-
Paskvalina odsłony: 8787
Coś się kończy, coś się zaczyna
Za 6 dni jest moja rocznica ślubu.
Tydzień przed padła ostateczna decyzja - rozwód. I o dziwo wiem, że to najtrafniejsza decyzja w moim życiu.
Dla ludzi szalona i nieodpowiedzialna, bo przecież mam wszystko - męża ze świetną posadą, mieszkanie w świetnej dzielnicy, drugie na kredyt, samochód, wakacje za granicą itd.
Ale nie mam najważniejszego - miłości.
To był ciężki rok, rok podczas którego przekonałam się, co jest naprawdę ważne. Rok podczas którego wszystkim sie wydawało, że jestem przeszczęśliwa a ja gasłam, umierałam za życia. Rok podczas którego stoczyłam prawdziwą walkę o priorytety.
Będzie mi ciężko, bardzo ciężko, szczególnie pod względem materialnym. Ale nie boję się. Mam pasję, znowu mam chęć do życia i znowu czuję się potrzebna światu.
Będę jeszcze miała chwile zwątpienia, ale wiem, że dam radę. Jestem przecież silnym człowiekiem. Wierzę w to bardzo mocno.
Paskvalina powodzenia w nowym życiu! Niech Ci się dobrze układa :)
Odpowiedz
Dziewczyny, jestem już po rozwodzie, rozprawa była w piątek.
Jakoś się trzymam, ale bywają koszmarne dni.
I ciągle sobie powtarzam, że w końcu będzie lepiej.
Podjęłam jedyną racjonalną decyzję. I chociaż, jak mówi szanowny były "podjęłaś decyzje, to musisz ponieść konsekwencje" (to w ramach dowalania mi), to mam nadzieję, że raczej będzie tak, że los wynagrodzi mi odwagę podjęcia tak niełatwego i tak naprawdę tragicznego( w rozumieniu antycznym ;) ) kroku. Staram się w to mocno wierzyć.
Dzięki za wsparcie
A.
Wyznaczono mi termin rozprawy. W andrzejki, 30. 11. Bardzo szybko, jak na Warszawę, gdyż pozew składałam w połowie września.
I jakoś tak mi dziwnie. Nie wiem czy płakać, czy się śmiać...
Wszystko jakos sie ulozy. Najwazniejsze ze jestes w 100% pewna czego chcesz. Zycze CI naprawde powodzenia :usciski:
Odpowiedz
Dawno się nie odzywałam... Wyłączyłam się na jakiś czas z wirtualnego świata. Było mi to potrzebne, bo siedzenie w internecie kojarzyło mi się przede wszystkim z samotnością i frustracją.
A co u mnie? Od grudnia w końcu zamieszkam sama. Nie było łatwo znaleźć jakiegoś przyzwoitego lokum, na które byłoby mnie stać. No ale się udało i wszystko idzie ku lepszemu. Czekam na wyznaczenie terminu sprawy. Wszystko leży już w sądzie dwa miesiące.
Radzę sobie różnie. Częściej niż po samym podjeciu decyzji miewam gorsze dni, ale kładę to na karb pogody i depresyjnych miesięcy. No i jestem przemęczona, bo żeby się samodzielnie utrzymać, muszę pracować na dwóch etatach (cudowne nauczycielskie pensje...).
Swojej decyzji jestem pewna. Wiem, że lepszej podjąć nie mogłam. A to daje mi siłę do zmagania się z codziennością. No i wiara w to, że jeszcze będzie pięknie. Bez tego się nie da.
Pozdrawiam
Aga
gonick napisał(a):dobbi napisał(a):gonick napisał(a):dobbi napisał(a):
tylko nie w botkach!!!
Nie odzywaj sie wsiochu 8)
jak zalozysz botki, to ja zaloze relaksy do bermudow!!
a co masz do ralaxów? ona kosztua trzy tysiące baksów 8)
no ale takich z ełrobyznesu 8)
dobbi napisał(a):gonick napisał(a):dobbi napisał(a):
tylko nie w botkach!!!
Nie odzywaj sie wsiochu 8)
jak zalozysz botki, to ja zaloze relaksy do bermudow!!
a co masz do ralaxów? ona kosztua trzy tysiące baksów 8)
gonick napisał(a):dobbi napisał(a):
tylko nie w botkach!!!
Nie odzywaj sie wsiochu 8)
jak zalozysz botki, to ja zaloze relaksy do bermudow!!
dobbi napisał(a):
tylko nie w botkach!!!
Nie odzywaj sie wsiochu 8)
gonick napisał(a):dobbi napisał(a):SkrawekNieba napisał(a):Gdyby bylo potrzebne pogotowie piwno-chusteczkowe to ja się zglaszam 8)
potwierdzam, sprawdza sie dziewczyna 8)
jakby co to ja tez sie zglaszam...z moim doswiadczeniem ;)
ja to bardziej piwne ale też się zgłaszam 8)
tylko nie w botkach!!!
dobbi napisał(a):SkrawekNieba napisał(a):Gdyby bylo potrzebne pogotowie piwno-chusteczkowe to ja się zglaszam 8)
potwierdzam, sprawdza sie dziewczyna 8)
jakby co to ja tez sie zglaszam...z moim doswiadczeniem ;)
ja to bardziej piwne ale też się zgłaszam 8)
SkrawekNieba napisał(a):Gdyby bylo potrzebne pogotowie piwno-chusteczkowe to ja się zglaszam 8)
potwierdzam, sprawdza sie dziewczyna 8)
jakby co to ja tez sie zglaszam...z moim doswiadczeniem ;)
Gdyby bylo potrzebne pogotowie piwno-chusteczkowe to ja się zglaszam 8)
Odpowiedz
dobbi napisał(a):brzoza1 napisał(a):Paskvalina, cieszę się, że jesteś pozytywnie nastawiona do przyszłości :) Trzymaj się! :usciski:
bez pozytywnego nastawienia, nie da rady!! :)
To fakt! Więc choć mnoży nam się na Forumii zbyt dużo takich wątków (co, jak pisałam, jest przygnębiające) - cieszy mnie bardzo, kiedy jesteście dobrze nastawione i jakoś radzicie sobie ze swoimi problemami (piszę WY, bo chodzi mi o wszystkie dziewczyny, które przechodzą teraz takie chwile)
TRZYMAM ZA WAS KCIUKI!!! :usciski:
brzoza1 napisał(a):Paskvalina, cieszę się, że jesteś pozytywnie nastawiona do przyszłości :) Trzymaj się! :usciski:
bez pozytywnego nastawienia, nie da rady!! :)
Paskvalina, cieszę się, że jesteś pozytywnie nastawiona do przyszłości :) Trzymaj się! :usciski:
Odpowiedz
Dzisiaj, a właściwie już wczoraj, była nasza pierwsza rocznica. Ja byłam w Szczecinie u rodziców on w Warszawie.
Ciężko mi było. Rok temu o tej porze miałam oczepiny i tyle planów, marzeń, nadziei. Dziś jestem po ustaleniu rozdzielności majątkowej na drodze do rozwodu.
Ciężko mi, ale paradoksalnie jestem szczęśliwa. Czuję się jakbym obudziła się po długim śnie. Po jakimś koszmarze. Wiem, że teraz przynajmniej mogę mieć nadzieję na lepsze jutro. Jeszcze miesiąc temu myślałam tylko, jak najszybciej skończyć dzisiaj i najlepiej już się nie obudzić.
Teraz żyję. Początki są trudne, ale jeszcze będzie pięknie.
Trzymam za WAs kciuki....
Jutro moja druga rocznica ślubu i zastanawiam sie ile jeszcze przed nami???
Zła kobieta napisał(a):
Przepraszam za offa, ale mnie to zaintrygowało - czy taki układ jest w ogóle możliwy? Rozumiem oczywiście rozstanie się z klasą, ale kumplowanie się to inna sprawa.
Jest możliwy. Ja ze swoim byłym mężem się kumpluje. Jest o wiele lepiej niż za czasów małżeństwa. Nie wracamy w rozmowach do tego co było, nie rozdrapujemy ran, każdy z nas ma swoje życie. Samej mi to jakoś ciężko ogarnąć, że po 10 latach związku można zostać kumplami ale naprawde można.
Zła kobieta napisał(a):Paskvalina napisał(a):
Cieszę się jedynie, że mimo, iż straciłam męża, to jestem na dobrej drodze do odzyskania w nim kumpla.
Przepraszam za offa, ale mnie to zaintrygowało - czy taki układ jest w ogóle możliwy? Rozumiem oczywiście rozstanie się z klasą, ale kumplowanie się to inna sprawa. Oczywiście życzę Wam i oraz wszystkim, którzy przeżywają teraz podobne dramaty, jak najlepiej... tylko dla mnie kumplowanie się byłoby ciągłym rozdrapywaniem ran. Tak mi się tylko nasunęło na myśl. Przepraszam, że w tym wątku i nie na temat.
ja moge powiedziec, ze jest mozliwe...ale jesli o mnie chodzi, to musi minac sporo czasu, zeby do delikwenta podchodzic bez emocji
Paskvalina napisał(a):
Cieszę się jedynie, że mimo, iż straciłam męża, to jestem na dobrej drodze do odzyskania w nim kumpla.
Przepraszam za offa, ale mnie to zaintrygowało - czy taki układ jest w ogóle możliwy? Rozumiem oczywiście rozstanie się z klasą, ale kumplowanie się to inna sprawa. Oczywiście życzę Wam i oraz wszystkim, którzy przeżywają teraz podobne dramaty, jak najlepiej... tylko dla mnie kumplowanie się byłoby ciągłym rozdrapywaniem ran. Tak mi się tylko nasunęło na myśl. Przepraszam, że w tym wątku i nie na temat.
Decyzji jestem w stu procentach pewna. Dobrze się nam teraz gada, bo czuję się wolna pod wieloma względami. Przy nim byłam sfrustrowana, wycofana, czułam się niepotrzebnym dodatkiem do panamęża.
No i sprawy fizyczne - dramat. Jak ostatnio stwierdziłam w rozmowie z przyjacielem: Mogę iść na różne kompromisy, ale nie w łóżku 8)
Rozmawiać mogę z wieloma osobami. Od męża chcę czegoś więcej...
Cieszę się jedynie, że mimo, iż straciłam męża, to jestem na dobrej drodze do odzyskania w nim kumpla.
Paskvalino, a moze to jeszcze nie to? :(
bywa, ze gdy sie nie musi, to w zwiazku jest lepiej - sama napisałas, ze dobrze sie wam gadało...
nie, bym była za zwiazkiem na siłe, bynajmniej, ja jestem po rozwodzie, ex znudziło sie malzenstwo i zabawa w ojca, poznal laskę itd...
dobbi napisał(a):po prostu pani notariusz zaprosila nas do swojego gabinetu. przy niej podpisalismy umowe, ona odczytala nam wczesniej sporzadzony dokument dot. rozdzielnosci majatkowej, zapytala czy wszystko sie zgadza. zaniosla do przepisania "na czysto", dala nam po egzemplarzu, zaplacili i poszli.
I tak też było. Nic strasznego.
Tylko w trakcie tego posiedzenia wynikła bardzo groteskowa sytuacja. Pani notariusz nie wiedziała, że to rozdzielność do rozwodu.
Spojrzała na datę ślubu i stwierdziła wesoło "o, to taki prezent na rocznicę! No pewnie w niedzielę jakiś obiad państwo planują"itd. A my tylko siedzieliśmy z głupia się uśmiechając... No cóż.
Po wszystkim nawet obiad zjadłam z moim jeszczemężem. I o dziwo gadało nam się lepiej, niż jak byliśmy razem.
Na pocieszenie (bo mimo wszystko gul był) poleciałam na wyprzedaże. No i zakupiłam kilka ładnych łaszków 8)
moge Ci powiedziec jak bylo u mnie. orocz tego, ze z mezem nie mialam o czym gadac, po prostu pani notariusz zaprosila nas do swojego gabinetu. przy niej podpisalismy umowe, ona odczytala nam wczesniej sporzadzony dokument dot. rozdzielnosci majatkowej, zapytala czy wszystko sie zgadza. zaniosla do przepisania "na czysto", dala nam po egzemplarzu, zaplacili i poszli.
nie powiem, mialam gula ale zaraz potem poszlam na piwo i samo przeszlo.
trzymam kciuki!
Idę dzisiaj do notariusza na podpisanie rozdzielności majątkowej i ustalenie podziału majątku. Umowę czytałam, jest uczciwa. Ale i tak czuję się trochę niewyraźnie...
Czego mogę się spodziewać podczas takiej wizyty?
kurczak napisał(a):Moja siostra i jej przyszły eks ( mam nadzieję, ze niedoszły) jeszcze chyba walczą o swój związek.
Jeżeli jest wola walki i jest o co walczyć to trzeba, koniecznie trzeba próbować!
Ja podejmowałam walkę przez rok. Walkę z wiatrakami. Trzeba też wiedzieć kiedy powiedzieć dość. Ta decyzja już za mną.
Dziewczyny trzymam kciuki za Was :usciski: i wierzę, że jeszcze spotka Was szczęście :D
PS. A dopiero co się oglądało zdjęcia w pamiętniku mężatki. A to krach i koniec... Smutne to. Echhh życie :(
Moja siostra i jej przyszły eks ( mam nadzieję, ze niedoszły) jeszcze chyba walczą o swój związek.
Jej wyprowadzenie się w zeszłym tygodniu z ich domu ( ale jego mieszkania) podziałało na nich jak zimny prysznic.
Pozyjemy zobaczymy.
Ja przed podobnym dylematem stałam 2 lata temu. Walkę wygraliśmy.
Wiem co przezywacie. Współczuję. Nie chciałabym tego jeszcze raz przechodzić.
Przepraszam ale dopiero po wysłaniu zorientowałam się, że nie wyłączyłam suwaczka
Odpowiedz
Paskvalina napisał(a):
mój jeszczemąż to człowiek racjonalny do bólu, opanowany, ułożony. Zawsze to ja podejmowałam decyzje i on się z nimi zgadzał, ewentualnie korygował. On przyjął moją decyzję do wiadomości. Nawet nie walczył. Myślałam, że obudzi się w nim słowiańska dusza 8) , ale gdzie tam.
Właściwie to już przed ślubem, ale dusiłam wątpliwości i złe myśli w zarodku, żeby nie zostać oskarżoną o bycie gówniarą
Jakbym czytała o sobie :(
dobbi napisał(a):wlasnie, chcialam zapytac a nie mialam odwagi, jak Twoj maz to przyjal? na klate czy histeria?
Wiesz Dobbi mój jeszczemąż to człowiek racjonalny do bólu, opanowany, ułożony. Zawsze to ja podejmowałam decyzje i on się z nimi zgadzał, ewentualnie korygował. On przyjął moją decyzję do wiadomości. Nawet nie walczył. Myślałam, że obudzi się w nim słowiańska dusza 8) , ale gdzie tam.
Jest mu ciężko, widziałam, że wieczorami miewa czerwone oczy, ale ja też płaczę i przeżywam, mimo, że taka ze mnie twardzielka.
To ja miałam odwagę podjąć tę decyzję, go nie było na to stać, mimo, że nie układało nam się od prawie roku. Właściwie to już przed ślubem, ale dusiłam wątpliwości i złe myśli w zarodku, żeby nie zostać oskarżoną o bycie gówniarą
Ustaliliśmy jasne zasady współżycia w mieszkaniu, on zajął się formalnościami rozwodowymi (prawnik). I tyle. I w końcu możemy normalnie gadać. Tyle z tego dobrego.
ehhhhhhh życie :(
Za Was wszystkie walczące i te które decyzje już podjęły (albo nie miały innej możliwości) mocno trzymam kciuki i ściskam wirtualnie :usciski:
wlasnie, chcialam zapytac a nie mialam odwagi, jak Twoj maz to przyjal? na klate czy histeria?
Odpowiedz
Na piątek jestem umówiona do notariusza. Szybko to idzie.
Mojego jeszczemęża nie ma w domu. Szybko się chłopak pociesza. A mówił, że życia sobie beze mnie nie wyobraża, że nie da sobie rady beze mnie itd. Cóż...
Mam trochę do niego żal, że nie podjął żadnej walki. Ale z drugiej strony czemu sie dziwić. W tym związku wszystkie decyzje podejmowałam ja. I źle mi z tym było.
Pewność jest, spokój też, a że będę miała słabsze chwile to też wiedziałam. Nic to. Idę spać.
Dziękuję za wsparcie.
agnilinda, skoro nie masz w sobie tej odwagi to może to oznacza że chcesz jeszcze powalczyć, jeszcze nie jesteś gotowa powiedzieć "dość"?
Odpowiedz
podziwiam odwagę
na którą mnie chyba nie stać
tylko szukam stron www o seperacjach, rozwodach, pozwach i na tym się kończy
stety czy niestety?
Paskvalina napisał(a):Zrobiłam podział prezentów ślubnych. Zaakceptował z drobnymi zmianami. Posegregowałam książki, ustaliliśmy co kto zabiera ze wspólnie kupionych rzeczy. Dzisiaj umawiamy się do notariusza, aby zrobić rozdzielność majątkową.
i pomyslec, ze jakis czas temu takie rzeczy to jakas abstrakcja byla, a teraz to kolejna formalnosc do zalatwienia, ktora sie robi tak po prostu :|
To, że jest nas tak dużo z jednej strony przeraża, z drugiej podnosi na duchu. Wszak człowiek to zwierzę stadne 8)
Zrobiłam podział prezentów ślubnych. Zaakceptował z drobnymi zmianami. Posegregowałam książki, ustaliliśmy co kto zabiera ze wspólnie kupionych rzeczy. Dzisiaj umawiamy się do notariusza, aby zrobić rozdzielność majątkową.
Proza życia. Ale gdzieś w kącikach ust czuję smak poezji, bo wiem,że to wszystko jest początkiem czegoś, a nie końcem.
A tak w kwestii prozy. Gdyby któraś z Was słyszała o niedrogiej kawalerce lub niekrępującym pokoju od października, to wiecie gdzie pukać :)
Jeszcze raz dziękuję za wsparcie.
Trzymam kciuki! Dasz radę na pewno! Ja też dałam ;)
Zawsze mozesz do mnie napisać, mozemy sobie pogadać,pozdrawiam
Martusia napisał(a):
Nie będę zakładać oddzielnego wątku, pozwolisz, że w chwilach zwątpienia, siły będę czerpać z Twojego wątku?;)
dobbi, myśl o tym, ze Ty tak sobie poradziłaś też daje mi nadzieję...
Martusia, wiesz, że nie ma problemu. Wsparcie, to najwięcej ile możemy sobie dać. Trzymaj się ciepło.
Z każdą godziną, minutą, chwila utwierdzam sie w słuszności mojej decyzji.
Dziękuję za wsparcie. Jest potrzebne.
Paskvalina strasznie mi przykro :-( Jednak jeśli jest to przemyślana decyzja i twom zdaniem słuszna, to lepiej postąpić nie mogłaś. :goodman:
Serce mnie ściska jak czytam o tych kryzysach, rozstaniach i rozwodach :( ehhh .....
Trzymajcie się dziewczyny, ściskam najmocniej jak potrafię :usciski:
dobbi napisał(a):uwierz, ze miewam koszmarne chwile
wierzę i takich chwil się boję :(
Najważniejsze,że jesteś przekonana o słuszności swojej decyzji. W takiej sytuacji będziesz wiedziala,że walczysz w słusznej sprawie i będzie Ci łatwiej. Nie przejmuj się tym co myślą ludzie, że mialaś wszystko. Pewnie będą próbowali "nawrócić" Cię na ich myślenie... Pozostań soba a wtedy - niezależnie jak sprawy będą biegły - Ty będziesz zwycięzcą. 3mam mocno kciuki.
Odpowiedz
aniasz napisał(a):Boże, dziewczyny, skąd tyle wątków i postów o rozstaniach, rozwodach, odejściach? Dla mnie, która wciąż ma mrzonki o bezpieczeństwie, sielance w małżeństwie i nie wiadomo jakim raju na ziemi, to jak kubeł zimnej wody na głowę. Skąd, powiedzcie, to się bierze? Dlaczego tak jest?
To samo pomyślałam Ania i przyznam, że baaardzo niepokoi mnie to, że takich wątków coraz więcej, że cudowne, udane, dobrane małżeństwa w pewnym momencie przestaja po prostu istnieć....
Współczuję Wam Dziewczyny i bardzo, baaaardzo Was podziwiam..
Trzymam kciuki aby chwil zwątpienia było teraz jak najmniej..
Paskvalina pomimo, że decyzja, którą podjęłaś jest tak ciężka, tchnie od Ciebie optymizmem i spokojem. Skoro czujesz, że tak trzeba, to będę trzymała kciuki, żebyś czuła się tak przez cały czas :usciski:
Ale mnie, tak jak Aniasz, przeraża to co wokół widzę i słyszę... :( Tyle rozstań i tu na Forumii i w moim życiu naookoło mnie... Strasznie to przykre i przygnębiające... I zastanawia mnie skąd to się bierze?
Boże, dziewczyny, skąd tyle wątków i postów o rozstaniach, rozwodach, odejściach? Dla mnie, która wciąż ma mrzonki o bezpieczeństwie, sielance w małżeństwie i nie wiadomo jakim raju na ziemi, to jak kubeł zimnej wody na głowę. Skąd, powiedzcie, to się bierze? Dlaczego tak jest?
Odpowiedz
Martusia napisał(a):Paskvalina, będzie dobrze.
Za kilka dni będzie moja 3 rocznica ślubu, a raczej - byłaby.
Od tygodnia nie mieszkam już z moim mężem. Podjęliśmy decyzję o rozwodzie. A może raczej ja podjęłam.
Ciężko mi jest, ale...wiem, że będzie dobrze.
Nie będę zakładać oddzielnego wątku, pozwolisz, że w chwilach zwątpienia, siły będę czerpać z Twojego wątku?;)
dobbi, myśl o tym, ze Ty tak sobie poradziłaś też daje mi nadzieję...
uwierz, ze miewam koszmarne chwile
Paskvalina, będzie dobrze.
Za kilka dni będzie moja 3 rocznica ślubu, a raczej - byłaby.
Od tygodnia nie mieszkam już z moim mężem. Podjęliśmy decyzję o rozwodzie. A może raczej ja podjęłam.
Ciężko mi jest, ale...wiem, że będzie dobrze.
Nie będę zakładać oddzielnego wątku, pozwolisz, że w chwilach zwątpienia, siły będę czerpać z Twojego wątku?;)
dobbi, myśl o tym, ze Ty tak sobie poradziłaś też daje mi nadzieję...
dasz, dasz...mzoe byc ciezko chwilami ale sily sie same znajduja, niewiadomo skad.
OdpowiedzŻyczę Ci dużo siły do walki z czarnymi chmurami. Na pewno dasz radę :goodman:
Odpowiedz
Podziwiam odwagę, determinację, spokój.
Pewnie, że dasz radę :usciski:
Trzymaj się! Jesteś bardzo dzielna, podziwiam Cię za to! Jasne, że będzie trudno, ale na pewno dasz sobie radę!
Odpowiedz
Dzięki dziewczyny.
Każde dobre słowo jest dla mnie bardzo ważne. Zwłaszcza, gdy zacznie się wylewanie mi pomyj na głowę.
Jestem przerażająco spokojna. Jestem przekonana, że to jedyna możliwa decyzja, jedyna uczciwa decyzja. Po prostu czuję, że robię dobrze.
Wiem jednak, że jeszcze przyjdą czarne chmury i muszę mieć siłę z nimi walczyć.
Dziękuję.
napisze to co Aniasz - zaimponowalas mi. Bo ja nie wiem czy bym sie zdecydowala... teoretyzujac - tak, a w praktyce....
sciskam Cie mocno, napewno nie bedzie Ci latwo, wiec tego nie napisze ale jestem przekonana ze jesli zdecydowalas sie na taki ruch, znalazlas na to sile i odwage - to dalej dasz rade! napewno!
:usciski:
Zaimponowałaś mi. Nie wyobrażam sobie jaką silną musisz być osobą, skoro tak spokonie o tym piszesz, tak odważnie podejmujesz taką decyzję.
Trzymam kciuki.
jak to przeczytalam to sama do siebie powiedzialam "o ku...a"
gratuluje odwaznej decyzji! trzymam kciuki i witam w klubie 8)
Podobne tematy