• eschiva odsłony: 5826

    Czy któraś z Was zabrała dziecko w egzotyczną podróż i może coś poradzić?

    Za tydzień wyjeżdżamy z 7-mio miesięcznym synkiem do Meksyku. Nie jest to wyjazd do hotelu i nad morze tylko raczej wyprawa, bo zamierzamy przez 3 tyg. przenosić się z miejsce na miejsce. Czeka nas nocowanie w różnych hotelikach (w zapewne róznych warunkach) i przemieszczanie się wszelakimi środkami transportu. Trochę jeszcze tego wszystkiego nie ogarniam, bo co prawda takie podróżowanie nie jest mi obce, ale z dzieckiem jeszcze tego nie robiłam.Stąd pytanie: czy któraś z was robiła i może podzieli się dobrymi radami?Najbardziej obawiam się podróży autobusem, z których kilka będzie długich i być może nocą. Franek będzie spędzał ten czas na naszych kolanach. Jak przewinąc, jak nakarmić (karmię piersią i z tym nie będzie problemu, ale Franco je też słoiczki no i tu już trudniej)?Poza tym czy polecacie te styropianowe termoopakowania? Na jak długo trzymają ciepło?Jeśli chodzi o noclegi to zastanawia mnie tylko kwestia ochrony przed owadami (będziemy prze ok. 2 dni w strefie gdzie jest możliwa malaria). Kupiliśmy moskitierę, a że Franek będzie spał z nami to chyba wystarczy? Czy macie jakieś doświadczenie bądź rady w tej kwestii?No i ogólnie czekam na pomocne relacje z praktycznych aspektów takich wypraw, może macie jakieś doświadczenia, coś was zaskoczyło itp, albo swoje własne patenty np. na podgrzewanie słoiczków w warunkach polowych?A jeśli ktoś był w Mexico to może też wie, że na coś powinnam zwrócić uwagę?

    Odpowiedzi (61)
    Ostatnia odpowiedź: 2011-04-11, 05:02:23
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
karola78 2011-04-11 o godz. 05:02
0

Wyciagam.

Szykuję się do wyjazdu z młodą. Sa dwa kierunki: Teneryfa http://www.eccoholiday.com/hotel,401.php lub Fuerteventura http://www.itaka.pl/strony/2/i/1681.php?SEARCH_HOTEL[wyloty]=WAW&SEARCH_HOTEL[pokoje]=DBL&SEARCH_HOTEL[wyzywienie]=A& (bluemendale już wysłałam priv).
Nie mogę się zdecydować. Będę wdzięczna za wszelkie info. To będzie pierwsza taka podróż Ameli, troszke jestem zagubiona.

Odpowiedz
Gość 2010-05-29 o godz. 14:53
0

opis i zdjęcia utwierdziły mnie w przekonaniu że musze pojechać do Meksyku!!

Odpowiedz
Gość 2010-05-29 o godz. 09:30
0

Mhhh-to chyba nie najgorzej.m Spodziewałam się znacznie wyższej sumy :)

Póki co musi nam jednak starczyć Chorwacja, ale zawsze marzyłam o Meksyku. Po przeczytaniu Twojej fotorelacji będzi mi się śnić :)
Piękna podróż, zazdroszczę :)

Odpowiedz
eschiva 2010-05-29 o godz. 09:00
0

sylvia napisał(a):
Eschiva-czy możesz zdradzić mniej więcej ile trzeba mieć kasy, żeby można było zaczać planować tego typu podróż?
Wydaliśmy około 11 tys za wszystko.
Jak się okazało podróż z takim małym dzieckiem nie wymaga prawie wcale dodatkowej kasy. Wydatki Franka to był jego bilet (185zł), 2 paczki pieluch miejscowych i 1 paczka mokrych chusteczek oraz ok. 10 słoiczków. Oczywiście za noclegi, przejazdy, wejścia itp za niego nie płaciliśmy. Niestety w hotelikach tej niższej klasy, z jakich korzystaliśmy nigdy nie mają dostawek dla dziecka. Ale czasami pokoje 2-os. okazywały się mieć 3 łóżka :) a jak były 2 to też było wygodnie. tylko tzw. "cama matrimonial" bywała ciasnawa.

Odpowiedz
eschiva 2010-05-29 o godz. 08:46
0

ewak napisał(a):Dlatego bylabym wdzieczna gdybys napisala czy lecieliscie tam na wlasna reke, czy moze z jakims biurem podrozy?
Wszystko załatwialiśmy na własną rękę. lecieliśmy z air france, mają teraz najtańsze bilety (czasami klm ma promocję i ma jezszcze taniej). Zapłaciliśmy za bilety ok. 2400 za osobę (ze wszystkimi opłatami)+ Fran 185 zł :D Meksyk jest drogi jak na państwo tamtego regionu, tzn mają takie ceny jak w Polsce. No ale bolało nas, ze za 3 tyg w Meksyku wydaliśmy tyle co za półtora m-ca w Ekwadorze, Peru i Boliwii....

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-05-29 o godz. 08:38
0

Ale pięknie w tym wątku :D
Eschiva-czy możesz zdradzić mniej więcej ile trzeba mieć kasy, żeby można było zaczać planować tego typu podróż?

Odpowiedz
eschiva 2010-05-29 o godz. 08:30
0

Sandraa, Dzięki za link, nie trafiłam na tą stronę przed wyjazdem. Ale na pewno się przyda na przyszłość, bo już widzę, ze autorzy byli w Południowo-Wschodniej Azji, a to nasz kolejny wymarzony kierunek.

Dużo praktycznych rad, super!

Odpowiedz
ajda 2010-05-29 o godz. 08:28
0

Dopiero odkryłam twoje zdjęcia, robią niesamowite wrażenie :o
A morze jest poprostu bajeczne,ale ci zazdroszczę.
A Franek :lizak:

Odpowiedz
Gość 2010-05-29 o godz. 07:57
0

eschiva napisał(a):Sandraa napisał(a):My też kochamy podróże, kupiliśmy już nawet książkę o podróżowaniu z dziećmi ;)

O! a jaką? My mamy "z dzieckiem po świecie" Pascala, ale jeśli masz coś innego ciekawego to poleć, może też sobie kupimy...
My też :) Jest jeszcze taka strona:
http://www.malypodroznik.pl/

Blumendale opisz koniecznie :)

Odpowiedz
Gość 2010-05-28 o godz. 22:13
0

Eschiva, wspaniala ta Twoja relacja, zdjecia i przezycia. Ciesze sie, ze podroz z malym Franiem tak sie Wam udala. Ja cciagle czuje niedosyt, zwlaszcza, ze Meksyk to moje marzenie na podroz poslubna, ktore pozostanie niestety niespelnione. Ale co sie odwlecze... Dlatego bylabym wdzieczna gdybys napisala czy lecieliscie tam na wlasna reke, czy moze z jakims biurem podrozy?

Odpowiedz
Reklama
eschiva 2010-05-28 o godz. 18:35
0

c. d.
Meksykanie bardzo cenią swoją historię i wręcz gloryfikują i nieco wybielają dawne cwilizacje. Konkwista natomiast jest uważana za ogromne barbarzyństwo (wg mnie słusznie, jednak oni równocześnie powstrzymują się od jakiejkolwiek krytyki tego co było wcześniej).

Skoro o Indianach, to tak właśnie ze swoim przychówkiem przemieszczają się Indianki.

http://imageshack.us

Zresztą z dziećmi chodzą wszędzie, a już zawsze, cała rodzina, na handel do miasta. Indianie żyją przy straganach z których sprzedają swe rękodzieło. Również dziewczynki ok. 7, 8 letnie sprzedają wyplatane przez siebie bransoletki. Potrafią przy tym grać na uczuciach ("kup, kup, zobacz, muszę zebrac na buty, papatrz, te są już zniszczone") i mają swoje sposoby na turystów. Z jednej strony to denerwuje, ale z drugiej wiem, że ona nie kłamie. Ma tylko te buty, jak wróci do swojej chałupy w wiosce to raczej nie wyciągnie sprowadzonych z Mexico City pięknych sandałków. Patrząc na tych Indian można nauczyć się pokory i zobaczyć, że żyjemy jednak w lepszej części świata.

http://imageshack.us

http://imageshack.us

A to taniec ku czci słońca "veladores" Totonaków. Zjeżdżają tak z wysokiego słupa na sam dół.

http://imageshack.us

Ogromne wrażenie zrobiły na nas także skoki do morza z la Quebrada -wysokiej skały w Acapulco. Spójrzcie same:

http://imageshack.us

Zwiedzanie fortów nad morzem Karaibskim podobało się głównie chłopakom, bo ja to się nieco nudziłam. Dawniej te forty broniły np. Campeche przed atakami piratów (z Karaibów :D )

http://imageshack.us

A tak piękny kolor ma morze Karaibskie. Dodam że piasek jest miałki niemal jak mąka, co jest milutkie, ale wchodzi niemal wszędzie. Franek bardzo się denerwował, ze oblepia mu twarz. Nad morzem Karaibskim Franco opalił się nie wiem w jaki sposób bo był cały czas w cieniu, chyba od wiatru. W każdym razie po powrocie z plaży było dokładnie widać na czole gdzie kończy się posmarowanie kremem.

http://imageshack.us

A to w parku La Venta, gdzie umieszczono głowy wyrzeźbione przez jedną z najstarszych kultur Meksykańskich, Olmeków. Czyż podobieństwo nie jest uderzające? Może pozowały im niemowlaki?

http://imageshack.us

W tym parku mieliśmy bliskie spotkanie z ostronosami, którym bardzo smakował nasz kokos. Zainteresowały się także nogami Franka...

http://imageshack.us

Na koniec zdjęcie z największego miasta w galaktyce, Mexico City. Miał być piękny widok, ale smog przesłania wszystko.

http://imageshack.us

Ten wątek to chyba teraz bardziej nadaje się na Czas wolny... za dużo trochę naopowiadałam.

Odpowiedz
eschiva 2010-05-28 o godz. 18:00
0

Zgodnie z życzeniami trochę więcej zdjęć i opowieści.

Zacznę od paru odsłon pod tytułem "podróż z dzieckiem". Jak już mówiłam, karmienie nie było problemem, a ponieważ karmię piersią nadal, to na szybko zawsze się można było Franka tak napoić, na przykład w gorącym Monte Alban, świętym dla współczesnych Zapoteków miejscu, które niestety ostatnio stało się przedmiotem konfliktu między społecznościami indiańskimi a rządem (rząd chce je podobno sprzedać...).

http://imageshack.us

Tak na marginesie, to Franek zwykle przesypiał największe atrakcje Meksyku, miał tendencję do zasypiania podczas zwiedzania ruin misat indiańskich.
Tutaj natomiast posiłek w Aqua Azul (to właśnie ta biel za nami), piękny kompleks wodospadów, w których można się kąpać. Oczywiście skorzystaliśmy :D . Drugie zdjęcie pokazuje tylko fragment, bo ciągną się one na przestrzeni kilkuset metrów.

http://imageshack.us

http://imageshack.us

Franek był dobrym kompanem nawet do wieczornych posiedzeń w kawiarni. Podrywał tylko wszystkie panie obsługujące, nawet raz podczas śniadania zrobił to na tyle skutecznie, że jedna z nich pochwyciła go na ręce i zaniosła na zaplecze by przedstawić wszystkim koleżankom, nawet tym z kuchni. Lekko się zaniepokoiliśmy, ale zaraz Franek wrócił na rękach innej co prawda pani, ale cały i zdrowy. W ogóle byliśmy zaszokowani wrażeniem jakie robił nasz syn na miejscowych. Co druga osoba zatrzymywała się na ulicy, mnóstwo osób krzyczało "che lindo, che hermoso, guapito" itp., pokazywało sobie go palcami, brało na ręce, robiło sobie z nim zdjęcia i nam wszystkim zdjęcia... no szał i szok. Nie wiem czemu aż tak byli zafascynowani Frankiem, sami mają bardzo dużo ładnych dzieci. To chyba była kwestia jego odmienności i tego, że niewiele takich białych maluchów zapuszcza się do Meksyku.

http://imageshack.us

A tu przewijanie w terenie, na plecakach przy straganach z rękodziełem w Chichen Itza, najbardziej komercyjnym zabytku Meksyku, ale naprawdę pięknym.

http://imageshack.us

Tak naprawdę to majańskie miasta zrobiły na nas największe wrażenie. Są imponujące, majestatyczne i piękne. Chichen Itza zawdzięcza swoją sławę chyba głównie temu, ze jest prawie kompletnie odkopane i odrestaurowane, ale wiele innych gdyby było tak zadbanych jak ono robiłoby podobne wrażenie. Dla mnie najpiękniejsze było jednak Palenque, które nie znajduje się na Jukatanie, a bardziej w głębi lądu, w dżungli. I ta dżungla chyba tak podziałała na moją wyobraźnię. Gdzie w Polsce znajdziemy las, do którego nie da się wejść, bo jest tak gęsty? Zrozumiałam do czego była potrzebna maczeta.
Kultury Indian Meksykańskich wg mnie przewyższają jednak kulturę Inków. Te miasta są bardziej imponujące niż nawet Machu Picchu.

Na pierwszym zdjęciu franko w Chichen, na dalszych Palenque.

http://imageshack.us

http://imageshack.us

http://imageshack.us

Odpowiedz
Gość 2010-05-28 o godz. 02:44
0

Sandraa napisał(a):Super :)
W Polsce się robi wielkie halo z podróży z dzieckiem, a wszędzie na świecie widać rodziców z niemowletami.
My też kochamy podróże, kupiliśmy już nawet książkę o podróżowaniu z dziećmi ;)
O ile sie uda, chcemy pojechać z Emmą w listopadzie gdzieś, np na kanary. Będzie miala ok 2 miesięcy.
Sandra my we wrześniu lecimy z Młodym na kanary - Fuerteventura, Lanzarote i już sie nie możemy doczekać :) Młody bedzie miał 10 miesięcy.
Nasi znajomi byli z 3 miesięcznym dzieckiem i mówili że warunki sa super.

Eschiva pls o wiecej zdjęć.

Odpowiedz
eschiva 2010-05-27 o godz. 12:06
0

Sandraa napisał(a):My też kochamy podróże, kupiliśmy już nawet książkę o podróżowaniu z dziećmi ;)

O! a jaką? My mamy "z dzieckiem po świecie" Pascala, ale jeśli masz coś innego ciekawego to poleć, może też sobie kupimy...

Odpowiedz
Gość 2010-05-27 o godz. 09:22
0

Super :)
W Polsce się robi wielkie halo z podróży z dzieckiem, a wszędzie na świecie widać rodziców z niemowletami.
My też kochamy podróże, kupiliśmy już nawet książkę o podróżowaniu z dziećmi ;)
O ile sie uda, chcemy pojechać z Emmą w listopadzie gdzieś, np na kanary. Będzie miala ok 2 miesięcy.

Odpowiedz
fjona 2010-05-27 o godz. 05:09
0

bardzo gratuluje udanej podrózy, i oczywiście zazdrosze.

a zdjęcie, REWELACJA!!!

Odpowiedz
Gość 2010-05-27 o godz. 04:28
0

Bosko ! Świetnie, że wszystko się udało wam zwiedzić :) cenne rady zawsze się przydadzą

My wybieramy się na krótszą trase i jedziemy na Islandię ( bo najpier mielismy pomysł zeby do Albani) :taniec: już prawie mamy bilety

Odpowiedz
Gość 2010-05-27 o godz. 02:57
0

WOW ale super lol .. zazdrooooszczę

Odpowiedz
Nale 2010-05-27 o godz. 02:34
0

Gratuluję udanej podróży!
My jeździmy bardzo dużo po świecie i dzieckiem nie zamierzamy się ograniczać.
Jedyne czego się boję w nieco mniej cywilizowanych krajach to choroby - niekoniecznie miejscowe, ale takie, które zmuszą do odwiedzenia miejscowego szpitala. Widziałam meksykański szpital i moim zdaniem to oni tam gronkowce hodują, a pojęcie jednorazowości rozumieją "wyrzuć po 10 użyciu". ;) A nogę można złamać wszędzie.

Ale tak czy siak na pewno będziemy "ryzykować". Takiej eskapady trochę zazdroszczę.

Odpowiedz
Gość 2010-05-27 o godz. 01:44
0

super ze podroz sie udala.
poprosze o wiecej zdjec.
Franek bedzie mial niesamowita pamiatke :D

Odpowiedz
eschiva 2010-05-26 o godz. 19:15
0

pod piramidą

http://imageshack.us

i na jej szczycie

http://imageshack.us

Karaibskie plaże

http://imageshack.us

prawdziwy Meksykanin

http://imageshack.us

Niby taki podróżnik, ale morskich fal w Acapulco to się bał...

http://imageshack.us

Odpowiedz
Gość 2010-05-26 o godz. 18:28
0

Super, ze sie wszystko udalo. Bedziecie mieli wspaniale wspomnienia i mnostwo opowiesci dla Franka lol

Czekamy na fotki malego podroznika i dzielnych rodzicow

Odpowiedz
eschiva 2010-05-26 o godz. 18:19
0

Wróciliśmy już ponad tydzień temu, ale jakoś nie mogłam się zebrać by co nieco opisać.

Ogólnie mówiąc – było super! Dało nam się zwiedzić wszystko co zaplanowaliśmy, Franek znosił podróż bardzo dobrze, my zresztą też :D nie wydarzyło się nic niebezpiecznego ani nieprzyjemnego (oprócz krótkiej choroby).

Zacznę od praktycznych rad i wrażeń. Super przydatna, wręcz niezastąpiona jest w samolocie kołyska. Jeśli tylko dziecko waży mniej niż 10 kg można jej używać. Należy się upomnieć przy odprawie by dali takie miejsca, by można ją było zamontować. Możliwe jest to tylko na długodystansowych lotach, ale krótkie to nie problem. Jednak 12 godzin lotu do Mexyku z Franiakiem na kolanach mogłoby być męczące. A tak spał sobie słodko w kołysce, a nawet siedział w niej i się bawił.
Przydał się też w podróży podgrzewacz, ale tylko do momentu, gdy stwierdziłam, że jest za gorąco by Frankowi serwować gorące zupki. Szybko nauczył się jeść zimne. Okazało się, ze kaszka mleczno-ryżowa też bez problemu robi się w zimnej wodzie (na opakowaniu każą w ciepłej). I taka kaszka to chyba najlepsza, najwygodniejsza jest na wyjazdy (oprócz słoiczków). Potrzeba tylko wodę mineralną i już można ją przygotować. No i lżejsza niż słoiczki, nie stłucze się. Kupowaliśmy też tamtejsze słoiczki, ale mają inne smaki. My kupowaliśmy jedyne tam dostępne – Gerbera, a skład czasem miały bardzo ciekawy… owoce tropikalne wszelkiego rodzaju, soja, pomidory itp. Ale Franko wcinał bez protestów i bez reakcji alergicznych co najważniejsze. W ogóle zaskoczyło mnie to, ze podczas podróży wręcz poprawiła mu się skórka (miał wcześniej lekkie reakcje alergiczne – suchszą skórę w paru miejscach), nie wiem czy to od słońca czy wyrósł po prostu… Nie przeszkadzała mu też wcale moja ostra dieta. A jedzenie tam mają maxymalnie ostre! Po paru dniach się do tego przyzwyczailiśmy i wręcz sami sobie zaostrzaliśmy potrawy.

Zaliczyliśmy podczas wyjazdu jedną krótką chorobę. Przeziębiliśmy się (ja i Franek) w klimatyzowanych autobusach. Mają tam niestety dziwny zwyczaj, ze jak na zewnątrz +40 to w autobusie klima na maxa i nie da się przetrwać nocy bez koca. Franek miał temperaturę i kaszel, ale zatrzymaliśmy się na jeden dzień dłużej w San Cristobal i wyleczyliśmy go (miałam czopki na zbicie temperatury, nie miałam natomiast syropu, a niestety w żadnej aptece nie dało się kupić niczego dla dziecka poniżej 1 roku – warto pamiętać, ze może tak być przy kompletowaniu apteczki).

Szkoda mi było trochę Franka w upale. Sami się męczyliśmy czasem i on tym bardziej, choć zawsze trzymaliśmy go w cieniu (krem z wysokim faktorem był niezbędny!!!). Okazało się, że kwiecień i maj to i tak gorące miesiące na płaskim jak tortilla Jukatanie. 40 stopni i duchota. Ale też wszędzie wentylatory i często klima. Franko jednak był tym zmęczony, podobnie jak my.

Przewijanie, karmienie, zasypianie – z tym nie było najmniejszych problemów. Niemal w każdym miejscu i okolicznościach było to do wykonania. Jeśli chodzi o przewijanie to nie czuliśmy się skrępowani ani w muzeum, ani w parkach, ani na plaży czy pod piramidami. Wszędzie mieliśmy poczucie, że usprawiedliwia nas sytuacja. Nigdy zresztą nie spotkaliśmy się z jakąś nieżyczliwą reakcją. Wręcz przeciwnie Franek wszędzie wzbudzał szokujące dla nas wybuchy sympatii a wręcz uwielbienia :o Nie wiem czym sobie na to zasłużył.

Ogólnie muszę stwierdzić, ze podróż z dzieckiem okazała się być łatwiejsza niż myśleliśmy. Na pewno więcej trzeba zakładać czasu na zwiedzanie danego miejsca, bo a to jakaś kupa, a to płacz, zwiedzanie „na zmianę”. No i trzeba być elastycznym i wyluzowanym jeśli chodzi o pierwotny plan, bo są czasem ważniejsze rzeczy, jak np. pora na obiadek :) .
Tyle na razie, bo i tak długo wyszło za chwilę spróbuję wrzucić jakąś fotę na deser.

Odpowiedz
Betrisa 2010-04-24 o godz. 06:00
0

gratuluję odwagi, ja nie zdecydowałabym sie na taką wyprawę z dzieckiem. Będąc w Egipcie czy w turcji zastanawiałam sie co ludzie z takimi małymi dziećmi mają z tego urlopu, siedzieli tylko w hotelu zero zwiedzania albo zwiedzanie na zmieny. ja obawiałabym sie jeszcze innej flory bakteryjnej. Dlatego my jedziemy w polskie góry no i do pragi z naszym malcem. W przyszłym roku planujemy wyjazd do maroka na objazdówkę i wtedy małego zostawimy z babcią. jak bedzie starszy, bardziej świadomy to go bedziemy dalej zabierać.Jeżeli masz ochotę z dzieckiem jechać to ok. każdy ma swoje preferencje, moze bedzie całkiem fajnie. Opisz po powrocie ze szczegółami jak było. Ja osobiscie byłam z rodzicami na wczasach majac rok z kawałkiem- nie pamietam tego ale dostałam takiej okropnej biegunki i jeszcze alergia mnie dopadła ,że rodzice musieli wracać do domu, a to było w Polsce. Życzę ci udanej podrózny i wracajcie cali i zdrowi.

Odpowiedz
Gość 2010-04-22 o godz. 11:29
0

Jak lecisz z Polski to wszedzie, puszczaja Cie piersi: do odprawy, do samolotu itp. Chociaz tez nie zawsze. Ja nigdy z tego nie kozystam bo wzrok ludzi dookola mnie moglby zabic.

Odpowiedz
Gość 2010-04-22 o godz. 09:48
0

natalia25 napisał(a):Bluemendale napisał(a):eschiva okrutnie zazdroszcze.

Nat zmartwiłaś mnie tymi 10 miesiacami - mniej więcej tyle będzie Miał mikołaj jak polecimy na kanary. oj coś czuje że będzie się działo.
My tez byliśmy na Wyspach Kanaryjskich, na Teneryfie. Po tygodniu chciałam wracac wplaw 8)

To nie był nasz pierwszy wyjazd, ale źle się złożyło. Mała chciała non stop raczkować ( Twój pewnie tez jeszcze chodzić nie będzie). Musieliśmy miec oczy dookoła głowy. Plus zaliczyliśmy problem ze słoiczkami. Nie maja tam Gerbera ani Hippa, tylko Heinza, któego Anka nie chciała tknąć. Miałam ze soba ze 20 słoików, no ale sie skończyły, a ona nie była jeszcze gotowa do normalnego jedzenia. Po trzech dniach głodówki zjadła pierwszą rybkę i wtedy juz jakoś poszło ;)
Z perspektywy wolałabym jechac albo dwa miesiące wcześniej, albo pół roku później.
No i ten lot, nie wiem czy lecicie na Grand Canarie czy na Teneryfę, ale na Tener. nie ma bezpośredniego samolotu, leci się przez Grand Canarię gdzie wysadzają turystów. W sumie leci sie prawie 10h :| to sporo jak dla takiego pelzającego malucha.
lecimy na lanzarote, tam bedziemy tydzień a potem płyniemy na Fuerteventurę. lot ma trwać 6 godzin. dobrze wiedzieć że słoiczków tam takich jak u nas nie ma (wezmę calą walizkę słoiczków z Polski, może starczy lol )

Odpowiedz
Gość 2010-04-22 o godz. 09:27
0

eschiva napisał(a):Czy w waszych podróżach zauważyliście może, że w jakiś sytuacjach dziecko wam "ułatwiało sprawę"? Czyli np. zmniejszało dystans, ludzie byli milsi, bardziej pomocni, łatwiej było nawiązać kontakt, więcej się utargowało itp?
to zależy gdzie. My będąc w Egipcie nawet nie zostaliśmy odprawieni jako pierwsi - zwykle bierze sie dzieciatych na początek kolejki i mają miejsce z przodu samolotu. Podczas lotu do Polski egipskimi liniami posadzono nas na środku a kontroli musieliśmy tłumaczyć co to jest miś. Bo wpadł im w ręce misiasty Gabiela i pytali co to jest.

Odpowiedz
eschiva 2010-04-22 o godz. 07:12
0

natalia25 napisał(a):
No ja tez puszczam, ale to byl czarter, czyli dramatycznie mało miejsca. Miała całą głowe w siniakach po 10h lotu bidulka. Teraz poleciałabym taką odległość, ale z 10cio miesięcznym maluchem nie.
No cóż, my lecimy chyba z 12 godzin... no ale Franek jeszcze nie raczkuje i na dodatek w jedną stronę na pewno mamy zarezerwowaną "kołyskę" (czy któraś z was używała i wie jak to cudo wygląda i czy wygodne?).

Mam jeszcze takie pytanie bardziej na luzie:) Czy w waszych podróżach zauważyliście może, że w jakiś sytuacjach dziecko wam "ułatwiało sprawę"? Czyli np. zmniejszało dystans, ludzie byli milsi, bardziej pomocni, łatwiej było nawiązać kontakt, więcej się utargowało itp?

Odpowiedz
Gość 2010-04-21 o godz. 11:05
0

Ja dziecko puszczam po samolocie, lazi, buty ludziom obgryza wszyscy sa szczesliwi, nie placze, smieje sie do ludzi. Polecam.

Odpowiedz
fjona 2010-04-21 o godz. 02:07
0

Eschiva, z doświadczenia wiem, że najwięszke niewygody to wy jako rodziece będziecie odczuwac, np. w samolocie gdy trzeba cały czas sie zajmowac dzieckiem i ma sie do tego 3 fotele.
ja będąc w podróży, dokładnie jak Maciek miał 7 miesięcy rankami i wieczorami jak bylismy na miejscu to dawałam mu jak najwiecej swobody zeby potem tak bardzo nie cierpiał tych kilku godzin w wózku. poza tym mielismy chustę a w ostateczności rozkładalismy swetry i puszczalismy go na ziemi zeby sie troche "rozprostował" :)

karmienie piersią w przypadku wycieczek to błogosławieństwo! tak jak natalia25 zauwazyłam, że na południu Europy nie był to dla nikogo problem. gdzie ja nie karmiłam: restauracja, muzeum, metro, plaża, nie mówiąc o parkach :)

moja koleżanka wróciła niedawno własnie z Meksyku a była tam z jeszcze mniejszym bąkiem. z tego co kojarze nie stosowała żadnych środków ochronnych. tam też żyją małe dzieci ;)

Odpowiedz
Gatka 2010-04-20 o godz. 15:03
0

Bluemendale napisał(a):Nat zmartwiłaś mnie tymi 10 miesiacami - mniej więcej tyle będzie Miał mikołaj jak polecimy na kanary. oj coś czuje że będzie się działo.
Może nie będzie tak źle ;) Nasze dziecie miało 10 mcy kiedy odbyliśmy mały rajd pociągiem i autobusem: Gdynia - Warszawa - kilkudniowy postój, a potem Warszawa - Kielce - Chęciny. Na drugą część nie braliśmy nawet wózka tylko nosidło.
Obydwa domy w których przebywaliśmy były TOTALNIE nieprzystosowane dla dziecka, ale było dobrze ;) Mały raczkował w te i nazad u prababci po schodach aż w końcu się nauczył na nie wchodzić i schodzic ;) No i zwiedzać jeszcze nie przeszkadzał - teraz jest o wiele bardziej uciążliwy ... widać co dziecko to obyczaj ;)

Odpowiedz
Gość 2010-04-20 o godz. 14:40
0

eschiva okrutnie zazdroszcze.

Nat zmartwiłaś mnie tymi 10 miesiacami - mniej więcej tyle będzie Miał mikołaj jak polecimy na kanary. oj coś czuje że będzie się działo.

Odpowiedz
TYGRYS 2010-04-20 o godz. 12:59
0

Ja mimo ze siebie bym na takiej wyprawie nie widziała też oczywiście kibicuję !!!
Ja nigdy na podobnej wyprawie nie byłam dlatego mam tyle pytań .
U mnie w rodzinie moja siostra to typ podróznika

Odpowiedz
Gość 2010-04-20 o godz. 10:05
0

eschiva zazdroszczę... baaardzo.

Czekam na relacje zpodróży i wskazówki do samolotu dola maluchów lol

Odpowiedz
Gość 2010-04-20 o godz. 09:56
0

eschiva napisał(a):Dziękuję wszystkim, którzy nam kibicują. No i za to, że popieracie takie eskapady bo to dowodzi, ze nie jestem szalona i wyrodna.
ależ jesteś szalona ;)

czy to coś złego?

a mi się marzy szosa na Częstochowę... i też nie wyobrażam sobie zostawienia Młodej w domu - albo inaczej: wyobrażać sobie wyobrażam, ale taka wizja wydaje mi sie bez sensu.

Odpowiedz
eschiva 2010-04-20 o godz. 09:26
0

Dziękuję wszystkim, którzy nam kibicują. No i za to, że popieracie takie eskapady bo to dowodzi, ze nie jestem szalona i wyrodna.

Skrzacik, ja sama w ciąży zaliczyłam 2 wyjazdy, jeden ok. połowy ciąży do Tunezji (no ale na plaży nie siedzieliśmy tylko objeżdżaliśmy co się dało) i w 7 miesiącu spływ w Polsce. Wszystko zależy od tego jak znosisz ciążę. Jeśli dobrze, to można naprawdę wiele.

wszystkim podróżującym polecam przewodnik Pascala "podróże z dzieckiem" - rozwiał moje wątpliwości i podrzucił wiele dobrych pomysłów. bardzo dużo w nim praktycznych rad.

Odpowiedz
eschiva 2010-04-20 o godz. 08:37
0

TYGRYS napisał(a):
Czy dziecko tak małe nie będzie się męczyć , czy nie będzie męczyć go upał (no chyba ze takich w tej chwili tam nie ma ) , owady itp
Czy owady nie przenoszą chorób ? A jak dziecko zachoruje to co wtedy ...
I czy Wy się nie zmęczycie . Czy odpoczniecie czy będzieci się tylko zastanawić gdzie tu teraz szukać gorącej wody , pokoju z w miarę przyzwoitymi warunkami , łazienką . Tym czy np autobus się gdzieś nie rozkraczy , czy lot nie będzie opozniony o kilkanascie godzin ...
Jedziemy teraz, bo teraz w Meksyku jest jak u nas w lato. Potem po maju zaczyna się robić nieznośnie goąco i pada (na południu, czyli tam gdzie jedziemy) czyli klimat tropikalny - okropna duszność. Owady - na pewno, ale przecież i u nas są i u nas trzeba przed nimi chronić dziecko. A jeśli zachoruje - będę miała podstawowe leki, a w razie poważniejszych dolegliwości - mamy ubezpieczenie więc pójdziemy do lekarza.

A co do naszego zmęczenia to... no cóż, jesteśmy zwolennikami aktywnego wypoczynku :D Na dowód tego powiem, że po jednym dniu spędzonym na plaży zaczynam się dramatycznie nudzić i mnie nosi, a nasza podróż poślubna to było półtora miesiąca gdy przemierzyliśmy kilka tysięcy kilometrów od Ekwadoru do Boliwii i z powrotem, spaliśmy co drugą noc w innym miejscu i wróciliśmy kilka kilogramów chudsi, zmęczeni ale super szczęśliwi.
Rozumiesz, że ta podróż jawi mi się raczej w samych różowych barwach i zmęczenia się nie boję:)

Odpowiedz
Gość 2010-04-20 o godz. 07:42
0

Ja również planuję daleką podróż z dzieckiem niespełna rocznym. Za rok 8) Mieliśmy jechać w tym roku, ale uznałam, ze jako tocząca się kula bardziej się umęczę niż skorzystam z tej podróży. Zwłaszcza, że my nie zaliczamy się do tzw. "turystów hotelowych". 8) Tylko raczej takich, co jadą w ciemno, myją zęby miejscową wodą, piją napoje z miejscowym lodem, stołują się na ulicy, śpią w miejscowych hotelikach. 8) I nie mówię tu o wyjazdach do Włoch, czy też Grecji, ale o np. Tajlandii, Malezji, Indonezji.
Jakoś nadal żyjemy. 8)

Kompromisem na rzecz dziecka będzie to, że pojedziemy do wcześniej zarezerwowanego hotelu i woda dla niego będzie zawsze z zakręconej butelki.
Tak planuję. Być może okaże się, że dziecko nienawidzi podróżować, non stop ryczy i nie jest przystosowane społecznie, wtedy będziemy kombinować. lol

W tym roku jedziemy do Chorwacji (też sami), z czego się niezmiernie cieszę, bo prawdę mówiąc Europę mocno zaniedbaliśmy ;) W sensie turystycznym.

Odpowiedz
Gatka 2010-04-20 o godz. 07:22
0

My też, mimo braku samochodu, jesteśmy raczej mobilni. Mimo to Alek samolotem jeszcze nie leciał bo nie było za co się wybrać ...

Gratuluję odwagi i pomysłu :D ja bym się pewnie nie odważyła ale tylko i wyłącznie ze względu na własną wygodę. Chociaż może po czerwcu zmienię zdanie - lecimy do Bułgarii przetestować ile można zwiedzić z dwulatkiem w nie-polskich warunkach ;)

Odpowiedz
Małgorzata B. 2010-04-20 o godz. 07:09
0

Eschiva czekam z niecierpliwością na opis podróży. My również kochamy podróze i zastanawialiśmy się jak tę pasję pogodzić z potrzebami malucha. Na razie planujemy wypad nad morze, gdy mała skończy 4 miesiące, ale strasznie nas też kusi wypad na jacht do Chorwacji. Wydaje mi się, że chyba rzeczywiście wiele będzie zależało od tego jak mała będzie reagować, jaki będzie miała charakterek i stan zdrowia.

W każdym razie gorąco kibicuje i czekam na relacje z meksykańskiej wyprawy :D

Odpowiedz
Gość 2010-04-20 o godz. 06:53
0

no ale czasami zyski (nawet te niewyrażalne słowami) przewyższają zmęczenie i wszelkie uciążliwości. a, jak podejrzewam, rozmaite 'zagrożenia' można, przemyślawszy, jakoś ograniczać.

kibicuję gorąco - sama nie podróżniczka (tak się jakoś życie dotychczas składało), ale też miewam 'ciekawe' pomysły :D

Odpowiedz
TYGRYS 2010-04-20 o godz. 05:35
0

Ja od jakiegoś czasu chciałam zadać takie samo pytanie jakie zadała Alma ...
Nie jestem typem podróznika i to pewnie dlatego .
Mam pewnie zniekształcony obraz Meksyku i to pewnie też powoduje ze nie wyobrazam sobie takiego wyjazdu z 7 miesiecznym dzieckiem .
Co innego latanie samolotami , wyjazd stacjonarny a co innego przenoszenie się z miejsca na miejsce , jazda roznymi środkami transportu .
Nie wiem jak jest w Meksyku : jakie tam są teraz temperatury .

Czy dziecko tak małe nie będzie się męczyć , czy nie będzie męczyć go upał (no chyba ze takich w tej chwili tam nie ma ) , owady itp
Czy owady nie przenoszą chorób ? A jak dziecko zachoruje to co wtedy ...
I czy Wy się nie zmęczycie . Czy odpoczniecie czy będzieci się tylko zastanawić gdzie tu teraz szukać gorącej wody , pokoju z w miarę przyzwoitymi warunkami , łazienką . Tym czy np autobus się gdzieś nie rozkraczy , czy lot nie będzie opozniony o kilkanascie godzin ...

Odpowiedz
Gość 2010-04-20 o godz. 05:20
0

Ja srednio raz w tygodniu obrywam od starszych pan, ze dziecko zle ubrane albo, ze nie powinna byc w tym miejscu gdzie jest itd.

I uwazam, ze to jest ostatni dzwonek zebyscie pojechali bo pozniej bedziecie musieli zrobic gdzies rok przerwy. Jak dziecko zaczyna sie ruszac, pelno go jest, oczy dookola glowy a jeszcze generalnie nic nie rozumie. Bo juz 1,5-2 latek to jest super partner do podruzy.

Odpowiedz
eschiva 2010-04-20 o godz. 05:02
0

Ja też myślę, ze bardziej właściwe jest zastanawianie się nad tym JAK podróżować by było to przyjemne dla mnie i dla dziecka, a nie CZY podróżować. Jeśli dla kogoś podróż taka może być męcząca, to raczej dla rodziców, bo to my będziemy musieli zadbac o to, by dziecko miało wszystko, czego potrzebuje. Ale nigdy bym nie zrezygnowała z podróżowania, bo to rzecz, którą kochamy prawie tak jak Franka. :D
Podobnie jak nie zrezygnowałam ze spotkań towarzyskich, wszelkich wyjść i imprez, na których Franek hartował się do obecnej podróży.

Myślę też, ze gorsze jest zostawienie dziecka na kilka tygodni z kimkolwiek innym niż rodzice niż zabranie go w taką podróż.
Dzieci doskonale dostosowują się do nowych sytuacji, jak już zresztą dowodziły dziewczyny w swoich postach i szczęśliwe są gdy mogą robić coś inaczej niż zazwyczaj, "złamać" ustanowione i nieprzekraczalne w domu reguły. Dlatego też podróż może byc dla nich taka fajna. Co prawda z niemowlakami jest nieco inaczej, ale jak czytam posty dziewczyn to jestem spokojna, niemowlęta też jak widać łatwo się przystosowują.

Wszędzie na świecie dzieci sa lepiej traktowane niz u nas. Tzn. może nie lepiej, ale naturalniej
też mi się tak wydaje. A już szczególnie starsze pokolenie traktuje dzieci jak wazę z dynastii Ming. W wielu wątkach pojawiały się przykłady jak się np. ubiera dzieci w Anglii. Sama była zszokowana. Ale jakoś te dzieci dobrze się mają.

A ja żałuję, ze Franek nie będzie nic pamiętał i że nie będzie się mógł wspinać sam na wielkie schody piramidy Słońca, czy zagadywać po polsku małych Indian. Ale zdjęcie w sombrero pozostanie :)

Odpowiedz
Alma_ 2010-04-20 o godz. 03:22
0

Ja kocham podróżowanie, ale w chwili obecnej wydaje mi się, że dziecko zostawiłabym bezpiecznie w domu, przynajmniej do czasu, kiedy będzie w stanie cokolwiek z podróży zapamiętać. Widzę więcej wad niż zalet w podróżowaniu z niemowlęciem.
Ale tak, jak pisałam - nie wykluczam, że zmieni mi się, jak już będę mamą ;)

Odpowiedz
Gość 2010-04-20 o godz. 03:19
0

Alma a ja sie z toba nie zgodze. Nasza mala zaczela latac samolotem jak miala 4 tygodnie, 350km w samochodzie po tygodniu od urodzenia. Jak miala 3 miesiace bylismy w Moskwie, pozniej jeszcze Bulgaria, Austria i tylko brak kasy nie pozwolil nam jechac do RPA. Dodatkowo latamy samolotem srednio raz-dwa razy w miesiacu, samochodem w dlugie trasy tak samo. I moje dziecko zasnie wszyedzie, w kazdym lozku. NIe uwazam zeby te podroze byly dla niej meczace, w samolotach sa pewne zasady, trzeba je przestrzegac i git. W prawie kazdym hotelu mozesz dostac lozeczko dla dziecka.

Ale zeby miec zdanie inne niz "meczenie dziecka" to trzeba kochac podrozowanie. Czlowiek, ktory tego nie czuje nie zrozumie, tak samo jak ja nie rozumiem pasji zbierania znaczkow.

Odpowiedz
Alma_ 2010-04-20 o godz. 03:11
0

eschiva napisał(a):Alma_ napisał(a):Przepraszam z to pytanie, ale zawsze mnie to nurtowało... po co męczyć takiego malucha w takiej podróży?
Na początek trochę przekornie ja zadałabym pytanie inne: Dlaczego po pojawieniu się dziecka rodzice mieliby rezygnowac ze swoich pasji? Uważam, że przeciwnie, powinni nimi zarażać swe dzieci.
Absolutnie nie uważam, że powinni rezygnować :)
Ale w taką podróż jednak nie zabrałabym kilkumiesięcznego malucha, bo uważam, że to dla niego raczej niewygodne i ryzykowne niż przyjemne. Naprawdę uważasz, że kilkumiesięczne dziecko można zarażać pasją? ;)
Że będzie coś pamiętał z tej wyprawy?

eschiva napisał(a):Po pierwsze kto powiedział, ze jest to męczenie dziecka? Jego życie będzie się przez te dni nieznacznie tylko różniło, będzie parę mniej wygodnych momentów (jak dłuższe podróże samolotem i autobusami), ale poza tym może doświadczyć samych zmian na lepsze.
Taka podróż chyba jednak jest uciążliwa. Choćby zmiany ciśnienia w samolocie, później wielogodzinne podróże w najróżniejszych warunkach, narażenie na choroby, o które sama się martwisz.

Pozostałe argumenty jak najbardziej rozumiem, czas spędzony z dzieckiem jest na pewno dla Was i dla niego bardzo cenny... Ciekawa byłam motywacji, bo powiem szczerze, że spotykając rodziców z dziećmi w tak ekstremalnych warunkach raczej współczułam im niż zazdrościłam i dziwiłam się, że ich rodzice podejmują takie ryzyko - w imię czego?
Ale może jak zostanę mamą zmieni mi się optyka ;)

W każdym razie życzę udanej, bezproblemowej wyprawy i niezapomnianych wrażeń :)

Odpowiedz
eschiva 2010-04-20 o godz. 02:53
0

Alma_ napisał(a):Przepraszam z to pytanie, ale zawsze mnie to nurtowało... po co męczyć takiego malucha w takiej podróży?
Na początek trochę przekornie ja zadałabym pytanie inne: Dlaczego po pojawieniu się dziecka rodzice mieliby rezygnowac ze swoich pasji? Uważam, że przeciwnie, powinni nimi zarażać swe dzieci.
Ale ponieważ pytaniem na pytanie nie odpowiem i to żaden argument, to już odpowiadam.

Po pierwsze kto powiedział, ze jest to męczenie dziecka? Jego życie będzie się przez te dni nieznacznie tylko różniło, będzie parę mniej wygodnych momentów (jak dłuższe podróże samolotem i autobusami), ale poza tym może doświadczyć samych zmian na lepsze. Zawsze w takich kwestiach dostrzega się negatywy a nie myśli o pozytywach.
Przede wszystkim Franek przez te 3 tyg. będzie miał ciągle oboje rodziców dla siebie. Spędzi na naszych kolanach i przy nas na pewno więcej czasu niż w domu, gdzie taty nie ma od 7-18 a mama jest zajęta wieloma innymi sprawami. Już się ciesze na myśl jak ta podróż pogłębi relację mego męża z Frankiem. Może nareszcie staniemy się tu równi (no może mojego cyca nie uda się przebić...)
Po drugie Franek będzie prawie całe dnie na powietrzu, co na pewno dobrze mu zrobi, wzmoże jego odpornośc i poprawi cerę :P
Po trzecie to może jeszcze go mało dotyczy, ale w przyszłości też zamierzamy podróżować, więc mówię na zaś, dla dzieci taka podróż to wspaniała przygoda, nowe doświadczenia i super sposób na edukację i spotkania z innością. Żałuję, że Franek nic nie będzie pamiętał, oby nam tylko nie wypomniał w przyszłości, ze z tej podróży ma tylko zdjęcia.

Poza tym, żeby nie było żem na maxa wyrodna matka, to powiem, że przecież znam swoje dziecko. Przez te 7 miesięcy zdołało pokazać mi już, że taka podróż to nie będzie dla niego koszmar. Świetnie znosi wszelkie wyjścia, ciągle gdzieś z nami wychodzi i prawie zawsze jest w doskonałym humorze. Bardzo lubi obcych (o ile mama jest blisko), nie przejawia strachu czy niepokoju. Może gdyby moje dziecko było inne nie myślałabym o takiej wyprawie.

Poza tym doskonale wiemy, ze wyprawa z dzieckiem wymagać będzie od nas kompromisów. Na pewno będzie mniej intensywna niż nasze dotychczasowe wyjazdy.

Odpowiedz
Gość 2010-04-19 o godz. 19:08
0

W knajpie prosze o wrzatek i wstawiam di niego sloiczek, po kilku minutach jest cieple

Odpowiedz
eschiva 2010-04-19 o godz. 16:28
0

Dzięki za rady, o wielu sposobach nie pomyślałam.

Trochę mnie uspokoiłyście z tym przewijaniem, bo jak widzę można wszędzie, nawet "w powietrzu" (oby tylko mu moskity pupy nie pogryzły w tym czasie).

W podgrzewacz jestem zaopatrzona taki wielofunkcyjny - do samochodu i domu, działający przy różnym natężeniu prądu (tam jest mniejsze niż u nas), a przełącznik mamy jeszcze z poprzedniej podróży, to i teraz się przyda. Tylko bałam się o podróż autobusami, bo nie wiem czy będą te zapalniczki w autobusach, a poza tym czy będę miała śmiałośc i dośc bogate słownictwo po hiszpańsku by poprosić o podgrzanie... no ale zapewne jak mnie przyciśnie potrzeba to i odwagę i słownictwo znajdę.

Co do podgrzewania jeszcze to sam wrzątek chyba nic mi nie da? Muszę prosić w knajpach raczej o podgrzanie? Czy wy by podgrzać po prostu dodajecie trochę wrzątku do słoiczka? W Meksyku to średnio bezpieczna opcja...

Kika, jedziemy na ok. 3 tyg. i na pewno napiszę jak było, choćby po to by ułatwić innym takie wyjazdy i do nich zachęcić :) (mam nadzieję, że nie będzie to porażka...)

Odpowiedz
Gość 2010-04-19 o godz. 15:35
0

Ja mam dwa patenty ;) jeden na start i ladowanie, bo moje malenstwo za nic nie chcialo pic ani jest wiec poratowalam sie czystym palcem. Jak sie gotylko polaskotalo w podniebienie od razu zaczynal ssac. Jednak mial wtedy 5 tygodni wiec to troche co innego.
Co do przewijania to najdziwienieszym miejscem jak dotad byla miejscowka za pomnikiem przy Katedrze Notre Dame. Bylismy bez wozka wiec jeden rodzic trzymal malucha tak niby ze stoi a drugi nakladal pampersa. Niewygodnie, ale do opanowania, niestety czasem inaczej sie nie da, bo nie wszedzie jestes w stanie dziecko polozyc.
Podgrzewacz samochodowy, a najelepiej dwa w jednym przyda sie na pewno. Tylko do tego jeszcze przejsciowka, bo nie wiem jakie wtyczki tam maja.

Super wyprawa. Powodzenia

Odpowiedz
Alma_ 2010-04-19 o godz. 15:33
0

Przepraszam z to pytanie, ale zawsze mnie to nurtowało... po co męczyć takiego malucha w takiej podróży?

Odpowiedz
Gość 2010-04-19 o godz. 14:10
0

Eschiva a na jak długo jedziecie?

Oczywiście mam nadzieję ze napiszesz nam jak sie wam udała podróż :)

Odpowiedz
buniuta 2010-04-18 o godz. 03:49
0

Ja mam doświadczenia nie z mexyku, ale miejscowe - jednak bogate. 12-14 h z dzieckiem w samochodzie na przykład.

I tak: przewijanie - osobiście wole wózek półleżący, czy kolana męża, kawałek stołu, ławka niż stoliki do przewijania....
Pomyśl o zaopatrzeniu sie w coś miękkiego (przewijak z torby dziecka) i na to wieksza mata do przewijania.

Jedzenie: Patent z wrzątkiem już dziewczyny opisały. Ale pomyśl o podgrzewaczach do słoiczków przenośnych. Takich podłanczancyh do zapalniczki (w autobusach w mexyku na pewno są zapalniczki - jako, ze wszyscy tam jaraja) - canpol babies ma coś takiego.
Lub duży podgrzewacz ze zmieniana końcówką.

Dodatkowo ja do termoopakowania wkładam małą butelkę z wrzątkiem, na to podgrzany na maxa słoiczek i w takim zestawie komplet jest ciepły po 5-6 godzinach.

Odpowiedz
eschiva 2010-04-18 o godz. 02:53
0

A co z przewijanie "w terenie"? Ja znam tylko opcję w wózku, ale bierzemy tylko lekką spaceówkę, która rozkłada się na półleżąco - to średnio wygodna pozycja dla dziecka i dla mnie.
W mieście jest łatwiej, bo jest jeszcze szansa znaleźć jakiegoś McDonalda czy awaryjnie przewinąć dziecko w kawiarni na siedząco (sama to kiedyś robiłam a Nescafe na Nowym Świecie :D ), no ale podczas zwiedzania jakiś ruin?

Jakieś patenty macie? Zdarzyło wam się to robić w niecodziennych okolicznościach?

Odpowiedz
Gość 2010-04-17 o godz. 05:30
0

Wszystko zalezy od celnika, bo jeden kaze probowac a inny nie. Generalnie jest tak, ze jak masz wszystko zapakowane w torbe dziecka to nie kaza jej nawet otwierac. Ja zawsze mam ze soba wrzatek, sloiczek z jedzeniem i mala butelke wody mineralnej. Sporo tego ale juz mi sie zdarzylo leciec z Warszawy do Gdanska 10 godzin wiec wole byc przygotowana na wszelkie ewentualnosci.

Radzilabym Ci jeszcze przyzwyczaic malego do jedzenia zimnych sloiczkow, Amelka je zimne i w sytuacjach kryzysowych to sie przydaje. No ale zawsze mozna wejsc do jakiejs knajpy o poprosic o wrzatek i troche ocieplic.

Planowalismy w styczniu wybrac sie z 8 miesiecznym dzieckiem do RPA i nie mieliesmy w planach zadnych specjalnych zabezpieczen przeciwko malari.

Odpowiedz
Gość 2010-04-17 o godz. 04:16
0

aszak napisał(a):
Kika, dlaczego w czasie startu i lądowania dziecko ma pić? Dla uspokojenia? Czy są jakieś inne przesłanki?
ja nie Kika ale odpowiem :)
dziecko powinno ssać pierś lub smoka żeby miało otwartą buzię przy starcie i lądowaniu - chodzi o zmiany ciśnienia -z otwartą buzią mniej dokuczają i dziecko jest bardziej spokojne no a poza tym zawsze jest szansa że dziecko uśnie :)

Ja do samolotu brałam wodę w buteleczce dla dziecka 260 ml. na Polskim lotnisku nie musiałam jej próbować, w anglii tak.

Odpowiedz
aszak 2010-04-17 o godz. 03:30
0

Co prawda tak daleko chyba nie będziemy się wybierać (tylko do Egiptu, jak Bartuś będzie miał 9 mcy), ale włączę się w dyskusję.
Kika napisał(a):Do samolotu woda w butelce i termos z goracą wodą żebyś mogła zrobić ciepłe picie.
Istotne żeby mały pił z piersi lub butli w czasie startu i lądowania.
Do podgrzania słoiczka potrzebny ci zwykły garnek z wodą i ogień :)
Kika, dlaczego w czasie startu i lądowania dziecko ma pić? Dla uspokojenia? Czy są jakieś inne przesłanki?

Odpowiedz
Gość 2010-04-17 o godz. 03:13
0

nie mieliśmy wtedy dziecko w planach :)

Ja leciałam akurat luftwafe :D ale pytałam sie polskiego celnika na lotnisku czy mogę wnieść termos z woda dla dziecka - powiedział ze bez problemu.
A miałam grubo przekroczone te 100 ml w jednym opakowaniu...
wszystko dla małej było spakowane w jedna torbe i jak oddawałam torbe do przeswietlenia to powiedziałam ze to dziecka i nic mi nie kazali próbowac :) w jedna i druga strone.
Ale Ajka lata dużo ze swoja córką i jej kazali wrzatek próbowac... lol

Odpowiedz
eschiva 2010-04-16 o godz. 16:27
0

A czy pozwolą mi wnieśc do samolotu termos z gorącą wodą? Teraz są przepisy zmienione, nie wiem czy tylko na lotach transatlantyckich, ale dostaliśmy info, ze możemy wnieśc na pokład tylko płyny w pojemniczkach 100ml, ewentualnie dla dziecka więcej ale mogą mi kazac to spróbować.

Czy w RPA byliście już z dzieckiem?
My będziemy bardzo krótko w strefie o potencjalnie niskim zagrożeniu malarią, więc żadnych leków antymalarycznych dla siebie nie bierzemy, a dla Franka to nawet nie ma takich leków.
Ale na pewno się wybiorę na konsultację, bo są też inne zagrożenia.

Odpowiedz
Gość 2010-04-16 o godz. 14:45
0

No faktycznie daleko sie wybieracie :)

Do samolotu woda w butelce i termos z goracą wodą żebyś mogła zrobić ciepłe picie.
Istotne żeby mały pił z piersi lub butli w czasie startu i lądowania.
Do podgrzania słoiczka potrzebny ci zwykły garnek z wodą i ogień :)

Co do nocowania to ci nie powiem bo my lecieliśmy na narty samolotem tam wynajelismy samochód i nie nocowalismy nigdzie po drodze.

Co do strefy malarycznej to koniecznie jakiś specyfik na moskity można kupić w aptece (na pewno można go było kupić rogu puławskiej i rakowieckiej w aptece)
i konsultacja z lekarzem chorób tropikalnych jeszcze przed wyjazdem
Jak lecieliśmy do rpa to byłam na konsultacji w szpitalu zakaźnym na wolskiej 37 u dr Goraja nr telefonu do rejestracji ( 0-22 632-34-11)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie