• karola78 odsłony: 9097

    Ile trzeba zarabiać?

    Kurcze, czy może mi ktoś powiedzieć ile trzeba zarabiać żeby normalnie żyć?
    Oboje z mężem zarabiamy całkiem nieźle, nie są to kokosy ale tez nie najniższa krajowa, a ledwo wiążemy koniec z końcem.
    Dziś jest 16 a u nas na koncie 500 zł (z czego 350 to pieniądze od teściowej na zakup płaszcza zimowego), i jesteśmy umówieni na zmianę opon - trzeba będzie zrezygnować.

    Kurcze, do kina nie chodzimy (szkoda mi wydać 40zł, bo wiem że mam inne wydatki), po knajpach nie chodzimy, ciuchy kupiłam sobie 100 lat temu, ogólnie nie wydajemy na prawo i lewo. Tak naprawdę pieniądze idą na dziecko, jedzenie i opłaty.
    Już nie wiem na czym oszczędzać, no chyba, że przestaniemy jeść Kurde to nie jest życie tylko wegetacja.

    Odpowiedzi (122)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-01-16, 18:04:03
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2010-01-16 o godz. 18:04
0

dodka napisał(a):Nabla, odnośnie pensji w Niemczech, niekiedy są wyższe, niekiedy porównywalne z naszymi, a czasem nawet niższe - dla nas było to szokiem, w zależności od wykonywanej profesji.
Wiem, ale zasadniczo tam o wyższą pensję łatwiej.

Natomiast z tego co widzę tu... pensja przy zwykłej, dobrej pracy (biurowej na przykład) o jakieś 1500€. Biorąc pod uwagę ceny żywności (drogo jak dla nas, ale bez ogromnych różnic), mediów (prąd, woda, czynsz 2*droższe niż w Polsce), usług (3-4 razy więcej niż w Polsce - wymiana oleju w aucie 50€), trochę droższą benzynę niż u nas... no to ja nie wiem czy to tak lekko, jak się w Polsce wydaje. Jeszcze dokładając do tego włoski model rodziny z niepracującą matką to się w ogóle mało zabawnie robi.

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 17:54
0

natalia25 napisał(a):Ostatnio mam porównanie z Niemcami. Mascara , której używam kosztuje prawie 10 euro mniej. Może to przypadek.
Ale już na Ukrainie więszość kosmetyków jest tańsza i to sporo.
Nie natrafiłaś na przypadek, tylko normę, przynajmniej w moim odczuciu. Inny popyt, inna podaż. Z tej przyczyny czasem warto udać się do sąsiadów na większe zakupy ;).

Nabla, odnośnie pensji w Niemczech, niekiedy są wyższe, niekiedy porównywalne z naszymi, a czasem nawet niższe - dla nas było to szokiem, w zależności od wykonywanej profesji.

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 12:12
0

Kiniak napisał(a):Ale nie martw się gonick, wkrótce zawita do nas świński dołek i mięso też zdrożeje.
bardziej martwi mnie rosnąca cena ppaierosow 8)

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 12:08
0

Ale nie martw się gonick, wkrótce zawita do nas świński dołek i mięso też zdrożeje.

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 12:05
0

Kiniak napisał(a):Bo na mięso nie wynegocjowaliśmy zbyt małej kwoty mlecznej w UE :lizak:
no tak, pani stasia, której krowa daje max mleka swoją szosa, a wileka polytyka swoją

Zdaniem mleczarzy ceny do końca roku będą rosły, bo surowca brakuje. Ale aż takich skoków nie ma się już co spodziewać. Mleczarnie walczą o dostawców i jak mogą chcą im zrekompensować ewentualne kary za przekroczenie kwot.

Zachęcają rosnącymi cenami, a pod koniec roku wypłatą specjalnych premii. Mimo to skup spada. Być może na kiepskiej statystyce zaważyła rezygnacja 15 tysięcy rolników z hodowli mleka w zamian za rekompensaty. Razem do rezerwy trafi od nich ponad 90 milionów litrów.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-01-16 o godz. 12:00
0

Bo na mięso nie wynegocjowaliśmy zbyt małej kwoty mlecznej w UE :lizak:

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 11:59
0

Kiniak napisał(a):Doczytałam, piję do tekstu 20 euro trochę mniej warte...
Bo jest trochę mniej warte. Nie o rząd wielkości. Znowu pewnie pokutuje porównanie do Niemiec, bo tam faktycznie zarobki są dużo wyższe niż u nas. Ale południowe Włochy czy Grecja - no to już nie jest taka różnica w zpłacach. Natomiast ceny usług są tu 3-4 krotnie wyższe niż w Polsce.

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 11:58
0

Może mi któraś wytłumaczy, bo swoim ciasnym mózgiem nie obejmuję.
Dlaczego mieso, wedliny, do zrobienia których trzeba zabić zwierzaka i go już nie ma - jest tańsze niż ser, który robi sie z mleka, które na bieżąco dostarcza krowa, a której to krowy nie musimy do tego celu zabijać i inwestowac w nową krowę??

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 11:52
0

Nabla napisał(a):Kiniak napisał(a): Nabla napisał(a):natalia25 napisał(a):Do szału doprowadzają mnie np. ceny kosmetyków w porównaniu do całej Europy.
Znaczy się do jakich krajów?
We Włoszech kosmetyki mają dokładnie te same ceny co w Polsce. Z tego co pamiętam, we Francji też. Rzecz w tym, że dla nich te 20€ jest trochę mniej warte niż dla nas, ale cena na pudełku jest ta sama.
Rzecz w tym Nabla, że siła nabywcza inna u nich i u nas ;)
Kiniak, doczytałaś do końca to, co napisałam?
Rzecz w tym, że dla nich te 20€ jest trochę mniej warte niż dla nas, ale cena na pudełku jest ta sama.
Doczytałam, piję do tekstu 20 euro trochę mniej warte...

Odpowiedz
sharina 2010-01-16 o godz. 11:33
0

Wariuje zdecydowanie wszystko. Największy paradoks to własnie ten, o którym już część z Was pisała - ceny rosną, a pensja nie.
Oboje z mężem mamy poniżej średniej krajowej, i gdyby nie to że mój mąż pracuje po 14-16 godzin na dobę, dorabiajac gdzie sie da, to ledwo bysmy wiązali koniec z końcem po opłaceniu rachunków, a gdzioe jedzenie? Paliwo?. Samochód jest, ale bez niego mój mąż nawet nie miałby jak dojechać do pracy, a pracuje poza Wawą. O kredycie na mieszkanie nawet nie mamy co marzyć - jak na razie przerażają nas koszty, a jeszcze jak teraz mają wzrosnąć stopy procentowe ... bez komentarza. Inne luksusy typu kino, knajpa - czasem się zdarza, jak właśnie mąż trochę więcej dorobi. Ale to jest czasem potrzebne - inaczej człowiek by chyba zwariował w tym pędzie. Jeśli zaś chodzi o kupowanie czegoś dla siebie ... również bez komentarza.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-01-16 o godz. 11:32
0

Kiniak napisał(a):Nabla napisał(a):natalia25 napisał(a):Do szału doprowadzają mnie np. ceny kosmetyków w porównaniu do całej Europy.
Znaczy się do jakich krajów?
We Włoszech kosmetyki mają dokładnie te same ceny co w Polsce. Z tego co pamiętam, we Francji też. Rzecz w tym, że dla nich te 20€ jest trochę mniej warte niż dla nas, ale cena na pudełku jest ta sama.
Rzecz w tym Nabla, że siła nabywcza inna u nich i u nas ;)
Kiniak, doczytałaś do końca to, co napisałam?
Rzecz w tym, że dla nich te 20€ jest trochę mniej warte niż dla nas, ale cena na pudełku jest ta sama.

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 11:25
0

Nabla napisał(a):natalia25 napisał(a):Do szału doprowadzają mnie np. ceny kosmetyków w porównaniu do całej Europy.
Znaczy się do jakich krajów?
We Włoszech kosmetyki mają dokładnie te same ceny co w Polsce. Z tego co pamiętam, we Francji też. Rzecz w tym, że dla nich te 20€ jest trochę mniej warte niż dla nas, ale cena na pudełku jest ta sama.
Rzecz w tym Nabla, że siła nabywcza inna u nich i u nas ;)

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 11:24
0

natalia25 napisał(a):Do szału doprowadzają mnie np. ceny kosmetyków w porównaniu do całej Europy.
Znaczy się do jakich krajów?
We Włoszech kosmetyki mają dokładnie te same ceny co w Polsce. Z tego co pamiętam, we Francji też. Rzecz w tym, że dla nich te 20€ jest trochę mniej warte niż dla nas, ale cena na pudełku jest ta sama.

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 11:22
0

natalia25 napisał(a):
jakiś czas temu miałam piękną scene na stacji benzynowej.
Szłam właśnie do kasy zapłacić i zaczepił mnie starszy facet ( Amerykanin) pytając, czy ta cena za benzyne to cena za galon lol lol
Dobre, dobre lol
Ale fakt benzyna również wariuje. W zeszłym tygodniu tankowałam na NEste za 4,33 dziś rano skosowało mnie za 4,41

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 10:53
0

Abstrahując od wysokości zarobków, ja też mam wrażenie, że życie podrożało. Od lat kupujemy mniej więcej te same produkty, a teraz koszyk zakupów jest na oko o jakieś 20-25% droższy. Tam, gdzie kiedyś zostawialiśmy 150zł przy większych zakupach, teraz zostawiamy ok. 200

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 10:45
0

Jak dobrze wiedziec, ze nie tylko ja mam wrażenie że kasa przecieka przez palce, a przecież jej nie trwonimy na głupoty. Niestety żeby jakoś ciągnąć trzeba kombinować - korepetycje, nadgodziny o które się trzeba upominać itp. U nas stosujemy sytem płacenia rachunków " od razu". Jak tylko wpłyną pieniądze na konto płacimy wszelkie rachunki za cały miesiąc bez względu na termin płatności i wtedy już zostaje na na koncie kwota "do przeżycia". Niestety z czterocyfrowej kwoty zazwyczaj zostaje trzycyfrowa Duża część naszych stałych zobowiązań to raty, na szczęscie w grudniu ostatnia za pralkę więc już coś zostanie w kieszeni. Zrezygnowaiśmy też z abonamenty telefonicznego, bo te rachunki też były duże. I jeszcze częśc auta trzeba spłacić. Niestety z dojazdów do rpacy zrezygnować się nie da a paliwo też sporo nas kosztuje.
Zakupu to jakaś kpina, bo np. wczoraj zapłaciłam 50 zł za nic....kilka rzeczy spożywczych, lodówka wciaż pusta a 50 zł poszło
A wydatki na dziecko - kiedyś myślałm, że będą duuuużo wyższe, ale nie jest tak źle. Wiadomo, że z wiekiem dziecka rosną, ale wole rezygnować z czegoś dla siebie i kupić dziecku.

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 09:40
0

baskent napisał(a):Wonderka napisał(a):A tak serio - pieniędzy zawsze będzie za mało, więc ten wątek powoli przeradza się w wylewanie żalów a do niczego konstruktywnego nie prowadzi. *prawie....
No właśnie, prawie lol podsunęłyście mi kilka ciekawych pomysłów :brawo:
E tam, każdemu jest przykro jak widzi, że mu dziurą wycieka i nie ma skąd naczerpać do poprzedniego poziomu.

Odpowiedz
baskent 2010-01-15 o godz. 23:56
0

Wonderka napisał(a):A tak serio - pieniędzy zawsze będzie za mało, więc ten wątek powoli przeradza się w wylewanie żalów a do niczego konstruktywnego nie prowadzi. *prawie....
No właśnie, prawie lol podsunęłyście mi kilka ciekawych pomysłów :brawo:

Odpowiedz
Gość 2010-01-15 o godz. 23:41
0

ignarancja napisał(a):
Zbieramy na wakacje systemem: zbieramy każdą 5złotówkę jaka trafi do naszego portfela. To co uzbieramy przez rok, wydajemy na urlop.
my stosujemy tę samą metodę, tylko, że z 2 zł. Podpatrzona u kuzyna, ale widzę, ze nie taka oryginalna ;o)

o efeketach napiszę za rok, bo zaczęliśmy od dnia ślubu...

aha i oboje mamy maksymalną możliwą ilość subkont, ale teraz świecą pustkami, bo każdą nadmiarową złotówkę wpłacamy na rachunek bilansujący kredyt...

Odpowiedz
agnieszka82 2010-01-15 o godz. 20:20
0

Wonderka napisał(a):Ja znalazłam rozwiązanie - miesiąc powinien kończyć się 20-ego i potem kolejne 20 dni i znowu wypłata :D
Popieram! Bardzo mi sie pomysl podoba.
8)

Odpowiedz
Gość 2010-01-15 o godz. 18:19
0

Elmirka napisał(a):Dziewczyny a jak jest u Was z urlopem. Czy jeżeli wyjeżdzacie, powiedzmy, na 2 tygodnie, to nie odkładając stać nas na taki wypad, czy może bierzecie kredyt, albo odkładacie wcześniej???
Zbieramy na wakacje systemem: zbieramy każdą 5złotówkę jaka trafi do naszego portfela. To co uzbieramy przez rok, wydajemy na urlop.

Odpowiedz
Wonderka 2010-01-13 o godz. 15:31
0

Ja znalazłam rozwiązanie - miesiąc powinien kończyć się 20-ego i potem kolejne 20 dni i znowu wypłata :D

A tak serio - pieniędzy zawsze będzie za mało, więc ten wątek powoli przeradza się w wylewanie żalów a do niczego konstruktywnego nie prowadzi. *prawie....

Odpowiedz
Gość 2010-01-13 o godz. 15:28
0

U nas jakoś wszystko się toczy do przodu. Odkładam drobne sumy na subkoncie - ale przeznaczam je na opłaty za studia. Jeden kierunek skończyłam ale drugi ciagnę. Szczerze nie mogę sie doczekać aż nadejdzie przyszły rok i odejdzie mi ten wydatek. U mnie nie jest to jedynie czesne ale i koszty utrzymania i noclegu podczas zjazdu.
Samochód mamy służbowy, laptop i komórkę też ( ale to mężowskie ). Jest to spora oszczędnosć. Niestety pomimo wszechobecnego trąbienia o podwyżkach ja od długiego już czasu podwyżki nie zaliczyłam.

Mnie osobiście dobijają ceny pierdółek, które lubią się kumulować. Ostatnio wydałam 40 zł na przycisk laptopowy. Kilka dni wcześniej 60 zł na naprawę pralki. Jeszcze kilka dni temu przegląd piecyka gazowego 60 zł. W sumie są to kwoty niewielkie ale mam wrażenie, że ciągle coś mi się psuje i wydaję kasę na naprawy.

Odpowiedz
Gość 2010-01-13 o godz. 15:27
0

Nabla, nie no, mi chodzilo o dochody na tyle nieregularne, ze ich stala czesc nie pokrywa biezacych wydatkow, czyli tez sila rzeczy niestala czesc nie moze z zalozenia byc 'do odlozenia / nie do ruszenia'.

no i caly czas probuje wykombinowac jakis dobry system - co kiedy mozna ruszyc, czego nie, na co i takie tam. bo z kolei popasc w przesade oszczedzania i np nie wyjezdzac nigdzie bo mieszkanie do splacenia... tez niedobrze na dluzsza mete.

Odpowiedz
Gość 2010-01-13 o godz. 14:53
0

Ja też jestem zszokowana cenami - zwałszcza zywnosci.
Pamiętam jak jeszcze niedawno w Almie kupowałam ser za 12-14 zł/kg ( w promocji). W zeszłym tygodniu chciałam kupic ser w Tesco i scieło mnie z nóg - 33-35 zł/kg min. Nie kupiłam stwierdziłam, ze takim razie kupię w Almie, skoro w Tesco takie zarty sobie robią. Okazało się ze to ni żarty

Nie mamy oszczedności, oszczedzamy konkretnie na jakiś cel odkładajac przez jakis czas moja pensję - na subkonto do którego nie mam karty ;).
Głownie jesteśmy skoncentrowani na minimalizowanie kosztów zycia i tych koniecznych, ale czesto zbędnych, wydatków.
Mamy ten komfort ze maz ma służbowy samochód i benzynę, służbową komórkę bez limitu rozmów- wiec odpadają nam powazne koszty związane z uzywaniem i eksploatacją samochodu oraz telefonu.

Ja samochodu nie mam (boli bo przez tyle lat zdązyłam się przyzwyczaić) mam popa na kartę, w domu tylko net, gg i skypa - zrezygnowaliśmy ze stacjonarnego i wogóle nas to nie boli.

Mamy tez to szczescie, ze mamy właściwie darmowa opiekę zdrowotną - zarówno jesli chodzi o stomatologię, lekarza rodzinnego, analitykę laboratoryjną i co ważne - leki.

W domu mamy wszystko energooszczedne - sprzęt jak i oświetlenie.
Mamy trochę halogenów, ale uważam by za długo się nie swieciły. Mamy wszystkie baterie z "ogranicznikiem" dla ciepłej wody i "dyfuzorem" (nie pamietam jak to się profesjonalnie nazywa). Generalnie mamy niskie opłaty za prąd i H2O. Czynsz też niski.

Na IKE nie odkładamy - nie mam zaufania do organów państwowych, ze pewnego pieknego dnia, w wyzszym celu dla "ratowania" sytuacji Polski i Polaków, jakąs ustawą nie zablokują zgromadzonych na IKE funduszy.

Jesteśmy sknerami? Ja zwyczajnie nie lubię wydawac pieniedzy na to na co nie musze wydawać i co moge spokojnie zredukowac..

Wakacje - nie pamiętam kiedy ostatni raz udało nam się wyjechać na takie pożądne. Wynikało to głownie ze specyfiki pracy meza. Ale w lato mieliśmy wyjazdy weekendowe. No i zawsze były jakieś inne wazniejsze wydatki.

Zyjemy bez rewelacji, czasem jak przesadzimy z zaplanowanymi wydatkami (za dużo w za krótkim czasie - tak jak w ostatnich miesiącach) to bywa ze mamy do przezycia 50 zł na tydzień i to się zdarza ostatnio dośc często.

Odpowiedz
ola78 2010-01-13 o godz. 13:02
0

Sill napisał(a):ola78 napisał(a):bo dopiero od wczoraj mam kuchnię
A gdzie zdjęcia? :P EOT
są tam gdzie winny sie znaleźć 8)

Odpowiedz
Gość 2010-01-13 o godz. 13:00
0

ola78 napisał(a):bo dopiero od wczoraj mam kuchnię
A gdzie zdjęcia? :P EOT

Odpowiedz
Gość 2010-01-13 o godz. 12:10
0

Shiadhal napisał(a):to moze osoby o nieregularnych dochodach (zlecenia itp) tez sie podziela patentami na oszczedzanie? oczywiscie w miare przyplywow gotowki staram sie upychac na stosownych subkontach (wakacyjne tez istnieje, a jakze), ale moze cos bardziej tworczego wymyslilyscie? ;)
Może twórczego nie, ale odkładanie jest całościowe. Na co dzień żyjemy skromnie (planowane zakupy spożywcze, używane rzeczy z allegro, auto na gaz, promocje w marketach, po domu chodzimy z farelką, bo prąd ma zbójecką cenę), od święta (urodziny, Gwiazdka) robimy sobie większe prezenty. Z tego co zostaje, idzie przelew na IKE a reszta, w całości, na jakieś lokaty czy fundusze i jest nie do ruszenia. Niezależnie od tego, czy w danym miesiącu wpadła delegacja i dochód jest większy, czy jest premia roczna, czy goła pensja - cała nadwyżka ląduje na koncie oszczędnościowym.

Plan oszczędzania emerytalnego jest agresywny, bo w dłuższej perspektywie czasowej i tak powinno wyjść na plus, oszczędzanie krótkoterminowe (z celem za 2, 2,5 roku do wypłaty) bardziej zachowawcze.

Co do wakacji - na urlopy jeździmy do Polski, do rodziny. Koszt podróży w obie strony plus wydatki w Polsce jest niższy niż koszty utrzymania się tutaj (im dłuższy wyjazd tym taniej oczywiście), więc dla nas urlop to oszczędzanie

Odpowiedz
ola78 2010-01-13 o godz. 12:10
0

na wakacje (zawsze w Polsce) odkładmy ok. pół roku
nie do końca mogę się wypowiedzieć w kwestii wydawania pieniędzy na jedzenie, bo dopiero od wczoraj mam kuchnię 8) i jestem jeszcze u mamy na garnuszku.
podejrzewam jednak, że obie nasze pensję będą sie rozchdzić szybciutko, oj szybciutko i widzę marne szanse na oszczędznie.
a przydałby się nieduży samochodzik....

Odpowiedz
Gość 2010-01-13 o godz. 11:03
0

Elmirka napisał(a):Dziewczyny a jak jest u Was z urlopem. Czy jeżeli wyjeżdzacie, powiedzmy, na 2 tygodnie, to nie odkładając stać nas na taki wypad, czy może bierzecie kredyt, albo odkładacie wcześniej???
Tak z marszu to nas oczywiście nie stać ;) Na kredyt nigdy bym na wakacje nie pojechała - zamiast wypoczywać pewnie bym się martwiła, że jak wrócę to muszę spłacać.. Pozostaje więc systematyczne odkładanie w ciągu roku :)

Odpowiedz
Loxia 2010-01-13 o godz. 10:59
0

PS zakupy w kauflandzie..
raz w miesiącu wypad do knajpy jak nadgodzinami na nie zarobie albo jakas kasa za zlecenie wpadnie.

Odpowiedz
Gość 2010-01-13 o godz. 10:55
0

wakacje - jakie wakacje? Pewnie znowu pojedziemy ze znajomymi do jakiegoś domku i tyle będzie po wakacjach.

U nas oszczędności idą li i jedynie na mieszkanie. Choć jest jeszcze jedna dziedzina aktywnego wydawania pieniędzy - książki... Takie wcale nie tanie hobby, ale pocieszam się myślą, że nie pijemy, nie palimy, to sobie od czasu do czasu na jakąś książkę możemy pozwolić...

Odkryłam fajny antykwariat. :mur:

A zakupy w Lidlu - bo najbliżej i najtaniej.

Odpowiedz
Loxia 2010-01-13 o godz. 10:00
0

na następne wakacje zaczełam już oszczędzać ( subkonto) tak samo jak na ubezpieczenie auta za rok. Łatwiej odłozyć mniejszą kwotę co miesiąc niż wyjąc jednorazowo z pensji większą kwotę.
o wakacjach za granicą mogę pomarzyć.. kredyt na mieszkanie + mąż na bezrobociu ..

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2010-01-13 o godz. 09:44
0

wiecie co?
dzieki temu watkowi doszlam do wniosku, ze musze porzucic swojego pracodawce
i top szybko

Odpowiedz
Gość 2010-01-13 o godz. 09:33
0

Ja odkładam co tydzień okresloną kwotę na 3subkonta, tylko z jednego wyciągam kasę na budowę ;), reszta dla dziewczynek. Systematyczne odkładanie zawsze u mnie się sprawdzało.
Ponadto z zachowan użytkowych korzystam z różnych promocji, typu zbieranie punktów ale z tego na serio zostaje sporo kasy w kieszeni.

Co do zarobków to zawsze mogłoby być lepiej ;), ale mogłoby być i duuuużo gorzej, więc staram sie nie wybrzydzać :)

Odpowiedz
kasia_ewa 2010-01-13 o godz. 09:33
0

Shiadhal napisał(a):to moze osoby o nieregularnych dochodach (zlecenia itp) tez sie podziela patentami na oszczedzanie? oczywiscie w miare przyplywow gotowki staram sie upychac na stosownych subkontach (wakacyjne tez istnieje, a jakze), ale moze cos bardziej tworczego wymyslilyscie? ;)
Chętnie się podepnę... bo na razie mam tylko system subkont właśnie... 8)

Odpowiedz
Gość 2010-01-13 o godz. 09:24
0

Elmirka napisał(a):Dziewczyny a jak jest u Was z urlopem. Czy jeżeli wyjeżdzacie, powiedzmy, na 2 tygodnie, to nie odkładając stać nas na taki wypad, czy może bierzecie kredyt, albo odkładacie wcześniej???
kase na wakacje odkładamy z premii - w zależności od tego gdzie chcemy pokechać albo całą albo jakąś jej część, wtedy reszta idzie na lokate.

Odpowiedz
Gość 2010-01-13 o godz. 08:42
0

to moze osoby o nieregularnych dochodach (zlecenia itp) tez sie podziela patentami na oszczedzanie? oczywiscie w miare przyplywow gotowki staram sie upychac na stosownych subkontach (wakacyjne tez istnieje, a jakze), ale moze cos bardziej tworczego wymyslilyscie? ;)

Odpowiedz
Gość 2010-01-12 o godz. 23:24
0

Zależy jakie wakacje. Na wyjazd typu: Grecja, Chorwacja, Egipt itp. dla 2 osób muszę oszczędzać 3-4 miesiące albo i lepiej. Na wyjazd nad Bałtyk ok. 2 miesiące. Ale to są skromne wakacje, bez żadnych luksusów.

Odpowiedz
Gość 2010-01-12 o godz. 21:37
0

Dziewczyny a jak jest u Was z urlopem. Czy jeżeli wyjeżdzacie, powiedzmy, na 2 tygodnie, to nie odkładając stać nas na taki wypad, czy może bierzecie kredyt, albo odkładacie wcześniej???

Mnie nie stac żeby dostac wypłatę, wyjechać i jeszcze sie z tego utrzymać przez resztę miesiaca. Zazwyczaj musze sobie wcześniej odłożyć zaskórniaczki

Odpowiedz
Gość 2010-01-12 o godz. 19:55
0

oj niestety apetyt rośnie i to jak!
pensja mojego męża podniosła się 3-krotnie a my nadal pod koniec miesiąca byliśmy goli. wkońcu metodą podobną jak u Jagody postanowiliśmy zacząć odkładać kasę - odkładamy na lokacie oraz na koncie (tą kase przelewamy na życie w ostatnim tygodniu miesiaca) i to działa :D
jak podliczyliśmy co i na co wydajemy to wyszło nam że połowa kasy idzie na opłaty i kredyty, 1/4 na obsona i 1/4 na nas.

Odpowiedz
Gość 2010-01-12 o godz. 16:20
0

Madeleine napisał(a):A apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Zgadzam się z tym w 100%. Niektórzy nie myslą o tym, że to co teraz wydaje się podstawową potrzebą kilka lat temu mogło być nieosiągalnym luksusem.

Ja myslałam że w promocjach w supermarketach doszłam do perfekcji, co za tym idzie? Tu promocja, tam promocja i znowu za dużo kupiłam...

Ale nie będę narzekać, tylko siadam liczę i koniec. Na to starczy, na to nie starczy. Trudno, może przeżyję.

Odpowiedz
Gość 2010-01-12 o godz. 13:38
0

Tak cały czas myślę o czym Nabla napisała, i dużo racji w tym jednak jest.

Wprawdzie nie porównuje swojego standardu życia do życia rodziców, ale porównuje do tego jak mi się żyło kiedyś, np. 2 lata temu, no i wypadam finansowo gorzej, choć życiowo już nie.

Tyle, że wtedy nie miałam dziecka, mąż łapał fuchy za niezłą kasę, i mogliśmy sobie pozwolić na wydawanie na tzw. zbytki typu kino, knajpa, ciuchy, bez specjalnego zastanawiania się, czy nas stać. I to nam chyba dawało poczucie, że żyje się nieźle.

Teraz mąż fuch nie bierze zbytnio, woli się dzieckiem zająć, moja marna, bo marna pensja, ale jednak odpadła, no i doszedł kolejny członek rodziny, który potrzeby ma spore.

I obiektywnie to pewnie wiele osób chciałoby mieć taką sytuację jak my, ale my zdążyliśmy się przyzwyczaić do tego, że było lepiej, a teraz jest nam gorzej.

Odpowiedz
Alix 2010-01-12 o godz. 12:29
0

Ja juz tez nie wiem co mam z tym zrobic... jeszcze studiuje wiec na "kokosowa" prace szans totalnie brak, po studiach zeby robic cos fajnego to musialabym w totka wygrac, bo placa za to grosze albo wcale
, albo do wyboru: glupie i malo rozwijajace. Mam naprawde nadzieje ze uda mi sie ustawic zawodowo, bo ogolnie czasem mi sie takie ziarna trafiaja, nawet nie takie najgorsze, ale mam jakies takie przeczucie... ze jestem naiwna...

Jestesmy w trakcie urzadzania sie (nadal :o ) i ciagle idzie nam kasa na jakies dziwne rzeczy typu sprzet domowy... wczoraj w dodatku popsul nam sie odkurzacz - kolejna co najmniej stowa w plecy... Chce miec dziecko... tylko ZA CO??

My zapisujemy wszystkie wydatki i generalnie rzadko przekraczamy budzet, ale o samochodzie i wlasnym mieszkaniu czy domu to jeszcze dluzsza chwile musimy zapomniec...

Odpowiedz
Gość 2010-01-12 o godz. 10:26
0

U nas tak gdzieś do wakacji pieniądze po prostu znikały z konta :o Nawet nie wiedzieliśmy na co i kiedy się rozchodziły.. A zarabiamy oboje niemało. W końcu postanowiliśmy wziąć się w garść i odkładać na nowy samochód. Metodę znaleźliśmy prostą: wyliczyliśmy ile jesteśmy w stanie odkładać co miesiąc i od razu jak pensje pojawiają się na kontach, przelewamy określoną kwotę na konto, do którego nie mamy karty, i z którego kasę można wypłacać za darmo tylko raz w miesiącu 8) I to działa! Właściwie nie odczuwamy, ubytku kasy, a odkładana kwota wcale nie jest mała :)

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2010-01-12 o godz. 07:21
0

Madeleine napisał(a):Ale pensje ludzi również!
Mad wybacz, ale moja nie
moja pensja przychodzi 27, a 28 juz jej nie ma na koncie.
i nie dlatego, ze jestesmy rozrzutni

ignarancja wspolczuje.
awa, ktora ten sam blad zrobila w zeszlym roku

Odpowiedz
migotka76 2010-01-11 o godz. 23:04
0

Madeleine napisał(a):Niech zgadnę - ale ekonomii to Twój mąż nie studiował, prawda? :lizak:
Nie, ale na co dzień ma wgląd do dochodów i kosztów ponoszonych przez ludzi różnych profesji i na podstawie tych danych przeprowadza analizy...

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 20:44
0

A ja piszę o postrzeganiu własnych dochodów na przestrzeni ostatniego pół roku na przykład. Ewidentnie kosimy dno. Nie mówię że jest źle, bo bywało zdecydowanie gorzej, ale przeraża mnie to jak w kwartał potrafią stopnieć dochody. Moja pensja nie rośnie niestety tak szybko jak ceny i odczuwam spadek własnych możliwości finansowych.
I żeby nie było, chętnie dorobię. Tylko czy znajde kogoś zaufanego, kto umową podpisaną zapłaci, a nie jak poprzednik zrobi w konia i tyle? ;)

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 20:38
0

A ja się zgadzam z Nablą.
Owszem, żywnośc zdrożała. Ale pensje ludzi również!

Kiedyś starczało nam na życie naprawdę bardzo niewiele (coś a la 50 złotych tygodniowo) - i dało się przeżyc. Owszem, nie było wspomnianego przez Migotkę codziennego napoju, jogurty też od święta, podobnie jak knajpy i zakupy ciuchowe - ale tak zawsze gospodarowałam budżetem, żeby starczyło.
A teraz - mamy obiektywnie dużo większe dochody. I co? Pod koniec miesiąca nadal pusto na koncie lol Czary mary?

Zresztą - poczytajcie sobie kilka for niżej. Typu dział moda, uroda, turystyka, dom, na dzieciach zabawki i wózki. Tam piszą nie tylko te, które zarabiają średnią krajową i wyżej. Rozumiem ból, że chleb kosztuje nie złotówkę, a dwa złote, bo to po kieszeni uderza. Ale jeśli kogoś równocześnie stac na tusz do rzęs za 100 złotych*, no to sorry. Naprawdę mało jest ludzi, których stac na wszystko ;)A apetyt rośnie w miarę jedzenia.
A jak już słyszę narzekania, że kogoś nie stac, żeby bez kredytu kupic mieszkanie i dlatego jest mu zle, to...
carol napisał(a):Fakt nie zyje sie nam zle, doszedl kredyt na mieszkanie, auto(stare to stare ale jest). w kazdym miesiacu cos sobie kupimy - ale sa to rzeczy ktore musimy kupic np buty, bo w zeszlego roku juz sie nie nadaja...
ale zeby pomyslec o oszczedzaniu? nie ma mowy... nie ma jak...

O, tu taka mała egzemplifikacja mojej tezy.

migotka76 napisał(a):Mój mąż ostatnio stwierdził, że GUS ma dane opóźnione o jakieś 5 lat, więc nie należy się tym w ogóle sugerować...
Niech zgadnę - ale ekonomii to Twój mąż nie studiował, prawda? :lizak:

* przykład, niech sobie każdy wstawi w to miejsce to, co uważa za stosowne.

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 20:31
0

kasia29 napisał(a):Kiniak napisał(a):CO ciekawe, mimo iż benzyna ciągle dorżeje, zwrot kosztów (znaczy się 0,7864 zł/km) nie zmienia się od kilku lat :lizak:
No a np. NBP licząć inflacje nie dorzuca cen energii i paliw :lizak:

Oj Kiniak - chyba specjalnie dla ciebie po ponad 3 latach kilometrówka wzrosła lol
I forum uważnie nie czytasz:
http://forum.styl.fm/s2/viewtopic.php?t=58944
No proszę, ale ja i tak nic nie mam z tego, tylko naliczam moim darmozjadom ;)

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 20:30
0

Aby straczało i można było odłożyć to na pewno nie można pracować w budżetówce i do tego podyplomowych studiów robić za cieżkie pieniadze co podpisana czyni of course

Podwyzek pensji brak, wręcz straszą, że coś tam mi obetną. Sama radość...

Odpowiedz
Zła kobieta 2010-01-11 o godz. 20:22
0

Z tymi przecenami ktoś pisał - ja już chyba też jestem mistrzynią domowego budżetu. Może to trochę przerażające, ale doszłam do wniosku, że niektóre produkty na święta, kupię właśnie teraz - takie typu suszone grzyby czy mak. Niby nic, ale w grudniu ich ceny skoczą w górę i znowu będzie albo, albo

Odpowiedz
agie 2010-01-11 o godz. 20:18
0

To ja sprobuje was pocieszyc, ze chyba jest to tendencja europejska.Od jakiegos czasu mieszkam za granica, oboje z mezem pracujemy, zarabiamy moze nie kokosy ale tez nie calkiem malo. I nie mam pojecia jak oszczedzic jakis grosz.Wszystko zzeraja oplaty (polowa naszych dochodow) a jak juz nam sie uda cos usciubic to wyskakuje ekstra wydatek, naprawa samochodu czy tym podobne. Dzisiaj ledwo dojechalam do pracy, bo auto siadlo.Musialam naprawic natychmiast i co? 600 euro poszlo sie bujac!! A ile nas kosztowalo zeby je odlozyc, to juz nie wspomne. Do kina nie chodzimy, do knajpy tez nie. Krotko mowiac-nie jet rozowo!Nie mam pojecia ile musielibysmy zarabiac, zeby nie musiec ogladac kazdego grosza przed wydaniem go.ech, szkoda gadac.

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 19:26
0

Coraz częściej słyszę,że przedtem jak był komunizm to może nic nie było na półkach w sklepie ale były pieniądze a teraz wszystkiego po pachy a pieniędzy jak na lekarstwo

Odpowiedz
Tate 2010-01-11 o godz. 19:09
0

Ogólnie staram się nie narzekać, jeśli chodzi o pieniądze :)

Do średniej krajowej nam chyba nieco brakuje, ale jest o niebo lepiej niż w przeszłości.

Nabla słusznie zauważyła, że zawsze mamy jakiś punkt odniesienia - najczęsciej dom rodzinny. I jeśli żyjemy lepiej niż nasi rodzice, to już jest coś. Od tego też zależy podejscie do pieniądza, jeżeli jesteśmy przyzwyczajeni do odkładania 'na czarną godzinę', to prędzej zrezygnujemy z jakiegoś zakupu, niż będziemy mieć ten dyskomfort psychiczny, że nam 'kiedyś' zabraknie.

Widzę to po moim mężu, ja jestem strasznie rozrzutna
( Ale walczę ze sobą :) )

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 17:25
0

gdy pojawilam sie w wawie - starczalo mi na jedzenie plus bilety ok 200pln/m

gdy dojechal do mnie moj jeszcze wtedy narzeczony - przez pol roku zylismy na mojej pensji - poki on nie znazl pracy.
obecnie - moja pensja jest ta sama, jego obecnie juz conajmniej 2x wieksza od mojej. i nadal zyjemy od pierwszego do pierwszego.

Fakt nie zyje sie nam zle, doszedl kredyt na mieszkanie, auto(stare to stare ale jest). w kazdym miesiacu cos sobie kupimy - ale sa to rzeczy ktore musimy kupic np buty, bo w zeszlego roku juz sie nie nadaja...
ale zeby pomyslec o oszczedzaniu? nie ma mowy... nie ma jak...
na zadne wycieczki nie jezdzimy (conajwyzej po rodzinie, gory, mazury, morze), w kinie ostatni raz bylismy ponad pol roku temu..
az sie boje myslec co bedzie jak bedzie dziecko..

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 17:23
0

gonick napisał(a):dobbi napisał(a):Nabla napisał(a):awangarda w stylu retro napisał(a):Śmieszyło mnie strasznie jak w TV zrobili jakiś program, że politycy mieli dokonać cudu i przeżyć miesiąc za 500pln (bez rachunków).
mnie to nie smieszylo, tylko wk..wilo
czemu?
bo w roli glownej wystapil nielubiany przeze mnie Poncyliusz (PiS)... 8)
a tak serio, wiesz, pracowalam bardzo dlugo z ludzmi, ktorzy musieli zyc za tyle albo mniej i dla nich to bylo prawdziwe zycie i walka o nie, na codzien, miesiac w miesiac musieli dokonywac trudnych wyborow, czy kupic chleb czy moze mleko, czy isc do marketu z dziecmi, (ktore jak tam wejda zwaruja bo tyle fajnych rzeczy) czy do osiedlowego sklepiku, ktory jest mniej atrakcyjny, poza tym mozna wziac towar u pani Halinki "na kreche", itd...
dla pana (p)osla, to byla zabawa w zycie i ciekawy eksperyment, o ktorym pisaly gazety i ktory sledzila tv - dla mnie to byla spora zenada

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 16:02
0

dobbi napisał(a):Nabla napisał(a):awangarda w stylu retro napisał(a):Śmieszyło mnie strasznie jak w TV zrobili jakiś program, że politycy mieli dokonać cudu i przeżyć miesiąc za 500pln (bez rachunków).
mnie to nie smieszylo, tylko wk..wilo
czemu?

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 15:42
0

Nabla napisał(a):awangarda w stylu retro napisał(a):Śmieszyło mnie strasznie jak w TV zrobili jakiś program, że politycy mieli dokonać cudu i przeżyć miesiąc za 500pln (bez rachunków).
mnie to nie smieszylo, tylko wk..wilo

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 15:40
0

Kiniak napisał(a):CO ciekawe, mimo iż benzyna ciągle dorżeje, zwrot kosztów (znaczy się 0,7864 zł/km) nie zmienia się od kilku lat :lizak:
No a np. NBP licząć inflacje nie dorzuca cen energii i paliw :lizak:

Oj Kiniak - chyba specjalnie dla ciebie po ponad 3 latach kilometrówka wzrosła lol
I forum uważnie nie czytasz:
http://forum.styl.fm/s2/viewtopic.php?t=58944

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 15:38
0

Nabla napisał(a):
No ok, w pierwszej linijce napisałam ile trzeba mieć, żeby czuć, że się żyje "normalnie". Jak masz więcej niż wcześniej (w rodzinnym domu, na studiach, etc.) to masz poczucie, że jest dobrze, normalnie.
Mam wiecej i nie mam poczucia, że jest dobrze.
Dodam, że wspólnie mamy dużo wiecej niż nasi rodzice

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 15:31
0

Na "pociesznie" powiem ze planowane na 2012/2013 wejście do strefy euro sytuacji nie poprawi.
Bekniemy tez pewnie organizacją EURO.
Bedzie znacznie gorzej.

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 15:24
0

Nabla napisał(a):Spory wpływ może mieć na to kurs złotówki. O ile ceny produktów krajowych rosną to importowanych maleją, bo złoty się umacnia. Rzecz w tym, że dla przeciętnego gospodarstwa domowego cena chleba ma o wiele większe znaczenie niż cena telewizora LCD, ale jak się to uśredni w zbiorczym raporcie, to inflacji nie widać...
No ale kochana, telewizro kupuje się raz na kilka lat, a nie co tydzień jak mleko, więc i jego cena nie ma znaczącego udziału w postrzeganiu rzeczywistości. Ja np. wiem że na LCD na razie mnie nie stać. A chleb kupić muszę ;)

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 15:18
0

tak przy okazji: średnia krajowa to nie średnia arytmetyczna lol

Odpowiedz
migotka76 2010-01-11 o godz. 15:16
0

Kiniak napisał(a):CO ciekawe, mimo iż benzyna ciągle dorżeje, zwrot kosztów (znaczy się 0,7864 zł/km) nie zmienia się od kilku lat :lizak:
No a np. NBP licząć inflacje nie dorzuca cen energii i paliw :lizak:
Nie mówiąc już o tym w jak ciekawty sposób GUS liczy inflację i dlaczego ciągle nie widać skoku cen we wskaźnikach http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3356909
Mój mąż ostatnio stwierdził, że GUS ma dane opóźnione o jakieś 5 lat, więc nie należy się tym w ogóle sugerować...

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 15:15
0

Spory wpływ może mieć na to kurs złotówki. O ile ceny produktów krajowych rosną to importowanych maleją, bo złoty się umacnia. Rzecz w tym, że dla przeciętnego gospodarstwa domowego cena chleba ma o wiele większe znaczenie niż cena telewizora LCD, ale jak się to uśredni w zbiorczym raporcie, to inflacji nie widać...

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 15:11
0

CO ciekawe, mimo iż benzyna ciągle dorżeje, zwrot kosztów (znaczy się 0,7864 zł/km) nie zmienia się od kilku lat :lizak:
No a np. NBP licząć inflacje nie dorzuca cen energii i paliw :lizak:
Nie mówiąc już o tym w jak ciekawty sposób GUS liczy inflację i dlaczego ciągle nie widać skoku cen we wskaźnikach http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3356909

Odpowiedz
migotka76 2010-01-11 o godz. 15:09
0

My też sobie powtarzamy, ze nie powinniśmy narzekać. Staramy się jak ognia unikać kredytów, więc na dobrą sprawę nie jest tak źle. A mimo to obawy rosną... wraz ze wzrostem cen.
Biorąc pod uwagę, że pensja idzie głównie na opłaty i żywność to np. stomatolog dla wielu ludzi to luksus...

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 15:02
0

Właśnie trąbili, że od stycznia ma drożeć gaz. Jakiś rzecznik tłumaczył, że mają być niedostrzegalne - kilka zł /mc ;)

Drożeje prąd, gaz, benzyna codziennie :o , mięso, sery (a kiedyś to były tanie, nie luksusowe produkty, pomijam sery pleśniowe itp.), pieczywo...

Nasz budżet domowy łata kilometrówka na moje dojazdy do pracy ( każde odwiedziny u rodziców kończą się prezentem w postaci pełnego baku 8) ).
Żyjemy normalnie, żadnych luksusów (bo takim chyba nie można nazwać zagramanicznej wycieczki w promocji, na ktorą oszczędzało się cały rok).

Żeby kupić coś "większego" - długo oszczędzamy :|

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 14:57
0

Nabla napisał(a):Kiniak napisał(a):Nabla, ale nie czaisz bazy o czym piszemy? Że żywność w Polsce tak zdrożała (a pensje nie wzrosły), że nagle dysponując tym samym dochodem mozemy sobie powzolić na znacząco mniej
Czaję, jestem przerażona cenami w Polsce, bo porównuję je skokowo, co pół roku i :o I już się zamykam, bo narzekać zgodnym chórem nie potrafię.
To nie kwestia narzekania, to kwestia bezsilności. Wydaje mi się np. ze obiektywnie bardzo dobrze zarabiamy, ale co z tego skoro to bardzo dobrze zaczyna starcać na coraz mniej? A co z ludźmi z najniższą krajową?
A żywność drożeje, bo mamy w Europię durną politykę rolną, koncerny paliwowe, którym nagle zchciało się z rzepaku gaz spalinowy robić, pokręcone kwoty mleczne (stąd mleko plus sery podrożały) i jeszcze stado niezadowolonych rolników ;)

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 14:53
0

Kiniak napisał(a):Nabla, ale nie czaisz bazy o czym piszemy? Że żywność w Polsce tak zdrożała (a pensje nie wzrosły), że nagle dysponując tym samym dochodem mozemy sobie powzolić na znacząco mniej
Czaję, jestem przerażona cenami w Polsce, bo porównuję je skokowo, co pół roku i :o I już się zamykam, bo narzekać zgodnym chórem nie potrafię.

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 14:49
0

Nabla, ale nie czaisz bazy o czym piszemy? Że żywność w Polsce tak zdrożała (a pensje nie wzrosły), że nagle dysponując tym samym dochodem mozemy sobie powzolić na znacząco mniej

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 14:41
0

awangarda w stylu retro napisał(a):Nabla napisał(a):Trzeba zarabiać więcej niż zarabiali Twoi rodzice.
Wtedy poczucie, że "normalnie żyjesz" daje Ci fakt, że masz teraz lepiej niż miałaś zawsze.
nie zgadzam sie z tym.
co maja zarobki moich Rodzicow do moich?

Taka moja teoria... nie ma czegoś takiego jak obiektywna zamożność/niedostatek. Swoje potrzeby kształtujemy w odniesieniu do innych. Dlatego moim zdaniem to, co wpojono nam wcześniej, w dzieciństwie na przykład, kształtuje nam obraz normalności.

Skoro w rodzinnym domu żyło się na jakimś tam poziomie, to dla dziecka ten poziom będzie odniesieniem. Jeśli nie zmieni się dramatycznie środowiska to tak pozostanie. Jeśli mogę pozwolić sobie na nowe zimowe buty co roku to jest mi lepiej niż mojej mamie. Więc jest dobrze. Jeśli moi rodzice jeździli co roku na Bahama a mnie stać tylko na Ustkę, to jestem biedna i pokrzywdzona. Jeśli sąsiedzi mają willę z basenem to mój parterowy domek to skromna chałupka, ale ten sam domek w otoczeniu szeregówek będzie rezydencją. Moim zdaniem, każdy dochód, do minimum socjalnego po pensję prezesa, może być odebrany jako "dobry, normalny, zadowalający" lub "głodową pensję" w zależności od osoby, która go osiąga.

Ale chyba się wcięłam z filozofowaniem w wątek, który miał z założenia służyć do ponarzekania jak to jest źle.

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 14:38
0

Nie no, co by nie mówić, żywność ostro podrożała. I nie oszukujmy się, nadal żyjemy w kraju, gdzie ludziom duuuuzą część zarobków pochłaniają wydatki na żwyność. Dlatego to tak boleśnie wali po kieszeni.

Odpowiedz
migotka76 2010-01-11 o godz. 14:35
0

Pastor2 napisał(a):bylo bachora konstruowac! teraz tylko wydatki same! ale chociaz za becikowe sie dvd do chaty kupilo i teraz mozna wyborowa z filmem co piatek kupic!
jak mowi wybitny polityk wspolczesny janusz korwin-mikke: "mysli kobiece chadzaja oplotkami!"
Wiesz, znam kilka przykładów kiedy to facetowi bardziej zależy na dziecku niż kobiecie. Także nie wiem, którędy chadzają myśli autora słów, ale z tego co do mnie dociera od czasu do czasu to autor tych słów ma spowolniony proces myślowy. Potem musi się głupio tłumaczyć ze swoich komentarzy.

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2010-01-11 o godz. 14:30
0

Nabla napisał(a):Trzeba zarabiać więcej niż zarabiali Twoi rodzice.
Wtedy poczucie, że "normalnie żyjesz" daje Ci fakt, że masz teraz lepiej niż miałaś zawsze.
nie zgadzam sie z tym.
co maja zarobki moich Rodzicow do moich?

pomijajc juz fakt, ze moje zarobki raczej nie przewyzsza dochodu moich Rodzicow jeszcze dlugie lata lol

a jeszcze kilka miesiecy temu uwazalam, ze starcza nam (maz + ja) na wszytko + jeszcze troche zostaje.
a teraz?
teraz to jestem przerazona

Odpowiedz
migotka76 2010-01-11 o godz. 14:25
0

Tia, nawet nie czytam wszystkiego... my też sie zastanawiamy jak to jest, że mąż to nawet podwyżkę dostaje od czasu do czasu, a pieniędzy ciągle zostaje tyle samo, a moze i mniej. Tak jakby człowiek miał zapisane w gwiazdach, że nie może pewnego stanu posiadania przekroczyć.
Coraz rzadziej bywamy w knajpach, do kina praktycznie nie chodzimy, ubrania... Ostatnio wykorzystaliśmy ten temat jako punkt odniesienia. Jak poznałam męża miał kilka koszul do pracy, chociaż to jego "uniform", potem był moment, że uzupełnił szafę i to w koszule z wyższej półki, ale znowu powinien to zrobić, a w tej chwili to co 1-2 lata temu było dla nas dostępne podrożało.
Lodówka też raczej pustawa, a prawie codziennie w sklepie zostawiam 15-20 zł. Jakiś napój, kilka kajzerek, co o. 3 dni, wędlina/ser i to max. 15 dkg.
A tu kolejne podwyżki.
O, jeszcze jeden przykład... ok. 1 rok temu w hali obok nas mleko, które pijemy kosztowało ok. 2,3 zł co w porównaniu z supermarketami było sporo, a teraz na promocji mogłoby kosztować 2,5 zł, bo na codzień kosztuje 2,8 zł. W supermarketach potrafiło kosztować poniżej 2 zł, teraz kosztuje ok. 2,5 zł.

Fakt, można zrezygnować z posiadania dzieci, ale to nie jest rozwiązanie, bo problem nie zniknie...

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 14:25
0

awangarda w stylu retro napisał(a):Nabla, ale tu nie chodzi o to, ze kasa sie rozchodzi. tylko o to, ze jest jej tak malo, ze zasuwajac jak debil praktycznie starcza Ci od pierwszego do 20-tego

tez wiem na co wydaje pieniadze i co z tego?
No ok, w pierwszej linijce napisałam ile trzeba mieć, żeby czuć, że się żyje "normalnie". Jak masz więcej niż wcześniej (w rodzinnym domu, na studiach, etc.) to masz poczucie, że jest dobrze, normalnie.

A to rozchodzenie się kasy to inna sprawa. Widzę to po moim mężu. Oświadcza mi np. "Mamy na koncie Xpln". Wtedy pytam - zapłaciłeś podatki, ZUS, spłaciłeś kartę kredytową? Wpłynęła zapłata za fakturę, zwrot za podróż służbową? Nie? To co to za informacja? On się dziwi gdy okazuje się, że w ciągu miesiąca wydał ileśtam. Nie pamięta na co. Ja pamiętam i nie zaskakuje mnie nagle brak w portfelu w połowie miesiąca, bo po drodze dobrze wiedziałam jaki mam fundusz i co muszę jeszcze z nim zrobić. Nawet jak miałam budżet rzędu 5pln/dobę to nie kończyły mi się pieniądze 20tego, bo po prostu nie mogłam do tego dopuścić.

Śmieszyło mnie strasznie jak w TV zrobili jakiś program, że politycy mieli dokonać cudu i przeżyć miesiąc za 500pln (bez rachunków).

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2010-01-11 o godz. 14:16
0

Nabla, ale tu nie chodzi o to, ze kasa sie rozchodzi. tylko o to, ze jest jej tak malo, ze zasuwajac jak debil praktycznie starcza Ci od pierwszego do 20-tego

tez wiem na co wydaje pieniadze i co z tego?

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 13:57
0

karola78 napisał(a):Kurcze, czy może mi ktoś powiedzieć ile trzeba zarabiać żeby normalnie żyć?
Trzeba zarabiać więcej niż zarabiali Twoi rodzice.
Wtedy poczucie, że "normalnie żyjesz" daje Ci fakt, że masz teraz lepiej niż miałaś zawsze.

Jak się to przelicza na kwotę netto - nie mam pojęcia.

Na studiach wytworzył mi się magiczny talent do przeżycia tygodnia za 50pln, wliczając w to jedzenie, bilety komunikacji miejskiej, piwo i komórkę. Teraz wydaję znacznie, znacznie więcej - ale za każdym razem z uczuciem "jak to fajnie wybrać sobie ten serek, który ma najmniej kalorii a nie najmniejszą cenę". Dalej oglądam każdą cenę i rozważam każdy zakup, niezależnie od tego, ile akurat mi płacą. Pieniądze nie przeciekają mi przez palce, dokładnie wiem ile co kosztuje i na co wydaję.

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 13:47
0

Wonderka napisał(a):Policzmy zatem :)
Średnia krajowa to 2700 brutto co daje 1863 zł do ręki. Dajmy na to, że para zarabia tyle samo, co daje razem 3726 zł.
A jak sie jedną srednia krajowa razem? 8)

Odpowiedz
katarinka7 2010-01-11 o godz. 13:24
0

Ja wlaśnie wczoraj sobie myślałam mniej więcej o tym samym.
Ze kurde harujemy jak dzikie woły.
Mąż jest w pracy 10-11 godzin, w weekeny łapie się dodatkowych zajęć.

Ja siadam do projektów po nocach jak mały zaśnie.

Chodzimy spać codziennie o 1. ja cżęsto gęsto 3-4 nad ranem.

Nie mamy czasu na słodkie lenistwo, chwile dla siebie.

I żeby nas było stać na jakieś super wakacje, nie wiadomo jakie luksusy - nic bym nie mówiła.

Ale nie. Żyjemy średnio. Wystarcza na podstawowe sprawy w zasadzie.

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 12:49
0

awangarda w stylu retro napisał(a):
ja mam przez ulice 8)


No teraz ja tez mam dosyc blisko (pozniej bedzie jeszcze bliżej) Jesli mieszkamy w tym samym miescie to byc moze sie mijałysmy miedzy połkami ze słodyczami :)

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2010-01-11 o godz. 12:45
0

Malgonia napisał(a):A ze niedługo bede mieszkac pod lidlem
ja mam przez ulice 8)

a slodycze znam, niestety :(

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 12:38
0

A ze niedługo bede mieszkac pod lidlem :) to juz w ogole bede stałym klientem :)

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 12:37
0

awangarda w stylu retro napisał(a):katarinasl napisał(a):taaa a ja ostatnio fanem sieci Biedronka :lizak:
ja Lidla
Lidl ma bardzo dobre słodycze :) niemieckie mniam mniam

Nie no biedronka dobra jest moja znajoma ma radio z odtwarzaczem mp3 w aucie (z biedronki) gra gra wiec wysztko ok
heheheh

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2010-01-11 o godz. 12:31
0

katarinasl napisał(a):taaa a ja ostatnio fanem sieci Biedronka :lizak:
ja Lidla

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 12:31
0

taaa a ja ostatnio fanem sieci Biedronka :lizak:

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2010-01-11 o godz. 12:10
0

nie dol7ujemy sie 8)

ja np: jestem mistrzem promocji :lizak:

Odpowiedz
Katia_2007 2010-01-11 o godz. 12:07
0

no coz wszystko idzie w gore oprocz wynagrodzen.... :(

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 11:50
0

po ostatniej wizycie w Carrefour doznałam zawału- zwykłe polskie sery po 30 zeta. W markecie :|
Ale za to w promocji był wyrób seropodobny po złotych 23 ;) no cusz PRL chichocze zza grobu

Odpowiedz
fjona 2010-01-11 o godz. 11:43
0

karola78 napisał(a):Pamiętam ja zaczynałam mieszkać z moim chłopem, za duż tygodniowe zakupy razem z chemią gospodarczą płaciło sie 150 zł, teraz za te same zakupy trzeba zapłacić co najmniej 2 x tyle. A pensja ciągle ta sama
ja też pamiętam jak kilka lat temu jak zamieszkalismy razem to zrzucalismy sie po 500zł i z tego tysiaka wystarczało i na opłaty i na zakupy. na wyjścia, samochód, telefony i luksusy to już z osobnej puli szło.

teraz miesięcznie na same bieżące zakupy idzie conajmniej 1000zł. jest nas wprawdzie 3 ale to dziwne uczucie za kazdym razem zostawiać w markecie ponad 200 zł.

Odpowiedz
Kajko 2010-01-11 o godz. 11:38
0

ja ostanio zauważylam, że to co jeszcze pare miesięcy temu wystarczało na życie teraz nie wystarcza stanowczo - może i inflacja wynosi 3% ale odczuwalna jest na poziomie 20% jesli chodzi o koszyk dóbr podstwowych.
150 - tyle śrdnio płaciłam za większe zakupy w markecie raz na tydzień; teraz 200. I wcale więcej żreć nie zaczęłam :(
Wzięłam wydatki pod lupę - i naprawde nie moge w nich dojrzeć niegospodarności, czy jakiś zmian w stylu życia w stosunku do ostanich kilku miesięcy...

Odpowiedz
becja 2010-01-11 o godz. 11:20
0

Pastor2 napisał(a):Ania napisał(a):Pastor2 napisał(a):bylo bachora konstruowac! teraz tylko wydatki same! ale chociaz za becikowe sie dvd do chaty kupilo i teraz mozna wyborowa z filmem co piatek kupic!
jak mowi wybitny polityk wspolczesny janusz korwin-mikke: "mysli kobiece chadzaja oplotkami!"
Tak serio - kto Cię skrzywdził? Matka? Żona? Siostra? Narzeczona?
I matka i narzeczona i pierwsza milosc
zony nie mam - rodzenstwa tez nie
to załóż sobie w końcu swój bolesny wątek zamiast desperacko o opłotki zahaczać

Odpowiedz
Pastor2 2010-01-11 o godz. 11:16
0

Ania napisał(a):Pastor2 napisał(a):bylo bachora konstruowac! teraz tylko wydatki same! ale chociaz za becikowe sie dvd do chaty kupilo i teraz mozna wyborowa z filmem co piatek kupic!
jak mowi wybitny polityk wspolczesny janusz korwin-mikke: "mysli kobiece chadzaja oplotkami!"
Tak serio - kto Cię skrzywdził? Matka? Żona? Siostra? Narzeczona?
I matka i narzeczona i pierwsza milosc
zony nie mam - rodzenstwa tez nie

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 11:09
0

Wonderka napisał(a):Policzmy zatem :)
Średnia krajowa to 2700 brutto co daje 1863 zł do ręki. Dajmy na to, że para zarabia tyle samo, co daje razem 3726 zł.

dziurze czaso-przestrzeni lol
Cholera jestem poza ta srednia :) oj chciałabym zeby ta koncówka mi została :)

Odpowiedz
Katia_2007 2010-01-11 o godz. 11:09
0

Oj do sredniej karajowej brakuje mi naprawde duzo...

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 11:07
0

awangarda w stylu retro napisał(a):Malgonia napisał(a):juz w ogole rozwala mnie jak ktos mowi ze pieniadze to nie wszystko .
bo wszystkim nie sa ;)

ale kurka wodna sa wazne :)
Ja wiem i zgadzam sie ze nie sa wszystkim a juz na pewno nie mozna kupic wszystkiego tzn niematerialnych rzeczy, uczuc itd. ale pootrzebne sa zeby zyc normalnie a nie opłacac rachunki w pierwszej kolejnosci i potem przez miesiac gospodarowac resztkami pensji zeby wystarczyło. Przykre jest to ze dzisiaj wiele młodych osób zastanawia sie nad powiekszeniem rodziny bo nie wie czy bedzie ich na to stac.
Cholera do durnego lekarza nie dostaniesz sie normalnie bo sa kolejki na kilka miesiecy a jak chcesz wczesniej to musisz isc (do niego) prywatnie.

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 11:06
0

awa na pocieszenie to była moja prawie cała pensja- cudowna budżetówka , stąd m.in. mój urlop wychowawczy, ale też co raz większa motywacja do szukania bardziej sensownej pracy za normalne pieniądze, więc może wyjdzie mi na dobre

Odpowiedz
Gość 2010-01-11 o godz. 11:05
0

awangarda w stylu retro napisał(a):Wonderka napisał(a):Zostaje 826 zł. U mnie ta koncowka gubi się w czarnej dziurze czaso-przestrzeni
obawiam sie, ze ta koncowka jest wieksza czescia mojej pensji
Mojej takoż.

I na podwyżkę się nie zanosi. Ostatnio przecież dostałam - 51 złotych brutto. Do średniej krajowej brakuje mi sporo.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie