• agie odsłony: 2637

    Lepiej kupic nowe mieszkanie, czy wyremontować stare?

    W niedalekiej przyszlosci bedziemy musieli sie z mezem przeprowadzic. Rozparujemy naturalnie miliony opcji co do przyszlego lokum, ale ciekawa jestem tez waszego zdania chetnie z uzasadnieniem. Finanse pozwola nam na zakup mniejszego domku z jakims ogrodkiem, rowniez niewielkim i do remontu albo na nowe mieszkanie ewentualnie z balkonem albo pseudo tarasem.Nie mozemy sie zdecydowac. To samo dotyczy wyboru pomiedzy dobra dzilnica a metrazem. Ech zawiklane to wszystko.Co wy byscie wybraly?

    Odpowiedzi (14)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-11-06, 19:05:38
    Kategoria: Dom i Wnętrza
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
agie 2010-11-06 o godz. 19:05
0

Jesli chodzi o lokalizacje, to i tak czy mieszkanie, czy domek nabedziemy z dala od duzego miasta. Moj maz pracuje w samej Hadze ale nie wyobrazamy sobie zycia w miescie.Kwestia dojazdu nie jest problemem nawet do 50 km.mamy samochody, pociagi kuruja calkiem sprawnie, wiec damy rade. Zreszta przyzwyczajeni jestesmy.Tak wiec bedzie to wies lub niewielkie miasteczko. I planujemy, ze juz co najmniej do emerytury :)
Wszystko mowi, zeby jednak zacisnac pasa i kupic domek, choby nawet szeregowke...no zobaczymy jak tam nasze finanse to wytrzymaja.

Odpowiedz
Jania 2010-11-06 o godz. 13:27
0

to zalezy od Waszego trybu pracy, jesli pracujecie do pozna to mieszkanie z dobrą lokalizacją, dzieci łatwiej prowadzac do przedszkoli, wyskoczyc na zakupy, bo wiadmo w domku poza miastem trzeba doliczyc dojazdy, korki, odbieranie dziecka od babc czy żłobków, czyli codziennie 2 godziny krócej w domu

dodatkowo - dom fajny bo przestrzen, bo gril, bo piaskownica, tylko ktos musi lubiec umiec i miec czas na naprawy dachu, cieknacego kranu czy najprostszego, ale cotygodniowego rytuału koszenia i trawy i w lecie codziennego podlewania

sprzątanie mieszkania mi zajmuje okolo 2 godzin, sprzatanie w domu miałam wrazenie ze nigdy sie nie konczy, bo jak skonczyłam w domu to pozostawał ogródek i tak w kólko

Odpowiedz
Gość 2010-11-06 o godz. 12:52
0

iwona_r1 napisał(a):Madeleine, pewnie, że nie jest powiedziane, że się nie da. Kwestia tylko w jakim czasie. Ja nie wyobrażam sobie kupowania domu np. na 5 lat, by następnie go sprzedawać. I nie chce mi się wierzyć, że sprzedając zwrócą mi sie nakłady finansowe. Co jak co, ale w dom włożyłabym więcej i serca i pieniędzy, urządzając go (niż w mieszkanie).
No cóż, kupując mieszkanie 2,5 roku temu (a właściwie dziurę w ziemi) w życiu nie przypuszczałam, że ceny podskoczą kilkukrotnie - ani, że się wyprowadzę z niego przed upływem 3 lat. Oczywiście, że nakłady się zwracają - nieruchomości nie będą taniec. Wręcz nieruchomośc kilkuletnia, wykończona, jest sporo droższa od nowej, ale w stanie surowym - właśnie dlatego, że jeszcze jest nowa, ale wykończona i nic nie trzeba w nim robic ;)

Dlatego też nie zakładam, że w domu, który teraz kupujemy, będę mieszkała całe życie - ba, wręcz obstawiam, że raczej nie ;) Jestem przeciwniczką budowania domu w opcji "na zawsze" z całą masą przydasię. Wolę miec taki skrojony na miarę naszych obecnych potrzeb. Chcieliśmy dojazdu komunikacją miejską, ale ładną okolicę, żeby pojechac w pola na rowerze czy iśc do lasu na grzyby, ale z całą infrastrukturą, sklepami, szkołą itp. I mimo, że jakieś 15 km dalej za tę samą cenę moglibyśmy miec kilka razy większą działkę i większy dom - nie zdecydowaliśmy się.

Bo właśnie nie wyobrażam sobie obecnie spędzac całego dnia na dojazdach, chcę móc wrócic w razie czego taksówką do domu i nie zbankrutowac, zamówic pizzę z dowozem do domu, jechac do kina krócej niż pół godziny i takie tam lol

Odpowiedz
Gość 2010-11-06 o godz. 11:29
0

Wady domku tez są znane:
-najczęściej dalej od centrum, więc nocna balanga i późniejszy powrót taksówką mocno walą po kieszeni
-dłuższy dojazd i - w większości miejsc w Polsce - konieczność stania w korkach w drodze do pracy i z pracy
-ograniczone możliwości poruszania się komunikacją miejską - upierdliwe w przypadku zepsutego samochodu
-koszty benzyny (niemałe)
-ograniczone możliwości skorzystania z "żarcia na telefon" oraz uzupełnienia zapasów jedzeniowo/alkoholowych w godzinach późniejszych, kiedo osiedlowo/wioskowy sklepik już dawno śpi
- problemy, które w bloku nigdy do głowy by nie przyszły, bo załatwia je za nas administrtacja - cieknąca rynna, naprawa elewacji, oderwany wichurą kawał dachu

Ale co tam dużo pisać - jak już się w domku zamieszka, to przeprowadzać z powrotem do miasta się nie chce lol
Zioła we własnym ogródku, krok z kuchni i już się jest z kawą na ogrodzie, znajomi przyjeżdzając na grilla mówią o "wyprawie na wieś", brak całego pionu sąsiadów, którzy wszyscy o podobnej godzinie korzystają rano z łazienki lol

Jeszcze jedna sprawa - jeśli myślicie o czymś "na kilka lat" to polecałabym mieszkanie. Jeśli "na długo", to domek. W domek się wsiąka :) Jednak z domku trudniej się wyprowadzić, człowiek ma coś z kota i przywiązuje się do własnego gniazda. Z mieszkaniem nie do końca tak jest, po prostu się z niego wyprowadza. Nie wiem, czemu tak jest, może to ta magia ogródka ;)

Odpowiedz
Gość 2010-11-05 o godz. 07:06
0

bee_m napisał(a):4 letni synek koleżanki biega po wietrznym podwórku (koniec października) , nogi bez skarpetek w kalosze wcisnął i jest okazem zdrowia a dzieciątka chowane w blokowiskach non stop chore.
lol bez przesady z generalizacjami.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-11-04 o godz. 11:28
0

Domek... zdecydowanie

My chcemy w przyszłości działeczkę tak od hektara w górę :) choćby początkowo wiązało się to z mieszkaniem w rozklekotanej chałupinie (potem budowa). No i ze względu na Lubego poza miastem (chociaż dla mnie będą to dojazdy do pracy, jednak też wolę tak, całe liceum dojeżdżałam ponad trzydzieści kilometrów i plusy z posiadania domku biły na głowę trudności dojazdu, a teraz mam przecież prawo jazdy :)

Z konieczności mieszkamy teraz w mieszkaniu i powiem, że mnie okropnie męczy to, że nie mogę wyjść z kawą przed dom i połazić na bosaka po trawie. Luby ma jeszcze skrajniej, u niego w domu rodzinnym można w piżamie iść na grzyby lub jagody (tak to jest mieć własny las), jego tata w moim domu rodzinnym śmiał się mówiąc, że nie lubi jak mu sąsiedzi do kawy zaglądają (moi rodzice mają dom w małym miasteczku).
W najbardziej nerwowym okresie (sesja egzaminacyjna) wyjeżdżałam z Warszawy na 1 dzień, żeby spędzić 10 h pieląc , kopiąc, sadząc i przycinając roślinki w ogródku rodzinnym, nic tak nie odpręża.

Nie bez znaczenia są też względy dzieciowe. 4 letni synek koleżanki biega po wietrznym podwórku (koniec października) , nogi bez skarpetek w kalosze wcisnął i jest okazem zdrowia a dzieciątka chowane w blokowiskach non stop chore (zasadniczo u mnie w rodzinie te z własnym ogródkiem naprawdę kilka razy rzadziej są chore). O piaskownicach, zwierzakach podwórkowych, grillach nie wspominając.

Nie masz sąsiadów, których disco polo o 6 rano w niedzielę musisz słuchać (ech wspomnienia... z tego samego powodu Luby nie lubi Soundtracka ze Shreka, nikt nie lubi być budzony codziennie o 6 tym samym) lub, którym przeszkadza, że o 23:00 spuszczasz wodę w kiblu (autentyk z bloku mojej babci). I takich, którym nie przetłumaczysz, że nie masz ochoty dusić się od dymu papierosowego wychodząc z mieszkania (niestety moja aktualna batalia).

Z prozaicznych rzeczy, posiadanie normalnej piwnicy, garażu, spiżarenki ma wiele zalet a w blokowych piwnicach, to strach rower wstawić, no i to schodzenie po każdy dżem, czasem kilka pięter. No i najczęściej są to straszne klitki. Często z pralką ludzie wyjeżdżają do piwnicy w domku (np. moja mama i teściówka :)) i to też ma wiele zalet. Nie wyobrażam sobie, żeby w łazience stał długi blat a na nim kosze na pranie w różnych kolorach, oddzielne na skarpetki itp. No a jak suszarkę chcesz zmieścić, to też niewesoło. Niemiło wspominam upychanie wszystkiego po kątach. My z Lubym niby większość rzeczy zostawiliśmy narazie w domach rodzinnych, ale i tak ledwo się mieścimy w dwupokojowym mieszkanku.

Odpowiedz
iwona_r 2010-11-04 o godz. 09:26
0

Madeleine napisał(a):Z tym łatwiejszym sprzedaniem mieszkania to nie do końca chyba tak. Owszem, mniejszy metraż, dogodna lokalizacja + niższa cena - racja. Ale jeśli porównujemy dom i mieszkanie większe, które kosztowało podobnie jak dom - bo ten przypadek tutaj rozważamy - to już dla mnie nie jest to całkiem jasne, co łatwiej sprzedac. Zresztą, nawet jeśli dom faktycznie byłby trudniej spieniężalny, nie oznacza to, że w ogóle nie da się go sprzedac ;)
Madeleine, pewnie, że nie jest powiedziane, że się nie da. Kwestia tylko w jakim czasie. Ja nie wyobrażam sobie kupowania domu np. na 5 lat, by następnie go sprzedawać. I nie chce mi się wierzyć, że sprzedając zwrócą mi sie nakłady finansowe. Co jak co, ale w dom włożyłabym więcej i serca i pieniędzy, urządzając go (niż w mieszkanie).

Odpowiedz
Gość 2010-11-04 o godz. 08:56
0

dom / blizniak - wolnosc o sasiadow z gory / dolu. brak robactwa, ktore wystarczy, ze zalegnie sie u kogos w pionie iw juz wedruje wszedzie, "trawnik z grillem". do tego jesli ktos decysuje sie na zainwestowanie w jakies wspomagacze energetyczne, to mu moga naskoczyc wszelkie wylaczania wody czy pradu. samemu sie regulije ogrzewanie w zimie, bez lachy na panow z "Siekierek", ktoryms sie cos ryplo.

Odpowiedz
Gość 2010-11-04 o godz. 07:01
0

Z tym łatwiejszym sprzedaniem mieszkania to nie do końca chyba tak. Owszem, mniejszy metraż, dogodna lokalizacja + niższa cena - racja. Ale jeśli porównujemy dom i mieszkanie większe, które kosztowało podobnie jak dom - bo ten przypadek tutaj rozważamy - to już dla mnie nie jest to całkiem jasne, co łatwiej sprzedac. Zresztą, nawet jeśli dom faktycznie byłby trudniej spieniężalny, nie oznacza to, że w ogóle nie da się go sprzedac ;)

Odpowiedz
iwona_r 2010-11-03 o godz. 21:35
0

należy chyba przemyśleć jeszcze jedną kwestię...czy lokum będzie na zawsze, czy tylko na jakiś czas
wydaje mi się, że mieszkanie łatwiej sprzedać
stoję właśnie przed dylematem, działka czy za jakiś czas większe mieszkanie
i gdyby nie to, że z uwagi na męża pracę może wylądujemy "tu", a może "tam", to chętnie zamieszkałabym na swoim i tylko swoim terenie, bez sąsiadów za ścianą
a tak, pewnie skończy się na mieszkaniu

Odpowiedz
Reklama
agie 2010-11-02 o godz. 13:05
0

no wlasnie, ten trawniczek, chocby niewielki, gdzie mozna rozlozyc grila, kocyk.Szalenie to kuszace. no zobaczymy.Powoli zaczynamy sie rozgladac.Kto wie, moze szczescie nam dopisze? Poza tym jutro losowanie totka.12,1 mln euro do wziecia. :D

Odpowiedz
Gość 2010-11-02 o godz. 12:06
0

Ja też z tych, co wolą dom, nawet, jeśli łączyłoby się to z mniejszym metrażem i remontem zamiast nowego apartamentu z tarasem. Generalnie w bloku nigdy nie czuję się "u siebie". Wiem, że bez sensu brzmi, ale jakoś tak mam i już.

Odpowiedz
Gość 2010-11-02 o godz. 12:01
0

Ja, pełna obrzydzenia do bloków, z całych sił pchałabym sie do własnego domu. Nie ma takich luksusów, które skusiłyby mnie do M. Własny dom to własny kawałek trawnika, dla dzieci własna piaskownica. Grill, swój kawałek nieba.
Ale to ja, logicznie i rozsądnie byłoby rozważyć trudy dojazdu do pracy, szkoły, komunikacje, ewentualne sąsiedztwo.

Odpowiedz
Gość 2010-11-02 o godz. 11:48
0

Ja dom - bo huśtawka, piaskownica, grill ;)
Ale przede wszystkim wybrałabym dobrą lokalizację, z komunikacją miejską, infrastrukturą itp. Przynajmniej na tym etapie życia.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie