• Aliencia odsłony: 3311

    Jak poradzić sobie z depresją?

    Jest mi smutno i muszę się wyżalić.. Ale właściwie nie wiem od czego zacząć, bo nie wiem gdzie głównie tkwi problem.. I chyba przede wszystkim tak trudno mi go rozwiązać..:|Mam 25 lat i pewnego dnia wbrew własnej woli zostałam jedynaczką. Ponieważ moi rodzice są rozwiedzeni zostałyśmy same z Mamą. No, może nie do końca same, bo mama ma siostry i braci, z którymi widuje się codziennie w pracyOdkąd pamiętam Mama mówiła mi, że nie mam jeszcze iść do pracy, bo napracuję się w zyciu. Dawała mi duże kieszonkowe, opłacała każdy kaprys i zachciankę. Krótko mówiąc - jestem rozpieszczona.I chyba tu zaczyna się problem.Studiuję zaocznie, w ciągu tygodnia siedzę w domu. Mieszkam z Mamą. Nie chce mi się uczyć i tak naprawdę dni przepływają mi między palcami. W ciągu tygodnia jeżdżę z Przemem na basen, weekendy spędzamy razem u Niego. Poza tym jestem w domu, rozmawiam z Mamą, troszczę się o Nią, dbam o dom, zwierzaki..ale właściwie czas tu spędzany jeszcze bardziej mnie dobija.Nie chce mi się nic. Zaczęłam robić prawko, przerwałam na chwilę i stoję w miejscu. Na uczelnię nie chce mi się przygotowywać, wszystko odkładam na "jutro". Myślę, że powinnam poszukac pracy i starać się usamodzielnić, ale mam wrażenie, że skoro teraz niczego nie umiem skończyć, to co będzie gdy będę pracować, będe zmęczona i nie będę mieć na nic czasuPoza tym byłam na kilu rozmowach, nie zostałam przyjęta i się zraziłam. Chyba straciłam wiarę w siebie i moje siły, w to, że ktos taki jak ja bez doświadczenia, ma w ogóle jakąs szansę na normalna pracę..I właściwie żyję tak sobie i czasem myślę, że już nie umiem życ inaczej i przeraża mnie to.. Mam 25 lat i jestem nikim. Zerem. Nic nie osiągnęłam. Dzień ucieka za dniem i nie widzę dla siebie żadnej przyszłości.Dodatkowo co jakiś czas Matka robi mi aferę, że jestem nikim, że nic nie potrafię, że mam iść już do pracy, że tylko bym siedziała u Przemka, że jedyne, co mnie interesuje, to kafle i meble do kuchni i stawia warunki, że albo siedzę w domu, albo wynocha..Ja wiem, ze Ona jest sama, że może smutno Jej jak jest sama w domu, ale czy w związku z tym ja też mam być sama?:( Chciałabym ociąć już tą pępowinę. Nie mieć wyrzutów sumienia, że spędzam czas z Przemkiem, że nie zadzwoniłam o obiecanej porze, że jak jestem w domu, to oglądam TV zamiast przy Mamie skakać.. Chciałabym nie być zależną od Mamy.. Ale to nie takie łatwe..Trudne dla mnie to wszystko, bo czuję, że zawodzę wszystkich dookoła. A najbardziej zawodze samą siebie. Wpadłam w jakiś bezsens, w jakiś totalny dół z którego nie mogę sie ruszyć. I nie wiem co dalej, nie wiem jak pójść do przodu...Przemo mi pomaga, wspiera, dopinguje mi. Mam w Nim ogromne oparcie. Mówi, ze mam zrobić listę, robić rzeczy krok po kroczku i staram się.. Ale dziś znowu afera z Mamą. I znowu ten bezsens..Nie wiem jak wybrnąć z tej sytuacji, jak stanąc na nogi, jak uwierzyć w siebie i we własne siły..Wstyd mi za siebie, ale nie umiem inaczej, nie umiem znaleźć złotego środka, by wszystkich uszczęśliwić.Chyba już nie wiem jak zyć, nie wiem jakie mam cele, nie wiem jakie mam ambicje i czego tak naprawde pragnę.. i strasznie mi źle z tego powodu.. :(

    Odpowiedzi (43)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-05-06, 00:01:16
    Kategoria: Z życia
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Aliencia 2010-05-06 o godz. 00:01
0

SkrawekNieba napisał(a):to ja nie chwalę na zapas 8)
Oooooo bardzo dobrze!!
Powiedziała aliencia trzymając w łapkach jeszcze ciepłe 16 stron pierwszego rozdziału, po czym poszurała syrami do wanny.. :)
W końcu se zasłużyła, co nie?:)

Odpowiedz
Gość 2010-05-05 o godz. 21:28
0

to ja nie chwalę na zapas 8)

Odpowiedz
Aliencia 2010-05-05 o godz. 21:09
0

Nadaję z frontu. lol
W stanie okrutnie niechlujnym, ale działam od rana, więc cos za coś :)
Właśnie wysłałam straaasznie zaległą pracę z systemu wynagrodzeń. jeśli facio się zlituje i zaliczy, to bedę absolutnie wniebowzięta lol

Co do pracy wszystko sie okaże za jakiś czas. Tak czy siak, jeśli w weekend okaże się, że sesja do przodu (o ja naiwna ), to od poniedziałku pełna mobilizacja do poszukiwań i rozpowszechniania CV.
No i do środy MUSZĘ zdać wewnętrzny na prawko i umówić się na jazdy, bo to już żenada, żeby tyle zwlekać z taką głupotą.

Z magisterką miałam sinusoidę, trochę działałam, później trochę się obijałam. W każdym razie jest lepiej, bo przedtem było zero mobilizacji, a teraz jest chociaż jakaś walka lol Jakoś zaczęłam doceniać wartość czasu i odkryłam, że migające okienka na gg wcale nie zawsze trzeba otworzyć a to chyba duuuża zmiana na lepsze.. :)

Dobra, wracam do obowiązków, bo czas goni..
Dzieki Gerlzy!

Odpowiedz
Małgoś 2010-05-05 o godz. 20:29
0

Aliencia napisał(a):Jesli chodzi o sytuację "domową", to wspólnymi siłami uspokajamy z Mamą atmosferkę:) Aaaa i być może, ale baaardzo byc może, będe miała szansę na pracę..

Zatem prosze o wirtualnie kciuki. Póki co nad płodnością mojego umysłu, co bym ten dzień - tak jak dwa poprzednie - kończyła z usmiechem na buzi i pewną dumą, że nie zostały zmarnowane..
Co Wam właśnie zawdzięczam i za co serdeczne "Bóg Zapłać" przesyłam
:usciski: :heart:

Dosyć tego pitolenia :) DO ROBOTY
No i tak trzymać !
Kciuki mocno zaciśnięte, zarówno za magisterkę, jak i tą szansę na pracę.

Odpowiedz
Gość 2010-05-04 o godz. 20:57
0

Mocno zaciskam, marsz do roboty! :D

Odpowiedz
Reklama
Kajko 2010-05-04 o godz. 20:51
0

i wyczulenie na wszelkie informacje i publikacje na temat wpływu reklam na dzieci - równiez!

zwałaszcza, że to na codzień obserwuje i mogłabym ci 'sprzedać" kilka przykładów oddziaływania na dziecko -ale mało naukowe by to było :)

Odpowiedz
Gość 2010-05-04 o godz. 19:32
0

moje kciuki już masz :D
zaciśnięte :D

Odpowiedz
Aliencia 2010-05-04 o godz. 19:26
0

Hehe ale Wy jesteście, ja nie mogę :) Moje dupsko już puchnie na mysl ile kopniaków mi chcecie sprzedać lol

Małgoś, skoro tak mówisz.. Polemizowałabym, no, ale nie mam czasu się kłócić.. w końcu pisanko czeka ;) zarówno mnie jak i Ciebie, zatem do dzieła, co byśmy mogły na naszym foruma gerlz mitink mogły się pochwalić niesamowitymi magisterskimi osiągniętaciami :)

Łonda, mogę Cię pocieszyć - nie musisz wcale do Rumi jechać, bo ja chyba bardziej Gdańska juz niż Rumska 8)
(ja tu TYLKO sprzatam hehehe)

Dobra, zabieram się do roboty, bo dzień krótki, a czas goni.
Wymyśliłam sobie, że będę pisać o reklamach dla dzieci i ich negatywnym wpływie. Nie wiem czy to "przejdzie", ale najwyżej mnie promotorka zruga i zafunduje kolejnego doła heh..
Jesli macie jakies fajne pomysły i inspiracje, to dajcie znac. wszelaka pomoc się przyda.
Jesli chodzi o sytuację "domową", to wspólnymi siłami uspokajamy z Mamą atmosferkę:) Aaaa i być może, ale baaardzo byc może, będe miała szansę na pracę..

Zatem prosze o wirtualnie kciuki. Póki co nad płodnością mojego umysłu, co bym ten dzień - tak jak dwa poprzednie - kończyła z usmiechem na buzi i pewną dumą, że nie zostały zmarnowane..
Co Wam właśnie zawdzięczam i za co serdeczne "Bóg Zapłać" przesyłam
:usciski: :heart:

Dosyć tego pitolenia :) DO ROBOTY

Odpowiedz
Wonderka 2010-05-04 o godz. 08:33
0

Ah, Al - kobietko. Ty mnie tu nie denerwuj - SKM -Gdańsk- 1 godzina -Rumia- wchodzę - kop w dupę na dzień dobry - wytarganie uszu na dowidzenia ! Nie jesteś sama w bolączkach dnia codzienngo, zawsze ktoś Ci na Forumi pośle "wykop z pół obrotu " a jak zajdzie potrzeba to i w realu się załatwi. 8)

Odpowiedz
Małgoś 2010-05-04 o godz. 08:27
0

Aliencia napisał(a):Małgoś, autentycznie spłonęłam po przeczytaniu tych komplementów.. ;)
Pewnie gdybym posiadała większośc podawanych przez Ciebie zalet, to bym się nie wypłakiwała na forum ;) ale bardzo Ci dziękuję za podniesienie na duchu.
Słuchaj Kochana, nawet najlepszym zdarzają się chwile słabości ;).
A tak na poważnie - niby to tylko forum internetowe, ale tak naprawdę czytając je można całkiem nieźle poznać osoby udzielające się na nim. Uwierz mi więc, że moje komplementy wypływają nie tylko z chęci podniesienia Cię na duchu, ale naprawdę z tego, co czytam, wnioskuję, że fajna kobitka z Ciebie.
Z magisterką to możemy siebie nawzajem motywować - ja jutro zasiadam dzielnie, bo obiecałam sobie, że do końca lutego postaram się ją skończyć (mam 2 rozdziały, zostały jeszcze 4). Tak więc - do dzieła, towarzyszko niedoli ;)

Odpowiedz
Reklama
Kajko 2010-05-03 o godz. 20:57
0

Jakbyś zaczęła zwalniać to bez obaw...popchniemy Cię to przodu ;) Tylko nie wiem czy łagodnie czy kopniakiem mocniejszym jakimś...więc strzeż sie!

Odpowiedz
Aliencia 2010-05-03 o godz. 19:16
0

Małgoś, autentycznie spłonęłam po przeczytaniu tych komplementów.. ;)
Pewnie gdybym posiadała większośc podawanych przez Ciebie zalet, to bym się nie wypłakiwała na forum ;) ale bardzo Ci dziękuję za podniesienie na duchu.
Te Wasze posty dają takiego pozytywnego kopniaka i bardzo tego potrzebowałam. :prayer:

Olu, muszę. Muszę od czegoś zacząć, ruszyć przed siebie, ale własnie o ten pierwszy zryw najtrudniej..

Mocno trzymajcie kciuki, żeby mnie mój słomiany zapał nie zabił i żeby wystarczyło mi samozaparcia, żeby przeć do przodu..
A tymczasem.. Siadam nad magisterką ;)
Dzieki raz jeszcze.

Odpowiedz
Gość 2010-05-03 o godz. 18:53
0

Aliencia, wejdź na portal pracuj.pl
Tam możesz poprzebierać w ofertach większości firm, które przygotowały szczególne programy dla absolwentów. W tej bazie znajdziesz bezpośrednie linki do ich stron rekrutacyjnych i w przerwie w pisaniu pracy powypełniasz od razu znajdujące się tam arkusze cv. Poczytasz jakie ścieżki kariery proponują i czy jesteś tym zainteresowana.
A może Deloittep przypadnie Ci do gustu? Oni szkolą swoich pracowników praktycznie od zera. Wymagają jedynie wyższego wykształcenia (nie wymagają kierunków ekonomicznych) i bardzo dobrej znajomości angielskiego. Po przejściu kilku testów zaczynasz poznawać tajniki audytu :)

Wejdź koniecznie na ten portal i odpręż się. Zobaczysz, że wszystko się ułoży i znajdziesz swoje miejsce.

Ku pocieszeniu powiem Ci tylko, że ja przez najbliższe dwa i pół roku podlegać będę ciągle pod różniastych patronów, którzy zawalać mnie będą, jak dotychczas stertą swoich akt, a ja tak naprawdę powinnam się cieszyć, bo zdobywam doświadczenie :> Nikogo nie interesuje, że każdą wolną chwilę, w tym zwłaszcza weekend ślęczę nad tym, żeby nie zawalić cudzych terminów. To niestety jedyna droga, która po tym czasie pozwoli mi wykonywać wolny zawód, albo orzekać i muszę przemęczyć się. Na dodatek zarabiam naprawdę niewielkie pieniądze, bo to bardziej stypendium niż wynagrodzenie i nie mogę dorobić nigdzie indziej, ze względu na sztywny zakaz z góry i zwykły brak czasu.
Podejrzewam, że tak jest w większości przypadków, nawet po mniej specjalistycznych kierunkach. Po prostu trzeba dać sobie trochę czasu na przyuczenie, zdobycie praktycznej i konkretnej wiedzy, a potem można naprawdę podbijać rynek pracy :) Trzymam kciuki.
Zobacz jak pięknie jest za oknem, wszystko dziś białe.

Odpowiedz
ola78 2010-05-03 o godz. 18:11
0

Aliencia, może spróbuj zacząć od stażu w jakiejs firmie, bądź urzędzie??
Może cos przez Urząd Pracy?

Odpowiedz
Małgoś 2010-05-03 o godz. 05:17
0

Ja napiszę może nieco chaotycznie,ale nie chcę się za bardzo rozwodzić.
Po pierwsze - nie wiem, czy słyszałaś, że jeśli o rodzinę chodzi, to najbardziej kocha się ją na odległość... Nie chodzi mi tu o to, żebyś natychmiast pakowała walizki i wyprowadzała się od mamy, ale sądzę, że dobrze byłoby, gdybyś powoli zaczęła ku temu zmierzać. U mnie pępowina psychiczna została odcięta wielelat temu - ja byłam jeszcze młodsza niż DobraC kiedy wyprowadziłam się do liceum z internatem (miałam 13 lat), potem od razu akademik, rok temu przeprowadziłam się do mojego B., od jakiegoś czasu jestem też niezależna finansowo (tzn. owszem, rodzice mi pomagają, ale to z własnej woli, a nie z potrzeby) i powiem Ci, że super przyjemnie dzwoni mi się raz, góra dwa razy w tygodniu do mojej mamy i gada z nią przez telefon... Z perspektywy czasu widzę, że jadną z najlepszych rzeczy, jakie mnie w życiu spotkały była konieczność tak wczesnego opuszczenia domu. Powiem krótko : POLECAM.
Po drugie - ja sobie zdaję sprawę, że nie jest łatwo podjąć pracę poniżej kwalifikacji, nie do końca odpowiadającą naszym zainteresowaniom, ale od czegoś trzeba zacząć. Z własnego doświadczenia powiem Ci, że w Trojmieście pracy naprawdę nie brakuje. Ja przed wakacjami szukałam pracy, złożyłam podania do 2 miejsc - w obu dostałam pracę. Tobie się też na pewno uda, najważniejsze to się nie zrażać. Będzie dobrze, mówię Ci :).

Wiesz, z jednej strony bardzo mi przykro, że jesteś w takiej sytuacji, że konflikt się zaognił, że jest Ci źle. Z drugiej - może da Ci to kopa do działania. A z trzeciej - jeśli natychmiast nie przestaniesz pleść bzdur o tym, jakim to Ty zerem jesteś, to osobiście ja dam Ci kopa na spotkaniu forumowym 8) . Aliencia, naprawdę fajna, inteligentna, energiczna, wartościowa babka z Ciebie - dlaczego my wszystkie to widzimy, a Ty nie ??
Na koniec ściskam mocno :usciski: .

Kuuurde, a miało być krótko ...

Odpowiedz
Aliencia 2010-05-03 o godz. 05:15
0

Aurelka - z tym lenistwem to masz rację ;) Ale tak poza tym..
Cóż, niestety obecny stan, to nie jest chwilowy dołek, wybuch histerii, tylko - może faktycznie trochę pesymistyczne - spojrzenie na moją sytuację, która - paradoksalnie - jest bardzo komfortowa, ale też bardzo dołująca. Może to polega na tym że im lepiej, tym gorzej, że mam za dobrze, że nie muszę pracować, bo wiem, że mam wszystko, czego mi trzeba do normalnego, a nawet bardziej niż normalnego funkcjonowania.
Może jest w tym cos, że ociągam się przed kończeniem "etapów", bo boję się tej prawdziwej dorosłości..
Wiem, ze jak ponad rok mieszkałam poza domem, to stosunki z Mamą były bardziej niż dobre, ale nie chcę "uciekać" znowu, nie chcę się kłócić..
Problem na pewno tkwi we mnie, w jakiejś wewnętrznej blokadzie, zniechęceniu, braku nadziei, ale wiem też, że kiedy pójdę na swoje, to spojrzę na wszystko zupełnie innej perspektywy.. No, ale najpierw musze sobie na to "swoje" zapracować.. ;)
Może nawet czasem zatęsknię za tym błogim nieróbstwem.
Na razie mam go dość, a nie umiem inaczej..

Alma_ napisał(a):Al, a jakiej Ty pracy szukasz?
Alma, czego szukam do końca nie wiem.
Wysyłam moje cefałki do biur jako asystentka, sekretarka, stażystka. Próbowałam pracy w banku, ale to nie dla mnie.. Rok pracowałam w firmie spedycyjnej w Anglii i bardzo mi się praca w tamtejszym biurze podobała. Jakiś czas temu pomagałam troche przy pisaniu ofert w agencji nieruchomości i też dawało mi to satysfakcję..
Studiuję zarządzanie i marketing, więc reklama, zasoby ludzkie - to fascynuje mnie najbardziej.. Ale takich jak ja jet wielu.. No i większość z nich ma już jakieś doświadczenie w branży..
Zresztą chyba jestem na etapie, że obojętnie mi co będe robić, byle by tylko stanąć na nogi i udowodnić sobie, ale tez innym, że potrafię..

Olu, baardzo ci współczuję. Wyobrażam sobie jak Ci ciężko w związku z całą tą sytuacją i myśle sobie, że coś w tym jest, że Rodzice czasem bardzo chcą uszczęśliwić nas na siłę.. A kiedy grzecznie chcemy podziękowac za pomoc - oni odbierają to jak policzek.
Może to potrzeba czucia się potrzebnym, sama nie wiem..
W każdym razie mam nadzieję, że u Ciebie tez się poukłada.
Milcia, dzięki :)

Odpowiedz
ola78 2010-05-03 o godz. 04:59
0

:D
Ja próbuję odciąc pępowinę łączącą mnie z ojcem. JEZU!
Najpierw wydawało mi się, że jak znajdę pracę to na pewno dużo się zmieni. Zmieniło się tylko tyle, że nie muszę się prosić o pieniądze na kosmetyki, ubrania itp. Rok temu jeszcze, byłam święcie przekonana, że jak wyjdę za mąż to już na pewno się zmieni :)
O jakaże się myliłam...
Nigdy w życiu nie zostałam puszczona na "głęboką wodę:. Do tej pory sama sobie muszę tłumaczyć, że dam radę, że nie jestem przecież tak strasznie niezaradna, że wszyscy dają radę więc dlaczego ja bym miała nie dać!!
Za dwa miesiące zaczynamy z J. dość spory remont. Kasy odkładamy ile tylko możemy. Kosztuje nas to wiele wyrzeczeń. Bardzo chcę abyśmy zrobili ten remont sami tzn. sami za wszystko zapłacili. Ale nie...
Tydzień temu tata przyprowadził nam fachowca (nie pytając nas o zdanie w tym temacie), który może fachowcem jest ale na pewno nie od dachu (stolarz). Pokłóciłam się z ojcem, ze nie chce aby robił cos za moimi plecami i dlaczego do dachu przyprowadza mi stolarza??? OBRAZIŁ SIĘ! Powiedział, że CHYBA PRZESTANIE NAM POMAGAĆ. A na moje: I OTO CHODZI odpowiedział: ZOBACZYSZ JAK CI BĘDZIE CIĘŻKO! :o

Strasznie jest mi przykro :(
Jeszcze dorzucił, że nie zdajemy sobie sprawy ile to będzie kosztowało i na pewno nam pieniędzy nie starczy, kompletnie nie wiedząc ile tej kasy mamy!
Do tego dochodzi jeszcze fakt, że jest strasznie apodyktyczny i ma monopol na prawde...

Także widzisz Aliencia, nie tylko ty walczysz z pępowiną :D Ja już nie mam siły. Poprostu próbuję to olać.

Odpowiedz
Alma_ 2010-05-03 o godz. 04:10
0

Al, a jakiej Ty pracy szukasz?

Odpowiedz
Gość 2010-05-03 o godz. 03:53
0

Aliencia, zgadzam się z dziewczynami :) Skup się na magisterce, w międzyczasie szukaj nadal pracy - nawet jeśli nic nie wyjdzie to i tak zyskasz wiele - chociażby samo doświadczenie podczas rozmów kwalifikacyjnych :)A to i tak dużo ;)

Ja równiez byłam w takiej sytuacji. Z zerowym doświadczeniem szukałam pracy, dodatkowo rozpoczęłam kolejne studia (zaoczne) w Gdańsku i tez się załamywałam :) Ale udało mi się znaleźć wymarzoną pracę i o dziwo na naukę też znalazłam siły i czas ;) 8)

Tak więc do dzieła, weź sprawy w swoje ręce i nie załamuj się - jesteś super babką i jeszcze pracodawcy będą się o Ciebie bili :)

Wierzę, że z mamą wszystko się ułoży Trzymam mocno kciuki

Odpowiedz
Gość 2010-05-03 o godz. 01:18
0

Aliencia, dostałaś chwilowego napadu paniki i przerażenia. Porównałaś jakiś ideał i stereotyp sukcesu do własnego życia i stwierdziłaś, że rzeczywistość do niego nie przystaje. To naprawdę nie jest powód do nerwów. Kończysz studia, czujesz, że za chwilę szukania pracy nie da się odwlec i zwyczajnie boisz się, bo zaczniesz zupełnie inne życie.

Człowiek tak już ma, że gdy spędza czas mało produktywnie, odnosi wrażenie, że coś mu umyka, a on sam stoi w miejscu. Ja przynajmniej czułam się beznadziejnie, myśląc, że inni robią coś fajnego, wartościowego, a mi czas przecieka przez palce.

Teraz skup się na jak najszybszym, najlepszym napisaniu pracy i obronie. Wiem z własnego doświadczenia, że po zebraniu materiałów w dwa tygodnie można mieć porządnie napisaną magisterkę, którą wystarczy lekko poprawić, pod kierunkiem promotora.

Pamiętaj, że są przy uniwerkach biura karier z wieloma naprawdę ciekawymi ofertami. Możesz poszukać sobie stażu w firmie, która Cię szczególnie interesuje (po obronie uzyskasz status absolwenta).

Najważniejsze, żebyś nie pielęgnowała w sobie strachu. Koniec studiów nie jest końcem świata. To dopiero początek, choć trudno o tym myśleć i trochę żal, że już nie będzie tak samo.

Gdy nałożysz na siebie określone obowiązki, stracisz poczucie bezsensu i lepiej ocenisz siebie.
Nie jesteś w stanie natychmiast znaleźć posady na wysokim szczeblu :) Wymagaj od siebie dużo, ale wytycz sobie realną ścieżkę kariery.

Zawsze wyznawałam zasadę, że trzeba od siebie dużo wymagać, a to co się robi, robić jak najlepiej. Więc koleżanko wywiąż się jak najlepiej z obecnych zobowiązań, zamiast rozmyślać za dużo i gdybać. Napisz jak najlepszą pracę magisterską. Na tym się teraz skoncentruj.

I wiesz co, odnoszę wrażenie, że się trochę zaleniłaś. Weź się w garść i staraj się planować lepiej dzień. Przyjemności jak najbardziej dozwolone, ale warto czasem na nie zasłużyć :)

Dasz radę.

A mamie przejdzie. Ona jest zwyczajnie zazdrosna.

Odpowiedz
Gość 2010-05-03 o godz. 00:18
0

Aliencia napisał(a):Sil, przykro mi, że też masz taką sytuację. Z drugiej strony - może to głupie - ale trochę pocieszajacę, a może bardziej przynoszące otuchę jest to, że nie jestem jedyna, która zyje w takim zawieszeniu i nie tylko ja mam taka chorą sytuację.. Może powinnyśmy się nawzajem dopingować, co?
Mocno Cię ściskam. :goodman:
Ja Ciebie też odściskuję. :usciski: Człowieka ogarnia totalny marazm, nic mu się nie chce, a jednocześnie ma do siebie żal o to. U Ciebie jeszcze dochodzą problemy z mamą...

Pojutrze idę na rozmowę, ale jutro wyślę kolejną ofertę pracy. Trzeba coś robić, bo siedzenie w czterech ścianach dobija strasznie. A Ty pisz magisterkę (hehe, mnie dopiero bat nad głową w postaci finansowego kopa zmusił do skończenia) i rozglądaj się za pracą. Wiem, że łatwo tak mówić, ale trzeba.

Mając pracę będziemy czuły się pewniej!

Odpowiedz
Gość 2010-05-03 o godz. 00:01
0

Malinko, Al chyba nie do końca o to chodzi, że chce wyjść i zatrzasnąć za sobą drzwi, ona chce po prostu zacząc swoje życie. Do mamy na pewno będzie mogla zawsze wrócić, bo z facetami faktycznie różnie bywa. Tu nie chodzi o sytuację "a nie mówilam" jeśli zjawi się kiedyś z walizką i powie, że wraca.

Idzie o to, żeby tak to rozegrać, żeby nie spalić za sobą mostów a jednocześnie, żeby mama uświadomila sobie, że każdy ma prawo do swojgo życia (choć wydaje mi się, że kiedy rodzice tak wyganiają, to w zamyśle też sugerują, że chcą mieć czas tylko dla siebie i znajomych).

Odpowiedz
Gość 2010-05-02 o godz. 23:41
0

DobraC napisał(a):wiśnia_wisienka napisał(a): mam nadzieję że bedzie lepiej jak zacznę zarabiać.

.
wiesz co... to nie o finanse wbrew pozorom chodzi... ja pracuje na siebie od 18 roku zycia. Od 25 jestem w pelni samowystarczalna finansowo....

.
Wiesz, ja mysle ze jednak kwestia finansow ma bardzo duze znaczenie. Lepiej troche sie zabezpieczyc, nie tylko wyksztalceniem ale i praca, bo tak naprawde nigdy nic nie wiadomo. Zawsze mozna sie wyniesc z domu i nie musiec liczyc na nikogo. Praca jest konieczna, nie tylko dla zaspokojenia wlasnych ambicji, ale do normalnego funkcjonowania w tym swiecie.

Alienciu, chcialabym Ci powiedziec, ze jeszcze calkiem niedawno mialam identyczny problem. I sama juz nie wiem, moze mam go do dzis.
Z calego serca odradzam Ci odejscie do Twojego faceta. Pewnie pamietasz moj watek... Dalabym sobie za niego glowe odciac, i teraz bym bez niej chodzila. Moze nawet o tym nie myslalas, ale tak tylko wspominam... Pamietaj ze matke masz tylko jedna, a facetow mozesz miec wielu, zmieniac ich ile razy chcesz. Postaraj sie dojsc z mama do porozumienia, za wszelka cene. Moze jesli znajdziesz sobie prace, na razie chocby na pol etatu, ona zauwazy ze jednak potrafisz sobie radzic i troche sie uspokoi. Wystarczy, ze tylko troche zamydlisz jej oczy ;)

Tak naprawde powiem Ci, ze Twoja sytuacja jest komfortowa i niejeden by Ci pozazdroscil. Mama dala Ci mozliwosc edukacji, daje Ci dach nad glowa i wszystko co potrzebne do zycia. Postaraj sie to docenic (moze ona wlasnie tego oczekuje?), chcociaz wiem ze to trudne bo my jedynacy mamy to do siebie, ze wiecznie nam malo ;)

Odpowiedz
DobraC 2010-05-02 o godz. 23:29
0

Wolontariat - wlasnie, swietny pomysl dla ideowca ;) - bo to co czesto czyni nas mocniejszym (i to tez mozna zaobserowac na Forumi) - to pomoc innym, swiadomosc ze mozemy byc pomocni. Bo to oznacza ze jestesmy silni.... przynajmniej tak nam sie wydaje :)

Powodzenia dziewczyny, ja wierze ze dacie sobie rade z marazmem i ze tak naprawde kopniakiem beda dla Was pierwsze wiosenne dni, gdy minie szarobura zima.

Odpowiedz
wiśnia_wisienka 2010-05-02 o godz. 23:25
0

Wiem, że zależnośc od rodziców to nie tylko kwestia pieniędzy, ale niestety moi tą zależność finansową wykorzystują do zagrywek które mnie bardzo denerwują i dlatego mam nadzieję że praca zarobkowa trochę poprawi sytuację, pomoze mi pewnych rzeczy inaczej poukładać.

Bardzo ceniłam sobie okres kiedy pracowałam jako wolontariusz. Zdobyłam pewne doświadczenie, miałam zapełniony czas, przynosiło mi to satysfakcję.Teraz też angażuję się w pewne rzeczy które nie przynoszą zysku ale dają sporo doświadczenia, może będą punktem wyjścia do własnej działalności gospodarczej w przyszłości i dają mi sporo satysfakcji, ale to sa takie zrywy aktywnosci...

Podsumowując: DobraC jak najbardziej się z tobą zgadzam.

Trochę mętnie dziś gadam, lepiej już w końcu zabiorę się za te ankiety ;)

Odpowiedz
DobraC 2010-05-02 o godz. 22:55
0

wiśnia_wisienka napisał(a): mam nadzieję że bedzie lepiej jak zacznę zarabiać.

.
wiesz co... to nie o finanse wbrew pozorom chodzi... ja pracuje na siebie od 18 roku zycia. Od 25 jestem w pelni samowystarczalna finansowo.... ale.........

dlatego napisalam Alienci ze tak naprawde w pracy ktora ma Wam teraz pomoc nie sa az tak istotne zarobki. Bardziej: zdobywanie doswiadczenia, poznanie ludzi, zmeczenie - takze to fizyczne (ktore daje pewien dystans do zmartwien bo nie masz na nie czasu...) i wyjscie z domu a takze - zaplanowany dzien...

Odpowiedz
wiśnia_wisienka 2010-05-02 o godz. 22:49
0

Ja też jestem w podobnej sytuacji...Ostatni rok studiów- zajęcia dwa razy w tygodniu, weekendy u T.

Rozumiem to zawieszenie, ten jakiś taki marazam...tyle powinnam zrobić ale tak trudno mi się zmobilizować :( Mam nadzieję że jak się obronię to uda mi się znaleźć pracę, ale mam sporo obaw. Do tego nakłada się moja nerwica :(

Przez jakiś czas byłam na siebie bardzo zła ale postanowiłam dać sobie jescze trochę czasu, mobilizować się do działania i walczyć marazmem, ale też traktowac samą siebie z większą troską i ciepłem a nie tylko gnębić się wyrzutami sumienia i wmawiać sobie że jestem do niczego.

Układy z rodzicami, kłopoty z odcięciem pępowiny- to u mnie temt rzeka, mam nadzieję że bedzie lepiej jak zacznę zarabiać.

Musze powiedzieć że ten wątek zmobilizował mnie do zabrania się za moją prace magisterską :D Idę liczyć ankiety.

Trzymaj się ciepło.

Odpowiedz
Aliencia 2010-05-02 o godz. 22:24
0

Gonick, ja wiem, wszystko wiem.. Ale żeby mi się chciało, żebym dostała jakiegoś kopa, jakiejś magicznej energii...
Też myślę, że kluczem do rozwiązania problemów jest samodzielność, a kluczem do samodzielności jest praca.
Ale postanowiłam, że nie bede porywać się z motyka na słońce. Gdzies muszę znaleźć doświadczenie, nie przyjma mnie do super hiper firmy na "ładne oczy" i musze obniżyć poprzeczkę i małymi kroczkami iść do przodu.
Zawsze lepsze to niż stanie w miejscu, które równa się cofaniu.
W tym tygodniu nie chcę już sobie brać nic na bary. Bo wiem, że to mnie zniechęci i nie zrobię nic. Magisterka po pierwsze - dziś i jutro, bez I rozdziału nie mam prawa brać się za nic innego. Sesja po drugie. W ramach relaksu jutro basen - chociaż podobno jak pójdę i nie wrócę na noc, to mam się wynosić
Matka zasnęła w fotelu. Powiedziałam, żeby się położyła normalnie. Coś poburczała po czym się położyła. Przy okazji opieprzyła psa, na którego podobno ja się ciągle drę i o którego nie dbam, bo tak jestem zapatrzona w czubek własnego nosa
U mnie etap histerycznego płaczu i błagań o wybaczenie minął. Jest między nami wiele niedomówień, żalu i złości. Kocham Ją i wiem ,że mimo wszystko chce dla mnie dobrze, ale może jest zazdrosna, może boi się, że Przemo mnie zostawi prez to, że sobie nie umiem poradzić.. Nie wiem..

Oj Dziewczyny, ja też mam nadzieję, że będe dobrą Matką i nie zrobię dziecku krzywdy dając mu wszystko, a za chwilę karać go, że za dużo ma.
Bardzo, bardzo Wam dziękuję.

Odpowiedz
DobraC 2010-05-02 o godz. 22:19
0

i za dwadziescia pare lat, moze mnie... bedzie sie Milosz wywnetrzal na Forumi-Bis na wyrodna matke co go kontroluje, na imprezy nie puszcza, dziewczyny nie pochwala...

Smarkacz jeden

to naprawde jest ciekawe.., ta pepowina...
walczymy z nia, sprzeciwiamy, buntujemy a jednoczesnie - tak jak Aliencia - nie przerywamy, a podejmujac mysl o przerwaniu - dretwiejemy ze strachu.....

Odpowiedz
Gość 2010-05-02 o godz. 22:14
0

DobraC napisał(a):SkrawekNieba napisał(a):Aliencia napisał(a):Niestety martwi mnie atmosferka w domu. Mama zamknęła się u siebie po uprzednim opieprzeniu mnie, że pytam się jak się czuje (po powrocie od lekarza) i że co mnie to obchodzi..
Ok, niech Jej będzie. Nie będe wchodzić w tyłek i zadręczać się teraz, że znowu nie sprostałam kolejnym oczekiwaniom.
Idę po herbatkę i do dzieła.
To zawsze bylo dla mnie najgorsze, bo matka się zamykala u siebie i robila fochy, a tak naprawdę bylo jej strasznie źle, że kolejny raz okrzanila mnie o coś, w co nie powinna się wtrącać i choć wiedziala, że robi źle to mimo wszystko udawala, że wina leży po mojej stronie.

I wiem nawet co teraz zrobisz: będziesz za nią lazić i przepraszać ją, że kolejny raz ją zranilaś, przyznasz się do winy. Ja swojego czasu nawet przychodzilam z kwiatkiem . Aż w końcu ona laskawie powie, że już wsio dobrze
jeżu kolczasty... czyzbysmy byly siostrami??
malo tego - szlam z kwiatkami, pelna przeprosin za swoje zachowanie (bo choc mialam racje to wypowiedzialam to skandalicznie i forma byla wazniejsza od tresci...), a jeszcze musialam wysluchac ze sie nie gniewa ale.... (tu nastepowalo przemowienie czesto poprzedzajace kolejna awanture, moj wybuch placzu i tekst ze ja do ciebie z przeprosinami a ty mnie nadal po glowie. za ktory po niedlugim czasie szlam przepraszac....)

cud ze my w ogole w miare normalne rosniemy :)

ciekawe czy popelniac bede te same bledy...
mnie się wydaje, że matki robią to po to, bo podświadomie czują się mocno zagrożone, boją się zmian, próbują w ten sposób przywiązać nas do siebie i sądzę też, że my również będziemy tak robić

Odpowiedz
DobraC 2010-05-02 o godz. 22:08
0

SkrawekNieba napisał(a):Aliencia napisał(a):Niestety martwi mnie atmosferka w domu. Mama zamknęła się u siebie po uprzednim opieprzeniu mnie, że pytam się jak się czuje (po powrocie od lekarza) i że co mnie to obchodzi..
Ok, niech Jej będzie. Nie będe wchodzić w tyłek i zadręczać się teraz, że znowu nie sprostałam kolejnym oczekiwaniom.
Idę po herbatkę i do dzieła.
To zawsze bylo dla mnie najgorsze, bo matka się zamykala u siebie i robila fochy, a tak naprawdę bylo jej strasznie źle, że kolejny raz okrzanila mnie o coś, w co nie powinna się wtrącać i choć wiedziala, że robi źle to mimo wszystko udawala, że wina leży po mojej stronie.

I wiem nawet co teraz zrobisz: będziesz za nią lazić i przepraszać ją, że kolejny raz ją zranilaś, przyznasz się do winy. Ja swojego czasu nawet przychodzilam z kwiatkiem . Aż w końcu ona laskawie powie, że już wsio dobrze
jeżu kolczasty... czyzbysmy byly siostrami??
malo tego - szlam z kwiatkami, pelna przeprosin za swoje zachowanie (bo choc mialam racje to wypowiedzialam to skandalicznie i forma byla wazniejsza od tresci...), a jeszcze musialam wysluchac ze sie nie gniewa ale.... (tu nastepowalo przemowienie czesto poprzedzajace kolejna awanture, moj wybuch placzu i tekst ze ja do ciebie z przeprosinami a ty mnie nadal po glowie. za ktory po niedlugim czasie szlam przepraszac....)

cud ze my w ogole w miare normalne rosniemy :)

ciekawe czy popelniac bede te same bledy...

Odpowiedz
DobraC 2010-05-02 o godz. 22:05
0

Aliencia
Po prostu mam klopoty z tym samym lol

A tak w ogole to podoba mi sie to co napisala Gonick:

"Czym Ty się przejmujesz?? Przecież to Twoje życie. I Ty masz je przeżyć. I w dodatku tak jak chcesz. "

Wiesz... powiem Ci tekst mojej mamy ktory doprowadza mnie do szalenstwa, wkurza, powoduje ze robi mi sie ciemno przed oczyma ale...
... jest prawdziwy....

"czasem narzekasz jakby to nie Twoje zycie tylko jakbys o kims opowiadala".....

Dobre jest to ze wiesz co jest nie tak i na dodatek Ci sie to nie podoba choc jest wygodne.
teraz jeszcze tylko znalezc to co Ci sie podoba i bedzie z gorki, wierze w to :)

Sciskam!

Odpowiedz
Gość 2010-05-02 o godz. 22:00
0

Aliencia napisał(a):Niestety martwi mnie atmosferka w domu. Mama zamknęła się u siebie po uprzednim opieprzeniu mnie, że pytam się jak się czuje (po powrocie od lekarza) i że co mnie to obchodzi..
Ok, niech Jej będzie. Nie będe wchodzić w tyłek i zadręczać się teraz, że znowu nie sprostałam kolejnym oczekiwaniom.
Idę po herbatkę i do dzieła.
To zawsze bylo dla mnie najgorsze, bo matka się zamykala u siebie i robila fochy, a tak naprawdę bylo jej strasznie źle, że kolejny raz okrzanila mnie o coś, w co nie powinna się wtrącać i choć wiedziala, że robi źle to mimo wszystko udawala, że wina leży po mojej stronie.

I wiem nawet co teraz zrobisz: będziesz za nią lazić i przepraszać ją, że kolejny raz ją zranilaś, przyznasz się do winy. Ja swojego czasu nawet przychodzilam z kwiatkiem . Aż w końcu ona laskawie powie, że już wsio dobrze

Odpowiedz
Aliencia 2010-05-02 o godz. 21:53
0

Dzięki Kobietki.. Nawet nie wiecie jak wiele dla mnie znaczą te wasze wpisy. Zresztą Dobra to mistrzyni empatii o czym nie raz już miałam szczęście się przekonać, a Skwarsą to Skwarsą. Nic dodać nic ująć..

Kajo, dużo prawdy jest w tym, co piszesz. Właściwie sama prawda. Dlatego dzisiaj już obiecałam sobie, że siedze na tyłku i mecze magisterkę Nie zabieram się za nic innego (noooo może tylko Foruma w tle i wątek wsparcia ;) ale siedzę, czytam, zbieram, sklejam i kombinuję i nic poza tym się na dzien dzisiejszy nie liczy.
wiem, że jeśli rusze to, to już będę z siebie zadowolona, że kroczek do przodu.
Niestety martwi mnie atmosferka w domu. Mama zamknęła się u siebie po uprzednim opieprzeniu mnie, że pytam się jak się czuje (po powrocie od lekarza) i że co mnie to obchodzi..
Ok, niech Jej będzie. Nie będe wchodzić w tyłek i zadręczać się teraz, że znowu nie sprostałam kolejnym oczekiwaniom.
Idę po herbatkę i do dzieła.

Sil, przykro mi, że też masz taką sytuację. Z drugiej strony - może to głupie - ale trochę pocieszajacę, a może bardziej przynoszące otuchę jest to, że nie jestem jedyna, która zyje w takim zawieszeniu i nie tylko ja mam taka chorą sytuację.. Może powinnyśmy się nawzajem dopingować, co?
Mocno Cię ściskam. :goodman:

Odpowiedz
Gość 2010-05-02 o godz. 21:47
0

Aliencia napisał(a):Mam 25 lat i jestem nikim. Zerem. Nic nie osiągnęłam. Dzień ucieka za dniem i nie widzę dla siebie żadnej przyszłości.
Słucham?????

Al, bo wpadne wreszcie i nakopię w ten zgrabny tyłeczek!!!!!
Czym Ty się przejmujesz?? Przecież to Twoje życie. I Ty masz je przeżyć. I w dodatku tak jak chcesz.

Przede wszystkim, to usiądź sobie i pomyśl, co chciałabyś robić w wieku 30 lat, jak siebie widzisz. Czy w domu z puchatkami, czy na poczcie stemplując listy czy może pracującą w super firmie.
To co sprawi Ci największa przyjamnosc jest tym, co powinnaś zacząć robić.
I rób to do cholery, babo, to nie takie trudne.

Szukanie pracy jest nużące, ale jaka satysfakcja, jak znajdziesz.....
Odcięcie się od mamy jest mozliwe po spełnieniu punktu pierwszego :) jest trudne, boli, ale przestaje - życie na własny rachunek to masa przyjemności
W spędzaniu czasu u Przemka nie widzę nic złego :)
Szkoła i prawo jazdy również same się nie zrobią, ale znam ten ból i jestem w stanie uwierzyć, ze się nie chce :P Chociaż pomyśl tylko jak brzmi "mam prawo jazdy" "jestem magistrem" - nie wierzę, ze nie chcesz....

IMHO dla mamy Twojej tak naprawdę wygodne jest , ze nie pracujesz, nic nie robisz, w ten sposób ona moze Cię przy sobie zatrzymać, w jakis sposób na Ciebie wpływać. Budowac tę wieź zależności, która daje je przewagę. Mam to samo z mamą i moją starszą o 6 (sic!) lat siostrą.

A w ogóle babo to całuję, przytulam i trzymam kciuki!!!!!!!!!!

Odpowiedz
Kajko 2010-05-02 o godz. 21:29
0

Aliencia napisał(a):Nie chce mi się nic. Zaczęłam robić prawko, przerwałam na chwilę i stoję w miejscu. Na uczelnię nie chce mi się przygotowywać, wszystko odkładam na "jutro". Myślę, że powinnam poszukac pracy i starać się usamodzielnić, ale mam wrażenie, że skoro teraz niczego nie umiem skończyć, to co będzie gdy będę pracować, będe zmęczona i nie będę mieć na nic czasu
Ali w tym przypadku czesto istnieje paradoksalna zalezność - im więcej rzeczy robisz tym więcej masz czasu na inne rzeczy.... Jak jest duzo do zrobienia człowiek z głową planuje dzień by wszystko sie udało. I w efekcie dziła bardzo efektywnie. Może to zabrzmi jak gderanie mamy , ale chyba masz za dużo czasu :)
Mnie tez sie zdarzją takie dni - totalny bezwład choc robota lezy... a ja mając termin na karku cały dzień czytam forum, maluje paznokcie i popijam drinki z palemką ;) Az przychodzi taki moment, ze juz dlużej sie nie da i wtedy z kopyta ruszam i marsz!
dzis mi się udało skonczyć spedzający z powiek raport koncowy z badań - to uczucie ulgi jest nie do opisania

Popatrz tak: jesteś w swietnym miejscu swojego życia. CZujesz,że jestes juz w takim momencie kompletnej beznadziei, że teraz tylko odbić sie i po prostu COŚ zrobić. I to nie jest czcze gadanie. Tak sie da. Po prostu. Od zaraz.

Odpowiedz
Gość 2010-05-02 o godz. 21:25
0

Al, ja też z tych, co to siedzą w domu i też mi jest źle i mam podobne myśli i 2 lata więcej.

DobraC, dobrze Cię czytać!

Odpowiedz
Gość 2010-05-02 o godz. 21:24
0

DobraC napisał(a):Skrawku :brawo:

najgorzej zaczac..... potem juz z gorki...

swoja droga.. dziwne te klopoty z "pepowina"...
ja na przyklad wyprowadzilam sie z domu w wieku 15 lat (liceum z internatem) a pepowine "cielam" do trzydziestki... nie calkiem udanie zreszta jeszcze...

Aliencia.. Nie patrz ze "praca ponizej Twoich oczekiwan".. Po pierwsze - zycie nas czasem zaskakuje i pomaga odkryc pasje, a po drugie - potraktuj to moze jako terapie zajeciowa ;) - kontakt z ludzmi etc. Niewazne co robisz, nawet nie do konca wazne ile zarobisz.
Wazne zeby wyjsc, stanac, zobaczyc ze swiat sie nie wali i pojsc dalej.

Jestesmy z Toba i wiemy ze Ci sie uda!

Do dziela!
ja się wyprowadzilam do internatu w wieku 19 lat, pępowinę odcielam mając 22, czyli niezla jestem 8)

a na zachętę powiem Ci (podpierając teorię DobrejC o zaskoczeniach w życiu) to kiedy pracowalam w kawiarni poznalam dziewczynę, która ściągnęla mnie do obecnej pracy, więc naprawdę niech Cię nic nie przeraża :D

Odpowiedz
DobraC 2010-05-02 o godz. 21:19
0

Skrawku :brawo:

najgorzej zaczac..... potem juz z gorki...

swoja droga.. dziwne te klopoty z "pepowina"...
ja na przyklad wyprowadzilam sie z domu w wieku 15 lat (liceum z internatem) a pepowine "cielam" do trzydziestki... nie calkiem udanie zreszta jeszcze...

Aliencia.. Nie patrz ze "praca ponizej Twoich oczekiwan".. Po pierwsze - zycie nas czasem zaskakuje i pomaga odkryc pasje, a po drugie - potraktuj to moze jako terapie zajeciowa ;) - kontakt z ludzmi etc. Niewazne co robisz, nawet nie do konca wazne ile zarobisz.
Wazne zeby wyjsc, stanac, zobaczyc ze swiat sie nie wali i pojsc dalej.

Jestesmy z Toba i wiemy ze Ci sie uda!

Do dziela!

Odpowiedz
Gość 2010-05-02 o godz. 21:13
0

Al nawet nie wiesz jak Twoja sytuacja podobna jest do mojej jeszcze jakieś 2 miesiace temu :usciski: .

Moja mama dość dlugo nie ma już pracy. Szukala jej tak, żeby nie znaleźć. Wiedziala, że zawsze może na nas liczyć finansowo, że stanę na glowie, pożyczę ale będę mieć na jej rachunki i zachciewanki. Z jednej strony nienawidzilam jej, bo musialam się ciągle przed kimś tlumaczyć, ciągle gdzieś prosić o pożyczkę, znosic jej humory a drugiej tlumaczylam to tym, że przecież jest jej ciężko, jest już babką po 50-tce, której faktycznie może być ciężko znaleźć zatrudnienie. Ciągle gdzieś w środku balam się, że coś jej się stanie, że będzie mieć dola, że się zaryczy na śmierć wręcz. Przyszedl jednak taki moment (i dziękuję w tym miejscu tym wszystkim, którzy mi pomogli), że powiedzialam basta, bo zrozumialam, że to naprawdę nie może być tak, że ja nie mam swojego życia, że brakuje mi czasu na wlasne zajęcia, że ciągle komuś się muszę tlumaczyć z glupiego bólu glowy, wyjścia dokądś i wysluchiwania co powinnam w życiu robić a czego nie. Decyzja o odcięciu pępowiny byla bardzo trudna, w środku cala się trzęslam, żarlam na potęgę i nie moglam spać. Dziś nadal czuję taki dyskomfort psychiczny w środku, ale widząc efekty (nowa praca mamy, powrót do taty, chęć wzięcia sprawy w swoje ręce) to naprawdę nie mam wyrzutów. Rozdrażnienie wtedy sięgalo zenitu, a Puzel chowal się po kątach. Po prostu postanowilam, że na wlasną prośbę, nie będę sobie ryć bani tym wszystkim.
Świat zostal tak skonstuowany, że dzieci kiedys jednak muszą wyfrunąć z domu, czy rodzice tego chcą czy nie. I niech Ci nie będzie przykro i źle-Twoja mama na pewno sobie poradzi, nie jest malą dziewczynką. Swoją drogą jak się wyfrunie już to starzy zaczynają prowadzić niezle życie towarzyskie 8) Nie patrz na nią przez pryzmat tego, co kiedyś się stalo z Twoim bratem. Ja wiem, że nigdy tego nie zapomnicie, bo to też nie o to chodzi, ale trzymanie mamy pod kloszem też nic nie da. Nie patrz na to tak, że jak Ty odejdziesz z domu to będzie to taka sama strata i ona bardzo to przeżyje.

Ja zawsze jestem daleka od radzenia komuś, co ma zrobić, bo to do Ciebie należy decyzja i im więcej uslyszysz wypowiedzi "zrób to albo to" to tym bardziej będziesz pozostawać w miejscu, bo przecież nikt z nas nie wie dokladnie jak wygląda to od środka między Wami a Ty wlaśnie przez to będziesz się czula jeszcze bardziej niezrozumiana. Gdybym jednak miala dzialać, to wyprowadzila się do Przema i zaczęla jakąś pracę. Wiem, że już kiedyś rozmawialyśmy o tym, że nie chcesz podjąć jakiejkolwiek pracy, bo byloby to poniżej Twojej godności i kwalifikacji, ale naprawdę namawiam Cię na jakąś fajną i prostą robotę. To Cię wyrwie z domu, dnie będą lecialy inaczej, zmęczenie i satysfakcja zrobią swoje. Od czegoś w życiu trza zacząć, nie? Gdyby coś to wiesz gdzie mnie znaleźć ;)

Odpowiedz
Gość 2010-05-02 o godz. 20:53
0

Aliencia, całkiem dobrze cię rozumiem. i myslę, że wiele z nas będzie Cie rozumiało, bo nie Ty jedna borykasz się z taka sytuacją i takim podejściem do wszytkiego.
Myślę, że bardzo ważne jest teraz abys określiła, choć w najmnijeym stopniu, czego chcesz od siebie, od zycia, od ludzi... Kiedy jest Ci dobrze? Kiedy jesteś szczęśliwa? Co lubisz robić? I co chcesz robić dalej? Może to jest też kwestia tego, że nie trafiłaś jeszcze na swoją pasję/ wymarzona pracę? Tak, jak pisze DobraC pomyśl w spojoju o tym wszystkim. Sama. Zajrzyj w siebie i zapytaj siebie czego chcesz. A potem staraj sie krok po kroczku do tego dążyć. I to nie musi byc nic wielkiego na początek.
Ja również miałam wielkie zgrzyty z mamą (też mieszkałyśmy tylko we dwie przez jakiś czas) o to że traktuje dom jak hotel, wychodze i za dużo czasu spędzam z Dawidem... Było nieciekawie... Coraz częstsze awantury... Okazało sie że najlepszym wyjściem jest wyprowadzka. I dla mnie i dla niej (co prawda ona myślała raczej o ślubie i przeprowadzce, a my zamieszkaliśmy na jakis czas bez ślubu ;) więc nie było tez do końca tak jak sobie wymyśliła). Potem było i nadal jest tylko lepiej. Więc może Ty też o tym pomyśl. Mi pomogło.
No i trzymaj się ciepło! :usciski:

Odpowiedz
DobraC 2010-05-02 o godz. 20:21
0

acha.
ja pepowiny od rodzicow nie odcielam nadal :( ale ograniczam zaleznosc - przynajmniej ta finansowa bo nad psychiczna jeszcze pracuje...

Bolalo. Ale splacilam im wszystkie dlugi co do zlotowki (choc wcale tak bardzo tego nie chcialam...). Sprzedalam samochod ktory pomogli mi kupic (tak naprawde glownie dlatego zeby sie odciac i oddac im kase).

Wazne by samemu zaczac rzadzic swoim zyciem. Choc ja dobrze wiem ze zdanie sie na rzady innych jest... latwiejsze...

Acha. I jeszcze...
Z wlasnego doswiadczenia... Jak juz zaczniesz sie odcinac, stawac na nogi.. Nie zamieniaj "uzaleznienia" (jakiegokolwiek) od mamy na uzaleznienie od P. w kwestii decyzyjnosci i samostanowieniu....

Powodzenia Kochana.
My tu jestesmy.

Odpowiedz
DobraC 2010-05-02 o godz. 20:17
0

Aliencia..
Jakkolwiek Cie to nie pocieszy - przepatrz Forume... zobacz ile dziewczyn ma podobne odczucia.. Bo siedza w domu. Albo wychowuja ("tylko" ) dzieci. Albo nic im sie nie chce..

Zobacz co im piszemy..
To samo napiszemy Tobie.

Ze po pierwsze - ustalmy "baze" - nie jestes zerem. A ile razy bedziesz sobie to powtarzac - tyle razy jakiekolwiek inne postanowienie mozna sobie o kant tylka potluc...

Po drugie - podejrzewam ze po prostu Ci sie nie chce. Tacy juz z nas ludkowie ze czesto idziemy na latwizne...

Po trzecie - z wlasnego doswiadczenia wiem ze samej sobie ciezko dac kopa. Wiec pomaga rozmowa z bliskim, albo i z nieznajomym ktory troche ustawi do pionu. I tutaj jest miejsce na Forume ;)

i wiem jedno. potrzebny Ci sukces.
jakikolwiek.
zeby cos Ci sie udalo: od extra zlapanej okazji na wyprzedazy, poprzez nowa fryzure, prace, zlecenie, pochwale od nieznajomego. To dodaje nam power'a ale... wymaga od nas najpierw wyjscia na zewnatrz...

Idz najpierw na spacer. Nad morze - tam sie dobrze mysli ;) Pomysl, wypij goraca czekolade i wroc do nas.
A my postaramy sie pomoc Ci w okresleniu "czego tak naprawde chcesz" ;)

Buziaki

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie