• Gość odsłony: 46363

    Czy któraś z Was leczyła się u dr Małgorzata Berndt, przyjmującej w Medicover?

    Czy Któraś z Was leczyła/leczy się u tej Pani Doktor?Jest ginekologiem/poloznikiem/endokrynologiem, przyjmuje w Medicover na Domaniewskiej w Wawie (pewnie jeszcze gdzie indziej, ale tego to juz nie wiem).Chciałabym pod jej opieką zacząc leczenie, ale wcześniej z chęcią wysłucham Waszych opinii na Jej temat. Jesli mozecie sie podzielic- bede wdzieczna :) :) :)

    Odpowiedzi (12)
    Ostatnia odpowiedź: 2023-05-29, 22:20:17
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2023-05-29 o godz. 22:20
0

No to jest jakaś pomyłka. Ta Pani nie może być lekarzem. Dziś dowiedziałam się, że mam w piersi żebro....

Odpowiedz
PusiaR 2013-08-27 o godz. 10:57
0

Odradzam tą panią! Byłam u niej w Medicover na Domaniewskiej. Potraktowała mnie z góry,nota bene,tak niesympatycznej osoby juz dawno nie spotkałam. Zobaczyła moje wyniki i powiedziała, że ona mi nie pomoże i mam sie zgłosić do kliniki leczenia bezpłodności (oczywiście podała dwie konkretne nazwy...). Powiedziała, że nie dośc, że będe miała wielkie problemy w zajściu w ciąże, to jeszcze prawdopodobnie poronie... Wyszłam od niej płacząc i płakałam przez następne kilka dni. Bo sposób w jaki to powiedziała był zimny i wyrachowany. Lekarz powinien jednak okazać jakieś uczucia... Miałam wtedy 24 lata i właściwie dopiero chciałam zacząć starania o dziecko. Po tej wizycie strasznie się zamknełam w sobie i wręcz bałam się zajśc w ciążę. Minał rok od tej okropnej wizyty i chciałabym się starac o dziecko. Właśnie szukam jakiegoś odpowiedzialnego lekarza, który da mi nadzieje, a nie ją odbierze.

Odpowiedz
thakisis 2013-08-27 o godz. 10:55
0

Hej,
chciałabym Was ostrzec przed dr Małgorzatą Berndt. Chodziłam do niej przez rok i byłam zadowolona - płaciłam, owszem, słono, ale uważałam, że taka jest cena za jakość usług. Przy jednej z wizyt pani doktor stwierdziła, że mam nadżerkę, którą koniecznie trzeba usunąć. Moją winą jest, że nie dowiadywałam się z innych źródeł, jak taki zabieg wygląda i jakie są wskazania. Dodam, że cytologię miałam dobrą, pani doktor nie zrobiła absolutnie żadnych dodatkowych badań. Wydałam majątek na leki i wizyty. Jakieś dwa miesiące po zabiegu, jeśli można to tak nazwać, rozchorowałam się będąc w domu w innym mieście i poszłam do ginekologa mojej mamy, do którego ona ma zaufanie od jakiś 20 lat. Powiedział on, że widać, że coś tam było robione, ale nadżerka cały czas jest! Pytał, czy były jakiekolwiek badania, jaką miałam cytologię itp. Nie było żadnych przesłanek do usunięcia mi tej nadżerki, nie licząc tego, że pani doktor zarobiła kilkaset złotych. Powiedział też, że pod taką wypaloną nadżerką, która nią nie była, może się znajdować faktycznie coś chorobowego, co może wyjść za jakiś czas i wtedy będzie bardzo niedobrze. Ostrzegam Was przed nią, to nie jest lekarz, skoro naraża zdrowie pacjentów, żeby zarobić szybko trochę kasy!

Odpowiedz
Gość 2013-08-27 o godz. 10:51
0

Cześć,

Czytając powyższe info na temat dr Berndt myślałam, że w końcu znajdę coś dobrego na Jej temat. Byłam u niej kilka razy na wizycie i faktycznie za kazym razem odczuwałam, że nie jest zbyt wylewna i co gorsze chłodna. Na ostatniej wizycie jednak, moje odczucia się zmieniły, bo odpowiedziała na moje wszystkie pytania i sprawiała wrażenie przyjaznej osoby. Nawet stwierdziłam, że to będzie mój lekarz prowadzący ciążę, ale po tym co tu przeczytałam chyba muszę się nad tym głębiej zastanowić.

Akustika - życzę powodzenia, dużo spokoju i obyście wytrwali do samego końca ciąży nie koniecznie w łóżku :)

pozdrawiam

Odpowiedz
akustika 2013-07-17 o godz. 10:49
0

Cześć Dziewczyny!
Widzę, że dyskutujecie o pani doktor Berndt – super! Ja też coś dorzucę od siebie ;)
Jestem w ciąży i chodzę do Enel-Medu. Tam najpierw prowadziła mnie pani Alicja Pawłowska, która abym mogła zajść w ciążę przez rok dawała Duphaston (1tab dzienne), po roku stwierdziła, że może jednak zwiększy mi dawkę, bo wpadła na pomysł, żeby po roku sprawdzić mi wysokość progesteronu. Wahał się, czy mam brać 1,5 tab, czy 2 tab, ostatecznie stwierdziła, że 1,5 tab - więc wzięłam sprawy w swoje ręce i zaczęłam brać 2 tab no i stąd po 2 mies. zaszłam w końcu w ciążę. Dodam, że skarżyłam się jej, że strasznie tyję i czy to przypadkiem nie po tym leku, który biorę już ponad rok. Wyśmiała mnie kobieta mówiąc, że nie. Nie dawało mi to spokoju i sobie poczytałam na różnych forach i okazuje się, że tak, tyje się! Ponieważ ta doktor miewała chwiejny nastrój podczas każdej wizyty, nie znosiła jak się zadawało dodatkowe pytania (długa historia) – w tych momentach była niesympatyczna i robiło się ci przykro, bo zapytałaś np. byłam zeszłej nocy z krwawieniem na pogotowiu, doktor tam pytała się o kartę ciąży, jestem już w 8 tyg.... - nie zdążysz dokończyć, a ta wybucha, że ma jeszcze czas (gada przez 5 min.).
Zdecydowałam, że zmienię lekarza – przecież nie mogę się bać zadawać pytania, nie? Udałam się do doktor Berndt również w Enel-Medzie. Przyjmuje ona tylko w poniedziałki i czwartki. Zdziwiła się, po co do niej przychodzę, bo zerknęla do karty w komputerze i widziała kto mnie do tej pory prowadził i chyba jej nie pasowało, że chcę aby była moim lekarzem prowadzącym – wizyta była chłodna, doktor była oszczędna w słowach. Ponieważ kończyło mi się zwolnienie lekarskie po najbliższym weekendzie (wcześniej musiałam leżeć, odklejenie płodu, krwawienie), upewniłam się, czy mogę iść do pracy we wtorek. Doktor powiedziała: jak dobrze się Pani czuje chodzi wtedy do pracy, jak źle, jest krwawienie to leży pani w domu na zwolnieniu – dobrze to zapamiętałam. To był czwartek tydzień temu. Wieczorem zauważyłam u siebie znowu krew.... i panika, bo w piątki nie ma mojej nowej doktor w Enel-Medzie. Rano dopisałam się na dodatkową wizytę do doktora Sujkowskiego (jak jest szczególny przypadek to lekarz mimo pełnego grafiku pozwala dopisać pacjenta). Pobiegłam do niego, on kazał mi wracać do łóżka i niestety leżeć kolejne 2 tyg. – masakra. Dodał, że jak się skończy zwolnienie po weekendzie to mam wysłać męża po kolejne (jak sądziłam do lekarza prowadzącego).
No i teraz słuchajcie! Dzwonię raniutko do Enel-Medu, mówię recepcjonistkom, że byłam w piątek u takiego doktora, bo miałam krwawienie, jestem w ciąży i mam leżeć prze najbliższe 2 tyg., kończy mi się zwolnienie i potrzebuję zostawić wiadomość Berndt, żeby wypisała kolejne – wszystko jest zapisane w komputerze z wizyty piątkowej, gdyby mi nie wierzyła. Recepcjonistka połączyła się z Berndt (ale ona z nią rozmawiała, nie ja), a ta kazała mi przekazać, że jak źle się czuję, coś złego się dzieje, to mam jechać do szpitala, bo ona zwolnienia bez zbadania pacjenta nie wypisze. Dobrze wiecie, że do szpitala nie chodzi się po zwolnienia, i już z mojego kolaboratu wiecie, że muszę leżeć plackiem bo miałam krwawienie, które oznacza zbliżające się prawdopodobnie poronienie. Mówię więc recepcjonistce, żeby mnie dopisała dzisiaj na wizytę, bo dziś kończy mi się zwolnienie, muszę leżeć a nie wracać do parcy i do czwartku nie mogę czekać, kiedy tak znów ma dyżur – (pomyślałam, że wyślę do niej męża), ona pyta się Berndt a ta odpowiada, że nie zezwala na dopisanie. Wyobrażacie to sobie???? Brak mi słów! Jak tak można???
Zastanawiam się dziewczyny czy nie napisać na nią skargi do Enel-Medu?

Pozdrawiam ;)

P.S. We wtorek mąż poszedł na wizytę do doktora Sujkowskiego (tego z piątku) i mam bez problemu zwolnienie. Piękna pogoda, a ja z laptopem leżę w łóżku, bo niestety nie mogę się odciąć od obowiązków z pracy :(

Odpowiedz
Reklama
Gość 2013-06-01 o godz. 20:59
0

No tak, w Invimedzie prawie cała kadra to ginekolodzy z Medicover.

A wracając do tematu, czy ktoś jeszcze ma jakieś doświadczenia z dr Berndt?

Odpowiedz
szpilunia 2013-06-01 o godz. 07:50
0

No wlasnie tak pomyslalam, ze pewnie karta Medicover daje te znizki...

Odpowiedz
Loxia 2013-06-01 o godz. 07:39
0

szpilunia gratis z kartą medicover.

Invimed - Partnerzy Kliniczni:

Medicover - http://www.medicover.pl
1. Zniżka na cykl in-vitro w zależności od karty
- karta biała i niebieska - 10%
- karta niebieska prestige - 12%
- karty srebrna, złota i platynowa - 15%
2. Dla każdego rodzaju karty:
- 10% zniżki na badania laboratoryjne
- 10% zniżki na badania nasienia
- 10% zniżki na konsultację andrologiczną
3. Pierwsza konsultacja w zakresie leczenia niepłodności gratis
(nie dotyczy wizyty andrologicznej)
4. Kolejna konsultacja w zakresie niepłodności 60 PLN dla każdej karty
5. Medicover ponosi całkowity koszt następujących badań:
- amniopunkcja genetyczna - 1200 PLN
Inne badanie bezpłatnie – na podstawie skierowania z Medicover.

Odpowiedz
szpilunia 2013-06-01 o godz. 07:37
0

Loxia napisał(a):Princesska medicover niestety z góry zakłada, że niepłodności nie leczy.
dlatego w invimedzie pierwsza wizyta gratis a następne z rabatem.
Jestes pewna, ze gratis? Chyba, ze cos sie ostatnio zmienilo, bo jak tam byla w styczniu, to skasowano ze mnie stówę czy sto pięćdziesiąt (nie pamiętam już)...

Odpowiedz
Loxia 2013-06-01 o godz. 03:27
0

Princesska medicover niestety z góry zakłada, że niepłodności nie leczy.
dlatego w invimedzie pierwsza wizyta gratis a następne z rabatem.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2013-05-31 o godz. 17:05
0

No właśnie Iwonia, miałam podobne wrażenie... Ja niewiele mówiłam, a ona kazała mi po prostu brać piguły (mimo, że jej wcześniej powiedziałam, że kiedyś brałam i miałam migreny po nich) i powiedziała, że jak będę chciała się starać o dziecko to mam iść do kliniki leczenia niepłodności (i tu wymieniła te 3 najbardziej znane)...

Dziewczyny, czy jeszcze któraś z Was leczyła się u niej?

Odpowiedz
Iwonia 2013-05-31 o godz. 16:42
0

Byłam raz i nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia, była nie miła i z góry założyła nie mając wyników badań że ona nie zajmuje się leczeniem niepłodności :( Więcej do niej nie poszłam

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie