• mokato odsłony: 2540

    Współpracownik=wróg?

    Dziewczyny, miałyście takie przeżycia? Ktoś podłożył Wam świnię? Oskarżył o coś czego nie zrobiłyście?
    Co mam robić?
    Na razie stwierdziłam, że chcę konfrontacji ale jeszcze nawet nie wiem kto mnie oskarża(bo pewnie sobie zastrzegł anonimowość)

    Jestem w szoku cały dzień :(

    Odpowiedzi (20)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-03-09, 17:11:57
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
wiewrióra 2010-03-09 o godz. 17:11
0

Mokato - to super ze sie wyjasnilo i to na Twoja korzysc... powodzenia w sledztwie i zycze zlokalizowania mawpy chociazby po to zeby jej noge podstawic .... :)

Odpowiedz
mokato 2010-03-09 o godz. 15:25
0

Kasia_S napisał(a):No cieszę się, ze już lepiej :D
Mam nadzieję, ze wszystko wkrótce się wyjaśni i będzie ok :)

mokato napisał(a):
Kasiu_S Kiedy będziesz we Wrocławiu? Kawka i ciacho czekają na Ciebie :D
Ech, nie wiem... :( Mamy teraz DUŻO roboty - jak wiesz :(
Poza tym ostatnio do Wrocławia mój naczelnik jeździ...
Łeeee, miałam nadzieję, że się spotkamy.
W takim razie może ja szybciej będę w Warszawie lol

U nas też straszna zadyma

Odpowiedz
mokato 2010-03-09 o godz. 15:22
0

No to po części sie wyjaśniło. Tzn. dyrektor i szefostwo uznało sprawę za niebyłą, za zmutowaną plotkę. To raz.
A teraz najlepsze:
jak wiecie, albo i nie ;) studiuję i pracuję w zawodzie, którego się uczę. Okazuje się, że komuś NA STUDIACH nie podoba się to, zazdrości itp. Nie w pracy ale u mnie w grupie!
Osoba ta poszła do wykładowcy i stwierdziła, że ujawniam informacje slużbowe. To przyszło z wydziału do pracy.
Naczelnik wyjaśnił to na własną rekę, ale ja wciąż nie wiem kto.
Tak więc zostałam oczyszczona ale wszczęłam swoje śledztwo ;)

Ale ludzie są podli...

Odpowiedz
Gość 2010-03-09 o godz. 08:19
0

Mokato żądaj konfrontacji. Tak powinno być. Jeśli ktoś ma Ci coś do zarzucenia to Ty musisz mieć prawo na te zarzuty odpowiedzieć.
Postawiła bym sprawę jasno - ten ktoś miał prawo wyrazić opinię ale Ty także takie prawo posiadasz. A co do anonimowości to jest bez sensu. Tak każdy na każdego mógły bzdury największe opowiadać. Ta osoba musi się ujawnić i tego się trzymaj

Odpowiedz
Gość 2010-03-09 o godz. 07:42
0

Kurczę, mokato, a miało być tak pięknie...

W każdym razie, mam nadzieję, że się wszystko dobrze ułoży... :usciski:

Odpowiedz
Reklama
Kasia_S 2010-03-09 o godz. 07:27
0

No cieszę się, ze już lepiej :D
Mam nadzieję, ze wszystko wkrótce się wyjaśni i będzie ok :)

mokato napisał(a):
Kasiu_S Kiedy będziesz we Wrocławiu? Kawka i ciacho czekają na Ciebie :D
Ech, nie wiem... :( Mamy teraz DUŻO roboty - jak wiesz :(
Poza tym ostatnio do Wrocławia mój naczelnik jeździ...

Odpowiedz
mokato 2010-03-08 o godz. 15:30
0

Powoli się wyjaśnia. Jutro będę wiedziała więcej. Cieszę się, że mam świetnego naczelnika i kierowniczkę i czuję, że są za mną.
Do konfrontacji nie dojdzie prawdopodobnie bo to poczta pantoflowa ale ja nadal obstaję przy tym. Nie chcę żeby sprawa przycichła ale do końca będę wyjaśniać.
Jak dobrze mieć Forumę ;)

Kasiu_S Kiedy będziesz we Wrocławiu? Kawka i ciacho czekają na Ciebie :D

Odpowiedz
Kasia_S 2010-03-08 o godz. 11:20
0

O kurczę Mokato :o
Trzymaj się!

No niestety u nas tez sa święte krowy z nadania nowego szefostwa, ale mam nadzieję, że nie trafiłas na takową.

Czy coś sie już wyjaśniło?

Odpowiedz
Estella 2010-03-08 o godz. 10:48
0

No ja taką jedną larwę też mam w pracy.
Odkąd tu przyszłam wyniuchałam co to za osobowość i strzegę się jej jak mogę.
A muszę powiedzieć że kilka osób przez nią poleciało z pracy, taką władzę i siłę malwersacji ma.

Odpowiedz
Gość 2010-03-08 o godz. 09:20
0

Z doświadczenia niestety-jak taka larwa omota szefa, a szef nie za bardzo energiczny jest, to można przyjść nawet ze stadem świadków, historią maili i terminów wykazującą niekomptencję larwy, a szef i tak-ustosunkowany wcześniej - już wcześniej zafiksowanych poglądów nie zmieni.
Zdecydowanie zależy od wpływu larwy na szefa.

A w innym przypadku, gdy dyrektorstwo kumate, pomóc może konfrontacja z tą osobą. Przy szefowstwie. "W dniu ... poprosiłam cię o ..." Dowód: mail. "Zobowiązałeś sie do teminu..." Dowód: mail. "Terminu nie dotrzymałeś". "Na spotkaniu ... podjęliśmy następujące ustalenia. Rzecz, której niewykonanie mi zarzucasz, zobowiązałeś się wykonać sam, do dnia.... Nie wykonałeś. " Itd. W jednej pracy takie zbieranie maili, zapisywanie terminów w biurowym notatniku/kalendarzu, robienie notatek ze spotkań pozwoliło mi się wybronić i jeszcze odkryć przed szefowstwem "tajemnicę poliszynela", czyli totalną niekompetencję osoby kopiącej pode mną dołki. Od piątej minuty spotkania szefostwo powstrzymywało śmiech i zaczęło sobie robić rozrywkę z obserwowania czerwonej twarzy mojego oponenta, który wcześniej długi czas dołki pode mną kopał.

W inne firmie, po znalezieniu się na celowniku wyjątkowo toskycznej osoby, nie pomogło nic. Nawet to, że oskarżał mnie o niewykonanie roboty należącej do kompetencji jego działu. Szef słuchał larwy i wyraźne dowody czarno na białym, korespondencja między nami z kopią listów do szefa zupełnie nic nie dała. Odeszłam z firmy.

Mokato, powodzenia.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-03-08 o godz. 08:58
0

dottek napisał(a):Ja to nazywałam "zarządzaniem telepatycznym". W ten sposób można czepiać się, robić awanturę i wykazywać niekompetencję do woli ...
o kurczę! u mnie jest ten sam typ zarządzania!

Odpowiedz
dottek 2010-03-08 o godz. 07:54
0

Niestety to częste. W moim przypadku świnie podkładał mi sam dyrektor. Po prostu nie informował mnie o decyzjach, zmianach, o tym, co miałam robić a czego nie robić. Ja to nazywałam "zarządzaniem telepatycznym". W ten sposób można czepiać się, robić awanturę i wykazywać niekompetencję do woli ...

Odpowiedz
dodek 2010-03-08 o godz. 07:06
0

skąd ja to znam..... zawdzięczam zwolnienie z pracy byłej przyjaciółce...... :|

Odpowiedz
Gość 2010-03-08 o godz. 00:08
0

mokato, niewiem jak to wyglada z punktu widzenia prawa, ale moze jakiegos swiadka na rozmowe ze soba wziasc.(???) jesli mialoby dojsc do jakis oficjalnych rozmow/ dochodzen, to lepiej miec podkladke, kto co powiedzial.

Odpowiedz
Gość 2010-03-07 o godz. 17:38
0

O mobbingu, dyskryminacji i swiniach mogłabym napisac książkę.
U mnie świnią jest niestety bliski przyjaciel mojej dyrekcji.

Nie mam nawet możliwości skutecznej obrony czy skargi.
Jestem w trochę innej sytuacji niż Ty, bo ja mam już dość mocną (długoletnią) pozycję w pracy i nie muszę się spinać jesli chodzi o umowę.

Ja się już nawet nie denerwuję, olewam to i ignoruję. Za podłozonymi świniami u mnie nie idą zadne konsekwencje. A jesli nawet, to co? To tylko praca. Nie warta naszych nerwów, stresów..

Tyle, że ja dość mocno jebię tą osobę i na każdym kroku wykazuję teraz niekompetencję, brak logicznego myślenia. Nie jest to trudne - bo ta osoba tytanem intelektu nie jest, a do mistrza mowy polskiej dużo mu brakuje.
Też nie ma ze mną łatwo...

Odpowiedz
mokato 2010-03-07 o godz. 15:56
0

Siedzę i analizuję każde słowo przeze mnie wypowiedziane. Wiem, że mam czyste sumienie i mogą mnie podłączyć po wykrywacz kłamstw ;)
Nie ufam już nikomu bo wszyscy pięknie sie uśmiechają a jak sie odwrócę to nóż w plecy
Dzięki dziewczyny, trzymajcie kciuki żeby wszystko się wyjaśniło.

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2010-03-07 o godz. 15:50
0

u mnie tez i z grubej rury . ale bylo minelo ;)

mokato przygotuj sie do tej konfrontacji bardzo porzadnie.
i zabezpiecz swoje dwody.
zeby sie raptem nie okazlo, ze inni maja racje

Odpowiedz
mokato 2010-03-07 o godz. 15:45
0

No u mnie probelm wygląda tak, że ten "ktoś życzliwy" zaczął od dyrekcji
Byłam na rozmowie u kierowniczki i wtedy dowiedzialam się o zarzucie. Od razu stwierdziłam, że chce konfrontacji oraz dowodów, no i teraz czekam na to co zrobi dyrektor. Ta sytuacja może zaważyć na przedlużeniu mi umowy. Ewidentnie "ktoś" chce się mnie pozbyć...

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2010-03-07 o godz. 15:35
0

ja tak straciłam swoja "ulubiona" prace w hotelu.

za co teraz jestem koleżankom wdzieczna

Odpowiedz
Gość 2010-03-07 o godz. 15:31
0

oj tak, tak. mialam chamaibydle w robocie przez rok. doprowadzal mnie do lez. po robocie szlam do samochodu i buchalam 15 minut zanim bylam w stanie prowadzic. chodzialm zla jak osa, na mysl o robocie dosawalam piany na ustach. chamibydle byl dokladnie taki jak piszesz: jak cos zawalil zwalal na innych, musial wszystko wiedziec i wszedzie wrzucic swoje trzy grosze, szpiegowal wspolpracowanikow, donosil ile wlezie. pierwszy raz trafilam na osobe, ktora prawie fizycznie nienawidzialam. najpierw myslalam, ze sama to zalatwie, ale potem nei bylo innej rady i musialam w sprawe wlaczyc szefa. badzo nie milo wspominam tamte czasy. na szczescie chamaibydle zwolniono. zaczal nam sie wlamywac na konta, robic cuda niewidy w systemie. jak chamibydle, to chamibydle. z takimi bez konfrontacji nei da rady.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie