• Loxia odsłony: 14925

    Czy życie bez dziecka jest puste?

    Czy życie bez dziecka jest naprawdę niemożliwe i puste? czy tylko takim nam się wydaje?czy niemozność bycia naturalnym rodzicem powinna położyć mnie do łóżka i kazać mi czekać na .. no właśnie na co?nie móc urodzić dziecka to straszne - załamać się tym faktem i poddać swoje życie - to chyba jeszcze okropniejsze..jest tyle rzeczy do zrobienia..

    Odpowiedzi (30)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-08-03, 19:21:58
    Kategoria: Z życia
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2009-08-03 o godz. 19:21
0

buniuta napisał(a):
JAk wiara umiera to nic już nie ma!
PAmiętaj!
Basiu, pieknie powiedziane.

Odpowiedz
buniuta 2009-08-03 o godz. 18:56
0

Ja jak na złość należaę do tej grupy szczęsciar co zachodzą w ciążę złotym strzałem!
Tyle tylko, ze potem ciąza nie zawsze chce się utrzymać!
Która opcja jest gorsza... która lepsza...
nie chcę wiedzieć.
Jak drugi raz zaszłam w ciąże i krwawiłam ..... musiałam leżeć - to była moja granica.....
Rozpacz jaką czułam...
Nie chce chyba o tym pisać. Cały czas nie mam siły, pomimo tego, ze kurczak mały śpi za ścianą.
Wtedy nie po raz pierwszy z resztą rozmawialiśmny z J. o adopcji.
Bałam się kolejnych start.
To była moja granica.
Jeśli czujesz, ze masz siłę walcz... jak siły nie masz... to rozważ inne opcje.
TAk jak dziewczyny zauważyły - dziecko to szczęście... ale i poświęcenie.
My wybraliśmy opcję poświęcenie.
Byliśmy zgodni co do jednego - skoro można bezgranicznie pokochać psa (może nie trafiony przykład,ale z naszego własnego domu) to jakie ma znaczenie, kto będzie nosił w brzuchu rączki - które do mnie będą się wyciągać krzycząc mama!

Loxia dasz radę znaleźć sie w tym wszytskim! Wierzę!
JAk wiara umiera to nic już nie ma!
PAmiętaj!

Odpowiedz
Gość 2009-08-03 o godz. 18:39
0

Myślę, że temat dotyczy dwóch sytuacji
1 ) kiedy ludzie wiedzą, że nie chcą mieć dziecka
2) kiedy ludzie wiedzą, że nie mogą mieć dziecka

Ta pierwsza jest dużo łatwiejsza, po prostu ktos nie decyduje się mieć z wielu powodów dziecka.( czasem zastanawiam się czy takie osoby nie obudzą się z ręką w nocniku - jak już będzie za późno). Szanuję takich ludzi - uważam, że to dużo lepiej niż gdy ludzie nieodpowiedzialni i głupi decydują się na dziecko, które potem krzywdzą. Druga sytuacja jest już trudniejsza i o taką chyba Loxii chodziło.
Ja osobiście nie wyobrażam sobie życia bez dziecka, nigdy z mężem nie zakładaliśmy, że będziemy żyć bez dzieci. Nie czułabym się w pełni zrealizowana gdybym go nie miała. Oczywiście, że mam miliony sposobów na spozytkowanie czasu i pieniędzy : wyjazdy, rozrywki, pomoc innym itp. Ale dla mnie osobiście oznacza to tylko zapełnienie pustki. Fajna jest rola rodzica, odpowiedzialna ale zarazem dająca mnóstwo swobody i tysiąc dylematów dziennie. Ja osobiście lubię byc rodzicem i pasuje mi ta rola. W posiadaniu dziecka jest też część egoistyczna : mały człowiek czule cmokający dla którego jestes całym światem. Fajne jest pulchniutkie ciałko, fajne jest obserwowanie jak się rozwija i rośnie, jak zaczyna pyskować i jak ma fochy. Macirzyństwo jest mistyczne,a moje to już nawet bardzo

Loxia trzymam kcuki za Ciebie, za odnalezienie słusznej drogi :)

Odpowiedz
Gość 2009-08-03 o godz. 16:56
0

Moja walka o dziecko trwała ponad dwa lata. Dla niektórych mało dla innych bardzo długo. Dla mnie to były chyba najgorsze miesiące. Każdy przynosił rozczarowanie, lzy, rozpacz. Usłyszałam tyle razy od różnych lekarzy - "To niepłodność pierwotna, nie będzie Pani mogła mieć dzieci" Uwierzcie mi, ze po takich słowach traci się nadzieję, życie staje się szare i smutne... Wokół mnie moje koleżanki coraz częściej mówiły o ciążach, niektóre już rodziły dzieciaczki, a ja wiecznie w punkcie wyjścia. Każdy brzuszek ciężarnej kobiety wzbudzał moja rozpacz, nawet na spacerze nie mogłam opanować łez. Pamiętam jak na Sylwestra w 2004/2005 płakałam, że nie bede mogła mieć dziecka, że juz nie chcę mi się żyć... Po powrocie z urlopu zrobiłam test, bo miesiączka spóźniła mi się o 2 tygodnie... i co.. stał się cud... Mimo, że zwątpiłam, nie miałam siły walczyć...
Madziu, nikt Ci nie odpowie, kiedy należy przestać walczyć, który moment jest najlepszy czy najwłaściwszy. Tego nie da się określić. Ja płakałam, nie wierzyłam ,ale leki brałam, słuchałam się lekarza, mimo, ze moja lekarka też nie wierzyła... Kiedy zobaczyła Krzysia na monitorze po raz pierwszy przytuliła mnie i powiedziała "Pani Aniu, to jest cud"...

Ależ się rozpisałam, ale chciałam tym wszystkim które tracą nadzieję i przestają wierzyć pokazać, że cuda się zdarzają.... ;)Trzymam za Was wszystkie kciuki...

Odpowiedz
Aguus 2009-08-03 o godz. 16:52
0

Eh ... malzenstwem jestesmy od 13 maja.Tydzien temu przeprowadzilismy sie do Warszawy,zanim kupimy swoje mieszkanie minie troche czasu... Mnie nawet nie przeszkadza to,ze placimy duzo pieniedzy KOMUS za wynajem,mnie przeszkadza to,ze moglibysmy jak najszybciej kupowac,urzadzac swoje ... a to po to,zeby sie jak najszybciej starac o dziecko .. wiem,ze to nie jest latwe i nie wiem jak to bedzie u nas ... bo dochodza do tego jakies tam wzgledy zdrowotne .. ale od kilku lat probuje "uwrazliwiac " swojego meza na krzywde dzieci z domu dziecka. Bo dla mnie zycie bez dzieci jest po prostu NIEMOZLIWE . ABSOLUTNIE sobie tego nie wyobrazam. Dla mnie to nie zycie.Mam je tylko jedno i mnostwo pokladu milosci w sobie... i nie wystarczy tego tylko dla mojego meza.Marze o prawdziwej rodzinie,w ktorej sa dzieci.Jesli kiedys(tfu tfu) okaze sie,ze nie bede mogla miec dzieci to zrobie wszystko,zeby ofiarowac swoja milosc tym,ktorzy od biologicznych rodzicow tego nie dostali.
Aga

Odpowiedz
Reklama
aneczek 2009-08-03 o godz. 13:26
0

Loxia stawiasz bardzo trudne pytania, na takie pytania każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Jakiś czas temu czytałam świetny artykuł w Polityce na ten temat. W tym artykule były opisane historie kilku par, które w zasadzie całe życie poświęciły staraniom, z różnymi skutkami tak pod względem posiadania w końcu upragnionego dziecka, ale również pod względem konsekwencji dla ich związków. Próbowałam znaleźć ten artykuł w necie, niestety nie jest dostępny przez internet, chyba taki miał tytuł: "Niepłodność, niemożność, nieczułość" Martyna Bunda (Polityka nr 41 / 14-10-2006). Jeśli będziesz zainteresowana, to mam ten egzemplarz w innym mieszkaniu, mogę ci go dać.
Swoją drogą myślę, że szukając odpowiedzi powinnaś popytać w gronie nieco starszych osób, które już długo starają się o dziecko, oczywiście o ile masz taką możliwość.
Moi wujkowie bardzo długo starali się o dziecko - chyba z 10 lat. Ostatecznie poddali się, bo bali się, że już będą po prostu za starzy jeśli im się kiedykolwiek uda, by wychować dziecko, więc adoptowali niespełna roczną dziewczynkę. Widać po nich, że było im to potrzebne.
Jak byłam na studiach mieszkałam u takiej Pani w wieku ok.60 lat. Rok przed moim zamieszkaniem owdowiała. Wspaniała kobieta. Nie mieli dzieci ze względu na konflikt serologiczny, choć bardzo chcieli. Bardzo często mówiła, że po śmierci męża nie ma już dla kogo żyć. Gdy po trzecim roku studiów udałam się na wakacje, okazało się, ze miała wylew, znalazła ją siostra po 1,5 dnia leżenia na podłodze. Gdyby jeszcze trochę poleżała, umarłaby z zimna. Nie zrozumcie mnie źle: nie piszę, że trzeba mieć dzieci, bo ich posiadanie nie zagwarantuje nam ani zdrowia ani tego, ze w potrzebie poratują. Chodzi mi tylko o to, że rozważając za i przeciw, trzeba wziąć i takie sytuacje pod uwagę.

Odpowiedz
Gość 2009-08-03 o godz. 12:01
0

kurczak napisał(a):Boję się ciązy i rodzicielstwa - niestety wciąz postrzegam to jako jako znaczne ograniczenie, obowiązek do konca zycia. Boję się ze nie jestem dojrzała i konsekwentna. Serio. Jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia Czasem myśle, ze chę dziecka bo zegar tyka.
Sama nie wiem czego chcę.
Pocieszyć Cię? ;)
Nawet jak zajdziesz w ciąże "to" Ci może nie przejść :taniec: ;)

Odpowiedz
Gość 2009-08-03 o godz. 09:32
0

Loxia napisał(a):wyjasnijmy sobie coś :) ja wiem, że można zyc bez dziecka i ułozyć sobie zycie i świat bez niego.
Pytanie jeszcze o siły do walki. Czy poświęcać wszystkie siły i środki po to żeby miec dziecko czy odpuścić sobie w pewnym momencie ( JAKIM?) i dac sobie spokój. I gdzie jest ta granica, za którą już wiemy, że naturalnie nam się nie uda choćbysmy stanęli na czubku głowy.

Ja żyję bez dziecka i jest mi całkiem dobrze patrząc obiektywnie. Zyłoby mi się znacznie lepiej gdybym wiedziala, ze bez problemu mogę zajśc w ciąże w każdej chwili.
Teraz walczę o dziecko, ale za każdym nowym cyklem troszeczkę oddycham z ulgą ze jeszcze nie teraz. Ze jeszcze mam czas na dokończenie swoich spraw. Takie rozdwojenie - ulga i ogromny zal jednoczesnie
Nie poświęcam na walkę wszystkich sił i środków, ale robię bardzo dużo w tym celu - czytam,studiuję, chodze regularnie do lekarza, robię badania - przygotowuję grunt, ale bez pośpiechu i obłedu w oczach. Spokojnie i cierpliwie. Zastanawiam się czasem czy nie jest to jakiś kolejny cel, projekt który sobie postawiłam i się nakręcam na "projekt dziecko".
Boję się ciązy i rodzicielstwa - niestety wciąz postrzegam to jako jako znaczne ograniczenie, obowiązek do konca zycia. Boję się ze nie jestem dojrzała i konsekwentna. Serio. Jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia Czasem myśle, ze chę dziecka bo zegar tyka.
Sama nie wiem czego chcę.

Myśle, ze nie odpuszczę w chęci posiadania dziecka. Wciąz wierzę ze będę miała własne dziecko - nawet jesli będzie z zapłodnienia in vitro. Wiele czytałam na ten temat - jestem w stanie podchodzić do tego kilka razy, tak juz się nastawiłam psychicznie. Zacznę pewnie za rok.

Mysle, ze to jeszcze nie mój czas. Teraz ponaję swoje ciało, dbam o siebie, cwiczę, staram się znaleźć się dla siebie czas, na spotkania ze znajomymi, na książki, teatr, na kosmetyczkę, na chodzenie po sklepach.
Jeszcze nie tak dawno tego czasu dla siebie w ogóle nie miałam.
Jest mi dobrze :)

Odpowiedz
Jania 2009-08-03 o godz. 09:04
0

a bierzecie pod uwagę opcję adopcji?

Otstnio zastanwiam się na pragnieniem dziecka i doszłam do wniosku, że nie jestem emocjonalnie i psychicznie gotowa do opieki nad dzieckiem chorym i w tym wypadku wolałabym nie miec w ogole dziecka - moze chore podejscie, moze niedojrzałe, ale takie na razie jest...

jeśli przez rok dwa nie bede mogła zajsc w ciaze to zdecyduję się na adopcję

Odpowiedz
Gość 2009-08-03 o godz. 09:02
0

Tak jak napisały dziewczyny - każdy granice ustala sobie sam... Ja jeszcze cały czas myślę, że jeśli okaże się, że nie dane mi mieć własnych dzieci, to widocznie tak ma być. Może mam z mężem spędzić życie razem, "wolne", w nic "niezaangażowane", podróżując, będąc samymi dla siebie.
Może moje geny (które, umówmy się, za zdrowe nie są), nie powinny być dalej przekazywane i tak po prostu gdzieś tam na górze jest pisane. Z tego powodu tak sobie myślę, że raczej nie próbowałabym bardzo bardzo zajść w ciążę...Nie chwytałabym się wszystkich metod...
Może będę kiedyś mogła przekazać swoją miłość maleństwu, które nie jest biologicznie moje, a rodziców bardzo potrzebuje...

Może...tak sobie myślę, że moje podejście jest jeszcze wciąż bardzo naiwne. Że mogę takie mieć, bo jeszcze cały czas mocnego instynktu macierzyńskiego nie czuję. Nie mam organicznego pragnienia posiadania własnego dziecka....A może to asekuracja, lęk przed przyznaniem się, że jednak babcia miała rację, jak mówiła, że kobieta rozmnażać się powinna jak pan Bóg przykazał w wieku 25 lat, a nie podróżować i "budować ścieżkę kariery", bo potem to w wieku 30 lat już w ciążę nie zajdzie...

Odpowiedz
Reklama
agga73 2009-08-03 o godz. 08:14
0

granica to faktycznie dla każdego leży w innym miejscu chyba.
ja jestem dopiero na początku drogi, więc do mojej granicy narazie mi daleko. tylko to może być tak, że ta granica z każdym krokiem, z każdym badaniem, z każdą próbą, może się przesuwać ciągle dalej i dalej.
obecnie wydaje mi się, że na in vitro, iui czy icsi nie będę miała siły, ale jak dojdę do tego miejsca, to kto wie co będzie.
jeżeli gdzieś się zatrzymamy, chciałabym być mamą adoptowanego dziecka, i to nawet nie będzie poddanie się, tylko po prostu rozwiązanie

Odpowiedz
Gość 2009-08-03 o godz. 07:58
0

Loxia napisał(a):wyjasnijmy sobie coś :) ja wiem, że można zyc bez dziecka i ułozyć sobie zycie i świat bez niego.
Pytanie jeszcze o siły do walki. Czy poświęcać wszystkie siły i środki po to żeby miec dziecko czy odpuścić sobie w pewnym momencie ( JAKIM?) i dac sobie spokój. I gdzie jest ta granica, za którą już wiemy, że naturalnie nam się nie uda choćbysmy stanęli na czubku głowy.
Adopcja jest dla nas obojga jak najbardziej dopuszczalna i normalna. Oboje bierzemy ją pod uwagę.
granice musisz wyznaczyć sobie sama. tak mi się wydaje. bo tylko Ty wiesz tak naprawdę ile jesteś w stanie znieść, ile w Tobie determinacji i na jak długa walkę masz w sobie siłę.
decyzję powinoo się podjąć wspólnie z mężem, przyjaciółki, znajome, rodzina mogą i powinny wspierać, pomagać trzymać kciuki,przytulić, ocierać łzy, dodawać energii do walki, ale nie powinny mieć wpływu na tę decyzje bo jest to zbyt wazna i indywidualna decyzja.
nie mam praktycznie żadnej wiedzy na temat starań, prób od strony medycznej, więc nie wypowiem się w temacie "w jakim momencie wiemy już ze naturalnie się nie uda". tego po prostu nie wiem. Ale
tak sobie myślę, jeśli nie macie już sił, jeśli jest źle i powoli tracisz nadzieję, to może faktycznie rozważyć tę adopcję na poważnie, przejść sie do ośrodka adopcyjnego zorientować w procedurach itd.
na razie informacyjnie, żeby dac sobie czas na podjęcie tej decyzji.
a dziecko biologiczne jesli nawet pojawi się i będzie miało adopcyjnego brata/siostre to chyba tylko więcej szczęscia? :)

tak naprawdę to teoretyzuję sobie, bo na razie o dziecko się nie staram, czekamy do przyszłej jesieni, nie wiem czy się uda czy będą problemy, więc to co mowię to jedynie luźne rozważania "na temat"
znam jednak małżeństwo bezdzietne (siostra mojej mamy i jej mąż) ona zawsze dzieci chciała mieć on nie mógł, i nie zgodził się na adopcję. teraz 30 kilka lat po ślubie żyja nie razem a obok siebie, ukryte żale i pretensje tkwią w sercu jak niezabliźniona nigdy rana.
dlatego myślę ze najpierw trzeba sobie uświadomić jak wielkie jest pragnienie bycia matką/ojcem. jesli ogromne, to chyba jednak walczyć do końca.

Odpowiedz
Gość 2009-08-03 o godz. 07:26
0

Moja koleżanka walczyła 10 lat. Po dziesięciu latach zdecydowali się na in vitro. Na wigilię spodziewają się dziecka po 15 latach małżeństwa... nie potrafię dokładnie określić gdzie leży granica... myślę, że tam gdzie się kończy nadzieja.

Odpowiedz
Nezi 2009-08-03 o godz. 07:07
0

Dla mnie granicą było HSG.
Powiedziałam sobie, że to jest ostatnie co robię w tej sprawie.
Nie byliśmy z mężem przekonaniu do stymulacji, inseminacji i in vitro.
Postanowiłam zrobi HSG po to by nie żałować że nie zrobiłam wszystkiego na drodze do "posiadania" dziecka. A potem mieliśmy "zacząć normalnie żyć".

Odpowiedz
Gość 2009-08-03 o godz. 06:48
0

Loxia - dla mnie granicą walki o dziecko poczęte naturalnie był 35 rok życia.
Gdyby do tego czasu się nie udało - a ja baaaaardzo bym chciała zostać matką,
to poszłabym do kliniki leczenia niepłodności i rozwazyła in vitro...
Gdyby przez kolejne 2 lata nic z in vitro nie wyszło - albo w ogóle okazałoby się, że to rozwiązanie nie wchodzi w grę -
wtedy byłby OAO 8)

Zresztą - chyba każda z nas sobie wyznacza te granicę sama - konsultując się z lekarzami, rozmawiając z mężem -
dla niektórych to będzie ileś tam cykli bez sukcesu - dla innych jakiś wiek, jakies wydarzenie...

Skąd brać siłę? Nie wiem - z nadziei, z marzeń, z dobrego małżeństwa, z miłosci...

Odpowiedz
Kasia_S 2009-08-03 o godz. 06:41
0

No właśnie to jest zasadnicze pytanie, które Loxia zadaje.
Skąd brać siły, gdzie jest granica?
Jak żyć by przeżyć następny dzień bez pretensji do losu?

Odpowiedz
Loxia 2009-08-03 o godz. 06:37
0

wyjasnijmy sobie coś :) ja wiem, że można zyc bez dziecka i ułozyć sobie zycie i świat bez niego.
Pytanie jeszcze o siły do walki. Czy poświęcać wszystkie siły i środki po to żeby miec dziecko czy odpuścić sobie w pewnym momencie ( JAKIM?) i dac sobie spokój. I gdzie jest ta granica, za którą już wiemy, że naturalnie nam się nie uda choćbysmy stanęli na czubku głowy.
Adopcja jest dla nas obojga jak najbardziej dopuszczalna i normalna. Oboje bierzemy ją pod uwagę.

Odpowiedz
Aoi 2009-08-03 o godz. 06:33
0

Jestem takiego zdania jak dziewczyny.
Ja z mężem również rozważaliśmy opcję życia bez dzieci, gdyby okazało się, że zajść w ciążę nie mogę. Jednak los sprawił nam niespodziankę.

Lubimy zwiedzać, mamy swoje "klocki"-hobby. Uważam, że żyjemy pełnią życia. Gdyby miało nie być dziecka... Ale jak będzie, mam nadzieję, że nic się nie zmieni. Że równie intensywnie będziemy jeździć-zwiedzać, realizować nasze hobby, nasze marzenia.

Czy rozważaliśmy kwestię adopcji? Oczywiście. Ale czy zdecydowalibyśmy się na nią? Nie wiem...

Loxia, póki masz siły, póki możesz to walcz, jeśli bardzo tego pragniesz.

Odpowiedz
Gość 2009-08-03 o godz. 06:21
0

nie bede sie powtarzac, podpisze sie tylko pod tym co mowily dziewczyny.na pewno mozna.a jesli ktos bardzo chce pozostaje adopcja.

a zycie i tak plata niespodzianki.kuzynka mojej mamy przez 5 lat sie starala o dziecko.potem odpuscili.praca,podroze,zainteresowania itp,nie byli nieszczesliwi.i w tamtym roku-18 lat po slubie,w wieku 39 lat zostali rodzicami.wiekszego szoku to chyba w zyciu nie przezyli.

Odpowiedz
Kasia_S 2009-08-03 o godz. 06:20
0

Zgadzam się z Aguli.
Jeśli ktoś potrafi - to jest możliwe.
Ja nie potrafię - jestem na skraju wyczerpania nerwowego, doszłam do etapu, że nie śpię i łykam tabletki, żeby funkcjonować - wtedy, gdy znów się nie udaje, gdy znów nadzieja mnie zawodzi.
Myślałam, że uda mi się zrealizować w pracy, nauce itp. Nie udało mi się, instynkt macierzyński zagłuszył wszystko.
Jestem szczęśliwa w małżeństwie, ale to mi nie wystarcza.
Dlatego w styczniu idziemy do OAO.

Odpowiedz
Gość 2009-08-03 o godz. 05:48
0

myślę ze możliwe jest. wszystko chyba zależy od nas samych. jeśli potrafimy cieszyć się zyciem nie posiadajac dziecka to dlaczego nie?
jeśli zaś bycie rodzicem jest dla nas bardzo ważne i nie potrafimy się pogodzić z tym że nie udaje się zajść w ciązę to trzeba walczyć albo zdecydować się na adopcję. i tym rodzicem zostać. jest mnóstwo dzieci które czekają na kochających rodziców.
to się chyba opiera na indywidualnym podejściu do tematu jednak.

Odpowiedz
dodek 2009-08-03 o godz. 05:20
0

Anirrak napisał(a):Wyobrażam sobie życie bez dziecka - i to nie jako jakiś "gorszy rodzaj" zycia...
Wręcz przeciwnie - nie wiem, czy nie jest to rozwiązanie wygodniejsze, pozwalające na pełniejsze korzystanie z tego co niesie los...
tez tak myslę ostatnio rozmawialismy o tym z mężem.... całe życie będzie takie że wszystko sie robi dla dziecka. Musisz pracować... bo sa dzieci, budujesz dom.... dla dzieci.... śmielismy sie że jak nie będziemy mieli dzieci to na starość możemy sprzedać wszystko co mamy i przechulać np. na Hawajach... :D nie będzie Ci żal i nikt nie będzie czyhał na spadek... ;) bez dziecka można więcej podrózować, spełniać tylko swoje marzenia.... W rodzinie mojego M. jest para która nie ma dzieci i sa szczęśliwi, usmiechnięci, inwestuja w siebie.... i nie ma sie co martwić o to co będzie na starość, bo mając nawet 5 dzieci nikt Ci nie gwarantuje że ktos będzie miał ochotę opiekowac sie Toba na starość. Poza tym nie wiadomo co z dziecka wyrośnie, ja tak sobie tłumaczę że ktos tam na górze widocznie wie co robi..... ;)

Odpowiedz
Nezi 2009-08-02 o godz. 19:22
0

Loxia, moim zdaniem dzieci to nie tylko zalety ale także "wady i ograniczenia".
Jeśli nie chcecie walczyć o dziecko, jest tyle rzeczy do zrobienia na świecie, jest tyle ciekawych rzeczy i miejsc do zobaczenia...

Ja długo się starałam o to by być teraz w ciązy... ale jeśli by się nam nie udało, znaleźlibyśmy inny cel w życiu... naszą pasją są podróże więc pewnie robilibyśmy wszystko by realizować tę pasję ;)

Odpowiedz
lideq 2009-08-02 o godz. 19:03
0

Loxia, o wartosci kobiety nie swiadczy fakt posiadania meza, czy dziecka.
Tak, jak dziewczyny mowily wczesniej, jedni nie maja dzieci z wyboru inni z tego samego je maja.
Jezeli bardzo pragniesz potomka, to walcz, nie poddawaj sie i wierz z calej sily. Probuj wszystkich sposobow od akupunktury po zaplodnienie in vitro.
A jezeli nei masz sily, to (tu znow powtorze za dziewczynami) jest wiele dzieci, ktore czekaja na to,zeby ktos obdarzyl je miloscia.
Tylko sie nie poddawaj!
Zycie jest za krotkie i nie istotne, czemu lub komu je poswiecisz, nie warto poswiecac go na doly ;)

Odpowiedz
Gość 2009-08-02 o godz. 18:16
0

Wyobrażam sobie życie bez dziecka - i to nie jako jakiś "gorszy rodzaj" zycia...
Wręcz przeciwnie - nie wiem, czy nie jest to rozwiązanie wygodniejsze, pozwalające na pełniejsze korzystanie z tego co niesie los...
Dla mnie bezdzietność nie byłaby złym wyborem - niestety odmiennego zdanie był i jest mój mąż...
Chyba wpadłam w jakiś ciążowy dołek hormonalny - bo w tej chwili dziecko utożsamiam z dolegliwościami ciązowymi, bólem porodowym,
z koniecznościa oddania całej siebie w pierwszym roku, a potem wielu lat wychowania - i nie umiem znależć tej pozytywnej strony bycia rodzicem :(

Jest jeszcze inna kwestia - jesli ktoś marzy o byciu rodzicem, o zyciu z dzieckiem,
a natura stawia przeszkody - to może warto rozwazyć adopcję...

Odpowiedz
szpilunia 2009-08-02 o godz. 18:05
0

W kazdej sytuacji najgorsza rzecza jest utracic wiare czy nadzieje.. choc wiem, ze sa sytuacje, gdy juz nie ma sie sily dalej trwac w uporze, ze moze w koncu kiedys wyjdzie..

Loxik, sama sobie odpowiadasz na pytanie - kwestia tylko czy my umiemy sobie z tym radzic..

moze jakas kawka na Ursusie??

Odpowiedz
agga73 2009-08-02 o godz. 18:01
0

Agusiek dobrze mówi. życie bez dziecka nie musi być puste.
ale z drugiej strony trudno jest mi sobie wyobrazić, że nie będę miala dzieci...
gdyby jednak tak się stalo, to nie wiem co... mam nadzieję, że odnalazlabym jakiś cel w zyciu. inny.

Odpowiedz
Gość 2009-08-02 o godz. 17:49
0

Loxi cóż powiedzieć. Życie to nie tylko dzieci, jednym jest dane je mieć innym nie, a jeszcze inni nie chcą ich mieć.

Jest tyle rzeczy do zrobienia na tym świecie, tyle osób (dzieci również) opuszczonych potrzebuje naszej pomocy i miłości. Naprawdę tak wielu sprawom można się poświęcić, poświęcić swoje życie.

Odpowiedz
Gość 2009-08-02 o godz. 17:47
0

Ja myślę nad tym czasami i bardzo, bardzo się boję, bo na dzień dzisiejszy jeszcze trudno mi to sobie w ogóle wyobrazić. Hormony szaleją i tyle.

Jeśli życie postawi mnie, że tak powiem, przed faktem dokonanym, to pewnie będę musiała przewartościować swoje życie, zmienić plany na przyszłość, wywrócić do góry nogami poukładaną wizję siebie. Ale przecież się nie zabiję, będę żyła dalej, tylko pewnie trochę czasu mi zajmie pogodzenie się z tą sytuacją.

Sama nie wiem.
Po prostu nie wiem, bo bardzo chciałabym uniknąć tej wersji mojej przyszłości i zwyczajnie boję się o tym myśleć, żeby nie wylądować na prochach - trochę mi się psychika rozkalibrowała ostatnio i tak. :|

Odpowiedz
Liberales 2009-08-02 o godz. 17:37
0

Nie wiem czy to będzie odpowiedź na Twoje pytanie, ale mam rodziców chrzestnych, którzy nie mają dzieci. Ciocia straciła ciążę i na skutek powikłań nie mogła już zajść w ciążę. Przeszli przez życie jak burza.....zwiedzili świat, mają swoje pasje. Dom pełen znajomych i przyjaciół. Coitka godzinami siedzi na grządce, a wujek czyta, czyta, czyta...ostanio odkryli internet ;)
Niedawno rozmawialiśmy o tym....Na początku bolało i to bardzo...z czasem mniej, zagłuszali brak dziecka życiem z dnia na dzień otaczając się przyjaciółmi. Po części ja im zastąpiłam ich dziecko. NIe wiem czemu nie zdecydowali się na adopcję. Prawda jest taka, że żyją tylko dla siebie. Ostatnio oboje mają kłopoty zdrowotne i prawdę mówiąc nie wiem co będzie jeśli któreś........(tfu tfu).
Ale można być szczęśliwym małżeństwem bez dziecka. Można przeżyć swoje najlepsze lata w pełni. Oni są najlepszym tego przykładem.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie