• madziula 22 odsłony: 12412

    Znalazłam / zgubiłam

    Do założenia tematu zainspirowała mnie historia koleżanki.
    Wracali z mężem z Polski.Wiadomo- przywieźli mnóstwo rzeczy.Ona zajmowała się dzieckiem, on bagażami.
    Kiedy dojechali do domu, okazało się , że torby z laptopem nie ma :o .Zmartwieni, bo wieźli tam nie tylko laptopa, ale i jakies pieniądze dla znajomego, i matka w ostatniej chwili włożyła im tam kostkę masła śmietankowego 8)
    Znajomy w te pędy spowrotem na lotnisko, z pewną nadzieją wiadomo, ale......
    Był tam jakieś 2 godziny po tym, jak z niego odjechali.Poszedł do biura rzeczy znalezionych.Zapytał o tą torbę.Pan w okienku popatrzył na niego, uśmiechnął się i mówi- a co tam jeszcze w tej torbie było? Znajomy mówi- pieniądze i kostka polskiego masła :D
    Na jego szczęście- ktoś odniósł torbę, którą on zostawił na wózku, na parkingu :D
    Szczerze mówiąc, jestem w szoku, że znalazca po prostu sobie tego nie wziął, zwłaszcza pieniędzy, bo sporo tego było.

    A Wy?
    Co znalazłyście? czy szukałyście właściciela, oddałyście mu zgubę?
    Czy może wręcz odwrotnie, w myśl " znalezione , nie kradzione" 8)

    A może coś zgubiłyście? Oddał ktoś?

    Ja na szczęście nie zgubiłam nic poważniejszego.
    Kiedyś znalazłam zegarek, na trawniku, rano po dyskotece 8) Nie szukałam właścicielki....

    Odpowiedzi (58)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-12-22, 06:02:11
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
eschiva 2010-12-22 o godz. 06:02
0

Mam parę przypadków, gdy zgubione rzeczy się odnajdywały, choć szanse były nikłe...

Raz zgubiłam malutki (jakieś 1,5 cm średnicy) zegarek na rękę na plaży. Szukałam go następnego dnia i znalazłam :o zapamiętałam mniej więcej rejon gdzie się rozbierałam i rzeczywiście tam był, trochę zakopany w piasku.
Kiedyś łapiąc stopa zostawiłam sweter na poboczu. Zorientowałam się po kilku kilometrach, a kierowca, który mnie wziął zgodził się wrócic. Sweter czekał.

Ostatnio na wycieczce w górach Franek niesiony w nosidle zgubił buta. Mąż wracał się szlakiem pod górę, wymęczył się, ale but znalazł. potem obsesyjnie pilnowaliśmy, czy Fran ma oba buty na nogach. :)

Przedwczoraj na odcinku kasa w OBI - samochód na parkingu, mąż zgubił kurtkę Franka. Nie znalazła się, czego strasznie żałuję, bo Fran nawet raz nie zdążył jej założyć... a taka ładna była :( Komuś też się spodobała widocznie.

zaskakujące jak czasem niemożliwe do znalezienia rzeczy się znajdują, a takie "łatwe" nie...

Odpowiedz
Mysiunia 2010-12-21 o godz. 10:53
0

A ja zgubiałam piekne kolczyki od mojej babci, ktore mi dała jak była chora :( ....
Była to ostatnia (a zarazem pierwsza) tak wartościowa rzecz jaką od niej dotałam.
Do dziś dnia strasznie ubolewam nad ich zguba i mam głęboką nadzieje ze kiedyś sie znajda ....

Odpowiedz
chusia 2010-12-20 o godz. 06:50
0

`a ja ostatnio znalazłam w mieście słuchawki od mp3/4 ;D były całe od piasku! Umyłam, osuszyłam i działają bez zarzutów! ;D

`kiedyś też znalazłam świetną smycz do tel. na ulicy ;D

no ale niestety zdarza mi się też gubić wiele rzeczy [nie sposób je tu wymieniać, bo było ich mnóstwo!]

poza tym jestem mistrzem w chowaniu rzeczy, a później zapominania gdzie dana skrytka była!

jako dziecko schowałam pełen woreczek cukierków przed moim bratem... do dziś nie wiem gdzie są. Chyba je myszki rozniosły [albo brat :D ]

Odpowiedz
Gość 2010-12-20 o godz. 04:50
0

mój małżonek zagubiła raz obraczkę, byłam zła i poprosiłąm o dorobienie...dorobił wygrawerował, super. a było to na początku zimy kilka lat temu, jak przyszła wiosenka przyjechał znajomy w wykrywaczem metali i bawili się z mężem w szukanie kabla ebergrtycznego na ulicy, bo nei za bardzo wiadomo było gdzie on jest. Znalezli obrączkę, która przezimowała niedaleko furtki na ulicy lol

Odpowiedz
Gość 2010-12-20 o godz. 04:15
0

mi najbardziej szkoda kolczyków, które sobie lubia wypadac z ucha.
Kilka sie znalazło, kilka nie (jeden znalazł się kilkakrotnie, zeby ostatnio przepaść na zawsze). Teraz mam zapas silikonowych ztyczek i wreszcie kolczyki sa bezpieczne.

Z historii obrączkowych:
mój mąż swoją "zgubił" juz 2x.
Pierwszy raz spadła w samochodzie sama z palca. Coś brzdęknęło, ale mąż myślał, że to cos w samochodzie, jak sie kapnął troche mu zajeło szukanie tu i tam, aż w końcu okazało sie, ze czeka na wycieraczce. Drugi raz znalazłą sie w łazience. Maż zdjął jak kremował ręce. ;o)

Mojej koleżance obrączka po raz pierwszy spadła na weselu. Znalazła ją jej mama, a koleżanka sie nie kapnęła, że czegoś brakuje. Kolejny raz obrączka zsunełą sie jak wycierała ręce w trawę podczas postoju w trakcie jazdy autokarem. Jak sie kapnęła byli już kawałek od tego miejsca. Kierowca był fajny i sie wrócili. Znalazła się ;o)

A moja instruktorka ceramiki zgubiła obrączkę w pracowni. Podejrzewała, że podczas wyrabiania gliny, więc całą wannę gliny przeszukała drobiąć na kawałeczki. Była też szansa, ze trafiłą do jednej z rzeźb. Rzeźba została rozmoczona i też przeszukana, ale obrączka sie nie znalazła. Pewnie siedzi sobie w którejś z prac ;o)

Odpowiedz
Reklama
madziula 22 2010-12-18 o godz. 12:45
0

Wczoraj byliśmy z mężem na spacerze- idziemy, i coś tak błysnęło w szczelinie między płytami chodnika.

Był to złoty, ciężki sygnet. :o
I nikogo na horyzoncie.
Leży narazie na szafce, oboje niecierpimy sygnetów.Może kiedyś posłuży jako surowiec na coś fajnego 8)

W pracy często znajduję różne przedmioty.
Ludzie notorycznie zostawiają w pokojach hotelowych ładowarki do telefonów, komórki, biżuterię, różne części garderoby, książki...
Dzieciom zapodziewają się ulubione zabawki ( najczęściej leżą pod łóżkiem).
Oczywiście, te rzeczy odnosi się do depozytu, gdzie czekają na włściciela.

Odpowiedz
Samba 2010-12-17 o godz. 20:15
0

o, jeszcze mi się przypomniało jak kiedyś zgubiłam muvo. Szukałam go przez prawie rok (zgubiłam jakoś na jesieni), już się oswoiłam ze stratą, aż przyszło lato i wyciągałam jeansowe spodenki z szafy - muvo było w kieszeni..

Odpowiedz
Gość 2010-12-17 o godz. 19:42
0

A ja praktycznie nic nie gubie i nic nie znajduje ;)

Odpowiedz
Gość 2010-12-17 o godz. 19:31
0

ogolnie jestem roztrzepaniec i gubie prawie wszystko... czasem znajduje czasem nie..

- mozna chodzic za mna do bankomatu - dwa razy po paru minutach sie obudzilam.. raz przypomnialo mi sie po pol godziny i juz pieniazkow nie bylo, na konto tez nie wrocily
- notoryczne gubienie jednego kolczyka
- rekawiczki maja podobna przypadlosc jak kolczyki - zawsze jedna gubie (raz mi sie udalo odzsykac jedna po 3h - mokla sobie na deszczu -skorzana )
- brazaletki lubia mi sie odpinac a ja nie czuje jak spadaja..
- kluczy nosze caly pek zeby slyszec jak spadaja... ciezkie - trudno...
- ginace skarpetki w praniu to norma
- nie mam parasolek, bo zazwyczaj sa na jedno uzycie (albo zostawie przy najblizszej nadazajacej sie okazji -bus, sklep itp, albo wiatr mi ja rozwali)
- karta debetowa lubi sie przede mna chowac w roznych miejscach (najfajniejsze to w plaszczu, który był w bagazaniku... - znalazlam po ok 5 dniach)
- gumki, spinki do wlosow..
- dlugopisy
- po sesji zdjeciowej zostawilam w wynajetym studio: pierscionek, obraczek, kolczyki - na szczescie fotograf to wzial ze soba... maz nie nosil obraczki az swojej nie odzyskalam..
- zostawienie torby z dokumentami, pieniedzmi, kartami itp w przydroznym barze... a jechalam z czlowiekiem ktorego pierwszy raz na oczy widzialam (i naszym kolega) - przypomnialo mi sie po jakis 50km.. zawracalismy...
- czeste parkowanie auta w duzych centrach handlowych i nie zapamietanie numeru albo koloru chociazby ( w zeszlym roku spedzilismyz mezem jakas godzine na poszukiwaniu auta w arkadii)
- zostawianie szczoteczki do zebow, bielizny, ksiazki - cokolwiek gdzie nocowalam - musze chociaz jedna rzecz zostawic za kazdym razem bo inaczej to nie bylabym ja
itp itd..

no i maz ktory zostawil kredytowke w sklepie... i tego nie pamietal.. kupowal cos i zanim dojechal do domu to mnie pytal czy przypadkiem gdzies w domu nie widzialam..
na szczescie nastepnego dnia bylismy w tym sklepie bo musielismy wymienic to co kupowal.. i pan zachowal karte...

Odpowiedz
bossanova 2010-12-17 o godz. 18:24
0

Moja Mama miała niestety kiedyś także niemiłą sytuację. Zostawiła portfel w sklepie, potem poszła jeszcze do kilku innych i dopiero, kiedy chciała coś kupić zorientowała się, że portfela nie ma. Wróciła po kolei do sklepów, które odwiedzała, aż w tym właśnie pechowym ekspedientka się zdziwiła, bo przecież był mąż i odebrał zgubę :o Okazało się, że musiał to widzieć jakiś facet, gdy Mama wyszła, odczekał chwilę, wszedł i powiedział, że żona zostawiła portfel i tyle było portfela Ekspedientka źle zrobiła, bo powinna zapytać np o nazwisko i sprawdzić w dowodzie - w portfelu były także dokumenty

Odpowiedz
Reklama
karola82 2010-12-17 o godz. 18:23
0

Ja ostatnio wszystko gubię albo inaczej-nic nie mogę znaleźć. łaże po mieszkaniu i szukam jak ślepa kura i nie mogę znaleźć a to dresów, a to kapci, a to kluczy itp. porażka....

Ale kiedys było inaczej...Raz znalazłam 300zł i to przed samym wyjazdem na wakacje :D . Innym razem złotą ciężką bransoletkę; potem zegarek, 50 zł, ...dużo tego było, ale chyba szczęście się odwróciło, bo nie dość, że nic nie znajduję, to jeszcze gubię (polara mojego ukochanego, który w styczniu w domu na pewno mi zaginął, do tej pory nie odnalazłam )

Odpowiedz
Gość 2010-12-17 o godz. 17:56
0

Ja wiecznie gubię biżuterię na basenie. Niby staram się pamiętać ale i tak notorycznie zapominam zdjąć obrączki czy kolczyków w przebieralni i potem pływam sprawdzając co chwilą czy jeszcze są czy już mogę nurkować w poszukiwaniu zguby lol

Mąż tuż przed naszym ślubem z kolei zostawił kiedyś w solarium krzyżyk złoty - nie odzyskał go mimo, że od razu wracaliśmy się po niego. Obsługa akurat była uczciwa ale do zguby w tzw. międzyczasie przyznała inna klientka i po prostu go sobie zabrała. Cóż - to tylko symbol ale....

Odpowiedz
Wiol-ka 2010-12-17 o godz. 17:55
0

Zarówno ja jak i mąż z tych "gubiących"
Mąż obrączkę zgubił jakiś rok po slubie - niestety nie znalazł - dostał duplikat ;) Z 2 razy zgubił pieniądze i dokumenty - raz wróciły pocztą.
Nie mówiąc o tym że zostawił w knajpie plecak i pewnie parę innych rzeczy też.

Ja z kolei - gubię każdą bizuterię. Zgubiłam juz m.in. bransoletkę na nogę, bransoletkę na rękę, łańcuszki, pierścionek, kolczyk od męża... Ostatnio zgubiłam kolejny kolczyk - z ulubionej pary otrzymanej na I Komunię od babci. Od czasu zgubienia tego kolczyka - nie noszę wartościowej biżuterii.
Całkiem niedawno miałam też przygodę z zegarkiem (pamiątką rodzinną). Zegarek na początku miał zabezpieczenie w postaci łańcuszka - tak żeby nie spadł w razie odpięcia. Pewnego dnia łańcuszek znikł (prawdopodobnie się zerwał). Od tego czasu zegarek nosiłam tylko w bardzo wyjątkowych przypadkach. Mimo to, któregoś razu (piątek, późne popołudnie) wróciłam do domu bez... Byłam tego dnia m.in. na zebraniu w pewnej, bardzo uczęszczanej instytucji i pomyślałam że moze właśnie tam. Ale po południu - wszystko nieczynne. Traf chciał, że w tej instytucji pracuje znajoma, z którą moze tydzień wczesniej wymieniłam się numerem komórki. Zadzwoniłam, ona zadzwoniła do pani która sprząta - a w tym czasie tamta babka miała mój zegarek w rękach i zastanawiała się co z nim zrobić. Zgubę odzyskałam i od tej pory nie noszę.

I jeszcze... Miałam pendrive'a. Ponieważ w pracy często "kursuję" między komputerami - zdarzało mi się zostawiać go w różnych miejscach. Pierwszy raz jak zgubiłam - po tygodniu znalazł się w aucie (prawdopodobnie wypadł z torebki), drugi raz - po kilku dniach przypadkiem - znalazłam w kieszeni marynarki, trzeci raz - nie znalazłam

I kto mnie pobije? ;)

Odpowiedz
maskot 2010-12-17 o godz. 17:15
0

mi też się zdarzyło gubić różne rzeczy...
raz "zgubiłam" część obudowy od telefonu.miałam dwie karty i zmieniałam je w samochodzie rodziców mojej przyjaciółki (jechałam z nią na działkę).już na działce wyjeclam telefon z kieszeni i zobaczylam,ze nie ma klapki,która trzyma baterię.uznałam,ze poleciała gdzies w trawe i juz nie znajdziemy i jak wrócimy do Wraszawy to pójde do sklepu i dokupie.po 2dniach wsiadałyśmy do samochodu a tam na tylnym siedzeniu leżała zagubiona klapka ;)

w październiku zgubiłam legitymację z zakodowanym na niej biletem kwartalnym.wypełniałam wniosek w urzędzie skarbowym i wyjełam ją żeby spisać pesel i numer albumu.wstając od stolika spojrzałam,czy nic nie zostało-stolik był pusty,więc poszłam.tego samego dnia jechałam pociągiem,trafiła się kontrola biletów i okazało się,że biletu brak.pognałam do urzędu,ale legitymacji już nie było.poczekałam tydzień,bo może ktoś odeśle lub przyniesie na politechnike,ale sie nie doczekalam.zapłaciłam mandat,kupiłam nowy bilet,złożyłam podanie o duplikat legitymacji i po kolejnym tygodniu moja zguba dotarła pocztą :)

ostatnio z kolei zgubiłam złoty kolczyk-prezent od chłopaka.rano raczej jeszcze miałam go w uchu,musiał wypaść po drodze,jak zdejmowałam szalik.przyjechalam do riviery,przebrałam sie na aerobik i poszłam do lustra sie uczesac.i zobaczylam,ze jednego kolczyka nie ma.oczywiscie rzut na podloge,telefon do domu,zeby szukali i bron Boze nie odkurzali,ale kolczyk się nie znalazł.wyciągnęłam od chłopaka adres jubilera i poszłam dorobić.ale że taka przyjemność jest bardzo kosztowna a wszyskie kolczyki tych panów są robione ręcznie przez nich i ciężo idealnie powtórzyć istniejący już wzór,to zaproponowano mi zupełnie nową parę,niemal identyczną jak tamta,odliczając przyniesione przeze mnie złoto od ceny.cóż zrobić-kupiłam nową parę,ale chłopak żyje w nieświadomości i myśli,że dorobiłam ten jeden.kolczyki niby są prawie identyczne,ale i tak nie bardzo mogę odżałować ten zgubiony :(

Odpowiedz
Gość 2010-12-17 o godz. 11:31
0

Mój mąż też zgubił obrączkę.
Był u swojego brata i otwierał drzwi od domofonu. Nagle usłyszał brzęk - coś upadło. Chodził, szukał, w końcu znalazł. Okazało się , że to kółeczko od kluczy. Coś mu jednak nie pasowało, upuścił na ziemię, żeby sprawdzić, czy dźwięk ten sam. Niby był ten sam, kółeczko do kluczy włożył razem z kluczami do kiesonki do plecaka. Wszedł do brata, posiedział. Po jakimś czasie zorientował się, że nie ma obrączki. Zadzownił do mnie, ja oczywiście w ryk
Poszedł przed dom szukać, niestety nic nie było.
Pogodzony ze stratą wyszedł od brata. W samochodzie zajrzał jeszcze do kieszonki, do której schował owo kółeczko od kluczy. Bardzo się zdziwił, jak tym kółeczkiem okazała sie być jego obrączka :) Okazało się, że zrobiło się zimno, skurczyły sie palce i obrączka po prostu mu spadła. A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że on nie ma żadnego kółeczka do kluczy, oprócz tego głównego. Skąd mu to kółeczko do głowy przyszło, to nie wiem.Za to mąz do tej pory obrączki nie nosi, bo sie boi, że znowu zgubi Choc teraz ma zacząć, bo zima minęła ;)

Odpowiedz
Gość 2010-12-17 o godz. 10:50
0

aga_lub napisał(a):
Ja rozumiem,że w takim przypadku bardzo trudno jest wykryć przestępcę,tylko czy to jest "niska szkodliwość czynu" to nie wiem...(między ukradzionymi dokumentami a drabiną jest jakby spora różnica ;) )

Poza tym kradzież dokumentów jest inaczej traktowana przy wymianie niż zgubienie(ma to m.in. wpływ na opłaty za ponowne wyrobienie),nie mówiąc już o takiej sytuacji,ze złodziej mógłby posłużyć się naszymi dokumentami(wtedy zgłoszenie o kradzieży jest niezbędne przecież) itd...
Masz racje Aga. No i przy zgubieniu, z tego co wiem, nie zglasza sie tego na policje, tylko w urzedzie miejskim.. (kolezanka przez to przechodzila)

Ardabil - ten facet , ktorego portfel znalazlyscie, mial tego dnia nieziemskiego farta.. :)

Odpowiedz
Ardabil 2010-12-17 o godz. 10:43
0

obśmiałam się jak norka.
Ja za największą zgubę mogę uznać torebkę, którą zgubiłam będąc na spacerze z Wojtkiem. Powiesiąłm ją na rączce od wózka - miała za krótkie ucho, więc tak trochę krzywo wisiała. Wojtek spał a ja rozmawialam z szefową przez telefon i przebijałam się przez gigant błoto między nowobudowanymi blokami uważając żeby sięnie utopic w nim. W torebce było wszystko prócz telefonu - klucze, dokumenty z adresem, portel. Akcja poszukiwawcza była podzielona na kielka frontów. dzięki telefonowi zorganizowałam sąsiedzką obstawe mieszkania. Mąż zablokował karty i już jechał do domu. Jechał też szwagier. do domu nie mogłam się dostać a słyszałam domofon. pod klatką stała ekipa budowlana z moją torebką. Na szczęście ktoś ich wpuścił. Ze szczęścia że się wszytsko znalazło dostali całą pieniężną zawartość portfela na duże piwo.
A ze znajdowaniem też miałam fajną historię. Jechałam kiedyś z mamą samochodem Krakowskim Przedmieściem i przed nami przez pasy przebiegał koleś. Biegł do autobusu i z kieszeni wyleciał mu portfel. Stanęłyśmy, zabrałam portfel do samochodu i najpierw chciałyśmy jechać za autobusem, ale uznałyśmy, że to bez sensu, bo w portfelu był adres. Więc telefonicznie zaangażowałyśmy siostrę w domu do poszukiwań. W książce telefonicznej wyszukała co trzeba. Zadzwoniłyśmy, była siostra tego młodzieńca w domu, więc pojechałyśmy. Czekała na nas pod domem już z bratem z czekoladkami w garści.
Ale puenta jest taka, że to nie jej bratu wypadł portfel, tylko złodziejowi, który go wcześniej mu ukradł . Nasz opis nijak nie posawał do brata. Brat był sporo młodszy, zupełnie inaczej ubrany itp.

Odpowiedz
aga_lub 2010-12-17 o godz. 10:40
0

Kasia_G napisał(a):
Oni tak powiedzieli pewnie ze wzgledu na 'niska szkodliwosc' czynu (jak nam ukradli drabine skladana za kilkaset zl z podworka, tez byla to niska szkodliwosc..) Poza tym szanse, ze znajdzie sie sprawca istnieja tylko wtedy, jesli by sie sam zglosil na komisariat..

Oczywiscie, nie maja prawa tak mowic, i Iwonkas ma prawo zglosic kradziez, a oni maja obowiazek to zgloszenie przyjac..
Ja rozumiem,że w takim przypadku bardzo trudno jest wykryć przestępcę,tylko czy to jest "niska szkodliwość czynu" to nie wiem...(między ukradzionymi dokumentami a drabiną jest jakby spora różnica ;) )

Poza tym kradzież dokumentów jest inaczej traktowana przy wymianie niż zgubienie(ma to m.in. wpływ na opłaty za ponowne wyrobienie),nie mówiąc już o takiej sytuacji,ze złodziej mógłby posłużyć się naszymi dokumentami(wtedy zgłoszenie o kradzieży jest niezbędne przecież) itd...

Odpowiedz
Gość 2010-12-17 o godz. 10:27
0

aga_lub napisał(a):iwonkas napisał(a):
No i jeszcze "zgubiłam" portfel. To znaczy mi go ukradli, ale na komisariacie powiedzieli, ze jak nie złapałam nikogo za rękę, to zgubiłam,
A co to za dziwne praktyki?

Jak ktoś ukradnie mi auto i nie będzie świadków to też się okaże,że to moja wina i to JA ZGUBIŁAM samochód,bo przecież nikogo za rękę nie złapałam...
Oni tak powiedzieli pewnie ze wzgledu na 'niska szkodliwosc' czynu (jak nam ukradli drabine skladana za kilkaset zl z podworka, tez byla to niska szkodliwosc..) Poza tym szanse, ze znajdzie sie sprawca istnieja tylko wtedy, jesli by sie sam zglosil na komisariat..

Oczywiscie, nie maja prawa tak mowic, i Iwonkas ma prawo zglosic kradziez, a oni maja obowiazek to zgloszenie przyjac..

Odpowiedz
aga_lub 2010-12-17 o godz. 10:10
0

iwonkas napisał(a):
No i jeszcze "zgubiłam" portfel. To znaczy mi go ukradli, ale na komisariacie powiedzieli, ze jak nie złapałam nikogo za rękę, to zgubiłam,
A co to za dziwne praktyki?

Jak ktoś ukradnie mi auto i nie będzie świadków to też się okaże,że to moja wina i to JA ZGUBIŁAM samochód,bo przecież nikogo za rękę nie złapałam...

Odpowiedz
Gość 2010-12-17 o godz. 09:54
0

Ja nagminnie gubię rękawiczki 8)

Odpowiedz
Gość 2010-12-17 o godz. 09:52
0

ooo! wlasnie! Kolczyki tez ciagle gubie.. uzbieralo sie juz troche tych pojedynczych.. Jak jeszcze bylam studentka, to moglam sobie wprowadzac taka mode, ze inny kolczyk w jednym uchu, inny w drugim, ale teraz to juz chyba nie wypada.. ;)

Ja tez nic nie znajduje, ale tak to chyba jest, ze ktos musi gubic, zeby znalazl mogl ktos.. :)

Odpowiedz
Gość 2010-12-17 o godz. 07:08
0

Moja siostra kiedyś w czasie studiów miała praktyki w moim liceum. Pożyczałyśmy sobie wtedy ciuchy i inne rzeczy. Kolczyki też. I traf chciał, że siostra moja zgubiła mój kolczyk w pokoju nauczycielskim. Wpadł do zlewu i utknął w odpływie chyba. Jakoś żadna z nas nie miała odwagi rozkręcać zlewu w pokoju nauczycielskim i szukać tego nieszczęsnego kolczyka ;)

A czemu ja znaleźć nic nigdy nie mogę?

Odpowiedz
Gość 2010-12-17 o godz. 06:09
0

Jak byłam w ogólniaku, zgubiłam złoty pierścionek. Taki szczególny, bo robiony według mojego własnego projektu. Pamiętam, że chowałam go w jednym miejscu, żeby się nie zgubił przed sprzątaniem i nigdy go juz nie znalazłam - ani tam, ani nigdzie indziej...

Na studiach za to zgubiłam 300 zł odłożone na wakacje. To była wtedy kupa kasy, nie tylko dla biednej studentki. Szłam późnym wieczorem na pociąg i schowałam je do skarpetki, w razie gdyby ktoś chciał mnie napaść (tak sobie wtedy myślałam). W pociągu już kasy nie było.

No i jeszcze "zgubiłam" portfel. To znaczy mi go ukradli, ale na komisariacie powiedzieli, ze jak nie złapałam nikogo za rękę, to zgubiłam, mimo że miałam otwarty plecak jak wysiadłam z tramwaju. Miałam tam wszystkie dokumenty i zero kasy. Miałam nadzieję, że może gdzieś leży i przeszukałam wszystkie śmietniki w okolicy, ale niestety... wszystkie dokumenty trzeba było wyrabiać. Najgorsze, że to przed świętami było i musiałam się nagimnastykować, żeby mi panie w dziekanacie nową legitymację wyrobiły, żebym mogła do rodziców pojechać.

Ostatnio na szczęście nie zdarza mi się nic gubić (odpukać ;) )

Odpowiedz
ajda 2010-12-17 o godz. 05:25
0

Ja tez zgubiłam obrączkę. Gdy zauwazyłam jej brak zaczęłam sie zastanawiać co robiłam po koleii.
Gdy wszystkie opcje się wykluczyły przypomniałam sobie że przecież robiłam pranie
I co sie okazało że zaglądam do pralki a tam moja obrączka spokojnie sobie leży :D
Uprałam ja z ciuchami, musiała mi sie zsunąć z palca. Ale mi ulżyło ;)

Odpowiedz
Samba 2010-12-17 o godz. 04:06
0

błękitna lara napisał(a):Jakieś cztery miesiące po ślubie mój mąż zgubił... obrączkę. Wracał z pracy i zajechał na stację zatankować. Po zatankowaniu odjechał, zdążył przejechać przez całe miasto, dojechać do kolejnej miejscowości i dopiero się zorientował, ze nie ma obrączki. Wrócił na stację, obszedł cały teren, pytał obsługi i nic. Wtedy zdecydował się zadzwonić do mnie. Ja od razu w ryk. I tak sobie ryczę, a po kilkunastu minutach mąż dzwoni znowu i mówi, że znalazł! Pracownik stacji otworzył mu śmietnik i wywalił wszystko na chodnik. Obrączka znalazła się w środku foliowej rękawiczki...
Od tamtej pory mąż zdejmuje obrączkę do tankowania ;)
Mój też niedawno zgubił . Poszedł z kolegami na siłownie, zdjął obrączkę do ćwiczenia i schował do kieszeni kurtki. Jak wrócił do domu obrączki nie było. Przeszukał całą drogę od domu do siłowni i nic. W końcu przyszło mu do głowy że jak wychodził po treningu z kolegami, włożył ręce do kieszeni a zaraz potem wyją bo coś opowiadał dynamicznie gestykulując - musiała wypaść wtedy. I faktycznie, obrączka znalazła się na siłowni. Mąż mi powiedział o wszystkim dopiero jak zguba się znalazła - inaczej byłby ryk na 100% ;)

Odpowiedz
Aleala 2010-12-16 o godz. 19:36
0

Tankowanie samochodu to dla mnie udreka, nie cierpie i juz, unikam jak ognia. Raz musialam, nie bylo wyjscia, bo nie dojechalabym do domu. Wszystko pieknie, odkrecam kurek, klade go na dachu (udajac, ze wszystko ok), tankuje, place, odjezdzam. Po przejechaniu kilku zakretow, swiatel uslyszalam "stuk". Przy wysiadaniu z auta pod sklepem zauwazylam, ze klapka jest otwarta, a kurka ni ma! Pedem spowrotem, rozgladajac sie dokladnie w okolicach, gdzie slyszalam stuk. Znalazlam, zdenerwowana na siebie, w domu zryczalam sie, ze taka glupia jestem i nie mysle co robie...
o to to... tylko, ze ja korka nie znalazlam :) taraz maz mi kupil taki korek ze sznureczkiem i juz nie gubie :)

Odpowiedz
agnieszka82 2010-12-16 o godz. 17:39
0

W moim przypadku, to historia z zycia prawdziwej blondynki, z cyklu zgubione i znalezione.
Tankowanie samochodu to dla mnie udreka, nie cierpie i juz, unikam jak ognia. Raz musialam, nie bylo wyjscia, bo nie dojechalabym do domu. Wszystko pieknie, odkrecam kurek, klade go na dachu (udajac, ze wszystko ok), tankuje, place, odjezdzam. Po przejechaniu kilku zakretow, swiatel uslyszalam "stuk". Przy wysiadaniu z auta pod sklepem zauwazylam, ze klapka jest otwarta, a kurka ni ma! Pedem spowrotem, rozgladajac sie dokladnie w okolicach, gdzie slyszalam stuk. Znalazlam, zdenerwowana na siebie, w domu zryczalam sie, ze taka glupia jestem i nie mysle co robie...

Poza tym ciagle cos gubie, klade w zlym miejscu i nie moge znalesc. Wszystko przez moje roztargnienie...

Odpowiedz
madziula 22 2010-12-16 o godz. 16:50
0

Tak mi się przypomniałao lol
Wracałam od ortodonty.Czekałam na przystanku na autobus , z pudełeczkiem z aparatem z ręce.Nie wiem, zamyśliłam się czy coś, bo jak wsiadłam, to pudełko zostało na ławce...Wysiadłam na następnym przystanku, i z buta spowrotem ! Aparat na mnie czekał, na szczęście.

Z obraczką też miałam przygodę:(
Robiłam pulpety, obrączkę zdjęłam i położyłam na blacie.
Podaję obiad, a mąż pyta, gdzie mam obrączkę.
Nigdzie nie było.Dziurawiliśmy wszystkie pulpety,cedzililśmy sos,odsuwaliśmy szafkę...ja się spłakałam, w końcu mąż podniósł rolkę papierowych ręczników, i znalazł.Okazało się, że się wbiła jakoś w te ręczniki, i wcześniej nie było jej widać:)
Co się nadenerwowałam, to moje.Od tego czasu nigdy jej nie zdjęłam.

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 16:38
0

m0niak napisał(a):dobbi napisał(a):
a propos UFO, ja mam UFO w pralce, tam to w ogole jakis innym wymiar jest, zawsze im sie podoba jedna skarpetka z pary, nie wiem co z nimi robia
Słyszałam teorię, że w niektórych parach jedna skarpetka jest silniejsza i zagryza tą słabszą lol lol
A ja, ze pralka to dla skarpetek wrota do innego, szczesliwego, wymiaru.. i zawsze ta jedna ma farta i tam trafia.. ;)

Odpowiedz
m0niak 2010-12-16 o godz. 16:35
0

dobbi napisał(a):
a propos UFO, ja mam UFO w pralce, tam to w ogole jakis innym wymiar jest, zawsze im sie podoba jedna skarpetka z pary, nie wiem co z nimi robia
Słyszałam teorię, że w niektórych parach jedna skarpetka jest silniejsza i zagryza tą słabszą lol lol

Odpowiedz
aga_lub 2010-12-16 o godz. 15:57
0

bossanova napisał(a):Pewnego razu jeden z moich klientów zostawił portfel. Dobrze, że go zauważyłam, bo położył go za kasą i łatwo ktoś inny mógł go sobie wziąć. W portfelu nie było dokumentów, ale oprócz pieniędzy było potwierdzenie nadania przesyłki z poczty. Zadzwoniłam do koleżanki, żeby poszukała w książce telefonicznej numeru do tego pana, ale nie było:/ Zadzwoniłam do dwóch innych osób z tym samym nazwiskiem, ale też nic. Myślałam, że trzeba będzie odesłać mu zgubę, ale tuż przed zamknięciem pojawił się znowu i odebrał portfel :) Strasznie mi dziękował (choć osobiście nie czułam, jakby miał specjalnie za co, w końcu sobie przypomniał przecież) i na następny dzień przyniósł mi swoją wizytówkę - okazało się, ze jest lekarzem ;D i powiedział, że mogę przychodzić do niego bezpłatnie ;) Do tego przyniósł jeszcze 0,7 Finlandi :)
O!bossanova przypomniała mi sytuację w jakiej również znalazł się mój mąż.
W czasach studenckich pracował jako barman i kiedyś znalazł portfel przy barze.Lokal był już zamnięty i nikogo,prócz pracowników dawno nie było.
W portfelu nie było dokumentów za to było mnóstwo pieniędzy(naprawdę dużo!).
Po dwóch dniach zgłosił się bardzo elegancki pan z pytaniem czy nie znaleziono gdzieś przypadkiem portfela(tutaj podał szczegóły dotyczace wygladu samego poftfela i zawartości).
Kiedy mąż oddał mu zgubę a jegomość po obejrzeniu zawartości stwierdził,ze nie ubyło nawet złotówki-najpierw BAAARDZO się zdziwił a następnie...zaproponował mężowi pracę! :o ;)

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 15:56
0

mnie się przytrafiają drobne wpadki typu - gdzie moje klucze, gdzie moja komórka, gdzie moje okulary czy gdzie mój dowód - z reguły znajdują sie w mieszkaniu po kilku dniach..

ale moja koleżanka której kiedyś pożyczyłam 4 najładniejsze swoje sukienki (wybierałą sie na wesele i dałam jej do przymierzenia do domu).
Jak jechała na drugi dzień do pracy z reklamówką z tymi moimi sukienkami to niestety do biura dotarła bez.. :(
nikt ich nie odniósł ani do kierowcy autobusu ani do biura rzeczy znalezionych...

ktoś sie wystroił w moje sukienusie....

do tej pory się rozglądam po Wawie i jak zobaczę jakąś kobietę w którejkolwiek to z garba ściagnę
a charakterystyczne były wszsytkie i jedyne w swoim rodzaju bo szyte przez krawcową według mojego pomysłu ..

więc - BÓJCIE SIĘ :D :D hehe

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 15:55
0

Ech...
ja odbieram telefony od siostry pod tytułem "ratuj, zgubiłam..." (tu wstaw co chcesz ;)
ostatnia akcja dotyczyła telefonu... zeby nie było pytam 3 razy, czy na pewno wzięłaś z domu, słyszę, że tak oczywiście, pamięta jak wkładała go do torby...
więc telefon do operatora, blokowanie nr i tłumaczenie dlaczego nie dzwoni właściciel, tylko obca osoba (choć numer w obrębie jednego konta abonenckiego)...

po załatwieniu wszystkich spraw dostaję smsa (z numeru koleżanki) "Jak mogę odblokować telefon, bo okazało się, że wypadł mi z torby, jak wiązałam buty w przedpokoju"

Udusić normalnie można :)

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 15:50
0

Nabla napisał(a):Przypomniało mi się jak mi UFO porwało okulary korekcyjne. Wyszłam z domu w okularach na nosie, wsiadłam do auta bez okularów. Od tamtego czasu były w chałupie ze 4 generalne remonty i nie poszłam wtedy do szkoły przeszukując te 15metrów drogi drzwi-samochód. Nigdy się nie znalazły.
a propos UFO, ja mam UFO w pralce, tam to w ogole jakis innym wymiar jest, zawsze im sie podoba jedna skarpetka z pary, nie wiem co z nimi robia

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 15:47
0

Przypomniało mi się jak mi UFO porwało okulary korekcyjne. Wyszłam z domu w okularach na nosie, wsiadłam do auta bez okularów. Od tamtego czasu były w chałupie ze 4 generalne remonty i nie poszłam wtedy do szkoły przeszukując te 15metrów drogi drzwi-samochód. Nigdy się nie znalazły.

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 15:27
0

Chciałam napisać, że wątek mnie nie dotyczy, bo raczej nic nie zapominam i nie gubię, ale podczas lektury Waszych wpisów mi się przypomniało, że ...

...Obrączkę mam w wersji drugiej, bo pierwsza nie wróciła z pierwszego po ślubie zimowego wyjazdu na Słowację
(było nie ściągać rękawiczek na dworze... )

...Na początku tego roku nie wiadomo gdzie na terenie pokoju dziennego posiałam dowód rejestracyjny. W domu. Nie odnalazł się do tej pory (chociaż byłam pewna, że wyjdzie z ukrycia zaraz po wyrobieniu nowego)

Wstydzę się

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 15:23
0

Bardzo często coś gubię a potem to znajduję. Najczęściej w różnych nieoczekiwanych miejscach. Antoni wysłuchuje chyba moich modlitw.
Ostatnio zgubiłam torbę w której noszę rzeczy na basen. Znalazłam w moim domu rodzinnym :o Klucze gubię i dowód co chwila.
Ostatnio zgubiłam też zeszyt z notatkami z podyplomówki. Znalazłam go pomiędzy książkami Gabu gdy zdążyłam przestrząsnać mieszkanie z dwa razy

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 15:18
0

Raczej rzadko zdarza mi się coś zgubić.
Jakieś 3 lata temu zostawiłam parasolkę w autobusie ponadto dwa razy zostawiłam czepek na basenie i to chyba wszystko.

Za to jakieś 8 lat temu w piątek, 13-ego lol znalazłam 50 zł. Leżało sobie tak na ulicy a wokół żywej duszy. :D

Odpowiedz
Casik 2010-12-16 o godz. 15:14
0

No to dwa moje przypadki "Zgubiłam" w domu dowód ten zielony książeczkowy przeszukałam całą chałupę i nic, wkońcu stwierdziłam że chyba jednak gdzieś na mieście zaginął więc szybko na policję że zgubiony, do urzędu o wydanie nowego, i jak już miałam dwa miesiące w łapkach nowy dowód stary łaskawie się znalazł w teczce ze świadectwami pracy i innymi szpargałami z tym związanymi :)

Na dwa tygodnie przed ślubem okazało się że zgubiłam kartę płatniczą, obszukany dom, portfel, torebka i amba no więc szybko bank blokada karty i stwierdziałam do pani że nową wyrobię po ślubie na nowe nazwisko i tak po ślubie stałam się posiadaczką nowej karty a miesiąc później znalałam starą wśród niewykorzystanych zaproszeń mało tego bank żle zapisał mi nazwisko na pasku magnetycznym i dwukrotnie chcieli wzywać policje jak płaciłam nią musialam okazywać dowód że ja to ja i że oba nazwiska moje

Odpowiedz
bossanova 2010-12-16 o godz. 14:50
0

Pewnego razu jeden z moich klientów zostawił portfel. Dobrze, że go zauważyłam, bo położył go za kasą i łatwo ktoś inny mógł go sobie wziąć. W portfelu nie było dokumentów, ale oprócz pieniędzy było potwierdzenie nadania przesyłki z poczty. Zadzwoniłam do koleżanki, żeby poszukała w książce telefonicznej numeru do tego pana, ale nie było:/ Zadzwoniłam do dwóch innych osób z tym samym nazwiskiem, ale też nic. Myślałam, że trzeba będzie odesłać mu zgubę, ale tuż przed zamknięciem pojawił się znowu i odebrał portfel :) Strasznie mi dziękował (choć osobiście nie czułam, jakby miał specjalnie za co, w końcu sobie przypomniał przecież) i na następny dzień przyniósł mi swoją wizytówkę - okazało się, ze jest lekarzem ;D i powiedział, że mogę przychodzić do niego bezpłatnie ;) Do tego przyniósł jeszcze 0,7 Finlandi :)

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 14:41
0

Jakieś cztery miesiące po ślubie mój mąż zgubił... obrączkę. Wracał z pracy i zajechał na stację zatankować. Po zatankowaniu odjechał, zdążył przejechać przez całe miasto, dojechać do kolejnej miejscowości i dopiero się zorientował, ze nie ma obrączki. Wrócił na stację, obszedł cały teren, pytał obsługi i nic. Wtedy zdecydował się zadzwonić do mnie. Ja od razu w ryk. I tak sobie ryczę, a po kilkunastu minutach mąż dzwoni znowu i mówi, że znalazł! Pracownik stacji otworzył mu śmietnik i wywalił wszystko na chodnik. Obrączka znalazła się w środku foliowej rękawiczki...
Od tamtej pory mąż zdejmuje obrączkę do tankowania ;)

Odpowiedz
madziula 22 2010-12-16 o godz. 14:39
0

Ja się za wcześnie pochwaliłam,że nic nie gubię. W domu- ciągle coś mi sie zapodzieje A to długopis, którym dopiero pisałam, a to notes, albo krem do rąk...
Złośliwie, diabeł ogonem nakrywa 8)

Odpowiedz
poohatka 2010-12-16 o godz. 14:16
0

w liceum zgubiłam 100zł, oszczędzane na wyjazd do kumpeli, do Płocka - na odcinku mieszkanie - przystanek (nawet nie 100m) :| byłam załamana :(

Udało mi się kiedyś na zimowisku zostawić plecak w barze mlecznym na Długiej - po 5 minutach wróciłam, na szczęście leżał ciągle w kącie. Portfel miałam nadzieję że zgubiony, ale - albo ktoś się nim skutecznie zaopiekował, albo po prostu został ukradziony :( Raczej nei zdarza mi się znajdowanie, zazwyczaj to ja jestem stroną stratną. ;) O! Ale moja siostra zostawiła komórkę w bufecie na wydziale - dzwoniłyśmy, nikt nei odbierał, pisałyśmy SMSy, wstępnie blokowałyśmy SIMa, a okazało się, ze pani bufetowa schowała go i wróciła do domu, następnego dnia siostra go odebrała :)

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 14:01
0

Ja razczej nic nie gubie, ale moj maz owszem ;)
Ostatnio zostawil plecak z zawartoscia w skm'ce . Zorientowal sie, ze go nie ma jak juz byl w domu.
Zadzwonilismy do dyzurnego skm, a Pani dyzurna zadzwonila do kierownika pociagu i zguba sie znalazla i byla do odebrania tego samego wieczoru :)

A nie przypomnialo mi sie, kiedys zostawilam zakiet w pociagu

Odpowiedz
m0niak 2010-12-16 o godz. 13:33
0

Ja nic nie znajduję, tylko gubię ;-(

W ostatni weekend po powrocie ze sklepu zorientowałam się że nie mam karty kredytowej, do Polski +6h więc obudziłam męża o 4 nad ranem, żeby blokował kartę - rano znalazła się w takiej trefnej przegródce w portfelu

Odpowiedz
ola78 2010-12-16 o godz. 13:31
0

znalazłam kiedyś (rok temu ) telefon komórkowy.
pogrzebałam trochę w smsach zby zorientowac się do kogo najcześciej wysyła. no więc dzwonię do dziewczyny o imieniu Justyna. Okazało się, że właściciel telefonu stał koło niej. Tłumaczę facetowi, że znalazłam jego telefoni jak chce go odzyskać to musi przyjechać tu i tu. Był w takim szoku, że nie kumał co do niego mówię lol
koniec końców przekazałam telefon włascicielowi, a ten... nawet czekolady nie kupił w podziękowaniu :(

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 12:50
0

Moja historia do dziś wydaje mi się niemożliwa.

Pare lat temu w wakacje dorabiałam sobie jako ekspedientka w cukierni. Któregos dnia wybrudził mi się masą z ciasta mój pierścionek zaręczynowy . Wymyłam go na zapleczu i mądra zawinęłam w ręcznik papierowy żeby wysechł. Współpracownica myśląc, ze to śmieci wyrzuciła go do kosza na śmieci :o (a skąd mogła wiedzieć, ze tam jest pierścionek ).
Zgubę zauważyłam po ok. 4 godzinach. Ale przez ten czas troche sie wydarzyło.
Właściciel tej cukierni miał ogólnie takich cukierni ok. 50 w okolicy. I w połudnei codzienie przyjeżdżało auto i zabierało śmieci. I mój pierścionek pojechał sobie do głównej siedziby firmy jakies 30 km .

Jak już ustaliłyśmy że pierścionek jest w śmieicach zadzwoniłysmy do kierowcy i mówimy ze wiezie śmieci z pierścionkiem. wytłumaczyłyśmy mu jak wygląda, i że jest zawiniety w papierowy recznik. Koleś mówi że worek wyladował juz w kontenerze z resztą śmieci z innych punktów . Ja załamana pogodziłam się juz z jego stratą.
Jakie było moje zdziwienie, gdy na drugi dzień pan Stasiu- kierowca przywozi mi pierścionek :o .

Okazało się że wszedł do kontenera, rozrywał worki i po paragonach sprawdzał z którego sklepu jest worek :o . Siedział tam chyba z godzinę ale udało się!!! :P Odnalazł pierścionek! :P

Byłam strasznie szczesliwa, a pan Stasio też zyskał - bo otrzymał ode mnie znaleźne i duuuzego buziaka ;)

Odpowiedz
fjona 2010-12-16 o godz. 11:38
0

kiedyś bardzo potrzebowałam kasy na coś i cały czas chodziłam i myslałam skąd by tą kasę zorganizować. i tak wsiadam do autobusu, siadam, a tu na siedzeniu obok porftel lol ale nawet do niego nie zajrzałam i oddałam kierującemu autobusem.
potem trochę żałowałam
kasa znaleziona na ulicy od razu wędruje do mojej kieszeni!

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 11:36
0

Samba napisał(a):A sama notorycznie gubię okulary przeciwsłoneczne. W zeszłe lato aż 3 pary! Już się nauczyłam żeby nie wydawać na nie zbyt dużo. ;)
Ja okulary pewnie tez bym gubila, tylko nigdy nie zdaze.. ciagle mi upadaja jakos przypadkowo i sie lamia.. para za para.. dlatego tez nie wydaje na nie zbyt duzo ;)

Odpowiedz
Samba 2010-12-16 o godz. 11:32
0

Ja miałam tylko raz taką sytuację - wsiadam do autobusu, kieruję się ku pierwszemu-lepszemu wolnemu miejscu, a tu na siedzeniu tel komórkowy. rozejrzałam się dookoła, ale autobus był raczej pusty (to było koło 22:). Zastanawiałam się czy nie oddać telefonu kierowcy, ale w końcu zadzwoniłam pod nr pt.Tata i powiedziałam o zgubie, a następnego dnia umówiłam się na oddanie telefonu.

A sama notorycznie gubię okulary przeciwsłoneczne. W zeszłe lato aż 3 pary! Już się nauczyłam żeby nie wydawać na nie zbyt dużo. ;)

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 11:22
0

Hmm namietnie gubilam parasolki. Kilka razy klucze ale to standard.
Czasem ciuchy (raczej po rodzinie, zeby nie bylo ;) )

Wlasciwie z ta torba na lotnisku to nie wiem nie wyobrazam sobie nie oddac takiej zguby, choc pewnie sama bym tez nie ufala do konca ze ktos bedzie uczciwy.

Sama raczej nie mam szczescia do znajdowania, choc kilka przypadkow bylo, jakis portfel, szale, zakupy itd i to oddawalam bo zwykle w takich miejscach ze latwo znalezc kogos kto to przechowa.
Kilka razy udalo mi sie znalezc kase na ulicy i tej nie oddalam, wokol pusto zywej duszy itd

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 11:19
0

Ja ciagle cos gubie.. na szczescie nie sa to bardzo wartosciowe rzeczy.. zazwyczaj parasolki, rekawiczki itp..
Raz zostawilam w aptece teczke ze wszystkimi dokumentami wyjazdowymi (lecialam nazajutrz do Stanow).. co ja przezylam!!.. okazalo sie, ze nikt nie zauwazyl, i teczka sobie tam po prostu caly czas lezala.. a wszystko przez te zludne poleczki na torby.. ;)

Kiedys na spotkaniu forumowym slubnym lodzkim zostawilam kurtke.. (bylo dosyc cieplo tego dnia, a ja juz bylam po piwie :)). Dobrze, ze sie wymienilysmy numerami telefonow z jedna dziewczyna, bo ona ta kurtke dla mnie wziela.. :)

Moj J ostatnio zapomnial karty kredytowej z restauracji.. na szczescie czesto tam bywa i wszyscy go znaja, wiec karta na niego czekala..

Odpowiedz
aga_lub 2010-12-16 o godz. 11:15
0

Mój mąż zgubił kiedyś portfel.
Zorientował się po jakiś 2/3 godzinach.
Pomyślał,że być może zostawił porfel w sklepie jak robił zakupy.
Poszedł tam(to mały,osiedlowy sklepik)ale porfela nie było...
Wieczorem zadzwonił ktoś na komórkę męża(w porfelu były wizytówki i dokumenty 8) ) i powiedział,że znalazł portfel(podobno leżał pod owym sklepem osiedlowym) .

I może nie byłoby nic nadzwyczajnego w tej historii,gdyby nie fakt,że z portfela nie zniknęło nic(a były tam wszystkie dokumenty,karty kredytowe,pieniądze)prócz zdjęć męża,kóre zrobił sobie kilka dni wczesniej do nowego paszportu :o :o :o

lol

Odpowiedz
madziula 22 2010-12-16 o godz. 11:13
0

Sylvana napisał(a):madziula 22 napisał(a):Może któraś z moderatorek wstawić zjedzone "n" w znalazłam ?
Nie zjedzone a zgubione :) I juz masz kolejną opowieść o zgubach ;)


:D

Odpowiedz
Sylvana 2010-12-16 o godz. 11:04
0

madziula 22 napisał(a):Może któraś z moderatorek wstawić zjedzone "n" w znalazłam ?
Nie zjedzone a zgubione :) I juz masz kolejną opowieść o zgubach ;)

Ja kilka razy zostawiłam siatkę na przystanku autobusowym. Zawsze była na miejscu, jak po nia wróciłam :D

Kiedyś na wyjeździe zostawiłam plecak w kawiarni supermarketowej. Zosrientowałam się po 6 h. Maiłam tam wszystkie dokumenty, karty, kasę, ciuchy ) Okazało się, że ktoś odniósł do pracowników i ci przekazali mi go...uffff

Odpowiedz
madziula 22 2010-12-16 o godz. 10:46
0

Może któraś z moderatorek wstawić zjedzone "n" w znalazłam ?

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 10:46
0

Zostawiłam torebkę w KFC na Bielanach Wrocławskich. Zadzwoniłam na swoją komórkę 8) i miły pan z obsługi odebrał i obiecał przechować aż nie wrócę.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie