• Magae odsłony: 3853

    Apel do szczęśliwych mężatek - ku pokrzepieniu serc

    Witam serdecznie...
    Mimo że sama na Forumi występuję od niedawna, to od dłuższego czasu śledzę uważnie wiele wątków. Zastanawia mnie i przeraża ilość par, które mają problemy, przeżywają wielkie kryzysy lub się rozwodzą...
    Sama za kilka miesięcy wychodzę za mąż. Swojego Mężczyzna kocham nad życie i nie wyobrażam sobie, że kiedyś moglibyśmy nie być razem. Wydaje mi się jednak, że tak samo myślały wszystkie te kobiety, które teraz stoją przed trudną decyzją "razem czy osobno" - albo już ją mają za sobą...
    Szukałam już takiego wątku, ale go nie znalazłam. W związku z tym ośmielam się założyć nowy i poprosić wszystkie szczęśliwe Żony swoich Mężów: niech się wypowiedzą i pokrzepią serduszka tych, które - tak jak ja - mimo pewności że to ten jeden jedyny "rumak na białym koniu" ;) boją się dnia, w którym rzeczywistość mogłaby okazać się zupełnie inna niż ich marzenia...

    Odpowiedzi (49)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-04-21, 13:33:15
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2010-04-21 o godz. 13:33
0

Gatka napisał(a):Hmmm nasz kryzys objął okres mniej wiecej od 11 do 18 miesiaca zycia Alka i czasem jeszcze sie objawia niestety Sad Ale wszystko zalezy od sytuacji na pewno ... ja mam czasami wrazenie ze szybko by minal gdybysmy mieli jakiekolwiek zastepstwo przy Alku ...
U nas identyko - moze ciut wczesniej sie zaczelo, no i wyglada na to, ze szybciej sie skonczylo ;) (mam nadzieje)

Odpowiedz
Och 2010-04-21 o godz. 12:10
0

Boże, cudownie czytać takie optymistyczne wypowiedzi :D
Czyli jest nadzieja na lepsze jutro.

Odpowiedz
Gość 2010-04-21 o godz. 02:45
0

9 lat razem/ 6 lat pod jednym dachem/ prawie 2 lata po ślubie / pół roku po Morelu.
Generalnie jest dobrze, choć bywało dawniej różnie. Na szczęście przeszliśmy ciężką szkołę przed ślubem, było na ostrzu noża, teraz hmm... mógłby mniej śmiecić w chałupie ;)

Odpowiedz
Gatka 2010-04-20 o godz. 07:00
0

Hmmm nasz kryzys objął okres mniej wiecej od 11 do 18 miesiaca zycia Alka i czasem jeszcze sie objawia niestety :( Ale wszystko zalezy od sytuacji na pewno ... ja mam czasami wrazenie ze szybko by minal gdybysmy mieli jakiekolwiek zastepstwo przy Alku ...

Odpowiedz
Gość 2010-04-20 o godz. 05:36
0

naomi napisał(a):kometa napisał(a):Wyglada na to, ze kryzys po narodzeniu dziecka to dosc czesta przypadlosc ;)
A kiedy ten kryzys przychodzi? My od czasu urodzenia sie Huberta nie mielismy zadnego kryzysu, jestesmy przeszczesliwi. A bylam przygotowana na najgorsze a jest super.

Jestesmy razem 6 lat, malzenstwem 1,5 roku i jest super. Kryzysy mielismy, ale baaardzo dawno, jak sie "docieralismy". A teraz mam wrazenie, ze z dnia na dzien jest lepiej i coraz bardziej jestem zakochana w moim mezu!

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-04-20 o godz. 04:29
0

Znamy się od 9 lat, a 3,5 roku po ślubie.
Mąż jest tzw."idealny" ;)

Przeszliśmy przez mnostwo szczęśliwych chwil, ale było tez kilka cięższych, jak rozstanie na 3 mce bo musiałam wyjechać oraz wspólny podyt za granica przez pół roku(a było ciężko), ale to chyba nas tylko wzmocniło.
Oczywiście po urodzeniu Kubusia zdarzyło sie pare chwil napięcia i mały kryzys, ale pociesza mnie po przeczytaniu powyżej, że to nic dziwnego ;)

Odpowiedz
AsiaT 2010-04-16 o godz. 11:22
0

Kolejna szczęsliwa męzatka :) z całkiem dużym stażem ( 10 lat razem, 4 po slubie)

Nasz najwiekszy problem: brak wytsarczająco dużo czasu spędzanego razem, ciągle nam siebie brakuje ;)

Odpowiedz
agga73 2010-04-15 o godz. 07:41
0

nie identyfikuję się z formulką szczęśliwa mężatka, jakoś mi nie pasuje. szczęśliwa mężatką czulam się w dniu ślubu, teraz jestem żoną mojego męża i dobrze mi z tym :)
spotkalismy się prawie 7 lat temu, jesteśmy prawie 2 lata po ślubie, a 4 lata pod jednym dachem.
nie wyobrażam sobie nikogo innego na miejscu mojego męża, choć nieraz mam ochotę mu przywalić ;)
niejedno razem przeszliśmy i wiem, że cokolwiek by się nie dzialo my damy sobie radę!
mam nadzieję że szczęsliwie dożyjemy spokojnej starości i dochowamy się fajnych dzieci, które wezmą z każdego z nas to co najlepsze :)

Odpowiedz
DobraC 2010-04-15 o godz. 04:28
0

Magae napisał(a):Pozostaje tylko życzyć sobie, żeby zawsze była siła i chęć na dążenie ku dobremu ;) A jest z każdym dniem coraz lepiej :D i oby tak pozostało...
Amen 8)

Powodzenia. Pamietaj ze naprawde wiele zalezy od nas....

To co pomaga to przypomnienie sobie wszystkich bardzo dobrych chwil w chwilach trudnych i spojrzenie na tego faceta ktory siedzi naprzeciwko a masz ochote mu wylupic oczy - jak na tego ktorego kochasz do szalenstwa....

:)

Odpowiedz
DobraC 2010-04-15 o godz. 04:24
0

Magae napisał(a):Pozostaje tylko życzyć sobie, żeby zawsze była siła i chęć na dążenie ku dobremu ;) A jest z każdym dniem coraz lepiej :D i oby tak pozostało...
Amen 8)

Powodzenia. Pamietaj ze naprawde wiele zalezy od nas....

To co pomaga to przypomnienie sobie wszystkich bardzo dobrych chwil w chwilach trudnych i spojrzenie na tego faceta ktory siedzi naprzeciwko a masz ochote mu wylupic oczy - jak na tego ktorego kochasz do szalenstwa....

:)

Odpowiedz
Reklama
Magae 2010-04-15 o godz. 04:13
0

Pięknie się czyta Wasze wypowiedzi... i z całego serca (które rośnie i rośnie...:) ) dziękuję za odpowiedź na apel! I mam nadzieję, że to jeszcze nie wszystkie forumowe szczęśliwe mężatki :) Cieszę się niezmiernie, że tyle odpowiedzi...
Wiadomo, że nie zawsze będzie różowo i słodko - ale przecież ślubuje się "na dobre i na złe" :)
Pozostaje tylko życzyć sobie, żeby zawsze była siła i chęć na dążenie ku dobremu ;) A jest z każdym dniem coraz lepiej :D i oby tak pozostało...

Odpowiedz
kasia_ewa 2010-04-14 o godz. 01:27
0

Jestesmy razem 7 lat... Pol roku po slubie cywilnym... 2 miesiace przed koscielnym.
Bywalo roznie ;) i nawet roznie jest, choc widze, ze generalnie mamy tendencje zwyzkowa, co dobrze nam rokuje na kolejne lata ;).

A tak serio - jest mi dobrze. A na pytania znajomych, jak mi jest po slubie odpowiadam, ze jakbym wiedziala, ze slub tak zmieni mojego meza, zaciagnelabym Go do oltarza na drugi dzien naszej znajomosci ;)

Odpowiedz
kasia_ewa 2010-04-14 o godz. 01:27
0

Jestesmy razem 7 lat... Pol roku po slubie cywilnym... 2 miesiace przed koscielnym.
Bywalo roznie ;) i nawet roznie jest, choc widze, ze generalnie mamy tendencje zwyzkowa, co dobrze nam rokuje na kolejne lata ;).

A tak serio - jest mi dobrze. A na pytania znajomych, jak mi jest po slubie odpowiadam, ze jakbym wiedziala, ze slub tak zmieni mojego meza, zaciagnelabym Go do oltarza na drugi dzien naszej znajomosci ;)

Odpowiedz
przytul.anka 2010-04-14 o godz. 01:17
0

to ja też sie przyłącze, chociaż staż mam króciutki:)

kiedyś myślałam, że będę mieć wątpliwości przed ślubem (drgawki i tym podobne)- nic podobnego- niczego w życiu nie byłam bardziej pewna:)

myślałam, że ślub spowoduje, że się coś zmieni na grosze- po ślubie jest między nami lepiej niż było, bardziej się staramy

Teraz wiem że to czy będzie dobrze zależy tylko od nas:)

Troszczymy się o siebie i bardzo kochamy

Kryzysy pewnie kiedyś przyjdą i oby były łagodne:)

Odpowiedz
Zola 2010-04-11 o godz. 13:35
0

kometa napisał(a):Wyglada na to, ze kryzys po narodzeniu dziecka to dosc czesta przypadlosc ;)
coż nas to też nie ominęło, ale mam nadzieję najgorsze za nami lol
a babcie mówiły- małżeństwo bez dziecka nie przetrwa...bla bla...

Odpowiedz
Gość 2010-04-11 o godz. 13:13
0

Ja wiem jedno.
Chciałabym, żeby moje małżeństwo było takie jak moich rodziców.
Dal mnie to wzór,ideał..
Po 26 latach małżeństwa i 30 bycia ze sobą, są zakochani w sobie, wpatrzeni jak gołąbki,widać i czuc miłośc,szacunek,kompromis,troske,bezpieczeństwo...
Ja w związku takim stałym z M jestem od lata 2003,znamy się od 1997 roku..
Różnie bywa..Ale kochamy się.Troszczymy.

Odpowiedz
DobraC 2010-04-11 o godz. 02:06
0

Wonderka napisał(a):Tak już jest, że jak ktoś jest szczęśliwy i nie ma większych problemów, to nie zakłada osobnego wątku pt. "Rozpiera mnie radość bo mam cudownego męża".
no to ja bym mogla zalozyc taki watek ;) lol

a tak powaznie.. troche OT ale podobnie.. chyba w ksiazce "w oczekiwaniu na dziecko" natrafilam na ciekawy tekst - ze wszystko zalezy od naszych oczekiwan.. jesli oczekujemy ze ze szpitala przyniesiemy do domu rozowego, malego slodkiego brzdaca ktory bedzie slodko gaworzyl - to.... moze powinnismy troche wiecej poczytac o niemowlakach lol

podobnie jest pewnie z malzenstwem.. dlatego - choc to oczywiscie kwestia dyskusyjna - ja sobie bardzo chwialilam zamieszkanie przed slubem z moim bylym (co skonczylo sie rozstaniem) i z moim obecnym mezem - wspolne klopoty, zmeczenia i radosci dnia codziennego tylko upewnily mnie w przekonaniu ze to ten jedyny...

Czego i Tobie zycze...

Powodzenia

Odpowiedz
Kasia_S 2010-04-10 o godz. 22:57
0

I ja z tych BARDZO szczęśliwych.
W związku 5,5 roku, po ślubie prawie 3 lata.
Nasz sposób na szczęśliwe życie: ROZMOWA.
Jesli tylko coś jest nie tak, jesli zaczyna coś nam się nie podobać, coś w nas narasta trzeba po prostu na spokojnie usiąść i porozmawiać. mówiąc - co ważne - o swoich odczuciach, w pierwszej osobie, bez oskarżeń i generalizowania. Dziękować sobie i chwalić siebie nawzajem za drobne codzienne czynności - bo one są wyrazem miłości.

W życiu nie zawsze jest różowo, są problemy, czasem brak pracy, pieniędzy, czasem coś co nas zaskakuje i czego nie można przewidzieć (np. my przeszliśmy przez dramat niepłodności... na szczęście już się podnosimy z dołka).

Na koniec: któraś z dziewczyn (Fjona?) pisała o zadaniu jakie narzeczeni dostali na naukach, żeby napisać o wadach drugiej osoby.
Ja polecam te nauki, są to "Wieczory dla zakochanych", my też na nich byliśmy i było fantastycznie, świetnie się nawet przy tym bawiliśmy. Rozmawialiśmy tylko ze sobą na wszystkie (prawie) tematy. Są po prostu ciekawe, dużo lepsze niż słuchanie proboszcza i odliczanie minut do końca, dają naprawde duzo jeśli chodzi o wzajemne poznanie. Jesli macie możliwość to polecam! Skutecznie zmniejszają strach przed małżeństwem ;)
Informacje znajdziesz na stronie: http://www.spotkaniamalzenskie.pl
No i życze Ci odwagi! :D

Odpowiedz
Gość 2010-04-10 o godz. 22:37
0

No to i ja ku pokrzepieniu. :D
Jesteśmy ze sobą 8,5 roku, mieszkamy razem od 3,5 roku, a zaobrączkowani jesteśmy od 1,5 roku. I jest fajnie! :D Dobrze nam razem i choć zdarzają się kłótnie i sprzeczki, to i tak szybko się godzimy, bo po co czas marnowac? Zdarzaja sie ciche godziny. Zdarza się odburkiwanie :P Zdarzaja się różne rzeczy - jak to w życiu. Najważniejsze że lubimy ze soba być i spędzać współnie wolny czas.

Nie widzę wielkiej różnicy przed i po ślubie - większa zmiana była kiedy zamieszkaliśmy ze sobą. Zdarzył nam się też kryzys i to dość spory (jeszcze przed ślubem), było blisko rozstania, ale jakos przetrwaliśmy i teraz niezemiernie się z tego cieszę.

Co tu dużo mówić - fajnego mam męża :love: , on ma fajną żonę ;) i staramy się cieszyć z każdej chwili. Czego i wszystkim życzę!

Odpowiedz
kapelusik 2010-04-10 o godz. 12:35
0

My jesteśmy ze sobą od 9 lat, po ślubie prawie 3 lata.

Potwierdzam teorię o kryzysie po przyjściu dziecka na świat.
Co jest ważne - przede wszystkim gadać ze sobą, nie skrywać tego, co leży na sercu, nie wyobrażać sobie Bóg wie czego, nie bić się z myślami, tylko mówić i słuchać partnera, a po ewentualnej kłótni - szybko godzić.

Odpowiedz
ediee 2010-04-10 o godz. 12:33
0

mokato napisał(a):Ja tez 9 lat w związku. W lipcu będzie 2 rocznica ślubu.
Różnie bywało, przetrwaliśmy. Kochamy się bardzo co nie zmienia faktu, że czasem mam ochotę rzucić to wszystko ;)
Powiem tylko, że ślub wiele nam dał, w pozytywnym sensie. Było to dla nas pewnego rodzaju dopełnienie. Z perspektywy tylu lat twierdzę, że wcześnie "czegoś" brakowało.
Ale co będzie kiedyś? Któż to wie, co nam jest zapisane?
podpisuję się rącyma i nogami ;)

Również jesteśmy 9 lat razem, w sierpniu nasza II rocznica ślubu.
Przed ślubem mieszkaliśmy ze sobą prawie 2 lata.
Ja od zawsze choleryczka wręcz, waląca kawę na ławę przy nim się "trochę "uspokoiłam, On zawsze dokładnie ?przemyślający?, co ma powiedzieć czasami wybuchnie, ale...od zawsze w naszym zwiazku były spięcia i choć ktoś z boku mógł pomyśleć( i myślał np. moi rodzice) że ten związek nie ma szans pomylił się, bo...jakoś te nasze sprzeczki, czasem o pierdoły jakoś dziwnie nas naładowują. Zazwyczaj kończy się przeprosinami przed snem, choć i kilkakrotnie zdarzył się sajgon i trzaskanie drzwiami i większe kryzysy Czasem mój luby po prostu potrafi być upierdliwy i wtedy już nie jest tak różowo 8)

Ale bardzo kocham męża i po prostu go lubię ;) , bo odkąd się poznaliśmy stał sie moim prawdziwym przyjacielem. Tak juz sie dopsowaliśmy, strasznie dziwnie bo ja zawsze dusza towarzystwa, On w gronie swych najblizszych znajomych, ale w jednej chwili wszystko zwariowało. ..wszyscy sie dziwili jak z ni wytrzymam lol ale dałam radę. Natomiast odkąd jest nasz Mały odkryłam w nim wspaniałego ojca i jeszcze bardzej sie zakochałam. Cudnie mi tak na nich patrzeć...ehhh

Z perspektywy...te dwa lata wspólnego mieszkania przed ślubem dały mi bardzo duzo. Mąż pokazał mi, że nie straszne mu zmycie garków, odkurzanie, podział obowiązków, choć wtedy tylko On pracował, a i tak zawsze mogłam poprosić go o pomoc, choć nawet nie musiałam. Pod tym względem spisał się na 100%

Odpowiedz
Gość 2010-04-10 o godz. 10:57
0

ee no nie jest tak zle jak sie wydaje :) jestemy malzenstwem 4,5 roku (mieszkamy razem 5,5) :) i jak dotad bez kryzysu :) a wszyscy nam wroza, ze to ten wlasnie najgorszy rok malzenstwa sie zaczyna.... ;) kochamy sie i nie wyobrazam sobie zycia bez R :) nie mamy dziecka jeszcze :( ale to sie mam nadzieje zmieni :D moze wtedy jakis problem sie pojawi.... bo teraz to nawet nie wiem o co mielibysmy sie klocic :)
cudnie jest byz zona cudnego meza :love:

Odpowiedz
Gość 2010-04-10 o godz. 10:15
0

Razem 3 lata, po ślubie 8 miesiecy. Nie widze różnicy przed i po. No moze taka, ze w niedzielny wieczór razem kładziemy sie spac. I ze jest przy mnie, gdy płacze, bo boli i gdy płacze ze smiechu. I problemy, które na nas spadaja rozwiązujemy razem.
Miłość nas podnosi na duchu, uskrzydla i napawa optymizmem.

Odpowiedz
Gość 2010-04-10 o godz. 09:52
0

Wonderka napisał(a):przyjdzie Faigh i tak napisze, że po niej to już nic dodać- nic ujać.
Ujmij mi, ujmij - najlepiej tak z parę kilo i latek parę 8) lol

Odpowiedz
Wonderka 2010-04-10 o godz. 09:42
0

Faigh, ah Ty. My tu piszemy, kombinujemy a przyjdzie Faigh i tak napisze, że po niej to już nic dodać- nic ujać.

A tak troszkę wazelinki, a co! Kto mi zabroni. 8)

Odpowiedz
Gość 2010-04-10 o godz. 09:22
0

Krzepię:

jesteśmy ze sobą ponad pięć lat, po ślubie prawie trzy. Kryzysu na szczęście dotąd nie mieliśmy, jesteśmy cholerykami i często się kłócimy, sprzeczamy, ale nigdy nie przestajemy siebie szanować. Burza przechodzi po kilku minutach i jest dobrze. :D

Odpowiedz
Gość 2010-04-10 o godz. 03:03
0

To i ja ku pokrzepieniu ;)

Jesteśmy razem 4 lata i jest dobrze, nawet bardzo dobrze :)
Chciałabym, żeby zawsze tak było.
A narodziny dziecka, zmęczenie, problemy i obowiązki związane z dzieckiem dodatkowo umocniły nasz związek :)

Odpowiedz
irlaaa 2010-04-10 o godz. 02:52
0

Co do kryzysu po narodzinach dziecka - potwierdzam. Też mieliśmy na szczęście krótki i oboje bardzo nad sobą i naszym związkiem znowu pracowaliśmy. Podkreślone zostało, że kochamy siebie i nasze wyczekiwane dziecko a z resztą damy sobie jakoś i powoli radę.

Rozmawialiśmy ile się dało. Ciche dni się zdarzały a jakże ale ważne by nie zostawiać spraw jak są a szukac wyjścia i pytać, wyjaśniać i jak się da zmieniać albo mieć poprostu świadomość że dane zachowanie drugą stronę drażni, wkurza itd. :)

Jak się kocha, to warto spróbować - a jak się będziecie oboje starać i nadal kochać, to nie może być przecież źle, prawda?

Odpowiedz
Gość 2010-04-09 o godz. 14:17
0

PS Noce sprzyjają myśleniu.... to i mam efekt nocnych rozważań:
A gdyby nawet miało się zdarzyć w naszym związku coś co podetnie nam skrzydła, co zburzy zaufanie - to z perspektywy czasu stwierdzam, że i tak warto było powiedzieć: "Ja A. biorę sobie Ciebie... " - nawet jakby tego szczęścia miało nie starczyć do konca życia.
Czego i Tobie życzę.

Odpowiedz
Gość 2010-04-09 o godz. 13:00
0

Magae napisał(a):potrafię obserwować i wyciągać wnioski, wiem, że sielanka nigdy nie trwa wiecznie, że prędzej czy później pojawiają się kłótnie małe i duże. Ale zdarzają się na Forumi straszne historie :o - że mąż wyzywa, że jest totalny brak szacunku w związku, że "albo rozwód albo kompletny brak perspektyw na godne, szczęśliwe życie".
Zawsze wydawało mi się, że rozwód to ostateczność; coś, o czym się myśli gdy wypróbowało się absolutnie wszystko inne i to zawiodło, a życie wciąż pozostaje piekłem i nie ma światełka nadziei, że cokolwiek się zmieni. Ufam, że do tego nigdy w moim związku nie dojdzie.
Kłotnie i problemy są częścią związku. Rozwiązywanie tych problemów, dialog również. Niezależnie od ślubu czy jego braku. Mam wrażenie, że niektóre z tych historii to właśnie zbyt mało problemów przed ślubem i brak świadomości, że prędzej czy później się one pojawią - nie było wystarczająco trudnego sprawdzianu przed podjęciem decyzji na całe życie a kiedy pojawiły się pierwsze, drugie, trzecie kryzysy... coś pękło.

I tak jak Kometa napisała - brak szacunku, brak zaufania raczej nie pojawia się znikąd. Tylko nie zawsze wystarczająco dobrze znamy partnera, umiemy rozpoznawać symptomy. A potem zdarzają się tragedie. Jedyna rada na to - poznawać się, słuchać partnera, wciąż się go uczyć, rozmawiać, obserwować, nie osiadać na laurach, nie ignorować tego co nam się nie podoba a rozmawiać, rozmawiać...

Co do rozwodu - IMHO jest ostatecznością. Wynika z bezradności, wtedy kiedy nie ma juz siły i chęci na walkę, następuje poddanie się, kiedy nie ma już dialogu i szansy na podjęcie go. Ale zanim do takich relacji dochodzi - są miesiace, lata na szansę naprawy tego co się dzieje. Dopóki ludzie się kochają - jest szansa.

Odwagi - nie martw się przyszłością, jeśli tylko jesteś pewna Waszej decyzji to ciesz się nią i nie bój się przyszłości. Będzie taka jaką sobie wypracujecie, masz na nią decydujący wpływ :)

fagih, ponad 7 lat w związku, rok i 9 miesięcy po ślubie - szczęśliwa tak, że czasem aż tchu brak. Również dlatego, że są i trudne dni - nigdy nie twierdziłam, że ich nie będzie. A dzięki nim właśnie bardziej cenię to co udaje nam się dzień po dniu wypracować.

Odpowiedz
passacalia 2010-04-09 o godz. 12:26
0

I ja dołączam się do tego wątku.
Nie martw się- jeżeli dobrze swojego narzeczonego, na tyle, żeby wiedzieć, jakim jest człowiekiem, to myślę, że nie ma czego się obawiać.
Jeżeli będziecie rozmawiać, próbować, ustępować, ciągle budować.
My jesteśmy 7 lat razem, 2,5 po śłubie. I jest dobrze. Bardzo dobrze...
Życzę Ci powodzenia i wspaniałego Dnia Ślubu!

Odpowiedz
Gość 2010-04-09 o godz. 12:20
0

Wyglada na to, ze kryzys po narodzeniu dziecka to dosc czesta przypadlosc ;)

Odpowiedz
Danetka 2010-04-09 o godz. 12:14
0

jesteśmy ze sobą 10 lat, mieszkamy od 6 a małżeństwem jestesmy od 3,5. mieliśmy poważny kryzys po narodzinach dziecka, było coraz gorzej, ale na szczęście rozmawialiśmy ze sobą i potrafiliśmy dogadać. Każde z nas musiało coś w swoim zachowaniu "poprawić", ale udało się i teraz jest OK.

Odpowiedz
agnieszka82 2010-04-09 o godz. 11:13
0

Ja moge podpisac sie pod Blutka. Mimo, ze jestesmy razem od ponad 6lat, mieszkamy od 2,5, a jako malzenstwo "doskonale" od poltora roku.
Nigdy nie poklocilismy sie tak "na smierc i zycie", nigdy tez nie padlo slowo, ani tez mysl (przynajmniej w mojej glowie) ROZWOD.

Kochamy sie, szanujemy, mamy do siebie zaufanie i jestesmy wyrozumiali wobec siebie. Chyba wiecej do szczescia nie potrzeba. ;)
I wydaje mi sie, ze z kazdym dniem jest lepiej, kochamy sie mocniej i po prostu jestesmy siebie pewni. :D

Odpowiedz
Gatka 2010-04-09 o godz. 09:55
0

:brawo: Brawa za wątek :) Przyda się ....

Z moim M jesteśmy razem 5,5 roku, 2,5 roku po ślubie ... Prawie od początku mieszkaliśmy razem ... do momentu przyjścia na świat Alka nie było między nami nawet większych spięć, potem, podobnie jak u Komety, trzeba było się dogadać ponownie ;) Od jakiegoś czasu układamy swój świat na nowo, we trójkę i mimo, wszystkich burz przechodzących przez nasz dom, mimo że jest trudniej niż te pięć lat temu, nie tak sielankowo - to nie wyobrażam sobie życia bez M...

Odpowiedz
Gość 2010-04-09 o godz. 08:32
0

fjona napisał(a):ja tez moge sie podpisac pod tym co Dagmara i Carrie napisały.
To ja sie tez nieregulaminowo podpisze ;) Jestesmy prawie 7 lat w zwiazku, w sierpniu bedzie 3 rocznica slubu, po urodzeniu dziecka bylo kilka drobnych kryzysow, ale to wszystko zwiazane ze zmeczeniem, natlokiem obowiazkow itp. Teraz wychodzimy na prosta, uczymy sie siebie kazdego dnia i staramy sie wspolnie rozwiazywac problemy male i duze. Wydaje mi sie, ze wszystkie historie typu:

Ale zdarzają się na Forumi straszne historie Shocked - że mąż wyzywa, że jest totalny brak szacunku w związku, że "albo rozwód albo kompletny brak perspektyw na godne, szczęśliwe życie".
biora sie niestety z faktu, ze nie zawsze ludzie dobrze sie znaja przed slubem, lub wydaje im sie, ze sie znaja Ja znam swojego meza dobrze i nie wierze, ze ktoregos dnia moglby zaczac mnie wyzywac i zaczac traktowac bez szacunku - przezylismy juz razem naprawde rozniste sytuacje i jestesmy siebie pewni :) Milosc miloscia, ale przede wszystkim szacunek, zaufanie...

Odpowiedz
Gość 2010-04-09 o godz. 07:53
0

U mnie też krzepiąco dla tych, co wątpią. ;)

Mam małżeństwo idealne. Serio. 8) Znamy się od 15 roku życia, mieszkamy ze sobą od 5 lat, a po ślubie jesteśmy dwa lata. I naprawdę nie ma między nami większych spięć. Nawet tych mniejszych jest niewiele i nigdy nie kończą się awanturą. Jakoś umiemy się dogadać. Dobrze się dobraliśmy. Ot, takie szczęście w życiu.

I chyba rzeczywiście może się czasem wydawać, że nieudanych małżeństw jest więcej, bo one bardziej rzucają się w oczy. Ale myślę, że nie jest tak źle. :)

Odpowiedz
mokato 2010-04-09 o godz. 07:48
0

Ja tez 9 lat w związku. W lipcu będzie 2 rocznica ślubu.
Różnie bywało, przetrwaliśmy. Kochamy się bardzo co nie zmienia faktu, że czasem mam ochotę rzucić to wszystko ;)
Powiem tylko, że ślub wiele nam dał, w pozytywnym sensie. Było to dla nas pewnego rodzaju dopełnienie. Z perspektywy tylu lat twierdzę, że wcześnie "czegoś" brakowało.
Ale co będzie kiedyś? Któż to wie, co nam jest zapisane?

Odpowiedz
Iwonia 2010-04-09 o godz. 07:22
0

to i ja ku pokrzepieniu:)
jestem ze swoim L. juz 9 lat, od 4 lat mieszkamy razem a od prawie 2 jesteśmy małżeństwem. Jak to w życiu bywa jest różnie kolorowo i podłóżnie ale jakbym miała wypowiedzieć się w jednym zdaniu to powiem ze mimo wszystko bardzo go kocham i nie chce innego. Tak jak moja poprzedniczka napiszę że dzieki temu ze mieszkalismy przed ślubem razem obiecywałam mu miłość i wierność z oełną świadomością i akceptacją wad jakie ma.
Mamy tez pewien sposób na zapobieganie cichym dniom. Jeśli juz dojdzie do sytuacji ze sie popsztykamy cisz trwa tylko kilka minut, bo bez wzgledu na to które jest winne przytulimy się i przeprosimy mówiąc że życie jest za krótkie na to by tracic czas na kłótnie bo nie ma to sensu. i tak kochamy sie juz od 9 lat i mam wrazenie ze z kazdym dniem coraz mocniej i doroślej:)

Odpowiedz
fjona 2010-04-09 o godz. 06:40
0

ja tez moge sie podpisac pod tym co Dagmara i Carrie napisały.
moge dodać jeszcze, że tak jak Wonda mieszkaliśmy z męzem sporo ze soba przed slubem. i dzieki temu wiedziałam, że nie zaskoczy mnie nagle jakimiś ukrytymi cechami charakteru bo przewybając tyle ze soba nie da sie udawac.

moja kuzynka kiedys na naukach malzenskich miala takie zadanie, zeby wypisac sobie za co sie nawzajem cenią z nazeczonym a co sie nie podoba. to wbrew pozorom jest calkiem dobra rzecz. ja tez kiedys sobie taka liste zrobilam z mezem i dzieki temu nie ma zadnego zaskoczenia, bo kiedys głosno wypowiedzialam wady mojego meza i je zaakceptowalam. i pomimo, ze nadal mnie one wpieniaja to wszysttko to wiedzialm juz przed slubem i swiadomie moglam podjac decyzje. z drugiej strony w groszych chwilach wiem za co sie nawzajem cenimy i zeby zalagodzic spór mozna zrobic nacisk wlasnie na te cechy.

nie wiem co jest kluczem do sukcesu ale wydaje mi sie, ze to moze pomoc.

Odpowiedz
Wonderka 2010-04-09 o godz. 05:30
0

Tak już jest, że jak ktoś jest szczęśliwy i nie ma większych problemów, to nie zakłada osobnego wątku pt. "Rozpiera mnie radość bo mam cudownego męża". Myślę, że raczej tych szczęśliwych jest więcej niz tych, które los potraktował niesprawiedliwie.

Ja tam nie narzekam :) Jestem dopiero 1,5 roku po ślubie, przedtem mieszkaliśmy razem 3 lata więc raczej nie miało mnie co rozczarować. Jest fajnie, mam kogoś z kim mogę porozmawiać o wspólnych tematach, mamy podobne założenia na przyszłość, uzupełniamy się wzajemnie - ja pieprznięta, on stonowany. Ale i czasem przechodzi tsunami. Jak to w życiu. Gratulacje z okazji ślubu. :)

Odpowiedz
Gość 2010-04-09 o godz. 04:31
0

Na prosbe autorki, przenosze watek na Mam problem! Nie mam problemu!

I to tyle, bo merytorycznie sie jeszcze nie moge wypowiedziec ;)

Odpowiedz
Gość 2010-04-09 o godz. 00:35
0

DAGMARA napisał(a):To i ja ku pokrzepieniu ;)
Jesteśmy razem prawie pięć lat po ślubie półtora roku.
Jest różnie tzn. są dni kiedy jest super , tak sobie i takie kiedy chciałabym trzasnąć drzwiami.
No ja się mogę pod tym podpisać :D Z tym, że odkąd jesteśmy małżeństwem, problemy rozwiązujemy bardziej świadomie. Już nie jest tak łatwo "trzasnąć drzwiami", zwinąć zabawki i sobie pójść. A walczyć warto. Zwłaszcza odkąd jest Młody ;)
No i przynajmniej ja mam tę świadomość, że nie ważne, co by się działo, mam wsparcie. Mam się do kogo przytulić. Nie jestem sama i mam z kim WSPÓLNIE rozwiązać problem :)
No i powtórzę za Shiad: kochamy się i będziemy, MUSIMY być szczęśliwi :)

Odpowiedz
Gość 2010-04-09 o godz. 00:22
0

To i ja ku pokrzepieniu ;)
Jesteśmy razem prawie pięć lat po ślubie półtora roku.
Jest różnie tzn. są dni kiedy jest super , tak sobie i takie kiedy chciałabym trzasnąć drzwiami.
Przed ślubem było znacznie łatwiej, mniej problemów ale mimo wszystko, mimo tych niekiedy gorszych dni nadal niewyobrażamy sobie życia bez siebie.

Odpowiedz
Magae 2010-04-08 o godz. 09:06
0

"Z serii", a nie "w wieku lat siedemdziesięciu" lol

A co do szukania wokół siebie - niestety, coraz więcej znajomych jest przed, w trakcie albo po rozwodzie... i to takich, którzy stwarzali wrażenie, że są w idealnie dobranych związkach :(

Odpowiedz
Gość 2010-04-08 o godz. 09:02
0

no akurat przykładów par koło siedemdziesiątki raczej na forum nie znajdziesz ;). rozejrzyj się wkoło siebie - może będzie łatwiej z szukaniem.

no i to powszechna prawidłowość, że więcej się pisze/mówi o negatywach - nieważne, czy to dotyczy związków, samochodów, potraw czy sąsiadów. taka cecha kulturowa chyba.

Odpowiedz
Magae 2010-04-08 o godz. 08:54
0

Dzięki Shiadhal - zwłaszcza za ostatnie zdanie ;)

Parę słów wyjaśnienia... Jako że dawno już skończyłam -naście lat i potrafię obserwować i wyciągać wnioski, wiem, że sielanka nigdy nie trwa wiecznie, że prędzej czy później pojawiają się kłótnie małe i duże. Ale zdarzają się na Forumi straszne historie :o - że mąż wyzywa, że jest totalny brak szacunku w związku, że "albo rozwód albo kompletny brak perspektyw na godne, szczęśliwe życie".
Zawsze wydawało mi się, że rozwód to ostateczność; coś, o czym się myśli gdy wypróbowało się absolutnie wszystko inne i to zawiodło, a życie wciąż pozostaje piekłem i nie ma światełka nadziei, że cokolwiek się zmieni. Ufam, że do tego nigdy w moim związku nie dojdzie.
A miłą i pokrzepiającą rzeczą jest usłyszeć, że związki na całe życie, takie z serii "szczęśliwe i chodzące pod rękę w wieku lat siedemdziesięciu" się zdarzają. :) Daje to odwagę i nadzieję, że wszystko jest do przejścia - i siłę, by wciąż na nowo szukać do siebie dróg :)

Pozdrawiam!

Odpowiedz
Gość 2010-04-08 o godz. 08:30
0

ku pokrzepieniu ser, proszę bardzo:

rzeczywistość inna niż marzenia. w niektórych kwestiach - trudniejsza, w innych - łatwiejsza. na część rzeczy się wpada przed ślubem i myśli jak to będzie - czasem do czegoś się te przemyślenia przydają potem, czasem nie bardzo. na część nie.

ale ogólnie - kochamy się i będziemy, jesteśmy szczęśliwi. tak miało być i tak jest :D.

Odpowiedz
Gość 2010-04-08 o godz. 08:18
0

Magae napisał(a):niech się wypowiedzą i pokrzepią serduszka tych, które - tak jak ja - mimo pewności że to ten jeden jedyny "rumak na białym koniu" ;) boją się dnia, w którym rzeczywistość mogłaby okazać się zupełnie inna niż ich marzenia...
Rzeczywistość na pewno okaże się zupełnie inna niż marzenia ;) Śmiem twierdzić, że nie ma związków idealnych, że każdy związek przeżywa kiedyś kryzys, że większość staje w pewnym momencie na krawędzi rozstania. Ale to ja - mam nadzieję, że już po tym największym upadku.

PS. Wątek bardziej by się nadał na "Mam problem", bo tu niewiele mężatek już zagląda :)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie