• djf odsłony: 3301

    Kij w mrowisko........

    Drogie Forumowiczki!
    taki niewinny temat (a może winny?.........) - czasy obecne pisza różne scenariusze - nie jest ważne czy temat mnie dotyczy osobiście (aczkolwiek dotyczy...) czy też nie, chodzi o wymianę pogladów w tej właśnie materii. Jakie jest Wasze zdanie w teacie męsko - damskim w kontekście zarobków i utrzymania rodziny? Co byście doradziły kobiecie która zarabia pare razy więcej od swojego mężczyzny (jeszcze nie męża, nie narzeczonego...)? W uczuciach pieniądze nie sa ważne - to wiem i tego dyskutować nie chcę, chodzi mi raczej o atawistyczne podejście do tematu, o troskę o byt rodziny i jednocześnie o styl życia kobiety, ciężko przez nia samą wypracowany.....chodzi o to, że póki oboje pracuja nie ma problemu - moje jest twoje, nie ma sprawy, oboje korzystamy, ale w momencie gdy ona np. zachodzi w ciążę, zwalanija ją (zdaża się!!!! takie życie) zostaje jego pensja duzo niższa i jego stwierdzenie, że przecież nie trzeba więcej, nie musisz mieć samochodu - choć miałaś, ale teraz nie stać nas na dwa, nie musisz sprawiac sobie małych przyjemności, bo nas nie stać......dla mnie i tak jesteś piękna choć nie podkreślasz tego strojem....makijażem....czy dla was to ważne? czy zrezygnowałybyście z tego na co same pracowałyści długo i ciężko, po to by być z mężczycna który was kocha ale nie ma potrzeby pracowanian więcej niż 8 h by zarobić więcej? * h jest przykładowe - raczej chodzi o podejście do tematu.....czy łatwo by wam przyszło zrezygnowanie z tego co miałyście? bo może to nie jest ważne? co by na to powiedzieli wasi blisy w erze dóbr konsumpcyjnych? pytanie troche prowokacyjne...ale z drugiej strony bez pieniędzy nie kupi sie sobie porodu w przyjemnych warunkaach.....dobrego lekarza dla dziecka.....a może to nies ważne, może to demonizujemy? może....?

    Odpowiedzi (72)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-03-17, 23:36:55
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Zła kobieta 2010-03-17 o godz. 23:36
0

Odkopuję temat, bo nadrabiam zaległości w czytaniu... Tak sobie, myślę, że skoro B. zrezygnował z wyjazdowej pracy na rzecz takiej na miejscu (1/2 wypłaty tamtej), bo dzięki temu widujemy się częściej niż raz na 2 tygodnie, to chyba nieżyciowy jest ;)

Odpowiedz
djf 2010-01-23 o godz. 12:48
0

duzo chcę bo idealistka ze mnie... ;) ha!

ale generalnie szczęsliwa idealistka.....tak między nami.....

szczęsliwsza byłabym gdyby moi bliscy też to czuli....normalnie tego nie rozumiem - krzywda mi się nie dzieje...a że Kuby nie zwiedzę albo zwedzę później......no problem - -chyba rodzinne oczekiwanie nie ucierpi.....mylę się?

Odpowiedz
djf 2010-01-23 o godz. 09:41
0

Kiniak ;) prawda :)
.................

a jak pogodzić oczekiwania rodziny i swoje własne? no bo przecież fajnie jednak by było gdyby rodzina.....też odczuwała zadowolenie....
.........

owszem mam na uwadze to by akceptowali moje decyzje - w sumie już podjęte....jak im to sprzedać?
...........
choć czasem myślę, że sprzedać się nie da...maja swoją wizję niby mojego szczęścia i owszem akceptują go - ale mnie nie chodzi tylko o akceptację - ale o to by oni - nie tylko ja - też blyli szczęśliwi......zdjęcia odcinać w sumie nie chcę ;)

Odpowiedz
Gość 2010-01-22 o godz. 00:50
0

A z rodzina to tylko na zdjęciu i z boku, co by łatwo obciąć w razie potrzeby :lizak:

Odpowiedz
Gość 2010-01-21 o godz. 14:06
0

djf, tak czytam Twoje posty i pomiędzy wierszami wyczytałam, że bardziej niż obniżenia statusu finansowego obawiasz się reakcji rodziny na taką sytuację. Nie żyj tak, aby spełnić oczekiwania rodziny, żyj dla siebie.

Odpowiedz
Reklama
djf 2010-01-20 o godz. 05:53
0

dziękuję :)

a zmiana równań....potrzebna będzie szczególnie mnie i moim bliskim - których to chyba jednak przyzwyczaiłam do tego że spełniam ich ambicje i oczekiwania wprost....

tak jak czytam to co piszecie tutaj....to żałuję, że nie jesteście realne na tyle by pogadać przy piwie :) :)

Odpowiedz
Gość 2010-01-20 o godz. 03:35
0

djf napisał(a):
i FAGIH jest jeszcze czwarty scenariusz - mnie nie będzie przeszkadzało to że on zarabia mniej, bez pretensji będę zarabiać by dać nam odpowiedni według mnie poziom życia, nie będę się stresować, że on czaem skończy pracę wcześniej bo będę wiedziała że zajmie się dzieckiem, zrobi zakupy a jak wrócę do domu to powita mnie jego usmiech. nie będę go stresować że koniecznie musi więcej i więcej - może lekko zdopinguję - aczkolwiek znając mojego K doping nie jest potrzebny - bo to stety albo niestety taki przypadek który mowi zero a przynosi jeden, trzeba tylko poczekać....no i tu się kłania kwestia cierpliwości i aczej jej braku u mnie :) :(
Oczywiście, ze czwarty scenariusz jest możliwy. Jak i wiele innych - pod warunkiem, że któraś zmienna w tym układzie równań się zmieni. Moje scenariusze pisane były w oparciu o stan dzisiejszy i brak zmiany: w Tobie, w nim, w Waszych celach, priorytetach. A to się zawsze może przeciez zmienić, skoro Wam zależy na byciu ze sobą.
Warunek jest tylko jeden- nie robic nic wbrew sobie. Oznacza to również nie robić nic tylko po to aby zaspokoić wyłącznie czyjeś oczekiwania- Twoje, jego, Twojej rodziny).
Życze szczęscia :)

Odpowiedz
agga73 2010-01-20 o godz. 02:03
0

dobrze myślą. ale chyba przecież sobie radzisz??? utrzymują Cię? chyba nie...
masz swoje życie i żyj nim, kobieto!

mnie też rodzice wyksztalcili i bardzo wspierali finansowo, a teraz mam nadzeję są ze mnie dumni, mimo że na Kubę chyba nigdy nie pojadę ;)

Odpowiedz
djf 2010-01-20 o godz. 01:42
0

...no cóż wychodzą czasem z założenia, że skoro mnie wykształcili i pomogli finansowo w chudym okresie, to powinnam sobie radzić.... tak myśli moja rodzina...

mysla źle?

gubie się w tym...

Odpowiedz
agga73 2010-01-20 o godz. 01:20
0

djf napisał(a):a może czasem po prostu można powiedzieć rodzinie - nie pojadę z wami na wycieczkę dajmy na to na kubę bo mnie nie stać? ot tak z uśmiechem? i nie mieć wyrzutów że się zawiodło rodzine?........
:o
wtedy raczej rodzina by Cię zawiodla, lekko proponując wyjazd wiedząc, że Was niekoniecznie na niego stać...

Odpowiedz
Reklama
djf 2010-01-20 o godz. 00:48
0

....dziury w całym.....dobrze powiedziane....mocno się w tym wszytkim zagubiłam....chyba?

wzorce z domu, autorytety - moje wypracowane wzorce....

a może czasem po prostu można powiedzieć rodzinie - nie pojadę z wami na wycieczkę dajmy na to na kubę bo mnie nie stać? ot tak z uśmiechem? i nie mieć wyrzutów że się zawiodło rodzine?........

Odpowiedz
becja 2010-01-20 o godz. 00:43
0

Moje szare życie jest bardzo kolorowe nawet z mojego punktu widzenia lol ja tylko o tym, że szukanie dziury w całym szczęścia Ci nie da ;)

Odpowiedz
djf 2010-01-20 o godz. 00:35
0

a co do zostawiania- nie zostawię GO...chyba że ON mnie zostawi......

Odpowiedz
djf 2010-01-20 o godz. 00:33
0

BEJCA - szare życie jest pojęciem względnym - Twoje szare życie z punktu widzenia innej osoby może być kolorowe.........i pewnie tak jest. to kwestia wiary w siebie.....i szczęścia:) i wiary wiary wiary :) inni to mają tak po prostu bo wpojono im pewne zasady albo sami są tak mądrzy.....inni (tacy jak ja....) ciągle pytają....z nadzieją że przestaną pytać bo znajdą odpowiedź.......

Odpowiedz
djf 2010-01-20 o godz. 00:29
0

nie zostawię :) bo GO kocham.

co do dogodzenia....strzelec jestem - ponoć ten znak mimo rozlicznych zalet ;) ma tę wadę, iz zastanawia się czy za rogiem nie czeka na mnie coś lepszego :D

stąd ta dyskusja....bo ja lubię znać zdanie inncyh zanim siądę na czterech literach i zacznę analizować własne życie......a własnie taki mam moment w życiu.

Odpowiedz
becja 2010-01-20 o godz. 00:22
0

piszesz o Twoim życiu na takim a nie innym poziomie

...a ja o życiu swym szarym zwyczajnym lol

Ja myślę, że po prostu trudno Ci dogodzić, ale mam nadzieję że nie zostawisz tego faceta ;)

Odpowiedz
djf 2010-01-20 o godz. 00:14
0

no tak to może wyjasnię - oboje pracujemy po 8 h - i nie zamierzamy dłużej, ot czasem wiadomo można zostać po godzinach - ale czasem i rozsądnie. nie jest moim celem by pracował po 20h i w weekendy. raczej moim celem jest by druga strona rozsądnie rozumiała że czasem można wieczorny spacer poświęcić na pracę i nie bać się nowych zleceń/wyzwań/pracy - rozsądnie oceniając sytuację.

nie zalezy na ciuchach od światowych projektantów, nie noszę teraz takich. noszę ciuchy polskich firm czy kupione gdzieś tam w warszawskich galeriach - i jest ok. nie chcę pic szampana co weekend, wystrczy kalifornijskie wino.....nie o aż tak wybujałym poziomie piszę.....

Odpowiedz
becja 2010-01-20 o godz. 00:01
0

A ja Cię djf nie rozumiem.
Z tego co piszesz jesteś z mężczyzną odpowiedzialnym, troskliwym i mądrym.
Chce żyć z Tobą a nie z cyframi na koncie i wycieczkami dookoła świata kupionymi za harówę 20h/dobę.

Zgadzam się, że samą miłością się nie da... Ale chciałabym by mój mąż pracował 8 godzin dziennie... i miał wolne weekendy. Niestety mimo, że jest bardzo zdolny, obrotny i pracowity to pracuje czasem na 4 etatach po prostu by nas utrzymać a nie żeby mi kupować kreacje haute couture i szampana lol
Wierzę, że swoją pracą niedługo osiągnie ten luksus, że tyle samo będzie zarabiał w ten sam sposób ale pracując co drugi dzień i mając czas dla rodziny i siebie ;) To jest jego cel.

No ale on do wszystkiego w życiu dochodzi sam, z ogromną satysfakcją, nie musi równać do poziomu domu z którego wyszedł on czy ktokolwiek.
Jest sobą, bardzo go kocham i tak jak ja nie chciałabym by ktoś mnie zmieniał pod swój światopogląd tak i ja nie chcę go zmieniać na "moje"

A ja teraz na macierzyńskim, kolejnym zresztą... i czasem dłubię po nocach chałtury, by mieć też jakiś wkład w nasz domowy budżet. Mimo, że jest on niewielki to nie sądzę by mój mąż kiedykolwiek skrytykował mój obecny "brak parcia" lol

Będę zarabiać dużo mniej także gdy wrócę do pracy, ale co z tego, kto wie co będzie za 3, 5, 7 lat? Może sytuacja się odwróci. Panta Rei...

Odpowiedz
djf 2010-01-19 o godz. 23:57
0

FAGIH madrze napisałaś i madrze postawilaś pytania za mnie :) co oznacza, że ja muszę siąść na tyłku i pomysleć co jest dla mnie ważna bez patrzenia na opinię rodziny, otoczenia - człowiek to mądra bestia czasami ;) i reformowalna jeśli tylko tego naprawde chce. a ja wlaśnie troche stoję na rozdrożu - wiem co czuję wiem - tak sądzę jak to zjeść - jednakże trochę mnie telepią może nie do końca dobrze pojowane zasady wpajane w domu - bo pewnie one były dobre ale ja prawdopodobnie zby dosłownie i bezrefleksyjnie do nich podeszłam i sama się zapędziłam w kozi róg.

macie rację że można żyć z różnicą finansową - jakoś pod tym względem nie czuje problemu - raczej ważne jest to czy facet potrafi nosić spodnie. a to już zupełnie nie kwestia kasy - tj. czasami może też ale jak nie potrafi nosić spodni to mu kasa nie pomoże ;)

także chętnie posłucham innych opinii - bo to cenne. i potrzebne jak człowiem zaczyna zastanawiać się nad sobą :)

i FAGIH jest jeszcze czwarty scenariusz - mnie nie będzie przeszkadzało to że on zarabia mniej, bez pretensji będę zarabiać by dać nam odpowiedni według mnie poziom życia, nie będę się stresować, że on czaem skończy pracę wcześniej bo będę wiedziała że zajmie się dzieckiem, zrobi zakupy a jak wrócę do domu to powita mnie jego usmiech. nie będę go stresować że koniecznie musi więcej i więcej - może lekko zdopinguję - aczkolwiek znając mojego K doping nie jest potrzebny - bo to stety albo niestety taki przypadek który mowi zero a przynosi jeden, trzeba tylko poczekać....no i tu się kłania kwestia cierpliwości i aczej jej braku u mnie :) :(

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 23:32
0

mam bliskich znajomych - ona zarabia dużo, duzo więcej niż on. Ona wspina się po szczeblach kariery, on "utknął" w miejscu. Oboje robią to co lubią ale dla niej ważne jest za ile, dla niego nie. Mają cele do których dażą ale innymi drogami.
Mają dziecko - obecnie to on je wychowuje a ona pracuje ale nadal mają wspólne cele, nadal dążą do tego samego tyle tylko że na innym gruncie. Wspólnie zdecydowali się na jego pozostanei w domu - bez ciśnień i presji.

Natomiast gdyby nie mieli wspólnych celów, inaczej patrzyliby na świat i przyszłość to nie wróżyłabym im szczęśliwego wspolnego życia.

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 22:55
0

PS Nie próbuję Cię oceniać ani stwierdzać, że źle żyjesz. Po prostu pokazuję, że IMHO zadałaś niewłaściwe pytanie.

Na pytanie czy można żyć z partnerem zarabiającym mniej, już Ci odpowiedziano - można.

Ciebie jednak dręczy co innego: czy Ty, mając określone oczekiwania, mjesteś w stanie żyć z partnerem, który nie odczuwa potrzeby zarabiania więcej za wszelką cenę, który ma inne podejście do życia, do finansów, do przyszłości niż Ty.

A na to pytanie nikt Ci nie odpowie poza Tobą samą.

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 22:31
0

Można z powodzeniem. Kwestia priorytetów.
Zarabiam więcej od męża, nigdy nie odczuwałam presji z powodu oczekiwań finansowych, nie odczuwam również potrzeby wywierania takiej presji na mężu. Co więcej nie odczuwam, żebym cokolwiek traciła nie mając takiego parcia na cud wakacje, życie lux, myślenie o emeryturze.
Oparcie w mężu mam, to on jest głową rodziny, to on nosi spodnie w tym związku.
Wiem, że nie jest i nigdy nie będzie darmozjadem moszczącym sobie wygodne gniazdko na cudzy koszt - a to najważniejsze. Dopóki mam tę pewność, dopóki nie czuję się wykorzystywana w tym związku - mam wszystko czego mi trzeba.... choćbym do końca życia miała zarabiać więcej od niego.

W kwestii macierzyńskiego: oczekiwania mam podobne do Anirrak. Wolę partnera, który dzieli ze mną ten czas, niż zasuwa na 3 etaty, żeby więcej zarobić ale w zamian go nie widuję bo na rodzinę już nie starcza czasu i siły. Bo tego na dłuższą metę nie da się pogodzić - albo zasów albo rodzina.
A, że będzie to kosztem naszych finansów, naszego poziomu życia na ten okres - bywa. Coś za coś. Jakoś nie mam dylematów w tym zakresie.
Co więcej moje chłopisko również - jak i ze świadomością, że na wychowawczy prędzej pójdzie on niż ja - właśnie z pobudek finansowych.

Choć to kwestia chyba podejścia do życia. Sądząc po sposobie w jaki ponawiasz pytania, jakie masz dylematy - Ty w mojej skórze byś się źle czuła bo zwyczajnie odczuwasz taką potrzebę, potrzebę parcia do przodu, poczucia zabezpieczenia finansowego, jak nie ze swojej strony to właśnie ze strony partnera.
Mogę tylko życzyć powodzenia w swoich planach życiowych i przemyślenia priorytetów i związku - bo prędzej czy później zacznie zgrzytać. Przynajmniej w takim układzie jak pokazujesz nam dziś.
Jeśli coś się nie zmieni to widze trzy scenariusze:

-albo z Twojej strony stopniowo zakończy się poczucie bliskości zastapione przez żal, że Ty dajesz z siebie wszystko a on wciąż na pół gwizdka ( wedle Twoich założeń )

- albo z jego strony pojawią się pretensje, że naciskasz, że nie dajesz żyć wedle jego priorytetów - i wtedy z jego pierwszego strony pojawią się pierwsze żale i zgrzyty

- albo uda Ci się go zmusić do przyjęcia swoich założeń na szczęśliwe życie i bedziecie żyli teoretycznie długo i szczęśliwie... tyle, że w praktyce tym go unieszczęśliwisz ( nie da się na dłuższą metę zmusić człowieka do życia wbrew sobie - to ubezwłasnowolnia )

Odpowiedz
lideq 2010-01-19 o godz. 15:03
0

djf, nie zamierzam pisac elaboratow o tym, ze ludzie zyja z 1000pln macierzynskiego, daja rade i sa szczesliwi.

Nie bede rowniez pisac o tych, co maja i mniej, bo to temat rzeka. Mysle, ze jest to kwestia priorytetow, ktora zostala juz poruszona w tym watku: byc, czy miec.

Tak jak Nabla z rozczuleniem wspomina babcie "od pomidorow", nie umiejszajac wcale "babci zapracowanej", tak Ty stajesz przed wyborem i od Ciebie tylko zalezy, czy bedziesz miala wspomnienia wieczorow przy swiecach z ukochanym mezczyzna u boku, a dzieci beda pamietac rodzicow pochylonych nad kartka, planujacych ekscytujace wyprawy w Tatry Polskie, czy bedziecie sie mijac w progu, a dzieci beda zajete gra na najnowszej konsoli.

A teraz egzystencjalnie z lekka ;)
Zycie jest krotkie i z przerazeniem obserwuje kazdy dzien mijajacy coraz szybciej. Dolaczylam do wyscigu, tylko ze teraz zbieram tylko i wylacznie chwile spedzone z najblizszymi. Odkladam je do szuflady jako kapital " na stare lata"

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 13:47
0

djf napisał(a):Nabla - a nie myślałaś o tym by zabrać wnuki w rózne ciekawe miejsca albo im to umożliwiwić?.... nie zawsze trzeba tak - że ja zobaczyłam inni nie muszą...
To zależy, co masz na myśli mówiąc "ciekawe miejsca" i "umożliwić" - dla mnie to nie jest i nie musi być równoznaczne z wielką kasą.

Co do meritum: jeszcze pięć minut temu zarabiałam więcej niż mój mąż. Na początku naszego związku i gdy kupowaliśmy mieszkanie, urządzaliśmy je - zarabiałam sporo więcej. NIGDY ( i mówię to z pełną odpowiedzialnością za to słowo) nie stanowiło to dla mnie problemu ani powodu do zastanawiania się, czy "pakować się" w ten związek czy nie.

Para moich przyjaciół zapewne już zawsze będzie w tej sytuacji - ona jest prawnikiem, on nauczycielem. Od trzech lat są małżeństwem, mają małe dziecko, spodziewają się drugiego. Mało znam tak szczęśliwych par...

To chyba po prostu kwestia tego, co jest dla Ciebie ważniejsze...

Odpowiedz
djf 2010-01-19 o godz. 11:34
0

agga73 nie do Ciebie - po prostu takie OT - nic personalnie.

wiem o której mowisz krolowa matka Nabla - ale czy ta 4 etatacg kochała mniej?... nie sądzę - jak to w życiu jest ktoś od pokazywania świata i ktoś od spraw przyziemnych...doceńmy tych drugich. bo są w cieniu czasami...

Odpowiedz
agga73 2010-01-19 o godz. 11:28
0

djf napisał(a):dylematy mam - bo myslę - ponoć to cecha inteligentych osób :) a dyskutować zawsze można od tego jest forum. nie oceniam jednzoacznie i raczej tego nie oczekuję.....
rozumiem, że to do mnie?
nie chcę podważac Twojej inteligencji, ale co ja innego zrobilam, jak nie wzielam udzialu w dyskusji? ;)

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 11:27
0

djf napisał(a):Nabla - a nie myślałaś o tym by zabrać wnuki w rózne ciekawe miejsca albo im to umożliwiwić?....
Zapodam Ci przypowieść: mam dwie babcie, jedna mnie w dzieciństwie karmiła pomidorami z cukrem, wmawiając, że to arbuzy i zabierała na działkę pouprawiać marchewkę. Druga pracowała na 4 etatach, wypłacała stypendium przez całe studia, dołożyła do mieszkania.

Zagadka - na którą mówię "królowa matka"?

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 11:22
0

djf napisał(a):jak miło usłyszeć że ktoś pcha ten sam wózek co ja witaj ok 1000 pln macieżyńskiego - chyba...bo nie sprawdzałam, zasłyszana opinia
Uuu - niestety, nie w moi przypadku.
Jesli w ogóle coś od ZUSu dostanę - to maksymalnie ok. 600 pln/m-c lol

Tyle, że to tak naprawde nic a nic w temacie mojego związku nie zmienia 8)
Bo równie łatwo jak Nabla podaruje sobie Chanel na rzecz Bielendy ;)
I równie przyjemnie co w iluśgwiazdkowym hotelu w egipcie spędzę wakacje w Bałogórze 8)
Wazne, żeby P. był obok - i broń Boże nie brał w tym czasie dodatkowych zleceń :D

Odpowiedz
djf 2010-01-19 o godz. 11:19
0

Nabla - a nie myślałaś o tym by zabrać wnuki w rózne ciekawe miejsca albo im to umożliwiwić?.... nie zawsze trzeba tak - że ja zobaczyłam inni nie muszą...

dior czy ziaja - nie ma znaczenia - ważny efekt:)

dylematy mam - bo myslę - ponoć to cecha inteligentych osób :) a dyskutować zawsze można od tego jest forum. nie oceniam jednzoacznie i raczej tego nie oczekuję.....

Odpowiedz
djf 2010-01-19 o godz. 11:16
0

jak miło usłyszeć że ktoś pcha ten sam wózek co ja ;) witaj ok 1000 pln macieżyńskiego - chyba...bo nie sprawdzałam, zasłyszana opinia :)

mojego K nie chcę zamieniać na innego - raczej chcę sobie to wszystko poukladać w głowie - a najelpiej to zrobić poznając opinię/życie innych. na rodzine nie mam co liczyć - bo już dawno mi powiedziano - moje życie moja sprawa. kocham ich - ale ciężcy są we współżyciu niestety....

i czaem nie wiem kiedy nacisnąć mocniej na faceta a kiedy nie. sama mam silny charakter i moja ocena nie bywa współmierna niestety.....

Odpowiedz
agga73 2010-01-19 o godz. 11:14
0

Nabla napisał(a): Tak długo, jak mam dach nad głową i co do garnka włożyć to wolę z moim facetem patrzeć w sufit niż gonić jego i siebie do roboty. Czy to źle?
Nabla napisał(a):Będę bawić wnuki opowieściami i zdjęciami z miejsc, w które Ty się wybierzesz dopiero, jak Ci reumatyzm pozwoli A że na tych fotkach babcia będzie w bluzce z lumpeksu opalająca się posmarowana Dermosanem, a nie Chanelem czy innym Lauderem - to cóż...
Nabla, graba kobieto! :D
podpisuję się pod tym i pod każdym innym Twoim slowem w tym wątku.

djf napisał(a):pytanie wprost - czy jest tu kobieta która prawdopodonie zawsze będzie zarabiać więcej niż on? czy taki związek jest możliwy? czy możliwe jest zachowanie męskości przez faceta w takiej sytuacji?
jest.
jest możliwy.
absolutnie tak.

ja świadomie zrezygnowalam z pianki z tej kawki, choć poziom zycia aż tak diametralnie mi sie nie zmienil. zawsze będę wynagradzana lepiej, bo mam taki zawód. ale dla nmnie kasa nie jest az tak ważna. nie mam parcia, nie przemęczam się, cieszę się życiem. wiem też, że nie zginiemy i wierzę, że zawsze sobie radę damy. jest mi absolutnie dobrze.
i nigdy przenigdy nie klócilismy sie o pieniądze.

natomiast chyba nie moglabym być szczęśliwa majac takie dylamaty jakie masz, djf.

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 11:06
0

djf napisał(a):ja mamtrochę inna sytuację bo mnie maciezyński nie obejmuje - ok obejmuje zale za śmieszne pieniądze - bo świadczę usługi na podstawie umowy o wspólpracy
Hehehe - u mnie własna działalność lol
Z ZUSem "promocyjnym" - czyli zasiłek macierzyński (esli w ogóle dostanę) to liczony od najniższego wynagrodzenia :mur:
Czyli dokładnie ten sam wózek 8)

I mimo tego jestem cholernie szczęsliwa!
I w zyciu nie zamieniłabym mojego męża na żadnego prężnego "biznesa", co to trzska dziesiątki tysięcy na miesiąc lol

Odpowiedz
djf 2010-01-19 o godz. 11:02
0

sorki za litrówki - wiem źle się to czyta - ale trochę się śpieszyłam ;)

Odpowiedz
djf 2010-01-19 o godz. 11:01
0

no chyba zawody mamy zbliżone....przeklęci dobrze opłacani pr....nicy ;) ha ha

ja mamtrochę inna sytuację bo mnie maciezyński nie obejmuje - ok obejmuje zale za śmieszne pieniądze - bo świadczę usługi na podstawie umowy o wspólpracy - wtajemniczeni więcą o co chodzi ;) dlatego też i problem większy ;) ale optymistycznie wychodzę z założenia, że dobra jestem to i problemu z pracą nie będzie. aczkolwiek zawsze pozostaje pytanie - a co jak?......

nie chcę rezygnować z drobnych przyjemności - cholercia ziężko na nie pracowałam -= z drugiej strony - jego uśmiech, dotyk, zaangażowanie, wytyczenie trasy na wspólny wyjazd - są takie słodkie :) takie....eh - skrzydeł dodają.

normalnie wyzwolenie kobiet nie zawsze jest takie jednoznaczne. ba ja lubię gdy ON cecyduje, gdy mu podam piwo, gdy MU uprasuę koszulę - choć prasuję okropnie.... ;)

z drugiej strony przyzwyczaiłam się do tego, że pewne usługi zlecam innym - bo zarabiam...moj K ma tak - że woli sam zrobić bo taniej...i czasem jest z tyym problem.

Odpowiedz
djf 2010-01-19 o godz. 10:59
0

no chyba zawody mamy zbliżone....przeklęci dobrze opłacani pr....nicy ;) ha ha

ja mamtrochę inna sytuację bo mnie maciezyński nie obejmuje - ok obejmuje zale za śmieszne pieniądze - bo świadczę usługi na podstawie umowy o wspólpracy - wtajemniczeni więcą o co chodzi ;) dlatego też i problem większy ;) ale optymistycznie wychodzę z założenia, że dobra jestem to i problemu z pracą nie będzie. aczkolwiek zawsze pozostaje pytanie - a co jak?......

nie chcę rezygnować z drobnych przyjemności - cholercia ziężko na nie pracowałam -= z drugiej strony - jego uśmiech, dotyk, zaangażowanie, wytyczenie trasy na wspólny wyjazd - są takie słodkie :) takie....eh - skrzydeł dodają.

normalnie wyzwolenie kobiet nie zawsze jest takie jednoznaczne. ba ja lubię gdy ON cecyduje, gdy mu podam piwo, gdy MU uprasuę koszulę - choć prasuję okropnie.... ;)

z drugiej strony przyzwyczaiłam się do tego, że pewne usługi zlecam innym - bo zarabiam...moj K ma tak - że woli sam zrobić bo taniej...i czasem jest z tyym problem.

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 10:58
0

djf napisał(a):Nabla - to kij w mrowisko - co będzie jak jednak dożyjesz emerytury?..
Będę bawić wnuki opowieściami i zdjęciami z miejsc, w które Ty się wybierzesz dopiero, jak Ci reumatyzm pozwoli ;) A że na tych fotkach babcia będzie w bluzce z lumpeksu opalająca się posmarowana Dermosanem, a nie Chanelem czy innym Lauderem - to cóż...

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 10:50
0

djf napisał(a):
pytanie wprost - czy jest tu kobieta która prawdopodonie zawsze będzie zarabiać więcej niż on?
czy taki związek jest możliwy?
czy możliwe jest zachowanie męskości przez faceta w takiej sytuacji?
A która z nas jest na tyle sprawną wrózką, żeby to przewidzieć? ;)

Ja np. na razie zarabiam chyba lepiej od męża...
Chyba - bo uczciwie i szczerze powiem, że nie sprawdzam tego, nie ma to dla mnie żadnego znaczenia -
zwłaszcza, że na razie kasy starcza nam na pokrycie naszych potrzeb 8)
Kasa spływa na nasze wspólne konto, z tego konta ida płatnosci - i tyle tematu kasy w naszym zwiazku lol

Co do męskości mojego męża - nie mam żadnych wątpliwości ;) lol
Ponieważ nigdy nie wpędzałam go w kompleksy wytrzutami typu "a ja zarobiłam w tym miesiący dwa razy tyle co Ty",
to i on sam kompleksów co do swojej męskości nie posiada :P

Jak widzisz za chwilę szykuje mi sie macierzyński - i na razie nie jestem przerazona ;)
Po prostu zdecydowałam, że wczesnie wrócę do pracy -
własnie dlatego, żeby z pewnego - lubianego przeze mnie - poziomu zycia nie spaść 8)
A że cos mi sie kołacze, że zawody tez mamy bardzo zblizone - więc jesli bardzo bedziesz chciała,
to na pewno też dasz radę to wsztystko tak zorganizować, żeby sobie spokojnie i szczęśliwie zyć 8)

Odpowiedz
djf 2010-01-19 o godz. 10:44
0

Anirrak - święte słowa - szkoda że nie mam Cię za przyjaciółkę :)

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 10:41
0

Anirrak napisał(a):Ja czytając Twoje posty wcale nie odczuwam, żeby facet był minimalistą, któremu starczy po odwaleniu 8h piwko na kanapie
i Przegląd Sportowy w łapie
Wydaje mi sie tylko, że on woli np. poczytac po południu książkę czy iść z Toba na spacer
zamiast slęczeń nad dodatkową robotą, za którą wpadnie dodatkowy grosz...
Gwoli uzupełnienia: zwłaszcza, że od tego dodatkowego grosza tak naprawde nic nie zalezy...
Bo oboje dorobiliscie sie już wielu rzeczy - i spokojnie macie czas, żeby dorabiac sie kolejnych 8)
I zapewne wykończycie ten dom- i to na dobrym poziomie, kupicie dobre auto, pojedziecie na super_egzotyczny rajd -
tyle że nie wszystko juz teraz 8)

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 10:38
0

djf napisał(a):nie ma problemu z tym, że raz ja więcej zarabiam raz on - kasa w związku jest wspólna. problem raczej polega na tym - że nie wiem.....czy w momencie gdy on będzie zarabiał TYLKO to czy powinnam oczekiwać że np weźmie dodatkowe zlecenie byśmy żyli mniej więcej na takim samym poziomie czy też nie powinnam tego oczekiwać i zacisnąć pasa?........
IMHO tego oczekiwać nie powinnaś - bo znasz go i wiesz, na co go stać, na co sie godzi i jakie zasady w zyciu zawodowym wyznaje 8)
Masz dwa wyjścia - albo zacisnąc tego przysłowiowego pasa
(choż na macierzyńskim teoretycznie dostaniesz 100% tego, co zarabiasz - a na wycvhowawczy iść nie musisz,
bo opiekunka pochłonie ułamek Twoich dochodów ;) )
albo juz teraz powolutku odkładac sobie po tysiaku na ten czas, kiedy może być w portfelu chudziej 8)

djf napisał(a):poziom życia - wyższy - mam zapewnić tylko ja, po to by on mógł no właśnie - posiedzieć na kanapie, potrzymać mnie za rękę, poleniuchować?zamiast brać dodatkowe zlecenia. wiem wiem - to już mocno łopatoligiczne wywody - ale życie czasem takie jest
Jeśli ten "wyższy poziom" ma dla Ciebie az tak ogromne znaczenie - to musisz sobie sama odpowiedziec na proste, krótkie pytanie:
chcesz zyć na poziomie lux - czy chcesz byc w zwiazku z tym konkretnie facetem?
Ja czytając Twoje posty wcale nie odczuwam, żeby facet był minimalistą, któremu starczy po odwaleniu 8h piwko na kanapie
i Przegląd Sportowy w łapie ;)
Wydaje mi sie tylko, że on woli np. poczytac po południu książkę czy iść z Toba na spacer
zamiast slęczeń nad dodatkową robotą, za którą wpadnie dodatkowy grosz...
I w tym doskonale go rozumiem - bo sama tak mam lol

Odpowiedz
djf 2010-01-19 o godz. 10:26
0

Nabla - to kij w mrowisko - co będzie jak jednak dożyjesz emerytury?...życie nie kończy się tu i teraz.

mój facet ma się zakochiwać w dziecku - to pewne - nie podlega dyskusji. ale jak to było już wczesniej napisane - nie samą miłoscią człowiek żyje. dlaczego nawet tutaj na tym forum tak trudno jest szczerze rozmawiać o kasie?

kasa - nie jest celem samym w sobie.

no właśnie - jak o niej rozmawiać? gdzie jest granica?

a pytań nie zadaja takich samych ;) inaczej je stawiam - zboczenie zawodowe. tak samo jak drążenie tematu nawet wtedy gdy nie jest to wygodne.

pytanie wprost - czy jest tu kobieta która prawdopodonie zawsze będzie zarabiać więcej niż on? czy taki związek jest możliwy? czy możliwe jest zachowanie męskości przez faceta w takiej sytuacji?

dlaczego to takie trudne?....

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 10:15
0

djf napisał(a):ale może to złe myślenie - może ja coś przegapiam?
Ja mam wrażenie, że Ty nie czytasz tego, co się do Ciebie pisze. W każdym poście zadajesz te same pytania.

Twój facet jest jaki jest. Zmuszanie go, żeby zaspokajał TWOJE ambicje finansowe jest IMVHO nie w porządku.

A domaganie się, żeby w razie Twojej ciąży czy macierzyńskiego, brał dodatkowe zlecenia to gol samobójczy - nie będziesz go widywać wcale. Tak, wiem, jestem nieżyciowa, nieambitna - ale jak ja urodzę to facet ma być koło mnie i razem ze mną zmieniać pieluchy, razem ze mną zakochiwać się w dziecku - bo to się samo nie stanie.

A co do emerytury - to ja wolę cieszyć się życiem teraz, bo emerytury mogę nie dożyc na przykład. Albo nie mieć wtedy siły na wycieczki. Wolę teraz plecak i namiot niż hipotetycznie za 30 lat relaks w hotelu.

Odpowiedz
djf 2010-01-19 o godz. 10:03
0

fakt to jak nas wynagradzają nie zawsze zależy od nas - zależy też od zawodu itp.

emerytura też jest ważna ;) chciałabym jak przysłowiowy niemiecki turysta móc na emeryturze nie tylko bawić wnuki ale też relaksować się, podróżować ( o ile zdrowie pozwoli.....).

nie ma problemu z tym, że raz ja więcej zarabiam raz on - kasa w związku jest wspólna. problem raczej polega na tym - że nie wiem.....czy w momencie gdy on będzie zarabiał TYLKO to czy powinnam oczekiwać że np weźmie dodatkowe zlecenie byśmy żyli mniej więcej na takim samym poziomie czy też nie powinnam tego oczekiwać i zacisnąć pasa?........a poziom życia - wyższy - mam zapewnić tylko ja, po to by on mógł no właśnie - posiedzieć na kanapie, potrzymać mnie za rękę, poleniuchować?zamiast brać dodatkowe zlecenia. wiem wiem - to już mocno łopatoligiczne wywody - ale życie czasem takie jest.

przyznaje - wychowano mnie w duchu że jak mnie wywalą drzwiami to wejdę oknem - i że zawsze trzeba się starać by więcej i więcej....

ale może to złe myślenie - może ja coś przegapiam?

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 09:51
0

djf napisał(a):no, zarabiamy po to żeby żyć
Ale mam wrażenie, że Twój facet właśnie to chce robić - żyć, teraz, dzisiaj, być z Tobą a nie pracować cały dzień i zbierać pieniądze na... no właśnie, na co? Na życie na emeryturze?

A co do zarabiania więcej - obecnie zarabiam 2*więcej od męża. Kiedyś on zarabiał 4*więcej ode mnie. Zero różnicy w relacjach, i tak kasa jest wspólna. Każde z nas pracuje a to, jak nas wynagradzają to już nie od nas zależy, prawda?

Odpowiedz
djf 2010-01-19 o godz. 09:47
0

no, zarabiamy po to żeby żyć ;) aczkolwiek dylemat pojawia się w odpowiedzi o poziom życia...eh odwiecza dyskusja - może ja mam spaczone pojęcie świata - stąd ten temat, by mnie być może trochę wyprostować ;) ha ha
ja nie oczekuję fajerwerków, jednakże nigdy też nie przemawiały do mnie porównania do "kowalskiego". myslę, że życie ma się po to by jak najlepiej wykorzystać dane przez los możliwości...i wewnętrznie buntuje się przeciwko takiemu schematowi jaki czasem mogłam obserwować: kobieta za tzw panieńskich czasów żyła sobie na poziomie X po wyjściu za mąż o "świetności" jej czasów świadczyły tylko pamiątki z przeszłości....myslę, że skoro mam dwie ręce i głowę to moim obowiązkiem jest dać z siebie więcej niż moi rodzice, bo skoro oni się starali to ja teraz nie mogę dać plamy...

i racja jest w stwierdzeniu - iż od mężczyzny oczekujemy by był tym łowczym przynoszącym do domu zwierzynę.....ja nie oczkuję że przyniesie więcej niż ja, niech nawet przyniesie mniej - ale niech ma parcie - niech się stara....

a temat wywołałam by się dowiedzieć jak sobie radzą kobiety z sytuacją gdy zarabiają zdecydowanie więcej niż mężczyzna.....jak to poukładać - bo to nie jest tylko problem faceta - również kbiety...

jak sobie poradziłyście?

ja nie daje mu odczuć że zarabiam więcej - co to to nie.

zastanawia mnie tylko jak wpleść w te męsko damskie relacje kobiecą potrzebę łowienia zwierzyny przez mężczynę z faktem, iż ona tej zwierzyny faktycznie przynosi więcej jednoczesnie nie pozbawiając mężczyzny - prawdziwego mężczyny - jego dumy i tego co tak my kobiety kochamy - poczucia, że nie jest pantoflarzem.....że zaopiekuje się nami?

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 06:55
0

Corgi napisał(a):Djf, w takim razie przejmij stery finansowe w tym związku. Kto powiedział, że to facet musi utrzymywać dom ? Chcesz mieć kasę, to ją sama zarób. Jemu daj żyć tak, jak chce. I wtedy oboje będziecie szczęśliwi.
A tu bym nie była taka pewna 8)
Bo w pewnym momencie może sie - nawet podświadomie - pojawić pretensja "dlaczego u nas w związku facet nie jest facetem"? ;)
Niestety często pozornie niezalezne i wyzwolone kobiety mają zaprogramowane (aczkolwiek ukryte ;) ) pragnienie,
żeby to samiec się starał, walczył i polował - przynosząc do domu zwierzynę (kasę)
i niekoniecznie muszą sie dobrze czuc przy odwróconych rolach 8)

Ale - djf, skoro facet jest po prostu kochany i poza sferą "łowczą" taki jak byc powinien -
to może rzeczywiście trzeba sobie w pewnym momencie powiedziec "wystarczy"? 8)
Ja podzielałabym Twoje rozterki gdyby ten fajny facet był leniwym pasozytem, co to "jemu sie nie chce"
ale tutaj gosciu nie dość, że charakterologicznie Ci pasuje - to jeszcze ma dobra pracę za niezłe pieniądze, ma dom, auto itp.
A że niechce wicej juz teraz?
Że nie chce się zapracowywać dla snobistycznych gadżetów?
Że nie musi mieć najlepszego wśród znajomych auta?
IMO to same plusy 8) lol
Zwłaszcza, że chyba pracujemy (zarabiamy) po to żeby żyć - a nie odwrotnie? ;)

Odpowiedz
Corgi 2010-01-19 o godz. 04:48
0

Djf, w takim razie przejmij stery finansowe w tym związku. Kto powiedział, że to facet musi utrzymywać dom ? Chcesz mieć kasę, to ją sama zarób. Jemu daj żyć tak, jak chce. I wtedy oboje będziecie szczęśliwi.
A jeśli będziesz planować urlop wychowawczy (czyli przez pewien czas nie będziesz nic zarabiać), to pomyśl o tym wcześniej, zaoszczędź tyle, żeby wystarczyło Ci na rok spokojnego życia, albo wróć zaraz po urodzeniu dziecka do pracy, a mąż będzie zajmował się wychowaniem dziecka.
Nie próbuj zmieniać na siłę priorytetów twojego mężczyzny, bo nic dobrego dla waszego związku z tego nie wyniknie.

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 03:55
0

djf napisał(a):
... w skali życia, wartości - te zbytki opisane wyżej nie są ważne, mozna bez nich zyć....można prawda? ale jak się juz je ma, to czy łatwo z nich zrezygnować? zmienić kompletnie styl życia? czy rację ma mężczyzna mówiścy: jesteś piękna choć kobieta wie, że bywała piękniejsza?.... czy mając kochającego faceta uśmiechacie się promiennie choć same wczesniej miałyście kartę która pozwalała wam na zbytki, których teraz nie macie, ale za to macie jego i rodzinę?...
jeszcze nie wiem. mieszkam z rodzicami, więc odpada mi problem utrzymania się. Dzieki temu mogę, mimo niezbyt duzej pensji, przewalić troche kasy na zbytki. Jak już po ślubie wyprowadzimy sie z mężem na swoje i bedzie trzeba się utrzymać to pięniążków na zbytki zabraknie i bedę sie musiała odzwyczaić.
Narazie nie widzę problemu ;o)

djf napisał(a): facet nie jest leniwy - wykształcony, zdolny - ale totalnie nie biorący udziału w wyscigu szczurów... za to tali który zauważy zmęczenie, poda herbatę, powie, że tęsknił....
djf! Absolutnie zostaw tego faceta, bo to mój Narzeczony i z nikim sie nim nie podzielę ;o)

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 03:45
0

natalia25 napisał(a):
Ja niestety z tych co nie wierzą, że samą miłością da się żyć.
Nie da się.

Odpowiedz
kraziowa 2010-01-18 o godz. 11:40
0

DobraC napisał(a):
Bo z kochanym mezczyzna ktoremu sie "noga podwinela" bede suchy chleb jadla jesli wiem ze ma "parcie
Zgadzam się. To ja na początku pracowałam, a mój K, kolokwialnie rzecz ujmując, miotał się w poszukiwaniu pracy. Siedzieliśmy, liczyliśmy miesięczny budżet, sępiliśmy trochę od moich rodziców. Ale zawsze miał moje wsparcie i.... wszystko się powoli ułozyło...
Nigdy nie wywierałam presji (bo ja zarabiam)-wystrczyło poczekać i nasze wspólne ,,parcie'' jest nagrodzone.

Odpowiedz
djf 2010-01-18 o godz. 11:35
0

samą miłością nie da się zyć... to wiem - zarzut mojego faceta - że ja chcę już i teraz - brak mi cierpliwości i oddechu..... tyle tylko że moje tu i teraz było moją dewizą od lat- jechałam na tym że tak powiem - na szaleńej czasem pewności tego....i ciężkiej pracy - nie umiem sobie powiedzieć "take it easy"...bo zawsze w tle było :rodzina, odkladanie kasy, zapewnienie jak najlepszej pszyszłości.....kosztem pracy po kilkanaście godzin.....

może się myliłam?

przykład? on ma dom, dom duży - wiele jest w nim do zrobienia - ja mówię - zepnijmy się, urządźmy go - ładnie.......... on mówi - mamy czas.....życie przed nami.... po co się spinać - damy radę...

?

Odpowiedz
Gość 2010-01-18 o godz. 11:25
0

DobraC napisał(a):wiesz co Nabla.. ja sie tak zastanawiam czy to jest tak ze my chcemy tego samego w tym samym czasie czy raczej tak ze dogadujemy sie i uzgadniamy ze wlasnie tego cchemy :)
Z tym się zgodzę. W moim związku jest podobnie - żeśmy się dogadali, że teraz się dorabiamy a leżenie brzuchem to potem lol

Tylko, jak wracam po 11h w pracy to muszę sobie to głośno powtarzać.

Odpowiedz
DobraC 2010-01-18 o godz. 11:23
0

Nabla napisał(a):Agusiek napisał(a):Myślę że za odpowiedź może tu posłużyć fragment wypowiedzi Dobrocnhny, wystarczy że dążymy do tego samego w tym samym czasie...
Pewnie, że tak jest łatwiej. W zasadzie to podstawa każdego związku - wspólne cele. Ale nie zawsze tak jest. Czasem mamy różne marzenia, wymagania. Grunt to zaakceptować, że partner myśli inaczej.


wiesz co Nabla.. ja sie tak zastanawiam czy to jest tak ze my chcemy tego samego w tym samym czasie czy raczej tak ze dogadujemy sie i uzgadniamy ze wlasnie tego cchemy :)

i mysle ze cos jest w tym co pisze Annirak - bo ja biore pod uwage ze kiedys bedzie ciezko. No i wtedy wszystkie zale moga byc przyczyna klopotow w zwiazku....

Piszesz ze walczysz z rodzina... Ale to Twoje zycie, Twoja decyzja i jej kosekwencje..
Piszesz ze kochasz. Nie mnie oceniac ale czy napewno? Bo gdyby tak bylo to...., nie zastanawialabys sie nad tym tak gleboko..... :) IMHO ;)

Odpowiedz
Gość 2010-01-18 o godz. 11:22
0

djf napisał(a):....może takich jak mówi mój facet - uśmiech jest najważniejszy? nie zawsze trzeba mieć dużo...bo to mija - miłość nie?
No ale to ty musisz sobie na to pytanie odpowiedzieć 8)

Dla mnie kawa bez pianki może być - ale fajnie, jesli to dobra kawa, nie "zmiotka" lol
Na szczęście dla mojego męża też ;)

Przy czym jesli miałabym przestać pijać Davidoffa i przerzucic się na Inkę ;)
to najwazniejsze byłoby dla mnie, żeby te Inke pijać przytulona do faceta, którego kocham 8)
Ale to ja...

Odpowiedz
Gość 2010-01-18 o godz. 11:19
0

Ja bym ostrożnie podchodziła do takiego zwiazku...

Bałabym sie, że prędzej czy później (ale raczej prędzej) pojawią sie wzajemne pretensje i żale.
On będzie Ci miał za złe, że za duzo pracujesz, że jesteś materialistką,
że bardziej zalezy Ci na kasie i wysokim poziomie zycia niz na Waszym zwiazku :|
Ty będziesz zawiedziona, że on zawodowo funkcjonuje na pół gwizka, że mu sie nie chce, że nie ma ambicji - że "wszystko na Twojej głowie"...

Odpowiedz
djf 2010-01-18 o godz. 11:14
0

no właśnie taki dziwny ze nie przypadek...wybierając zawód wybierałam taki by mi pasował i by dawał odpowiedni poziom życia - pracowałam na to cięzko - ale z satysfakcją...on - trudniejsze studia, dużo zdolniejszy ode mnie ( a może nie? nie wnikam w ganicę pracowitości i zdolności...), genialny matematyczny umysł. super posada w super firmie, tyle tylko że z zalożenia - super projekty fajna kasa, ale takim maluczkim jak jak ja ityak placą więcej - taki zawód (na priv info jaki gdyby była ciekawość w jakim kierunku sterować dzieci... ;) ) dobry ciepłyu facet.....

czy łatwo zrezygnować z kawy z pianką na rzecz samej kawy?

no poradżcie.... walki tocze z rodzina...kocham ich i kocham jego. wojny nie chce.

tylko rozsądnych argumentów.

....może takich jak mówi mój facet - uśmiech jest najważniejszy? nie zawsze trzeba mieć dużo...bo to mija - miłość nie?

Odpowiedz
Gość 2010-01-18 o godz. 11:13
0

Agusiek napisał(a):Myślę że za odpowiedź może tu posłużyć fragment wypowiedzi Dobrocnhny, wystarczy że dążymy do tego samego w tym samym czasie...
Pewnie, że tak jest łatwiej. W zasadzie to podstawa każdego związku - wspólne cele. Ale nie zawsze tak jest. Czasem mamy różne marzenia, wymagania. Grunt to zaakceptować, że partner myśli inaczej.

Dla mojego męża jedną z metod oceny wartości pracy jest płaca. Dla mnie nie. Jak pracowałam w Polsce na takim samym stanowisku co teraz, to zarabiałam... 8 razy mniej? A poziom życia nam się nie zmienił, wszystko, co ponad normalne wydatki leci w kredyt mieszkaniowy, więc zamiast 20 lat spłaty czeka nas jeszcze kilka miesięcy. A moje podejście do roboty jest dokładnie takie samo - uważam, że pracę mam lepszą, bo mam lepsze w niej warunki, milszy zespól i większe szanse rozwoju osobistego. A kasa? No cóż, i tak jej nie widzę, wirtualna jest, jakieś numerki na koncie, które do mnie nie przemawiają. Jak mam kupić sobie krem to mam takiego samego moralniaka jak pół roku temu. I pewnie jak wrócimy do Polski to czeka mnie bezrobocie lub praca za najniższą krajową. I mam to w nosie.

Nie każdy dąży do gromadzenia majątku. Nie w każdym związku oboje partnerzy mają takie samo podejście do pieniędzy. Ważne, żeby się dogadać, a nie zunifikować w poglądach.

Odpowiedz
Gość 2010-01-18 o godz. 11:03
0

Ja chyba nie do końca rozumiem problem. Może doprecyzuj:

- Ty chcesz, żeby pracował po 16 h, żeby mieć drugi samochód, a on nie chce?

- boisz się, że po urodzeniu dziecka obniżą Wam się standardy życia, a on nie będzie chciał harować, żeby utrzymać to, do czego przywykłaś?

Jeśli tak wygląda sprawa, to wróżę konflikty. ;)
Bo macie inne priorytety - Ty wolisz wysoki standard, choćby kosztem pracy ponad siły, a on tego tak nie widzi. (osobiście wcale mu się nie dziwię, ale ja to ja ;)).

A może ja coś źle zrozumiałam?

Odpowiedz
Gość 2010-01-18 o godz. 11:01
0

Myślę że za odpowiedź może tu posłużyć fragment wypowiedzi Dobrocnhny, wystarczy że dążymy do tego samego w tym samym czasie...

Mam w domu taką sytuację gdzie to ja lepiej zarabiam, to ja mam parcie na więcej, lepiej, wygodniej z poparciem w postaci ciężkiej pracy, a mąż chciałby to samo ale za friko... źle się tak żyje.....

Odpowiedz
DobraC 2010-01-18 o godz. 10:51
0

djf napisał(a):a co gdy on niepalacy ona też? ona po studiach, on też? ona zdoolna on też? ona ambitna o też? tyle tylko że on mówi - nie mamy? nie wezmę dodatkowego etatu - oddam ci swój samochód będę jeżdził autobusem..... nie stanę na rzęsach by zarobić na drugi - jak się kiedyś uda bez pracy po 16 h to ok -do tego momentu ty korzytsaj z tego co możliwe - ja nie musze....?

jak to ocenic?
to dla mnie oki. jesli bedzie mial wystarczajaco duzo czasu dla mnie 8)
tym bardziej ze na wlasne przyjemnosci zarobisz sama...

Nabla - dokladnie.. a ja pod katem takich "przeciwienstw" zawsze mysle o tych zlych czasach gdy juz nadejda. nie o tym ze teraz jest ruzofo ;).

Odpowiedz
djf 2010-01-18 o godz. 10:46
0

a co gdy on niepalacy ona też? ona po studiach, on też? ona zdoolna on też? ona ambitna o też? tyle tylko że on mówi - nie mamy? nie wezmę dodatkowego etatu - oddam ci swój samochód będę jeżdził autobusem..... nie stanę na rzęsach by zarobić na drugi - jak się kiedyś uda bez pracy po 16 h to ok -do tego momentu ty korzytsaj z tego co możliwe - ja nie musze....?

jak to ocenic?

Odpowiedz
Gość 2010-01-18 o godz. 10:44
0

Jak rozumiem - obecny stan Ci odpowiada, boisz sie tylko pogorszenia poziomu życia w razie ciąży i wychowywania dziecka?

Przecież nie rodzisz na dniach. Zacznij odkładać po trochę każdego miesiąca, uzbierasz na ten przejściowy okres, potem wrócisz do pracy. Skoro poziom zycia jest dla Ciebie taki ważny to postaraj sie go utrzymać i już.

A ze facet nie chce więcej? Ze nie ciągnie go do zarabiania kokosów? Mnie też nie ciągnie. Tak długo, jak mam dach nad głową i co do garnka włożyć to wolę z moim facetem patrzeć w sufit niż gonić jego i siebie do roboty. Czy to źle?

Odpowiedz
Gość 2010-01-18 o godz. 10:43
0

DobraC napisał(a):cholercia. moze ja nienormalna jestem ale... nie potrafie sie przekonac do zwiazku "przeciwienstw" - czyli ona z wyzszym wyksztalceniem - on po zawodowce, on z ambicjami - ona kura domowa, ona - w wyscigu szczurow - on bohema i wolna dusza. ona - niepalaca - on palacy Cool
ale moze ja mam zboczon poglada na swiat..... po prostu wydaje mi sie ze zycie jest wystarczajaco trudne i niesie ze soba tyle problenow ze dokladac do tego jeszcze te inne - to moze byc mieszanka wybuchowa....
Dobra, mnie się wydaje, że prędzej czy później, nie teraz, nie za miesiąc, czy dwa, ale te różnice wyjdą niestety. Co więcej, zostaną wykrzyczane i będą ogniskiem zapalnym różnych frustracji itp. Chyba, że ta osoba o np. niższym wykształceniu będzie "równać w górę" a nie spocznie na laurach.

Odpowiedz
DobraC 2010-01-18 o godz. 10:38
0

powtorze sie - gdy zdecydowalismy sie byc z K. mial jedna koszule na grzbiecie i pare spodni. Na dodatek sprawe rozwodowa w toku. Nie powiem zeby moi rodzice byli zachwyceni ale uczciwie przyznawali ze pasujemy do siebie i ze K. ma "leb na karku" ;), ktory pozwoli zapewnic nam odpowiedni poziom zycia.
mi to nie przeszkadzalo (jego stan posiadania) ale to dlatego ze oprocz szalonej milosci mialam poczucie ze jest odpowiedzialny - rowniez za poziom zycia i stan materialny...

cholercia. moze ja nienormalna jestem ale... nie potrafie sie przekonac do zwiazku "przeciwienstw" - czyli ona z wyzszym wyksztalceniem - on po zawodowce, on z ambicjami - ona kura domowa, ona - w wyscigu szczurow - on bohema i wolna dusza. ona - niepalaca - on palacy 8)
ale moze ja mam zboczon poglada na swiat..... po prostu wydaje mi sie ze zycie jest wystarczajaco trudne i niesie ze soba tyle problenow ze dokladac do tego jeszcze te inne - to moze byc mieszanka wybuchowa....

Odpowiedz
djf 2010-01-18 o godz. 10:32
0

ok

pracuję nad stylistyką - skoro to takie ważne by móc usłyszeć opinię innych ;)

na pewno - jest ważne to wszystko o czym była mowa wyżej....stąd ten temat....

boję się że żyjąc tak jak żyję - dobry zawód, dobre pieniądze, wrodzona ambicja... (skromność też ;)) boje się że zagubiłam być może to co ważne.... wrodzony relatywizm każe mi zdać te wszyskie pytania....

może chcę za dużo? może zagubiłam realizm? może przesadzam?

moja rodzina mi na to nie odpowie.... z różnych względów - nie warto o nich mówić......

kiedyś spotkałam się z zarzutem, iż za bardzo chcę zaspokipic ambicje rodziców nie bacząc na to jak wyglada realne życie......

czy trzeba zachować poziom życia rodziny z której człowik się wywodzi rezygnując z miłości na rzecz niższego poziomu żucia? czy też należy to "olać" i uśmiechać się mając miłość która w przyszłości może ale nie musi dać nam porównywalny poziom życia?

a co z oczekiwaniem rodziców? no co? obecne matki? moje dziecko żyje na takim to a takim poziomie - nie chce by żyło na niższym? nawet jeśli kocha?....

Odpowiedz
DobraC 2010-01-18 o godz. 10:20
0

tak OT - mi sie ciezko czytalo 8) dlatego uwazam ze warto popracowac nad forma (rowniez sama sobie to mowie )

no tak... wiesz co - to od drugiej strony (ale moze mi latwiej) - to za co najbardziej cenie nasz zwiazek to fakt ze dazymy do tego samego w tym samym czasie 8) . czyli chcemy wakacji, restauracji i drobnych przyjemnosci.... gdyby bylo inaczej - byloby ciezko mimo milosci ktora czasem dech zapiera. bo.... ta herbatka przyniesiona jest super ale - powtorze sie - finansowe klopoty, rezygnacje - to najlatwiejszy i najbolesniejszy temat do klotni....

hm. bylam juz z mezczyzna typu "zloto nie chlopak" ale wystarczalo mu to co mielismy. a mnie nie. nie mowie ze to byl powod do rozstania ale... powod do moich przemyslen napewno...

\

Odpowiedz
djf 2010-01-18 o godz. 10:13
0

Dobra C - i masz świętą rację!!!

a odnosząc sie do tego co napisałam wcześniej - nie macham reką na krytykę stylistyczną - tyle tylko że uważam, iz czasem stylistyka jest pojęciem względnym np. dla matematyka i humanisty... ;) a po drugie - tu chodzi o dyskusję a nie o polinistyczną porawność (błędów rażących nie było....).

wracjąc do tematu - owszem z merca jest się trudno przesiąść do malucha i o tym mówię, aczkolwiek życie nie jest takie proste.....bo przecież najważniejsza jest miłość i ten blask w oku na widok drugiej osoby..... w dzisiejszych czasach łatwo się zagubić w tym wszystkim....

można rozmawić z rodzina z przyjaciółmi....ale oni....chcą jak najlepiej - ważne to jest bardzo - ale... no właśnie ale....nie są obiektywni....

nie chodzi o jakąś ogromną różnicę finansową...nie chodzi o biedę... chodzi o to, czy zrezygnowałybyście z drobnych prztjemności jak zakupy kiedys się chce,wakacje gdzie się chce, na rzecz zakupów od czasu do czasu i wakacji zamiast w ameryce poludniowej na wakacje nad morzem śródziemym.... problem banalny może....ale dla tych którzy tego doświadczyli - myślę, że zrozumiały....

miłość jest najważniejsza, facet nie jest leniwy - wykształcony, zdolny - ale totalnie nie biorący udziału w wyscigu szczurów... za to tali który zauważy zmęczenie, poda herbatę, powie, że tęsknił.....

.......wybór romea i julii ;) w dzisiejszych czasch...... może to zbyt górnolotne, ale prwokacja w dyskusji jest wskazana....życie nie jest prost.

wzorce poszukiwane........

Odpowiedz
Gość 2010-01-18 o godz. 10:13
0

Mała napisał(a):djf napisał(a):po pierwsze....co do czytania okropnie ;) bywało gorzej na tym forum więc tego bym nie demonizowała :)

ważniejsze moim zdaniem jest treść niż formalno - polonistyczna poprawność - takie ot.. ;)
OT
Ale jesli chcesz, aby ktokolwiek zabral glos w watku, ktory sama zalozylas, to powinnas uszanowac to, na co uwage zwrocila ci Skrzacik, a nie machnac na to reka... Chyba chodzi o jakis tam szacunek 8)
No to ja powiem tylko, że mi się nie chciało czytać Twojego posta przez sposób w jaki był napisany. Powinnaś być wdzięczna Skrzacikowi, że zadała sobie trud poprawienia go. Inaczej przypuszczam, że duża część forumek po prostu sobie daruje takie czytanie. Szkoda oczu.

Odpowiedz
DobraC 2010-01-18 o godz. 09:59
0

hm... bede brutalna.. ja mysle ze bedzie ciezko.
to tak troche jak ze przyjaciolmi. moim zdaniem musza byc na podobnym poziomie finansowym bo a/ ile mozna rezygnowac z uciech b/ ile mozna za kogos placic.
oczywiscie to duze uproszczenie ale z pieniedzmi tak to juz jest ze szczescia nie daja ale dobrze jest gdy sa...

z doswiadczenia wiem ze przesiasc sie z malucha do mercedesa to proscizna. w druga strone - niekoniecznie.. a kwestie finansowe sa jednym z najbolesniejszych tematow do klotni..
pytanie o Twoja konsekwencje. Jesli powiesz "A" i zdeycdujesz sie na rezygnacje z pewnych "uciech" to czy bedziesz za czas jakis zalowala i wypominala czy nie.

Poza tym tak jak napisala dziewczyna powyzej - wszstko tez zalezy od nastawienia Polowki. Bo na przyklad moj maz jak zdecydowalismy sie byc razem mial to co na sobie i nic wiecej. No - prace mial. Ale oprocz tego MBA, rozum i ambicje. Wiec wiedzialam ze damy rade. Poprzedni narzeczony wyrzucal mi ze jestem materialistka bo chcialam wiecej / lepiej (czy to cos zlego?), sam zadowalajac sie minimum (bo po co wiecej...).

Wracajac do meritum ;) - ja bym rady nie dala. Ale to zalezy od podejscia. Bo z kochanym mezczyzna ktoremu sie "noga podwinela" bede suchy chleb jadla jesli wiem ze ma "parcie" :)

uf. rozpisalam sie, sorki :)

Odpowiedz
Mała 2010-01-18 o godz. 09:59
0

djf napisał(a):po pierwsze....co do czytania okropnie ;) bywało gorzej na tym forum więc tego bym nie demonizowała :)

ważniejsze moim zdaniem jest treść niż formalno - polonistyczna poprawność - takie ot.. ;)
OT
Ale jesli chcesz, aby ktokolwiek zabral glos w watku, ktory sama zalozylas, to powinnas uszanowac to, na co uwage zwrocila ci Skrzacik, a nie machnac na to reka... Chyba chodzi o jakis tam szacunek 8)

Odpowiedz
djf 2010-01-18 o godz. 09:51
0

po pierwsze....co do czytania okropnie ;) bywało gorzej na tym forum więc tego bym nie demonizowała :)

ważniejsze moim zdaniem jest treść niż formalno - polonistyczna poprawność - takie ot.. ;)

po drugie - raczej nie chodzi o możliwość utrzymania lub nie, tylko o to że tłumacząc obrazkowo - jesteś kobietą ktorą stać na masaż, kosmetyczkę, pomoc rodzinie, oszczędności, drobne szleństwo od czasu do czasu.....

... w skali życia, wartości - te zbytki opisane wyżej nie są ważne, mozna bez nich zyć....można prawda? ale jak się juz je ma, to czy łatwo z nich zrezygnować? zmienić kompletnie styl życia? czy rację ma mężczyzna mówiścy: jesteś piękna choć kobieta wie, że bywała piękniejsza?.... czy mając kochającego faceta uśmiechacie się promiennie choć same wczesniej miałyście kartę która pozwalała wam na zbytki, których teraz nie macie, ale za to macie jego i rodzinę?........

no i druga strona medalu - macie jego i dziecko - ale by utrzymać porównywalny poziom zycia oddajecie dziecko opiekunce i same pracujecie?.....

co o tym sądzicie?

Odpowiedz
Gość 2010-01-18 o godz. 09:40
0

Po pierwsze - okropnie się to czyta
Więc nieco uzdatniam ;)

Drogie Forumowiczki!
Taki niewinny temat (a może winny?.........)
Czasy obecne pisza różne scenariusze. Nie jest ważne czy temat mnie dotyczy osobiście (aczkolwiek dotyczy...), czy też nie, chodzi o wymianę pogladów w tej właśnie materii.
Jakie jest Wasze zdanie w temacie męsko - damskim w kontekście zarobków i utrzymania rodziny? Co byście doradziły kobiecie która zarabia pare razy więcej od swojego mężczyzny (jeszcze nie męża, nie narzeczonego...)?

W uczuciach pieniądze nie sa ważne - to wiem i tego dyskutować nie chcę. Chodzi mi raczej o atawistyczne podejście do tematu, o troskę o byt rodziny i jednocześnie o styl życia kobiety. Ciężko przez nia samą wypracowany.....

Chodzi o to, że póki oboje pracuja nie ma problemu - moje jest twoje, nie ma sprawy, oboje korzystamy, ale w momencie gdy ona np. zachodzi w ciążę, zwalanija ją (zdaża się!!!! takie życie).
Zostaje jego pensja duzo niższa i jego stwierdzenie, że przecież nie trzeba więcej, nie musisz mieć samochodu - choć miałaś, ale teraz nie stać nas na dwa, nie musisz sprawiac sobie małych przyjemności, bo nas nie stać......dla mnie i tak jesteś piękna choć nie podkreślasz tego strojem....makijażem.

Czy dla was to ważne? Czy zrezygnowałybyście z tego na co same pracowałyście długo i ciężko, po to by być z mężczyzna który was kocha ale nie ma potrzeby pracowania więcej niż 8 h by zarobić więcej? 8 h jest przykładowe - raczej chodzi o podejście do tematu.

Czy łatwo by wam przyszło zrezygnowanie z tego co miałyście? bo może to nie jest ważne? Co by na to powiedzieli wasi bliscy w erze dóbr konsumpcyjnych? Pytanie troche prowokacyjne, ale z drugiej strony bez pieniędzy nie kupi sie sobie porodu w przyjemnych warunkach, dobrego lekarza dla dziecka.....

A może to nies ważne, może to demonizujemy? Może....?
Po drugie czy facet w ogóle zarabia na tyle, żeby móc nawet na skromnym poziome, ale utrzymać troje przez kilka newralgicznych lat? Czy mu się w ogóle nic nie chce? I wisi na ramieniu kobiety jak bezwolne cielę?

Pieniądze nie są najważniejsze, choć są baaaaardzo istotne. Ale tu chyba głównie chodzi o poczucie bezpieczeństwa i o oczekiwania co do życia w ogóle.

Jeśli Wasze oczekiwania rozmijają się tak bardzo, to chyba nic z takiego związku nie będzie. :| Skoro dla niego w ogóle nie jest ważna szeroko rozumiana "oprawa życia", a dla Ciebie jest to istotny parametr...

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie