• Monik27 odsłony: 3097

    Czas wolny - ile razem, ile oddzielnie?

    Mam pytanie o spędzanie czasu wolnego/ weekendów razem z partnerami, mężami, chłopakami...Opiszę mój "przypadek" ;)Mój maz oszalał na punkcie paintballa. Na początku podobało mi się to jego hobby - lepiej pobiegać po lesie, niż siedzieć w zadymionym pubie ;)Ale teraz uważam, że grubo przesadza... Ten szał zaczął się u niego w pracy, wsród kolegów, z którymi pracuje. Praktycznie o niczym innym nie rozmawiają - OK - ale mój mąz przenosi to na nasz grunt prywatny, na spotkania z naszymi znajomymi. Mówi o tym do zanudzenia, aż inni mają dość, śmieją się z niego ;) OK ;)Mnie najbardziej w tym dotyka fakt, że wyjazdy na paintballa są systematycznie w każdą niedzielę i trwają 3/4 całej niedzieli :( Oznacza to, że muszę np. sama wychodzić na spacer, czekać a obiadem na niego do późnych godzin popołudniowych, itp. Jeśli mu mówię, że mi przykro, on zdziwiony odpowiada, że przecież jak byłam głodna to mogłam sobie zjeść sama - to żaden problem dla niego...Teraz do tego doszła jeszcze sala gimnastyczna - grupa jego innych znajomych chodzi w niedzielę na 20.00 i on oczywiście też. Czyli niedziele w tym miesiącu u nas wyglądały tak - od rana do 16.00 paintball, potem obiad i potem szedł na salę.Na początku nie interweniowałam, bo wydawało mi się to przejściowe. Teraz widzę, ze nie, że się wciągnął w obie aktywności po uszy!!Zaczęłam mu o tym mówić (przyznam się, że nie zawsze spokojnie ;) ) jestem teraz w ciązy, potrzebuję wiecej jego obecności, poza tym ze względu na swój stan mam zawęzone możliwości aktywności (nie pójde na aerobik np ;)Wczoraj doszlismy niby do kompromisu, ze w kazdą niedzielę wybiera tylko jedną aktywność - albo paintball albo sala.Dziś dzwoni do mnie podekscytowany do pracy, że jego koledzy wymyślili wyjazd na paintballa do innego miasta (ok 200 km w jedną stronę) czyli cały dzień albo i lepiej... i co ja na to... prawdę mówiąc ręce mi opadły:( zachowuje się jakby ci jego koledzy przesłonili mu cały świat..Oboje pracujemy - dużo - w tygodniu widzimy się dopiero ok 19, czyli mało mamy dla siebie czasu, a obowiązków innych sporo. Soboty to głównie załatwianie spraw na które nie ma czasu w tygodniu - wykańczamy mieszkanie, za parę miesięcy pojawi się dziecko, czyli spraw dużo, nie możemy sobie pozwolić na leniwą sobotę... Niedziele - j.w.Czy ja przesadzam? Nie chce wyjść na zołzę, która mu zabrania... poza tym znam go i wiem, ze to przyniosłoby odwrotny skutek... ale źle mi z tym, ze muszę mu mówić mówić, że przesadza - on tego nie widzi, gbybym nie powiedziała tego głośno on by chodził na te wszystkie aktywności..Ogólnie między nami jest dobrze - zawsze lubiliśmy razem spędzać czas, nie nudzimy się ze sobą, wiec nie mam podstaw sądzić, że ucieka ode mnie ;)Myślę, że bardziej chodzi o to, że spokojny spacer ze mną przegrywa na atrakcyjności z bieganiem po lesie, strzelaniem z kolegami...Ja sama doskonele umiem zorganizować sobie czas - nie o to mi chodzi, nie nudzę się, gdy go nie ma...Chcę mieć wiecej czasu z męzem, wiecej tej rodzinnej atmosfery, wspólny niedzielny obiad :)Przykro mi, że muszę o to "walczyć"Niby wczoraj zrozumiał...Dziś wystarczyło, że koledzy z pracy wpadli na nowy genialny pomysł wyjazdu na calutki dzień, by on się tym znów maksymalnie podekscytował... Dodam, że 99% tych kolegów na zony i małe dzieci...Trochę nie poznaję swojego męża, wcześniej nie pomyślałabym, że iini mogą mieć na niego taki wpływ...Czekam na Wasze rady..Ja przez mój stan ciązowy mam duże wahania nastrojów (teraz np siedzę w pracy ze łzami w oczach). On chyba nie do końca to rozumie...

    Odpowiedzi (7)
    Ostatnia odpowiedź: 2017-09-21, 17:14:57
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
monikamaria 2017-09-21 o godz. 17:14
0

my razem ogladamy filmy! teraz na pulsie o 20 w niedziele bedziemy ogladac Django z Leonardo DiCaprio! Już nie mogę się doczekać.

Odpowiedz
Gość 2013-09-06 o godz. 05:15
0

Monik, mi też, podobnie jak Shiadhal, nasunęło się "drugie dno".
Ale nie w znaczeniu "musi być coś źle".

Mam wrażenie, że niektórzy mężczyźni mogą łapać fazę na "bycie niezależnym luzakiem" właśnie w sytuacjach dla nich nowych, zwiastujących koniec dotychczasowego etapu w życiu i początek etapu nowego, bardziej odpowiedzialnego. I najzwyczajniej w świecie, bojąc się (nieświadomie!) tych zmian, dorosłości, "uwięzienia" i również ciężaru odpowiedzialności, zachowują się jakby im cały rozum zeżarło. I zaczynają ganiać za adrenaliną. A to wyjazdy na narty, co weekend to Czech, akurat jak kobieta wyszła ze szpitala po operacji nogi i bez jego pomocy nawet sobie herbaty nie zrobi, albo wielka miłość do paintballa i totalne uzależnienie od kolegów, gdy żona jest w ciąży i marzy o wspólnym wyciszeniu się, spokojnym czekaniu i po prostu odczuwaniu wsparcia mężczyzny...

Jak się z nimi rozmawia, to wydaje się, że łapią, o co chodzi. A potem koledzy dzwonią i znowu mąż się zmienia w zafascynowanego nastolatka, który juz nie pamięta o rozsądnych argumentach, z którymi jeszcze przed chwilą zgadzał się w zupełności...

Będzie dobrze, poradzisz sobie :) By the way, znam ten typ, zakazać cokolwiek to masakra, od razu poczuje, że ograniczasz mu wolność
Powodzenia i siły spokoju życzę :)

Odpowiedz
Monik27 2013-09-05 o godz. 07:23
0

)nie wiem, może..

zapytałam się go wczoraj, czy jak bedzie dziecko, to też będzie jeździł. Powiedział, że nie...

Ogólnie nie mogę narzekać na niego, na jego zainteresowanie ciążą, czułość... Dlaczego wiec tak nalegam na te niedziele? Bo od zawsze niedziela to był dla mnie taki inny czas, przeznaczony własnie dla rodziny. Jak wcześniej pisałam, tak mało mamy czasu dla siebie w pozostłe dni tygodnia...

Chyba najbardziej wkurzają mnie ci jego koledzy z pracy u niego w dziale cały czas się o tym gada, wymysla, planuje nowe wyjazdy...I on autentycznie chce z tego korzystać (wiec zmiana na jakąś inną (wspólną) aktywność, raczej tu w grę nie wchodzi). Wiem, ze chce tam jeździć (z odmawianiem nie ma problemu - jak był organizowany przez firmę wyjazd (wyjazd był obowiązkowy !!!??)(bez osób towarzyszących ) na grzybobranie połączony z ogniskiem, pieczeniem prosiaka, piwkiem, wódeczką itd, mimo, że koledzy jechali, mój mąż powiedział, że nie jedzie bez zony. Ja się dowiedziałam o tym po fakcie, wiec o moim wpływie na decyzję nie ma mowy ;)

Notabene, nikt mi nie powie, ze takie wyjazdy integracyjne (obowiązkowe, bez osób towarzyszących) nie słuzą rozluźnieniu więzi rodzinnych Lepszy pracownik to chyba ten, który nie ma już po co wracać do domu

Odpowiedz
Gość 2013-09-05 o godz. 07:01
0

a moze jakies drugie dno?

moze maz sobie zdaje sprawe, ze jeszcze pare miesiecy i bedzie mial znacznie wiecej obowiazkow w domu? i probuje sie wyszalec poki jeszcze w miare moze?

Odpowiedz
Alma_ 2013-09-05 o godz. 06:52
0

Nie, nie zagryzać, rozmawiać i próbować szukać wspólnej pasji.
Może taniec? A może właśnie te spacery?
A jeśli nie - to może zrozumie i przystanie na niedzielę przy scrabblach / filmie / wspólnym gotowaniu... w końcu ciąża to chyba coś, co przeżywać powinniście oboje.

Odpowiedz
Reklama
Monik27 2013-09-05 o godz. 06:50
0

Wiem, że potrzeba mu aktywnej rozrywki (sam mi o tym mówił). Ja to pochwalam, ze z zachowaniem zdrowego rozsądku (na rzecz rodziny).
Ze względu na ciąże nie mogę się dołączyć do niego, pojeździć na rowerze, pobiegać... pozostaje tylko spokojny spacer (lub ćwiczenia w szkole rodzenia lol )

Wczoraj to obgadaliśmy, doszliśmy do porozumienia..
I wkurza mnie, że jest taki podatny na wpływ kolegów z pracy...
Nie obchodzi mnie, że oni mając rodziny jeżdzą sobie na całe niedziele.. To ich sprawa (i ich żon).. Wkurza mnie, że mój mąz jest taki podatny na ich wpływ (choć on twierdzi, że jakby korzystał ze wszystkiego, to by jeżdził 3 razy w tygodniu).
Teraz wygląda to pewnie tak: koledzy fajni, można się z nim fajnie bawić, żona zła, nie pozwala, czepia się...
Mam się nie "czepiać" i milczeć, zagryzać wargi w samotności??? (raczej to nie możliwe, nie mam takiego charakteru)

Odpowiedz
Alma_ 2013-09-05 o godz. 06:39
0

Miałam zaproponować, żebyś może też wciągnęła się w paint-balla, ale doczytałam o Twoim stanie - w ciąży to chyba nie najlpeszy pomysł.
Mężowy najwyraźniej trzeba rozrywki, niedziele spędzane na kanapie to chyba nie jego klimat, więc może znaleźć wspólną pasję? Coś, co pochłaniałoby Was oboje i dzięki czemu spędzalibyście ten czas razem.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie