• saskiia odsłony: 17981

    Czy młodzi ludzie w ogóle mają szansę zaczynać po ludzku?

    Nie wiem, czy wątek nie powinien iść na pomyje...

    chyba mam deprechę. serio.
    czy w tym kraju w ogóle jest jakakolwiek szansa zacząć normalnie żyć?
    skończyliśmy oboje studia, nie był to kierunek najłatwiejszy, ponoć oblegany i w dodatku perspektywiczny.
    i co?
    nico.
    mamy pracę, ja w miarę dobrą, ale mój już gorzej. i tu pierwsza rzecz - pracujesz po 10 godzin dziennie, starasz się, mordujesz i dostajesz... 1126 brutto. podczas gdy szef ma nieźle (może nie kokosy, ale żyje wygodnie). z taką pensją nie stać Cię na normalne życie, nie mówiąc już nic o wakacjach czy planach na przyszłość (szef wrócił dopiero z kolejnego urlopu). więc harujesz po kilka lat bez przerwy (vide: ja), powoli tracisz do wszystkiego cierpliwość. planów na przyszłość nie robisz, bo po co? w końcu i tak żyjesz od 1 do 1, więc jakie plany? chyba tylko takie, jak przeżyć do końca miesiąca bez długów.

    do tego dochodzi kwestia dalszego szkolenia. w naszym zawodzie konieczność. prawie 5000 rocznie przez nastęne 4 lata. i znowu nic. z pracy kasy nie dostaniesz, bo jak to? w końcu pensję Ci płacą! odłożonych nie masz (bo z czego?). zostają rodzice. pomogą, ale nie jest to dla nich łatwe. a poza tym - czy to normalne i uczciwe, żeby wejść w dorosłe życie i wciąż ciągnąć od rodziców? nie wydaje mi się.

    no dobra. skoro już się skończyło studia i poszło do pracy, wypadałoby gdzieś zamieszkać. i tu następna jazda. mieszkania do wynajęcia - koszmar: drogo albo brzydko, albo najlepiej jedno i drugie. czynsz najmu na poziomie 1200 zł przy takich zarobkach jest nie do przeskoczenia. no więc co? więc może do remontu? a skąd wziąć na remont? kredyt. a z czego spłacimy, gdzieś mieszkać trzeba. mamy więc czynsz plus remont plus drugi czynsz. bosko. inna opcja: kupić swoje. ale to oczywiście piszę tylko i wyłącznie w ramach humorystycznego akcentu.

    marzą mi się wakacje, ale to jest kwestia tak odległa, że po prostu nierealna.
    nie wydaje Wam się, że coś jest nie tak?
    młodym ludziom daje się pensje głodowe (bo inaczej tego nie nazwę), a jednocześnie nie ma żadnej pomocy ze strony choćby państwa w organizacji mieszkania, czegokolwiek (TBS? a skąd mam wziąć 50 tysięcy na wkład?).
    jak patrzę na moich znajomych na zachodzie, to mi się płakać chce.

    może przeginam, może po prostu mnie deprecha złapała, ale mam poważne poczucie, że życie normalne w tym kraju, jak się jest młodym, jest niemożliwe. a co najmniej źle widziane.

    dziękuję za uwagę i przepraszam za smędzenie.
    zwykle mi się to nie zdarza, ale po prostu mnie opuściły siły :(

    Odpowiedzi (307)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-11-26, 15:17:07
    Kategoria: Z życia
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
gosiamagi 2010-11-26 o godz. 15:17
0

U mnie to jest tragedia po prostu:( 5 lat studiów pedagogicznych, kierunek wybralam świadomie bo chce pracowac z dziećmi, myslalam ze po szkole i nawet niemałym doświadczeniu, bo studia byly zaoczne, nie moge znaleźć pracy w zawodzie!nie po to sie uczyłam zeby pracowac w sklepie po 10 godzin u chińczyka, jako pomoc w szwalni czy przy grawiaturze spodni...w czasie studiow tez bylo cięzko dostać prace, bo nikt nie chce niedyspozycyjnych i uczących sie.. ale jakos pracowalam w różnych zawodach.najczęściej jako sprzedawca w roznych sklepach z ciuchami .i stwierdzilam ze nie chce tego robić, nie znosze wciskać ludziom kitu i w ogole nie czuje się w handlu. A teraz chcialabym isc do normalnej fajnej pracy do jakiegos ośrodka dla niepełnosprawnych, czy przedszkola ale niestety w moim mieście wszystkie mozliwosci wyczerpalam, jestem z Pabianic kolo Łodzi, w lodzi juz pracowalam w jakich sklepach,to 2 godziny dzienie albo wiecej traci sie na dojazdy dlatego chce prace na miejscu. Dlaczego dla ludzi po studiach nie ma pracy????teraz tak sobie mysle ze trzeba bylo isć sie uczuc na fryzjerkę albo kosmetyczke to prace na pewno bym znalazla. A tak... juz nie chce siedzieć w domu, nudzi mi sie strasznie:(w kwietniu wychodze za mąż i juz chcialam mieć stałą prace ale jak narazie perspektyw nie ma:((( pozdrawiam

Odpowiedz
Leteecia 2010-09-30 o godz. 03:38
0

Przeczytałam cały wątek od początku; ciekawa dyskusja się wywiązała :)

Sama mam mieszane uczucia. Z jednej strony niczego od państwa nie wymagam, chętnie zapłaciłabym za studia, które miałam za darmo czy zapłaciła nawet wyższe podatki - gdyby to gwarantowało, że coś się zmieni na lepsze. Tłumaczenie, że jesteśmy państwem na dorobku można do lamusa wysłać. Sąsiednie Czechy też są "na dorobku", a jakoś ich stać na to, aby (z powodu ujemnego przyrostu naturalnego), np. młodym małżeństwom, które się zdecydują szybko na potomstwo umarzać nawet połowę kredytów mieszkaniowych. Więc w mojej opinii jesteśmy raczej państwem kiepsko zarządzanym. Wobec powyższego nie sposób nie zgodzić się z Lilian:

Lillan napisał(a):Jasne, wszystko się da, tylko czy na pewno tak to powinno wyglądać...
Nie powinno.
Niby mieszkanie na kredyt mam, całkiem duże; samochód też; oboje skończyliśmy studia i pracujemy. Wcale nie za minimum (mimo że, jak większość, zaczynałam od śmiesznych kwot); moja niższa pensja to raczej wybór świadomy - bo lubię to co robię i odpowiada mi zwłaszcza dość elastyczny czas pracy ;) Ale to wszystko kosztem wielu wyrzeczeń - m. in. decyzji o odłożeniu posiadania dzieci na później, wakacji w PL, mieszkania przez prawie 2 lata w jedynie częściowo umeblowanym mieszkaniu itp. Zawsze jest albo-albo. Psiapsóła ze studiów jest w Londynie i mówi, że do tego właśnie nie potrafi wrócić - do zastanawiania się jaką normalną potrzebę zaspokoić najpierw. Czy jak ubezpieczy samochód i mieszkanie, popłaci kredyty to jeszcze będzie mogła sobie kupić buty. I nie musi pojechać na drugi koniec Anglii bo tam płacą lepiej. Dlatego uważam, że normalne byłoby gdyby taka przeciętna osoba jak ja, mieszkająca w 200tyś. mieście, pracująca uczciwie i nie chcąca tego robić 16 godzin na dobę, mogła się nie zastanawiać. Tyle.

Aha, zaradność zaradnością, ale nie sądzę, żeby czynnikiem motywującym do studiowania i rozwoju był fakt, że ktoś kto na lufach jechał całe liceum/zawodówkę i szczycił się hasłem typu "po ch** mu ksiązki", powinien zarabiać więcej niż ktoś, kto przez 5 lat studiów kuł jak dzięcioł. Za wiele sobą społeczeństwo reprezentować nie będzie kiedy będziemy równać do kombinowania ;) Ale to już inny temat ;)

pozdr,
Letee

Odpowiedz
till 2010-09-29 o godz. 18:15
0

Alma_ napisał(a):Czy naprawdę biorąc kredyt planujecie spłacać go przez te 30-40 lat?
Nie, mam kredyt mieszkaniowy na znacznie krótszy termin.
Alma_ napisał(a):Bo dla mnie jest oczywistym, że spłacę go wcześniej
Też miałam takie ambitne plany, zanim nie pojawił się kredyt na remont, planujemy kredyt na nowy samochód.
Alma_ napisał(a):Jakoś ani przez chwilę nie zakładam, że z tym samym jednym kredytem będę żyć jak z mężem prawie
Ale pisałaś o kolejnym kredycie, branym w średnim wieku na kolejne naście lat. Oczywiście nie neguję, że również ten kredyt spłacisz przed czasem. Ja jednak wolałabym cięższe kredyty w tym wieku mieć conajmniej na półmetku, bo zakładam, że na dzień dzisiejszy z różnymi kredytami sobie z mężem poradzimy, ale co będzie za 20 lat po prostu nie wiem.

Odpowiedz
Alma_ 2010-09-29 o godz. 18:00
0

till napisał(a):można mieć ładne zarobki i ładną zdolność kredytową w wieku 30-35 lat, ale te same statystyki nie gwarantują ani pracy, ani wyższych zarobków za kolejne 10-15 lat. A kredyt trzeba będzie spłacać dalej.
Czy naprawdę biorąc kredyt planujecie spłacać go przez te 30-40 lat?
Bo dla mnie jest oczywistym, że spłacę go wcześniej / zmienię po drodze z 5 razy mieszkanie na większe / mniejsze / w innej części kraju czy świata, etc., etc. Jakoś ani przez chwilę nie zakładam, że z tym samym jednym kredytem będę żyć jak z mężem prawie lol

Odpowiedz
Gość 2010-09-29 o godz. 17:56
0

till napisał(a):A kredyt trzeba będzie spłacać dalej.
w wieku 40-45 mozna sprzedac mieszkanie, splacic kredyt i kupic cos mniejszego.

Odpowiedz
Reklama
till 2010-09-29 o godz. 17:50
0

Alma_ napisał(a):Co do punktu b - sytuacja na rynku pracy zmienia się na lepsze, czego skutki już są mocno odczuwalne. Nie jesteśmy skazani na tego jednego, jedynego pracodawcę od koperty pod stołem. Nie wiem, jakie Wy znacie przykłady, ale w moim otoczeniu naprawdę na palcach jednej ręki mogę wymienić ludzi, którzy w ten sposób dostają wynagrodzenie. Może w przypadku dorywczej pracy w trakcie studiów, tak, ale nie w przypadku pracowników cenionych, z kilkuletnim doświadczeniem.
Oczywiście, że nie jesteśmy na niego skazani, ale często z tą kopertą wychodzi dużo więcej, niż by się zarobiło legalnie z opłaconym podatkiem. I sytuacja ta, wbrew pozorom, nie tyczy się studentów (którzy zazwyczaj pracują za grosze, więc dodatek w kopercie jest nie dla nich), tylko właśnie ludzi z doświadczeniem zawodowym, pracujących legalnie na etat. Niestety znam sporo osób, które w ten sposób zarabiają lub opłacają swoich pracowników, np. w wielu mniejszych firmach z branży IT to niestety norma :/
Alma_ napisał(a):A w okresie od 20 do 35 lat założenie znacznego wzrostu przychodów jest chyba statystycznie uzasadnione.
Jest, ale mówimy tutaj o wzięciu drugiego dużego kredytu na wiele lat. I można mieć ładne zarobki i ładną zdolność kredytową w wieku 30-35 lat, ale te same statystyki nie gwarantują ani pracy, ani wyższych zarobków za kolejne 10-15 lat. A kredyt trzeba będzie spłacać dalej.

Odpowiedz
Alma_ 2010-09-29 o godz. 17:15
0

till napisał(a):Dodatkowo Alma_ prawdopodobnie założyła, że z wiekiem zarabia się więcej, dlatego najpierw można wziąć kredyt na kawalerkę, potem większy na dom lub większe mieszkanie. Uważam, że takie założenie nie jest do końca dobre, zważywszy na to:
a) jak wygląda rynek pracy osób po 50 roku życia - tu się nie potwierdza teoria, że z wiekiem i doświadczeniem zarabia się więcej.
b) specyfikę polskich pracodawców (nie wiem czy na zachodzie też tak robią), którzy jako podwyżkę lubią dawać kopertę pod stołem. Oszczędza się na podatku, ale takie dodatkowe pieniądze nie wchodzą w zdolność kredytową.
Zakładam też, że w wieku lat 50 ma się ustabilizowaną sytuację mieszkaniową oraz raczej malejące niż rosnące potrzeby w tej materii - bo rodzina się raczej nie powiększa, wręcz przeciwnie, dzieci powoli wyfruwają z domu.
A w okresie od 20 do 35 lat założenie znacznego wzrostu przychodów jest chyba statystycznie uzasadnione.

Co do punktu b - sytuacja na rynku pracy zmienia się na lepsze, czego skutki już są mocno odczuwalne. Nie jesteśmy skazani na tego jednego, jedynego pracodawcę od koperty pod stołem. Nie wiem, jakie Wy znacie przykłady, ale w moim otoczeniu naprawdę na palcach jednej ręki mogę wymienić ludzi, którzy w ten sposób dostają wynagrodzenie. Może w przypadku dorywczej pracy w trakcie studiów, tak, ale nie w przypadku pracowników cenionych, z kilkuletnim doświadczeniem.

Odpowiedz
till 2010-09-29 o godz. 16:36
0

szpilunia napisał(a):till napisał(a):Prawda. Z tym, że w Polsce nie masz tej pewności, że za kilka lat będziesz zarabiać tyle, byś mogła wziąć kredyt na 3-4 pokoje w większym mieście.
A w którym kraju masz taką pewność
Nie znam się na tym, jak wygląda branża mieszkaniowa w innych krajach, może ktoś bardziej kompetentny odpowie Ci na to pytanie.

W 2004 roku średnia pensja w Polsce wynosiła ok. 2200 zł ( w Warszawie pewnie z 3000 lub i więcej), a mieszkanie w Warszawie można było kupić za 3000 zł za metr. Dzisiaj średnia warszawska pensja to ok. 4500 zł, natomiast metr kwadratowy mieszkania kosztuje ok. 10 000 zł. Dodam, że piszę o tej samej dzielnicy. Nie jestem przekonana, czy w krajach zachodu ceny mieszkań, na przestrzeni kilku lat, tak zdrożały (300%).

Dodatkowo Alma_ prawdopodobnie założyła, że z wiekiem zarabia się więcej, dlatego najpierw można wziąć kredyt na kawalerkę, potem większy na dom lub większe mieszkanie. Uważam, że takie założenie nie jest do końca dobre, zważywszy na to:
a) jak wygląda rynek pracy osób po 50 roku życia - tu się nie potwierdza teoria, że z wiekiem i doświadczeniem zarabia się więcej.
b) specyfikę polskich pracodawców (nie wiem czy na zachodzie też tak robią), którzy jako podwyżkę lubią dawać kopertę pod stołem. Oszczędza się na podatku, ale takie dodatkowe pieniądze nie wchodzą w zdolność kredytową.

Odpowiedz
Gość 2010-09-29 o godz. 16:34
0

Nie spotkałam nigdy Niemca, Szweda, Amerykanina, który wyjechał ze swego kraju za chlebem. Owszem, spotkałam wielu takich, którzy wyjechali, bo mieli takie widzi-mi-się, ale nie dlatego, że we własnym kraju nie mieli szansy na godne życie. "Godne życie" to nie wielkie pieniądze i domy z basenem (chociaż tak też byłoby godnie ;)), tylko taki poziom zarobków, który umożliwia normalne funkcjonowanie: chodzenie do kina, wakacje, ubranie, wynajęcie mieszkania albo kupienie go na kredyt, nie martwienie się o rachunek za ciepłą wodę. I nie chodzi o to, czy ktoś jest po studiach czy nie - sprzątaczka też człowiek i powinna zarobić tyle, żeby móc się utrzymać, chociaż z oczywistych względów proporcjonalnie mniej niż osoba wykształcona i zajmująca wysokie stanowisku. Czy w Polsce to takie proste to pytanie czysto retoryczne.
Więc nie piszcie, że skoro zarabiałyście kiedyś tam 500zł i dało się przeżyć, to znaczy, że się da i nie ma co wydziwiać. Jasne, wszystko się da, tylko czy na pewno tak to powinno wyglądać...

Odpowiedz
Gość 2010-09-29 o godz. 06:28
0

Sill napisał(a):K2 napisał(a):ewak napisał(a):W ramach ciekawostki: w Tokio powszechne sa kredyty na np. 100 lat. Mieszkania sa tak pierunsko drogie, ze ludzi nie stac na zakup i zadluzaja rowniez swoje przyszle pokolenia. I niech to bedzie optymistyczny akcent podsumowujacy te moje gorzkie zale.
o matko. o tym nie slyszalam. ;/
Fajne, nie? Taki kredyt na przyszłe pokolenia... A jeśli przyszłych pokoleń nie ma, to bank dostaje mieszkanie z powrotem? :hm:
ale jakie to obciazenie dla rodziny. a co z dziecmi rodzicow, ktorzy wzieli taki kredyt??? tez maja brac na 100 lat i potem splacac i swoj i rodzicow? tragedia :O ale pieknie ilustruje powiedzenie, ze trawa jest zawsze zielensza po drugiej stronie drogi :D

ps. troche mi sie odechcialo mieszkania w Japonii po tej informacji. ale tylko troche :D

Odpowiedz
Reklama
szpilunia 2010-09-29 o godz. 06:08
0

till napisał(a):
Alma_ napisał(a):ewak napisał(a):w perspektywie maja 30-40 letni kredyt na - uwaga, uwaga - kawalerke. Cudownie!
Ale przecież to nie działa tak, że po spłaceniu kredytu za 30-40 lat mogą dopiero zacząć myśleć o czymś innym.
Za 2-5 lat sytuacja im się trochę poprawia, zamieniają kredyt i mieszkanie na większe, za kolejnych 5 lat znów... Przecież tak się dzieje na całym świecie, nie znam państwa, gdzie młodych ludzi tuż po studiach stać od razu na dom - i chyba nie o to chodzi, prawda?
Prawda. Z tym, że w Polsce nie masz tej pewności, że za kilka lat będziesz zarabiać tyle, byś mogła wziąć kredyt na 3-4 pokoje w większym mieście.
A w którym kraju masz taką pewność

Odpowiedz
till 2010-09-29 o godz. 05:45
0

Sill napisał(a):K2 napisał(a):ewak napisał(a):W ramach ciekawostki: w Tokio powszechne sa kredyty na np. 100 lat. Mieszkania sa tak pierunsko drogie, ze ludzi nie stac na zakup i zadluzaja rowniez swoje przyszle pokolenia. I niech to bedzie optymistyczny akcent podsumowujacy te moje gorzkie zale.
o matko. o tym nie slyszalam. ;/
Fajne, nie? Taki kredyt na przyszłe pokolenia... A jeśli przyszłych pokoleń nie ma, to bank dostaje mieszkanie z powrotem? :hm:
Myślę, że właścicielom mieszkania jest to wtedy całkowicie obojętne ;)
Alma_ napisał(a):ewak napisał(a):w perspektywie maja 30-40 letni kredyt na - uwaga, uwaga - kawalerke. Cudownie!
Ale przecież to nie działa tak, że po spłaceniu kredytu za 30-40 lat mogą dopiero zacząć myśleć o czymś innym.
Za 2-5 lat sytuacja im się trochę poprawia, zamieniają kredyt i mieszkanie na większe, za kolejnych 5 lat znów... Przecież tak się dzieje na całym świecie, nie znam państwa, gdzie młodych ludzi tuż po studiach stać od razu na dom - i chyba nie o to chodzi, prawda?
Prawda. Z tym, że w Polsce nie masz tej pewności, że za kilka lat będziesz zarabiać tyle, byś mogła wziąć kredyt na 3-4 pokoje w większym mieście.

Odpowiedz
Gość 2010-09-29 o godz. 02:15
0

K2 napisał(a):ewak napisał(a):W ramach ciekawostki: w Tokio powszechne sa kredyty na np. 100 lat. Mieszkania sa tak pierunsko drogie, ze ludzi nie stac na zakup i zadluzaja rowniez swoje przyszle pokolenia. I niech to bedzie optymistyczny akcent podsumowujacy te moje gorzkie zale.
o matko. o tym nie slyszalam. ;/
Fajne, nie? Taki kredyt na przyszłe pokolenia... A jeśli przyszłych pokoleń nie ma, to bank dostaje mieszkanie z powrotem? :hm:

Odpowiedz
Gość 2010-09-28 o godz. 18:14
0

ewak napisał(a):W ramach ciekawostki: w Tokio powszechne sa kredyty na np. 100 lat. Mieszkania sa tak pierunsko drogie, ze ludzi nie stac na zakup i zadluzaja rowniez swoje przyszle pokolenia. I niech to bedzie optymistyczny akcent podsumowujacy te moje gorzkie zale.
o matko. o tym nie slyszalam. ;/

Odpowiedz
meggien 2010-09-28 o godz. 13:39
0

Sądząc po swoim przykładzie studia, a w zasadzie to ich kierunek ma duże znaczenie. W moim przypadku kluczem do dobrym zarobków okazało się znalezienie się w wąskim gronie poszukiwanych na rynku pracowników, a doświadczenie miało znaczenie drugorzędne ponieważ specjalistów w mojej dziedzinie wciąż brakuje. Zaoferowana mi pensja była sporo wyższa niż ta, którą ja chciałam zaproponować na rozmowie, a już są obietnice jej podwyższenia.

Odpowiedz
Gość 2010-09-28 o godz. 07:16
0

Ja bardzo chce w to wierzyc i mam nadzieje, ze tak jest Alma. Niemniej wkurza mnie niemilosiernie to, ze np. tych startujacych nie stac na kredyt na te 3 pokoje. Wiem, mam zbyt ideologiczne podejscie do zycia.

PS. W ramach ciekawostki: w Tokio powszechne sa kredyty na np. 100 lat. Mieszkania sa tak pierunsko drogie, ze ludzi nie stac na zakup i zadluzaja rowniez swoje przyszle pokolenia. I niech to bedzie optymistyczny akcent podsumowujacy te moje gorzkie zale.

Odpowiedz
Alma_ 2010-09-28 o godz. 06:06
0

ewak napisał(a):w perspektywie maja 30-40 letni kredyt na - uwaga, uwaga - kawalerke. Cudownie!
Ale przecież to nie działa tak, że po spłaceniu kredytu za 30-40 lat mogą dopiero zacząć myśleć o czymś innym.
Za 2-5 lat sytuacja im się trochę poprawia, zamieniają kredyt i mieszkanie na większe, za kolejnych 5 lat znów... Przecież tak się dzieje na całym świecie, nie znam państwa, gdzie młodych ludzi tuż po studiach stać od razu na dom - i chyba nie o to chodzi, prawda?

Odpowiedz
Gość 2010-09-28 o godz. 05:14
0

L'etoile napisał(a):I co, wyjezdza taki socjolog (NIE MAM NIC DO TEGO ZAWODU, UWAZAM, ZE JEST CALKIEM "ZACNY" ) nie znajduje pracy w zawodzie, znajduje jakas ponizej wyksztalcenia. I zarabia, alejesli ktos jedzie za granice to dlatego, ze tutaj nie mial pracy albo zadnej, albo dobrej i tam chce sie dorobic. A przez pól roku sie nie dorobi, wiec zostaje 2 lata, 4, 8. I albo za pieniadze zostaje na lata w pracach ponizej kwalifikacji, albo wraca tutaj? Z czym, z CV pelnym prac typu zmywak?
Widzisz, te Twoje rozwazania, w zestawieniu z pytaniem autorki watku, prowadza do bardzo smutnych wnioskow. Nie kazdy ma sile przebicia/ chec do biegu po sciezce kariery/ czy mozliwosci, wynikajace chociazby z miejsca zamieszkania, z ktorych mozne skorzystac. Czasami wlasnie taki czlowiek, musi po prostu wyjechac z ojczyzny, aby nabrac pewnosci siebie, odkryc swoje atuty i braki. Nie mowiac juz o profitach finansowych i wartosciach o jakich wspomniala Entwined. I takie jego prawo, nie mnie to oceniac, nie mnie to potepiac. A to czy/jaka znajdzie potem prace w kraju, to jak dla mnie, za wysoki juz poziom teoretyzowania.

I jeszcze slowko - o moich ogolnych wrazeniach, nasuwajacych po lekturze watku - na wielu stronach tutaj przewijaja sie dwie skrajnosci - za przyklad podawani byli ludzie sukcesu (a przeciez nie wszyscy moga byc dyrektorami), a antyprzyklad stanowili m.in. emigranci, pracujacy ponizej swoich umiejetnosci i kwalifikacji. A co z cala rzesza ludzi, zyjacych normalnie, pracujacych normalnie, zarabiajacych cos kolo sredniej krajowej? Bo mnie konkretny szlag trafia (zmieszany ze smutkiem i bezsilnoscia), jak slysze historie takich wlasnie osob, ktore w perspektywie maja 30-40 letni kredyt na - uwaga, uwaga - kawalerke. Cudownie!

Odpowiedz
Entwined 2010-09-27 o godz. 15:42
0

Tak, sorki - nie ma stawki minimalnej tygodniowej. Myslalam, ze tyle wychodzi tygodniowo za prace na etat ale cos pokrecilam... Wiec przepraszam i rowniez za OT.

Odpowiedz
Gość 2010-09-27 o godz. 15:18
0

Entwined napisał(a):K2, minimalna stawka tygodniowa w anglii to chyba teraz 220 funtow (dla osoby ktore maja powyzej 22 lata).

Masz racje, a teraz w anglii jeszcze jest "credit crunch" (dla zainteresowanych chyba jest watek o tym w Polonii).
o minimalnej stawce tygodniowej nie slyszalam. minimalna stawka godzinna to £5.53 - ladne odniesienie do godzinnej stawki "budowlanej". btw. pisalam o sredniej, nie o pensji minimalnej.

Odpowiedz
till 2010-09-27 o godz. 12:57
0

Tak w temacie:

http://gospodarka.gazeta.pl/firma/1,31560,5566716,_Polska__Polacy_padaja_ze_zmeczenia.html

Odpowiedz
Entwined 2010-09-27 o godz. 11:36
0

K2, minimalna stawka tygodniowa w anglii to chyba teraz 220 funtow (dla osoby ktore maja powyzej 22 lata).

Masz racje, a teraz w anglii jeszcze jest "credit crunch" (dla zainteresowanych chyba jest watek o tym w Polonii).

Odpowiedz
Alma_ 2010-09-27 o godz. 11:16
0

carol napisał(a):masz farta kochana - graj w totka :D
Co go będę na próbę wystawiać, dobrze jest, jak jest ;)

Odpowiedz
Gość 2010-09-27 o godz. 11:08
0

Alma_ napisał(a):naturella napisał(a):w Polsce jest ciężej niż w innych cywilizowanych krajach osiągnąć NORMALNY status materialny
Nieprawda. Jest ciężej niż w jednych, lżej niż w innych.
Raczej przeciętnie.
swiete slowa. gdzie edukacja i sluzba zdrowia sa na calej linii darmowe tam sa. UK: przecietny student konczy uniwerek z £30,000 dlugu, przecietna cena chalupy to £200,000, srednie roczne zarobki to £24,000 (im dalej na polnoc, tym ta srednia jest bardziej nierealna i tak przy okazji: hydraulicy, dekoratorzy, elektrycy biora okolo £80 za godzine), do tego Brytyjczycy sa srednio dwa razy bardziej zadluzeni niz reszta Europejczykow. brytyjskie gazety uderzaja w lament, bo Polacy wyjzedzaja z UK, bo sa rozczarowani.

i juz poruszane na Polonii - godziwe zycie po angielsku:

jakas fundacja przeprowadzila badania, z ktorych wynikalo, ze zeby zyc na normalnym poziomie (czyli nie byc uznawanym za biedaka spolecznego), to trzeba miec okolo £190 na singla i £380 - na rodzine luzu (!) na tydzien(!!!) - to jest kwota z pominieciem tego, co potrzebne jest na splacanie hipoteki.

Odpowiedz
Gość 2010-09-27 o godz. 11:05
0

Alma_ napisał(a):Czytam i nie wierzę - czy ja mam aż takiego farta w życiu??
wyglada na to ze jest nas wiecej? :P

Jak to możliwe? :stary roll:
masz farta kochana - graj w totka :D

Odpowiedz
Gość 2010-09-27 o godz. 11:04
0

psss. :cisza: to nie mów o tym głośno, bo zapeszysz. ;)

Odpowiedz
Gość 2010-09-27 o godz. 11:04
0

jesteś na liscie 100 najbogatszych? ;)
ciii bo sie wyda ;P

a na serio - owszem da radę, ale jest bardzo cięzko.
nikt nie powiedzial ze bedzie lekko...

kurczak napisał(a):Mozna powiedziec ze ja się dorobiłam, zalezy kto patrzy - ale to dla mnie za mało biorąc pod uwage, powiem nieskromnie, moje możliwości i ogrom włożonej pracy.
zawsze mogloby byc lepiej- aptety rosnie w miare jedzenia... wczesniej utrzymywalismy sie z mezem z mojej pensji, teraz obydwie pensje ledwo starczaja (gdzie jesto jest 2x wyzsza niz ta z ktorej razem sie utrzymywalismy..)
ale uwzam ze i tak duzo osiagnelam...
ze nie stac nas w tym momencie na nowzsza bryke? a stary zaczyna sie sypac? trudno, pare miesiecy i powinno nas stac ;) (ewnetualnie znowu pokochamy bank :/ )

Odpowiedz
Alma_ 2010-09-27 o godz. 10:59
0

Czytam i nie wierzę - czy ja mam aż takiego farta w życiu??
Bo mnie się jakoś udaje i bez przesady, wcale nie jest AŻ TAK ciężko, a już na pewno nie przypłacam tego zdrowiem, szczęściem rodzinnym czy innymi podobnymi.
Jak to możliwe? :stary roll:

Odpowiedz
Gość 2010-09-27 o godz. 10:53
0

carol napisał(a):kurczak ale jest i w druga strone... jesli ktos dorobil sie z niczego, to zaraz napewno musial krasc, klamac, robic machlojki i takie tam...
jesteś na liscie 100 najbogatszych? ;)

a na serio - owszem da radę, ale jest bardzo cięzko. Mozna powiedziec ze ja się dorobiłam, zalezy kto patrzy - ale to dla mnie za mało biorąc pod uwage, powiem nieskromnie, moje możliwości i ogrom włożonej pracy.
A mozna łatwiej, bez rozpadu małżeństwa, bez nerwicy, wrzodów i innych takich.

Odpowiedz
Gość 2010-09-27 o godz. 10:51
0

kurczak napisał(a):Młodzi, normalni ludzie, bez koneksji, bez ambicji dążenia 'po trupach do celu' nie mają szansy na godziwe zycie i start.
kurczaku, mają, pod warunkiem ze zjawi się czynnik pt. "fuks"

Odpowiedz
Gość 2010-09-27 o godz. 10:49
0

kurczak ale jest i w druga strone... jesli ktos dorobil sie z niczego, to zaraz napewno musial krasc, klamac, robic machlojki i takie tam...

Odpowiedz
Gość 2010-09-27 o godz. 10:47
0

W Polsce to tylko pieniądz robi pieniądz.

Młodzi, normalni ludzie, bez koneksji, bez ambicji dążenia 'po trupach do celu' nie mają szansy na godziwe zycie i start. To trzeba mocno odchorować. Ja np. nie potrafię i nie chce kłamać, kraśc, oszukiwać czy tez zginać karku i płaszczyć się.
Z moich jeszcze doświadczeń wynika to z głoboko zakorzenionego sposobu myślenia poprzednich pokoleń "on nie może miec lepiej ode mnie". Wszyscy muszą miec po równo. A ambitnych i tych co moga, potrafią, to nalezy udupiać.

Odpowiedz
Alma_ 2010-09-27 o godz. 10:39
0

naturella napisał(a):w Polsce jest ciężej niż w innych cywilizowanych krajach osiągnąć NORMALNY status materialny
Nieprawda. Jest ciężej niż w jednych, lżej niż w innych.
Raczej przeciętnie.

Odpowiedz
Gość 2010-09-27 o godz. 10:35
0

No wybacz, ale temat tego topicu sformułowano jako pytanie, nie jako narzekalnie. (taki drobiazg, wałkowany milion razy: forum DYSKUSYJNE)
P.S. Z moim dzieckiem przykład mocno nietrafiony, ponieważ sama nigdy nie zamierzam mieć dzieci i podziwiam wszystkie, nawet te narzekające kobiety, które je urodziły, poza tym chyba każdy wie, że wszystkie dzieci czasem zachowują się tak, że nie narzekałyby tylko święte...

Odpowiedz
Gość 2010-09-27 o godz. 10:29
0

W dupie mam to, czy ktoś docenia, czy nie. Podobnie głęboko mam zabranianie komukolwiek doceniania, czy narzekania. I tego wymagam również od innych, żeby się odpitolili od narzekających - każdy ma inne priorytety, potrzeby, czy ambicje. I niech mi nikt nie każe się zachwycać polskimi pracodawcami tylko dlatego, że brak wojen, obie ręce, jakakolwiek praca, 200 zł, czy cokolwiek.

Nie chcesz - nie narzekaj. Ale nie sprowadzaj wszystkich kwękających w tym wątku do mało ambitnych, mało patriotycznych i w ogóle roszczeniowo nastawionych. Proponuję, idź na dział Moje Dziecko i tam zjedź od góry do dołu wszystkie narzekające matki - w imię tego, że niektórzy nie mogą mieć dzieci. To będzie adekwatne do tych wojen ;/

Odpowiedz
Gość 2010-09-27 o godz. 10:06
0

No tak, naturella, zabroń wszystkim doceniać to, co się ma, bo to głupie jest i mało ambitne, lepiej żebym siadła, załamała ręcę i "O losie, czym Ci zawiniłam że się w Polsce urodziłam, gdy tuż za zachodnią granicą są krainy miodem i mlekiem płynące, a młodym ludziom wszystko podaje się na srebrnej tacy" :/

Odpowiedz
Gość 2010-09-27 o godz. 08:59
0

Nie no. Niesamowite. Czyli jeśli mina nie upierdoliła mi rąk, albo nie zarażono mnie HIV po urodzeniu to jest to taki cymes, że powinnam pracodawcy powiedzieć "panie, tak strasznie się cieszę, że oddaj pan moją pensję, mi niepotrzebna". No zajebiście, tylko, że ja jakoś bardzo nie lubię równania w dół. I wydaje mi się wręcz, że jest to jedna z naszych narodowych cech - "inni mają gorzej, więc co się będę stresować", zamiast, jak normalni, ambitni ludzie - "ktoś ma lepiej, więc ja też zrobię wszystko, by tak było".

Co ma piernik do wiatraka?! Powiedzcie to tym dwóm milionom młodych, którzy wyjechali, żeby mieć na coś więcej niż przecenione warzywa - macie w Polsce doskonałe warunki, bo nie ma wojen :cisza:

Clou było takie - w Polsce jest ciężej niż w innych cywilizowanych krajach osiągnąć NORMALNY status materialny. I nie dotyczy to tylko młodych ludzi - moja mama, ordynator, lekarz z 30-letnim stażem niemal, dosatała propozycję pracy w Paryżu. Za jakieś 8 godzin dziennie 5 razy w tygodniu, bez nadgodzin, gabinetów i dyżurów zarabiałaby tyle, co w Polsce za pracę w szpitalu na cały etat plus 5 razy w tygodniu prywatny gabinet po kilka godzin, konsultacje w innym szpitalu, operacje w prywatnych klinikach itp.

Odpowiedz
Gość 2010-09-27 o godz. 08:49
0

Swoją drogą, czy każdy, kto wyjeżdża z Polski, pracuje poniżej wykształcenia? ;) I nie mówię tu tylko o ludziach, którzy w Polsce aplikowaliby na prace "biurowe" (szeroko pojęte). Naprawdę, nie widzę nic uwłaczającego w tym, żeby zamiast zbierać truskawki w Polsce, robić to we Włoszech ;)

Odpowiedz
Entwined 2010-09-27 o godz. 07:53
0

Znam ludzi, którzy tutaj kończyli takie kierunki, w Polsce liczyli chyba na conajmniej dyrektorskie stanowisko zaraz po studiach , a tam pojechali zmywać gary. Jasne, coś tam zarobią, ale będę do końca życia magistrem myjącm cudze gary albo wróci do Polski, z jakimiś pieniędzmi i bez doświadczenia, bez szans na pracę w zawodzie. Jasne, że część zacznie pracować w zawodzie za granicą, ale nie czarujmy się, że to norma...
Jesli ktos chce pracowac ponizej wyksztalcenia za granica bo zarobi wiecej i bedzie mial lepsze warunki to czemu nie? Kazdy ma wybor.

Tak jak wczesniej bylo w tym watku pisane - czesto osoba ktora poszla na studia moze zarabiac na poczatku tyle co osoba ktora nie studiowala. Ale przez te studia ma szanse zarabiac wiecej w przyszlosci (nie zawsze tak jest ale mysle, ze czesto). Tak samo osoba za granica moze zarabiac wiecej niz zarabialaby w zawodzie w Polsce na poczatku, ale moze miec gorsze szanse na zarabiania wiecej w przyszlosci.

Poza tym praca za granica zazwyczaj wyglada dobrze na CV, niewazne jaka. Czesto ludzie jezyk obcy podszkola mieszkajac w innym kraju (na pewno latwiej jak ktos jest 'otoczony' tym jezykiem). A to, ze ktos poznal inna kulture, zobaczyl jak to jest mieszkac w innym kraju czasami daje wiecej niz jakies szkolenie czy doswiadczenie zawodowe w Polsce.

A jesli chodzi o warunki w Polsce.... sama sie zdecydowalam zeby tutaj sie przeprowadzic wiec moja sytuacja wyglada troche inaczej. Ale mysle, ze kazdy ma prawo ponarzekac - tez czasami przychodzi mi do glowy "No i jak my mamy normalnie zyc??" Z drugiej strony, lepiej na pewno starac sie miec pozytywne nastawienie i nie bac sie ciezkiej pracy. Nawet jesli sytuacja sie wydaje 'niemozliwa'.

saskiia, zycze Ci powodzenia :)

Odpowiedz
Gość 2010-09-27 o godz. 06:48
0

Entwined, ależ oczywiście, że tak i tego nie neguję, ale to nie zmienia tego, o czym napisałam wcześniej

Odpowiedz
Entwined 2010-09-27 o godz. 06:36
0

alejeśli ktoś jedzie za granicę to dlatego, że tutaj nie miał pracy albo żadnej, albo dobrej i tam chce się dorobić
L'etoile, wyjazd za granice (niewazne jaka prace wykonuje i do jakiego kraju wyjezdza!) to zawsze jakies doswiadczenie - osoba taka pozna inna kulture, zobaczy jak to jest zyc w innym kraju...

Odpowiedz
Gość 2010-09-27 o godz. 06:00
0

Ewak, nie, ani politolodzy, ani socjologowie nie są "produktami ubocznymi", mówiła tylko o ich przydatności na ZAGRANICZNYM rynku pracy, ponieważ taki lekarz czy inżynier nie będzie pracował w zawodzie tylko, jeżeli bardzo nie będzie chciał.

A Londyn, Dublin czy Berlin pała chęcią zatrudnienia polskich np. socjologów, i to jeszcze w tysiącach? Czyżby u nich nie kształcili w tej specjalności? Okej, może gdzieś tam ktoś, kto zna się na polskim społeczeństwie będzie potrzebny, ale to wjątek, nie reguła. I co, wyjeżdza taki socjolog (NIE MAM NIC DO TEGO ZAWODU, UWAŻAM, ŻE JEST CAŁKIEM "ZACNY" :) ) nie znajduje pracy w zawodzie, znajduje jakąś poniżej wykształcenia. I zarabia, alejeśli ktoś jedzie za granicę to dlatego, że tutaj nie miał pracy albo żadnej, albo dobrej i tam chce się dorobić. A przez pół roku się nie dorobi, więc zostaje 2 lata, 4, 8. I albo za pieniądze zostaje na lata w pracach poniżej kwalifikacji, albo wraca tutaj? Z czym, z CV pełnym prac typu zmywak?

Od pucybuta Do milionera, w sumie zabawne :) jak ktoś ma takie zdolności, to może tego dokonaći tutaj, w Warszawie, Sopocie czy Białymstoku, Nie potrzebuje Irlandii, tylko siebie. Chyba że masz przykłady emigrantów, którzy tak się dorobili?
(P.S. to polecam zmywarkę, nie zmywak)

Odpowiedz
Gość 2010-09-27 o godz. 04:56
0

L'etoile napisał(a):Ja absolutnie nie mówiłam o lekarzach czy inżynierach. Wiem, że oni mają warunki b. dobre, bo i są bardzo potrzebni mówiła o ludziach po politologiach, socjologiach i tym podobnych kierunkach. Znam ludzi, którzy tutaj kończyli takie kierunki, w Polsce liczyli chyba na conajmniej dyrektorskie stanowisko zaraz po studiach , a tam pojechali zmywać gary.
Jak rozumiem tylko lekarze i inzynierowie sa potrzebni. Przy czym, politolodzy, socjologowie i inni, po tym podobnych kierunkach, to produkty uboczne systemu edukacji. Traci mi to brakiem szacunku i lekcewazeniem. Nie wspominajac juz o generalizowaniu. Ale ja nie o tym chcialam.

Jestem bardzo ciekawa dlaczego zakladasz zlowieszczo, ze Ci, co sie wyksztalcili i wyjechali, beda stac do emerytury nad garami. Ewentualnie wroca, bez szans na prace w zawodzie (a dlaczego zaraz to ma byc ich szczytem marzen? Moze beda mieli inny pomysl na siebie?). Podbudek do wyjazdu moze byc cala masa, scenariuszy do zrealizowania za granica kolejny pierdylion, lacznie z wprowadzaniem w zycie powiedzienia "od pucybuta do milionera". Kazdy jest kowalem wlasnego losu. Nawet Ci, ktorzy uwazaja, ze praca na zmywaku moze im dac godziwy start, a na kariere zawodowa w ojczystym kraju nie maja pomyslu (badz wystarczjaco silnych konczyn, by wziac udzial w wyscigu szczurow).

Podpisano,
Sfrustrowana emigrantka, ktorej zdarza sie tez postac na zmywaku, bo pani do sprzatania przychodzi w odwiedziny tylko raz w tygodniu. No ale nic dziwnego, skoro nie jest iznynierem, ani lekarzem.

Odpowiedz
anonimka85 2010-09-27 o godz. 04:50
0

L'etoile napisał(a):mówiła o ludziach po politologiach, socjologiach i tym podobnych kierunkach. Znam ludzi, którzy tutaj kończyli takie kierunki, w Polsce liczyli chyba na conajmniej dyrektorskie stanowisko zaraz po studiach :D ,
to powinni brać pod uwagę wybierając studia, które wybierają tysiące...

Odpowiedz
saskiia 2010-09-26 o godz. 19:59
0

L'etoile napisał(a):według mnie dobry polityk powinien tylko nie przeszkadzać, a my sami sobie stworzymy drugą, bardziej liberalną Irlandię, i o takich zmianach mówiłam, których dokonują przedsiębiorcy, młodzi, aktywni ludzie, o zmianach mentalności
na szybko: z tym się nie zgodzę, akurat możliwości zmian dokonywanych przez młodych, aktywnych ludzi są co najmniej ograniczone, jeśli za tym nie idzie ustawodawstwo. nie da się tego oddzielić, choćby nie wiem co. nie w krajach, w których uregulowany jest każdy skrawek życia.
tak więc: wybacz L'etoile, ale Twoja wizja jest nieco idealistyczna.

to są dwie siły, które powinny działać wspólnie. albo w porozumieniu chociaż :)
ale to OT chyba.

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 15:46
0

Żabo, Ty jesteś lekarzem, prawda? Ja absolutnie nie mówiłam o lekarzach czy inżynierach. Wiem, że oni mają warunki b. dobre, bo i są bardzo potrzebni :) mówiła o ludziach po politologiach, socjologiach i tym podobnych kierunkach. Znam ludzi, którzy tutaj kończyli takie kierunki, w Polsce liczyli chyba na conajmniej dyrektorskie stanowisko zaraz po studiach :D , a tam pojechali zmywać gary. Jasne, coś tam zarobią, ale będę do końca życia magistrem myjącm cudze gary albo wróci do Polski, z jakimiś pieniędzmi i bez doświadczenia, bez szans na pracę w zawodzie. Jasne, że część zacznie pracować w zawodzie za granicą, ale nie czarujmy się, że to norma...

Odpowiedz
madzia 2010-09-26 o godz. 15:39
0

L'etoile napisał(a):tyle, że ci, co tutaj za propozycję stania na zmywaku gotowi byliby zabić, tam robią to z pocałowaniem ręki, cała tajemnica...
nie zawsze, wszyscy moi znajomi pracuja w zawodzie. Na mnie czekal tu dom z ogrodem ( do wynajecia, nie na wlasnosc ;)) miejsce w najlepszym zlobku w miescie ( poza kolejnoscia), otwarta specjalizacja, ciekawa, spokojna praca, wlasny gabinet z kompem, netem, podlaczeniem do drukarki itp. Wszystko podane na tacy. Wczesniej kurs jezykowy z pensja i utrzymaniem.
Nie zawsze wyjazd oznacza degradacje zawodowa...
Swoja droga to wszystko dlatego, ze maja za malo lekarzy ( jakies 20 lat temu uznali,ze lepiej nie dawac im wiecej kasy tylko przeczekac... okazalo sie, ze wybrali inne kraje, ktore tak nie myslaly...i teraz musza "kupowac" lekarzy za granica:) skad my to znamy?)

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 12:27
0

Cyniczna jestem tylko czasem, zgorzkniała absolutnie nie, a Tuska jak lubiłam tak lubię, ale według mnie dobry polityk powinien tylko nie przeszkadzać, a my sami sobie stworzymy drugą, bardziej liberalną Irlandię, i o takich zmianach mówiłam, których dokonują przedsiębiorcy, młodzi, aktywni ludzie, o zmianach mentalności

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 12:22
0

L'etoile napisał(a):wwiolu, zmiany po to, aby było lepiej, a nie dlatego, że jest tragicznie, to duża różnica,
Ideałem byłoby gdyby tak było. Ale nie jest.
Z własnych obserwacji wiem, ze zmiany ( te istotne) mają służyć;
- poprawie życia określonej grupie odbiorców
- często zmiany są po to by wykazać, ze coś sie robi jak roboty nie ma, a wstyd za duże pieniądze siedzieć i nic nie robić.

No ale ja mocno cyniczna i zgorzkniała jestem 8)
No bo i zawiodłam się na Tusku, którego jedynym celem teraz jest nie stworzenie nowej Irlandii, nowymi często niepopularnymi refomami, które mógłby przeprowadzić, ale woli populistyczne i zachowawcze zachowania mające na celu przybliżyć go do prezydentury.

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 12:22
0

Masz rację, ale z drugiej strony właśnie ten wątek, mimo że wydaje Ci się, że są to narzekania na tragiczne życie młodych osób w Polsce, chyba pokazuje, że są szanse na życie po ludzku tylko trzeba być konsekwentnym i przygotowanym na ogromną pracę, która nie zawsze rekompensuje tym, co chciałoby się mieć.

Odpowiedz
karola82 2010-09-26 o godz. 12:18
0

wwiola napisał(a):karola82 napisał(a):Taka ludzka natura, bardzo wielu chciałoby mieć lepiej niż ma.
A to źle? Chyba właśnie dlatego ludzie się rozwijają, dokształcają i po to żyją. Jeżeli nie chcieliby mieć lepiej to siedzieliby z założonymi rekami i czekali na co...aż los sie uśmiechnie?


To akurat dobrze.Moja wypowiedź odnosiła się do emerytów z Zimbabwe i Czadu ;) Każdy ma prawo marzyć o lepszym życiu-jak najbardziej.

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 12:12
0

wwiolu, zmiany po to, aby było lepiej, a nie dlatego, że jest tragicznie, to duża różnica, a w jednym z postów porównałam też ze Stanami i dostrzegłam pozytywy w Polsce

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 12:09
0

kurczak napisał(a):tabuny niemiecki emerytur zwiedzających świat
heh, to akurat zaczyna się zmieniać, bo państwo nie chce już do tego interesu dopłacać
a dopłacało - ot, takie lepsze sanatorium

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 12:07
0

karola82 napisał(a):Taka ludzka natura, bardzo wielu chciałoby mieć lepiej niż ma.
A to źle? Chyba właśnie dlatego ludzie się rozwijają, dokształcają i po to żyją. Jeżeli nie chcieliby mieć lepiej to siedzieliby z założonymi rekami i czekali na co...aż los sie uśmiechnie?


L'etoile napisał(a):Taa, a emeryci z Zimbabwe czy Czadu mogliby to samo pomyśleć o Polsce, widząc że do emerytury ktoś jednak dożywa i nie jest skazany na łaskę któregoś z 14 dzieci


A dlaczego porównujesz ciągle Polskę z mniej rozwiniętymi państwami? To po co zmiany, skoro jest dobrze, bo nie ma głodu i wojen w Polsce?

Odpowiedz
karola82 2010-09-26 o godz. 12:06
0

L'etoile i słusznie ;) Nie o to chodzi, żeby czekać, aż państwo coś da, ale mamy prawo oczekiwać, że unormuje pewne rzeczy, które życie utrudniają. Reszta zależy tylko i wyłącznie od farta i od nas.

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 12:05
0

aurelka napisał(a):Wwiolu o tym, że naboru na aplikację sędziowską nie będzie mówiło się już po wyroku TK w sprawie asesorów. Na razie nie ma spójnej koncepcji dojścia do zawodu sędziego i dlatego nie było sensu przeprowadzanie kolejnych egzaminów.
Za wcześnie, by mówić o przekreślonych nadziejach. Zdasz na inną aplikację, co umożliwi Ci po przepracowaniu kilku lat w zawodzie korporacyjnym ubieganie się o stanowisko sędziego (to ta gorsza perspektywa). Szansa jest, tyle że teraz jest trudniej niż kiedyś, ale to jeszcze nie koniec świata.


gwoli ścisłości - nie zamierzałam zdawać na aplikację sędziowską ;) Jestem daleko od tego - wybrałam adwokacką.

Odpowiedz
karola82 2010-09-26 o godz. 12:04
0

Taka ludzka natura, bardzo wielu chciałoby mieć lepiej niż ma.

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 12:00
0

Taa, a emeryci z Zimbabwe czy Czadu mogliby to samo pomyśleć o Polsce, widząc że do emerytury ktoś jednak dożywa i nie jest skazany na łaskę któregoś z 14 dzieci


P.S. Karola, ja ze swoimi rodzicami wytrzymałam tylko 19 lat, ale nie oczekiwałam, że państwo ma coś z tym robić

Odpowiedz
karola82 2010-09-26 o godz. 12:00
0

Ajka napisał(a):A ja nie rozumiem tego roszczeniowego myslenia i zycia. Dlaczego panstwo ma mi cos dawac i tak dostajemy wiele bo darmowa nauke (mowie o studiach). To co mamy wrocic do czasow komunizmu gdzie "czy sie stoi czy sie lezy 500zl sie nalezy"? Wszyscy na starcie nie zarabiaja kokosow, nawet ten ukladajacy kafelki. Do wszystkiego trzeba dojsc, na wszystko trzeba czasu.

Mam wrazenie, ze w tym watku wypowiadaja sie rozgoryczone 23-25 latki, ktorym ktos po 5 latach piatkowych studiow nie dal super pensji. Moja pierwsza praca to bylo 250zl miesiecznie, a zaczelam pracowac od razu po maturze i cala edukacje robilam zaocznie. I moja ostatnia praca to byla pensja duzo, duzo, duzo wyzsza no ale jestem juz po 30.

Zaraz mi ktos powie, ze mialam szczescie ale to sa przyklady rowniez moich przyjaciol. W wieku 26-27 lat kupowalismy kawalerki, gdzie po oplaceniu kredytu ledwo na cos jeszcze starczalo ale teraz kazdy zmienia mieszkanie na wieksze. I nikt nie wyciaga reki do panstwa.
A ja nie rozumiem tego argumentu, który powtarza się zresztą w paru wypowiedziach, że w pierwszej pracy zarabiało sie 200-300 zł i sie żyło...taa. Też mogę powiedzieć, że w pierwszej pracy zarabiałam 200 zł, ale sorry, to była praca weekendowa i nie wymagała ode mnie żadnego wykształcenia. Ponadto 200 zł 10 lat temu a teraz, to szalona różnica.
Co do mieszkania, to 4 lata temu można było kupić kawalerkę, aby teraz móc ja zamienić na cos większego, ale halo, dzisiaj sytuacja jest zgoła inna, bo nawet cena kawalerki przewyższa możliwości zbyt wielu ludzi.
Absolwent kilka lat miał wieksze szanse na rozpoczęcie samodzielnego życia godnie. Zarabiał tyle samo może co teraz, ale ceny były niższe. Rozumiem, że można narzekać, że jest ciężko, bo kolorowo nie wszystkim jest. Moje kumpele, które zarabiają ok 2 tys netto (pierwsza, druga praca po studiach) nadal nie mogą zamieszkać na swoim, bo nie stać by ich było na spłacanie kredytu+rachunków+jedzenie+cokolwiek, więc mieszkają z rodzicami. Niby jest im dobrze, ale każdy kto mieszka już poza domem, wie, że w pewnym wieku w domu rodzinnym już się nie da. Pracują sobie więc te dziewczyny, nie narzekają, bo na ciuchy, wyjazdy, imprezy, fitness i nie wiem co jeszcze mają, ale przecież nie o to chodzi w życiu. I tu właśnie Państwo powinno było zareagować jak ceny rosły jak oszalałe, albo spróbować podwyższyć ludziom płace. I nie tylko prawnikom of course ;)

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 11:58
0

L'etoile napisał(a):Ach, ta Wielka Brytania czy Niemcy to raj na tym łez padole :)
Można byłoby takie wnioski wyciągnąć biorąc pod uwagę tabuny niemiecki emerytur zwiedzających świat. ;)
Mojej babci na to nie stać i nie dlatego, ze była nieudacznikiem czy leniem załamującym ręce.

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 11:55
0

Ach, ta Wielka Brytania czy Niemcy to raj na tym łez padole :)

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 11:50
0

Jeśli to nawet jest zmywak (choć tu MOCNO upraszczasz), to mogą się tam z niego normalnie utrzymać. Ot, cała tajemnica.

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 11:49
0

Ajka napisał(a):I masz racje, moze jakby kazdy sam za wszystko zaplacil to nie oczekiwalby aby mu dac wiecej.

No właśnie cały pic polega na tym, że my za to płacimy i to słono. Ciężką pracą, podatkami z zapłaty za tą pracę, przy zakupach, przy usługach w formie vat itd.
A kto płaci, ten ma prawo wymagać i ... być niezadowolonym.

Czasy się zmieniły, choć siedząc teraz na wsi i wchodząc do skansemu po peerelowskiego sklepu spożywczego zastanawiam się mocno, czy to ja jestem dla pani sprzedawczyni czy ona dla mnie ;)

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 11:45
0

Jeżeli to było do mnie, Skrzaciku, to ja faktycznie nie lubię bezproduktywnego narzekania w sumie bez powodu, ot taka moja wada :)
tyle, że ci, co tutaj za propozycję stania na zmywaku gotowi byliby zabić, tam robią to z pocałowaniem ręki, cała tajemnica...

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 11:45
0

Wwiolu o tym, że naboru na aplikację sędziowską nie będzie mówiło się już po wyroku TK w sprawie asesorów. Na razie nie ma spójnej koncepcji dojścia do zawodu sędziego i dlatego nie było sensu przeprowadzanie kolejnych egzaminów.
Za wcześnie, by mówić o przekreślonych nadziejach. Zdasz na inną aplikację, co umożliwi Ci po przepracowaniu kilku lat w zawodzie korporacyjnym ubieganie się o stanowisko sędziego (to ta gorsza perspektywa). Szansa jest, tyle że teraz jest trudniej niż kiedyś, ale to jeszcze nie koniec świata.

Nie chcę licytować się, kto ma gorzej, bo nie uważam, że mam źle i dlatego proszę nie odbierać tego co piszę jako użalanie się. Twierdzę jedynie, że ja i moi koledzy z aplikacji sądowej możemy czuć się oszukani, gdyż to wobec nas zmieniono reguły w trakcie gry. Nie ma jednak sensu płakać, bo na szczęście są alternatywy w postaci wolnego zawodu. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, rotacje w sądach były i będą, nowa kadra też. Zdeterminowani będą orzekać.
Nie ukrywam, że swego czasu przeżywałam tę sytuację mocno i doszłam do jednego wniosku: nie odpowiada mi to, co aktualnie proponuje mi sądownictwo. Muszę czuć, że zawodowo systematycznie pnę się do góry, a praca asystenta sędziego po egzaminie sędziowskim w ten model się nie wpasowuje. Uznałam, że po przepracowaniu dwóch lat na etacie aplikanta sądowego popiszę wreszcie coś pod własnym nazwiskiem i przygotuję się do egzaminu, praktykując pozaetatowo.

Nie warto stawiać spraw na ostrzu noża, rok w jedną lub drugą stronę to nie koniec świata. Jeszcze do niedawna nasi starsi koledzy nie mieli normalnego dostępu do aplikacji korporacyjnych. Standardem było wielokrotne podchodzenie do egzaminów wstępnych choć lata mijały. To dopiero musiało być frustrujące. Ludzie zdawali na aplikacje państwowe tylko po to, aby uzyskać furtkę do korporacji. Teraz przesuwa się szala ciężkości; jak zwykle brakuje kompleksowych i przemyślanych koncepcji, ale to zmiany na lepsze i mam nadzieję, że proponowane rozwiązania będą miały wreszcie systemowy a nie dorywczy charakter.

A do swej przyszłości zawodowej warto przyłożyć metodę sporządzania umowy. Wymyślajmy najczarniejsze scenariusze i szukajmy najlepszych dróg wyjścia. Dokonując wyboru aplikacji sądowej, podjęłam ryzyko, gdyż już wtedy nie było wiadomo, co dalej z zawodem sędziego. Obowiązywały wtedy uchylone już przez TK przepisy dot. przepływu między zawodami prawniczymi. Założyłam, że mimo wszystko w moim konkretnym przypadku merytorycznie będzie to najlepszy wybór. Ponoszę jego konsekwencje bilansowane wszakże zadowoleniem z całokształtu. Więcej optymizmu! Dla każdej z nas jest miejsce w zawodzie.

Ps. Aplikacja w sądzie była dla mniej niezastąpioną szkołą życia, dzięki której nauczyłam się jak nie traktować podsądnego lub klienta. Zrozumiałam, że niezależnie od tego w jakiej roli przyjdzie mi występować (rozstrzygać, czy reprezentować) podsądny lub klient musi czuć, że jego sprawa jest dla mnie ważna, że znam ją lepiej od niego samego. Dla ludzi ich sprawy mają często wagę życia o czym tak łatwo zapomnieć, a swoją ignorancją skrzywdzić.

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 11:44
0

No w sumie kurczak trudno sie z toba nie zgodzic. I masz racje, moze jakby kazdy sam za wszystko zaplacil to nie oczekiwalby aby mu dac wiecej.

Ja akurat za swoja nauke placilam i moze dlatego nie che zeby mo cos za darmo dawali bo poradze sobie sama.

No ale systemu podatkowego nie damy rady zmienic.

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 11:33
0

Ajka napisał(a):A ja nie rozumiem tego roszczeniowego myslenia i zycia. Dlaczego panstwo ma mi cos dawac i tak dostajemy wiele bo darmowa nauke (mowie o studiach).
No ideałem byłoby gdyby właśnie państwo nic nie dawało. Bo niby darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, tak jednak trzeba go nakarmić, dać dach nad głową a i tak za przeproszenie gówno z tego jest i posprzatać trzeba. Wiec prezenty, tym bardziej, że za moje pieniądze (podatki płacę i z tych jest ta "darmowa nauka") wolę robić sobie sama.
Wiec wolałabym by państwo trzymało się ode mnie z daleka i dziekuję za "darmową naukę" z moich czy moich rodziców podatków. O swoje pieniądze zadbam sama o ile państwo bedzie trzymać od nich swoje parszywe łapska i nie będzie miało wpływu na standard mojego życia w imię "poprawiania" go i uszczęśliwiania mnie ciągle zmieniającym się prawem, nie dającym żadnych szans na stabilizację.

Malkontentem nie jestem, ale wkurzają mnie argumenty "darmowej nauki".
A i zasada jest taka, ze jeśli coś bierzemy (pieniądze z podatków) i tym zarządzamy ( np. fundusze na obowiązkowe emerytury, które teoretycznie są nasze, ale nie mamy prawa nimi dysponować) to należy robić to dobrze i z tego się rozliczać. Dotyczy to także a zwłaszcza przede wszystkim państwa.

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 11:31
0

A mnie wpienia to, że nie można na nic ponarzekać, bo zaraz odezwą się "świętsi od papieża" i opierdolą od góry do dołu, żem widocznie życiowa nieudacznica. 8)

To nie jest normalne, że z Polski wyjechało dwa miliony młodych ludzi w poszukiwaniu godziwych zarobków. I większości wypadków znaleźli je tam bez większego trudu. Czyli co? Nieudacznicy w Polsce, a w (dajmy na to) Irlandii ludzie pewnie sterujący swoim życiem? :/

W Polsce można zrobić karierę i żyć godnie, nie przeczę (sama specjalnie nie narzekam, choć akurat zarobki w moim sektorze są symboliczne ;) ), ale jest to pewne wyzwanie.

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 11:14
0

L'etoile napisał(a):Owszem, wwiolu, zgodzę się :)
ale zgodzę się też, że najlepiej by było, gdyby wszyscy byli piękni, mądrzy, zdrowi i umieli śpiewać
byłoby idealnie

Tylko wówczas nie byłoby tego wątku.

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 11:11
0

P.S. Ajka, to jest dokładnie to, co myślę :)


Nie, wwiola, teraz wjdzie na to, że po prostu robisz to, co powinnaś, sama sterujesz swoim życiem :)

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 11:10
0

Żeby nie było, że jestem rozgoryczona ;)

wwiola napisał(a):Jestem po studiach prawniczych (w tym roku się obroniłam), pracuje "w zawodzie" tzn. stanowisko Prawnik w kancelarii - małej, gospodarczej, choć sprawy indywidualne też są. Zdawać na aplikację będę próbować, ale nie daje sobie większych szans - po prostu nie mam kiedy sie uczyć, w tygodniu praca do późna i jeszcze muszę siedzieć na Forumi :D W zawodzie pracuję od 3 roku studiów, wszędzie gdzie zaczynałam pracowałam bez pleców, znajomości. Ciężko było na początku, bo musiałam udowadniać, że stać mnie na tyle samo lub więcej niż moich kolegów - dzieci palestry. Pracowałam przez pewien czas za nic, potem za grosze. Teraz jest lepiej zarobkowo (...) Nie zrobiłam super kariery, ale jest mi dobrze z tym co mam i wyznaczam sobie cele na przyszłość, widzę też perspektywy robienia tego, co uwielbiam- a to jest najważniejsze dla młodych ludzi.
A teraz to pewnie wyjdzie, że się asekuruję :D

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 11:09
0

Owszem, wwiolu, zgodzę się :)
ale zgodzę się też, że najlepiej by było, gdyby wszyscy byli piękni, mądrzy, zdrowi i umieli śpiewać

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 11:04
0

Nie są biednymi ludźmi ciągle marudzącymi - przynajmniej ja takich nie znam.

I zgodzę się, ze wszyscy powinni ocenić swoje szanse i z drugiej strony ryzyko, ale sama powiesz, że gdyby tego ryzyka (w zawodzie prawniczym dość wysokiego - tu wiem coś o tym z praktyki, co do innych zawodów zdaje sobie sprawę, że też może być ciężko lub ciężej) nie było to szansa na rozpoczęcie życia po ludzku byłaby większa.

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 11:03
0

A ja nie rozumiem tego roszczeniowego myslenia i zycia. Dlaczego panstwo ma mi cos dawac i tak dostajemy wiele bo darmowa nauke (mowie o studiach). To co mamy wrocic do czasow komunizmu gdzie "czy sie stoi czy sie lezy 500zl sie nalezy"? Wszyscy na starcie nie zarabiaja kokosow, nawet ten ukladajacy kafelki. Do wszystkiego trzeba dojsc, na wszystko trzeba czasu.

Mam wrazenie, ze w tym watku wypowiadaja sie rozgoryczone 23-25 latki, ktorym ktos po 5 latach piatkowych studiow nie dal super pensji. Moja pierwsza praca to bylo 250zl miesiecznie, a zaczelam pracowac od razu po maturze i cala edukacje robilam zaocznie. I moja ostatnia praca to byla pensja duzo, duzo, duzo wyzsza no ale jestem juz po 30.

Zaraz mi ktos powie, ze mialam szczescie ale to sa przyklady rowniez moich przyjaciol. W wieku 26-27 lat kupowalismy kawalerki, gdzie po oplaceniu kredytu ledwo na cos jeszcze starczalo ale teraz kazdy zmienia mieszkanie na wieksze. I nikt nie wyciaga reki do panstwa.

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 10:54
0

Mówiłam o tym, że prawnicy nie są oszukanymi biednymi ludźmi, którzy przed podjęciem sudiów nie wiedzieli że
a) aplikacja swoje kosztuje
b) w czasie jej trwania często za grosze odwala się czarną robotę
c) na aplikację w ogóle trzeba się dostać, a przecież od lat wiadomo, że jest trudno, że za mało miejsc, że co rok histeria że w tym roku nie będzie naboru
d) wybierając karierę sędziego czy prokuratora trzeba zgodzić się z tym, że będzie można zacząć zarabiać na siebie, na mieszkanie, na rodzinę 2 czy 3 lata później niż rówieśnicy

a skoro przed wyborem studiów ktoś podejmował to ryzyko, nie powinien mówić teraz o niedobrym państwie, a jeśli nie wiedział, sam sobie winien...
nie odbieraj tego personalnie

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 10:40
0

I wie - przynajmniej powinien wiedzieć.

Co Ty z tym marudzeniem, kto Ci marudzi?

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 10:28
0

W tym temacie chodzi o to, że ktoś, kto idzie na prawo powinien wiedzieć, że z aplikacjami zawsze bywało różnie, i jeżeli się nie uda trzeba mieć plan B, inny niż marudzenie, że państwo zabrania godziwie żyć

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 10:25
0

Możemy tak wymieniać sto tysięcy takich przykładów, ale w tym temacie chyba chodzi o dyskusję o szansie na rozpoczęcie godziwego życia.

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 10:21
0

A jak ktoś przez 10 lat codziennie gra na skrzypcach, inwestuje, poświęca temu życie, a potem ma wypadek, nie może wrócić do grania? A jak ktoś uczy się całe życie, a potem zachodzi w ciąże i rodzi chore dziecko, które wymaga całodobowej opieki i nici z kariery? A jak młoda dziewczyna z wielkim talentem malarskim ma stwardnienie rozsiane i nie wie, czy jutro będzie widzieć? Chcę tylko powiedzieć, że wysiłek nie zawsze idzie w parze z rezultatem, ale takie jest życie...

P.S. Jeżeli ktoś tak mocno chce być sędzią, to chyba roczna czy dwuletnia zwłoka nie jest silniejsza od tego pragnienia?

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 10:09
0

Dziewczyny - czy ja w swoim poście pisałam o użalaniu się lub o tym, żeby siedzieć i czekać aż ktoś zapuka i powie mam dla ciebie pracę taką o jakiej marzysz i za świetną kasę?

A co byście powiedziały jakby sie okazało, że siedzicie przez rok, wkuwacie do egzaminów, w planach macie odbycie aplikacji sędziowskiej, nie wspomnę o ideałach jakie mają co niektóre osoby wybierające ten zawód i się dowiadujesz, że nic z tego. Rezygnujesz ze swoich planów na rok, a może za rok sie okaże, że nadal nie będzie aplikacji. Może nie powinnam tego kwalifikować jako szansę na życie po ludzku? Czy życie po ludzku to tylko takie życie, w którym nie ma wojen, nie głodujesz itp? Jeśli tak to rzeczywiście w takich kategoriach odebranie komuś perspektywy robienia tego, czego się chcę jest normalną rzeczą.

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 09:56
0

L'etoile, zgadzam się w zupełności..
Jak się chce, to można w tym kraju.
Trzeba tylko sobie obrać cel i robić, co w naszej mocy, żeby do niego dotrzeć.


wwiola napisał(a):ziś w Rzeczpospolitej ukazał się artykuł z informacją, ze MS nie przewiduje w tym roku naboru na aplikację sędziowską i prokuratorską.
NIe wiem, jak to w Wawie wygląda, ale u nas w Bydgoszczy, aplikację etatową średnio na roku ( mówię o sędziowskiej) roku ok 5 osób. Na aplikację dostaje się ok 20-30. Po pierwszym roku, gdzie wybiera się "najlepszych" czytaj głównie z rodzin sędziowskich na etat, cała reszta może już sobie tylko pochlipać, bo wiadomo, że pracy jako asesor sędziego, czy sędzia już teraz, nie dostanie. Około 25% ludzi, którzy etatu nie dostali rezygnują w ogóle z sędziowskiej.
Od dwóch lat, ludziom , którzy ww aplikacje etatowe pokończyli, nie przyznali żadnego etatu w sądzie, gdyż takowych po prostu nie ma. I ci, którzy robili etatową, mogą sie ze złości też w tyłek ugryźć.
Pozostaje zostać asystentem w sądzie za 1500zł miesięcznie, gdzie dostają się na te stanowisko mgrowie prawa od razu po studiach.

Wiele osób robi ja, gdyż jest za darmo, i po prostu się przepisuję na listę radców bądź pokrewnych zawodów, chociaż słyszałam, że teraz to nie jest znów dozwolone.


* średnio na roku ( mówię o sędziowskiej) roku ok 5 osób.

poprawiam się: średnio na roku dostaje się ok 5 osób. ;P

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 08:23
0

Straszne, ci ch*** z MS ogłosili, że przez ROK nie będzie aplikacji na sędziów i prokuratorów, przez co nie można zaczynać po ludzku... no jak tak można!

i do takiej sytuacji odnosiłam swoje słowa, by brać sprawy w swoje ręce, a nie siedzieć i się użalać bo Podobno na aplikecję trzeba bedzie poczekać rok

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 08:07
0

to ja w temacie perspektyw dla młodych ludzi tych, którzy chcieliby pracować w zawodzie sędziego bądź prokuratora. Dziś w Rzeczpospolitej ukazał się artykuł z informacją, ze MS nie przewiduje w tym roku naboru na aplikację sędziowską i prokuratorską. Pomijam juz wieczną kłótnię o wolność wyboru zawodu :/ ale co teraz z tymi, którzy chcieli zrobić w tym kierunku? Zostało zdawanie na inne aplikacje i robienie tego, co można, a niekoniecznie tego, co sie chce robić. I jak młody człowiek ma zaczynać swoje życie po ludzku, jak ma cokolwiek planować?

Doceniam, że w Polsce nie ma wojen i istnieją warunki do "normalnego życia", ale czy to wystarcza? Czy to oznacza, że nie możemy wymagać więcej? Czy fakt, że Polska jest na 30 miejscu pod względem poziomu życia, powoduje, że nie możemy porównywać sie i dążyć do krajów o wyższym poziomie?

Czy może lepiej usiąść z założonymi rękoma, cieszyć się, że nie ma wojny i nie robić nic, żeby było lepiej? Ja przynajmniej nie wychodzę z takiego założenia.

Odpowiedz
karola82 2010-09-26 o godz. 08:03
0

O jakie ładne podsumowanie :brawo:

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 07:34
0

To może ja wrócę do tematu albo i nie :)
na świecie jest niecałe 200 państw, Polska jest bodajże na coś koło 30 miejscu pod względem poziomu życia, i kurczę, myślę że warto to docenić, tak na codzień, że mieliśmy szansę dorastać w kraju, gdzie nie ma wojen domowych, że nie musieliśmy uciekać w środku nocy z całym dorobkiem w jednym pakunku, że nie żyjemy w państwie, gdzie co drugi człowiek jest nosicielem HIV i przez to rodzi się tyle zarażonych dzieci, że nie dorastaliśmy na przedmieściach biedy, gdzie nawet nie moglibyśmy marzyć o szkole, że nie musimy przetrwać o misce ryżu dziennie

i z drugiej strony, że nie staliśmy się amerykańskim, otyłym pożeraczem programów telewizyjnych, że nie staliśmy się ofiarą kolejnej strzelaniny w szkole bo pani od rysunku dała B zamiast A, że ryzyko, że urwie nam ręce w zamachu w metrze jest znikome (i nie dlatego, że mamy na kraj tylko 1 linię :) ) i tak dalej, i tak dalej

jasne, Polska nie jest idealna, to oczywiste, ale w związku z tym, co wymieniłam fakt, że przez pierwszy okres w pracy zarabia się 1000 zł, że część młodych małżeństw musi najpierw rok czy dwa pomieszkać w wynajmowanym pokoju żeby się dorobić, nawet że prawnicy bez pleców mają trochę gorszy start, jest chyba mało ważny.

I tak, uważam, że Polska pozwala młodym ludziom zaczynać po ludzku

Odpowiedz
Gość 2010-09-26 o godz. 05:43
0

Anirrak napisał(a):Nie taka młoda i nie taka dama 8)

Jesli rzeczywiście jesteś biegłym rewidentem - przepraszam za zagalopowanie się.
Tyle względem rzekomych "inwektyw"

Względem mojego prywatnego stosunku do Twojej osoby, to cóż - nie wierzę Ci za grosz
W moim odczuciu jesteś tylko mitomanką, która usiłuje udowodnic na forum, że zna się na wszystkim i zawsze ma rację...
Z tego wzgledu chyba sie przeproszę z działem administracyjnym, poszukam wątku i ignorowaniu i uzyję tej opcji po raz pierwszy 8)
Cóz przykro mi że tak mnie odbierasz, może w przyszłości przekonam Cie do siebie, ale nic na siłę.

Odpowiedz
Gość 2010-09-25 o godz. 16:26
0

Nie taka młoda i nie taka dama 8)

Jesli rzeczywiście jesteś biegłym rewidentem - przepraszam za zagalopowanie się.
Tyle względem rzekomych "inwektyw"

Względem mojego prywatnego stosunku do Twojej osoby, to cóż - nie wierzę Ci za grosz
W moim odczuciu jesteś tylko mitomanką, która usiłuje udowodnic na forum, że zna się na wszystkim i zawsze ma rację...
Z tego wzgledu chyba sie przeproszę z działem administracyjnym, poszukam wątku i ignorowaniu i uzyję tej opcji po raz pierwszy 8)

Odpowiedz
Gość 2010-09-25 o godz. 15:43
0

Anirrak napisał(a):saskiia napisał(a):ale swoją drogą - czy to wszystko na pewno jest związane z wątkiem??
Nie, nie jest 8)

Ale jedno wróbelce trzeba przyznać:
dzieki odbytej aplikacji (zapewnie nie dowiemy się jakiej...) ma świetny patent za zrobienie zamieszania, łapanie za słówka i rozmydlenie wątku
tylko po to, żeby ukryć, że kłamie 8)
A kłamie - i to głupio kłamie, a potem, jak przystało młodej damie, swoje kłamstwa pomija milczeniem i leci z argumentacją ad personam waląc na oslep...
Za patent faktycznie - przepraszam, ale mi tak jakby poręczniej
Nie pomijam milczeniem, tylko .... w delegacji u klienta byłam, i głupio by było gdybym klepała na forum z kompa klienta
A i nie kłamię - mam patent ( cóż, niepoprawna jestem :) ) biegłego rewidenta, [prawniczki nie wyłapały że nie oświadczyłam że nie jestem biegłym - ale to szczegół i w tej kwestii nie podejmuję dyskusji bo jest jałowa]
Teraz pracuję w kancelarii która wykonuje inne usługi poświadczające - nie te w trybie art. 64 ustawy o rachunkowości.

Wszystkim dziewczynom , które mają jakieś pytania w kwestiach księgowych, albo w podatkowych ( pdop, Vat ( nie wszytko), duuuzo mniej pdof) służę swoją wiedzą :).
Moim konikiem jest podatek odroczony, lubię zagadnienia inwestycji i rozliczeń międzyokresowych biernych. Propaguję naliczanie rezerw na odprawy emerytalne i nagrody jubileuszowe.
Teraz ciężko pracuję nad polityką rachunkowości - i za chwilę rzucę laptopem o ścianę.

Więc niech młoda dama cytowana powyżej mi powie w czym kłamałam .... chętnie wyjaśnię wszelkie nieporozumienia, nie podobają mi się inwektywy pod moim adresem :bad:

z wyjątkiem rzeczonych inwektyw - wszystko mi się na tym wątku podoba :) dawno na forum nie było takiej fajowej dyskusji :) - hmmmm dawno jak dla mnie, stale nowa na forum jestem xP

Odpowiedz
Gość 2010-09-25 o godz. 07:15
0

Przepraszam jesli kogos obraziłam i zboczyłam tematu, ale od czego rozpoczeła sie "kaszanka"? Od twierdzenia że aplikacja to tylko na prawie, że prawnicy mają sie tak źle, bo nie mogą dorabiać...
a co do pomyłek... oczywiscie po to stworzono cos takiego jak "korekta", ale ilez mozna poprawiac to samo (moze dlatego sie wkurzylam, że niektórzy (nie pisze kto wiec bez podtekstów prosze) uwazaja ze to co robia jest swiete a oni sa nieomylni, a od złożonej skargi cza zażalenia to trzeba płacic i czekac az "laskawie odpisza" (nie patrzac na terminy)

No przepraszam, ale kazdy za to co robi to winien ponosic odpowiedzialnośc.. i jak ktos tu pisał nie moze drżeć reka składając podpis pod czyms czego jest sie autorem

to tyle co miałam do powiedzenia w tym temacie i OT

Odpowiedz
Gość 2010-09-25 o godz. 06:26
0

AGA_M ja nie rozumiem czemu ty się tak unosisz. Nie szkoda ci nerów? Pouczasz nas o tym jak należy ustawy interpretować, choć sama prawnikiem nie jesteś. Twierdzisz że dobrze wiesz jak to sie robi bo pracujesz z prawnikami. Hmm to chyba zbyt mało jednak by nas pouczać, zwłaszcza że twój wywód dotyczący wykładni przepisów prawa jest wyjątkowym uproszczeniem. Rodzaje i hierarchia wykładni prawa to jak wspomniała kasia29 to faktycznie temat rzeka. Pozatym ja już w ogóle nie rozumiem co to ma wspolnego z tematem tej dyskusji.
Potem (znów nie w temacie) zażucasz orzeczeniom oczywiste omyłki pisarskie i inne błędy. Twom zdaniem wykształcone osoby błędów nie popełniają? Wiesz bo moim zdaniem błędów nie popełnia tylko ten kto nic nie robi.


nie zażucasz oczywiście tylko zarzucasz

Odpowiedz
Gość 2010-09-25 o godz. 06:15
0

saskiia napisał(a):LotkA napisał(a):o ja obstawiam że 30 właśnie a nie 50 ;) Szczerze powiem, że wokół mnie sami 30-letni mecenasowie (z szanownym małżem na czele). 50 letnich nie znam chyba wcale
ja znam kilku, ale niewielu.
mówi się, że w tym zawodzie po 40 to już pierwszy zawał, więc... ;)
ja tez znam tych młodszych (pracuję w młodej Kancelarii), chociaż rzeczywiście na salach sądowych przeważają Ci starsi po 50.

A co do zawału to piękna perspektywa I po co to wszystko ;)

Odpowiedz
saskiia 2010-09-25 o godz. 06:08
0

AGA_M napisał(a):Nie mów mi tylko że pracujesz w SR K-ce Zachód bo sie załamie (ale bede przynajmniej wiedziec skąd te błedy w postanowieniach Sądu, które powinny pisac wykształcone osoby, a nie powoływac sie poźniej na " oczywista pomyłke pisarska" bo szlag mnie trafi )
jeju, ile w Tobie złości.
jw. sędzia czy referendarz też człowiek, konia z rzędem temu, kto nigdy się nie pomylił... z jakiegoś powodu taka instytucja jak oczywista omyłka pisarska została stworzona.

znam ludzi z SR Kce Zachód, bo tam pracowałam :) zaręczam, że jak w każdym miejscu są różni - i bardzo pilni, i mniej pracowici.

znowu nie w temacie! #/

Odpowiedz
Gość 2010-09-25 o godz. 05:55
0

Ej ale się nie irytuj ;) To było z przymróżeniem oka :D
Ja skończyłam czytać 5 stron temu, jak zaczęły pojawiać się trudne słowa :/

Odpowiedz
Gość 2010-09-25 o godz. 05:38
0

AGA_M napisał(a):kasia29 napisał/a:

A teraz wypisujesz, że nie masz czasu i cię nie stać. A widzisz, nie ma nic za darmo

Kasia29 a czy ja gdzies napisałam że chce to za darmo?? Pisze tylko jakie sa realia i wiem ze na dzień dzisiejszy prace nad zdobyciem zawodu biegłego jestem zmuszona odłozyc nie tylko ze względów finansowych ale tez "czasowych". Nie narzekam na obecne zarobki, choc nie znam człowieka który powiedziałby "zarabiam tyle ze wiecej do szczescia nie potrzebuje", bo nawet ten co zarabia miliony to mu mało.

Wiesz, żadna z nas nie napisała, że chce za darmo. Tylko ty wyleciałaś z moralizatorskim pouczeniem, że nic za darmo nie ma.
Czepiasz sie pojedynczych słówek i tylko szukasz pretekstu by komus innemu coś wytknać, a sama nie umiesz przyznac sie do błedu.

Gdzie popełniłam błąd w dyskusji?

Notabene skoro jesteś prawnikiem to powinnaś umiec czytac miedzy wierszami, bo tak są pisane dzisiejsze ustawy, że żeby zrozumiec dany artykuł trzeba sie domyslic co autor miał na mysli i tak tez doradcy podatkowi i prawnicy interpretuja przepisy. (mam doczynieneia z prawnikami na co dzien wiec wiem co mówie)

A co ma piernik do wiatraka? Dyskusja nigdy nie zboczyła na temat ustaw i tego jak one są w naszym kraju tworzone. Interpretacja przepisów to temat rzeka i skoro prawnikiem nie jesteś to proszę nie wtykaj palców od ręki między drzwi i framugę, bo możesz je sobie boleśnie przytrzasnąć ;)
Nie mów mi tylko że pracujesz w SR K-ce Zachód bo sie załamie :( (ale bede przynajmniej wiedziec skąd te błedy w postanowieniach Sądu, które powinny pisac wykształcone osoby, a nie powoływac sie poźniej na " oczywista pomyłke pisarska" bo szlag mnie trafi :bad: )
Ty nigdy nie popełniasz błędów? Jesteś doskonała w tym co robisz? Sędzia/ referendarz też człowiek ;)

Do twojej wiadomości - nie nie pracuję w SR K-ce Zachód ( byłoby mi ciężko mieszkając w T ). A gdybyś umiała czytać między wierszami ten temat to byś wiedziała, co robię

Skfara - jak jesteśmy nudne, to nie czytaj :)

Odpowiedz
Gość 2010-09-25 o godz. 05:35
0

Alma_ napisał(a):To już znasz 8)
Mnie tam w zupełności wystarcza to, co mam, nie narzekam
mi tez wystarcza i nie narzekam

Odpowiedz
Alma_ 2010-09-25 o godz. 05:21
0

AGA_M napisał(a):nie znam człowieka który powiedziałby "zarabiam tyle ze wiecej do szczescia nie potrzebuje"
To już znasz 8)
Mnie tam w zupełności wystarcza to, co mam, nie narzekam ;)

Może dlatego, że pracuję na stanowiskach, których nie pomijam w cv (bo o kelnerowaniu to chyba nie ma co pisać ;) ) od połowy czwartego roku studiów dziennych i pierwsza moja praca była płatna 250 zł miesięcznie , kolejna aż 400 - 60% podwyżki!
Ale to pozwoliło mi po skończonych studiach stawiać wymagania płacowe, które niektórych w tym wątku tak bardzo wkurzają... a co w tym takiego irytującego? Nasza praca warta jest tyle, ile ktoś zechce za nią zapłacić ;)

Czy można wydzielić kaszankę?
Bo się taki fajny temat kompletnie rozjechał

Odpowiedz
szpilunia 2010-09-25 o godz. 05:11
0

AGA_M napisał(a):szpilunia napisał(a):AGA_M napisał(a):Chciałabym zostac biegłym rewidentem choc wiem ze to charówka straszna a kasa za egzaminy dopiero po 10-15 latach mi sie zwróci najwczesniej gdy zdobede doswiadczenie, i firmy wybiora na audyt kancelarie w ktorej bede pracowac.
Aga, ale nie demonizujmy - egzaminy nie sa drogie - 250 zł za egzamin na chwile obecna. A praktyke warto robic rownoczesnie ze zadawaniem egzaminow, bo Ci zycia nie starczy, na dojscie do konca sciezki na bieglego rewidenta. A zeby pracowac w firmie audytorskiej - rowniez nie potrzebujesz byc bielgym rewidentem - bo to tam robisz praktyke.
Zgadza sie 10 bloków tematycznych to 10 egzaminów po 250 zł, zakładajac że zdam za 1 razem to nie majatek , ale z opowiadań znajomych dowiedziałam sie że zdanie za 1 razem graniczy z cudem choc zakuwali nieźle ;/

A kiedy mam robic te praktyke jak w pracy siedze cały dzien a w weekendy chodziłabym na te wykłady? Na zwolnienie sie z pracy by isc na praktyke do firmy audytorskiej lub zatrudnic sie w jakiejs Kancelarii Biegłych Rew. za 1000 zł mnie nie stać :( Moze jak Natka pojdzie do przedszkola za 2 lata to wygospodaruje czas bo same checi nie wystarczą
Aga, nie wiem o jakich wykladach w weekendy mowisz - ja na zadne nie chodze i nie chodzilam. Egzaminy owszem sa trudne, ale znam takie osoby, ktore w ciagu 1 roku zdaly osiem egzaminow za pierwszym razem. Zeby nie bylo watpliwosci - mowi to ta, co utknela na czwartym, ale bez bicia przyznaje, ze na drodze stanelo mi moje lenistwo i brak czasu.

Co do zarobkow w czasie praktyki - nie bede polemizowac, bo nie wiem jakie sa stawki w slaskich firmach audytorskich. Ale uwierz mi - dla chcacego nic trudnego i wiem, ze mozna prace ksiegowego pogodzic z robieniem praktyki. Moj znajomy pracujac w banku w Kaowicach pogodzil swoja prace ze zrobieniem licencji bieglego rewidenta.

Nie do konca znam realia robienia aplikacji po studiach prawniczych, ale mysle, ze czy to prawnicy czy ekonomisci czy jeszcze inny zawod - kazde zdobywanie kwalifikacji zwykle okupione jest ciezka praca i czesto niemalymi nakladami finansowymi. I mnie smiesza komentarze, gdy ktos mowi, ze w innym zawodzie to maja latwiej, a u mnie to strasznie ciezko i duzo kasy - wiec dlatego teraz tego nie robie, ale ci inni to powinni sie wziac do roboty. Bo wszedzie dobrze, gdzie nas nie ma - a tzw "realia", zwykle pieknie ubarwione, znamy z drugiej reki...


AGA_M napisał(a):Czepiasz sie pojedynczych słówek i tylko szukasz pretekstu by komus innemu coś wytknać, a sama nie umiesz przyznac sie do błedu. Notabene skoro jesteś prawnikiem to powinnaś umiec czytac miedzy wierszami, bo tak są pisane dzisiejsze ustawy, że żeby zrozumiec dany artykuł trzeba sie domyslic co autor miał na mysli i tak tez doradcy podatkowi i prawnicy interpretuja przepisy. (mam doczynieneia z prawnikami na co dzien wiec wiem co mówie)
Nie mów mi tylko że pracujesz w SR K-ce Zachód bo sie załamie (ale bede przynajmniej wiedziec skąd te błedy w postanowieniach Sądu, które powinny pisac wykształcone osoby, a nie powoływac sie poźniej na " oczywista pomyłke pisarska" bo szlag mnie trafi )
Aga, na milosc boska... skad tyle jadu w Tobie Co Ty mozesz wiedziec o pracy Kasi, skoro nie jestes prawnikiem

Odpowiedz
Gość 2010-09-25 o godz. 05:09
0

kasia29 napisał(a):
A teraz wypisujesz, że nie masz czasu i cię nie stać. A widzisz, nie ma nic za darmo
Kasia29 a czy ja gdzies napisałam że chce to za darmo?? Pisze tylko jakie sa realia i wiem ze na dzień dzisiejszy prace nad zdobyciem zawodu biegłego jestem zmuszona odłozyc nie tylko ze względów finansowych ale tez "czasowych". Nie narzekam na obecne zarobki, choc nie znam człowieka który powiedziałby "zarabiam tyle ze wiecej do szczescia nie potrzebuje", bo nawet ten co zarabia miliony to mu mało.

Czepiasz sie pojedynczych słówek i tylko szukasz pretekstu by komus innemu coś wytknać, a sama nie umiesz przyznac sie do błedu. Notabene skoro jesteś prawnikiem to powinnaś umiec czytac miedzy wierszami, bo tak są pisane dzisiejsze ustawy, że żeby zrozumiec dany artykuł trzeba sie domyslic co autor miał na mysli i tak tez doradcy podatkowi i prawnicy interpretuja przepisy. (mam doczynieneia z prawnikami na co dzien wiec wiem co mówie)
Nie mów mi tylko że pracujesz w SR K-ce Zachód bo sie załamie :( (ale bede przynajmniej wiedziec skąd te błedy w postanowieniach Sądu, które powinny pisac wykształcone osoby, a nie powoływac sie poźniej na " oczywista pomyłke pisarska" bo szlag mnie trafi :bad: )

Odpowiedz
Gość 2010-09-25 o godz. 05:06
0

o rany już nudne jesteście :/

Odpowiedz
Gość 2010-09-25 o godz. 04:54
0

AGA_M napisał(a):nie wiem czy to takie śmieszne... coraz młodsi umierają na zawał i to niezaleznie w jakim zawodzie pracuja,
tak samo jak i na raka i inne choroby, które są skutkiem przypadłości zwanej cywilizacja..
nie każ mi z tego powodu się biczować ;P

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie