-
Grzybowa odsłony: 2802
Iza tuli juz Igorka :D
Wspaniałe wieści od Izy Pietrzak.
"Dziś o 14:03 w końcu zawitał do nas przez cesarkie cięcie nasz przepiękny synek Igorek. Oczywiście jest niezłym smokiem 4510 gr i 58 cm, 10 pkt Apgar"
Izuniu wszystkiego co najlepsze dla waszej trójki. Igor faktycznie to kawał chłopa lol Może to i lepiej, że miałaś CC ;)
Trochę jestem rozczarowana, że nie udało mi się urodzić go naturalnie
Iza dużo uścisków ode mnie. Taaa, skąd ja to znam. Najważniejsze, że Igorek jest zdrowy. Poród przez cc nie jest "gorszy" od SN. Ja też jestem rozczarowana, ale wtedy na porodówce modliłam się, zeby sie nade mną w końcu zlitowali.
Ogromne gratulacje od nas. Synek przystojny jest, muszę pokazać Kasi ;)
Grzybowa napisał(a):Izunia dobrze, że wszystko się tak skończyło jak się skończyło. Nie masz sobie nic do zarzucenia bo jakbyś kobieto urodziła takiego facecika??
Igorek jest śliczny :love:
w którymś momencie tak sobie pomyslałam, że jak naprawdę jest duży i ma coś się stać to on pewnie i tak nie wyjdzie dołem i mi zrobią cesarkę ;)
dziękujemy za komplementy lol
ale slodziutki maluszek....jeszcze raz gratuluje...
I powiem Ci, ze mialam takie same odczucia, ze skonczylo sie na cc, ale najwazniejsze zdrowie malenstw...
Środa -rano kontrolna wizyta u gina, okazało się, że mam zawężony zapis KTG i dostałam skierowanie do szpitala. Jedziemy do szpitala trochę zestresowni, żeby z maluszkiem było wszystko w porządku. W szpitalu masa ludzi na izbie przyjęć, szybko orientujemy się, że sytuacja nie jest ciekawa, wszystkie babki w ciąży po terminie odsyłaja do domu. Moje ciśnienie, które zawsze skacze w takich sytuacjach nie zawodzi mam 180/100 i przyjmują mnie bez mrugnięcia okiem. Przyjmuje mnie sam ordynator, który znerwicowany sytuacją w szpitalu zaczyna na mnie pokrzykiwać, więc i ja na niego krzyczę (i tak ustawiam sobie pana ordynatoa na dzień dobry )Następe kilka godzin spędzamy na badaniach oraz siedzeniu na korytarzu oddziału patologii, czekając aż się zwolni dla mnie łóżko.
Czwartek- nic się nie dzieje, robią mi usg, z którego wynika, że Igor waży 4100g, pani doktor dyżurna informuje mnie, że nie ma mnie w planach na jutro więc przez weekend będę czekać (szpitala już mam serdecznie dość).Bada i mierzy mnie sam pan ordynator, który uznaje, że mam warunki, żeby urodzić duże dziecko więc grzechem by było nie dać mi szansy. Wieczorem przychodzi inny lekarz i się dziwi czemu czekają zamiast mi podać kroplówkę z oksytocyną, każe mi od rana nic nie jeść i obiecuję, że się wstawi za mną żeby jednak została ujęta w planach piątkowych
Piątek - od samego rana co chwilę ktoś wpada do mnie i pyta "Pani jest ta 4100g i nadciśnienie? to niech Pani nic nie je!"
Badanie lekarza, nie dało się zrobić amnioskopii, szyjka twarda jak skała wiadomo, moja polożna z która mam rodzić mówi mi, że raczej po tej kroplówce nie możemy się wiele spodziewać.
Idziemy na porodówkę. A tam superwygodne łóżko, sofa, przyjeżdża M., albo leżę i czytam gazetę na łóżku porodowym albo przytuamy się na sofce. Całkiem miło spędzamy czas ok.17:00 badanie lekarskie, ja mam leciuteńkie bóle w podbrzuszu, nic się nie wydarzyło racamy na patologię. I idziemy do baru na pyszny obiad
Sobota - wieczorem zaczynają się pierwsze bóle przepowidające, nieregularne, nizbyt mocne ale w nocy juz się spać nie da i tak do poniedziałku
Poniedziałek - Już wiem, że na wtorek jestem przewidziana do dugiej kroplówki, ale wieczorem mam już bóle nawe co 5 min. na tyle silne, że przestaję mówić (moje koleżanki z pokoju przyzwyczajają się do rozmów przeywanych ). Później bada mnie lekarz i stwierdza 1cm rozwarcia, dostaję czopki na zmiękczenie szyjki, zalecenie gorącego prysznica, mąż ma mi polewać plecy później mam spobować zanąć, bo trudny dzień przede mną. I tak się dzieje, wpawdzie raz na godzinę, czasem częściej czasem rzadziej budzą mnie bóle, ale trochę byłam wstanie pospać.
Wtorek - Badanie (1 cm rozwarcia), amnioskopia-wody płodowe czyste, idziemy na porodówke. Przyjeżdża moja położna i zapewnia mnie, że dzisiaj nastąpi na pewno rozwiązanie. Podają mi kroplówkę, podłączają ktg, co jakiś czas pojawiają się skurcze, ale są takie sobie jeśli chodzi o siłę. Po jakimś czasie pani Anitka mnie bada, są 3cm, ale idzie to powoli. W pewnym momencie w czasie skurczu Igor nam znika na KTG, dostaję tlen, pani Anita przyprowadza 2 lekarzy badają mnie-ciągle 3cm. W związku z tym, że jest słaba akcja skurczowa, duże dziecko i jeszcze to zniknięcie na KTG proponują mi cesarkę i ja się zgadzam. Teraz to już akcja nabiera tempa, w ciągu 10 minut cewnikowanie, golenie, kroplówki 13:40 jestem już na sali opercyjnej, czytają mi jakieś papiery, coś podpisuję, dostaję znieczulenie, później cisną mi strasznie brzuch i słyszę "O jaki wielki!" i po chwili słyszę płacz mojego synka, oczywiście ryczę jak bóbr. Pan doktor po usłyszeniu wagi 4510g mówi "a myślałem, że 5kg" dowcipniś Przynoszą mi Igora i przytulają do policzka
Trochę jestem rozczarowana, że nie udało mi się urodzić go naturalnie, ale wiem, że cesarka była jedynym słusznym wyjściem w tej sytuacji, w czasie tego zniknięcia pulsu Igora musiał sobie przycisnąć pępowinkę, bo jak go wyciąnęli to wody były zielone, ale w związku z tym, że akcja była blyskawiczna Igor nie miał żadnych problemów zdrowotnych od tych wód. Dostał 10 pkt. Myślę, że moja połozna spisała się na medal.
Długa ta moja historia, ale poród też był długi
Izo - uściski i gratulacje - co najmniej tak wielkie jak sam Igorek ;) Niech rośnie zdrowo :)
Odpowiedz
Izuniu ogromne gratulacje !!!!!
i oczywiscie dla duzego i zdrowego Igorka :D caluskiiiiiii dla was, sciskam mocno
wracaj do nas szybko i koniecznie fotki wklejaj
Podobne tematy