• pocwirek odsłony: 3514

    Czlowiek Demolka - SZOK!

    Nie znalazlam jeszcze takiego watku (moze tylko ja jestem taka dziwna) No wiec zaczynam.
    Mam male pytanko :Czy Wy tez tak macie?
    Bo ja to jestem strasznie zakrecona. Mam wrazenia ze przewracam wszystko co tylko mozna przewrocic, zrzucam na ziemie wszystko co mozna zrzucic i psuje wszystko co tylko popsuc sie da.
    A jak sie nie da to i tak znajde sposob:( No czlowiek demolka jak zywy!
    Przewaznie mnie to smieszy bo czasem prowokuje naprawde smieszne sytuacje ( i wtedy nieodlaczny komentarz mojego J.: To moze byc tylko moja Misia:)) ale ile mozna sie smiac? J. czasem mowi ze dziecko bedzie sie bal ze mna zostawic samo bo niechcacy znowu wywine jakis numer.
    Na razie "zwalam" wszystko na "szalenstwo z milosci" i mam cicha nadzieje ze minie (niezdarnosc oczywiscie).

    Odpowiedzi (59)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-08-18, 04:03:15
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2010-08-18 o godz. 04:03
0

No ja ostatnimi czasy jakby zwolnilam a tymi wypadkami.
Jakos czesto samochod stoi mi na drodze :) i czesto spotyka sie z moja glowa, szczeka itp
Otwieram bagaznik, zadzialal jakis durny mechanizm spowalniajacy to otwieranie a moja glowa juz byla na etapie wpychania sie do srodka Mocne uderzenie az mnie odrzucilo ;)

Kilka dni temu wsiadalam do samochodu, noga w srodku, tylek tez juz sie pcha i znow te nieszczesne drzwi sie przymknely wiec lepetyna nie zdarzyla i szczeka centralnie w kant drzwi przywalilam, ech do tej pory lekko mnie boli.

Odpowiedz
Gość 2010-08-18 o godz. 03:54
0

Powiem tak - poraz kolejny moje poczucie godności zostało mocno naruszone, bo śwaidkiem tego było ze 20 osób.

Po tym jak okazało się ze moje uzębienie jest na swoim miejscu, kości nienaruszone w moim kierunku poleciało tyle obelg, ze w zyciu tyle nie usłyszałam.

Jeszcze jakiś czas temu myślałam ze zafunduję sobie skuter, teraz myślę, że nie jest to szczesliwy pomysł 8)

Odpowiedz
Aguus 2010-08-18 o godz. 03:43
0

Kurczak,przepraszam,ale rozbawilas mnie do łez ta opowiescia.
Dobrze,ze nic powaznego Ci sie nie stalo.
A co wlascicielka spodnicy na Twoj wyczyn? :D

Odpowiedz
Gość 2010-08-18 o godz. 03:26
0

Kurczak, brzuch mnie boli ze śmiechu.
A samochód, który potracił Cię na ścieżce to... :axe:

Odpowiedz
Gość 2010-08-18 o godz. 03:25
0

kurczak jestes dzis moja idolka lol
czy masz w planach dzis wsiąść na rower ?? 8)

Odpowiedz
Reklama
gretchen 2010-08-18 o godz. 02:43
0

Kurczak, jesteś boska!!

vesna napisał(a):Mam teorię, że coś nie tak jest z moim narządem równowagi
tak, ja też. Objawia się to w moim przypadku tym, że stale i notorycznie wykrecam sobie nogi - nawet na prostej drodze w płaskich butach. Na szpilkach na pewno bym nie przeżyła.

Natomiast mów brat na studiach miał ksywę Paraliż (Paralcio), bo niszczył wszystko,co napotkał samą swoja obecnością. Nie wiem, jak to działą, ale jak coś ma się zepsuć, to na bank zepsuje sie, gdy M. jest w pobliżu. Jak nie ma się zepsuć, to też oczywiście się zepsuje:D

Odpowiedz
Gość 2010-08-18 o godz. 02:18
0

Podnoszę.

W zeszłym tygodniu moje auto zostało ostatecznie skasowane.
Na otarcie łez mój rozrzutny małżonek kupił mi rower.

Ponieważ do nowej sytuacji trzeba się szybko odnaleźć i ją zaakceptowac a że łatwo znaleźć plusy ( utrata kalorii) nie było to az tak bolesne.

Tak więc blondi zaczęła swoją przygodę z rowerem w sobotę jadąc do stomatologa. W drodze powrotnej jadąc grzecznie ściezką rowerową została potrącona przez samochód. Wyszła z tego lekko potrubowana, przestraszona ale zywa. Gorzej z rowerem, który miał zwichrowane tylne koło i tym samym konieczne okazało się zdemontowanie tylnego hamulca by pojechać dalej. Ale to tylko preludium.

Wczoraj blondi niezrażona sobotnimi przygodami wsiadła na ten sam rower by udac się do masazystki. Przejezdzając przy przystanku autobusowym nie przewidziała niebezpieczeństwa jakie moga stanowić wysiadające z autobusu osoby i nie ominęła go.
Przy próbie hamowania, by nie wjechac w kuper pewnej pani, okazało sie, ze tylny hamulec samodzielnie nie naprawił się, a gwałtowne hamowanie przednim skutkowało tym, ze rower stanął okoniem, a blondi poszybowała w powietrze przez kierownicę.

Próbując zminimalizować efekty przyciągania ziemskiego próbowała łapać po drodze wszystko co popadnie. Padło na spódnicę właścicielki dużego kupra. Pech chciał, że była ona na gumce...

Odpowiedz
damula 2010-04-14 o godz. 01:37
0

Moje spektakularne wyczyny to mi. próba zdjęcia segregatora z góry szafy, w pracy oczywiście. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że pomogłam sobie stając jedną nogą na krześle biurowym (z kółkami). Jakież było moje, zdziwienie gdy to krzesło odjechało a ja w akcie desperacji złapałam się tej szafy i zawisłam. Wykładowca, który wszedł do mojego pokoju na tę chwile to dosłownie zszedł, nie mógł słowa wykrztusić z siebie widząc mnie zwisającą z szafy. Kolejny wypadek na tymże krześle to rozmawiając z kolegą próbowałam wrzucić do kosza śmieci, a że kosz tał blisko to ja się wychyliłam i... efektownie wywróciłam się razem z krzesłem na ten kosz. I ostatnia efektowna przygoda to podczas wypisywania dyplomów (pracuje w dziekanacie i wypisuje dyplomy dla studentów) skończył mi się atrament w piórze i podczas zmiany naboju on mi dosłownie wybuchł, zalewając pokój mojej szefowej (z białymi ścianami) w czarne wzorki. Nie wspomnę o swoim wyglądzie, bo też miałam biały sweterek na sobie. A najlepsze było jak moja koleżanka widząc to wpada do drugiego pokoju i chce zawołać dziewczyny żeby też miały ubaw, a tam słyszę, co znowu Ula wymyśliła?

Odpowiedz
nisiula 2010-04-14 o godz. 01:27
0

Ja również mogę być potwierdzeniem teorii o wcześniakach. Chociaż ja się nie pchałam jeszcze na ten świat. Lekarze mieli błąd w swoich wyliczeniach, uważali, że powinnam urodzić się w czerwcu a to już była połowa lipca, więc zaczęli mnie wywoływać, dopiero później się okazało, że powinnam urodzić się w sierpniu.

Odpowiedz
Aliencia 2010-04-14 o godz. 01:16
0

Voluspa napisał(a):A ja jestem wcześniakiem. Czyli mogę być potwierdzeniem tej teorii.
Ja jestem późniakiem, więc to chyba nie to ;)

Odpowiedz
Reklama
Voluspa 2010-04-14 o godz. 00:30
0

I jeszcze dopiszę swoją historyjkę.

Było to w czasach studenckich, okres porządków przedświątecznych. Celem było sprzątnięcie łazienki - między innymi umycie glazury. Nalałam sobie w związku z tym do takiego niewielkiego wiadreka wody z jakimiś płynem do mycia i zabrałam się za mycie. Ponieważ jednak glazura jest położona wyżej niż ja sięgam, musiałam wejść na jakiś stołeczek. Schodząc z tego stołeczka oczywiście wlazłam w wiaderko z wodą, bo jakże by inaczej. I najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że nic się nie wylało, bo wlazłam w sam jego środek (co najwyżej troszkę się naokoło nabryzgało, bo wlazłam z pewnym impetem).

Odpowiedz
Voluspa 2010-04-14 o godz. 00:19
0

A ja jestem wcześniakiem. Czyli mogę być potwierdzeniem tej teorii.

Odpowiedz
Gość 2010-04-13 o godz. 23:32
0

Kirka napisał(a):dziewczyny, niezle sie usmialam czytajac wasze przypadki -wypadki :D

gdzies tam kiedys czytalam, ze dzieci wczesniaki maja problemy z blednikiem i bardzo czesto sie im takie rzeczy zdazaja.
Mam kolezanke, ktora jest wczesniakiem i czytaja wasze doswiadczenia, to tak jakbym o niej czytala.
i w zwiazku z tym jestem ciekawa, czy wy tez jestescie wczesniakami,
czy tez teoria jaka czytalam jest bzdura? ;)
Chyba nie jest tak do końca. Ja nie jestem wcześniakiem, a moja siostra jest. I to ona jest o wiele bardziej "statyczna" i "zrównoważona" ;) ode mnie.

Odpowiedz
Aliencia 2010-04-13 o godz. 13:15
0

ignarancja napisał(a):Aliencia napisał(a):myjąc Przemkowi Jego ukochane auto doszczętnie porysować Mu szybę pasażera i lakier na masce koloru czarna perła, bo zapomniałam, że druga strony gąbeczki jest ostra
to podejrzewam, że Przemek był zachwycony ;) lol
Do dziś jest :D A przestałam szorować, tylko dlatego, że gadaliśmy i zaniepokoiło mnie Jego milczenie :) No więc patrzę, a On stoi z podniesionymi rękami, szeroko otwartymi oczyma i rozdziawioną buzią.. Zamarł po prostu w tym całym szoku. Niemy krzyk lol

Lakier został odratowany ale szyba nie, dlatego jak jedziemy i świeci słońce od strony pasażera to na mnie nie patrzy

Odpowiedz
Gość 2010-04-13 o godz. 13:15
0

Kirka napisał(a):gdzies tam kiedys czytalam, ze dzieci wczesniaki maja problemy z blednikiem i bardzo czesto sie im takie rzeczy zdazaja
a to bardzo prawdzopodobne
Ja jeszcze słyszałam że osoby którym wszystko leci z rak maja zaburzenia lateralizacji - żadna z rąk do końca nie jest dominujaca i tak sie one nie mogą zdecydować ;) a to co mają złapac leci i nie czeka lol

Odpowiedz
Gość 2010-04-13 o godz. 12:58
0

dziewczyny, niezle sie usmialam czytajac wasze przypadki -wypadki :D

gdzies tam kiedys czytalam, ze dzieci wczesniaki maja problemy z blednikiem i bardzo czesto sie im takie rzeczy zdazaja.
Mam kolezanke, ktora jest wczesniakiem i czytaja wasze doswiadczenia, to tak jakbym o niej czytala.
i w zwiazku z tym jestem ciekawa, czy wy tez jestescie wczesniakami,
czy tez teoria jaka czytalam jest bzdura? ;)

Odpowiedz
Gość 2010-04-13 o godz. 12:47
0

Aliencia napisał(a): bo zamiast komórki włożyłam do torebki telefon stacjonarny


Mnie w ten sposób udało sie zapakować do torebki pilota od wierzy. Nigdy nie zapomnę miny pani sprzedawczyni w sklepie, przy której owego pilota zdziwiona wyciągnęłam z torebki lol

Odpowiedz
agnieszka82 2010-04-13 o godz. 11:53
0

Tak jakby o mnie... wszystko...
Zeszly tydzien byl chyba rekordowy! Do najbardziej bolesnych zaliczam skaleczenie, malego palca, przyciecie miedzy stolami wskazujacego, i wywiniecie WIELKIEGO orla na swiezo mytej podlodze, pojechalam prosto na paszcze, na zeby! - skutkiem czego sa kolorowe siniaki na obydwu kolanach, bol lewej reki, prawego nadgarstka, lokcia (siniak juz jest zolciutki ), zadrapanie z zasinieniem brody... Aha, jeszcze nos... prawie tydzien, a jeszcze boli...

Moglabym tak wyliczac i wyliczac... Czy kiedys ta niezdarnosc sie skonczy??

Odpowiedz
Gość 2010-04-13 o godz. 11:28
0

Aliencia napisał(a):myjąc Przemkowi Jego ukochane auto doszczętnie porysować Mu szybę pasażera i lakier na masce koloru czarna perła, bo zapomniałam, że druga strony gąbeczki jest ostra
to podejrzewam, że Przemek był zachwycony ;) lol

Odpowiedz
Voluspa 2010-04-13 o godz. 06:04
0

kurczak zgadzam się z Tobą. Też byłam na tym, jakoś w listopadzie chyba. Aż mnie już brzuch i policzki bolały od śmiania się. Przyłączam się do gorącego polecania :)

Odpowiedz
Gość 2010-04-13 o godz. 05:53
0

Przypomniało mi się, ze w zeszłym tyg. byłam na swietnej sztuce w Ateneum "kolacja dla głupca". Tam to dopiero był człowiek-demolka. Jesli mógł coś niewłasciwego zrobić, powiedzieć coś co miało katastrofalne skutki to własnie to zrobił - oczywiście w sposób całkowicie niezamierzony. lol
Umiałam się niesamowicie - polecam goraco :)

Odpowiedz
Voluspa 2010-04-13 o godz. 05:47
0

Aliencia napisał(a):Wrzucic niechcący jedną malutka różową husteczkę do pralki ze śnieżnobiałymi ręcznikami i pościelą, sprawiając, że teraz moim ulubionym kolorem jest blady róż
Przypmniała mi sie moja wczorajsza historia. Wrzuciłam do miski biale rzeczy - a niech się chwilkę pomoczą, lepiej się upiorą. Potem chce je wkładać do pralki, patrzę a wśród nich coś pomarańczowego leży. Myśle sobie - co to? Nie mam przecież nic pomarańczowego. Przyglądam się, biorę do ręki, a tam moja gąbka. Zupełnie nie wiem skąd ona się tam wzięła, przecież jej tam nie wkładałam. Przysięgam! Nie miała jak się tam dostać. Nie kładłam ciuchów koło gąbki!
Na całe moje szczęście gąbki nie farbują. I na całe szczęście, że wrzuciłam to pranie przed kąpaniem, bo bym chodziła wściekła i posądzała wszystkich na około,ze ktoś mi zgubił gąbkę :D

Odpowiedz
Aliencia 2010-04-13 o godz. 05:15
0

Na temat moich "potknięć" mogłabym napisać książkę lol Przemo mówi o mnie "pierdoła" i ma sto procent racji.
Nie byłabym sobą, gdybym wychodząc gdziekolwiek nie potknęła się, nie zahaczyła o coś, nie zbiła, nie zgubiła, nie zapomniała.. Nie wróciła się, bo klucze zostały w drzwiach, bo garnek na gazie, bo zamiast komórki włożyłam do torebki telefon stacjonarny

Nie byłabym sobą, gdybym omijając kałużę szła tak blisko krawężnika, żeby zostać ochlapaną przez śmieciarę.. gdybym nie zgubiła dowodu, rękawiczek, czapki, kluczy przynajmniej raz w roku..
Nie byłaby sobą, gdybym strojąc choinkę nie spadła na glebę z urwanym czubkiem choinki w dłoni.. otwierając kopertę prawie pozbawiła się palca, bawiąc się z psem prawie pozbawiła się oka.. :P
I tylko ja potrafię pożyczyć od mamy rękawiczki z cielęcej skórki i "gdzieś" je zostawić, sprzatając biurko wyrzucić do śmieci pierścionek, myjąc Przemkowi Jego ukochane auto doszczętnie porysować Mu szybę pasażera i lakier na masce koloru czarna perła, bo zapomniałam, że druga strony gąbeczki jest ostra lol
Tylko ja potrafię zakorkować zlew i na czas wlewania się wody do zlewu przysiąść na chwilkę przed tv fundując sobie przy okazji mini - pływalnię w kuchni :)
Wrzucic niechcący jedną malutka różową husteczkę do pralki ze śnieżnobiałymi ręcznikami i pościelą, sprawiając, że teraz moim ulubionym kolorem jest blady róż
I tak dalej, i tak dalej..
Do tego nie mam totalnie żadnej orientacji, w nowych miejscach nie wiem gdzie jestem i obawiam się, że nigdy nie będę parkować na parkingach przy centrach handlowych.. Bo ledwo trafiam do właściwego wyjścia lol
Jestem z 13-stego, więc troszkę mnie to usprawiedliwa 8)

Odpowiedz
Gość 2010-04-13 o godz. 04:25
0

Ja wsobote wyrzuciłam 20zł w pracy.Rozmieniłam kolezance na drobne a potem ...... wyrzuciłam :o
Nie wiem kiedy i jak? Ona cos wrzucała do kosza i zobaczyła,że leza na wierzchu. Masakra.

Odpowiedz
nisiula 2010-04-13 o godz. 02:55
0

A ja dzisiaj przeszłam sama siebie.
Na stole leżało 100 zł, a że zachwile miał ktoś przyjść na korepetycje, to nie chciałam aby leżały tak na wierzchu. Troszkę się pokręciłam i zaczełam się zastanawiać gdzie je położyłam. Po kilku minutach szukania w panice i z pustką w głowie co z nimi zrobiłam, coś mnie tchneło aby zaobaczyć do śmietnika, no i co tam ujrzałam?

Odpowiedz
Gość 2010-04-13 o godz. 02:39
0

Voluspa napisał(a):
Kiedyś przeczytałam taki artykuł (chyba w necie), że osoby które się ciągle gdzieś obijają o coś podświadomie dążą do autodestrukcji. Powodem takiego "zachowania" jest brak akceptacji własnej osoby..
Nie no absurd! lol
To przynajmniej nie dotyczy mojej osoby :)

Pocwirek - strasznie się usmiałam wyorażając juz sobie Ciebie goniąca za autobusem ze spodniami na wysokości kolan lol

Odpowiedz
Voluspa 2010-04-13 o godz. 02:31
0

To jeszcze i ja poproszę o dopisanie do klubu.

W sumie to miło wiedzieć, że nie jestem sama, że jest nas więcej lol

Tak jak pisałyście - drzwi są oczywiście za wąskie, przedpokój zresztą również (chociaż należę raczej do tych szczupłych).
Samochód za niski - już wielokrotnie walnęłam się w głowę przy wsiadaniu czy wysiadaniu. Ostatnio dzisiaj rano i to wsiadając do samochodu typu van (chyba - znaczy takie dwa rzędy siedzeń a z tyłu paka).
Już nie mówiąc o nożach i tarkach - zawsze mam pokaleczone ręce.
I całkiem absolutnie pomijając różne prace domowe - np. sprzątanie - cokolwiek robie zawsze gdzieś się stuknę, gdzieś udrapie. Generalnie normalka.

Raczej nie niszczę (nie upuszczam) rzeczy, obijam i kaleczę siebie.
Hehe... mąż mówi wtedy na mnie "kamikaze".

A na koniec jeszcze ciekawostka:
Kiedyś przeczytałam taki artykuł (chyba w necie), że osoby które się ciągle gdzieś obijają o coś podświadomie dążą do autodestrukcji. Powodem takiego "zachowania" jest brak akceptacji własnej osoby.
Ja oczywiście nie zgadzam sie z tym, bo już wieki temu pogodziłam się z sobą taką, jaką jestem.

Odpowiedz
asiulka27 2010-04-13 o godz. 01:01
0

dołączam do wiecznie posiniaczonych lol
wszystkie kanty w domu są moje :supz: :supz:
mąż się ze mnie śmieje, że jak się kiedyś wkurze na niego to na obdukcje mogę iść i się biedak nie wywinie ;)
najgorzej latem bo jak tu jakaś kieckę założyć jak nogi posiniaczone

Odpowiedz
migotka76 2010-04-12 o godz. 23:24
0

Czyli nie jestem sama..., bo naprawdę myślałam, że coś ze mną nie tak.
Mój ojciec nie mógł pojąć, czemu jak coś robię w łazience to ciągle mi coś z rąk leci, albo coś przewracam :| Pod lustrem była półeczka taka wzdłuż ściany, na niej poustawiane kosmetyki, kubeczki do płukania ust, i tylko ja ciągle coś z niej zrzucałam...
Teraz mój mąż to zaobserwował... Nie tylko w łazience z resztą.
Sama nie bardzo to rozumiem. Może jestem jakaś nadpobudliwa, wszystko chcę zrobić szybko?

Odpowiedz
pocwirek 2010-04-12 o godz. 15:09
0

Jednak cos mi sie przypomnialo. Pierwszy raz wracalam ze studiow do domku na weekend. Na przystanku nikomu nic nie mowiac wysiadlam by udac sie tam gdzie krol piechota chodzi. Jakiez bylo moje zdziwienie po powrocie gdy zrozumialam ze moj autobus juz odjechal. Razem z nim moj nic nie przeczuwajacy bagaz, a ja utknelam gdzies na koncu swiata. Komorka rozladowana, zero pieniedzy w portfelu. 4 godziny czekalam az ktos po mnie laskawie przyjedzie. Potem byl wyscig z czasem zeby skontaktowac sie z kierowca i odebrac bagaz. Od tego czasu grzecznie siedze na swoim miejscu i ani mysle nosa z autobusu wystawiac.

Odpowiedz
Gość 2010-04-12 o godz. 14:11
0

Dorciu - mam kilka fajnych historyjek. Mąz się odgraża ze kiedyś ksiązkę napisze :)

Najlepsze sa te z moim samochodem - ja gadzeciażem nie jestem - wiec nie mam ani bajeranckiej komórki (mogłaby w ogole nie istnieć, bo jesli mąz jej nie doładuje i nie zapakuje mi do torebki to ja tego nie zrobię - komórki mam te w spadku po mezu) a jeżdze strasznym wrakiem - co akurat męza cieszy, ze niby taka ekonomiczna jestem :) - kiedyś o tym pisałam i może jeeszcze napisze.

W przeszłości powiedzmy, że byłam mało pokorną córeczką tatusia i zaliczałam małe lub więszke giganty - za swój sukces, nie do pobicia, uznaje powrót do Wawy z Krakowa w lokomotywie intercity. Było to absolutnie niezamierzone. Nie wiem skąd mi przyszło do głowy, ze lokomotywa stanowi pierwszy skład pociągu i ze tam znajdę konduktora/kierownika pociągu.

Byłam zmęczona, głodna i chciałam do domu. Żle wyliczyłam pieniądze na bilet - pani w informacji telefonicznej powiedziała coś o sumie 10 zł nie precyzując, ze to na pośpieszy. Ja nastawiłam się na intercity. Odliczyłam równo kwote, za resztę kupiłam wode i kilka bułek. Jakiez było moje zaskoczenie przy kasie, gdy okazało się ze nie stać mnie na bilet na pociąg ok. godz. 19 i mam czekac do 1 w nocy.
Nie wiem jak teraz wygląda peron w Krakowie, ale 13 lat temu byłam przerazona myśla czekania tam tyle godzin.

Mając wizję bycia zamordowaną, zgwałcona w tej lub w innej kolejności, tak się nad sobą wzruszyłam, ze beczac dotarłam na peron z myślą ze pogadam z konduktorem i ten wystawi mi bilet kredytowy.
No własnie....Plan był dobry, ale realizacja zaszfankowała -i dotarłam do lokomotywy w poszukiwaniu kierownika :)
Łykając łzy, ledwo mówiąc wydusiłam panom z lokomowtywy, ze ja chcę do domu a nie mam pieniędzy. Panowie ulitowali się , wzięli do lokomotywy, nie tylko nie przyjeli oferowanych im 10 zł, ale takze nakarmili :)

Jako studentce zdazyło mi się tez poleciec do USA, w poszukiwaniu pracy, mając w kieszeni 100$ i jakiś switek papieru z napisaym tam adresem kontaktowym

Odpowiedz
Gość 2010-04-12 o godz. 13:38
0

kurczak, padłam po prostu lol lol lol

dzięki 8)

Odpowiedz
mokato 2010-04-12 o godz. 13:28
0

Ha! Mój mąż mówi na mnie ciapuś.
Zawsze sie o coś potknę, poślizgnę. Ostatnio- przedwczoraj, wyszykowana na zajecia poslizgnęłam sie na błocie i runęłam w nie jak długa. Zawsze sie o coś walnę, coś zepsuję zgubię, zapomnę... Zapomniałam swojego pinu przy kasie- dobrze, że mąż miał gotówkę. W bankomacie tez- mam zablokowana kartę.
Ciapa i to jeszcze roztrzepana.
Demolka mówicie lol

Odpowiedz
Gość 2010-04-12 o godz. 13:27
0

gonick napisał(a):
Gdzies czytałam, ze takie niezdary mają bardzo bogate życie wewnetrzne i nie chodzi tu wcale o tasiemca ;) - to po prostu za duzo myśli i emocji jak na to, zeby sie głupią rzeczywistością przejmowac
Podoba mi sie to tłumaczenie :taniec:

Odpowiedz
Gość 2010-04-12 o godz. 13:14
0

Puk puk, można???

To ja, gonick, co wysyłają ją po mąkę i chleb a kupi sól i cukier

Swego czasu "zelazny uścisk" na mnie mówili.
Jeśli ktos na imprezie cos wylał, przewrócił to można było obstawiać, ze to ja

Gdzies czytałam, ze takie niezdary mają bardzo bogate życie wewnetrzne i nie chodzi tu wcale o tasiemca ;) - to po prostu za duzo myśli i emocji jak na to, zeby sie głupią rzeczywistością przejmowac

Odpowiedz
Gość 2010-04-12 o godz. 12:56
0

jeden z lepszych moich numerow, to zlamanie sobie nosa...

...o otwarte okno
zobaczylam kosmos

Odpowiedz
Alma_ 2010-04-12 o godz. 11:15
0

To nic spektakularnego, ale mam wszystkie (z 5 par?) letnie spodnie, z okresu kiedy pracowałam w pokoju z niskim oknem, rozdarte dokładnie w tym samym miejscu, o ten sam profil okienny

Odpowiedz
pocwirek 2010-04-12 o godz. 06:11
0

Ale sie usmialam :D
No to dalej dziewczyny przyznawac sie jakie numery jeszcze wywinęłyście? Ja mam conajmniej kilka dziennie takich malych numerkow na swoim koncie ale jakiegos specjalnie spektakularnego jeszcze nie.

Odpowiedz
damula 2010-04-12 o godz. 03:35
0

Oj Kurczak jak ja Cię rozumiem. Wśród moich znajomych krąży legenda jak to ja idąc chodnikiem wpadłam na słup, potknęłam się, przeprosiłam i poszłam dalej. Oczywiście ja nie zauważyłam, że to był słup i myślałam, że na kogoś wpadłam. Koleżanka, która ze mną szła to prawie padła, a ja nie wiedziałam o co ja tak rozbawiło. Ta koleżanka później twierdziła, że jakby skórka banana leżała na korytarzu w szkole i tym korytarzem ja bym szła i te skórkę widziała i bardzo bym się starała ją ominąć, to i tak bym się na niej wyłożyła.
A siniaki z ud na wysokości biurka to mi nie schodzą.

Odpowiedz
Gość 2010-04-12 o godz. 03:27
0

vesna napisał(a):Mam teorię, że coś nie tak jest z moim narządem równowagi
moj maz ma tez taka teorie a do tego teorie blyskawicznie pogarszajacego sie wzroku lol

Odpowiedz
Gość 2010-04-12 o godz. 03:02
0

Wyznaję zasadę, ze jak nie jestes w stanie czegos zmienić, to trzeba to zaakceptowac bo inaczej można zwariowac i spalić się w walce z wiatrakami :)
Ja juz do wszystkich tego rodzaju spraw podchodzę z usmiechem i dystansem.

Opowiadamy to w formie zartów i anegdotek na róznego rodzaju spotkaniach i sama z siebie i swojej niezdarności się smieję.

inna sytuacja - jest piękny niedzielny, słoneczny poranek, zrobiona, lekko nieprzytomna lala wsiada do samochodu. Gestem pełnym gracji zakłada okulary przeciwsłoneczne i wyjezdza na ulice. Po pewnym czasie (ale nie za wczesnie) zauważa pełne zdziwienia spojrzenia kierowców i pasażerów, sama wie ze coś jest nie tak, ale nie wie co. Dopiero na swiatłach podczas standardowej oceny makijazu w lusterku wstecznym zauwaza, ze okulary przeciwsłoneczne nie mają jednego ze szkieł 8)

Odpowiedz
Gość 2010-04-12 o godz. 02:50
0

Kurczaku, to zabawne-wybacz, ale wierze, ze wcale ci nie do śmiechu.

Odpowiedz
Aguus 2010-04-12 o godz. 02:37
0

:o :o :o

Odpowiedz
Gość 2010-04-12 o godz. 02:33
0

Dołaczam do klubu :)
Atakujace mnie meble, za waskie futryny, buty których obcasy utknęły we wszystkich niemalże kratkach a ja stanowię zator np. przy wyjściu z metra, powylewane napoje w trakcie noszenia filiżanek to moja specjalność. Jesli coś absurdalnego i krepującego mnie w towarzystwie może się zdarzyć to zdarza sie zawsze.
Np. wyjezdzając od rodziców z podwórka zahaczyłam i przewróciłam skrzynkę z podłaczeniami ( nie zauwazyłam wielkiego pudla, które stało tam od zawsze)

Ostatnio miałam pewną uroczystość, więc lalka zrobiła sobie włos, oko, założyła szpilki, mini, elegancki płaszczyk, torebeczka, (ale bez okularów - bo po co?) - mucha nie siada.
Wyszłam z domu i dawaj do samochodu zaparkowanego po drugiej stronie ruchliwego skrzyżowania. Chodnik idealnie równy, zadnej kałuży, zadnego kawałku lodu - zadnej przeszkody która sugerowałaby, ze moze zdarzyć sie tragedia. A jednak..... Na trasie leżał kawałek sznurka, jak się póżniej okazało, zwiazanego i stanowiącego pętelkę. Wiec oczywiście, jakżeby inaczej, weszłam w nią nie tylko jedną nogą ale obydwoma. Petelka była za mała by zrobić krok, więc potkęłam się o własne nogi i ruuuuunełam jak długa.
Spróbujcie zachowac klasę i godnie podnieśc się gdy swiadkiem Waszej niezdarności sa wszyscy kierowcy czekający akurat na światłach, a połowa z nich biegnie by sprawdzić czy mam wszystkie zęby lol

Ale ja już nabrałam do tego dystansu - poprostu taka jestem i tego nie zmienię :) Wiec juz nawet nie denerwuje się. Mój mąz tez już nie :)
Z tego powodu unikam chodzenia po sklepach z porcelaną i szkłem :) - ale to i tak mnie przesladuje - chodzac teraz po wyprzedazach z ciuchami, kopnełam postawioną przez kogoś absolutnie z boku, swieżo kupiona antyramę w IKEA i ... zbiłam. Absolutnie jej nie widziałam.

Dodatkowo notorycznie wsiadam nie do tego autobusu, zapominam wysiąśc na właściwym i mąż po mnie musi przyjezdzac, bo nie wiem jak wrócić. :o

Odpowiedz
pocwirek 2010-04-11 o godz. 13:39
0

U mnie to chyba jakies patologiczne roztargnienie :D
I oczywiscie zawsze cos zrobie a potem pomysle!

Odpowiedz
Mała 2010-04-11 o godz. 13:38
0

Ja do ludzi obijajacych sie o wszystko, co stoi na ich drodze raczej sie zaliczam ale zaobserwowalam dziwna rzecz. Mianowicie, kiedy zaszlam w ciaze, zaczelam byc tak strasznie niezdarna, tak mi wszystko lecialo z rak, obijalam sie o futryny, o drzwi lodowki, fotele... A ze wczesniej tak nie mialam, tym bardziej mnie to dziwilo i wkurzalo zarazem :) Ale teraz wszytko wrocilo do stanu sprzed ciazy.

Pozdrawiam,
Mała

Odpowiedz
Gość 2010-04-11 o godz. 13:34
0

Wstępuję do klubu.
Ja też wszystko potrącam, wszystko leci mi z rąk, tnę się nożem itd.
Na wspomnianym już rowerze uczyłam się jeździć bardzo długo. Nauczyłam się gdzieś dopiero w 4. klasie podstawówki.

Mam teorię, że coś nie tak jest z moim narządem równowagi, ale jak dotąd brakowało mi odwagi by to sprawdzić za pomocą dokładnych badań.

Odpowiedz
pocwirek 2010-04-11 o godz. 12:41
0

Chyba jestem okropna ale az milo mi sie to czyta :D
Wiec jednak to nie tylko ja! :supz:

Odpowiedz
fonia 2010-04-11 o godz. 12:10
0

tak, jak któś ma być obity, to na pewno bedę to ja
zawsze o coś zawadzę, potnę, szarpnę...
myślę, że wynika to z faktu, że za szybko chcę coś zrobić, za szybko idę po schodach, za szybko robię kanapki...

Odpowiedz
katastrofa 2010-04-11 o godz. 12:08
0

Tia ,skąd ja to znam

najgorzej jest jak się staram, np. piekę coś to nie ma bata coś mi zawsze z rąk wyleci.

A futryny, nagłe pojawiające się szafy i inne duże rzeczy , które od zawsze stoją tam gdzie stoją są moim prywatnym wrogiem numer jeden

Odpowiedz
CHATOR 2010-04-11 o godz. 10:47
0

jak bym słyszała o moim mężu.........tez potrafi co weźnie do rąk to coś temu zrobić , cokolwiek to jest.......np. miał tylko wstawić mój samochód na podwórko i......urwał owiewkę przy szybie kierowcy !!!!!!

Odpowiedz
wiśnia_wisienka 2010-04-11 o godz. 09:47
0

Też tak mam. Do tego łatwo robią mi się siniaki i czasami wyglądam jakby mnie kto bił.

Najgorzej było jak zaczełam jeżdzić na rowerze, byłam cala w siniakach co ciekawe nie dorobiłam się ich podczas jazdy, nie zdarzyło mi się spaść z roweru- poobijałam się tak wsiadając z rowerem do windy lol

Odpowiedz
nisiula 2010-04-11 o godz. 09:07
0

Bardzo się cieszę, że nie jestem sama. Ja notorycznie obijam się o rzeczy stojące na mojej drodze, chyba nigdy mi się nie uddało przenieśc cherbaty bez wylania, zawsze coś skapnie. Na początku mojego męża to denerwowało, że przez swoje gapiostwo robię sobie krzywdę, ale teraz się już przyzwyczaił lol

Odpowiedz
Gość 2010-04-11 o godz. 03:32
0

pocwirek napisał(a):Atir napisał(a):A ja ciagle sie o cos uderzam.Jestem wiecznie posiniaczona i pocieta nozem
Ja to samo. Niby jestem szczupla ale notorycznie nie mieszcze sie w futrynach :D Po prostu zachaczam o nie ramieniem auuuu!
ja mam to samo ale u mnie to objaw wady wzroku. tylko ja niestety zachaczam nie tylko ramieniem, nie raz głową też zachaczę lol

Odpowiedz
Gość 2010-04-11 o godz. 03:27
0

Hmmm... ja jestem słoniem w składzie porcelany... dosłownie...
Obite biodra lub ramiona o futrynę, drzwi to u mnie normalka...
potykam się na prostej drodze... wchodzę na latarnie...
ostatnio przetrąciłam łokciem lusterko w zaparkowanym samochodzie :o

Odpowiedz
Gość 2010-04-11 o godz. 02:58
0

pocwirek napisał(a):Atir napisał(a):A ja ciagle sie o cos uderzam.Jestem wiecznie posiniaczona i pocieta nozem
Ja to samo. Niby jestem szczupla ale notorycznie nie mieszcze sie w futrynach :D Po prostu zachaczam o nie ramieniem auuuu!
moge sie do Was przylaczyc, dodam do tego notorycznie walenie glowa w okap lub pootwierane polki oraz uderzenia malym palcem stopy o cokolwiek - dzisiaj na przyklad w stol . stara baba jestem ,a giry mam sine 8)

Odpowiedz
pocwirek 2010-04-11 o godz. 02:39
0

Atir napisał(a):A ja ciagle sie o cos uderzam.Jestem wiecznie posiniaczona i pocieta nozem
Ja to samo. Niby jestem szczupla ale notorycznie nie mieszcze sie w futrynach :D Po prostu zachaczam o nie ramieniem auuuu!

Odpowiedz
Gość 2010-04-11 o godz. 00:14
0

A ja ciagle sie o cos uderzam.Jestem wiecznie posiniaczona i pocieta nozem lol
Mąz mówi ,że mam zaburzenia równowagi , bo na zauroczenie po 5 latach nie moge liczyć?

Odpowiedz
kasiacleo 2010-04-10 o godz. 23:19
0

Może jesteś zbyt impulsywna lub chcesz wszystko szybko zrobić?
Kiedyś może przejdzie albo wyjdzie na dobre ;)
pozdrawiam

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie