• Gość odsłony: 5548

    Spotkania ze szkolna klasą

    Byłyście na takim? Organizowałyście?
    Czy to dobry pomysł? Czy jest więcej pozytywów czy rozczarowań?
    Jaki procent klasy przyszedł?
    Czy był były wychowawca?

    I w ogóle jak wasze wrażenia?

    Odpowiedzi (24)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-01-16, 14:00:13
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2010-01-16 o godz. 14:00
0

Ja miałam w lo super klasę. Co roku organizujemy "wigilię klasową" na którą przychodzi prawie cała klasa wraz z wychowawcą. Powoli krąg sie rozszerza. Przyprowadzamy swoje połówki, współmałżonków. pojawiają się dzieci. Śmiejemy sie, ze za kilka lat w kącie w knajpie będzie kojec i tam będziemy dzieciaki wrzucać ;o)
Bardzo lubie te spotkania i zawsze robię wszystko, zeby na nich być mimo, ze na codzień nie mam z nikim bliskiego kontaktu.

Za to z klasą z podstawówki nie widziałąm się od skończenia szkoły. Z kilkoma osobami utrzymuję kontakt, inne spotykam w autobusie czy sklepie, w koncu mieszkam w niewielkiej wsi. CZasami ktoś spotkany przypadkowo rzuca hasło o spotkaniu, ale nie wierzę, zeby kiedykolwiek doszło do skutku... Z ludźmi z lo coś mnie łączy, klasa z podstawówki to był zbiór osób w tym samym wieku i mieszkajacych w tej samej miejscowosci. Z większością nie miałabym o czym rozmawiać...

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 09:53
0

Chlip, mnie w zeszlym roku smignelo spotkanie klasy w 10 lat po maturze. No, ale zycie, z drugiego konca swiata nawet z takiej okazji leciec nie moglam...

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 03:00
0

Zazdroszczę, sama bym sie chętnie spotkała z klasą i z podstawówki i z LO...

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 01:22
0

Amst - super, że się udało :)

Ja spotykam się w większej grupie ze swoją klasą licealną. Pierwsze spotkanie w połowie pierwszego roku studiów było najliczniejsze, nawet wychowawczyni była (nikt jej nie lubił, na szczęście przyszła na chwilę). Teraz spotykamy się w każde święta Bożego Narodzenia, najczęściej w domu jednje z koleżanek. Nie byliśmy liczną klasą, nie byliśmy też wybitnie zgrani, ale grupą tak, ok. 15 osób trzymaliśmy się razem i nadal trzymamy. Poza takimi spotkaniami mamy swoje forum, korespondujemy mailowo, przez gg, spotykamy się w ciagu roku przy okazji np. delegacji służbowych :) Ja bardzo lubie te spotkania zawsze jest o czym opowiadać, zawsze jest co wspominać :) Mam nadzieję, ze jeszcze długo będziemy pielęgnować te relacje.

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 01:02
0

Więc tak:

1. WARTO
2. Było naprawde suuper
3. Zaprosiłyśmy 32 z 34 osób które podchodziły z nami do matury ale przyszło tylko/aż 13 a dokładnie 14 ale jedna wirtualnie na zdjęciach i w mailu.

Było bardzo miło: zrobiłyśmy "rundkę" - każdy opowiedział o sobie-czy się rozmnożył, co słychać, gdzie mieszka, jakie studia kończył i co robi teraz. Okazało się że wiele osób nagle znalazło potrzebnych specjalistów: prawników, lekarzy, handlowców...nie ma jak to znajomości. Potem na jednej kartce wszyscy wpisali swoje namiary i maile.
Bałyśmy sie że będzie drętwo i sztywno- gdzie tam! Było naprawdę bardzo miło, wspólne wspominanie tego co nas kiedyś śmieszyło. Każdy pamiętał co innego i siedzieliśmy prawie 5 godzin.

Z porad - należy to zaplanować na co najmniej pół roku na przód, najlepiej rok. Nam sie udało w miesiąc więc i tak to sukces.
Warto zaangażować wszystkich do wspólnego powiadamiania, bo koszty telefonów mogą przerosnąc zdrowy rozsądek.

Nie warto się zrażać.
Nam jedna z kolezanek powiedziała przez telefon że nie wie z kim rozmawia, bo ona nikogo z liceum nie pamięta :o
bywa i tak.

W każdym razie polecam lol

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-01-16 o godz. 00:43
0

amst, i jakie wrażenia?

Odpowiedz
martuśkas 2010-01-12 o godz. 20:26
0

ja byłam we wrześniu jedną z organizatorek zjazdu absolwentów szkoły średniej dokładnie 35 lecie , najbardziej dopisały najstarsze roczniki i po samym spotkaniu było dużo głosów aby zrobić powtórkę za rok :). niestety roczniki kończące pare lat wstecz nie przyjechały prawie wogóle tzn były pojedyncze osoby. Ja chętnie pojechałabym na taki zjazd, szkołę średnią kończyłam 10 lat temu i fajnie byłoby zobaczyć wszytich i dowiedzieć się co u nich słychać, mimo iż w szkole bywało różnie

Odpowiedz
Gość 2010-01-12 o godz. 20:16
0

Gratuluję spotkania i trochę zazdroszczę.
Nie wiem czy bym się odważyła iść na takie spotkanie, bardzo się zmieniłam, minęło wiele lat. Byłam małą, szarą myszką dziś jestem dalej szara ale już nie myszką a myszą. Chyba bym się wstydziła ale ciekawość i tak by pewnie zwyciężyła

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2010-01-12 o godz. 20:04
0

a w zyciu bym nie poszla. jakos zupelnie mnie nie ciagnie.

amst mam nadziej, ze spotaknie sie uda :)

Odpowiedz
Gość 2010-01-12 o godz. 19:57
0

siuda_baba napisał(a): Po maturze spotykaliśmy się co roku przed Bożym Narodzeniem, niemal przez całe studia. Przychodziło nas coraz mniej i mniej, aż w końcu kontakty się urwały. Mimo że byliśmy świetną klasą, o zgrozo ostatnio niespecjalnie tęsknię. Zgubiliśmy wspólny język. Przypadkowym spotkaniem w knajpie byłam bardzo rozczarowana
U mnie identycznie.
Na studiach za to nie miałam nigdy swojej własnej grupy, zawsze rotacyjnie za względu na pracę.
A ludzi z podstawówki nie mam ochoty zobaczyc. Jakoś mnie nie ciągnie

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-01-12 o godz. 19:45
0

Przeznam sie
na 18 idę na takie spotkanie.
Same w dwójke organizowalyśmy z kumpelką.
Powiadomione jest 98% klasy, bo z resztą nie ma kontaktu.
Jak będzie - zdam relację może jutro... lol

Odpowiedz
Jania 2010-01-12 o godz. 17:44
0

Podstawówkę nie wspominam w ogole -więc nawet bym na takie spotkanie nie poszła...

za to szkołę śrenią - wspominam tęsknię i żałuję, że już się skończyła - miałam małą klasę ( 17 osób) conajmniej 2 razy w roku wyjeżdżaliśmy na 3 dni razem z wychowawcą i jego rodziną, więc zdążyliśmy się zżyć, do dziś na myśl o wychowawcy myślę jak o wspaniałym ojcu

spotkania zorganizowałam jakieś poł roku po maturze i po ponad dwoch latach po maturze.

Pierwsze spotkanie wprosiliśmy się do wychowawcy (wspaniały człowiek)na grilla, drugie spotkanie zoorganizowałam w szkole usiedliśmy w tych samych ławkach :) wychowawca wpadł tylko na chwilkę. Na to spotkanie miały przyjść dziewczyny ze swoimi niemowlakami i to raczej rozwaliło imprę.

Trzecie spotkanie było na rocznicę szkoły - czyli teatr etc - ale tu juz frekwencja nie była zbyt wielka i pozniej tylko na krotkie piwko w jakies knajpce.

Ale nie długo 10cio lecie matury ( matko jak to szybko minęło) i trzeba bedzie cos zoorganizować. I pomimo dwóch mało zgranych spotkań bardzo bym chciala zobaczyć tyvh moich zwariowanych, głupio podkochujących się facetów o10 lat poważniejszych. Z dziewczynami utrzymuję kontakt, ale wszyscy razem to byloby wielkie wydarzenie. Strasznie tęsknie do tych lat beztroskości, gdzie wielkimi problemami było całoroczny spr z matmy czy randka w walentynki - echh

Odpowiedz
Gość 2010-01-12 o godz. 17:34
0

Jeśli chodzi o klase z liceum to do dnia dzisiejszego trzymamy sie mocna ekipą ośmioosobową :) ponieważ jestśmy porozjeżdżani po świecie to kontakt mamy dzieki prywatnemu forum oraz dzięki samozaparciu by sie spotykać gdy tylko jest taka mozliwosć (na szczeście wszyscy zjeżdżamy do jednego miasta w końcu tam są nasi najbliżsi). Chetnie spotkałabym sie z pozostałymi znajomymi, ale myślę, ze sens takiego spotkania będzie jak stuknie 10 lat od matury, nie wcześniej. Zastanawiam sie czy chciałabym, żeby była na nim wychowawczyni no, na chwilę mogłaby przyjść ;)

Ogólnie myslę, że takie spotkania są bardzo fajne, ale zorganizowanie ich wymaga duzo samozaparcia kilku osób by się tym zająć ;) wiem bo moja mama organizowala spotkanie po 20 latach

Odpowiedz
Gość 2010-01-12 o godz. 17:32
0

Rok temu mieliśmy spotkanie z okazji 10-lecia ukończenia liceum - przyszło ok połowy klasy, wychowawczyni nie mogła, miała coś ważnego jako dyrektorka. Myślałam, że będzie bardzo średnio, a okazało się całkiem fajnie - nie jakoś super-hiper, ale naprawde sympatycznie. Wybawiłam się przednio, bo po nasiadówie z piwkiem poszliśmy poszaleć (już w okrojonym gronie). Myślę, że warto zarówno organizować (byłam jedną z inicjatorek), jak i iść.
Za to na spotkanie podstawówkowe chyba bym nie poszła - jakoś za mało czuję, żeby mnie łączyło z tymi ludźmi, za młoda byłam, żeby ten czas odczuwać jako coś ważnego

Mój mąż ma co parę lat spotkania zarówno podstawówkowe, jak i licealne i zwykle lepiej się czuje na tych podstawówkowych.

Odpowiedz
poohatka 2010-01-12 o godz. 17:23
0

klasy z liceum nie widuję nic a nic prawie (poza paroma osobami na mojej uczelni i jednym kolegą czasami :) ) i nie żałuję specjalnie, niezbyt zgrani byliśmy, przyjaźni w klasie nie zawarłam.

za to klasa z podstawówki - zupełnie inna historia :D banda świetnych ludzi :) spotykamy się od tych 9 lat co jakiś czas - co rok, 2, 3 :) czasem staramy się częściej... ale ludzie studiują w różnych miastach, część wyjeżdża na erasmusy i z frekwencją różnie bywa - ostatnio jakieś 60% chyba. Za to bawimy się świetnie :) mamy teraz po 24 lata, mój ślub był na razie drugi z trzech, ale pojawiają się pory nieformalne :) dziecko na razie ma na pewno 1 koleżanka, dawno na spotkaniach sie nie pojawiła. Myślę że z czasem możemy się spotykać rzadziej albo w mniejszych grupach, ale na pewno będziemy spotykać sie dalej - świetna sprawa i polecam :)

Odpowiedz
wiśnia_wisienka 2010-01-12 o godz. 17:14
0

Niedawno byłam na takim spotkaniu. Wrażenia średnie. Może dlatego że nie było akurat tych osób które najbardziej chciałabym zobaczyć.
Było jakieś 50%, na trochę wpadała wychowawczyni.

Za to moja mam regularnie spotyka się ze swoją klasą z podstawówki i jest bardzo z tych spotkań zadowolona, dużo osób przychodzi i jest podobno bardzo sympatycznie.

Dużo zależy od tego jaką klasą byliście.

Odpowiedz
Gość 2010-01-12 o godz. 17:01
0

mój tata był na takim spotkaniu ze z klasą z podstawówki (a może z liceum ? nie pamiętam) jakoś tak zaraz po 40-tce i normalnie ponoć wychowawczyni wymiękła jak zobaczyła faceta pod krawatem, z wyższym wyksztaceniem i kilkoma podyplomówkami, bo w szkole był cały czas na anty i manifestował to chronicznymi wagarami (jak zobaczyłam na którymś z jego świadectw, ze ma 300 h nieobecnych to mi tłumaczył, że to była jego forma walki z "systemem" a elementem ustroju była szkóła, nota bene potem dowiedzialam się , ze w liceum aresztowali go za zrywanie w stanie wojennym plakatów, ale był za mlody i musieli go po spisaniu protokołu wypuścić, ale kolega z którym był przesiedział w areszcie 72 h bo był starszy)...

Odpowiedz
katastrofa 2010-01-12 o godz. 16:41
0

8) ja i Kropka** mamy dziś spotkanie po latach - 10 lat po maturze. To zdamy relację jutro :D

Organizujemy sami w pubie, wychowawczyni też ma być .
Wiem że parę osób nie będzie, kilka świeżych mam plus jedna,którą zaraz nią zostanie,dwóch osób nie moglismy zlokalizować a dwie mają wyjazd zagraniczny.

No zobaczymy jak będzie.

Odpowiedz
Gość 2010-01-12 o godz. 16:28
0

Na spotkaniu podstawówkowym po ponad dekadzie - rewelacyjna atmosfera, 75% obecności, wychowawczyni, dużo zmieniło się na plus (po czasach szkoły podstawowej chyba nie może być gorzej ;)). W liceum - odwrotnie. Po maturze spotykaliśmy się co roku przed Bożym Narodzeniem, niemal przez całe studia. Przychodziło nas coraz mniej i mniej, aż w końcu kontakty się urwały. Mimo że byliśmy świetną klasą, o zgrozo ostatnio niespecjalnie tęsknię. Zgubiliśmy wspólny język. Przypadkowym spotkaniem w knajpie byłam bardzo rozczarowana.

Ale spotkanie jest generalnie świetnym pomysłem, ryzyko "wtopy" niewielkie, a emocje gwarantowane. Nie ma to jak pogadać o starych, dobrych czasach.

Odpowiedz
Och 2010-01-12 o godz. 16:18
0

U mnie od ukończenia szkoły średniej minęło 9 lat. W tym czasie mieliśmy 3 spotkania, każde bez wychowawczyni. Nikt jej nie lubił ;) Klasę mieliśmy kiepsko zgraną więc na spotkaniach nie było więcej jak 60 % osób. A na ostatnim to jakieś 30 % przyszło. Szczerze, nie ciągnie mnie do tamtych ludzi.

Odpowiedz
Gość 2010-01-12 o godz. 15:24
0

Ja byłam na takim spotakniu w zeszłym roku - 10 lat od matury. :D :D Spotkanie odbyło się w pubie. Było 17 osób oraz nasza wychowawczyni :) Było piwko (ja soczek bo młody jeszcze wtedy w brzuchu),chipsy.... :D
Baaardzo miło to wspominam, a z niektórymi nie widziałam się od skończenia liceum.

Odpowiedz
Gość 2010-01-12 o godz. 14:24
0

Mnie wystarczy, ze spotykałam tych ludzi przypadkiem na ulicy. Wyscig szczurów trwa. "To ty nie wyszłaś za mąż?!", "No, ja to urodziłam Areczka i patrz jak wyglądam", "W szkole pracujesz, acha...."
Za to czesto spotykam "moja" pania z klas 1-3. Cudowna kobieta. Ma juz chyba sto lat, ale niech jej Bozia da 200. Z racji zawodu, miałam kontakt z większoscia "starych" wychowawców. Teraz kocham nawet pania od chemii. 8)

Odpowiedz
Magae 2010-01-12 o godz. 13:33
0

Byłam na takowym, wieeeki temu, po pierwszym roku studiów, z ludźmi... ze szkoły podstawowej! :)
I pozytywne zaskoczenie - przyszło około 90% składu naszej klasy. Wychowawczyni nie było; podejrzewam, że nawet nie wiedziała o naszej "oddolnej" inicjatywie.
Ogólne wrażenie - rewelacja, zwłaszcza że okazało się, że wszyscy studiujemy, nawet ci, co sprawiali wrażenie największych obiboków ;) Było za co wypić ;) Przesympatycznie to spotkanie wspominam i chętnie bym powtórzyła... Pewnie wkrótce to nastąpi, bo już na gg powoli się zgadujemy, kiedy, gdzie i u kogo ;)

Odpowiedz
Gość 2010-01-12 o godz. 13:25
0

Myślę, że im więcej czasu od skończenia szkoły, tym większe szanse na spotkanie z dużą ilością ludzi.

Z mojego ostatniego spotkania ogólnniakowego klasowego wyszło tyle, że mój mąż pograł sobie na konsoli z mężem mojej koleżanki ;) (a i tak się widujemy bez spotkań klasowych)

Chętnie bym poszła na takie spotkanie,, w większym gronie.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie