-
Gość odsłony: 7188
Jak poradzić sobie z problemami w związku?
Długo mnie nie było... jestem i zaczynam od czegoś takiego...źle się rozpoczął ten rok, bardzo źlea zaczęło się jeszcze w tamtym przed Bożym Narodzeniem, kiedy okazało się, że nie wyjedziemy na narty tak jak planowaliśmy - nie wyjedziemy bo mój małżonek nie dopilnował urlopubłaha sprawa taki wyjazd - wiem, ale tak się nastawiałam od kilku miesięcy... zaczęło się wypominanie i sprzeczkipotem małż zmienił pracę i okazało się, że... będzie pracował w sylwestra... siedziałam sama... znowu... tylko poprzednim razem siedziałam sama bo byłam sama a teraz... może to irracjonalne ale całą winę przelałam na niegowypominanie i sprzeczki przerodziły się w awantury - potem już o wszystko i z byle powodu... każdy powód dobry by się pożreć albo żeby się do siebie nie odzywaćdo tego wszystkiego teściowa, z którą się nie cierpimy - teraz już wiem, że za każdym razem dzwonił do niej a ona mu podszeptywała przeciwko mnie, dziwne sms'y które dostawał od jakiegoś czasu i jego ciągłe podejrzenia że mam kogoś na bokuczara się przelała ponad tydzień temu, kiedy wybuchła kolejna awantura a ja powiedziałam żeby się wynosił jak mu się nie podoba... no i się wyniósłprzyjechał jego brat pomóc mu zabrać rzeczy - krzyczał, ze jestem nienormalna, że dręczę psychicznie męża, że jak nie przestanę to naśle na mnie kumpli, że w sądzie na sprawie rozwodowej da mi popalić...widzieliśmy się w sobotę - chciał wrócić, czekałam, po trzech godzinach oznajmił, że jednak nie wróci bo nie jest gotowy, ze przez ten czas odkąd się znamy nie umiał ze mną rozmawiać, ze za duzo między nami narosło niedomówień, ze go zdominowałamdziś znów dzwonił, chciał się umówić żeby pogadać - tylko że ja już nie wiem czy chcę... może naprawdę jestem zła, może to rzeczywiście moja wina.. nie chcę życia z ciagłymi awanturami, hustawkami nastrojów i ciągłym obwinianiem się za wszystkoale nie umiem też tego poprostu zakończyć... jestem w kropce...a jesteśmy dopiero cztery miesiące po ślubie....
Aga, supergit! bardzo sie ciesze i zycze wytrwalosci, cierpliwosci i wyrozumialosci :)
Odpowiedzagnesea, niezmiernie się cieszę, że wychodzicie na prostą :usciski:
Odpowiedzja rowniez mam taka nadzieje i zycze Wam tego z calego serca :)
Odpowiedz
czuję się niejako w obowiązku ;) powiedzieć, że jest ok :)
dogadaliśmy się, odzieliliśmy przeszłość grubą krechą i na nowo budujemy nasz związek
wkładam w to dużo pracy bo pewne nawyki trudno jest od tak stracić i muszę przyznać, że wcale nie jest łatwo, ale warto
chcę żeby to było szczęśliwe małżeństwo i mam nadzieję, że więcej się nie pokażę w Chwili Zadumy z takim tematem ;)
wiesz co Agnesa.. moze Ci to pomoze..
Ja uznalam ze nie mowie nic zlego o rodzicach K. nawet jak mna rzuca.. I - co o wiele trudniejsze - staram sie nie mowic do niego nic zlego o mojej rodzinie.. Bo wiem ze w nerwach mozna uslyszec np. "jestes jak Twoja matka"...
ja - przyznaje - bardzo wielu rzeczy w mamie K. nie lubie. ale za nic w swiecie nie podzielilabym sie ta informacja z K. Bo po co....
Trudno wymagać od meza, żeby nie utrzymywał kontaktów z rodziną.
Czy tylko to jest problemem, czy jeszcze macie inne niewyjaśnione sprawy?
agnesea napisał(a):zawsze mi się wydawało że wychodzi się za konkretnego człowieka a nie za jego rodzinę
a może to naiwne myślenie...
masz racje, za rodzine sie nie wychodzi, ale sie z nia zyje od czasu do czasu.
powszechnie znany jest fakt, ze tesciowe maja tendencje do zgrzewania, jatrzenia i nawet buntowania. najwazniejsze zeby podejsc do takich klimatow z dystansem, dojrzale. sama wiem ze to nielatwe, ale jak sie nie polozy laski na to, to mozna sie naraziec na szajbe i kwasy w zwiazku.
zawsze mi się wydawało że wychodzi się za konkretnego człowieka a nie za jego rodzinę
a może to naiwne myślenie...
agnesea napisał(a):ale że co może być? - konflikt z jego rodziną czy konflikt z Nim?
powiedzmy ze konflikt z rodzina, ktory bardzo bedzie rzutowal na Wasze stosunki, Twoje podejscie do sprawy.
Dziwnie mi to pisac, ale skoro mialas swiadomosc, ze nigdy nie bylo rozowo to co? myslalas, ze po slubie sie poprawi? a jak sie nie poprawi to co? pojdziesz w dluga?
Aga, bez urazy ale moze Wasza decyzja o slubie byla pochopna?
ale że co może być? - konflikt z jego rodziną czy konflikt z Nim?
bo jeśli z jego rodziną to wiedziałam że tak będzie (chociaż dopiero wtedy jak już były przygotowania do ślubu)
a jeśli z Nim to szczerze mówiąc nie wiem, nigdy nie było różowo ale wiedziałam na co się decyduję tylko to mnie przerosło
Aga, a ja mam pytanie - jak nie chcesz nie odpowiadaj
czy wychodzac za niego za mazm nie bralas pod uwage ze tak moze byc?
a skoro bralas to po co slub?
Aga, ale tak nie mozna zadręczysz jego i siebie. Biorąc z nim ślub związałaś się również z jego rodziną, nawet jeśli tego nie chciałaś.
Odpowiedzpowtarzam sobie, że to jego matka ale to nic nie daje - w tym punkcie się zawzięłam - nie potrafię jej odpuścić
Odpowiedz
Weź pod uwagę to, że to jego mama. Czasem warto zachować pewne komentarze dla siebie. Napisałaś o Matce, o bracie. Czy jakby on miał pretensje do Twojej rodziny czułabyś się kwitnąco?
Może On poprostu jest zmęczony? Sama piszesz, ze ogrom winylezy po Twojej stronie. Moze wrzuć na luz? Nie dręcz chłopa. Pozwól mu być sobą (sam przeciez powiedział, ze czuje się zdominowany), nie mów nic na temat jego rodziny przykrego i przede wszystkim nie oceniaj.
jeżdżę po jego rodzinie? obwiniam ich za nasze niepowodzenia w związku? - nie za to nie, ale obwiniam ich za to, że się wtrącają a nie powinni
nie szanuję jego rodziny? - zgadza się, nie szanuję ich bo oni mnie nie szanują i moim zdaniem dlatego na szacunek nie zasługują
nie próbuję zrozumieć? - próbuję, nawet nie wiesz jak bardzo, idzie mi to opornie ale się staram
to tyle w tym temacie
Wiesz agnesea...
Nadrabiam zaległości na forum i dopiero trafiłam do Twojego wątku...
I powiem tak. Nie wiem dlaczego, ale mam nieprzeparte wrażenie, ze nie szanujesz ani swojego męża, ani jego rodziny. Traktujesz ich z góry. Nie dziw się więc, że mąż nie wraca. Trudno być z kimś, kto nie akceptuje, nie rozumie i nawet nie próbuje zrozumieć.
I weź poprawkę na to, jak on się musi czuć jak jeździsz po jego rodzinie i rodzinę obwiniasz o Wasze niepowodzenia w zwiazku. Mnie zwyczajnie byłoby przykro i czułabym się cholernie źle. Czułabym, ze się zawiodłam na najbliższej osobie
utknęłam w martwym punkcie
kiedy już myślałam, że się dogadaliśmy i że spróbujemy raz jeszcze wszystko znowu wzięło w łeb
widzieliśmy się, postanowiliśmy, że On wróci.. miałam czekać w domu... no i czekałam
tylko że po dwóch godzinach zamiast Jego powrotu otrzymałam tel że nie przyjedzie bo to jeszcze nie czas
zbieg okoliczności czy znowu Jego rodzinka maczała w tym palce? jak dla mnie rodzinka, powiedziałam mu to no i kolejna awantura gotowa...
ech, chyba nie umiem sobie z tym poradzić
Aga, ja mysle, ze jesli nie sprobujesz nie dowiesz sie. metoda
"grubej krechy" potrafi czynic cuda, tylko czasem trzeba troche pokory, moze trzeba dume na chwile schowac do kieszeni (?), zdaje sobie sprawe, ze to nielatwe, ale mysle ze warto.
sciskam :usciski:
jestem
zmieniło się tyle, że rozmawiamy ze sobą nie wrzeszcząc na siebie
ale oboje mamy wiele żalu i pretensji
nie tak to sobie wszystko wyobrażaliśmy, nie tak miało być
żadne z nas nie chce już tego co było ale czy uda się na nowo stworzyć ciepły dom? czy da radę oddzielić przeszłość grubą krechą? to są pytania, na które muszę znaleźć odpowiedź
Aguś :goodman:
Dopiero teraz przeczyałam...
Kurcze, może to jednak kryzys... zmęczenie, depresja... a moze nie...
Coś się zmieniło...??
Jeśli masz ochotę, bardzo chętnie się spotkam.. daj znac czy masz ochotę pogadać...
kolejny dzień walki samej ze sobą :/
ale dałam sobie trochę na luz
staram się znajdować jak najwięcej do roboty zeby nie myśleć, muszę jednak odetchnąć, spojrzeć na wszystko z dystansu
widzę też pozytywy tego - mieszkanie na wiosnę bedzie błyszczało na błysk ;)
agnesea :usciski:
Najważniejsze żebyś była pewna swojej decyzji (a to również nie lada sztuka) i tak jak napisałam wcześniej: lepiej dzisiaj się rozstać (choć mam nadzieję, że może jeszcze się dogadacie), niż za 10 lat, dodatkowo krzywdząc dzieci.
Trzymam kciuki za to byś razem, czy osobno odnalazła szczęście :usciski:
a propos piwka ... to może jakieś spotkanie forumowe ? :D
Aga, nie zaluj niczego!
Predzej czy pozniej bedzie dobrze...jakby co to zawsz emozemy sie spotkac na piwie i pogadac...
:usciski:
trzymam kciuki nieustannie
Agnesea, jakkolwiek - całe życie przed Tobą - z nim, czy bez niego.
W życiu niestety często się zdarza, że budzimy sie post factum i nie wiemy co robić dalej, ale sam fakt, że budzimy się jest czymś dobrym. Jest znakiem, że chcemy coś zmienić, że coś nam nie pasuje i nadszedł czas, żeby działać.
Trzymam kciuki żeby wszystko poukładało się tak, żebyś była szczęśliwa i żebyś czuła, że podejmujesz dobrą decyję - jakakolwiek ona będzie.
Dużo siły i nadziei życzę.
Agnesea, trzymaj sie ;) usmiechnij sie i pomysl, ze wlasnie rozpoczynasz nowy rozdzial swojego zycia.
Przytulam cie mocno i trzymam kciuki za Ciebie!
napiszę jeszcze jedno zdanie... żałuję, naprawdę żałuję, że nie potrafiłam być tak odważna jak gonick... i wiele innych...
Odpowiedz
co słychać? niewiele
wczoraj coś we mnie pękło i przeryczałam całą noc
dzisiaj z nim rozmawiałam i... no i nie wiem co ja musiałam myśleć, kiedy godziłam się na to małżeństwo...
stało się - trzeba wziąć odpowiedzialność za swoje własne głupie czyny
Spokojna rozmowa, wiele rozwiaze,
badz wytyczy dalsze mozliwosci dzialania - popieram bez tego po prostu sie nie da, ale co dalej zrobic aby ze soba nie zwariowac (tego sama do konca nie wiem ;))
Moze znajdzcie wspolny cel, cos do czego razem mozecie dazyc,
cos co Was obu zainspiruje i na nowo obudzi uczucia.
Agula warto byc w tym momencie spontanicznym
i lekko zwariowac ( oczywiscie pozytywnie ;) )
Zrob cos na co wczesniej nie mialas odwagi albo wydawalo sie irracjonalne,
szalenstwo pomaga milosci :) - moze nie tyle milosci co znalezieniu w zwiazku samego ja, a to umacnia obopolnie.
Trzymam kciuki(taaaaaaak mocno) i zamiast sie denerwowac
usmiechnij sie, wstan, przejdz sie kawalek i zacznij budzic
w sobie spontanicznosc, chec dzialania.
Przypomnij sobie dlaczego pokochalas swojego meza
i dlaczego on Ciebie pokochal. Odrzuc zgryzote, a wszystko znowu nabierze barw.
jesli chodzi o mnie to lepiej wychodza mi rady, niz dzialanie, ale wierz mi staram sie sama wszystko odbudowac,
choc czesto jest zle, to jednak jest lepiej i mam ogromna
nadzieje ze bedzie jeszcze cudownie i magicznie - kiedys,
a moze juz nie dlugo :)
Agula kochasz swojego meza? Jesli tak, to warto powalczyc prawda? :)
Aga wiem co czujesz
ja sama kiedyś przechodziłam taki kryzys, wtedy jeszcze nie był moim mężem, ale emocje wzieły górę, rozstanie, złośc i wszystko co się nawarstwiło spowodowało, że byłam zawzięta
ale okazało się, że taki odpoczynek, brak wspólnie spędzanego czasu, dystans do tego spowodowały, że po pewnym czasie zatęskniliśmy do siebie, uświadomiliśmy sobie, że jednak bez siebie jest źle
złośc nie jest dobrym doradcą
trzymam za ciebie kciuki i mam nadzieje że wszystko się dobrze ułoży ;)
Kinia napisał(a):Aga, trzymam kciuki i trzymać je będę, ale niepokojąco brzmi to co piszesz, bo jeżeli faktycznie jesteś negatywnie nastawiona do męża i Jego otoczenia, nie widzisz szansy na zmianę tych odczuć/uczuć i nawet nie tęsknisz za mężem, to przemyśl czy wogóle chcesz być z tym człowiekiem.
Trochę późno na takie przemyślenia, ale lepiej teraz niż za 10 lat :|
sama jestem trochę zaniepokojona ale staram się nie popadać w paranoję, napewno potrzebuję czasu do zimnego spojrzenia na wszystko z dystansu
dobbi napisał(a):wlasnie, w zwiazku z tym co pisze Kinia, dobrze jest zeby emocje troche opadly.
dokładnie, dlatego podtrzymuje to co napisałam na początku:
Kinia napisał(a):Uważam podopbnie jak przedmówczynie: rozmowa, rozmowa, rozmowa, ale może po chwili oddechu. Dajcie sobie kilka dni na przemyślenie, przetrawienie całej sytuacji.
agnesea napisał(a):kurcze tylko ja się boję, że za jakiś czas będzie jeszcze trudniej wrócić do siebie, nie wiem z czego to wynika, ale wstyd powiedzieć, nie tęsknię
Nikt nie mówi o miesiącach odpoczynku, ale chociaż kilka dni. Teraz każda rozmowa może pogrążać Was coraz bardziej, bo widać, że emocje (przynajmniej u Ciebie) jeszcze nie do końca odpuściły.
:usciski:
wlasnie, w zwiazku z tym co pisze Kinia, dobrze jest zeby emocje troche opadly.
Odpowiedz
agnesea napisał(a):no nie znamy się trochę dłużej, aż taką sprinterką nie jestem
przepraszam w takim razie za nadinterpretację, ale wywnioskowałam z poniższego:
agnesea napisał(a):siedziałam sama... znowu... tylko poprzednim razem siedziałam sama bo byłam sama a teraz...
poprzedni raz był rok temu, więc myślałam, żeś jednak sprinterka ;)
Aga, trzymam kciuki i trzymać je będę, ale niepokojąco brzmi to co piszesz, bo jeżeli faktycznie jesteś negatywnie nastawiona do męża i Jego otoczenia, nie widzisz szansy na zmianę tych odczuć/uczuć i nawet nie tęsknisz za mężem, to przemyśl czy wogóle chcesz być z tym człowiekiem.
Trochę późno na takie przemyślenia, ale lepiej teraz niż za 10 lat :|
agnesea... no tak jak sie ciebie czyta to wygląda, że Tobie sie juz nie za bardzo chce.... i zdajesz sobie sama z tego sprawę...
czemu tak łatwo przestac sie starać? czemu jak jest trudniej i mniej różowo nie da sie zrzygnować z własnej dumy - po warunkiem, że we dwoje...?
przypomnij sobie co czułaś 4 miesiące temu, w co wierzyłaś...a co czujesz i w co wierzysz dzis?
bo na nic te wszystkie rady o rozmowach i innych takich , póki sama nie stwierdzisz, czego TY chcesz...
dzięki dziewczyny za wsparcie :)
Nezi napisał(a):Umówcie się i porozmawiajcie.
Zapytaj o teściową. Powiedz, że nie każdesz mu wybierać bo mama to mama, ale jeśli się z Tobą ożenił tzn. że kiedyś chciał z Tobą spędzić resztę życia. Teraz już nie chce? Dlaczego? Co się zmieniło?
ano właśnie - on twierdzi, że dla mnie ograniczył do minimum kontakty ze swoją rodziną bo wie jak ja na nich reaguję
a ze mną być chce tylko już nie na takich warunkach jak kiedyś, za bardzo go zdominowałam
ziutka napisał(a):Czy jednak zacietrzewienie, zlosc i co tam jeszcze nakreca Wam emocje jest warte, zeby niszczyc zwiazek?
pewnie, że nie jest warte... tylko nawet nie masz pojęcia jaka ja potrafię być zawięta w tym swoim zacietrzewieniu
dobbi napisał(a):Aga, nic na sile - dajcie sobie czasu..., zatesknijcie do siebie. mysle, ze nie powinniscie sie przekreslac, warato porozmawiac, ale niech emocje troche opadna, inaczej ktos powie cos za duzo.
kurcze tylko ja się boję, że za jakiś czas będzie jeszcze trudniej wrócić do siebie, nie wiem z czego to wynika, ale wstyd powiedzieć, nie tęsknię
dobbi napisał(a):mysle, ze dobrze bedzie "wyeliminowac" z Waszego malzenstwa toksycznych mamusie i braciszka, bo z tego co piszesz psuja atmosfere, choc nie wiem jak jest naprawde
jak jest naprawdę tak do końca to i ja nie wiem, brat pierwszy raz otwarcie się wtrącił, a skądś te wszystkie rewelacje które wykrzyczał wziął... co do teściowej to oficjalnie powiedziała, że mnie nie lubi chociaż Młody twierdzi, że nie knuje przeciwko mnie
Kinia napisał(a):Myślę, że obydwojgu Wam zależy na tym związku, tylko to diabelne docieranie tak bardzo momentami boli.
Z tego co zrozumiałam znacie się krótko (rok?). Jeżeli tak to jest to chyba zbyt krótki czas żeby nauczyć się wspólnie rozwiązywać konflikty, bo to z pewnością dopiero jedne z pierwszych. Może dlatego wychodzi tak nieporadnie (wciąganie połowy świata)
Teściowa. Wiem, że zawsze wszystkiemu Ona jest winna ale dlaczego się nie lubicie? Są jakieś powody, czy tylko dla zasady, bo "teściowej lubić się nie da i już" ?
no nie znamy się trochę dłużej, aż taką sprinterką nie jestem ;)
a co do winy teściowej - pewnie, że najłatwiej by było powiedziec, że to ona jest wszystkiemu winna... niestety to byłoby z mojej strony nieuczciwe
ona, a raczej mój stosunek do niej i jej do mnie, dolała tylko oliwy do ognia
nie zawsze się nie lubiłyśmy, na początku kontakty były poprawne ale potem coś się stało, oni nie dotrzymywali obietnic, ja się wściekałam kiedy oni próbowali się wtrącać i jakoś tak niechęć narastała aż mnie przerosła
SkrawekNieba napisał(a):Aga, jeśli trudno o tym gadać to odetnijcie to grubą krechą. Wybaczcie sobie i zapomnijcie te żale. To trudne wiem, ale możliwe.
to bardzo trudne, zwłaszcza, że ja niestety z tych co są bardzo pamiętliwi...
to chyba narazie tyle...
ciężko mi tylko bo wiem że ogrom winy leży po mojej stronie :(
Aga, koniecznie ze sobą porozmawiajcie!! Jeśli jeszcze nie jesteś gotowana konfrontację, to umówcie sie na rozmowę np za tydzień - żebyście mieli oboje czas na przemyślenia. I na spokojnie powiedzcie sobie co Wam na sercu leży. Na pewno będzie wszystko dobrze :usciski:
Nie tak dawno byłam "wplątana" w bardzo podobną sytuację, kiedy dwoje kochających się ludzie pożarło się tak bardzo, że on się wyprowadził. Zarówno ja, jak i mój M rozmawialiśmy z każdą ze stron i się okazało, że oni najzwyczajniej w świecie nie słuchali siebie nawzajem. Doszło do rozmowy. Bardzo długiej rozmowy. Dziś już swiata poza sobą z powrotem nie widzą, zaręczyli się, ślub planowany na wrzesień.
Spotkajcie sie koniecznie i to jak najszybciej. Tak naprawde kazdy dzien działa na niekorzyść. Wiem z doswiadczenia ze teściowa ( czy w moim przypadku teść) moze wiele namieszac, niestety wiele nerwów to kosztuje ale nalezy przetrzymac to, a co najwazniejsze i pewnie najtrudniejsze starac sie omijac awantury. Jezeli jestes przekonana ze tesciowa cos podszeptuje, niech podszeptuje. Bądz ponad to, i niech Twoj maż sie przekona ze mamusia racji nie ma.
Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki
Aga, jeśli trudno o tym gadać to odetnijcie to grubą krechą. Wybaczcie sobie i zapomnijcie te żale. To trudne wiem, ale możliwe. Sądzę, że pewnie chcialabyś to sobie z nim wyjaśnić, ale może na spokojnie sobie to najpierw poukladaj w glowie, bo widać, że sama nie bardzo wiesz gdzie jest pies pogrzebany i wyniknie z tego jeszcze więcej niedomówień, bo emocje niestety to zly doradca. Dedukuję, że wyjechać nigdzie raczej nie możecie, bo on w nowej pracy prędko urlopu nie dostanie.
Na pocztek proponuję tylko: uzgodnijcie, że swoje sprawy rozwiązujecie w czterech ścianach, nie za pomocą mamusi czy brata, bo niestety oni zawsze będą w takich sporach stronniczy. Poza tym nie wiedzą wszystkiego ale pewnie nie muszą, bo sami sobie potrafią dośpiewać. O reszcie pogadajcie za jakiś czas, jak wszystko opadnie i zdystansujesz się do tego, co się między Wami stalo.
Życzę Ci bardzo wiele cierpliwości. I wyrozumialości i odwagi tego, by przebaczyć zarówno jemu jak i sobie. Wina pewnie leży gdzieś pośrodku.
Jesteśmy z Tobą, pisz jak najwięcej :usciski:
Kinia napisał(a): rozmowa, rozmowa, rozmowa,
i kompromis.
i bedzie lepiej. zobaczysz :)
agnesea przede wszystkim bardzo mocno ściskam :usciski:
Uważam podopbnie jak przedmówczynie: rozmowa, rozmowa, rozmowa, ale może po chwili oddechu. Dajcie sobie kilka dni na przemyślenie, przetrawienie całej sytuacji.
Myślę, że obydwojgu Wam zależy na tym związku, tylko to diabelne docieranie tak bardzo momentami boli.
Z tego co zrozumiałam znacie się krótko (rok?). Jeżeli tak to jest to chyba zbyt krótki czas żeby nauczyć się wspólnie rozwiązywać konflikty, bo to z pewnością dopiero jedne z pierwszych. Może dlatego wychodzi tak nieporadnie (wciąganie połowy świata)
Teściowa. Wiem, że zawsze wszystkiemu Ona jest winna ;) ale dlaczego się nie lubicie? Są jakieś powody, czy tylko dla zasady, bo "teściowej lubić się nie da i już" ;) ?
Bardzo mocno trzymam kciuki, żebyście się dogadali, przecież to początek Waszej drogi :usciski:
Aga, nic na sile - dajcie sobie czasu..., zatesknijcie do siebie. mysle, ze nie powinniscie sie przekreslac, warato porozmawiac, ale niech emocje troche opadna, inaczej ktos powie cos za duzo.
mysle, ze dobrze bedzie "wyeliminowac" z Waszego malzenstwa toksycznych mamusie i braciszka, bo z tego co piszesz psuja atmosfere, choc nie wiem jak jest naprawde.
bedzie dobrze, trzymam za Was kciuki.
Kryzysy sa w kazdym zwiazku, mniejsze, wieksze, ale sa. Rzuca sie wtedy roznymi nie do konca przemyslanymi tekstami, ktorych 'na trzezwo' sie zaluje, albo nie do konca to sie mialo na mysli ;)
Buzuja jeszcze emocje, a do tego wtracily sie osoby trzecie, co tylko miesza w calej sytuacji, na pewno nie pomagajac. Ale trudno, stalo sie. Czy jednak zacietrzewienie, zlosc i co tam jeszcze nakreca Wam emocje jest warte, zeby niszczyc zwiazek? Tym bardziej, ze jak to zwykle w bajkach bywa - zaczelo sie od drobiazgu.
MOim zdaniem, nie jest za późno by ratować Wasz związek, widać, że oboje tego chcecie więc do dzieła!
Tak jak moje poprzedniczki napiszę, że tylko spokojna rozmowa może coś dobrego zdziałać. Usiądźcie, przydyskutujcie co każdego z Was boli.....Musicie porozmawiać!!!
Trzymam za Was kciuki :usciski:
:goodman: najwazniejszy jest spokój, wyciszcie swoje emocje i spróbujcie jeszcze raz porozmawiać, wyjasnic sobie wszystkie niedomowienia - wiem ze to trudne, sama tego czasem nie potrafie, ale chyba warto spróbować ?
Odpowiedz
Powinniście ze sobą porozmawiać, tak od serca.
Wydaje mi się, że "przyczyną" pośrednią jest teściowa. A właściwie mąż - syn, który nie odciął pępowiny.
Chciałby być z Tobą, ale mamusia mówi "ona jest be"...
Umówcie się i porozmawiajcie.
Zapytaj o teściową. Powiedz, że nie każdesz mu wybierać bo mama to mama, ale jeśli się z Tobą ożenił tzn. że kiedyś chciał z Tobą spędzić resztę życia. Teraz już nie chce? Dlaczego? Co się zmieniło?
Myślę, że nerwy i żale trzeba schować w kieszeń i spokojnie porozmawiać. Najlepiej na jakimś neutralnym gruncie. A po takiej rozmowie (lub kilku rozmowach jeśli taka będzie potrzeba) dopiero podejmować tak radykalne decyzje jak rozstanie czy rozwód.
Trzymam kciuki!!!
Podobne tematy
- Jak poradzić sobie z problemami żołądkowymi w okresie ciąży? 6
- Jak poradzić sobie z problemami żołądkowymi? 18
- Jak radzić sobie z problemami z zasypianiem? 16
- Jak radzić sobie po poronieniu? Jak poradzić sobie ze strachem przed kolejnym poronieniem? 8
- Jak zdobyć notarialne poświadczenie aktu zawarcia związku małżeńskiego? 9
- Jak rozwiązać problemy w związku? 11