• Gość odsłony: 3433

    Troska rodziny a brak dzieci

    Muszę się wygadać...
    Czuję się ... podeptana ... Ładny dzień, rozmawiamy sobie spokojnie z bratem, on w pewnej chwili: "a jak z dziećmi?". Ja: "nijak". On: "może sobie zrobicie jakieś badania?". Ja: "nie będę sobie robić jeszcze żadnych badań". On: "Dlaczego nie? Może się okazać przecież, że wystarczy na przykład jakieś proste lekarstwo?". Ja: "Jeszcze przez rok nie będę robić żadnych badań?". On: "Dlaczego się złościsz? Tak tylko po bratersku pytałem".

    Wiem, że mój ukochany brat się martwi i chce dla mnie jak najlepiej. Wiem nawet, że daje mi rozsądną radę. Ale poczułam się, jakby ktoś z butami wszedł na moje najbardziej prywatne podrórko.

    Wiem, że rodzicom wnuk sprawiłby olbrzymią radość, że wszyscy czekają na "jesteśmy w ciąży". Tymczasem coraz bardziej niechętnie jeżdżę do taty, bo jego okresowe pytania: "co z dziećmi?" sprawiają mi duży ból i bardzo bardzo wytrącają mnie z równowagi.

    Czuję się wtedy taka ... wybrakowana ... Nie spełniająca ich oczekiwań ... Każda dziewczynka chce być chwalona przez swoich rodziców, robić rzeczy, z których najbliżsi będą dumni. A te ich pytania są dla mnie równoznaczne z: "co z tobą jest nie tak?"

    Rozbita jestem dziś. Właściwie to chce mi sie płakać.
    A dodatkowo jest mi przykro, że bratu było przykro, bo widział jak się spięłam, nie rozumiał dlaczego, nie chciał mi psuć humoru, popsuł tym humor sobie i... do dupy.

    Odpowiedzi (43)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-07-08, 05:40:52
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
karola78 2010-07-08 o godz. 05:40
0

No to współczuję znajomych Ja bym chyba zerwała kontakt

Odpowiedz
Gość 2010-07-08 o godz. 05:37
0

karola78 napisał(a):natamo napisał(a):karola78 napisał(a):natamo napisał(a):Kurczak, podsunęłaś mi świetną odpowiedź na teksty typu: "co ty wiesz o życiu, nie masz przecież dziecka egoistko" lol A najczęściej słyszę takie, kiedy "znające życie od podszewki matki" dowiadują się o moim kolejnym wyjeździe 8) Wtedy zaczyna się: "ciekawe kto ci poda szklankę wody na starość, Paryż?"
Narazie sobie daruję ripostę w stylu: "Wy to macie przesrane, tylko praca, dom, dziecko. I tak w kółko. Kiedy ostatnio gdzieś wyjechaliście?" Ale przysięgam, że jak ktoś w końcu kiedyś przegnie, to usłyszy ode mnie coś takiego Bo ludzie naprawdę nie mają taktu...
A może te teksty wynikają z zazdrości: " kurcze, my tylko pieluchy, zupki, kolki, ciągle brak czasu. A oni się ciągle bawią i żyją na luzie"?
Jak pisałam wcześniej ja czasami zazdroszczę. No ale nigdy nie odważyłabym się "wciskać" komuś dziecko, żeby miał tak ja.
Każdy komuś czegoś zazdrości w mniejszym lub większym stopniu. Ja zazdroszczę matką, kiedy przytulają słodko śpiące maleństwo (ale kiedy to samo maleństwo zaczyna drzeć się w niebogłosy, moja zazdrość mija w sekundzie ;) )
Chodzi o to, żeby nie dać się zwariować i dać innym żyć. A do tego trzeba mieć trochę taktu i wyczucia.

Np. jedni z moich znajomych, kiedy wracamy z mężem z jakiegoś wypadu, z góry zaznaczają, żeby tylko nie przynosić zdjęć bo "naprawę nie chce im się oglądać" (nadmieniam, że nie opowiadamy, jak to cudownie wyjechać, oderwać się od wszystkiego itp.) Albo proszą żeby przynieść, po czym nawet nie spojrzą na nie, "bo trzeba się dzieckiem zająć". I wtedy zaczyna się pokazówka - dziecko na ręce, przytulanie, całowanie i teksty: "Mówię wam, jak to super mieć takiego szkraba kochanego" (wiedzą, że mamy problemy z zajściem w ciążę). I co mam w takiej sytuacji zrobić? Wyjść, bo skoro oni nie mają ochoty na zdjęcia, to może ja nie mam ochoty patrzeć na dziecko?
Czasami ręce opadają jak patrzę na tę ludzką głupotę
A może oni robią to nieświadomie? Nie sądzę, żeby całowali i przytulali dziecko w waszej obecności, żeby wam zrobić na złość. To co mają udawać, że nie mają dziecka jak do nich przychodzicie? Nie rozumiem?
Znam ich na tyle dobrze, że wiem, że robią to świadomie. Tylko po to, żeby pokazać mi czymże są moje jakieś tam wojaże po świecie, w porównaniu do szczęścia jakie daje dziecko. Kiedy nie mieli dziecka, nie mieli mi czym dopiec, a teraz mają coś (kogoś), czego ja nie mam i podkreślają to za każdym razem. I to nie jest tylko moje wrażenie powstałe w wyniku przewrażliwienia. Całowanie i przytulanie dziecka w naszej obecności nie razi mnie, tylko teksty skierowane pod naszym adresem, jakie przy tym słyszymy...A uwierz, tak potrafią dobrać słowa, żeby poszło jak najboleśniej w pięty...
Nie wiem czy dosyć jasno teraz to opisałam

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2010-07-08 o godz. 04:57
0

joasia_de napisał(a):awangarda w stylu retro napisał(a):joasia_de napisał(a):"no przecież wiadomo, że po 30tce są już problemy z zajściem, to chyba musicie się pośpieszyć"
ale to prawda ;)
a ja myślałam, że to jest kwestia indywidualna ;)
:
jak ze wszytkim, ale plodnosc po 30 spada. u kazdego pewno inaczej :)

Odpowiedz
joasia_de 2010-07-08 o godz. 04:54
0

awangarda w stylu retro napisał(a):joasia_de napisał(a):"no przecież wiadomo, że po 30tce są już problemy z zajściem, to chyba musicie się pośpieszyć"
ale to prawda ;)
a ja myślałam, że to jest kwestia indywidualna ;)
aha, dodam może jeszcze tylko, że do 30tki mam jeszcze ponad 4lata, ale oni się boją, żebyśmy zdążyli

Odpowiedz
karola78 2010-07-08 o godz. 04:26
0

karola78 napisał(a):natamo napisał(a):karola78 napisał(a):natamo napisał(a):Kurczak, podsunęłaś mi świetną odpowiedź na teksty typu: "co ty wiesz o życiu, nie masz przecież dziecka egoistko" lol A najczęściej słyszę takie, kiedy "znające życie od podszewki matki" dowiadują się o moim kolejnym wyjeździe 8) Wtedy zaczyna się: "ciekawe kto ci poda szklankę wody na starość, Paryż?"
Narazie sobie daruję ripostę w stylu: "Wy to macie przesrane, tylko praca, dom, dziecko. I tak w kółko. Kiedy ostatnio gdzieś wyjechaliście?" Ale przysięgam, że jak ktoś w końcu kiedyś przegnie, to usłyszy ode mnie coś takiego Bo ludzie naprawdę nie mają taktu...
A może te teksty wynikają z zazdrości: " kurcze, my tylko pieluchy, zupki, kolki, ciągle brak czasu. A oni się ciągle bawią i żyją na luzie"?
Jak pisałam wcześniej ja czasami zazdroszczę. No ale nigdy nie odważyłabym się "wciskać" komuś dziecko, żeby miał tak ja.
Każdy komuś czegoś zazdrości w mniejszym lub większym stopniu. Ja zazdroszczę matką, kiedy przytulają słodko śpiące maleństwo (ale kiedy to samo maleństwo zaczyna drzeć się w niebogłosy, moja zazdrość mija w sekundzie ;) )
Chodzi o to, żeby nie dać się zwariować i dać innym żyć. A do tego trzeba mieć trochę taktu i wyczucia.

Np. jedni z moich znajomych, kiedy wracamy z mężem z jakiegoś wypadu, z góry zaznaczają, żeby tylko nie przynosić zdjęć bo "naprawę nie chce im się oglądać" (nadmieniam, że nie opowiadamy, jak to cudownie wyjechać, oderwać się od wszystkiego itp.) Albo proszą żeby przynieść, po czym nawet nie spojrzą na nie, "bo trzeba się dzieckiem zająć". I wtedy zaczyna się pokazówka - dziecko na ręce, przytulanie, całowanie i teksty: "Mówię wam, jak to super mieć takiego szkraba kochanego" (wiedzą, że mamy problemy z zajściem w ciążę). I co mam w takiej sytuacji zrobić? Wyjść, bo skoro oni nie mają ochoty na zdjęcia, to może ja nie mam ochoty patrzeć na dziecko?
Czasami ręce opadają jak patrzę na tę ludzką głupotę
A może oni robią to nieświadomie? Nie sądzę, żeby całowali i przytulali dziecko w waszej obecności, żeby wam zrobić na złość. To co mają udawać, że nie mają dziecka jak do nich przychodzicie? Nie rozumiem? Fakt tekst: "Mówię wam, jak to super mieć takiego szkraba kochanego" jest przegięciem, znając waszą sytuację.

Odpowiedz
Reklama
karola78 2010-07-08 o godz. 04:22
0

natamo napisał(a):karola78 napisał(a):natamo napisał(a):Kurczak, podsunęłaś mi świetną odpowiedź na teksty typu: "co ty wiesz o życiu, nie masz przecież dziecka egoistko" lol A najczęściej słyszę takie, kiedy "znające życie od podszewki matki" dowiadują się o moim kolejnym wyjeździe 8) Wtedy zaczyna się: "ciekawe kto ci poda szklankę wody na starość, Paryż?"
Narazie sobie daruję ripostę w stylu: "Wy to macie przesrane, tylko praca, dom, dziecko. I tak w kółko. Kiedy ostatnio gdzieś wyjechaliście?" Ale przysięgam, że jak ktoś w końcu kiedyś przegnie, to usłyszy ode mnie coś takiego Bo ludzie naprawdę nie mają taktu...
A może te teksty wynikają z zazdrości: " kurcze, my tylko pieluchy, zupki, kolki, ciągle brak czasu. A oni się ciągle bawią i żyją na luzie"?
Jak pisałam wcześniej ja czasami zazdroszczę. No ale nigdy nie odważyłabym się "wciskać" komuś dziecko, żeby miał tak ja.
Każdy komuś czegoś zazdrości w mniejszym lub większym stopniu. Ja zazdroszczę matką, kiedy przytulają słodko śpiące maleństwo (ale kiedy to samo maleństwo zaczyna drzeć się w niebogłosy, moja zazdrość mija w sekundzie ;) )
Chodzi o to, żeby nie dać się zwariować i dać innym żyć. A do tego trzeba mieć trochę taktu i wyczucia.

Np. jedni z moich znajomych, kiedy wracamy z mężem z jakiegoś wypadu, z góry zaznaczają, żeby tylko nie przynosić zdjęć bo "naprawę nie chce im się oglądać" (nadmieniam, że nie opowiadamy, jak to cudownie wyjechać, oderwać się od wszystkiego itp.) Albo proszą żeby przynieść, po czym nawet nie spojrzą na nie, "bo trzeba się dzieckiem zająć". I wtedy zaczyna się pokazówka - dziecko na ręce, przytulanie, całowanie i teksty: "Mówię wam, jak to super mieć takiego szkraba kochanego" (wiedzą, że mamy problemy z zajściem w ciążę). I co mam w takiej sytuacji zrobić? Wyjść, bo skoro oni nie mają ochoty na zdjęcia, to może ja nie mam ochoty patrzeć na dziecko?
Czasami ręce opadają jak patrzę na tę ludzką głupotę
A może oni robią to nieświadomie? Nie sądzę, żeby całowali i przytulali dziecko w waszej obecności, żeby wam zrobić na złość. To co mają udawać, że nie mają dziecka jak do nich przychodzicie? Nie rozumiem?

Odpowiedz
Gość 2010-07-08 o godz. 03:56
0

karola78 napisał(a):natamo napisał(a):Kurczak, podsunęłaś mi świetną odpowiedź na teksty typu: "co ty wiesz o życiu, nie masz przecież dziecka egoistko" lol A najczęściej słyszę takie, kiedy "znające życie od podszewki matki" dowiadują się o moim kolejnym wyjeździe 8) Wtedy zaczyna się: "ciekawe kto ci poda szklankę wody na starość, Paryż?"
Narazie sobie daruję ripostę w stylu: "Wy to macie przesrane, tylko praca, dom, dziecko. I tak w kółko. Kiedy ostatnio gdzieś wyjechaliście?" Ale przysięgam, że jak ktoś w końcu kiedyś przegnie, to usłyszy ode mnie coś takiego Bo ludzie naprawdę nie mają taktu...
A może te teksty wynikają z zazdrości: " kurcze, my tylko pieluchy, zupki, kolki, ciągle brak czasu. A oni się ciągle bawią i żyją na luzie"?
Jak pisałam wcześniej ja czasami zazdroszczę. No ale nigdy nie odważyłabym się "wciskać" komuś dziecko, żeby miał tak ja.
Każdy komuś czegoś zazdrości w mniejszym lub większym stopniu. Ja zazdroszczę matką, kiedy przytulają słodko śpiące maleństwo (ale kiedy to samo maleństwo zaczyna drzeć się w niebogłosy, moja zazdrość mija w sekundzie ;) )
Chodzi o to, żeby nie dać się zwariować i dać innym żyć. A do tego trzeba mieć trochę taktu i wyczucia.

Np. jedni z moich znajomych, kiedy wracamy z mężem z jakiegoś wypadu, z góry zaznaczają, żeby tylko nie przynosić zdjęć bo "naprawę nie chce im się oglądać" (nadmieniam, że nie opowiadamy, jak to cudownie wyjechać, oderwać się od wszystkiego itp.) Albo proszą żeby przynieść, po czym nawet nie spojrzą na nie, "bo trzeba się dzieckiem zająć". I wtedy zaczyna się pokazówka - dziecko na ręce, przytulanie, całowanie i teksty: "Mówię wam, jak to super mieć takiego szkraba kochanego" (wiedzą, że mamy problemy z zajściem w ciążę). I co mam w takiej sytuacji zrobić? Wyjść, bo skoro oni nie mają ochoty na zdjęcia, to może ja nie mam ochoty patrzeć na dziecko?
Czasami ręce opadają jak patrzę na tę ludzką głupotę

Odpowiedz
Gość 2010-07-08 o godz. 03:54
0

karola78 napisał(a):
A może te teksty wynikają z zazdrości: " kurcze, my tylko pieluchy, zupki, kolki, ciągle brak czasu. A oni się ciągle bawią i żyją na luzie"?
Jak pisałam wcześniej ja czasami zazdroszczę. No ale nigdy nie odważyłabym się "wciskać" komuś dziecko, żeby miał tak ja.
Są rózne powody takich tekstów. Często z niewiedzy i nieświadomosci - tak jak pisze Dobra, że ona nawet nie zdawała sobie sprawy dopóki nie "przeszkoliła" się na forum.
Nie we wszystkich przypadkach zakładałaby złą wolę, choć skutek jest ten sam - trafianie w miękkie pobrzusze, bez względu na przesłanki.

Mi zdarzają się takie teksty o konieczności posiadania dzieci:
1. autentycznie w dobrej wierze od przeszczęsliwych matek nieukrywających też cięzkich momentów maciezyństwa.

2. zmęczonych, zgorzkniałych i nieszczesliwych, zawiedzionych prozą zycia inną niż bajkowe "zyli długo i szczęslie". Jasny jest wtedy przekaz "nie możesz miec lepiej niż ja". Nie trudno jest wtedy ukryć intencje gdy towarzyszą temu teksty typu- "po ciązy na pewno nie wrócisz do swojej figury, będziesz miała znikształcone piersi i odechce Ci się seksu a mąz będzie rozglądał się za inną - bo wiesz oni mają swoje potrzeby."

3. Ciotek i innych tam co to zgodnie z utartym porządkiem rzeczy nie potrafią wyjśc poza schemat "chłop-slub-dziecko".

Typ 2 można łatwo spacyfikowac, wiec zawodnik zaden.

Odpowiedz
karola78 2010-07-08 o godz. 03:27
0

natamo napisał(a):Kurczak, podsunęłaś mi świetną odpowiedź na teksty typu: "co ty wiesz o życiu, nie masz przecież dziecka egoistko" lol A najczęściej słyszę takie, kiedy "znające życie od podszewki matki" dowiadują się o moim kolejnym wyjeździe 8) Wtedy zaczyna się: "ciekawe kto ci poda szklankę wody na starość, Paryż?"
Narazie sobie daruję ripostę w stylu: "Wy to macie przesrane, tylko praca, dom, dziecko. I tak w kółko. Kiedy ostatnio gdzieś wyjechaliście?" Ale przysięgam, że jak ktoś w końcu kiedyś przegnie, to usłyszy ode mnie coś takiego Bo ludzie naprawdę nie mają taktu...
A może te teksty wynikają z zazdrości: " kurcze, my tylko pieluchy, zupki, kolki, ciągle brak czasu. A oni się ciągle bawią i żyją na luzie"?
Jak pisałam wcześniej ja czasami zazdroszczę. No ale nigdy nie odważyłabym się "wciskać" komuś dziecko, żeby miał tak ja.

Odpowiedz
Gość 2010-07-08 o godz. 03:23
0

Kurczak, podsunęłaś mi świetną odpowiedź na teksty typu: "co ty wiesz o życiu, nie masz przecież dziecka egoistko" lol A najczęściej słyszę takie, kiedy "znające życie od podszewki matki" dowiadują się o moim kolejnym wyjeździe 8) Wtedy zaczyna się: "ciekawe kto ci poda szklankę wody na starość, Paryż?"
Narazie sobie daruję ripostę w stylu: "Wy to macie przesrane, tylko praca, dom, dziecko. I tak w kółko. Kiedy ostatnio gdzieś wyjechaliście?" Ale przysięgam, że jak ktoś w końcu kiedyś przegnie, to usłyszy ode mnie coś takiego Bo ludzie naprawdę nie mają taktu...

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-07-08 o godz. 02:12
0

awangarda w stylu retro napisał(a):DobraC napisał(a):Wiesz Ania, to zalezly kto mowi
u mnie nie ma znaczenia kto moiw.
U mnie znaczenie ma tylko pod kątem odpowiedzi.
Słowo "spier...j" ma wówczas rózną formę 8)

Odpowiedz
Gość 2010-07-08 o godz. 02:11
0

Kurczaku Twój ostatni teks wywołał uśmiech na mojej twarzy lol
Poczułam się taka mniej wybrakowana w oczach tych "innych"="normalnych"
Fakt, że też nie odpowiem tak chyba nikomu-ale przynajmniej pomyślę sobie- żeby było mi lżej.
Czasem z wyczerpania już sama zaczynam myśleć, że może nie powinnam traktować tego w kategoriach nieszczęścia- rzeczywiście, gdyby nie presja społeczna, gdyby nie ta większość, która przekonuje o wyższości posiadających potomstwo -to nie wiem czy byłabym załamana że przed 30 mi się nie udało (prawie).
Tak sama sobie myślę na pocieszenie np.,że single-a znam takich wiele są przecież znacznie bardziej nieszczęśliwi wg tego schematycznego świata-ani męża ani dziecka ani nawet czasem stałego partnera i jeszcze mniejsze szanse z wiekiem że wszystko zdążą - a o nich sie rodzinka jakoś mniej troszczy.
Jeśli chodzi o samych rodziców to u mnie jest pełne zrozumienie i takt- w zasadzie rzeczywiście się troszczą czyli nie pytają kiedy wnuki-tylko jak się czuję, czy wszystko w porządku, jak wyniki, nawet przy laparoskopii ze mną byli, bo mąż przejął zmianę po południu i nigdy nie mówią że wszystko będzie dobrze, tylko że trzeba różne opcje rozważać, tak żeby nam było dobrze - i taką troskę rozumiem, a pragnienie wnuków to raczej dla mnie byłaby egoistyczna zachcianka.
Troska wyraża się w tym żeby być koło mnie i chcieć posłuchać kiedy ktoś widzi że tego potrzebuję, czasem nawet nic nie mówić tylko przytulić, żeby potrafić zawsze pokazać promyk słońca w mroku, a nie w osaczaniu pytaniami i radami.
I nie jesteśmy przewrażliwione-nie wydaje mi się-są ludzie którzy mają jakieś takie wyczucie i takt , że nigdy nikogo nie urażą, ani w kwestii dzieci ani wagi ani pieniędzy, ludzie z "ulicy"nie powinni w ogóle pytać, a ludzie bliscy powinni umieć rozmawiać ze swoimi bliskimi i dotyczy to każdej kwestii i dawania rad.
Wkurzamy się zwykle jak ktoś nam mówi jak doprawić zupę- tonem wszechwiedzącego,to jak się nie wkurzać jak ktoś chce nas uczyć "robić" dzieci?

Odpowiedz
karola78 2010-07-08 o godz. 02:07
0

Tak jak pisała kurczak jest ustalony tryb działania: chłop - ślub - dziecko. Tak się przyjęło i ciężko to będzie zmienić.
Powiem szczerze pytania znajomych, rodziny "kiedy wy?" wydają mi się natrualne jeśli są spełnione dwa punkty (chłop - ślub). My rodzicom powiedzieliśmy, że są problemy i nie drążyli tematu, podobnie z najbliższymi znajomymi. Tylko, że ja jakoś nie odbierałam problemu z zaciążeniem jako osobistą porażkę.

Ale teksty typu wyluzuj doprowadzały mnie do szału i potrafiłam odpowiedzieć dość ostro, ale dzięki temu nie pojawiały się więcej takie świetne rady ;)

Fakt presja otoczenia też robi swoje. W momencie podjęcia decyzji o potomku, pojawiły się 3 wpadkowe ciąże, a przez cały okres strań (13 cykli) pojawiło się kilka planowanych i bezproblemowych. Doły były i pytania co z nami nie tak? i dlaczego jest taka niesprawiedliwość na świecie.

Powiem szczerze czasami zadroszczę bezdzietym znajomym, którzy jadą na weekend do wrocławia, palnują wspólne narty, czy choćby sobotni wypad na piwko. Może trzeba docenić to co się ma.

Odpowiedz
Gość 2010-07-08 o godz. 02:04
0

a_ania napisał(a):A jakie macie oczekiwania? Jak byście chciały, żeby to wyglądało? Ta "troska rodziny"?
Trudne pytanie, bo ogólne. Z założenia rodzina chce dobrze, bo to w końcu rodzina. Ale wiadomo tez jak to z rodziną bywa.
U nas wątek troszkę się rozjechał w rózne kierunki.

Może czego JA konkretnie nie chcę. Nie chcę troski mojej tesciowej.
Jej troska jest niekonstruktywna i generalnie mnie wkurza.
Tym bardziej, ze polega na wyciąganiu informacji, dopowiadaniu sobie reszty i przekazywaniu info w świat dalej na zasadzie "ja to mam wam dzisiaj rewelację do powiedzenia". Oprócz tego nic z tego nie wynika.

Genaralnie nie lubię rzeczy niekonstruktywnych - gadania dla gadania z samego założenia aby pogadać, pocmokać, pokręcić głową i dac "dobre rady" na podstawie tego co u znajomych królika.

DobraC - nie jesteśmy przewrażliwione. Tyle ze co za dużo to nie zdrowo. Toż to naprawde nie trzeba tęgich głów, by np. nie wiedzieć ze po urodzeniu dziecka zycie się zmienia. Chodzi o nie wyciąganie daleko idących wniosków o egoiźmie itd. No i nie stawianie równości między ślub=dziecko 9 mies po, a jak nie to co było przyczyną. To o czym pisała Irish.
A generalnie to nie wchodzenie z buciorami w czyjes zycie.

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2010-07-08 o godz. 01:55
0

DobraC napisał(a):Wiesz Ania, to zalezly kto mowi
u mnie nie ma znaczenia kto moiw.

Odpowiedz
DobraC 2010-07-08 o godz. 01:53
0

Wiesz Ania, to zalezly kto mowi ;) jak mi to powiedziala forumowka - to nawet podziekowalam. Jak kuzynka - myslalam ze zagryze ;)

Odpowiedz
a_ania 2010-07-08 o godz. 01:47
0

DobraC... Nikt nie zrozumie starających się, jeśli nie starał się równie długo jak one. Nie wiesz, co się czuje co miesiąc, jak uswiadamiasz sobie, że znowu się nie udało...

Tak jak my nie wiemy jak to "fajnie jest mieć dziecko". Każdy jest na jakimś punkcie "przewrażliwiony".

Kobiety, które mówią, że np. za ciepło/zimno ubierasz swoje dziecko też mówią to w trosce... Więc dlaczego jest to odbierane jak atak?

Odpowiedz
DobraC 2010-07-08 o godz. 01:30
0

kurczak napisał(a):Dodam, ze nigdy osobiście nie zdarzyło mi się padającej na pysk mamie powiedzieć "Ty to nie wiesz jak się zyje na świecie. W Tajlandii byłaś? To koniecznie musisz tam pojechac. Dam Ci namiar na świetną kosmetyczkę -chodze tam w każdy czwartek. Za 3 godz. zabiegu płacę tylko 1500 zł bo mam znizkę na kartę stałego klienta. No i musimy koniecznie poleciec na babski weekend do Paryża. Rozerwiesz się. Co nie możesz? To widocznie kiepsko planujesz czas. Nie stać Cię? - to musisz lepiej planować wydatki."
dobre, wlasnie uswiadomilam sobie czego mi baaardz brakuje ;)

a tak w ogole to tak naprawde foruma mi uswiadomila ze sa pewne bolace sprawy. pamietam swoj stres przed sylwestrem na ktorego zaprosilismy starajaca sie od wielu lat pare, a ja bylam w ciazy...

a czy to nie ejst troche tak ze jestescie "przerwazliwione" i troske odbieracie jako ataki? mowie po sobie, nie obrazajcie sie ;). ja np kazda uwage o kalorycznosc potraw, o wysilku fizycznym etc biore jako czepianie sie mojej wagi :( tak mam i juz. i nawet jesli to niewinne, jesli w rzeczywistosci nie o mnie chodzi - to i tak wiem swoje :(

Odpowiedz
a_ania 2010-07-08 o godz. 01:25
0

A jakie macie oczekiwania? Jak byście chciały, żeby to wyglądało? Ta "troska rodziny"?

Odpowiedz
Gość 2010-07-08 o godz. 01:16
0

Natamo - to o czym Ty piszesz to dla mnie akurat nie problem. jakoś niewiele mnie interesuje co inni o mnie myślą czy o moim zyciu.

To co , że myślą ze nie rozumiem co to prawdziwe zycie? Przeciez w zyciu nie chodzi o to by umęczyć się jak pies. A to pod takimi tekstami rozumiem. Nie prowadzi to przecież do żadnego zbawienia, objawienia, wniesienia na szczyty. Nawet się cieszę ze nie jest moim udziałem nieprzespana noc a zamiast nowej kolejnej pary butów płatna wizyta u lekarza itd.

Tak of topikowo - mam wrażenie, ze w naszym świecie wciąz panuje przekonanie, ze dobra robota to taka przy której trzeba się uharować po łokcie, a prawdziwe, pełne i dobre zycie (akceptowalne przez innych) to takie, ze wieczorami nawet nie masz siły zmyć makijażu i ledwo przezywasz od pierwszego do pierwszego.
Nie chodzi o to by zrobić robotę przy optymalnym wykorzystaniu sił, środków i czasu, ale własnie by uharowac się po to, by się szczycić "jaki to ja jestem zmęczony". I nie daj boże Ty na ten pysk nie padasz, więcej zarabiasz a i jeszcze na urlop wybywasz, to masz wówczas przegwizdane. Podobnie z dzieckiem - "ja mam dziecko, ty też musisz mieć".
"Nie masz dziecka? Masz nowy ciuch? byłaś u kosmetyczki? Wróciłaś z babskiego spotkania? planujecie wakacje w Tajlandii?" I w tych sytuacjach zaczyna się owo:

natamo napisał(a):
Wnioskuję, że ten kto nie ma dziecka, to:
a) nieznający życia lekkoduch
b) egoista (słyszałam to wielokrotnie)
c) ułomna, godna politowania osoba
A tak naprawdę to chodzi o to:
natamo napisał(a):
d) worek treningowy, na którym można odegrać swoje frustracje po nieprzespanej nocy, bo dziecko miało kolkę

- przynajmniej z moich doświadczeń

Dodam, ze nigdy osobiście nie zdarzyło mi się padającej na pysk mamie powiedzieć "Ty to nie wiesz jak się zyje na świecie. W Tajlandii byłaś? To koniecznie musisz tam pojechac. Dam Ci namiar na świetną kosmetyczkę -chodze tam w każdy czwartek. Za 3 godz. zabiegu płacę tylko 1500 zł bo mam znizkę na kartę stałego klienta. No i musimy koniecznie poleciec na babski weekend do Paryża. Rozerwiesz się. Co nie możesz? To widocznie kiepsko planujesz czas. Nie stać Cię? - to musisz lepiej planować wydatki."

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2010-07-08 o godz. 01:10
0

joasia_de napisał(a):"no przecież wiadomo, że po 30tce są już problemy z zajściem, to chyba musicie się pośpieszyć"
ale to prawda ;)

Odpowiedz
joasia_de 2010-07-08 o godz. 01:05
0

a ja ostatnio od kuzynki D. usłyszałam pół żartem, pół serio"a wy kiedy się postaracie?" (nie jesteśmy po ślubie, nie mówiliśmy nigdy nic, co by mogło na to wskazywać, że chcemy). ona jest w moim wieku i dodała jeszcze tekst już całkiem poważnie: "no przecież wiadomo, że po 30tce są już problemy z zajściem, to chyba musicie się pośpieszyć" bardzo ją lubiłam, ale teraz jakoś inaczej do niej podchodzę
aha, ale ogólnie ludzie są dziwni. siostra mojego D. od poznania mówiła mi, że jestem wymarzoną żoną dla jej brata a jak w wakacje po zaręczynach powiedzieliśmy o naszych ślubnych planach to stwierdziła :a po co się tak śpieszyć!? :o
kurde, trzeba to olać, ja już mówię na wszystko: "wtedy kiedy MY będziemy chcieli i będziemy na to gotowi!" ;)

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2010-07-08 o godz. 00:29
0

natamo napisał(a):(w domyśle: "ty nie masz, to co możesz o życiu wiedzeć?").
o tak :)

poniewaz mam slaba psychike jak rowniez duza sile wiec kolejna rada w stylu : wyluzujcie, uprawiajcie sex, a nie robcie dziecko moglaby poslac radodawce do szpitala - wale wszytkim prosto z mostu co jest nie tak. na razie maja tyle taktu, ze nie daja nowych rad :)

Odpowiedz
Gość 2010-07-08 o godz. 00:19
0

dziubutek napisał(a): WSZYSCY znajomi mają dzieci tylko nie my Jeśteśmy jak odmieńcy, którzy nie rozumieją co to prawdziwe życie (czasem tak odczytałam pewne sygnały).
Mam dokładnie tak samo. Do tego często słyszę teksty typu: "Zobaczysz jak będziesz maiła dziecko, jak to się wszystko zmienia. Narazie to co wy macie za obowiązki?". Albo ostentacyjne: "przypominam, że ja mam dziecko" (w domyśle: "ty nie masz, to co możesz o życiu wiedzeć?"). Jak słyszę takie farmazony to mnie maksymalne wku... bierze

Wnioskuję, że ten kto nie ma dziecka, to:
a) nieznający życia lekkoduch
b) egoista (słyszałam to wielokrotnie)
c) ułomna, godna politowania osoba
d) worek treningowy, na którym można odegrać swoje frustracje po nieprzespanej nocy, bo dziecko miało kolkę
Niektóre matki, pomimo, że są moimi koleżankami mam ochote wysłać w kosmos

Wygadałam się, już mi lżej. Dziękuję za uwagę, idę teraz na pomyje

Odpowiedz
dziubutek 2010-07-07 o godz. 08:12
0

Kinia tak, właśnie o to chodzi!!! Porażka jest najgorsza (nie sam brak dziecka)! :x WSZYSCY znajomi mają dzieci tylko nie my Jeśteśmy jak odmieńcy, którzy nie rozumieją co to prawdziwe życie (czasem tak odczytałam pewne sygnały).
Powiem Wam, że mi jakoś łatwiej kiedy wiem, że moje uczucia jeszcze ktos inny zrozumie :)

Odpowiedz
Gość 2010-07-07 o godz. 03:01
0

Shady napisał(a):Ja uważam że nietaktem jest wogóle pytanie "kiedy wy"?. Nawet z troski. Bo nigdy nie wiadomo czy się nie trafi na parę która ma z tym problem. Dlatego ja nigdy nie pytam. Znam też niewiele osob, ale jednak takie są, które wyznają tą samą zasadę pt. nie pytać.
Tak jest wg. mnie poprostu kulturalniej.
Też tak uważam, tylko jak ktoś nie miał problemów to czasami nie zastanawia się nad tym, że innym pewne sprawy już tak łatwo nie przychodzą
Staram się tym gadaniem nie przejmować, głównie dla własnego zdrowia psychicznego. Choć doliny bywają

kurczak, w moim przypadku też sprawdza się schemat ślub - dziecko i jeszcze jedno przyszło mi do głowy, gdyby nie wszyscy znajomi dzieciaci (z wyjątkiem dwóch par) to chyba też aż tak bardzo by mnie nie cisnęło. A tak, wspólne imprezowanie odpada, wakacje odpadają, to może w piaskownicy razem posiedzieć ?

Odpowiedz
Gość 2010-07-07 o godz. 02:30
0

kurczak napisał(a):A to wszystko jeszcze dodatkowo pod presją otoczenia.
Nie ważne jak bardzo człowiek stara się jej nie ulegać, to jednak ten owczy pęd i pewne normy zachowań w spłeczeństwie nas tez dotyczą, bo gdzies tam w tyle głowie bzyczy, ze po slubie musi być dziecko.

Myślę, ze wielu z nas zyłoby się komfortowo, gdyby nie ślub ale dalsze zycie na kocią łapę. :|
W tej sytuacji do tej pory pewnie nie myślałabym o potomku. A tak dałam się wkręcić w jedyne słuszne następstwo wydarzeń. Chyba jeszcze to mnie wkurza.

A tym sposobem moim udziałem jest uczucie goryczy porazki, strachu przed przyszłością jak i złości na poddanie się presji otoczenia - niezaleznie od posiadania własnego rozumu.
TAK! Kawa na ławę mi się przydała! To dokładnie o to chodzi! Jak sobie żyliśmy w konkubinacie, to nikt mi w brzuch nie zaglądał. A teraz kurcze okazuje się, że podjęłam pewną procedurę (ślub), którą albo przerwałam (reakcja-dlaczego?), albo nie potrafię dalej kontynuować (reakcja podobna-też dlaczego?).

Z drugiej strony trudno się rodzicom dziwić...Szłam na studia z myślą o dyplomie...to i ślub powinien się prędzej czy później podarowaniem im potomka zakończyć...To taka naturalna kolej rzeczy, nieprawdaż?

Odpowiedz
Gość 2010-07-07 o godz. 01:42
0

A to wszystko jeszcze dodatkowo pod presją otoczenia.
Nie ważne jak bardzo człowiek stara się jej nie ulegać, to jednak ten owczy pęd i pewne normy zachowań w spłeczeństwie nas tez dotyczą, bo gdzies tam w tyle głowie bzyczy, ze po slubie musi być dziecko.

Myślę, ze wielu z nas zyłoby się komfortowo, gdyby nie ślub ale dalsze zycie na kocią łapę. :|
W tej sytuacji do tej pory pewnie nie myślałabym o potomku. A tak dałam się wkręcić w jedyne słuszne następstwo wydarzeń. Chyba jeszcze to mnie wkurza.

A tym sposobem moim udziałem jest uczucie goryczy porazki, strachu przed przyszłością jak i złości na poddanie się presji otoczenia - niezaleznie od posiadania własnego rozumu.

Odpowiedz
Shady 2010-07-07 o godz. 01:42
0

Ja uważam że nietaktem jest wogóle pytanie "kiedy wy"?. Nawet z troski. Bo nigdy nie wiadomo czy się nie trafi na parę która ma z tym problem. Dlatego ja nigdy nie pytam. Znam też niewiele osob, ale jednak takie są, które wyznają tą samą zasadę pt. nie pytać.
Tak jest wg. mnie poprostu kulturalniej.

Odpowiedz
Gość 2010-07-07 o godz. 00:20
0

kurczak napisał(a):dziubutek napisał(a):
Kurczaku może masz rację, że część ze złości i bólu, że nie ma dziecka to poczucie porazki. Taka życiowa niemoc. Na większość naszego życia mamy wpływ, a na to nie :(
Tak mi się wydaje. Tylko sama nie potrafię ocenic jaki procent u mnie stanowią owe "niespełnione ambicje", poczucie porażki a ile realna chęc posiadania dziecka.
Nie potrafię nawet sprecyzować co to jest. Złość na to, ze nie moge sama zadecydowac o posiadaniu bądź nie potomka?
W naturze ludzkiej jest to, ze trudno pogodzić się z porażką jak i z brakiem mozliwości wyboru. Wtedy taka rzecz jest owocem zakazanym i bardziej pożadanym.

Ech. Trudne jest to wszystko do ogarnięcia.
Chęć posiadania dziecka mam, ale chyba bardziej irytuje mnie porażka i przeraża fakt, że mogę nie mieć dzieci NIGDY.

Cóż, rodzicie patrzą na nas ciągle z pytaniem w oczach, wszyscy znajomi trąbią "a kiedy Wy" ale jakoś to znoszę, bo wiem, że wynika to z troski, a nie złośliwości.

Odpowiedz
Karolina!! 2010-07-06 o godz. 14:35
0

U mnie były też pytania...kiedy ślub??, kiedy dziecko??..doprowadzało mnie to do szału...ciągle odpowiadałam jak przyjdzie czas :) a jak już wreście im się znudziło i przestali pytać to zrobiliśmy im niespodziankę lol

Odpowiedz
Gość 2010-07-06 o godz. 14:17
0

Atir :usciski:

Odpowiedz
Gość 2010-07-06 o godz. 13:52
0

Zuz z wizyt lekarskich się nie spowiadam ale generalnie wie.
Jej się chyba wydaje , ze od tych newsów szybciej zajde....

Odpowiedz
Gość 2010-07-06 o godz. 13:26
0

dziubutek napisał(a):
Kurczaku może masz rację, że część ze złości i bólu, że nie ma dziecka to poczucie porazki. Taka życiowa niemoc. Na większość naszego życia mamy wpływ, a na to nie :(
Tak mi się wydaje. Tylko sama nie potrafię ocenic jaki procent u mnie stanowią owe "niespełnione ambicje", poczucie porażki a ile realna chęc posiadania dziecka.
Nie potrafię nawet sprecyzować co to jest. Złość na to, ze nie moge sama zadecydowac o posiadaniu bądź nie potomka?
W naturze ludzkiej jest to, ze trudno pogodzić się z porażką jak i z brakiem mozliwości wyboru. Wtedy taka rzecz jest owocem zakazanym i bardziej pożadanym.

Ech. Trudne jest to wszystko do ogarnięcia.

Odpowiedz
dziubutek 2010-07-06 o godz. 08:38
0

U nas nie ma pytań o dziecko ze strony rodziny, no moze czasami tylko przy zyczeniach jakieś dzieciowe wspominanie. Większosć znajomych już wie o naszych problemach i są w miarę dyskretni. Powiedziałam im, bo juz miałam dosyć pytań kiedy my.
Juz nawet dość dobrze przyjmuję wiadomości o kolejnych ciążach wśród znajomych - takie życie.
Kurczaku może masz rację, że część ze złości i bólu, że nie ma dziecka to poczucie porazki. Taka życiowa niemoc. Na większość naszego życia mamy wpływ, a na to nie :(

Odpowiedz
Gość 2010-07-06 o godz. 07:02
0

Współczuję dziewczyny :usciski:.
Mnie na szczęście nikt o nic nie pyta, nie indaguje. I moi rodzice i te teściowie mają po dwoje wnucząt. Mamie wygadałam się swego czasu o złych wynikach Męża oraz ostatnio o cholernej torbieli, więc od czasu do czasu pyta mnie o moją kondycję psychiczną... W rozmowie czasami napomyka o ciąży jakiejś znajomej osoby, ale nie sprawia mi to żadnej przykrości, bo po pierwsze jest to naturalnie wpisane w nasze telefoniczne ploteczki ;), po drugie nie bolą mnie takie newsy.
A teściowie raz tylko (podczas ostatniego opłatka) życzyli nam dzidziusia.

Atir, a Twoja mama wie o Waszych staraniach?

Odpowiedz
Shady 2010-07-06 o godz. 06:36
0

Ech... moja mama ma to samo, tyle ze kazda rozmowe zaczyna od pytania: "Kiedy bede miała wnuka??!!". I zaczyna sie... a moze bys poszła do lekarza, a moze nie mozesz miec dzieci bo bralas antykoncepcje widzisz co narobialas?, a moze jestes chora i trzeba sie leczyc, a moze nie mozesz miec dzieci bo zle sie odzywiasz?? Tak to napewno przez to ze nic jesz (sic!) itd itd. Potem zaczynaja sie gorzkie zale i jęki ze nie mam dzieci, ze nikt jej nie da wnukow i itd... a potem jeszcze jakies dziwne uwagi w stylu "a wiesz zeby przypadkiem teraz nie cwiczyc czy cos bo jak sie okaze ze jestes w ciazy to zaszkodzisz dziecku" itd...
Efekt jest taki ze ja jak glupia slucham tego monologu ze lzami w oczach po czym sie pytam "Skonczyłas?" I odkladam słuchawke.
Niestety, mama nie jest dla mnie kims komu moglabym sie pozalic ze mam problem z zaciazeniem. Nawet jesli sie okaze ze jestem w ciazy to nie zamierzam jej o tym mowic dluuuugooo....
Zycie

Odpowiedz
Gość 2010-07-06 o godz. 00:50
0

Irish moja Mama każdą rozmowe telefoniczną zaczyna od wiesci kto znowu zaciążył albo urodził......i to drugie masakra.........
ja milknę i w głowie mi się nie mieści ten brak taktu.

Odpowiedz
Gość 2010-07-05 o godz. 12:49
0

Jak będę cos mądrego miała do powiedzenia to napiszę. :)

Z doświadczenia wiem, ze długie "zimowe" wieczory bywają tragiczne - dlatego lepiej je przespac. Nowy dzień to inna i ZAWSZE lepsza perspektywa. :D

Odpowiedz
Gość 2010-07-05 o godz. 12:43
0

kurczak napisał(a):Irish - to już nic nie piszę. Moge Ci tylko pożyczyć spokojnych snów i oby jutrzejszy nowy dzień przyszedł szybko.
Ale to nie znaczyło, że masz nic nie pisać :)
Dziękuję za ciepłe myśli. Dobrze prawisz - wyłączam to pudło i idę spać.

Odpowiedz
Gość 2010-07-05 o godz. 12:39
0

Irish - to już nic nie piszę. Moge Ci tylko pożyczyć spokojnych snów i oby jutrzejszy nowy dzień przyszedł szybko.

Odpowiedz
Gość 2010-07-05 o godz. 12:27
0

Nic kurczaku...Obawiam się, że nic nie możesz napisać...

Na co dzień jest ok. Wiem, jakie jest moje życie, akceptuję je i czuję się w miarę szczęśliwa. Wiem, że rodzice są ze mnie dumni. To nie kwestia nieustalonych priorytetów, pragnienia dziecka, lub lęku, że ciąża wywróci do góry nogami moje/nasze do-tej-pory-bezstresowe życie...albo lęku, że nieposiadanie dziecka będzie świadczyło o mojej niepełnowartościowości jako kobiecie ...

Najbliżsi nie chcą wywierać presji, ale widzą w koło coraz więcej dzieciatych par, martwią się, chcą pomóc, dowiedzieć się, wesprzeć chyba swoją troską też...Problemem jest to, że ja też te dzieci widzę - i o ile one same w sobie mnie nie bolą, to już połączeniu z tym: "a jak u was z dziećmi?"... no trafiają w miękkie podbrzusze.

...Niestety, tu nic mądrego napisać się nie da :(
Trzeba zacisnąć zęby, pójść spać, jutro sprawa zblaknie i nie będzie już tak boleć.

Odpowiedz
Gość 2010-07-05 o godz. 12:11
0

Nie wiem co mądrego Ci napisać. Czego w tej chwili potrzebujesz usłyszeć.

Czuję się wtedy taka ... wybrakowana ... Nie spełniająca ich oczekiwań ... Każda dziewczynka chce być chwalona przez swoich rodziców, robić rzeczy, z których najbliżsi będą dumni. A te ich pytania są dla mnie równoznaczne z: "co z tobą jest nie tak?"
Irish - czego tak naprawdę chcesz i co jest dla Ciebie problemem?
Brak dziecka czy przytłaczający Cię niepokój, ze coś Ci się nie udaje?
Tobie, osobie, która zawsze od zycia dostawała co chce - z wiekszym lub mniejszym wysiłkiem ze swojej strony.
Co cię przytłacza - chęc posiadania dziecka czy gorycz porażki starań.
Ludzie nie lubią, boją się porażek. Wiem coś o tym.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie