje tylko do pracy umyslowej :mur:

Odpowiedz
Samba 2010-11-15 o godz. 11:13
0

Sama miałam zaświadczenie o dysleksji, ale poloniści nie traktowali mnie jakoś specjalnie ulgowo. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że o ile ćwiczyłam w domu pisownię problemu z ortografią nie było. Jak mi się nie chciało ćwiczyć to błędy wracały. (Zresztą na badania pod kątem dysleksji byłam wysłana właśnie pod kątem doboru odpowiednich ćwiczeń, żeby wyeliminować problem, a nie żeby nie pisać już nigdy więcej dyktand ;) ).
Co do pracy umysłowej to ze ścisłymi przedmiotami nie miałam najmniejszego problemu.

Moim zdaniem zaświadczenie o dysleksji/dysortografii/dyskalkulii powinno oznaczać, że dziecku potrzeba więcej ćwiczeń. Nie powinno zwalniać z niczego.

A z tym niedosłuchem to nieźle wykombinowali ;)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie