• Yagutka odsłony: 3912

    Zalewanie

    Zastanawiałam się, gdzie dać ten wątek - czy na Nasz Dom, czy tu, ale stwierdziłam, że w sumie to temat bardziej do gadania niż do robienia czegokolwiek... (no chyba że się mylę )

    W każdym razie nas zalewają. Sąsiedzi z góry. Mieszkamy w bloku (no ja wiem, nie jest nowy, bo lat ma ok. 30) i co jakiś czas, czasem raz na rok, czasem kilka razy na rok mamy zalaną łazienkę - czasem tylko sufit, czasem wiecej.... Raz zalali pół mieszkania....
    Szlag mnie trafia, bo spółdzielnia mieszkaniowa owszem, przysyła speców, czasem coś nawet remontowali ale grrr.
    Mamy po prostu niewychowanych sąsiadów, którzy potrafią wrzucać różne rzeczy do wanny, albo nie czyszczą... No i oczywiście pogadać z nimi nie można za bardzo, bo nie są cywilizowani...
    No i czasem ręce mi opadają, bo nie wiem co robić.
    Czy ktoś miał / ma podobne problemy? Byłoby mi raźniej... ;)

    Odpowiedzi (20)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-01-17, 19:59:19
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
patunieczka 2010-01-17 o godz. 19:59
0

Wyciągam

Już nie mieszkamy w tym mieszkaniu, tylko je wynajmujemy, więc nawet jest jeszcze gorzej...
Dziś rano znów wybiło (policzyłam, od ostatniego przypadku minęło rok i 8 mieisęcy).
Na szczęście lokatorka była w domu, więc szybko zareagowała, strat materialnych praktycznie nie ma, bo wszystko pozostało na kafelkach. Czyli rozróby do ubezpieczyciela spółdzielni nie mam co robić, bo i o co? Dywanik łazienkowy, albo niesmak wynajmującego?

Ale może ktoś ma pomysł, jak do tych purchli w spółdzielni przemówić, żeby wreszcie zabrali się za udrożnienie tych rur...
Już mam pomysł, że następnym razem wzywam pogotowie kanalizacyjne i rachunek idzie na spółdzielnie, ale to nie jest rozwiązanie...

Rzecz w tym, żeby następnego razu nie było
Jakieś pismo pewnie trzeba będzie napisać i ogólnie prowadzić rozmowy za pomocą papieru... a co jeszcze? Sądem straszyć?

Odpowiedz
Gość 2009-06-26 o godz. 18:20
0

patunieczka napisał(a):Poproś o poradę/pośrednictwo stowarzyszenie konsumenckie (zapomniała mi się nazwa dokładna...)
http://www.federacja-konsumentow.org.pl/- nie wiem tylko czy już się dorobili prawnika od spraw ubezpieczeń.
Swego czasu odesłali mnie z tego powodu do http://www.rzu.gov.pl - gdzie zresztą bardzo mi pomogli.

Odpowiedz
patunieczka 2009-06-26 o godz. 18:06
0

Dodka, a kiedy ta sytuacja miała miejsce? Bo pamiętam z jakiś pogadanek w Tok FM, że przez dwa lata od zaistnienia zdarzenia masz czas na odwołanie. Pisz pisma (nie do sądu, tylko ubezpieczyciela), pogroź zrobieniem smrodu, może macie kogoś kto będzie w stanie potwierdzić, że zderzak był w porządku (kolega, sąsiad, rodzina...). Poproś o poradę/pośrednictwo stowarzyszenie konsumenckie (zapomniała mi się nazwa dokładna...)
Bo kwota pewnie jest za mała, żeby zgłaszać się do jednej z firm wyspecjalizowanych w uzyskaniu odszkodowania (swoją drogą, nie wiem na ile są one profesjonalne i skuteczne).

Kurka, z tego co napisałam powyżej można wnosić że jestem jakimś sądowym pieniaczem ;) ale zapewniam, że jestem spokojna, tylko trochę nauczona doświadczeniem 8)

Odpowiedz
Gość 2009-06-25 o godz. 21:58
0

Anirrak napisał(a):Patunieczka - polemizowałabym ;)

Co do utraty znizki za bezszkodowość na przykładzie samochodów:

1/ jade Micrą i Mesio mi wjeżdża w kuper

Szkode powinien pokryć zakład ubezpieczeń, w którym OC ma Mesio - NIE TRACE WTEDY ŻADNYCH ŻNIŻEK!

Powyższe to zasada, ale jak zwykle są wyjatki

Oj, nie zawsze, a z wyjatkami prawda . Mamy przykład na Hestii . Mężowi pewnego czasu gościu wjechał samochodem w kuferek. Wszystko szło gładko, przyjechał rzeczoznawca z Hestii (ubezpieczyciela owego gościa), aż tu nagle ni z gruszki ni z pietruszki Hestia nie wypłaca rzeczonego odszkodowania, bez uzasadnienia pisemnego i udokumentowanego. Po prostu stwierdzili, że zderzak od tak sobie był już uszkodzony . Mąż chciał się z nimi sądzić i złożył sprawę, ale oczywiście została umorzona, co jest u nas normalne .

Odpowiedz
Gość 2009-06-25 o godz. 21:36
0

Piony na pewno naleza do spoldzielni.

Odpowiedz
Reklama
Yagutka 2009-06-25 o godz. 18:44
0

Co do samochodów to ja już w ogole się nie znam, więc do Waszych dyskusji się nie wtrącam :)

Patunieczka, piszesz, że powinnaś ciągnać kasę ze spółdzielni za niedrożne rury.
Tak się teraz zastanawiam - ktore rury należą do mieszkania, które nie należą? No bo przeciez rury w ścianie nie należą chyba do mieszkania, nie? Tylko do spółdzielni? Czyli to spółdzielnia powinna czyścic?
A jak często taka spóldzielnia powinna rury czyścić i na jakie wezwania z mojej strony powinna reagować?
Bo wiecie, zalanie zalaniu nie jest równe. Czasem tam ewidentnie cieknie z kratki u góry po kafelkach, a czasem tylko są wilgotne fugi między kafelkami (ale oczywiście nie w całej łązience ;) ), a wody jako takiej widocznej nie ma.
A może za każdym razem powinnam dzwonic do spółdzielni z tekstem - pani kochana, znow mam wilgotne fugi w łazience?
ech :(

Odpowiedz
patunieczka 2009-06-25 o godz. 18:37
0

Oki, Anirrak, wycofuję sie okrakiem, porównanie z ubezpieczeniami samochodowymi nie było dobre. Wychodzi ignorancja związana z brakiem bryki...
Co więcej - nie dam głowy czy w innych towarzystwach zasada z utrata zniżki pomimo niewinności też obowiązuje. Podałam akurat przykład mojego ubezpieczenia - pomimo, że nie ja uznałam wrzucanie listy kapusty do WC za oczywisty sposób ich likwidacji, to ja zapłaciłam wyższą składkę w roku następnym. Swoją drogą ciołek byłam, bo powinnam ciągnąć kasę z ubezpieczenia spółdzielni (PZU), która nie zadbała o drożność rur, a nie pokrywać szkody z własnej polisy...
Chyba trochę rozjaśniłam, trochę się pokajałam ;)

Odpowiedz
Gość 2009-06-25 o godz. 18:26
0

Poza tym jest jeszcze opcja, że sprawcy nie wykryto (np. auto porysowane na parkingu) - wtedy szkoda jest usuwana z naszego własnego ubezpieczenia i tracimy zniżkę.

Odpowiedz
Gość 2009-06-25 o godz. 17:47
0

Patunieczka - polemizowałabym ;)

Co do utraty znizki za bezszkodowość na przykładzie samochodów:

1/ jade Micrą i Mesio mi wjeżdża w kuper

Szkode powinien pokryć zakład ubezpieczeń, w którym OC ma Mesio - NIE TRACE WTEDY ŻADNYCH ŻNIŻEK!

Powyższe to zasada, ale jak zwykle są wyjatki ;) - np. okazuje się, że Mesio nie miał ubepieczenia OC,
a ja mam AC i szkode naprawiam z AC - wtedy niestety tracę znizki na AC (nie tracę na OC!)

2/ jadę Micrą i wjeżdżam w kufer Mesiowi

Naprawę Mesia pokrywa mój ubepieczyciel OC - trace znizki za bezszkodowość OC

Naprawe mojej Micry pokrywa mój ubepieczyciel z mojego AC - trace tez zniżkę za bezszkodowość w AC

To by było na tyle w telegraficznym skrócie 8)

Odpowiedz
Gość 2009-06-25 o godz. 17:38
0

Tfu, za szybko mi sie wyslalo, zawsze mi sie wydawalo, ze znizki traci sprawca.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-06-25 o godz. 17:38
0

patunieczka napisał(a):A dlaczego jak ktoś stuknie mi samochód, to też tracę zniżkę? (akurat samochodu nie mam, ale o ile wiem, tak to działa)

No tutaj to jestem zdziwiona :o Jestes pewna, ze tak jest?

Odpowiedz
patunieczka 2009-06-25 o godz. 17:29
0

patunieczka napisał:
Z tym, że zwracanie się do własnego ubezpieczyciela o pokrycie w sumie niezbyt kosztownej szkody może być mało opłacalne – tracisz zniżkę za „dobre sprawowanie” – trzeba to sobie przekalkulować.

A tego to nie rozumiem Zawsze myslalam, ze ta znizka to za "bezszkodowosc" w sensie wyrzadzenia komus szkody. Jesli Tobie ktos szkode wyrzadzil to dlaczego masz tracic??
A dlaczego jak ktoś stuknie mi samochód, to też tracę zniżkę? (akurat samochodu nie mam, ale o ile wiem, tak to działa)
Niestety bezszkodowość oznacza nie wyrządzanie szkody firmie ubezpieczeniowej... (cytując moje ulubione stwierdzenie z audycji "Dzieci wiedzą lepiej" - TAKIE ŻYCIE, TAKI DRAMAT... ;) )

Odpowiedz
Gość 2009-06-25 o godz. 17:21
0

patunieczka napisał(a):Z tym, że zwracanie się do własnego ubezpieczyciela o pokrycie w sumie niezbyt kosztownej szkody może być mało opłacalne – tracisz zniżkę za „dobre sprawowanie” – trzeba to sobie przekalkulować.

A tego to nie rozumiem :o Zawsze myslalam, ze ta znizka to za "bezszkodowosc" w sensie wyrzadzenia komus szkody. Jesli Tobie ktos szkode wyrzadzil to dlaczego masz tracic??

Odpowiedz
Yagutka 2009-06-25 o godz. 17:18
0

Niestety, sąsiedzi są tacy, że twierdzą np. nie korzystali z łazienki, a jak się wejdzie to widać, że wanna i łazienka mokre ;) Albo udają że ich nie ma w domu, a ich słychać ;) No i można by te przykłady mnożyć.
Teraz będę wysyłać mojego Lubego na rozmowy - może facet będzie mieć większą siłę przebicia, może się go przestraszą?

Odpowiedz
patunieczka 2009-06-25 o godz. 17:05
0

Nie da sie nie docenić mądrości zbiorowej 8)

Co do firm, to (hmmm... czy można tak po nazwach – ufam, że tak ;) skoro PZU przeszło) ja jestem ubezpieczona w Hestii i się nie skarżę (jak na razie).
Z tym, że zwracanie się do własnego ubezpieczyciela o pokrycie w sumie niezbyt kosztownej szkody może być mało opłacalne – tracisz zniżkę za „dobre sprawowanie” – trzeba to sobie przekalkulować. Mnie np. opłacało się bardziej pomalować kiedyś pokój za własną kasę, po tym jak z wentylacji wyleciała masa czegoś lepkiego i czarnego.
Także spróbujcie jeszcze z sąsiadami... ktoś musi być winny!!! ;)

Odpowiedz
Yagutka 2009-06-25 o godz. 16:41
0

Co do zmiany ubezpieczyciela, to możliwe że o tym pomyslimy - do tej pory tymi sprawami zajmowała się mama :) Po jej wyprowadzce, zostaliśmy z męzem "na włościach" ;)
Ale faktycznie, macie rację - trzeba będzie się nad tym zastanowić.
Tylko też przydałby sie nam jakiś doradca, bo ja w sprawach ubezpieczen itp jestem zielona okrutnie i się na tym po prostu nie znam (mój mąż podobnie).
Tak samo nie wiadomo, kto powinien ponieść koszty, bo problemy z rurami są też wyżej....

No w każdym razie czekam na rózne cenne uwagi i spostrzeżenia - na pewno wszystkie zostaną przemyślane. Bo my po prostu na pewne rzeczy możemy najzwyczajniej w świecie nie wpasć :)

Odpowiedz
Gość 2009-06-25 o godz. 16:08
0

Jedna uwaga 8)

To że "PZU tak liczy" to PZU sprawa...
PZU liczy tak, żeby zapłacić jak najmniej - proste prawo ekonomiczne ;)
Natomiast Ty masz prawo do pokrycia pełnych kosztów przywrócenia stanu poprzedniego...

I te koszty powinni pokryć Twoi sąsiedzi z góry - albo ich ubepieczyciel.
Jesli wypłata jest za mała - zawsze istnieje mozliwość odwołanie sie od niej.
Jesli droga polubowana nie zadziała - zostaje sąd - i choć to długa droga
to może "dla zasady" warto byłoby sąsiadów troche pociągać ;)

Odpowiedz
Gość 2009-06-25 o godz. 14:33
0

Radzę zmienić ubezpieczyciela. Nam jak zalało ścianę (bo rynna pękła), to ubezpieczyciel bez szemrania wypłacił kasę za malowanie całej ściany, a nie skrawka o wymiarach 50 cm na 70 cm (bo tej wielkości był zaciek). Co to za pomysł w ogóle? :o

Odpowiedz
Yagutka 2009-06-25 o godz. 13:44
0

O rany, faktycznie gorzej :o
To problemy z wylewającą się kanalizacją z WC mieli z kolei sąsiedzi nad nami - co świadczy o tym, że cały pion jest do chrzanu - ich zalewa wc, nas zalewa łazienka..... ;)

Natomiast co do ubezpieczyciela itp.
Tak, my zgłaszalismy szkodę wtedy gdy zalało nas najbardziej - poszły sufity w łazience, wc, przedpokoju i dwóch pokojach - czyli w sumie dużo.
Ale PZU szkodę liczy od powierzchni - a powierzchnia była mała - tylko fragment sufitu. Do PZU nie przemawiało, że kawałka sufitu, czy nawet całego sufitu nie da się pomalować bez malowania reszty ścian. W związku z czym dostaliśmy jakieś grosze.... A sufity nadal straszą zaciekami, bo było to świeżo po remoncie i nie mieliśmy siły na kolejne malowanie i kolejny remont. Zwłaszcza, że się mogło okazać, że za parę tygodni będzie to samo.

Spółdzielnia też w to wszystko była zamieszana - więc na pewno robili remont tych rur czy czegoś tam. Ale nie jest to skuteczne, bo sytuacja się powtarza, niestety.

Odpowiedz
patunieczka 2009-06-25 o godz. 13:31
0

Muy mieliśmy gorszy problem - w 10 piętrowym bloku, ktoś nad nami wrzucał do WC rozmaitości, osobiście miałam do czynienia z siatką foliową oraz liśćmi kapusty... :o
Złośliwość losu sprawiła, że tuż pod naszym poziomem w już wiekowych rurach każda z tych ciekawostek zatrzymywała się, a następnie tamowała przepływ tego co leciało z góry (tak delikatnie mówiąc). Za pierwszym razem było najgorzej, bo nie było mnie cały długi dzień i bagno zalało prawie całe mieszkanie łącznie z parkietem, dywanami, jak również przeciekło do sąsiadki. Przy następnych razach skala zniszczen była mniejsza.
To tyle celem pocieszania - że niby inni mają gorzej ;)

A teraz pytanie - zwracaliście się do sąsiadów o zwrot kosztów skrobania i malowania łazienki po zalaniu? Może parę stówek by ich trochę otrzeźwiło?
A jeżeli są oporni, to można (jeżeli mieszkanie jest ubezpieczone) zgłosić szkodę, a ubezpieczyciel sam będzie dochodził od winnych kasy. Ew. jeżeli by się wypierali winy i twierdzili że to np. rury są niedrożne, to można obciążyć tym ubezpieczenie wspónoty/spółdzielni i niech to midzy sobą rozstrzygają...

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie