-
mokato odsłony: 2540
Współpracownik=wróg?
Dziewczyny, miałyście takie przeżycia? Ktoś podłożył Wam świnię? Oskarżył o coś czego nie zrobiłyście?
Co mam robić?
Na razie stwierdziłam, że chcę konfrontacji ale jeszcze nawet nie wiem kto mnie oskarża(bo pewnie sobie zastrzegł anonimowość)
Jestem w szoku cały dzień :(
Kasia_S napisał(a):No cieszę się, ze już lepiej :D
Mam nadzieję, ze wszystko wkrótce się wyjaśni i będzie ok :)
mokato napisał(a):
Kasiu_S Kiedy będziesz we Wrocławiu? Kawka i ciacho czekają na Ciebie :D
Ech, nie wiem... :( Mamy teraz DUŻO roboty - jak wiesz :(
Poza tym ostatnio do Wrocławia mój naczelnik jeździ...
Łeeee, miałam nadzieję, że się spotkamy.
W takim razie może ja szybciej będę w Warszawie lol
U nas też straszna zadyma
No to po części sie wyjaśniło. Tzn. dyrektor i szefostwo uznało sprawę za niebyłą, za zmutowaną plotkę. To raz.
A teraz najlepsze:
jak wiecie, albo i nie ;) studiuję i pracuję w zawodzie, którego się uczę. Okazuje się, że komuś NA STUDIACH nie podoba się to, zazdrości itp. Nie w pracy ale u mnie w grupie!
Osoba ta poszła do wykładowcy i stwierdziła, że ujawniam informacje slużbowe. To przyszło z wydziału do pracy.
Naczelnik wyjaśnił to na własną rekę, ale ja wciąż nie wiem kto.
Tak więc zostałam oczyszczona ale wszczęłam swoje śledztwo ;)
Ale ludzie są podli...
Mokato żądaj konfrontacji. Tak powinno być. Jeśli ktoś ma Ci coś do zarzucenia to Ty musisz mieć prawo na te zarzuty odpowiedzieć.
Postawiła bym sprawę jasno - ten ktoś miał prawo wyrazić opinię ale Ty także takie prawo posiadasz. A co do anonimowości to jest bez sensu. Tak każdy na każdego mógły bzdury największe opowiadać. Ta osoba musi się ujawnić i tego się trzymaj
Kurczę, mokato, a miało być tak pięknie...
W każdym razie, mam nadzieję, że się wszystko dobrze ułoży... :usciski:
No cieszę się, ze już lepiej :D
Mam nadzieję, ze wszystko wkrótce się wyjaśni i będzie ok :)
mokato napisał(a):
Kasiu_S Kiedy będziesz we Wrocławiu? Kawka i ciacho czekają na Ciebie :D
Ech, nie wiem... :( Mamy teraz DUŻO roboty - jak wiesz :(
Poza tym ostatnio do Wrocławia mój naczelnik jeździ...
Powoli się wyjaśnia. Jutro będę wiedziała więcej. Cieszę się, że mam świetnego naczelnika i kierowniczkę i czuję, że są za mną.
Do konfrontacji nie dojdzie prawdopodobnie bo to poczta pantoflowa ale ja nadal obstaję przy tym. Nie chcę żeby sprawa przycichła ale do końca będę wyjaśniać.
Jak dobrze mieć Forumę ;)
Kasiu_S Kiedy będziesz we Wrocławiu? Kawka i ciacho czekają na Ciebie :D
Z doświadczenia niestety-jak taka larwa omota szefa, a szef nie za bardzo energiczny jest, to można przyjść nawet ze stadem świadków, historią maili i terminów wykazującą niekomptencję larwy, a szef i tak-ustosunkowany wcześniej - już wcześniej zafiksowanych poglądów nie zmieni.
Zdecydowanie zależy od wpływu larwy na szefa.
A w innym przypadku, gdy dyrektorstwo kumate, pomóc może konfrontacja z tą osobą. Przy szefowstwie. "W dniu ... poprosiłam cię o ..." Dowód: mail. "Zobowiązałeś sie do teminu..." Dowód: mail. "Terminu nie dotrzymałeś". "Na spotkaniu ... podjęliśmy następujące ustalenia. Rzecz, której niewykonanie mi zarzucasz, zobowiązałeś się wykonać sam, do dnia.... Nie wykonałeś. " Itd. W jednej pracy takie zbieranie maili, zapisywanie terminów w biurowym notatniku/kalendarzu, robienie notatek ze spotkań pozwoliło mi się wybronić i jeszcze odkryć przed szefowstwem "tajemnicę poliszynela", czyli totalną niekompetencję osoby kopiącej pode mną dołki. Od piątej minuty spotkania szefostwo powstrzymywało śmiech i zaczęło sobie robić rozrywkę z obserwowania czerwonej twarzy mojego oponenta, który wcześniej długi czas dołki pode mną kopał.
W inne firmie, po znalezieniu się na celowniku wyjątkowo toskycznej osoby, nie pomogło nic. Nawet to, że oskarżał mnie o niewykonanie roboty należącej do kompetencji jego działu. Szef słuchał larwy i wyraźne dowody czarno na białym, korespondencja między nami z kopią listów do szefa zupełnie nic nie dała. Odeszłam z firmy.
Mokato, powodzenia.
dottek napisał(a):Ja to nazywałam "zarządzaniem telepatycznym". W ten sposób można czepiać się, robić awanturę i wykazywać niekompetencję do woli ...
o kurczę! u mnie jest ten sam typ zarządzania!
Niestety to częste. W moim przypadku świnie podkładał mi sam dyrektor. Po prostu nie informował mnie o decyzjach, zmianach, o tym, co miałam robić a czego nie robić. Ja to nazywałam "zarządzaniem telepatycznym". W ten sposób można czepiać się, robić awanturę i wykazywać niekompetencję do woli ...
Odpowiedzmokato, niewiem jak to wyglada z punktu widzenia prawa, ale moze jakiegos swiadka na rozmowe ze soba wziasc.(???) jesli mialoby dojsc do jakis oficjalnych rozmow/ dochodzen, to lepiej miec podkladke, kto co powiedzial.
Odpowiedz
O mobbingu, dyskryminacji i swiniach mogłabym napisac książkę.
U mnie świnią jest niestety bliski przyjaciel mojej dyrekcji.
Nie mam nawet możliwości skutecznej obrony czy skargi.
Jestem w trochę innej sytuacji niż Ty, bo ja mam już dość mocną (długoletnią) pozycję w pracy i nie muszę się spinać jesli chodzi o umowę.
Ja się już nawet nie denerwuję, olewam to i ignoruję. Za podłozonymi świniami u mnie nie idą zadne konsekwencje. A jesli nawet, to co? To tylko praca. Nie warta naszych nerwów, stresów..
Tyle, że ja dość mocno jebię tą osobę i na każdym kroku wykazuję teraz niekompetencję, brak logicznego myślenia. Nie jest to trudne - bo ta osoba tytanem intelektu nie jest, a do mistrza mowy polskiej dużo mu brakuje.
Też nie ma ze mną łatwo...
Siedzę i analizuję każde słowo przeze mnie wypowiedziane. Wiem, że mam czyste sumienie i mogą mnie podłączyć po wykrywacz kłamstw ;)
Nie ufam już nikomu bo wszyscy pięknie sie uśmiechają a jak sie odwrócę to nóż w plecy
Dzięki dziewczyny, trzymajcie kciuki żeby wszystko się wyjaśniło.
u mnie tez i z grubej rury . ale bylo minelo ;)
mokato przygotuj sie do tej konfrontacji bardzo porzadnie.
i zabezpiecz swoje dwody.
zeby sie raptem nie okazlo, ze inni maja racje
No u mnie probelm wygląda tak, że ten "ktoś życzliwy" zaczął od dyrekcji
Byłam na rozmowie u kierowniczki i wtedy dowiedzialam się o zarzucie. Od razu stwierdziłam, że chce konfrontacji oraz dowodów, no i teraz czekam na to co zrobi dyrektor. Ta sytuacja może zaważyć na przedlużeniu mi umowy. Ewidentnie "ktoś" chce się mnie pozbyć...
ja tak straciłam swoja "ulubiona" prace w hotelu.
za co teraz jestem koleżankom wdzieczna
oj tak, tak. mialam chamaibydle w robocie przez rok. doprowadzal mnie do lez. po robocie szlam do samochodu i buchalam 15 minut zanim bylam w stanie prowadzic. chodzialm zla jak osa, na mysl o robocie dosawalam piany na ustach. chamibydle byl dokladnie taki jak piszesz: jak cos zawalil zwalal na innych, musial wszystko wiedziec i wszedzie wrzucic swoje trzy grosze, szpiegowal wspolpracowanikow, donosil ile wlezie. pierwszy raz trafilam na osobe, ktora prawie fizycznie nienawidzialam. najpierw myslalam, ze sama to zalatwie, ale potem nei bylo innej rady i musialam w sprawe wlaczyc szefa. badzo nie milo wspominam tamte czasy. na szczescie chamaibydle zwolniono. zaczal nam sie wlamywac na konta, robic cuda niewidy w systemie. jak chamibydle, to chamibydle. z takimi bez konfrontacji nei da rady.
OdpowiedzPodobne tematy