Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
runaway bride 2013-11-25 o godz. 16:44
0

Dopiero teraz przeczytałam ten wątek, pewnie dlatego że w czerwcu i lipcu byłam właśnie w połogu...

Dla mnie połóg to zdecydowanie najgorszy czas w życiu. Gigantyczny dół psychiczny, poczucie, że w ogóle sobie ze swoim dzieckiem nie radzę, ogromny strach o Zosię i brak wiary w siebie jako matkę. Do tego oczywiście wyrzuty sumienia, że nie jestem szczęśliwa a przecież powinnam... Panicznie bałam się zostać z Zosią sama, bałam się jej płaczu.

I to wszystko pomimo bardzo dużego wsparcia ze strony męża, teściowej i mojej mamy. Paradoksalnie, poczułam, ze sobie radzę dopiero jak wyjechałam sama z Zosią na dwa tygodnie we wrześniu - czyli jak miała 3 miesiące!
Teraz jest już prawie super.

Odpowiedz
Shannen 2013-09-19 o godz. 05:19
0

DobraC napisał(a):Nie podoba mi sie nazwa tego co po porodzie ale coz 8)

Podzielcie sie doswiadczeniami: jak bylo u Was? Czy dopado Was nieslynne "baby blues", jak sobie z nia radzilyscie, jak dawalyscie rade w domu, czy otrzymywalyscie pomoc, co byscie teraz po czasie zmienily, czy inaczej byscie sie do tego przygotowaly organizacyjnie, jak dlugo trwal...

wszelkie "dobre rady" ;) mile widziane
Moje dziecko jest dzieckiem "ksiazkowym" - co 2,5h je a reszte godzin przesypia.
Jesli chodzi o dni po porodzie, to... w sumie nie chcialabym przez to przechodzic, mimo, ze samego porodu zle nie wspominam / ponad 15h pierwsza faza porodu, druga faza 2,5h, ktora zakonczyla sie cc/.

Rana po cc mnie bolala, chodzilam zgieta wpol pare dni, nie mialam czucia w dolnej partii brzucha ; dziecko przywiezli mi po 12 h i zmuszali do karmienia piersia, kiedy nie mialam wogole pokarmu - nie mowie juz ile siniakow mialam po dzieckuu a ile po pielegniarkach, ktore na sile probowaly cos wycisnac.

Czego bym nie zrobila?? Nier zapakuje juz tak duzej torby do szpitala :P , bo u mnie wszystkie panie mialy duze torby i ciezko bylo sie ruszyc z dzieckiem w "mydelniczce" nie wspominajac o tym, ze mezowie nie mieli gdzie kroku zrobic :P

Odpowiedz
Gość 2013-09-19 o godz. 03:35
0

Dla mnie też połóg był 10 razy gorszy od porodu :(

Od strony psychicznej - dół głeboki na 2 kilometry. Nagle znalazłam się w zupełnie innym świecie. Świecie, którego niepodzielnym panem i władcą jest mały wrzeszczący becik, a ja jestem jego niewolnicą, której potrzeby i plany nie mają absolutnie żadnego znaczenia Chyba jeszcze do tej pory nie doszłam z tym do porządku... ;)

No i do tego objawy fizyczne - po pierwsze koszmarne przemęczenie. Po takim wysiłku jak poród każda z nas powinna mieć dwutygodniowe wczasy w spa, a nie kierat 24 godziny na dobę ;)
Ja miałam jeszcze do kompletu taką anemię, że w głowie mi się kręciło jak z krzesła wstawałam - nie mówiac juz o akcjach typu wejście po schodach... Zmaltretowane do krwi sutki, do których -chcesz, czy nie - i tak o 4 nad ranem przystawiasz małego ssaka po raz 50-ty tej nocy... Brrrrrrrrrr. Ja już wolę poród od połogu...

Odpowiedz
Betrisa 2013-09-19 o godz. 02:51
0

Poług to jeden z najgorszych okresów jakie przeżyłam. Przez 2 tyg problemy z poruszaniem- miałam olbrzymi szew po próznociagu,
cycki bolały mnie przez 2 miesiace tak że wyłam ale karmiłam i to nie od popekania poprostu takie wrażliwe były, bo przystawiałam dobrze, nawet sie konsultowałam w tej spawie. Mąż był ze mną prawie miesiąc,więc nie złapałam baby bluesa. Dochodziłam do siebie 2 miesiace. krwawiłam 10 tygodni.
Ale z tym wyjsciem do sklepu to miałam takie same odczucie jakbym w jakis inny świat sie teleportowała. Też takie poczucie wyizolowania od społeczeństwa miałam. Byłam zazdrosna jak maż sobie gdzieś szedł i nic nie mogłam na to poradzić, ale myśli typu- on sobie moze kiedy chce a ja tu muszę siedzieć sie zdarzały. Przy drugim dziecku to już bedzie inaczej. Da sie wiele rzeczy pogodzić, tylko trzeba nabrać wprawy. No ale bałagan jest straszny w domu to prawda, bo jak mam chwilke to wolę na odpoczynek niż a sprzątanie przeznaczyć.

Odpowiedz
Gość 2013-09-05 o godz. 04:59
0

natalia25 napisał(a):Mieć wszystko gdzieś.


święte słowa
do tego dodam od siebie:

- wiecej cierpliwości i zrozumienia dla męża - dla niego to również jest nowa sytuacja i on również musi sie w niej odnaleźć, a że to przychodzi mu z większym trudem i dłużej trwa - taki ich "urok"
- nie stresować się wszystkim w koło - do tej pory nie wiem jakim cudem mój mąż się ze mną nie rozwiódł - zamiast żony miał jędzę która ze stresu po nim równo jeżdziła .
- przejść nad bałaganem w domu do porządku dziennego;
- pozwolić innym zająć się choć na chwilkę dzieckiem (nie żyć w przekonaniu, że: "nikt nie zrobi tego lepiej niż ja" )
- wyjść do ludzi najszybciej jak sie da (co by nie zwariować)
- nie stresować się tym, że mąż nie ma co jeść - jak zgłodnieje to sam sobie wkońcu coś do jedzenia zrobi.

Odpowiedz
Reklama
DobraC 2013-09-05 o godz. 03:05
0

Mala - wydrukuje mu to i wloze w portfel...
jak tez kilka innych rad...

czyli - bylo nie bylo - trzeba poczekac, nie przygotowywac sie, nie nastawiac tylko...... przezyc ;)

Odpowiedz
Mała 2013-09-05 o godz. 03:02
0

Nastawienie nastawieniem... Mozna sobie zalozyc, ze bedzie tak i tak. Mozna sobie probowac wyobrazic, jak to bedzie. Mozna planowac... A rzeczywistosc i tak to wszystko zweryfikuje. W jedna albo w druga strone.

Mi w kosc bardzo daly hormony. W szpitalu chyba w drugiej dobie plakalam duzo. Maz mial urlop, wiec byl przy mnie prawie non stop. Ale czasem wychodzil do domu, zeby cos zjesc np. albo cos zalatwic. Zanim przyszedl z powrotem, ja juz plakalam, bo wiedzialam, ze jak przyjdzie, to posiedzi troche a potem bedzie musial isc...
W domu bardzo dlugo nie mogla sie swiecic tylko lampka. Za bardzo kojarzylo mi sie to ze szpitalem. A sztuccami, ktore mialam w szpitalu (nota bene, moj ulubiony widelec i kubek) bardzo dlugo sie nie poslugiwalam...
Nawet jak tesciowie wychodzili i sie zegnali, to potem sie rozplakalam, bo skojarzylo mi sie to ze szpitalem i z momentem, kiedy konczyly sie odwiedziny i wszyscy wychodzili... Kto by pomyslal, ze bede za tesciami plakac ;)
Dlatego pamietajcie dziewczyny, ze wasze hormony po porodzie moga was zaskoczyc... I waszych mezow tez...

Odpowiedz
Gość 2013-09-05 o godz. 02:30
0

ja na świeżo 8)
porządkiem itp nie przejmowałam się za bardzo, ale fakt, trzeba się lepiej zorganizować, choćby po to, by w odpowiednim momencie umyć głowę, coś zjeść itd - czyli jak Mały zasypia to najpierw, niezależnie od tego, czy mi sie akurat chce, robię to co muszę, a dopiero potem, jak się jeszcze nie obudzi, to siadam na kompa albo coś sobie czytam. nie powiem, ten brak luzu, to że nie moge tej głowy umyć np za godzinę trocę mnie wpienia
jeśli chodzi o psyche to pierwszy tydzień miałam jak w bajce - nic mnie nie męczyło, wyszystko wydawało mi się piękne i proste lol , potem był niestety klasyczny 'baby blues' - ryczałam, ale nie dlatego, że niepokoiło mnie dziecko, że sie czymś przejmowałam, po prostu ryczałam za utraconym życiem :| czasem jeszcze na chwilę mnie najdzie, ale generalnie już weszłam w tryby ;)

a w ogóle to kocham Natalie ze ten tekst:
natalia25 napisał(a):A tak z własnego doświadczenia to wrócić jak najszybciej do ludzi i nie cackac sie zbytnio.
Życie będzie się dlaej toczyć normalnym rytmem, ludzie dalej będą chodzić na zakupy ( zobaczycie jakie to wam się wyda dziwne jak pierwszy raz pojedziecie do jakiegoś centrum handlowego lol ), do kina, a my musimy sobie wszystko tak poustawiać, aby jak najmniej z tego wszystkiego stracić ;)
i właśne powoli nad tym pracuję 8)

Dobrac, będzie dobrze (wcześniej czy później) - zobaczysz! ;)

Odpowiedz
katarinka7 2013-09-05 o godz. 00:46
0

Ja mogę napisać z perspektywy 2 tygodni.

W sumie nastawiłam się że będzie ciężko.
Nie przypuszczalam jednak, że tak totalnie nie będę mieć czasu. Być może spowodowane to jest tym, że walczyłam o karmienie piersią więc często przystawiałam (i nadal zresztą to robię) malego do piersi.

Te 2 tgodnie śmignęły jak jeden dzień.
Jakoś na razie (odpukać) nie dopadło mnie nic z serii baby-blues - może z braku czasu ;) Oczywiście były dni pełne łez, ale to pewnie każdemu się zdarza.

Mąły jest nerwowy dosyć i przez to też bywa cięzko.
No, ale wynagradza słodkimi minami.

Poza tym wkurzająca jest nieprzewidywalność - raz śpi godzinę, raz 4......czasem rano zasnie bez problemu a czasem pól dnia ryczy.

Fizycznie coraz lepiej, ale początki były bardzo trudne. Nie wiem jak jest po porodzie naturalnym, ale po cesarce przynajmniej dla mnie było bardzo ciężko, jestem do tej pory słaba i obolała.

Zyję nadzieją że wszystko minie i się unormuje.

Odpowiedz
Gość 2013-09-05 o godz. 00:31
0

DobraC no i znowu należy ci się pochwała za ciekawy wątek ;) Czytam i pozbywam się złudzeń. Dzięki babki ;) Proszę o więcej :)

Odpowiedz
Reklama
Gość 2013-09-04 o godz. 23:24
0

O dochodzeniu do siebie było już dośc, więc się nie powtarzam. Baby bluesa nie miałam.

Za to bardzo szybko wszystko musiało wrócic do normy (z wyjątkiem jedzenia - catering ;) od mam mieliśmy ponad miesiąc). Dzień po wyjściu ze szpitala poodkurzałam, posprzątałam po swojemu i takie tam ;) Pomocy ze strony mamy / teściowej poza obiadami nie miałam; mąż był z nami tydzień w domu, potem zostałam rzucona na głęboką wodę (do dziś widzi syna godzinę dziennie). I w sumie podołałam - mieszkanie zawsze czyste, obiad na stole, ja makijaż, włosy itp. - tyle, że kompletnie nie miałam czasu dla siebie.
Dlatego od prawie 2 miesięcy mam panią do sprzątania i teraz jest pięknie 8)
Gotowac gotuję, piekę itp., ale mam też czas poczytac książkę, popracowac i iśc spac o ludzkiej godzinie.

Odpowiedz
Dar_ma 2013-09-04 o godz. 23:20
0

Ja ciąże wspominam wspaniale, połóg tyci mniej, ale nie było bardzo źle ;) Po trudach porodu czułam się rewelacyjnie, zero problemów z siedzeniem itp i to juz w szpitalu, gdzie bylismy 2 doby. Problem zaczął sie w 3. po powrocie do domu,a mianowicie nawał pokarmu w połączeniu z wysoką gorączką i pękającymi cyckami Reszta to była pikuś. Juniorek grzecznie spał, mężuś gotował, wysprzątał wcześniej, żebyśmy po powrocie tym się nie zajmowali. Po nawale, już na drugi dzień było o niebo lepiej i sielanka trwała dalej :P . Rytm jako taki złapaliśmy chyba po miesiącu, tzn w sensie kiedy kończy się dzień a zaczyna noc ;)
Zajmowaliśmy się synkiem sami, przez 2 tyg. zabroniliśmy odwiedzin całkowicie lol I to było idealne posunięcie. Rzeczywistość zaskoczyła mnie in plus, myślałam, że będzie duuużo ciężej :P

Nie dopadło mnie nic z cyklu baby blues, sam poród rewelka, a macierzyństwo to już wogóle cud nad cudy :D

Odpowiedz
wiewrióra 2013-09-04 o godz. 22:28
0

kurcze ja to chyba spisze sobie punkt po punkcie i powiesze na ścianie .... a i jeszcze każę przeczytać Osobistemu ...

wg mnie to jemu sie wydaje ze wrócę z szpitala i po tygodniu będe juz gotować obiadki, sprzatac w domu, zajmowac się dzieckiem które będzie mile gaworzyc w łóżeczku i pelna sielanka .. muszę go jakoś przygotowac bo on nie ma mlodszego rodzenstwa ani nie mial kontaktu z malymi dziecmi wogóle... dobrze ze mama jest 5 minut od mojego domu :)

Ja się staram nie stresowac co ma byc to bedzie a bedzie dobrze (moja tantra ostatnia ;) )

Odpowiedz
Alla 2013-09-04 o godz. 21:10
0

Ja przez jakiś tydzień, dwa dochodziłam do siebie fizycznie - czyli dopiero po takim czasie mogłam usiąść na tyłku. Byłam wiecznie nakręcona i zestresowana o Tosię. Mąż chodził do pracy, a po kilku dniach sam wylądował w szpitalu z bólem serca. Jak się lekarz dowiedział, że urodziło mu sie dziecko, to przepisał mu coś na uspokojenie ;) Tosia ani nie sypiała, ani nie jadała ładnie. Odliczałam godziny i minuty do odwiedzin mojej mamy. To moja mama mnie postawiła na nogi tak na prawdę. Zabrała mnie na zakupy (ubraniowe) i kazała sie normalnie ubierać chodząc po domu. Przywoziła nam obiady.
Najtrudniejszy okres trwał u mnie 6 tygodni. Wtedy też zostałam zupełnie sama, pilnując domu rodziców na totalnym, jak dla mnie wygwizdowie. Ale dobrze nam to zrobiło. Bardzo się wtedy dotarłyśmy, ja wiedziałam, że mogę liczyć tylko na siebie. Mąż przyjeżdżał do nas tylko na noc i kąpał Tosię. Te dwa tygodnie we dwójkę, nocami we trójkę były zbawienne dla naszej rodziny.
Poza tym, powtórzę, że koniecznie trzeba się wyrywac gdzieś bez dziecka. Na wyprawie do hipermarketu miałam takie same wrażenia, jak dziewczyny opisały.
Co do obowiązków domowych, to zabrało mi to kawał czasu zanim nauczyłam się NIE sprzątać :) dopiero po roku chyba zrezygnowałam z prasowania :)
Szykując się na powtórkę tego wszystkiego - mam założenie pamiętac o tym, że można- wziąć kogoś do sprzątania raz w tygodniu, zamawiać jedzenie z dostawą. A poza tym mam wielką nadzieję, że przy drugm dziecku będę się mniej stresować i dzięki temu ono też będzie spokojniejsze.

Odpowiedz
fjona 2013-09-04 o godz. 20:25
0

natalia25 napisał(a): zobaczycie jakie to wam się wyda dziwne jak pierwszy raz pojedziecie do jakiegoś centrum handlowego lol
buniuta napisał(a):liberte napisał(a): ludzie dalej chodzą do hipermaketu i świat wygląda tak samo. Niesamowite uczucie lol

A jaki ten swiat kolorowy się wtedy wydaje! Jaki wspaniały :weedman:
oj tak :)
pamiętam moje pierwsze wyjscie na zakupy bez synulca :)
potem opowiadałam kolezance, że własnie pierwszy raz wyszłam sama na zakupy o pytała czy coś sobie kupiłam, a ja " taaa, super wkładki laktacyjne.."

a co do połogu to ja powiem przewrotnie, że mnie na nogi postawiłoby zajęcie sie troche innymi sprawami niz tylko dzieckiem. my znowu mielismy taki podział, że ja tylko dziecko a wszystkim innym reszta. teraz z przyjemnościa podziele się opieką nad dzieckiem, szybciej wróce do pracy a do sprzątania kogoś poszukam.

czyli moja rada: nie zamknąć się w 4 ścianach i podział obowiązków!

Odpowiedz
buniuta 2013-09-04 o godz. 20:12
0

liberte napisał(a): ludzie dalej chodzą do hipermaketu i świat wygląda tak samo. Niesamowite uczucie lol

A jaki ten swiat kolorowy się wtedy wydaje! Jaki wspaniały :weedman:

Odpowiedz
liberte 2013-09-04 o godz. 20:01
0

dla mnie pierwsze tygodnie to przede wszystkim niewyobrażalny ból podczas przystawiania młodego do cyca i sutki tryskające krwią oraz średnio raz w tygodniu zapalenie piersi z gorączką 40 stopni no ale ja to jakiś wybitnie nienadający się do karmienia piersią egzemplarz jestem. Odżyłam jak po miesiącu przerzuciłam się na laktator.

Poza tym dośc długo goiłą mi się rana po CC, non stop coś mi się z niej sączyło chyba ze 3 tygodnie, musiałam jeździc w zwiazku z tym na opatrunki i dosć długo czułam spore ograniczenie w swobodnym poruszaniu się. Najgorzej było w nocy kiedy treba było z leżeni dośc szybko zmienić pozycję na stojącą przy łóżeczku. U mnie to dosc szybko trwało nieraz kilka minut bo pocięte i "zaspane" mięśnie brzucha dawały w kosć.

Deprecha mnie dopadła i ryczałam jak bóbr z byle powodu co zresztą zdarza mi sie do dzisiaj tylko rzadziej 8)

Moja rada. Jak najwcześniej wyrwac sie z dziecięcego kieratu choc na chwilę bo z czasem jest coraz trudniej. Ja wczesnie zaczęłam wychodzić sama z domu. Młody miał chyba tydzień kiedy pierwszy raz wyrwałam się z domu na 2 godziny zostawiając Marcela z tatusiem :) i tak jak Natalia napisała nie mogłam sie nadziwic ze podczas tego najdłuższego tygodnia w moim życiu nic sie nie zmieniło i ludzie dalej chodzą do hipermaketu i świat wygląda tak samo. Niesamowite uczucie lol

Druga rada. Uświadomic tatusia co go czeka i że pojawienie sie dziecka to istna rewolucja. Mojemu troche zabrakło wyobraźni choć starałam się go przygotować jak mogłam i do dziś jest czasem zdziwiony. Uwazam że zdecydowanie za mało mówi się o baby bluesie czy depresji poporodowej. Mój myślał że będę sie dziwnie zachowywac przez kilka dni a potem mi przejdzie ale mnie trzymało duuużo dłużej a jemu nie mieściło się w głowie że można być wredną babą z powodu hormnów. Przy nastepnym dziecku oboje juz będziemy mam nadzieję mądrzejsi.

Odpowiedz
Gość 2013-09-04 o godz. 19:33
0

U mnie po porodzie nie było tak źle. Miałam dużo energii.
Mąż mi baardzo pomagał.

Schody zaczęły się, tak w drugim miesiącu, jak sama zostałam ze swoimi obowiązkami,a mąż wyjeżdżał do pracy, a pracuje daleko i nie ma go w tygodniu w domu.
Doły miałam straszne, nakręcałam się jeszcze bardziej tym, że tak się dołowałam, byłam zła na siebie i na swoje odczucia.
Niestety do tej pory mnie takie doły łapią, ale wydaje mi się, że to kwestia charakteru, no i czasem zmęczenie robi swoje.

Fizycznie, to długo do siebie dochodziłam. Krwawienie skończyło sie szybko, ale krocze i kości miednicy mnie dłuuuugo bolały. Do tego w pierwszym miesiącu srasznie się pociłam.
Mój Kuba przy porodzie naruszył mi kość ogonową, do tego popękałam przy odbycie i nacięli mi krocze. Wszystko długo się goiło.
Doszłam do siebie tak w pełni dopiero gdzieś po 3 miesiącach od porodu.

Odpowiedz
Nezi 2013-09-04 o godz. 19:17
0

Ja odżyłam dopiero jak Lena prawie kończyła 3 miesiące. Może jak miała 2,5 miesiąca było już lepiej. Lena to bardzo płaczliwe i absorbujące dziecko. Od początku mało spała w dzień i dużo płakała a jak już płakała to były to dzikie wrzaski.
Odchody połogowe przez 5 tygodni. Po 7 tygodniach dostałam pierwszej @.
Przez pierwsze 10 dni mało spałam, bo co trzy godziny było przewijanie i karmienie a potem przez prawie godzinę odciąganie pokarmu laktatorem wypożyczonym ze szpitala, a potem godzina snu albo i nie snu bo nie mogłam zasnąć. Spałam po 4 godziny na dobę... 4 razy po 1 godzinie. To też strasznie dołowało.
Potem było próbowanie różnych mlek modyfikowanych a po każdym Lena miała strasznie boleści.
A potem zaczęły się dni kiedy Lena nie spała w ciągu dnia wogóle, i ciągle ryczała - jak była głodna, jak była zmęczona...

Teraz jest cudnie
Warto było czekać

Mąż nie mógł mi za wiele pomagać, bo miał gorący okres w pracy i nie mógł być ze mną.
A moja mama przyjechała na pierwszy tydzień po szpitalu. Tyle że Lena wtedy cały czas spała...

Odpowiedz
Gość 2013-09-04 o godz. 17:49
0

Mnie szczęsliwie baby bluesy i takie tam ominęły - fizycznie szybko doszłam do siebie (nawet bardzo szybko) i psychicznie też było i jest w porzadku. Jedyny problem polegał na dogadaniu się z mężem - przez pierwsze parę dni mieliśmy zupełnie inne zapatrywania co do pielęgnacji i opieki nad niemowlakiem (mąż typ bardziej zapobiegliwy - otulic szczelnie nemowlaka mimo 30 st upału np.) Ale dograliśmy się szybko i jest ok. Zresztą nie mogę narzekac bo wczuł się bardzo i robi zakupy, gotuje, sprzata, chodzi z małą na spacery (na początku widziałam pewien dystans z jego strony ;)). Może też połóg nie dał mi w kośc bo mała okazała sie modelem spokojnym więc mam odpukać trochę czasu dla siebie. :D

Generalnie nastawiałam się na większą jazdę widząc jak połóg przechodzila przyjaciółka - a tu mile zaskoczenie. Podobnie jak Martucha - macierzyństwo mile mnie zaskoczyło - bałam się czy dam sobie radę.

Odpowiedz
marcia15 2013-09-04 o godz. 17:41
0

matylda_zakochana napisał(a):Martucha napisał(a):Ja w ogóle nie wiem co to depresja poporodowa. Połogu to ja prawie w ogóle nie odczułam. No tylko przez parę dni szwy ciągnęły.
W zasadzie od poczatku byłam sama. Wyszłam ze szpitala w sylwestra a mąż już 2 stycznia musiał być w pracy. Raz tylko się popłakałam jak zostałam sama z młodym ale to nie z bezsilności tylko tak jakoś ze wzruszenia, że on taki malutki bezbronny i itp. I jak go przytuliłam to łzy mi się kręciły w oczach.
Ponadto macierzyństwo - muszę przyznać - miło mnie zaskoczyło. Bo ja cały czas nastawiłam się na bez przerwy ryczącego dzieciaka, który non stop wisi na cycku, ja chodzę niewyspana, nieumalowana, nieuczesana i wogóle zaniedbana. A było i jest inaczej. Na szczęście :D
Ja mam odczucia podobne. Pomagał mi mąż tylko i wszystko było łatwiejsze niż wcześniej myślałam.
Czy bardzo jestem naiwna mając nadzieję że u mnie też tak będzie? ;) Tyle że ja będę mieć jakby co dwie mamy i wydaje mi się że bez oporów będę korzystać z ich pomocy :)

Odpowiedz
matylda_zakochana 2013-09-04 o godz. 17:00
0

Martucha napisał(a):Ja w ogóle nie wiem co to depresja poporodowa. Połogu to ja prawie w ogóle nie odczułam. No tylko przez parę dni szwy ciągnęły.
W zasadzie od poczatku byłam sama. Wyszłam ze szpitala w sylwestra a mąż już 2 stycznia musiał być w pracy. Raz tylko się popłakałam jak zostałam sama z młodym ale to nie z bezsilności tylko tak jakoś ze wzruszenia, że on taki malutki bezbronny i itp. I jak go przytuliłam to łzy mi się kręciły w oczach.
Ponadto macierzyństwo - muszę przyznać - miło mnie zaskoczyło. Bo ja cały czas nastawiłam się na bez przerwy ryczącego dzieciaka, który non stop wisi na cycku, ja chodzę niewyspana, nieumalowana, nieuczesana i wogóle zaniedbana. A było i jest inaczej. Na szczęście :D
Ja mam odczucia podobne. Pomagał mi mąż tylko i wszystko było łatwiejsze niż wcześniej myślałam.

Odpowiedz
Gość 2013-09-04 o godz. 04:24
0

Ja w ogóle nie wiem co to depresja poporodowa. Połogu to ja prawie w ogóle nie odczułam. No tylko przez parę dni szwy ciągnęły.
W zasadzie od poczatku byłam sama. Wyszłam ze szpitala w sylwestra a mąż już 2 stycznia musiał być w pracy. Raz tylko się popłakałam jak zostałam sama z młodym ale to nie z bezsilności tylko tak jakoś ze wzruszenia, że on taki malutki bezbronny i itp. I jak go przytuliłam to łzy mi się kręciły w oczach.
Ponadto macierzyństwo - muszę przyznać - miło mnie zaskoczyło. Bo ja cały czas nastawiłam się na bez przerwy ryczącego dzieciaka, który non stop wisi na cycku, ja chodzę niewyspana, nieumalowana, nieuczesana i wogóle zaniedbana. A było i jest inaczej. Na szczęście :D

Odpowiedz
Mała 2013-09-04 o godz. 02:06
0

DobraC napisał(a):K. ma taki kontakt z dziecmi ze mu sie same na rece pchaja a ja jak zostaje z dwulatkiem to sie z nerwow poce i zastnawiam o co tu zagadac..
Na szczescie, zanim dziecko osiagnie wiek 2 lat, to mozna sie wszystkiego nauczyc i ze wszystkim oswoic :)

Odpowiedz
DobraC 2013-09-04 o godz. 02:01
0

Mala - i tego bede sie trzymac...
K. ma taki kontakt z dziecmi ze mu sie same na rece pchaja a ja jak zostaje z dwulatkiem to sie z nerwow poce i zastnawiam o co tu zagadac..

choc ostatnio K. sie zastanawial czy Mini Mini to jakis zespol lol lol

Gumisiu - dzis wczesniej wzielam prysznic wiec mam jeszcze z pol godzinki ;)

Odpowiedz
Mała 2013-09-04 o godz. 01:57
0

DobraC napisał(a):wiecie co... w sumie to chyba zaocznie ;) stresuje mnie swiadomosc ze paradoksalnie w tym calym dzieciowym "kataklizmie" K. bedzie sobie lepiej radzil.. Bo ma wiekszy dystans, cierpliwosc, spokoj... ja to nerwus jestem...
Po pierwsze, nie masz sie co stresowac na zaspas :)
Po drugie, jesli nawet tak bedzie, jak mowisz, to co? :) Nie bedzie to oznaczalo, ze ty jestes zla matka, tylko ze on jest dobrym ojcem.
Moj M. rewelacyjnie sobie radzi z Mloda, mimo, ze wczesniej, jak mu jakies dzieci na sile wkladali na rece, to od razu sie ich pozbywal. Zostal wrzucony na gleboka wode i jest w tym swietny. Zrobi przy Mlodej wszystko. Nawet nauczyl sie odrozniac spiochy od pajacyka :)
I wcale sie nie martwie, ze Mloda mowi juz od jakiegos czasu "tata" a "mama" cos jej przez gardlo nie chce przejsc. :)

A wiec, Dobra, bedzie dobrze :)

Odpowiedz
Gość 2013-09-04 o godz. 01:54
0

DobraC napisał(a):
i dzien mi wyglada tak ze do 15 sie wlocze a po 15 dostane przyspieszenia - prysznic, wlosy, obiad, zmywarka, pranie, porzadki lol

Dobra to koniec forumowania na dziś. Już 15-sta. A tak serio to mój dzień wygląda zazwyczaj baaaardzo podobnie. Mój małż wraca z pracy o 17-stej. Właśnie włącza mi się myślenie o obiedzie ;)

Jak włącze komputer PO jego powrocie to pyta: "Co idziesz się podładować na forum?" I dlatego mam pewne obawy co do jego pomocy po porodzie, bo ja bardzo liczę na forum, a wiem że on będąc w domu (ma wziąć prawie miesiąc wolnego) będzie na to psioczył.

Odpowiedz
DobraC 2013-09-04 o godz. 01:52
0

Mała napisał(a):DobraC napisał(a):dodam ze na nikogo liczyc nie mozemy, tylko na siebie. i choc bedzie ciezko i pewnie nie raz to przeklne - nie zaluje....
A ja mysle, ze jak juz przetrwacie ten najciezszy okres, jak juz sie przyzyczaicie do nowego, to bedziecie z siebie dumni, ze osiagneliscie to sami, bez niczyjej pomocy.
i.
Amen 8)
obys byla dobrym prorokiem...

wiecie co... w sumie to chyba zaocznie ;) stresuje mnie swiadomosc ze paradoksalnie w tym calym dzieciowym "kataklizmie" K. bedzie sobie lepiej radzil.. Bo ma wiekszy dystans, cierpliwosc, spokoj... ja to nerwus jestem...

Odpowiedz
Mała 2013-09-04 o godz. 01:50
0

DobraC napisał(a):dodam ze na nikogo liczyc nie mozemy, tylko na siebie. i choc bedzie ciezko i pewnie nie raz to przeklne - nie zaluje....
A ja mysle, ze jak juz przetrwacie ten najciezszy okres, jak juz sie przyzyczaicie do nowego, to bedziecie z siebie dumni, ze osiagneliscie to sami, bez niczyjej pomocy.
Ja sie ciesze, ze nie prosilam tesciow o pomoc, bo oczekiwaliby jakichs dowodow wdziecznosci teraz a ja nie przywyklam do takich transakcji.

Odpowiedz
DobraC 2013-09-04 o godz. 01:41
0

no wlasnie.. bo ja ten watek zalozylam troche nauczona ciazowy doswiadczeniem i wyrzutami sumienia ze ja siedze sobie elegancko w domu, wysypiam, a maz przychodzi z pracy i co... ma obiadu nie byc? nie posprzatane?

i dzien mi wyglada tak ze do 15 sie wlocze a po 15 dostane przyspieszenia - prysznic, wlosy, obiad, zmywarka, pranie, porzadki lol

dodatkowo to autocenzura bo K. mi zlego slowa nie powiedzial jak po nieprzespanych nocach cale dnie spalam....

ciekawe jak to bedzie po porodzie...

dodam ze na nikogo liczyc nie mozemy, tylko na siebie. i choc bedzie ciezko i pewnie nie raz to przeklne - nie zaluje....

Odpowiedz
Corgi 2013-09-04 o godz. 01:37
0

Mi po porodzie nikt nie pomógł przy dziecku. Wszystko robiłam sama, bo tak chciałam. Ingerencja osób trzecich wywoływała u mnie maksymalne wkurzenie i irytację (taki miałam objaw baby bluesa).
- Baby blues po porodzie w fazie intensywnej trwał około 2-3 miesięcy (momentami pojawia się i do dziś). Niestety niektórzy faceci nie zawsze jarzą, że to jest to - a nie np. żona stała się jędzą-wariatką i trzeba uciekać z tego małżeństwa .....więc trzeba ich uprzedzić.
- totalny strach o dziecko (przechodzi po 8 mieś)
- totalny bałagan w domu (nie należy się tym przejmować, tylko przejść nad tym do porządku dziennego) (trwa do dziś)
- ból w kroczu (trwa około 1 mieś)
- po porodzie naturalnym problemy z utrzymaniem moczu (na szczęście samo przeszło) - szkoda tylko, że mnie nikt o tym nie uprzedził i dosyć mocno emocjonalnie mnie to trzasnęło ....
- ciągłe wrażenie że dziecko nie dojada i że ja go a pewno głodzę, bo mam za mało pokarmu w piersiach
- straszliwy brak snu i totalne zmęczenie (trwa około 7 mieś)

Odpowiedz
panna_van_gogh 2013-09-04 o godz. 01:34
0

buniuta napisał(a):No i jeszcze jedno! Teraz to wiem, ale musiałam w to uwierzyć! Jestem idealna mamą! I nie świadczy o tym porządek, obiad tylko to to że jestem. Jestem dla dziecka! A nie dla mieszkania!
Chyba sobie wydrukuję :love:

Odpowiedz
Zwykly-cud 2013-09-04 o godz. 01:22
0

Gumiś napisał(a):Oliśka_comes_back napisał(a):A już jak teściowa próbowała mi pomóc w czymkolwiek, dostawałam szału dosłownie i miałam wściekliznę na resztę dnia.Ja tak mam nawet bez połogu
Ja też

Odpowiedz
buniuta 2013-09-04 o godz. 00:50
0

Połóg wg mnie:
14 dni koszmarnego bólu w cyckach!
5 dni problemów z siedzeniem
Jeden wielki mętlik w domu i głowie.
Zgadywanie o co chodzi krzykaczowi.
TOTALNY strach o dziecko.....
Czasem popłakiwanie z bezsilności...
Odchody poporodowe przez 6 tygodni co do dnia!

Mi poukładało sie wszystko po 2 miesiącach mniej więcej.
Tzn. Każdego dnia było lepiej... NA nogi postawił mnie dwutygodniowy pobyt w szpitalu z Młodym od 5 tygodnia jego życia. Tam dostałam taką szkołę, że musiałam wszystko sobie w głowie poukładać.

Ja radziłam sobie sama z mężem. I dla mnie to było super.
Sami się zmierzyliśmy z potworem w postaci dzidziusia. Myślę, że gdybym korzystała z czyjejś pomocy adaptacja trwałaby dłużej!

Przy następnym dziecku zdecydowanie dam sobie na luz z czystością idealną w domu, gotowaniem i prasowaniem w kancik!
Albo po prostu kogoś zatrudnię na 2-3 razy w tygodniu i będę miała to co lubię i czas na siebie!
No i jeszcze jedno! Teraz to wiem, ale musiałam w to uwierzyć! Jestem idealna mamą! I nie świadczy o tym porządek, obiad tylko to to że jestem. Jestem dla dziecka! A nie dla mieszkania!

Odpowiedz
Mała 2013-09-04 o godz. 00:02
0

Oliśka_comes_back napisał(a):Gumiś napisał(a):Oliśka_comes_back napisał(a):A już jak teściowa próbowała mi pomóc w czymkolwiek, dostawałam szału dosłownie i miałam wściekliznę na resztę dnia.Ja tak mam nawet bez połogu
Mnie przeszło, jak zdałam sobie sprawę, że teściowa też zna obsługę młodzieńca ;) I że tym sposobem ja mogę sobie choć trochę odpocząć ;)
A mojej tesciowej sie tylko wydaje, ze zna obsluge dziecka... Tylko jej tego w oczy nie powiem, bo sie rozplacze a tego nienawidze.

Odpowiedz
Mała 2013-09-04 o godz. 00:00
0

No to chyba mialam baby blues...
Trwalo to okolo 2 miesiecy. W tym czasie wszystko bylo do gory nogami. W centrum zainteresowania bylo dziecko i wokol niego krecil sie nasz rytm dnia.
Ze szpitala wyszlam w piatek, obiad na sobote przywiezli tesciowie. Ale tesciowej nie chcialam i nadal nie chce angazowac za bardzo w pomoc przy dziecku. Nie, i juz. Cale szczescie, ze dwa dni po powrocie ze szpitala przyjechala moja mama na tydzien i dzieki niej mielismy co jesc :) Ona tez pokazala mi, jak spedzac czas z jeszcze niekumatym dzieckiem.
Jak wyjechala, to plakalam jak bobr...
Rady? Nie starac sie byc super gospodynia domowa, bo na pewno nie odedzie sie to bez uszczerbku na samopoczuciu.
Kiedy Ania byla mala, maz po powrocie z pracy przejmowal nad nia opieke a ja np. szlam spac. Albo robilam cokolwiek innego.
Rytm pojawil sie okolo 3 miesiaca. Wtedy Mlodej ustabilizowaly sie pory snu i czuwania. Byla bardziej przewidywalna. Od tamtego czasu jest coraz lepiej. Teraz to rewelacja :)

Odpowiedz
kasik_cz 2013-09-03 o godz. 23:47
0

taaaak
chyba, że rozlezą się wszystkie kości i kosteczki i mięśnie i Bóg wie co jeszcze i leżysz jak placek, o chodzeniu możesz tylko pomarzyć a siedzenie sprawia pioruński ból, do tego dziecko płacze w łóżeczku...
wtedy KAŻDA pomoc (nawet teściowej) jest mile widziana ..,

Odpowiedz
Gość 2013-09-03 o godz. 23:47
0

Gumiś napisał(a):Oliśka_comes_back napisał(a):A już jak teściowa próbowała mi pomóc w czymkolwiek, dostawałam szału dosłownie i miałam wściekliznę na resztę dnia.Ja tak mam nawet bez połogu
Mnie przeszło, jak zdałam sobie sprawę, że teściowa też zna obsługę młodzieńca ;) I że tym sposobem ja mogę sobie choć trochę odpocząć ;)

Odpowiedz
Gość 2013-09-03 o godz. 23:36
0

Oliśka_comes_back napisał(a):A już jak teściowa próbowała mi pomóc w czymkolwiek, dostawałam szału dosłownie i miałam wściekliznę na resztę dnia.Ja tak mam nawet bez połogu

Odpowiedz
Gość 2013-09-03 o godz. 23:34
0

Dorcia22 napisał(a):Moim punktem honoru było mieć wszystko idelanie

Może to był własnie mój baby blues-jakiś taki odchylony?? Bo innego nie zauważyłam
Jestem ten sam przypadek. A już jak teściowa próbowała mi pomóc w czymkolwiek, dostawałam szału dosłownie i miałam wściekliznę na resztę dnia.

Odpowiedz
WhiteRabbit 2013-09-03 o godz. 23:28
0

Dobrze jest mieć w pobliżu kogoś, komu się "odda" dziecko (bez proszenia "Weź się małym zajmij, chcę odpocząć").
Mąż, mama (nie teściowa).
Gdybym tak miała, nie wspominałabym tego okresu tak źle.
Wprawdzie mąż był, ale on ciągle gdzieś jeździł, potem szedł do pracy.
Bardzo mi mamy brakowało

Odpowiedz
Gość 2013-09-03 o godz. 23:04
0

Gumiś napisał(a):A ile trwa "wypracowanie" jakiegoś konkretnego rytmu dnia? O ile coś takiego istnieje lol I do czego według was najlepiej nadaje się mąż?
rytm dnia u nas wyszedł dopiero w 3 m-cu ale może dlatego, że dwójka; a małż ty sama decydujesz-uważam że nie ma czegoś co on nie zrobi przy dzieciah lub przy mnie jak ledwo wstawałam z łózka dzieci są nasze oboje się na nie decydowaliśmy i oboje mamy obowiazki; wiec małz powinien wszystkiego spróbowac a póxneij po prostu ustalić co kto robi;

Odpowiedz
Gość 2013-09-03 o godz. 23:00
0

A ile trwa "wypracowanie" jakiegoś konkretnego rytmu dnia? O ile coś takiego istnieje lol I do czego według was najlepiej nadaje się mąż?

Odpowiedz
panna_van_gogh 2013-09-03 o godz. 22:52
0

Dorcia22 napisał(a):Może to był własnie mój baby blues-jakiś taki odchylony?? Bo innego nie zauważyłam lol
Tak mi się wydaje, że u mnie będzie podobnie....
będę tak zajechana, że nie zauważę baby bluesa
a może to i dobrze..

Odpowiedz
Gość 2013-09-03 o godz. 22:52
0

dla mnie były okropne odchody poporodowe u mnie trwało to dokładnie 6 tygodni- masakra; wsparcie męża-a potrafiłam niestety być też okropna i uszczypliwa, przetrwał 8) -pomogło, że zaczątki baby blues zostały zduszone w zarodku i jestem przekonana gdyby nie jego pomoc przy dzieciach, pracach domowych i cały czas utwierdzanie w przekonaniu, że maluchy to najwspanialszy cud na swiecie(odziwo tata mnie o tym utwerdzał, co ;) )to depresja jak nic

organizacyjnie chyba już lepiej byc nie mogło; małż miał 2 tygodnie opieki na mnie a później mama była ze mną była tydzień a później już sama;

w każdym bądź razie doceniam rady innej "foremki" mamy bliźniakowej :) , że ja działam z dzieciakami w dzień a małż w nocy bo w sumie na początkui jest się z dzieckiem/dziećmi przysłowiowe 24 na dobę(nie generalizuję ale czasami tak jest) i można naprawdę sfiksować a tak małż wprawdzie do pracy ale ma jakiś inny dystans do tego co sie dzieje przez to, że odskocznią jest praca ;)

jeszcze moja porada, żeby nie starać się na początku być mama, żoną, kochanka i pania domu jednocześnie, przyjdzie czas że wszystko się ogarnie ale jak przez jakis czas pojecie kanapki na obiad lub coś innego, jak nie bedzie sprzatniete itp. to sie nic nie stanie; niektóre dzieci śpią cały czas a inne za przeproszeniem mają to w pompie a mamy się stresują, że cos nie zrobione - ja tak miałam i telefon wspomnianej bliźniakowej mamy mnie naprostował- za co bardzo jej dziękuję :)

Odpowiedz
DobraC 2013-09-03 o godz. 22:52
0

Dorcia22 napisał(a):
A poza tym byłam kompletnie przeświadczona o tym, że przecież JA wszystko robię najlepiej-kąpię małą, przewijam, wychodze na spacer itp. gotuję, sprzątam, piorę, prasuję.


tego sie troche obawiam, bo potem mamy pretensje ze sie mezowie za malo angazuja...
to tak a propos moic przemyslen po obserwacji psiapsioly z dwuletnim synkiem i relacji miedzy nimi a ojcem dziecka.... ten nic dobrego jej zdaniem zrobic nie umie...

nic to, zacisne zeby, moze sie uda ;)

Odpowiedz
Gość 2013-09-03 o godz. 22:48
0

Ja bym więcej odpoczywała patrząc z doświadczenia, a rzuciłam się w wir obowiązków, w domu musiało lśnić, obiad z dwóch dań minimum, poprane poprasowane, a do tego pomagałam mężowi w pracy, teraz wiem, ze za dużo wtedy tego było ;)

A poza tym byłam kompletnie przeświadczona o tym, że przecież JA wszystko robię najlepiej-kąpię małą, przewijam, wychodze na spacer itp. gotuję, sprzątam, piorę, prasuję.

Moim punktem honoru było mieć wszystko idelanie

Może to był własnie mój baby blues-jakiś taki odchylony?? Bo innego nie zauważyłam lol

Odpowiedz
DobraC 2013-09-03 o godz. 22:47
0

prognoz pogody na wszelki wypadek nie ogladam co mam sie stresowac ;)

i nie rozwalaj mi tu topicu bo ja bym chetnie poczytala co tu uszykowac do zamrazarki zeby moj maz kochany-aczkolwiek-zupelnie-gotowaniowo-nieudolny nie umarl a my z nim ;)

Odpowiedz
Gość 2013-09-03 o godz. 22:47
0

Dopadl mnie baby blues i przez kilka dni po porodzie ryczalam z byle powodu. Nie moglam rozmawiac przez telefon, bo zawsze konczylo sie to placzem lol Teraz sie z tego smieje, ale wtedy mi do smiechu nie bylo.
Na szczescie byla u nas mama, ktora bardzo duzo mi pomogla. Połog ksiazkowo trwa ponoc 6 tygodni, a u mnie trwa juz 10 tyg.
Czy cos bym zmienila? Chyba nie... Ale nastepnym razem (o ile takowy bedzie), bede juz wiedziala czego sie spodziewac... ;)

Odpowiedz
panna_van_gogh 2013-09-03 o godz. 22:44
0

A widziałaś prognozy na najbliższe dni? 8)

Odpowiedz
DobraC 2013-09-03 o godz. 22:42
0

panna - daj spokoj, ja dzis dobry nastroj mam, w nocy wstawalam na siusiu raz (!!!), nie ma upalu, nogi mi opucly tylko lekko, na 13 do fryzjera jade, jutro pedicure, kosmetyczka - dla mnie zyc nie umierac ;)

Odpowiedz
panna_van_gogh 2013-09-03 o godz. 22:41
0

Tytuł moim zdaniem niewłaściwy, bo nie wszystkim ciąża kojarzy się z lenistwem ;) praca i te sprawy domowe przeróżniaste ;)

może byłoby lepiej: "po cudnym okresie ciąży" albo nawet "po średnio cudnym okresie ciąży" ;)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie