• Gość odsłony: 10786

    Co mnie drażni na polskim stole?

    Naokolo mnożą się Pascale, Nigelle i inni, pokazujący, jak można gotować lekko, latwo i przyjemnie, a na polskim stole królują nadal:- schabowe rozklepane na pol talerza w gumowej panierce albo mielone- ziemniaki poduszone/podziugane/potluczone, czy jak to się mówi, czyli rozdyźdana masa wymieszana z tluszczem od mięsa- surówka z kapusty pekińskiej z nieśmiertelnym sosem ziolowym z torebeczkiJak luksusowa i elegancka przystawka, to salatka w szynce albo jajka faszerowane. Jak deser to tylko ciasto, oczywiście z kremem. Jak elegancki obiad to schab ze śliwką. Rozgotowane warzywa koniecznie z bulką tartą. Jak "surówka" to salata, niemilosiernie wyżęta, wymemlana, ze śmietaną.Wesele w środku lata, upal z nieba, a w menu: rosol, barszcz, flaki (o zgrozo), a następnie bigos, ryba po grecku, DEWOLAJE (co za wdzięczna nazwa). Mielone, zasmażana kapusta. A nawet golonka.Inny polski specjal - STROGONOW (kolejna po "dewolaju" moja ulubiona nazwa), który z oryginalem ma wspólny tylko kolor, a i to nie zawsze. Z wolowiny gulaszowej, z piersi z indyka, z pieczarkami, z pietruszką, mdle i wodniste coś, co podawane jest jako zupa.Napoje stawiane na stole w butelkach, na weselach "kępki" napojów na stole, alkohole w butelkach na stole. Nieodzowny drink w postaci cieplej wódki z napojem gazowanym.Oczywiście generalizuję, żeby uprzedzić zarzuty:) ALE ALE autorami powyższego są nie tylko ludzie w wieku naszych rodziców, choć tego typu potrawy byly popularne w latach 80-tych. To my, ludzie w naszym wieku, na grilla przygotowują salatkę z ryżu, tuńczyka i kukurydzy, elegancko uklepaną w miseczce z listkiem pietruszki. Salatki to w ogole odrębny temat... królują majonezowe, nieodzowne jest jajko i marchewka.Podawanie kawy z lyżeczką opartą na górze szklanki (tak, kawa w szklankach nie jest wcale rzadkością). Do deseru tylko lyżeczki, widelczyki to rzadkość. Nakladanie sobie z polmisków swoim wlasnym sztućcem, brak zwyczaju podawania sztućców do nakladania.Żeby uprzedzić - tak, generalizuję i tak, czepiam się. Ale zastanawia mnie, skąd taka zachowawczość? Macie też takie spostrzeżenia?

    Odpowiedzi (160)
    Ostatnia odpowiedź: 2013-06-28, 01:19:44
    Kategoria: Kulinaria
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2013-06-28 o godz. 01:19
0

Mi serwetki papierowe nie przeszkadzają - przeszkadza mi brak serwetek jakichkolwiek 8)

Odpowiedz
Jania 2013-06-28 o godz. 01:17
0

Madeleine napisał(a):OT: Jania, Ty jak widzę na ostatnich nogach Nie rodzisz aby jeszcze? (wiem, wiem, że to denerwujący tekst - pamiętam doskonale, jak to było rok temu)
mam plan nie rozdwajać się w 2007r. ;) a na tych ostatnich nogach lecę po zakupy świąteczne i w sumie jakos mnie nie denerwuje, może dlatego, że niewiele osób pyta -większość zapamiętała datę, alepewnie zacznie ponowym roku

Fajne serwetki są w Piotrze i Pawle - niby papierowe, a takie mega grube tylko cena - taniej jest uszyć z materiału

Ja te bawełniane serwety wyjmuję tylko na super specjalne okazje - po prostu drazni mnie sama myśl o praniu i krochmaleniu ich, a do magla nie chce mi sie jeździć z 12 serwetkami. Za to moja teściowa codziennie nowe super wykrochmalone, chylę czoła przed jej podawaniem jedzenia i ozdabiania stołu - wszystko dopracowane do najmniejszego szczegółu.

Odpowiedz
Gość 2013-06-28 o godz. 00:51
0

ama napisał(a):Naprawdę tak Was drażnią te serwetki? Nawet takie ładne i porządne? Bo ja bardzo lubię ładne, papierowe serwetki ;) Tylko nie takie byle jakie cienkie niewiadomoco.
no draznia, te jednowarstwowe, polakierowane.....co farbują właśnie w roztkę zrobione

lubię serwetki z IKEA, czy włądne wzory
ale ja pisałam w kontekscie uroczystych obiadów, czy przyjeć ;) , zawsze uzywam materiałowych

Odpowiedz
mako.mako 2013-06-27 o godz. 14:21
0

W zasadzie nie jestem wybredna ale najbardziej drażni mnie jedzenie ociekające tłuszczem i ciągłe nakłanianie do jedzenia

Nie cierpię na imprezach rodzinnych nieśmiertelnego zestawu: kurczak, bigos, flaki - mimo tego, że flaki akurat mi smakują ;)

Rosołu nie znoszę a już z ziemniakami bym w życiu nie zjadła.

Co do Świąt to również jestem tradycjonalistką i nie znoszę udziwnień. Już się nie mogę doczekać Wigilii...... :)

Odpowiedz
ama 2013-06-27 o godz. 13:49
0

Naprawdę tak Was drażnią te serwetki? Nawet takie ładne i porządne? Bo ja bardzo lubię ładne, papierowe serwetki ;) Tylko nie takie byle jakie cienkie niewiadomoco.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2013-06-27 o godz. 11:06
0

OT: Jania, Ty jak widzę na ostatnich nogach lol Nie rodzisz aby jeszcze? lol (wiem, wiem, że to denerwujący tekst - pamiętam doskonale, jak to było rok temu)

U mnie też się jada rosół z ziemniakami czy barszcz z ziemniakami ;)

A co do tego, co mnie drażni - to jeszcze właśnie cała otoczka serwowania jedzenia. Nawet nie samo jedzenie i serwetki (oczywiście papierowe - blee). Ale do tego sztucce nie od kompletu (a dałoby się zrobic tak, przy 2 zestawach i większej liczbie gości, żeby chociaż każde nakrycie miało swój komplet), sposób podania potraw i nade wszystko - brak obrusa na stole

Odpowiedz
ama 2013-06-27 o godz. 10:02
0

Ech - ja się właśnie dowiedziałam, że na mojej pierwszej wigilii u teściów będą się straszne rzeczy działy...zupa będzie na końcu :o barszczyk (pomijam już to, że nie na zakwasie, bo to już zależy od każdej rodzinnej tradycji indywidualnie) będzie bez uszek, w filiżance i w dodatku na końcu - po przystawkach i ciepłych daniach...
Nie znoszę takiej zmiany kolejności

Odpowiedz
Gość 2013-06-27 o godz. 09:54
0

naturella napisał(a):A ja, zachęcona Waszymi rosolami z ziemniakami, ugotowalam sobie ziemniaki do rosolu i zjadlam w takiej wlasnie postaci. Powiem krótko - wolę z makaronem ;)
iiii, nie znasz sie lol

Odpowiedz
Gość 2013-06-27 o godz. 09:49
0

A ja, zachęcona Waszymi rosolami z ziemniakami, ugotowalam sobie ziemniaki do rosolu i zjadlam w takiej wlasnie postaci. Powiem krótko - wolę z makaronem ;)

Odpowiedz
Jania 2013-06-27 o godz. 09:11
0

Nabla napisał(a):Jania napisał(a):Ja rozumiem, że coś sprawdzonego i lubianego, ale na boga, czy tak trudno zjarzeć do jakiejs ksiązki kucharskiej - urozmaicić choć o jedną nową potrawę chociaż co świeta?!
Nie. Za żadne skarby. Wigilia to Wigilia, cały rok nie ma barszczu, uszek, karpia, kutii. Ma być na Wigilię tylko i wyłącznie i co roku to samo. Na Wielkanoc ma być żur, baba drożdżowa, pasztet, smalec i mazurki. I sałatka jarzynowa made by babcia Hela, ozdobiona durnymi różyczkami z gotowanej marchewki.

Cudować to ja sobie mogę na co dzień. W święta jestem konserwa.
nie nie - tam jest zawsze to samo - nie że zur i mazurki na wielkanoc to już urozmaicenie ( jedyne wyroznenie to kupne uszka i kupny barszcz z torebki na wigilię), coś takiego jak kutia czy pascha w ogóle nie istnieje

tam jest zawsze TO SAMO ciasto ( drożdzowe i pseudosernik z 2 jajek i 1 kostki sera), TO SAMO mięso na obiad, TO SAMO na przystawki

Odpowiedz
Reklama
Nattka 2013-06-27 o godz. 09:10
0

Podobnie jak Nabla, jestem wybitnie odporna na zmiany menu wigilijnego i wielkanocnego. Trudne jest dla mnie nawet swiateczne jedzenie w domu innym niz rodzinny - bo ja na kolacje wigilijna czekam przez caly rok.

To, czego nie lubie na polskim stole, to "wloskie" dania z makaronem, ktory nie jest al dente. Jesli wloskie, to dla mnie musi byc al dente .

Nie cierpie widoku peknietego rozgotowanego penne

Odpowiedz
Gość 2013-06-27 o godz. 09:00
0

Jania napisał(a):Ja rozumiem, że coś sprawdzonego i lubianego, ale na boga, czy tak trudno zjarzeć do jakiejs ksiązki kucharskiej - urozmaicić choć o jedną nową potrawę chociaż co świeta?!
Nie. Za żadne skarby. Wigilia to Wigilia, cały rok nie ma barszczu, uszek, karpia, kutii. Ma być na Wigilię tylko i wyłącznie i co roku to samo. Na Wielkanoc ma być żur, baba drożdżowa, pasztet, smalec i mazurki. I sałatka jarzynowa made by babcia Hela, ozdobiona durnymi różyczkami z gotowanej marchewki.

Cudować to ja sobie mogę na co dzień. W święta jestem konserwa.

Odpowiedz
Gość 2013-06-27 o godz. 08:55
0

Jania napisał(a):
kiedys jadłam wiejski barszcz czerwony z ziemniakami i śmietaną ( taka wiejska od krowy, nie pseudosmiataną ze sklepowego kubeczka) i to był najlepszy barszcz jaki jadłam
Hehehe, taki barszcz wcale nie musi byc z wiejska smietana, z taka sklepowa tez jest pycha :lizak:
Barszczyk z rozgniecionymi ziemniakami (warzywa starte, a nie pokrojone w kostke) moge jesc bardzo czesto (zamiennie ze slawetnym rosolem, pomidorowka i kapusniakiem :P) ;)

Odpowiedz
Jania 2013-06-27 o godz. 08:39
0

Dosia napisał(a):Wracajac do rosolu z ziemniakami.
Kiedys jadlam takowy, potem mialam okres buntu i robilam rzecz jeszcze bardziej karygodna a mianowicie rozgniatalam te ziemniaki w zupie a potem wreszcie oficjalnie przeszlam na makaron.
kiedys jadłam wiejski barszcz czerwony z ziemniakami i śmietaną ( taka wiejska od krowy, nie pseudosmiataną ze sklepowego kubeczka) i to był najlepszy barszcz jaki jadłam - jeeezuuu miałam nie wchodzić na ten wątek ;)

a propo's parówek - co zrobić jak przyjeżdża młody człowiek w gości i on nic tylko parowki - ale nie jakieś z drobiu czy morliny ( choć to tez wielkie g..) ale on lubi tylko z jednego marketu - ja juz przy ich gotowaniu odpadlam smród po chacie wielki, a on ich zjadl 10 :o i nic wiecej oczywiscie przez caly dzień

podsuwam mu bajery do tego daję sos sojowy a on do mnie

x: co to
ja: sos sojowy
x: nie lubię
ja: a jadłeś?
x: nie
ja: to skąd wiesz że nie lubisz
x: bo ja nie lubię sojów

ręce opadają, dla kolesia istnieje tylko - rosół, kluseczki, parówki i pasztet - wszystko okreslonych barw i firm - MASAKRA

i jeszcze jeden przykład - "bywałam" kiedys w domu, w którym na obiad zawsze było to samo. W sobotę były robione kotlety mielone ( w ilości po sztuce na łeb x 7) i do tego codziennie dogotowywane ziemniaki w ilości 2 na głowę. Surowka kupna. I tak 360 dni w roku. Te 5 to swieta, gdzie jeździli w gości.

Kolejny przykład - obojętnie czy świeta wielkanocne, wigilia, majówka czy jakiś urodziny - zawsze stały zestaw potraw. Jak przyniosłam cos nowego - to krzywe spojrzenia, bo to jakies dziwne nieswiateczne i pewnie goście nie będą chcieli. A wkurw maksymalny pani domu - jak moje poszlo pierwsze.

Ja rozumiem, że coś sprawdzonego i lubianego, ale na boga, czy tak trudno zjarzeć do jakiejs ksiązki kucharskiej - urozmaicić choć o jedną nową potrawę chociaż co świeta?! boo zwykłym dniu nawet nie wspomnę.

Dla mnie to czyste lenistwo.

Odpowiedz
Gość 2013-06-27 o godz. 08:14
0

Wracajac do rosolu z ziemniakami.
Kiedys jadlam takowy, potem mialam okres buntu i robilam rzecz jeszcze bardziej karygodna a mianowicie rozgniatalam te ziemniaki w zupie a potem wreszcie oficjalnie przeszlam na makaron.

Odpowiedz
Gość 2013-06-27 o godz. 08:00
0

dagjes napisał(a):Podczas jednej wizyty u dziadków mojego męża w Jeleniej, gdy zaproponowano mi rosół z ziemniakami myślałam, że się przesłyszałam
W Jeleniej Gorze??? Moze u moje dziadka bylas lol

Odpowiedz
Gość 2013-06-27 o godz. 07:45
0

Tak jakos myslalam ze caly czas chyba dyskusja jednak idzie w roznych kierunkach, tzn jedni pisza ogolnie o estetyce, inni pewnych trendach czy upodobaniach a jeszcze inni chyba tylko i wylacznie o tym co lubia a czego nie w znaczeniu kulinarnym.
Bo ja powiem tak, ze jak Naturella nie lubie rozgotowanego gulaszu, ale prawde powiedziawszy to nigdy nie postrzegalam tego w kategoriach ze komus sie nie chce, ze dlaczego on tak lubi itd, zjadlam, pomyslalam kurcze wole wlasny i tyle.
Z drugiej strony sa ludzie ktorzy probuja innych potraw ale im nie smakuja i tez nie mam pretensji ze u nich zawsze jest rosol i panierowane piersi z kurczaka :)
Pewnie czesc to tez patrzenie przez pryzmat wlasnych przyzwyczajen, bo wspomniane lyzeczki do ciasta goszcza na moim stole mimo posiadanych widelczykow :) i tak pozostanie bo tak lubie, i wierze ze jesli moim gosciom bedzie to przeszkadzac to sie upomna o widelczyki.

A no i dodam, ze owszem pewne rzeczy mnie dziwia (bardziej niz draznia) ale ja chyba jestem ogolnie dosc malo wybredna, poniewaz sama nie przepadam za gotowaniem, pichceniem itd, staram sie spedzac w kuchni jak najmniej czasu (czesto konczy sie wiec na potrawach znanych i prostych) to kazdy kto dla mnie gotuje juz w moich oczach zasluguje na pochwale :) i docenienie lol

Odpowiedz
Gość 2013-06-27 o godz. 07:07
0

kurczak napisał(a):
Mnie nic na poslkim stole nie drażni
No i to wystarczylo napisać, zamiast wkladać mi w usta coś, czego nie napisalam, że drażni mnie to, że ktoś się nie naharuje podejmując mnie 8) Tak samo można się naharować przy rozwodnionym gulaszu, jak przy dobrym gulaszu :P a jedyny wysilek, jaki sie wklada w DOBRY gulasz to taki, że się zagląda do dobrej książki kucharskiej albo do netu, a nie wrzuca kawal mięsa do gara, a dalej jakoś pójdzie.

Pozwolisz, że nadal mnie będą pewne rzeczy drażnily? A ja pozwalam, żeby Cię nic nie drażnilo...:)

Odpowiedz
Gość 2013-06-27 o godz. 06:14
0

kurczak lepiej łyżeczka niż palcami 8)

ja na przyklad pisłąm o serwetkach, bo do szewskiej pasji doprowadzaja mnie swiecace, nawoskowane serwetki, które slizgają sie po całej twarzy. Poza tym uroczysty obiad to nie grill, który czesto u mnie jest kolorowy, jednorazowy i papierowy.... i byc moze jakiegoś gościa to wkurza 8)

Odpowiedz
Gość 2013-06-27 o godz. 06:12
0

Ja nie lubię tylko tłustej kuchni do czego moja mama ma świetną rękę Wszystkie zupy robione są na wielkich i tłustych pokładach mięcha. Pływają na powierzchni oczka, pływają farfocle z tych mięs i zupy są takie, że łycha stoi 8) Ja gotuję zupełnie inaczej. Uwielbiam tłuczone ziemniaczki od czasu do czasu ale nie pomieszane z tłuszczykiem tylko z odrobiną masła i mleka :)
Podczas jednej wizyty u dziadków mojego męża w Jeleniej, gdy zaproponowano mi rosół z ziemniakami myślałam, że się przesłyszałam lol Nigdy nie słyszałam o czymś takim, ale zjadłam ;) I chyba już nigdy więcej nie zjem. Nie, żeby było nie dobre, ale jakoś tak mi nie pasowało :) Teraz wołam o makaron do rosołu bo babcia zawsze gotuje i jedno i drugie :D

Odpowiedz
Gość 2013-06-27 o godz. 05:31
0

No to właściwie dochodzimy do sedna sprawy- nie drażni Cię to co jest na stole tylko stosunek, tych co podejmują, do kwestii podawania 8)

Mocno przejaskrawiając - nie lubisz tych, którzy nie naharują się odpowiednio podejmując Cię z gościach. 8)

Tym sposobem cierpiałabym na wykluczenie towarzyskie, gdyby ktoś przychodził do mnie nie dla mnie, a tylko dla jedzenia.
I nie widzisz innych opcji - jak tylko lenistwo, zachowawczość, bylejakość.
Jesli gotuję to gotuję tak jak moja mama, teściowa, czy tez koleżanka - bo to sprawdzone, bo nie mam serca do gotowania i nie lubię. Jesli mam sobie zepsuć humor na cały dzień, bo stres - to dziekuję za taką imprezę.

Aha - przyznam sie bez bicia - ciasto u mnie jada się łyżeczkami. 8) Jeszcze nie dorobiłam się widelczyków, bo wciąz mam ważniejsze wydatki - a te które chcę troszkę kosztują. Nie widze sensu kupowania "tymczasowych" bo z doświadczenia wiem, że "tymczasowe" mają tendencję przemiany w "docelowe". lol

Są osoby takie jak Ty, dla których jedzenie jest itotne, dla mnie nie jest. Nawet wbrew pozorom parówki. Mnie nic na poslkim stole nie drażni - o ile nie ja gotuję i sprzątam, i w doborowym towarzystwie.

Odpowiedz
Gość 2013-06-27 o godz. 05:15
0

naturella napisał(a):Podajesz na uroczystym przyjęciu parówki?
podaję 8) lol
albo zawinięte w rogaliki w cieście francuskim, albo zapiekane z serem żółtym i bekonem, ale podaję 8)

Odpowiedz
Gość 2013-06-27 o godz. 05:10
0

Kurczaku, a ja myslę, że Ty się za bardzo spinasz. Przecież to nie jest wątek typu - co Naturella uznala za odpowiednie, tylko, co mnie drażni. Mnie drażni rozgotowany gulasz, Ciebie parówki, każdy ma jakąś jedzeniową fobię. I nie jest to ani nagonka na polską kuchnię, bo ja bardzo lubię DOBRY schabowy, a rosol robię średnio 2 razy w tygodniu, bo moje dziecko lubi, a i ja z chęcią zjadam taki na kurczaku (sorry) i wolowince lol Nie jest to też nagonka na tych, co lubią tradycyjne potrawy, ale na tych, co z lenistwa nie chcą nosa wyściubić poza to, bo gotowala ich mama/babcia/teściowa i to JAK gotowala, bo rosol rosolem, ale można po swojemu, niekoniecznie tak jak sąsiadka obok. Chodzi mi o zachowawczość i bylejakość, jak już wspomnialam, a parówki z Lidla nie mają tu nic do rzeczy, chyba, że są podawane na imprezie, a obok napuchniętych, sinych parówek i musztardy w sloiku stoi kostka masla w papierku lol

Odpowiedz
Gość 2013-06-27 o godz. 04:58
0

Całkowicie z reką na sercu - gdyby to odemnie zależało, u mnie na stole nie byłoby ich nigdy. Co nie oznacza ze nie rozumiem faktu, ze z róznych powodów na polskich stołach królują na codzień i także na "przyjęcia".

Jasne mogę poszukać przykładów gdzie można byłoby upchać parówki na uroczystym przyjęciu, ale czy o to chodzi? Ze do "fandi", koreczków ( no chyba ze to też obecnie fo pa 8) ), zapiekane w cieście itd.
Mogłabym też uprzec się, że ten temat nie dotyczy tylko i wyłacznie uroczytych przyjęc, ale braku zmiany ogólnych trendów panujących w naszej kuchni wśród młodych.
Ale biorę też poprawkę na paskudny w ostatnich dniach humor, który sprawia ze jestem - mówiąc oględnie - czepliwa i mniej tolerancyjna dla pewnych zjawisk.

Odnoszę wrażenie, że na forum ogólnie, lub w niektórych działach zaczyna panowac własnie zjawisko jedynej właściwie poprawnej drogi/kto się z nami nie zgadza, jest nie tylko w błędzie, ale popełnia zbrodnie przeciwko dobrym zasadom/estetyce/etc a to powinno być niszczone w zarodku.

Mi to naprawdę nie przeszkadza - bo trendami czy zdaniem innych mało się przejmuję i w zaden sposób nie zamierzam naginać się/spinać się np. w temacie bycia doskonałą kucharką/"perfekcyjną" organizatorką przyjęć zgodnie z "forumowymi tryndami",ale wiem ze są osoby bardziej wrażliwe i które jakoś, wg. mnie zupelnie niepotrzebnie, biora to bo siebie.

Tylko proszę, niech nie będzie to początek nagonki i pytań, kto wyznacza te trendy, kto jest w tym TWA 8)

Odpowiedz
Gość 2013-06-27 o godz. 04:25
0

Podajesz na uroczystym przyjęciu parówki?

Odpowiedz
Gość 2013-06-27 o godz. 01:22
0

Nela5 napisał(a):kurczak napisał(a):Pimpek napisał(a):
Wątek zaczyna przypominać ten o tym co nas drażni w polskim gadaniu. Potem się człowiek boi odezwać, a teraz ugotować cokolwiek, bo wstyd, jak ktoś akurat nie polubi moich papieroywch zielonych serwetek z Ikei... obciach totalny faktycznie... 8)
Ale i tak koniec końców wychodzi na jaw ze najlepiej smakują parówki z Lidla lol
hmm najlepsze sa z biedronki 8)
Ale tylko na własnym stole 8)
Na czyimś już drażni 8)

Odpowiedz
Gość 2013-06-27 o godz. 01:00
0

kurczak napisał(a):Pimpek napisał(a):
Wątek zaczyna przypominać ten o tym co nas drażni w polskim gadaniu. Potem się człowiek boi odezwać, a teraz ugotować cokolwiek, bo wstyd, jak ktoś akurat nie polubi moich papieroywch zielonych serwetek z Ikei... obciach totalny faktycznie... 8)
Ale i tak koniec końców wychodzi na jaw ze najlepiej smakują parówki z Lidla lol
hmm najlepsze sa z biedronki 8)

Odpowiedz
reniatka 2013-06-25 o godz. 11:44
0

ama napisał(a):sałatki z kukurydzą i ananasem
a do tego majonez :vom: :vom: :vom:

Odpowiedz
Jania 2013-06-25 o godz. 11:21
0

naturella napisał(a):Jania napisał(a):naturella napisał(a):ooo! Grill. To jest dopiero drażniący temat. Rzecz w tym, że większość ludzi nie ma pojęcia, jakie powinno być mięso z grilla.
dla chetnych zdradze swoj patent: dzień wcześniej zanurzcie mięsko w soku wycisniętym z cytryny ( i do lodówki na noc)a później zanurzcie na parę godzin w czosnku i przyprawach - wg uznania

pomijam przyprawy, ale ta cytryna powoduje, że miesko jest idealnie chrupkie i soczyste - mmm ale się rozmarzyłam
Jania, dzieki. A ja Tobie zdradzę, że doskonala jest też marynata z jogurtu albo kefiru, taka jak do dziczyzny - do tego czosnek, przyprawy wedlug uznania, pychota. Mięsko jest kruche i mięciutkie.

Iiiiiii jeszcze dla grillomaniaczek doskonala pasta do mięsa - kostkę sera typu Feta (ten salatkowy ser polskiej firmy, nie pamiętam nazwy) mieszamy z twarogiem drobno zmielonym, takim sernikowym. Jeśli za gęste to dodajemy odrobinę jogurtu. Do tego kilka ząbków czosnku (jak kto lubi) i to wszystko. Soli nie dodajemy, bo już jest slone.

A sos czosnkowy robię z serka homogenizowanego z dodatkiem śmietany, bialego pieprzu i czosnku oczywiście:)

A i jeszcze doskonala salatka grillowa - pomidorki koktajlowe na polowki, do tego ser typu Lazur pokruszony, cebula w prążkach cienko i wszystko polane sosem: maggie wymieszane z octem balsamicznym i wycisnietym czosnkiem.
dzięki - musze wydrukować

i dorzucam

sos czosnkowy by Jania - jogurt naturalny (jogo), ogórek zielony starty i wycisnięty z soku (żeby sos nie był zbyt wodnisty) majonez, też biały pieprz i czosnek tudzież - - i 2-3 godziny w lodówce dla przeżarcia składników

i sałatka nie tylko na grilla, bo uwielbiam ją też na wszelkie inne okazje Dużym jej plusem jest szybkość zrobienia jak również szybkość jej znikania :)

pomidorky pokrojone na ósemki, mogą być połówki koktajlowych ( obieram ze skórek, ale ja maniaczka jestem obierania ze skórki) zalane sosem ( sos: śmietana, czosnek, pieprz sól) i posypane startym serem żółtym ( starty ser żółty można dorzucić do sosu)

o matko jako ciężarna nie powinnam udzielac się w watkach z jedzeniem, idę zrobić pomidorki :)

Odpowiedz
Gość 2013-06-25 o godz. 11:00
0

Jania napisał(a):naturella napisał(a):ooo! Grill. To jest dopiero drażniący temat. Rzecz w tym, że większość ludzi nie ma pojęcia, jakie powinno być mięso z grilla.
dla chetnych zdradze swoj patent: dzień wcześniej zanurzcie mięsko w soku wycisniętym z cytryny ( i do lodówki na noc)a później zanurzcie na parę godzin w czosnku i przyprawach - wg uznania

pomijam przyprawy, ale ta cytryna powoduje, że miesko jest idealnie chrupkie i soczyste - mmm ale się rozmarzyłam
Jania, dzieki. A ja Tobie zdradzę, że doskonala jest też marynata z jogurtu albo kefiru, taka jak do dziczyzny - do tego czosnek, przyprawy wedlug uznania, pychota. Mięsko jest kruche i mięciutkie.

Iiiiiii jeszcze dla grillomaniaczek doskonala pasta do mięsa - kostkę sera typu Feta (ten salatkowy ser polskiej firmy, nie pamiętam nazwy) mieszamy z twarogiem drobno zmielonym, takim sernikowym. Jeśli za gęste to dodajemy odrobinę jogurtu. Do tego kilka ząbków czosnku (jak kto lubi) i to wszystko. Soli nie dodajemy, bo już jest slone.

A sos czosnkowy robię z serka homogenizowanego z dodatkiem śmietany, bialego pieprzu i czosnku oczywiście:)

A i jeszcze doskonala salatka grillowa - pomidorki koktajlowe na polowki, do tego ser typu Lazur pokruszony, cebula w prążkach cienko i wszystko polane sosem: maggie wymieszane z octem balsamicznym i wycisnietym czosnkiem.

Odpowiedz
Jania 2013-06-25 o godz. 04:40
0

naturella napisał(a):ooo! Grill. To jest dopiero drażniący temat. Rzecz w tym, że większość ludzi nie ma pojęcia, jakie powinno być mięso z grilla.
dla chetnych zdradze swoj patent: dzień wcześniej zanurzcie mięsko w soku wycisniętym z cytryny ( i do lodówki na noc)a później zanurzcie na parę godzin w czosnku i przyprawach - wg uznania

pomijam przyprawy, ale ta cytryna powoduje, że miesko jest idealnie chrupkie i soczyste - mmm ale się rozmarzyłam

Odpowiedz
Gość 2013-06-25 o godz. 04:29
0

Pimpek napisał(a):
Wątek zaczyna przypominać ten o tym co nas drażni w polskim gadaniu. Potem się człowiek boi odezwać, a teraz ugotować cokolwiek, bo wstyd, jak ktoś akurat nie polubi moich papieroywch zielonych serwetek z Ikei... obciach totalny faktycznie... 8)
Ale i tak koniec końców wychodzi na jaw ze najlepiej smakują parówki z Lidla lol

Odpowiedz
Gość 2013-06-25 o godz. 01:29
0

A mi nic nie przeszkadza i najbardziej sie cieszę, że idę do znajomych, których lubię, albo goszczę ich u siebie. Jak mam ochotę na wykwinty to idę do rest. albo sama kombinuję, a jak ktoś na to wejdzie to ostrzegam i nie każę się zachwycać.

Wątek zaczyna przypominać ten o tym co nas drażni w polskim gadaniu. Potem się człowiek boi odezwać, a teraz ugotować cokolwiek, bo wstyd, jak ktoś akurat nie polubi moich papieroywch zielonych serwetek z Ikei... obciach totalny faktycznie... 8)

Odpowiedz
WhiteRabbit 2013-06-25 o godz. 01:19
0

ama napisał(a):
Nie lubię w ludziach braku chęci do próbowania nowych smaków- nie pojmuję tego. Jedzenie daje tyle satysfakcji, jest tyle możliwości- dlaczego sie ograniczać? Oczywiście naturalnie nie każdy musi próbować wszystkiego - ja sama również wielu rzeczy nie jem i bardzo ograniczyłam się i swoją kuchnię choćby niechęcią do owoców morza - pracuję jednak nad tym i chciałabym żeby moi goście byli otwarci na nowe doznania smakowe, nie mieli nastawienia negatywnego i nie bali się.


Otóż to.
Dialog: ja - teściowa, obiekt: sos czosnkowy do pizzy.
- Mamo, spróbuj z tym sosem, jest super!
- Eee, ja wolę z ketchupem. Nie lubię sosu czosnkowego.
- No ale jadłaś?
- Nie.
lol
Kawy z ekspresu też nie, ale nie smakowała. ;) Zupy pomidorowej z pomidorami i fetą to samo, oliwek to samo, miliona innych rzeczy to samo.
A co mnie wręcz wk***, to to, że mówi na to "fuj". Ja na jej czerninę nie mówię fuj, a rośnie mi gula w gardle jak na to patrzę.

Odpowiedz
Gość 2013-06-25 o godz. 01:12
0

ooo! Grill. To jest dopiero drażniący temat. Rzecz w tym, że większość ludzi nie ma pojęcia, jakie powinno być mięso z grilla. Typowy schemat - rozpalanie grilla za pomocą pol litra podpalki (mięso śmierdzi) i ledwo węgiel zacznie się zarzyć, to już mięso jest kladzione. Oczywiscie bez wczesniejszego marynowania, bez żadnego delikatnego rozbicia, po prostu wyciągnięte z plastikowej tacki z Carrefour i rzucone na ruszt, od razu solone, lezy tak dlugo, az z ktorejs strony zacznie byc czarne. I potem ludzie mowią, że nie lubią mięsa z grilla - nic dziwnego, jak jedli czarne, wysuszone podeszwy z kawalami popiolu:D ... dobre mięsko z grilla jest bardziej miękkie niż smażone na patelni ;)

Odpowiedz
ama 2013-06-24 o godz. 12:22
0

Przypomniało mi się jak kiedyś teść przygotował na grilla łososia - przepysznego, który jednak pozostał niedoceniony - goście wzgardzili łososiem na rzecz karkówki

Nie lubię w ludziach braku chęci do próbowania nowych smaków- nie pojmuję tego. Jedzenie daje tyle satysfakcji, jest tyle możliwości- dlaczego sie ograniczać? Oczywiście naturalnie nie każdy musi próbować wszystkiego - ja sama również wielu rzeczy nie jem i bardzo ograniczyłam się i swoją kuchnię choćby niechęcią do owoców morza - pracuję jednak nad tym i chciałabym żeby moi goście byli otwarci na nowe doznania smakowe, nie mieli nastawienia negatywnego i nie bali się.

A co jeszcze mnie drażni?
rosół z makaronem, sałatki z kukurydzą i ananasem, brak sztućcy do nakładania, a jeszcze bardziej gdy ktoś w takiej sytuacji nakłąda swoim widelcem - koszmar!, butelki z piciem na stołach, kolejność jedzenia - zupa, danie główne i na końcu to, co powinno być na przystawkę

a nie drażnią mnie papierowe serwetki ani brak widelczyków ;)

Odpowiedz
Gość 2013-06-20 o godz. 22:54
0

Nela5 napisał(a):dobbi napisał(a):Nela5 napisał(a):dobbi napisał(a):Nela5 napisał(a):a mnie drażnią papierowe serwetki na uroczystosciach
koniecznie zrobione w rozetke (czy cos), a przy wyjeciu jednej wyciaga sie cale pliczysko tego szajsu
do tego jednowarstwowe, nawoskowane a po wytarciu rąk jeszce bardziej się wszystko marze 8)
albo przyleja sie do łap i potem to juz w ogole jest jazda lol bo sie ma kawalki serwetki miedzy palcami niczym blone plawna 8)
jak są kolorowe to i zabarwic twarzyczkę potrafią na amarant czy jaki tam kolor serwetki 8)
jak sa czerwone to zamisat rozu mozna sobie trzepnac na poliki 8)

Odpowiedz
Gość 2013-06-20 o godz. 14:34
0

dobbi napisał(a):Nela5 napisał(a):dobbi napisał(a):Nela5 napisał(a):a mnie drażnią papierowe serwetki na uroczystosciach
koniecznie zrobione w rozetke (czy cos), a przy wyjeciu jednej wyciaga sie cale pliczysko tego szajsu
do tego jednowarstwowe, nawoskowane a po wytarciu rąk jeszce bardziej się wszystko marze 8)
albo przyleja sie do łap i potem to juz w ogole jest jazda lol bo sie ma kawalki serwetki miedzy palcami niczym blone plawna 8)
jak są kolorowe to i zabarwic twarzyczkę potrafią na amarant czy jaki tam kolor serwetki 8)

Odpowiedz
Gość 2013-06-20 o godz. 14:29
0

Nela5 napisał(a):dobbi napisał(a):Nela5 napisał(a):a mnie drażnią papierowe serwetki na uroczystosciach
koniecznie zrobione w rozetke (czy cos), a przy wyjeciu jednej wyciaga sie cale pliczysko tego szajsu
do tego jednowarstwowe, nawoskowane a po wytarciu rąk jeszce bardziej się wszystko marze 8)
albo przyleja sie do łap i potem to juz w ogole jest jazda lol bo sie ma kawalki serwetki miedzy palcami niczym blone plawna 8)

Odpowiedz
Gość 2013-06-20 o godz. 14:26
0

dobbi napisał(a):Nela5 napisał(a):a mnie drażnią papierowe serwetki na uroczystosciach
koniecznie zrobione w rozetke (czy cos), a przy wyjeciu jednej wyciaga sie cale pliczysko tego szajsu
do tego jednowarstwowe, nawoskowane a po wytarciu rąk jeszce bardziej się wszystko marze 8)

Odpowiedz
Gość 2013-06-20 o godz. 13:07
0

Nela5 napisał(a):a mnie drażnią papierowe serwetki na uroczystosciach
koniecznie zrobione w rozetke (czy cos), a przy wyjeciu jednej wyciaga sie cale pliczysko tego szajsu

Odpowiedz
magdaF. 2013-06-20 o godz. 11:36
0

Hmmm..... 8)
Gotować lubię i moim bliskim smakuje moja kuchnia. Mam kilka "popisowych " dań, ale zazwyczaj nie jest to schabowy. Czasami jednak (zwłaszcza przy delikatnych "sugestiach" męża, iż zjadłby jakieś mięso!!!) robię kotlety, gołąbki lub inne staropolskie cuda. Taki wybór nie jest pokierowany moją niechęcią do tradycyjnej kuchni, lecz ugruntowanym przekonaniem, że moja babcia jest absolutnym mistrzem w tej dziedzinie. Jej zrazy, dziczyzna, bigos z jałowcem... a do tego pierogi i sernik mojego taty - to są małe dzieła sztuki. :lizak:
A jeżeli chodzi o to czego nie lubię - to nie ma chyba takiej potrawy, której nie lubię z założenia (nie mówię tu o pieczonych larwach lub czymś w ten deseń). Nie smakują mi dania źle przyrządzone, nie doprawione, rozgotowane itp. Jadąc do babci spodziewam się jej tradycyjnej kuchni, a jadąc do koleżanki spodziewam się wspólnego robienia sushi. I na oba cieszę się jak głupia :)
Jeżeli chodzi o sposób podania, to owszem fajnie zjeść na ładnej zastawie, ale plastikowe sztućce też nie są mi obce ;)

Odpowiedz
Gość 2013-06-20 o godz. 09:02
0

a mnie drażnią papierowe serwetki na uroczystosciach

Odpowiedz
Gość 2013-06-20 o godz. 07:55
0

Mnie jeszcze drażni serwowanie gościom potrawek z niechlujnie oczyszczonymi kawałkami mięsa (obrośniętego żyłami, skrawkami tłuszczu itd.). Nie jest to zjawisko często, ale kilka razy zdarzyło mi się tego doświadczyć ;)

Odpowiedz
Jania 2013-06-20 o godz. 05:13
0

DobraC napisał(a):Jania napisał(a):dotarłam do 6 strony - jezuuu jaka głodna jestem........ teraz zjadałabym wszystko i te zupy cytrynowe z kurczakiem i te rozpaćkane kotlety
Jania podajmy sobie chochle, tfu, reke :)
:) własnie kończę obiad robić, watek doczytam jak już coś zjem

Odpowiedz
DobraC 2013-06-20 o godz. 04:07
0

Jania napisał(a):dotarłam do 6 strony - jezuuu jaka głodna jestem........ teraz zjadałabym wszystko i te zupy cytrynowe z kurczakiem i te rozpaćkane kotlety
Jania podajmy sobie chochle, tfu, reke :)

Odpowiedz
Jania 2013-06-20 o godz. 03:20
0

dotarłam do 6 strony - jezuuu jaka głodna jestem........ teraz zjadałabym wszystko i te zupy cytrynowe z kurczakiem i te rozpaćkane kotlety

Odpowiedz
Liberales 2013-06-20 o godz. 02:32
0

a ja nabrałam ochoty na fasolkę po kowbojsku :)

Mój mąż jak był mały nie chciał jeść takiej po bretońsku, a jak mu zaserwowali mówiąc ze to po kowbojsku to zajadał, aż mu się uszy trzęsły...Więc u nas na imprezie tylko fasolka po kowbojsku lol ;)

Odpowiedz
sylw 2013-06-19 o godz. 23:55
0

Nela5 napisał(a):Myśle , że autorka się mnei nie czepnie ;) , nie ejst z tych osób co by sie chciała czepnąc.
święta racja :D
następnym razem, jak mnei coś zdenerwuje na "polskim stole" przemyślę dobór słów, by być lepiej zrozumianą...
pozdrawiam.

Odpowiedz
Gość 2013-06-19 o godz. 14:51
0

Alma_ napisał(a):Nela5, sylw wyżej wyjaśniła swoje intencje i przyznała mi rację, więc nie bardzo rozumiem Twój post poniżej - po pierwsze podnosisz zakończony temat z prośba o jego zakończenie, a po drugie wyjaśniasz intencje autorki wbrew temu, co ona sama napisała powyżej?
nie odświerzyłąm watku stad to nieporozumienie, poza tym chciałam wyrazi swoje zdanie co do osoby sylw 8) nie wyjasniam intencji autorki !!
Myśle , że autorka się mnei nie czepnie ;) , nie ejst z tych osób co by sie chciała czepnąc.

Odpowiedz
Alma_ 2013-06-19 o godz. 14:25
0

Nela5, sylw wyżej wyjaśniła swoje intencje i przyznała mi rację, więc nie bardzo rozumiem Twój post poniżej - po pierwsze podnosisz zakończony temat z prośba o jego zakończenie, a po drugie wyjaśniasz intencje autorki wbrew temu, co ona sama napisała powyżej?

Odpowiedz
Gość 2013-06-19 o godz. 14:10
0

Niestety forum ma to do siebie, że oceniamy ludzi po jednym zdaniu, lub dwóch. Znam sylw i powiem , że została xle oceniona.

Ugoszczono Cię za tanio, na tym polega problem
takich intencjo w ogóle nie przeczytałam,

liczę, że na tym skończymy wymianę zdań, by nie zaśmiecać wątku...

myślę, ze to dobry pomysł, zanim zapędzimy sie w kozi róg.

Odpowiedz
sylw 2013-06-19 o godz. 13:20
0

Alma, jak się zastanowiłam nad tym, co napisałaś, to masz rację!
dzięki za przystępny sposób, bez ironii...

już chyba o tym pisałam, że faktycznie moja ocena zależy od okoliczności... kawa w kubku u znajomych mnie nie rozdrażni przy grze w np. w karty, ale są chwile, gdy idąc na proszoną imprezę "spodziewam się czegoś więcej"...

Odpowiedz
Alma_ 2013-06-19 o godz. 12:58
0

sylw napisał(a): miało być, co nas drażni na polskim stole... mnie drażni fasolka po bretońsku z parówką podana na urodzinowej imprezie...o!
inni piszą, że drażni ich "salsa" czy "spagetti. wytłumacz, jak chcesz, co źle napisałam, bo nie rozumiem.

sylw, ale zdecyduj się - drażni Cię na fasolka na polskim stole w ogóle, czy na tym konkretnym stole?
Bo z tego, co napisałaś poniżej, nie w fasolce problem, ale w niespełnieniu przez gospodarzy Twoich oczekiwań.
sylw napisał(a): jak ktoś ma się za Rodzinę z Tradycjami a na stole stawia paluszki, orzeszki i fasolkę na ciepło, to ja mam dystans do takich osób...i do tego, jak goszczą zaproszonych.
gdyby byli rodziną "biedną" nawet bym nie pisnęła, tylko jeszcze podziękowała za trud...
Co dziwniejsze - nie o smak chodzi, a o niewystarczającą wykwintność potrawy? Ugoszczono Cię za tanio, na tym polega problem?
Ja zrozumiałam to podobnie jak kurczak.

Odpowiedz
sylw 2013-06-19 o godz. 12:55
0

wiesz dobrze, że nie o to mi chodzi, że ktoś musi/ ktoś nie może... owoców morza nigdy nie jadłam i nie narzekam...
ale tak wkurza mnie to, że ci, co mają mniej, starają się często jak mogą - i to jest godne pochwały, choć nie do przesady "postaw się a zastaw się"...myślę o staraniach w najlepszej intencji, "czym chata bogata..." - a ci, którzy spokojnie mogą podjąć gości, idą na łatwiznę...
mnie to zniesmaczyło.

liczę, że na tym skończymy wymianę zdań, by nie zaśmiecać wątku...

Odpowiedz
Gość 2013-06-19 o godz. 12:48
0

sylw napisał(a):
gdyby byli rodziną "biedną" nawet bym nie pisnęła, tylko jeszcze podziękowała za trud...
:o
Jasne, bo bogaci maja psi obowiązek serwowania tylko frutti di mare i to broń boże z mrożonki (no bo jak to - rodzina z tradycjami?), ale specjalnie sprowadzonego samolotem z Hiszpanii.

Myslę ze jest róznica w uogólnionym stwierdzeniu bez konkretnego wskazania (nawet jesli trudno taką osobę "zlokalizowac"), że cos tam drażni na polskim stole, a napisanie czegos złego o znajomych i ich imprezie w formie sensacji, u których się gościło "ale to prostaki".

Ja takiego zachowania nie toleruję, atakich "znajomych" unikam i tyle.

Odpowiedz
sylw 2013-06-19 o godz. 12:23
0

kurczak napisał(a):sylw napisał(a):kurczak napisał(a):Straszne przeżycie kulinarne.
Kto to widział serwowac na obiad fasolkę po bretońsku i to z parówka?
Co za prostaki. Musisz koniecznie lepiej dobierać sobie znajomych i nie przyjmowac zaproszeń od byle kogo!
nie chciałam pisać kto to był i nie będę ;) ale wybrać to ja sobie ich nie bardzo mogę...różne zależności nas dotykają
ale zgadzam się w 100% - prostactwo...ale co gorsze, uważają sie za"Państwo z wyższych sfer"

Chyba nie zrozumiałaś
Napisałam to z przekąsem. :|
Za chamstwo i prostactwo uważam fakt jak ktoś kto jest zaproszony na imprezę urodzinową - więc domyślam się, ze ktoś bliski, chwilę po powrocie do domu leci do netu by opisac z jakim to prostakiem, który smiał podać fasolke po bretońsku z parówką, miał do czynienia.

To byłaby ostatnia impresa takiej osoby w moim domu.
dzięki, że mi przypomniałaś, że nie ma co wychylać się poza wątek "własny" i pisać o doświadczeniach/wrażeniach w ciekawym temacie...i że są takie osoby, jak Ty, które potrafią człowieka zbić z tropu

miało być, co nas drażni na polskim stole... mnie drażni fasolka po bretońsku z parówką podana na urodzinowej imprezie...o!
inni piszą, że drażni ich "salsa" czy "spagetti. wytłumacz, jak chcesz, co źle napisałam, bo nie rozumiem.
jak ktoś ma się za Rodzinę z Tradycjami a na stole stawia paluszki, orzeszki i fasolkę na ciepło, to ja mam dystans do takich osób...i do tego, jak goszczą zaproszonych.
gdyby byli rodziną "biedną" nawet bym nie pisnęła, tylko jeszcze podziękowała za trud...

nela, masz racje, dość poważnie traktuję wypowiedzi osób, które odnoszą się do tego, co ja napisałam. każdy dialog ze mną traktuję poważnie - źle odczytałam intencje kurczaka w jej pierwszym poście po moim i z tym mi głupio, bo teraz ciągnąć się może nieprzyjemna rozmowa...a z pewnością na to nie liczyłam.

Odpowiedz
Gość 2013-06-19 o godz. 11:23
0

kurczak napisał(a):sylw napisał(a):kurczak napisał(a):Straszne przeżycie kulinarne.
Kto to widział serwowac na obiad fasolkę po bretońsku i to z parówka?
Co za prostaki. Musisz koniecznie lepiej dobierać sobie znajomych i nie przyjmowac zaproszeń od byle kogo!
nie chciałam pisać kto to był i nie będę ;) ale wybrać to ja sobie ich nie bardzo mogę...różne zależności nas dotykają
ale zgadzam się w 100% - prostactwo...ale co gorsze, uważają sie za"Państwo z wyższych sfer"

Chyba nie zrozumiałaś
Napisałam to z przekąsem. :|
Za chamstwo i prostactwo uważam fakt jak ktoś kto jest zaproszony na imprezę urodzinową - więc domyślam się, ze ktoś bliski, chwilę po powrocie do domu leci do netu by opisac z jakim to prostakiem, który smiał podać fasolke po bretońsku z parówką, miał do czynienia.

To byłaby ostatnia impresa takiej osoby w moim domu.
ech kurczak, chyba sie czepiasz... z pierwszego postu sylw wcale to nei wynika....
potem może zbyt poważnie potraktowałą Twojego posta i stąd to nieporozumeinie ;)

a tak OT to byłam na takim obiadku gdzie pani X spytaął sie mnie , tesciów i mojego męza jaka chcemy zupe, pomidorówke grzybowa czy rosól. Byliśmy bardzo mile zaskoczeni, gdyz pani X słyneła raczej z beztalencia kulinarnego. Zasiedliśmy do stołu, slinka nam już ciekła po bocznych ściankach przełyku i TRACH czarł prysł, jak pani X przyniosła talerze z wrzątkiem i przy nas nasypała zupki chińskie do talerzy....

jestem osoba o wieeelkim dystansie i podeszłąm do etgo z humorem , zajadając sie ze smakiem pomidorówką. Niestety teście mieli zgoła odmienne zdanie...ale sama w życiu by, nie podała na obiad neidzielny chińskiej zupki ( no chyba ze ktos sobie specjalnie zazyczy 8) )

Odpowiedz
Gość 2013-06-19 o godz. 10:44
0

sylw napisał(a):kurczak napisał(a):Straszne przeżycie kulinarne.
Kto to widział serwowac na obiad fasolkę po bretońsku i to z parówka?
Co za prostaki. Musisz koniecznie lepiej dobierać sobie znajomych i nie przyjmowac zaproszeń od byle kogo!
nie chciałam pisać kto to był i nie będę ;) ale wybrać to ja sobie ich nie bardzo mogę...różne zależności nas dotykają
ale zgadzam się w 100% - prostactwo...ale co gorsze, uważają sie za"Państwo z wyższych sfer"

Chyba nie zrozumiałaś
Napisałam to z przekąsem. :|
Za chamstwo i prostactwo uważam fakt jak ktoś kto jest zaproszony na imprezę urodzinową - więc domyślam się, ze ktoś bliski, chwilę po powrocie do domu leci do netu by opisac z jakim to prostakiem, który smiał podać fasolke po bretońsku z parówką, miał do czynienia.

To byłaby ostatnia impresa takiej osoby w moim domu.

Odpowiedz
Alma_ 2013-06-19 o godz. 09:37
0

sylw napisał(a):kurczak napisał(a):
Straszne przeżycie kulinarne.
Kto to widział serwowac na obiad fasolkę po bretońsku i to z parówka?
Co za prostaki. Musisz koniecznie lepiej dobierać sobie znajomych i nie przyjmowac zaproszeń od byle kogo!

hehehe
nie chciałam pisać kto to był i nie będę Wink ale wybrać to ja sobie ich nie bardzo mogę...różne zależności nas dotykają Rolling Eyes
ale zgadzam się w 100% - prostactwo...ale co gorsze, uważają sie za"Państwo z wyższych sfer"
Ale fasolki chyba jeść nie musisz?

Odpowiedz
sylw 2013-06-19 o godz. 09:37
0

kurczak napisał(a):Straszne przeżycie kulinarne.
Kto to widział serwowac na obiad fasolkę po bretońsku i to z parówka?
Co za prostaki. Musisz koniecznie lepiej dobierać sobie znajomych i nie przyjmowac zaproszeń od byle kogo!
nie chciałam pisać kto to był i nie będę ;) ale wybrać to ja sobie ich nie bardzo mogę...różne zależności nas dotykają
ale zgadzam się w 100% - prostactwo...ale co gorsze, uważają sie za"Państwo z wyższych sfer"

znaczy do samej fasolki fajnie podanej nic nie mam np. z zapiekanym boczkiem, czosnkiem i szczypiorkiem - miodzio, ale nie podałabym na imprezie z okazji urodzin... może dla kilku znajomych na wczesną kolacyjkę

tuważam, ze dla siebie mogę gotować jak chce - i jak mam ochotę zjeść na obiad gotowaną parówkę czy jajecznicę, to moja sprawa - ale jak podejmuję gości, powinnam brać pod uwagę ich gusta, przyzwyczajenia, a nowości wprowadzać stopniowo drobnymi krokami... np. kalafor - czemu nie, ale w cieście piwnym ;)

Odpowiedz
Alma_ 2013-06-19 o godz. 09:17
0

ceti napisał(a): nie wyżywimy się zupą tajską .
No to ja muszę się Wam pochwalić - cała trójka dziadków chwaliła dziś zupę tajską, teściowa poprosiła o przepis lol

Odpowiedz
Gość 2013-06-19 o godz. 06:47
0

Nie rozumiem nazywania sosów "salsą". Może ma im to przydać egzotyki i wykwintu. Szynka z salsą tatarską ujęłaby mnie za serce.
Fasolkę po bretońsku wciągnęłabym z entuzjazmem, zwłaszcza z dodatkiem parówy, ale skojarzenia mam raczej stołówkowe a nie przyjęciowe.
Teraz zastanawiam sie czy podając swoim gościom zwiebelkuchen z białym piwem, jak planowałam, nie popełnię jakiegoś straszliwego faux pas.

Odpowiedz
Kerala 2013-06-19 o godz. 04:56
0

Mika_ napisał(a):. I dżezi jest nazywanie prostych potraw skomplikowanymi nazwami : kaczka upolowana w listopadowej rosie duszona w szczelnej kamionce z dodatkiem kilku kropel soku z żurawin zbieranych w pełnym słońcu.
o tak ;)
Ale w przypadku menu w dobrej knajpie ma to swoje uzasadnienie ;) Ja niekiedy lubię się pobawić w nadawanie długaśnych tytułów swoim daniom, ale ta twórczość jest adresowana na ogół do stałego zestawu gości.
Co do kaczki w listopadowej rosie to problem jest nieco inny: z całą pewnością pochodzi z przemysłowej zamrażarki, a nie z listopadowej rosy ;) Tak samo "krewetki zbierane przez hinduskiego rybaka wczesnym świtem, w imbirze usmażone".
Znaczy się wysoce prawdopodobne jest, że jakiś rybak z Goa wczesnym świtem miesiąc temu złowił te krewetki na swoim odrapanym kutrze, potem dostarczył do czegoś w rodzaju lokalnej centrali rybnej, tam posortowali je pracownicy trzymający się rygorystycznych procedur higienicznych właściwych Indiom, potem krewetki poszły w bloki lodu, potem transportowano je statkiem- chłodnią przez tysiące mil morskich, a na końcu za bajońską kasę kupił je szef knajpy w Sanchemie.

Właściwie więc w nazwie "krewetki zbierane (...) wczesnym świtem" nie ma żadnego kantu. Po prostu nie podano daty tego świtu ;)

kerala

Odpowiedz
Gość 2013-06-19 o godz. 04:46
0

Mnie nic nie drażni.Sama gotuję w domu to co lubię o to co chcę. Więc nic mnie w mojej osobistej kuchni nie drażni. Kotletów nie robię, zupy rzadko. Jem to co mi pasuje. Czasem są to potrawy proste, czasem wymagające więcej czasu. Gdy goszczę u kogoś to jem to co lubię z reguły smakuję wszystko po ociupince. I wtedy kotlet i inne rzeczy stają się rarytasem bo w domu tego nie jadam to i zatęsknię czasem.

Jedna rzecz mnie drażni : wszelka gotowana kiełbasa, frankfurterki i inne.
A i jeszzce drażni mnie jak ktoś usiłuje do wszystkiego dosypywać zioła bo to ostatnio trendy jest. I dżezi jest nazywanie prostych potraw skomplikowanymi nazwami : kaczka upolowana w listopadowej rosie duszona w szczelnej kamionce z dodatkiem kilku kropel soku z żurawin zbieranych w pełnym słońcu.

Odpowiedz
Gość 2013-06-19 o godz. 03:48
0

Kuchnia powinna być związana z regionem,odpowiednia do jego klimatu i rodzimych plonów.Pewnie,że można spróbować orientalnych ciekawostek, ale nie wyżywimy się zupą tajską .

Odpowiedz
Ardabil 2013-06-18 o godz. 14:30
0

Bardzo fajny wątek.
Jeśli chodzi o to, co mnie denerwuje to uklepane sałatki, okrągłe ciasto krojone w kostkę, dania ociekjące tłuszczem, na maxa sztuczne torty - landrynkowo- różowe kremy pachnące i smakujące całą tablicą mendelejewa itp., kawa w szklance i czerwony sos, którym mój mąż najchetniej polałby wszystko, co ma na talerzu.

Jeśli chodzi o starsze pokolenie to chyba nie mogę narzekać, moja mama serwuje coraz to nowe wynalazki - bardzo smaczne zresztą. Zupy rozmaite, ale rosołu oststnio nie pamietam, natomiast krem z porów, brokułów, cebulowa z grzankami są na porządku dziennym. Oczywiście są też zupy na specjalne zamówienie czyli np. pieczarkowa, którą uwielbiam. Teściowa ma mniej wyszukany repertuar, ale bez przesady.
Ja ostatnio tworzę rozmaitości mięsne/ warzywne z dodatkiem ciasta francuskiego. Mam swoje popisówy, ale nie ma wśród nich schabowego czy flaków(nie jadam).
Jeśli chodzi o barszcz to obecnie jest to barszcz ukraiński, czyli z różnymi dobrami wewnątrz, ale pamietam z dzieciństwa barszcz w wersji z tartymi burakami w zupie, a obok na talerzyku tłuczone ziemniaki z masełkiem.
Napoje gorące pijam w kubkach i to im większe tym lepsze, Tyczy sie to również kawy, ale tylko rozpuszczalnej. Taka z ekspresu tylko w filiżance.
Ale gościm podaję gorące napoje w filiżankach, chyba że proszą o kubek.
No i jeszcze weselnie. Wszyscy się dziwili że u nas było głównie wino, a wódka była dodoatkiem, no bo jak to tak można. Na dodatek była zupa krem ze świezych pomodorów i kaczka z pieczonymi jabłkami, w śród sałatek była taka ze świeżego szpinaku, czy z roszponki, nie pamietam już.
rosołu z ziemniakami sobie nie wyobrażam, zresztą pomidorowej też, a widziałam, jak ktoś tak jadl.

Odpowiedz
Gość 2013-06-18 o godz. 14:23
0

Fasolka po bretońsku wykwintna może nie jest, ale smaczna i treściwa. Przecież nie jest nietaktem poczęstować nią znajomych :)

Odpowiedz
Alma_ 2013-06-18 o godz. 13:35
0

A ja mam problem, bo zwyczajnie nie umiem gotować tradycyjnie. Zawsze wolałam kochnię lekką, nowoczesną, no i jakoś tak wyszło, że nikt nie nauczył mnie robić schabowego, mielonych, gołąbków czy nawet zwykłego (?) rosołu. Nawet pomidorowej nie gotowałam NIGDY w życiu, podobnie jak krupniku czy żurku.

U mojej mamy co niedzielę karczek i schab pieczony z jabłkami, u teściowej kurczak lub królik, sałata, marchewka gotowana. Ziemniaki są obowiązkowym składnikiem obiadu: mięso / ryba + surówka + ziemniaki, to chyba oczywista oczywistość, no nie? lol

Problem jak najbardziej aktualny, bo jutro mam na obiedzie wszystkich rodziców babcię i wujostwo. Karczek i kurczak już się szykują ;)
I tylko z tą nieszczęsną zupą mam problem. Chyba będą jednak musieli przecierpieć tajską z kurczaka z mleczkiem kokosowym 8)

Odpowiedz
Gość 2013-06-18 o godz. 12:36
0

Straszne przeżycie kulinarne.
Kto to widział serwowac na obiad fasolkę po bretońsku i to z parówka?
Co za prostaki. Musisz koniecznie lepiej dobierać sobie znajomych i nie przyjmowac zaproszeń od byle kogo!

Odpowiedz
sylw 2013-06-18 o godz. 11:33
0

no mogę dopisać jeszcze jedną rzecz, świeżo po imprezce urodzinowej u znajomych - dostałam na wejście "fasolę po bretońsku" (w sosie pomidorowym z cebulką i...parówką pokrojoną) lol

Odpowiedz
Gość 2013-06-17 o godz. 12:57
0

Z drażniących, to może bezsmakowe surówki z kapusty pekińskiej, ale ja jej generalnie nie lubię i dlatego wszelkiego rodzaju kombinacje typu: kapusta pekińska, kukurydza, pomidorek są dla mnie nie do przyjęcia.

Wkurza mnie też rozgotowany do granic możliwości makaron. Niektórzy mają do tego prawdziwy dar.

Odpowiedz
sylw 2013-06-17 o godz. 12:34
0

chyba się wątek przestylizował z tego co nas drażni na/przy stole na to bez czego sobie go nie wyobrażamy ;)

Odpowiedz
Netula 2013-06-17 o godz. 12:30
0

oj zglodnialam czytajac was.Kluski, rolada i modra kapusta mniam

Odpowiedz
Gość 2013-06-17 o godz. 12:26
0

fagih napisał(a):agunia85 napisał(a):barszcz z zimniakami to sie "poprawnie" je z jednego talerza 8)
U mojej babci obowiązkowo z dwóch 8)
Ziemniaki z okrasą w dodatku lol


U mnie tak się jadło barszcz czerwony, typowe danie remontowe, żeby szybko było 2w1: czysty barszcz w jednym talerzu, w drugim tłuczone ziemniaki ze skwarkami. :lizak:

Odpowiedz
sylw 2013-06-17 o godz. 12:10
0

śmietana obowiązkowo :D do pomidorowej, barszczu czerwonego, ogórkowej, kalafiorowej, etc.
a jeszcze jeśli pomidorówka, to obowiązkowo posłodzona :D

Odpowiedz
Gość 2013-06-17 o godz. 12:06
0

Oj zupki zabielane śmietaną to jest to :) Właśnie gotuję kalafiorową. Bez dodatku śmietany i odrobiny mąki, nie jest taka dobra.

Odpowiedz
Gość 2013-06-17 o godz. 11:58
0

agunia85 napisał(a):barszcz z zimniakami to sie "poprawnie" je z jednego talerza 8)
U mojej babci obowiązkowo z dwóch 8)
Ziemniaki z okrasą w dodatku lol

BTW naprawdę nie lubicie zup zaprawianych śmietaną? Bo ja uwielbiam - dla mnie typowymi polskimi zupami są właśnie wszelkie zupy na warzywach, nie na zasadzie wodzianki a zaprawiane śmietaną.
Fakt, że nie tak aby łyżka stawała a w smaku czuło się mąkę ale bezwzględnie ze śmietaną smakują mi lepiej

Odpowiedz
Gość 2013-06-17 o godz. 11:32
0

DobraC napisał(a):Loxia, a gdybyscie sie pewnego razu dali zaprosic na sushi? takie pol prawdziwe ;) bo np z kurczakiem? 8)
a ten kurczak to surowy przepraszam? 8)

Odpowiedz
Gość 2013-06-17 o godz. 11:19
0

Yyy tak sobie czytam i dochodzę do wniosku, że wykwintna, to ja nie jestem ;)
Uwielbiam sałatę ze śmietaną z dodatkiem cukru i soku z cytryny. Moja mama takiej nie lubi i serwuje z sosami na bazie oliwy, ale ja mam słabość do tej ze śmietanę, mąż też.
Lubię też kurczaka odsmażonego na patelni.
"Paćkę" ziemniaczaną, znaczy polskie "piure" też lubię, a jak trafi się od czasu do czasu taki tłuszczyk od kotlecika, czy kurczaka, to dopiero frajda :) Ogórki ze śmietaną lub jogurtem też są pyszne. Tradycyjna marchewka z groszkiem bardzo mi smakuje. Mielońce szykujemy na jutro. Będziemy je zajadać z ziemniakami właśnie, buraczkami i marchewką z groszkiem.
"Rozciapciane" pomidory z dodatkiem oliwy, cukru, soli i pieprzu mogę jeść tonami. Sok, który się z nich wydziela jest pyyyyszny, choć całość wygląda mało apetycznie.

Lubię też inne kuchnie. Cieszą mnie nowe smaki. Lubię eksperymentować w kuchni, gdy mam czas. O dziwo, te nowości wychodzą mi lepiej niż zwykłe, tradycyjne, polskie dania dnia codziennego. A ja chciałabym dojść do perfekcji i nauczyć się uzyskiwania tego smaku, jaki znam z dzieciństwa i domu rodzinnego.

Na spotkaniach w gronie rodziny nie ma chyba większego sensu eksperymentowanie z nowymi smakami, chyba że taka "nowość" pojawi się wśród znajomych, bezpiecznych i co najważniejsze lubianych potraw. Wtedy inni bez przymusu, dobrowolnie, jeśli zechcą, spróbują, a może nawet polubią. Gdy przychodzi rodzina, wiemy, że dobrze by na stole znalazł się śledzik dla dziadka, sałatka jarzynowa dla babć itd. Nie będę im serwować liści surowego szpinaku z kilkoma rodzajami sosów do wyboru, który swoją drogą bardzo lubię, bo wiem, że one gustują w konkretniejszych smakach. Nie postawię też w rodzinnym gronie, na uroczystym obiedzie zupy tajskiej lub soczewicowej, które mogę jeść wiadrami, bo to smaki nie dla każdego. Mogę taką zupę postawić "dla chętnych" obok żurku lub pomidorowej, chociaż pomidorową robię tylko wg przepisu, który zamieściła kiedyś Nale i nie ma on wiele wspólnego z polską pomidorówką, którą co prawda cenię, ale Jej przepis jest o niebo lepszy i smakuje nawet teściowi :)

Odpowiedz
Gość 2013-06-17 o godz. 11:17
0

barszcz z zimniakami to sie "poprawnie" je z jednego talerza 8)

Odpowiedz
Gość 2013-06-17 o godz. 10:40
0

Doczytując wątek dalej:

ziutka napisał(a): mnie dobijaja obowiazkowe ryby w galarecie
Uwielbiam ryby w galarecie :love:
A, że nijak nie potrafię ich robić to z przyjemnością obżeram się bez hamulców na tego typu imprezach właśnie lol
Moje własne wesele było robione chyba jednak pod moje gusta bo ryby a i owszem, nawet w zbyt dużych ilościach, więc potem przez tydzień jeszcze z uciechą ogromną dojadałam resztki poweselne ( co zresztą tylko świadczy, że naprawdę świeże były ) 8)

Rosołu z ziemniakami przyjemności spróbować nie miałam ale barszcz czerwony bądź biały podawany z ziemniakami tłuczonymi na odrębnym talerzu nie raz. W pewnych regionach chyba tak się zwykło jeść te potrawy ( wszystko jedną łyżka rzecz jasna - tą od zupy ;) )
I wiecie co? To ma nawet urok lol

Odpowiedz
Gość 2013-06-17 o godz. 10:24
0

Lillan napisał(a): nawet nie tyle same dania, co częstotliwość ich podawania - w każdą niedzielę. Zero urozmaicenia. Rozumiem, że to tutaj tradycja, szanuję to itp., ale ileż można wsuwać to samo. To u ludzi z pokolenia moich rodziców i starszych.
O tak. U mojej babci to z kolei rosół posypany podziabaną marchewką i pietruszką ( dla mnie wywalczona pomidorówka ale zero innych zup ) plus tłuczone ziemniaki, kurak z rosołu ( obsmażony obowiązkowo - wywalczyłam dla siebie takiego prosto z zupy i to jedyne odstępstwo ) plus kapusta z pomidorami na słodko - niezależnie od pory roku. Każda niedziela i każda wizyta gości.
A wiem, że potrafi gotować więc skąd to przywiązanie do tego zestawu?

W zimnym bufecie obowiązkowo jajka z majonezem, pomidory posypane pieprzem i faktycznie sałatka jarzynowa z majonezem.

Lillan napisał(a):U młodych wkurza mnie sałatka caprese, którą skądinąd lubię, podawana na każdej imprezie, do znudzenia.
Swego czasu tak królowało tiramisu.
Matko jak ja ten deser przez to znielubiłam ( znaczy się podejrzane wariacje bo dobre naprawdę mało kto potrafi zrobić - z cukierniami włącznie )

Odpowiedz
Gość 2013-06-17 o godz. 08:28
0

acha czyli chodzi o to, ze podaje cos na zasadzie makaronu w sosie, niekoniecznie typowe spaghetti, tak ?

Odpowiedz
Gość 2013-06-17 o godz. 08:02
0

Gabingo napisał(a):Agusiek napisał(a):
Drażni mnie spaghetti które z oryginału odziedziczyło jedynie nazwę, posypane utartym na grubej tarce serem gouda.

Agusiek, nie ze sie czepiam, ale to zdanie jakos nie daje mi spokoju ;)
co to znaczy oryginalne spaghetti ?
Ja wiem o co chodzi. Jak byłam ostatnio na szkole w Polsce to raz podano "spagetti" na kolację. Dziękowałam losowi, że mój szef już wyjechał, ale kumpel z Sycylii oglądał talerz niesamowicie podejrzliwie - makaron był miękki (ze zwykłej mąki, a nie twardej, makaronowej), utopiony w sosie do gołąbków i pokrojony na nieduże kawałki.

Odpowiedz
Gość 2013-06-17 o godz. 07:56
0

Agusiek napisał(a):
Drażni mnie spaghetti które z oryginału odziedziczyło jedynie nazwę, posypane utartym na grubej tarce serem gouda.

Agusiek, nie ze sie czepiam, ale to zdanie jakos nie daje mi spokoju ;)
co to znaczy oryginalne spaghetti ?

Odpowiedz
kirsten 2013-06-17 o godz. 06:33
0

Przepraszam za literówki i byki w poście wyżej.
zwłaszcza zo to "rzeby", ale mi wstyd

Odpowiedz
kirsten 2013-06-17 o godz. 06:31
0

caror napisał(a):
pokrojone w drobny mak pomidory czy ogórki ociekające podejrzanym sosem, często z domieszką rozmemłanej fety..

ooooooo to moja ulubiona, na prawdę, jeszcze jak z pomodorów, ogórków i fety zrobi się wodny sos, pyyycha.
Jak jadę do babci na obiad to zawsze życzę sobie kotlet z piersi, tłuczone ziemniaki i modrą kapustę lub mizerię.
U teściów trochę gorzej bo jak mielone czy gołąbki to dla mnie tylko z osobiście mielonego mięsa a nie z gotowego, i rosół to ja chudszy wolę, no ale cóż.
A co dobrego wychowania i jedzenia co postawią na stół to nie dla mnie, myślę, że lepszym rozwiązaniem jest odmówienie w grzeczny sposób niż po jedzeniu :vom: , albo wręcz uciekanie od stołu w tym celu, no niestety mam na niektóre potrawy bardzo wrażliwe podniebienie :|
Dla mnie dobrym wychowaniem było zrobienie na weselu dań wegetariańskich specjalnie dla dwójki gości, bo dl czego mają się męczyć lub nic nie jeść.
A jak ktoś lubi jeść codziennie mielone to niech tam je sobie ze smakiem. Przecież gotujemy po to, żeby nam smakowało a nie rzeby było wtrafinowanie.
Ja osobiście bardzo lubię gotować, ekspertmentować i przyrządzać wszystko z polotem, ale niestety odkąd jedziemy na jednej pensji nie jest to takie proste i gotuję to co akurat mam. Korzystam czasem z kostek rosołowych, gotowych sosów i nie czuję się jakąś gorszą gospodynią przez to. Ważne, że nie chodzimy głodni.

Odpowiedz
caror 2013-06-17 o godz. 04:05
0

kuchnia "polska" jest ok- po warunkiem, że stosowana z dużym umiarem. wtedy można zatęsknić i za schabowym. a dobrze zrobiony schabowy przecież nie jest zły:) poza tym zawsze można wymyślić wariacje na temat schabowego.

ale rozgotowywanie wszystkiego co możliwe czy ziemniaki jedynie w postaci puree co drugi dzien ( a przeciez to takie zacne warzywko i można wymyslec masę pyszności poza mamałygą ziemniaczaną) mnie nie kręci.

nie mówiąc już o zupach, które w "polskiej" kuchni też są namiętnie zabielane furą śmietany która na dodatek często jest obrzydliwie ścięta

sałatki warzywne - pokrojone w drobny mak pomidory czy ogórki ociekające podejrzanym sosem, często z domieszką rozmemłanej fety..

no i ta nieszczęsna sałata ze śmietaną przypominająca kolejna breję...zamiast być chrupiąca..

skąd to się bierze? przecież takie wydanie jedzenia jest po prostu niedobre, a niewiele przecież trzeba żeby z najprostszych rzeczy, również tych "polskich" zrobić rozkosz dla oka i podniebienia

Odpowiedz
Loxia 2013-06-17 o godz. 02:24
0

DobraC napisał(a):lOXIA :o :o :o
ot bedzie

4 ROCZNICA??? wlasnie zobaczylam linijke i zdebialam...3 lata... pamietam jakby to bylo wczoraj... szok
DObraC mysmy 2 sluby mieli :) mniem sie lata poprzestawialy i to jest rocznica tego pierwszego cywilnego :)

Odpowiedz
DobraC 2013-06-17 o godz. 02:15
0

lOXIA :o :o :o
ot bedzie

4 ROCZNICA??? wlasnie zobaczylam linijke i zdebialam...3 lata... pamietam jakby to bylo wczoraj... szok

Odpowiedz
Loxia 2013-06-17 o godz. 02:13
0

DObra po Nowym jak ja juz wydobrzeje :) a biale winko najlepsze :lizak:

Odpowiedz
DobraC 2013-06-17 o godz. 02:07
0

nooo... jak nie dacie rady bez popicia ;)
zabrac. moze byc biale wino bedzie pasowalo.
to co? jestesmy umowieni? tylko tak juz napewno w nowym roku, pewnie kolo lutego skoncze karmic (bo na razie ani sushi ani winka nie moge).

oblejemy nasz udzial w tworzeniu forumwych znaczkow ;)

Odpowiedz
Loxia 2013-06-17 o godz. 02:06
0

Dobra takie nieprawdziwe to może :) flaszke zabrac?

Odpowiedz
DobraC 2013-06-17 o godz. 02:00
0

Loxia, a gdybyscie sie pewnego razu dali zaprosic na sushi? takie pol prawdziwe ;) bo np z kurczakiem? obiecuje, zadnego patrzenia nie bedzie, tylko troche ryzu z papryka i kurczakiem, tutdziez wedzonym lososiem. to co? 8)

Odpowiedz
Loxia 2013-06-17 o godz. 01:54
0

PS jestem wzrokowcem i nie zjem niczego co na mnie patrzy z talerza.. i niczego co mi sie po prostu nie podoba. bez względu na to co to będzie. nie znosze wędlin z tłuszczem i żylkami. Szpinak jadam od tego roku tak jak i galaretki z kurczaka. Flaki mi wizualnie nie leża. krewetki również.

Odpowiedz
Gość 2013-06-17 o godz. 01:49
0

Czytam Was i stwierdzam, że chyba jakaś dziwna jestem, bo właściwie zjem wszystko co się mi na talerzu nie rusza i jest smaczne ( pomijam to, że nie tknę niczego co pływa w litrze tłuszczu ), wliczając w to podroby, flaczki, które bardzo lubię i dobrze zrobiony tatar :lizak:
A w domu - jest różnie z obiadami - czasami jest jakiś udziwniony - jak mam ochotę na eksperymenty kulinarne, a czasami to zwykły schaboszczak czy dania od "chińczyka" obok :)

Odpowiedz
przytul.anka 2013-06-17 o godz. 01:27
0

DobraC napisał(a):
Oleta - jaka szkoda ze moge sie podpisac pod Twoim wyznaniem....
nie ty jedna :lizak:

Odpowiedz
DobraC 2013-06-17 o godz. 01:17
0

kurczak napisał(a): A schaboszczaki robię naprawdę świetne - cieniutkie, kruche, dobrze uduszone - ze same rozpływają się w
eee tam, robie lepsze ;) lol
a tak powaznie - czasem tez z indyka, panierowane w samej mace.

Oleta - jaka szkoda ze moge sie podpisac pod Twoim wyznaniem....

Odpowiedz
Gość 2013-06-17 o godz. 00:36
0

Loxia napisał(a):a ja uwielbiam ziemniaki, mielone i buraczki zasmazane i mizerie :) i pomidorowa z makaronem, i rosol mojej mamy. i schabowe i salatke warzywna.. i wiele innych tradycyjnych rzeczy.

Ja też!!! :D

No flakow nie lubie bo zle wygladaja.. A ja lubię...a jakos owocow morza niekoniecznie.. sushi tez nie.. i pewnie nie polubie bo nie potrafie wziac tego do ust.. A ja to kurka - blaszka ;) chyba lubię wszystko co da się zjeść... ;)
(No oczywiście pod warunkiem, że nie jest spalone, przesolone itp....)
Ja po prostu kocham jeść! lol

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie