-
Gość odsłony: 10611
Jak się zachować w stosunku do dziadków?
Chodzi o moich dziadkow. Sa starzy i chorzy. Babcia ledwo doszla do siebie po udarze, teraz miala kompensacyjne zlamanie kregoslupa - osteoporoza zzera jej kosci. Chodzi w gorsecie, ale ciagle ja boli. Jakos sie trzyma, ale z dziadkiem coraz gorzej. Nasilaja sie wszystkie choroby wieku starczego (dziadek ma 82 lata) a jakis miesiac temu dopadl go Altzheimer. Dziadek zapomina o roznych rzeczach, ma problemy z mowieniem a najgorsze jest to, ze nie chce jesc i lykac lekow (uwaza, ze babcia chce go otruc). Czasem ucieka jej do piwnicy a ona nie moze chodzic po schodach.Dzisiaj bylo u niego 2 razy pogotowie. Juz jest prawie przezroczysty, taki slaby. Niedlugo pewnie...A ja nie wiem co robic w takiej sytuacji. Mieszkam 50km od nich, odwiedzam ich co jakis czas - co ja mam im mowic? Jak ich pocieszyc? Babcia mowi o zblizajacej sie smierci, o zlym stanie dziadka - a tu sie nie da zaprzeczyc, nie mozna powiedziec, ze to nie prawda. Staram sie kierowac rozmowe na inne tory, ale babcia jest taka przygnebiona, a dziadek w ogole sie nie odzywa.Nie potrafie sie zachowac. Nie wiem co robic, co mowic. Nie umiem patrzec, jak ktos umiera.Nie wiem nawet czy moge cos dla nich zrobic, opiekuja sie nimi moi rodzice i ciotka, wiec takiej fizycznej opieki im nie brak a nie wiem, czy rozmowa z kims takim jak ja nie sprawia im przykrosci. Mam poczucie winy, ze jestem zdrowa i szczesliwa, ze jak jestem u siebie to o nich nie mysle caly czas, tylko zajmuje sie swoimi sprawami i planami. Juz nawet nie wiem co myslec :(Smutno mi:chlip:
Nabla życzę wytrwałości!!!
Chyba wiem, co czujesz, co myślisz.
Moja babcia od lutego jest w podobnym stanie.
Nawet myślałam o założeniu podobnego wątku...
Nabla doskonale wiem co czujesz... :(
Mam tak z babcią. Nigdy w życiu się nie pogodzę, że tak wspaniała kobieta straciła swoją tożsamość, stała się bezrozumną rośliną...
Wiem, to straszne co piszę ale taka jest prawda.
Nabla to nieprawda, że nie musisz się trzymać! Rodzina chorauje razem z Nim.
Tak więc, trzymaj się.
Kurcze, dziewczyny, dzięki za otuchę ale to nie ja mam się trzymać. Tylko on. To jego boli. Ja jestem daleko, nawet nie widzę tego, nie ja go karmię i ubieram, nie ja muszę znosić jak na widok zdjęcia ślubnego babci mówi, że to Matka Boska, jak do swojej córki mówi "mamusiu" i co chwilę powtarza "oj, boli".
Mi jest tylko przykro i tyle.
Szczerze mówiąc, trudno mi uwierzyć w datę pierwszego posta w tym wątku. To już tak długo trwa...
Dziadek nikogo nie poznaje, nie wie gdzie jest. Wszystko go boli. Jest już uzależniony od narkotycznych leków przeciwbólowych. I nie można mu pomóc.
Czemu nie można mu pomóc? Czemu musiał stracić tożsamość w zamian za cierpienie? Jakby był świadomy, to by rozumiał, dlaczego go boli. Gdyby go nie bolało, to by sobie spokojnie żył w tej swojej Rzęsnej Polsce, gdzie mu się wydaje, że jest. A tak? I boli i nie rozumie... i to sie już ciągnie ponad rok.
Dziadek na OIOMie.
Lepiej by było, gdyby już z niego nie wrócił
Nabla :usciski:
ktos kiedyś powiedział mi cos takiego
jedyne co się Panu Bogu nie udało, to starość
faktycznie- zupełna racja
sama patrzyłam jak "gasną" moi dziadkowie, z którymi mieszkałam
i pomimo, że ich strasznie kochałam to w pewnym momencie chciałam, żeby juz "odeszli", bo wtedy by nie cierpieli, nic by ich nie bolało, znów by sie uśmiechali.......
trzymaj się
Nabla :usciski: .
To straszne,ze ludzie musza cierpiec,a my musimy patrzec na cierpienie bliskich.
Ale wierze w jedno - dla Twojej Babci i Dziadka wazna jest wasza obecnosc,wasze wsparcie.To,ze nie sa pozostawieni sami sobie jest bardzo wazne.I wierze w to,ze Twoj dziadek mimo choroby wie kim jestescie i ile dla niego robicie !!!Trzymaj sie ...jakos ...
Dziadek dziś rano nie podnosi już głowy. Nie chce jeść, nie mówi. Wczoraj był już taki słaby i przybity. Wszystko go boli i jest już taki zmęczony. I tak bardzo się boi.
Odpowiedz
łóżko czy materac można wypożyczyć nawet nieodpłatnie z np. Caritasu.
Co do domu opieki, popatrz na taką ewentualność jak na możliwość zapewnienia dziadkowi najlepszej opieki 24h na dobę. Myślę, że sprawdzicie taki dom wcześniej. Poza tym z doświadczenia powiem, że jak masz "rozwiązaną" sprawę opieki od strony fizycznej, będziesz miała czas i siłę na łapanie chwil z dziadkiem i cieszenie się przebywaniem z nim. Wszyscy musicie jednak dokonany wybór / konieczność zaakceptować i nie szarpać się, że mogliście zrobić inaczej. Uwierz mi, szkoda na to czasu.
Spokoju, cokolwiek zdecydujecie.
Nabla napisał(a):Najbardziej mnie szokuje w tej chorobie to, ze dziadek czasem przez kilka dni lezy i sie wcale nie rusza a potem potrwafi powiedziec, ze nie wezmie tabletek, bo probujemy go otruc, zlapac klucze i wybiec z mieszkania
ta choroba jest taka paskudna :(
i co gorsza ma takie fazy raz dobrze, raz koszmarnie.
babcia ela tez ma Al.
teraz odpukac jest dobrze, ale byl okres nie mycia sie, nie lykania tabletek, krzykow, oskrzen o proby otrucia itp :(
awangarda w stylu retro napisał(a):do zalatwienia Nabla.
zarozno moja ciocia jak i dziadek mieli i kroplowki i lozka odlezynowe.
chociaz dziadek mial materac przeciodlezynowy.
nagorzej z tym uciekaniem to fakt, ale z tym tez mozna sobie poradzic.
zakladajac klamki z zamkami, mozna tez wynajc opiekunke nocna.
Porozmawiam jeszcze z rodzicami, moze uda sie zalatwic takie rozwiazanie. Bo to by potrzeba bylo 3 pielegniarki na dyzurach po 8 godzin... hmm... pomysle, jakby to zorganizowac.
Najbardziej mnie szokuje w tej chorobie to, ze dziadek czasem przez kilka dni lezy i sie wcale nie rusza a potem potrwafi powiedziec, ze nie wezmie tabletek, bo probujemy go otruc, zlapac klucze i wybiec z mieszkania :(
do zalatwienia Nabla.
zarozno moja ciocia jak i dziadek mieli i kroplowki i lozka odlezynowe.
chociaz dziadek mial materac przeciodlezynowy.
nagorzej z tym uciekaniem to fakt, ale z tym tez mozna sobie poradzic.
zakladajac klamki z zamkami, mozna tez wynajc opiekunke nocna.
awangarda w stylu retro napisał(a):Nabla napisał(a):awangarda w stylu retro napisał(a):Nabla, a pielegniarka nie wchodzi w gre?
Nie bardzo. Dziadek potrzebuje troche specjalistycznego sprzetu. Liczylismy na nasz miejski szpital, ale nie przyjmuja takich pacjentow, ktorym nie mozna doraznie pomoc.
a czego potrzebuje?
Kroplowek, lozka przeciwodlezynowego, czasem cewnikowania. A przede wszystkim opieki 24h/dobe bo probuje uciekac z domu.
Nabla napisał(a):awangarda w stylu retro napisał(a):Nabla, a pielegniarka nie wchodzi w gre?
Nie bardzo. Dziadek potrzebuje troche specjalistycznego sprzetu. Liczylismy na nasz miejski szpital, ale nie przyjmuja takich pacjentow, ktorym nie mozna doraznie pomoc.
a czego potrzebuje?
awangarda w stylu retro napisał(a):Nabla, a pielegniarka nie wchodzi w gre?
Nie bardzo. Dziadek potrzebuje troche specjalistycznego sprzetu. Liczylismy na nasz miejski szpital, ale nie przyjmuja takich pacjentow, ktorym nie mozna doraznie pomoc.
Przeraza mnie to, co slyszalam o jakims domu opieki jakis czas temu, ze nikt sie tam tak na prawde nie opiekowal pensjonariuszami. Nie chce, zeby trafil do takiego miejsca :( Poza tym nie bedzie go mozna odwiedzac codziennie, bo to nie jest tak blisko. I babcia zostanie sama w domu. A byli razem od 55 lat...
Odpowiedz
Nabla, nie placz...
Osrodek opieki jest najlepszym miejscem w jakim moze byc.
Tam bedzie mial opieke 24/24.
Tam beda dbali o niego, nie bedzie glodny, zmeczony, zmarzniety, w mokrej bieliznie..
Wiem o czym mowie.. moja babcia (a dokladnie babcia mojego meza) jest w takim domu.
Przed pojsciem do domu opieki 3 razy wyladowala w szpitalu. Przed wakacjami myslelismy, ze koniec juz jest blisko.. ze nie jest dobrze.. Doktor tez nie dawal za wiele nadzieii.
Jednak jej stan sie poprawil, zostala "dokarmiona i nawodniona" i zdecydowalismy sie na przeniesienie jej do takiego domu.
I od kilku miesiecy tam jest. Jej stan raz sie poprawia i nas pamieta, raz zupelnie pogarsza.
Ale swiadomosc, ze jest bezpieczna, zaopiekowana bardzo duzo nam daje.
To byla jedna z najtruniejszych decyzji w naszym zyciu. Ale nie zaluje..
My fizycznie nie moglismy sie podjac opieki nad nia.
Reszta rodziny, pomimo tego ze sa bliko (odwiedzali ja codziennie + pielegniarka srodowiskowa) tez nie dawala rady..
Trzymaj sie Nabla... :usciski:
Dziadek wyszedl ze szpitala. W stanie lepszym fizycznie (odkarmili go i nawodnili kroplowkami) ale psychicznie... nie sadze, zeby mnie poznal, jak bylam z wizyta.
Teraz jest w domu. Juz nic nie potrafi sam zrobic, nawet podciagnac koca. Trzeba go karmic. Rodzice mysla o osrodku opieki. :chlip: :chlip: :chlip:
przykro mi Nabla.
wiem jak sie czujesz Ty i Tobie najblizsi bo sama mam w bardzo bliskiej Rodzinie - takiej na wyciagniecie reki- osobe chora na Alzheimera.
i wiem tez . ze czasami szpital to koniecznosc.
wlasnie po co, zeby nakarmic i napoic.
trzymaj sie bo latwo to nie bedzie :(
Nabla :goodman: nie miej poczucia winy ... Nie udała się starość Panu Bogu ... Myślę, że dziadkowie mimo wszystko są szczęśliwi, gdy czują, że mimo ich ułomności jesteś z nimi, gdy odwiedza ich ukochana wnuczka ...
Wydaje mi się ( na przykładzie moich babć), że starsi ludzie często się wstydzą swojej niedołężności i wtedy sama obecność bliskich, ich pomoc, rozmowy uświadamiają im, że nie są zostawieni sami sobie...
Jestem w podobnej sytuacji.Babcia choruje na Altzheimera.Tylko,że ta choroba ujawniła się u niej ponad 10 lat temu i tak powoli z dnia na dzień było coraz gorzej.Teraz ma ponad 70 lat i jest niczego nieświadoma prawie.Leży w specjalnym ośrodku,bo tam ma stałą fachową opiekę.Ale nie można czuć się niczemu winnym.Jest świadoma,że niedługo umrze,ale to nie ejst niczyja wina.Każdy robi co w jego mocy,żeby te dni były jak najlepsze.Nie myśleć o tym co będzie,bo to nas tylko pogrąża.Na pewno twoi dziadkowie byli i są wspaniałymi ludźmi i cieszą się,że ich odwiedzasz.To jest dla nich najważniejsze teraz.Żeby czuli,że nie są sami,że są osoby,które je kochają i nie odwiedzają tylko dlatego,że są starzy i schorowani.Twojej babci musi być naprawdę ciężko,bo jest sama z dziadkiem,a jego choroba jest uciążliwa nie tlyko dla niego,ale także dla otoczenia,dla najbliższych.Staraj się ją wspierać i pomagać.Na pewno to doceni i poczuje się trochę lepiej.A starsi ludzie zawsze mówią o zbliżającej się śmierci nawet jak ta śmierć się nie zbliża.
Odpowiedz
Nabla u nas jest identycznie.
Co wizytę babcia się dopytywała czy na pewno jedziemy, a może jeszcze nie ma biletów, no bo jak nie ma to wiadomo
I tak samo że już nas nie zobaczy.....
Nic mądrego Ci nie doradzę bo sama bym chciała się dowiedzieć, że jednak można coś jeszcze w tej materii zrobić....
Powiem tylko, że Cię rozmiem, i wiem, że nie jest łatwo.
Nabla, jestem w bardzo podobnej sytuacji. ma dwie babcie i dwóch dziadków, wszyscy w okolicach 80-tki i wszyscy schorowani bardzo... Odwiedzam ich jak czesto mogę, w lecie przyjechałam do nich z moim synkiem - ich pierwszy prawnuk i dziadek jeden az sie poplakal ze wzruszenia - generalnie czesto plącze, ze już nie ma sił pracowac - jest tyranem pracy - nie daje rady zajmowac sie ogrodkiem itd. Cały czas mówi , że juz niedługo umrze, leczyc sie nie chce, do lekarza nie pójdzie " bo i tak nikt mu już nie pomoze" - straszne jest na to patrzeć i tego słuchać - a słów pocieszenia mi brakuje....
Nie wiem sama jak z nimi rozmaiwać... teraz skupiam rozmowy i wizyty na moim synku, który wnosi w ich życie dużo usmiechu, no bo co innego może taki mały szkrab? Cieszą sie jak przyjeżdzam, jak zadzwonie nawet po głupi przepis na kluski czy na jakies ciasto... chyba tak jak dziewczyny pisały trzeba ich traktowac nanjormalniej na świecie, bo oni ze swojego stanu chyba bardzo dobrze sobie zdaja sprawę...
Jak wyjeżdżasz teraz to zostaw im zdjęcia, przysyłaj pocztówki - takie drobiazgi są dla niech bardzo ważne - wiedzą, że sa potrzebni i, że o nich pamietamy...
Nabla bardzo boję się takich chwil jakie przechodzisz. Dziadkowie są dla mnie jednymi z najważniejszych osób na świecie.
Myślę, że na pewno nie należy zaprzeczać problemom. Pewnie babci trochę ulży jeśli może pogadać o chorobie, o śmierci. To dla niej oswajanie się z sytuacją. Myślę, że sama obceność, że o nic pamiętsza, że odwiedzasz, że razem coś robicie jest dla nich ważna.
Pojedziemy do nich jutro. Ja nie mam problemu z radzeniem sobie z chorymi ludzmi - gdy ta choroba jest uleczalna. Potrafie zmobilizowac, pocieszyc, niestety mam w tym wprawe. Ale zupelnie nie wiem jak rozmawiac z czlowiekiem, ktory wie, ze nie wyzdrowieje, ze nie bedzie lepiej, ze kolejnego dnia bedzie juz tylko slabszy.
Jak bylam ostatnio ogladalysmy z babcia zdjecia ze starych albumow, nakrecilam jej wlosy na walki, wypilysmy herbate, opowiedzialam im o naszym slubie (nie mogli przyjechac, ze wzgledu na stan zdrowia wlasnie) - trzy godziny i sobie poszlam. A oni zostaja ze swoimi problemami. Nie wiem co moge zrobic, poza zdjeciem z babci sumienia ciezaru kurzu na szafie (babcia jest najwiekszym pedantem jakiego znam). Nawet ciasta nie moge przyniesc, bo nie moga jesc prawie nic, wszystko im szkodzi (pieke, przynosze, a jak juz pojade to w tajemnicy przede mna oddaja je spowrotem moim rodzicom). A jak z nimi rozmawiam - moje plany babcie przerazaja, ze wyjezdzamy tak daleko, ze jak pojedziemy to juz nas nie zobaczy.
ewak napisał(a):Awa dobrze radzi, wynajmij opiekunke Nabla (tym bardziej, ze niedlugo wyjezdzacie).
To akurat nie ma zadnego znaczenia, bo ja i tak nie mieszkam na tyle blisko, by odczuli moja nieobecnosc. Zajmuja sie nimi moi rodzice i siostra mamy, jesli nie beda dawac rady to na pewno znajda najlepsza mozliwa pomoc.
Dokladnie byc i raczej sluchac. Bardzo zaluje, ze jako podlotek wolalam udawac, ze slucham historii zycia babci i dziadka, niz byc na nia naprawde otwartym. Chocby babcia miala o nich mowic po kilka razy... Teraz czesto odtwarzam w pamieci opowiesc o tym jak babcia z dziadkiem sie poznali i przykro mi, ze nie pytalam wtedy o szczegoly, ze nie rozmawialam o wojnie, o przodkach.
Awa dobrze radzi, wynajmij opiekunke Nabla (tym bardziej, ze niedlugo wyjezdzacie).
Nabla
Nabla napisał(a):A ja nie wiem co robic w takiej sytuacji. Mieszkam 50km od nich, odwiedzam ich co jakis czas - co ja mam im mowic? Jak ich pocieszyc? Babcia mowi o zblizajacej sie smierci, o zlym stanie dziadka - a tu sie nie da zaprzeczyc, nie mozna powiedziec, ze to nie prawda. Staram sie kierowac rozmowe na inne tory, ale babcia jest taka przygnebiona, a dziadek w ogole sie nie odzywa.
byc nic wiecej i mowic o sobie o swoich planach, sluchac tego co Dziadkowie chca powiedziec i zalatwic opiekunke do Dziadka.
Nie umiem Ci poradzić jak przez to przejść, chociaż sama przechodziłam przez to już cztery razy
Pamiętam, że jak mój dziadek umierał w szpitalu i zobaczył tam mnie, to się popłakał... ale wcale nie z radości, tylko z żalu i wstydu, że widzę go w takim stanie- starego, chorego i bezradnego :( Starsi ludzie wcale nie czują się komfortowo widząc bliskich użalających się nad nimi. Przynajmniej w mojej rodzinie wszyscy byli tacy hardzi.
Nabla, jedyne, co Ci moge doradzić, to bądź z nimi, rozmawiaj, odwracaj ich uwagę od chorób i śmierci, mów o zwykłych codziennych sprawach, nie lituj się, tylko po prostu traktuj ich na równi z innymi. Spędzaj z nimi czas i ciesz się tym czasem...
Nabla napisał(a):Mam poczucie winy, ze jestem zdrowa i szczesliwa, ze jak jestem u siebie to o nich nie mysle caly czas, tylko zajmuje sie swoimi sprawami i planami.
Mam to samo. Próbuje pomagać, ale to są półśrodki, które pomagają wyłącznie uspokoić moje suminie na chwilę... :(
Już nawet myślałam, żeby dziecko jakieś skombinować, co by babcia moja kochana poczuła się bardziej potrzebna
Myślę, że Amst ma rację i bardzo dobrze to wszystko opisała. Ja chciałam dodać tylko dwie rzeczy. Z własnego doświadczenia związanego z chorobą Alzheimera.
Pamiętaj (choć pewnie minie jeszcze trochę czasu zanim dojdzie do takiego etapu... mam nadzieję), że człowiek chory na Alzheimera prawie do końca zachowuje wewnętrzną świadomość. Wydaje nam się, że jest nieobecny, że nic nie pamięta, ale on słyszy i czuje. Nie potrafi tylko nawiązać kontaktu i to go strasznie boli. Wie, że się uwstecznia, że traci zdolność samostanowienia i to jest cholernie ciężkie przeżycie. Więc, w miarę możliwości, trzeba go traktować tak, jak zawsze. Dawać do zrozumienia, że nie jest dużym dzieckiem, tylko nadal dziadkiem - kimś, kogo szanujemy i kochamy, jak dotąd. Nawet, jeśli nie umie skorzystać z toalety - nie zauważajmy tego.
Druga sprawa nie dotyczy tylko tej choroby, ale też obserwowałam ją na własne oczy. Wydaje mi się, że starsi ludzie szczególnie potrzebują potwierdzenia, że ich życie miało sens. Że nie zostało zmarnowane, że na coś się przydali. Ja sama do końca życia nie zapomnę (no i się popłakałam, oczywiście...) momentu, w którym mój Dziadek mówił swoim córkom i mnie (jedynej wnuczce), że wszystko, co robił było dla nas. I miał łzy w oczach, bo w tym zdaniu była niema prośba o potwierdzenie sensu działań jego życia. Płakałyśmy wszystkie, bo on już wtedy wiedział, że umiera. Ale cieszę się, że zdąrzyłyśmy mu powiedzieć, że doceniamy to, co robił. I że zawsze będziemy o tym pamiętać, brać z niego przykład. To, oczywiście, trochę ekstremalna sytuacja, ale wydaje mi się, że nawet w codziennych rozmowach takie rzeczy są ważne. Trzeba utwierdzać naszych staruszków, że coś nam dali, że jesteśmy im wdzięczni. Że będzemy naśladować, nawet jeśli miałby to być tylko przepis na szarlotkę:) No i powinni być nam potrzebni do samego końca. Prośmy o radę, choćby drobną (patrz przepis na szaroltkę), otaczajmy czułością i wybaczajmy, kiedy są nieznośni.
No, to tak napisałam, jak umiałam...
Dokładnie tak jak amst napisała.
Starzy ludzie mają świadomość śmierci, nie buntują się przeciwko niej tak jak młodzi.
Myślę, że do tego się dojrzewa.
I nic na to nie poradzisz, możesz jedynie odwiedzać, a zapewniam Cię, że odliczają dni do każdej takiej wizyty. Dla starzszego człowieka takie odwiedziny mają zupełnie inną wartość.
Babcia mojego P. gdy tylko wie, że przyjedziemy tak z 2 dni wcześniej chodzi tym podekscytowana, co niestety źle odbija się na jej zdrowiu.
A najgorsze z Babcią jest to, że cały czas mówi, że chce już umrzeć, że dosyć przeżyła, i tego typu rzecz.
:goodman: Znam to uczucie i sama nie wiem, jak sobie z nim dać radę... Z tym, że ja mieszkam 320km od mojej babci, która cierpi na starczą demencję... Aż mi się serce kraje, kiedy się ostatnio z nią widziałam, a Ona pytała, kiedy przyjdę. ;(
Starość to takie trudne... I dla Nich i dla nas...
Myślę, że jedyne co możesz to po prostu z Nimi być.
I nie miej wyrzutów sumienia, że jesteś młoda, Oni na pewno by nie chcieli, żebyś to sobie wyrzucała... :usciski:
Nabluniu przykro mi że Twoi dziadkowie dożywają konca swoich dni.
Wiesz, myślę, że jest tak, że starzy ludzie wiedzą, że ich czas jest bliski. Godzą się z tym i traktują to jak sytuację nieuniknioną. Są spokojni...wiem, że w całej tej sytuacji najbardziej przygnębiająca jest choroba, bezradność...
Dobrze, że mają siebie nawzajem. To pomaga.
Nie czuj winy, że jesteś młoda i zdrowa, odwiedzaj ich, bądź przy nich, bierz na spacer w miarę możliwości albo przynieś świerzy bukiet nazbierany "po drodze", pokaż ostatnie Wasze zdjęcia, przynieś kawałek ciasta. Daj buziaka i przytul, pomóż wstać, uśmiechnij się porozmawiaj...
Starzy ludzie tego potrzebują, wiedzą, że masz swoje sprawy i troski, swoje życie.
Powiedz kiedy wpadniesz nastepnym razem - bardzo czekają na ten następny raz....
Poprostu bądź tak jakby mieli jeszcze mnóswo czasu. Śmier i tak przychodzi bez zapowiedzi i "za wcześnie" na jej wizytę nic nie poradzisz. Na to nie da się przygotować.
Uściski dla Ciebie i dla Dziadków.
Podobne tematy