• ana-nu odsłony: 7587

    Czy warto chodzić do kościoła?

    Jestem na zakręcie życia „duchowego”… całe życie chodziłam do kościoła na niedzielne i świąteczne msze, … ale zastanowiło mnie, dla czego….. Czy dla tego że tak mocno wierze czy że tego po mnie oczekiwano, bo tak byłam wychowywana… ostatnio się przeprowadziłam i po 2 latach uczęszczania do obecnego parafialnego kościoła już zupełnie zwątpiłam… bo chyba co tygodniowe ‘siedzenie’ w kościele nie ma sensu…nie mam siły już słuchać jak ksiądz zamiast o wierze i o sprawach duchowych gada o polityce, aborcji albo czyta z kartki myląc się co trochę….a już zupełnie wymiękam jak widzę go jak przysypia albo mówi do ludzi z pogardą w głosie.. Bo niestety to się bardzo wyczuwa..A jak jest u was jak często chodzicie do kościoła, czy chodzicie, bo się powinno dzień święty święcić… czy może któreś z Was zaprzestało z powodu księży, tego, co mówią jak się zachowują….albo z innego powodu…….

    Odpowiedzi (19)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-10-28, 20:34:49
    Kategoria: Z życia
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Katy74 2010-10-28 o godz. 20:34
0

K2 napisał(a):Katy74 napisał(a):albo wierzę, albo nie
to chyba nie do konca tak. mozna wierzyc w sile wyzsza, za to nie moc sie odnalezc w odniesieniu do religii. za to w odniesieniu do konkretnej religii, faktycznie nie trzyma sie to kupy.
oczywiście chodziło mi o konkretną religię, skoro mówię że jestem wierzącą katoliczką, to dodanie do tego przymiotnika "nie praktykująca" lub "rzadko praktykująca" jest bez sensu

Odpowiedz
Gość 2010-10-24 o godz. 19:05
0

spinka, moge Cie jedynie pocieszyc, ze czasami to mija i sie wiare odnajduje spowrotem. co do mszy, musze sie z Toba zgodzic. dopiero tutaj udalo mi sie trafic do kosciola, gdzie kazania do mnie przemawiaja... i to tak, ze mi sie zdarza poryczec.

Odpowiedz
Gość 2010-10-24 o godz. 18:03
0

A ja Wam zazdroszczę tej wiary, która sprawia że che wam się szukać, chodzić, umacniać ją jeszcze bardziej. Myślę, że jesteście szczęśliwsze ode mnie.

Ja nie chodzę do kościoła, nie modlę się i chyba już nawet nie wierzę. Miałam ślub kościelny, moje dziecko będzie ochrzczone ale to właściwie tylko gest dobrej woli w stronę mojej rodziny. Mam tyle wątpliwości, których nikt dotąd nie potrafił rozwiać, że mój analityczny umysł poprostu nie jest w stanie tego wszytskiego przyjąć.

Nie wiem czy kiedykolwiek uczestniczyłam we Mszy, która nie byłaby nudna, "odklepana z pamięci". Nie spotkałam też dotąd księdza, który potrafiłby wytłumaczyć mi to co mnie zastanawia. A do tego moja wiara i potrzeba przeżyć duchowych są tak słabe, że nie szukam dalej odpowiedzi i wzmocnienia wiary.

Brakuje mi jednak czasem kogoś do kogo można się zwrócić "tam na górze", poprosić o wsparcie, zaufać że pomoże. Pamiętam jak ogromną wewnętrzną tęsknotę poczułam, gdy czytałam o mszach-spotkaniach pierwszych chrześcijan w Quo Vadis.

Może więc kiedyś...

Odpowiedz
Gość 2010-10-24 o godz. 09:20
0

Katy74 napisał(a):albo wierzę, albo nie
to chyba nie do konca tak. mozna wierzyc w sile wyzsza, za to nie moc sie odnalezc w odniesieniu do religii. za to w odniesieniu do konkretnej religii, faktycznie nie trzyma sie to kupy.

Odpowiedz
Katy74 2010-10-23 o godz. 19:41
0

Dość późno znalazłam ten temat, ale ponieważ temat wiary i uczęszczania w maszch św. jest mi bliski, postanowiłam podzielić się z Wami moimi przemysleniami ;)

Miałam w swoim zyciu różne momenty, raz byłam bliżej Boga i Kościoła, innym razem dalej i myslę, że taka jest natura człowieka i prawie każdy tak ma

Czasem zdarza mi się "dyskutować" z Panem Bogiem - zapewne nie ja jedna

Aktualnie regularnie uczęszczam na msze św. i modle sie - mam nadzieję, że tak pozostanie

A co do księży i ich podejścia do ludzi i swojej misji - ksiądz oczywiście powinien byc przykładem, ale poniewaz jest tylko człowiekiem - nie jest idealny; my natomiast możemy sobie wybrac do jakiego kościoła chcemy chodzić, jakiego księdza chcemy słuchać

I chyba rzeczywiście określenie "wierzący, niepraktykujący" to trochę jak "sucha woda"

ja co prawda kiedyś mówiłam o sobie "wierząca, rzadko praktykująca" - ale dojrzałam do tego, że to trochę bez sensu - albo wierzę, albo nie; a jeżeli jestem wierząca, to jednym z moich obowiązków, a zarazem swiadectwem wiary jest uczestnictwo we mszy św.

Ależ się rozpisałam ;)

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-01-09 o godz. 16:22
0

W niedziele nie zawsze uczeszczam. Zdarza mi sie jednak poczuc "gdzies w srodku" taka wewetrzna potrzebe odiwdzenie kosciola. Wchodze wtedy do pierwszego widocznego, klekam w lawce i modle się. Coś mnie kieruje i wiem ze musze to spełnić 8)

Odpowiedz
sylw 2009-12-24 o godz. 00:06
0

bardzo chciałam napisać coś od serca w tym wątku, ale bardzo mi ciężko zebrać myśli...
dziękuję, jednak, że padł taki temat, bo miło czytać, że są osoby przeżywające jeszcze żywo wiarę... bo uważam, ana-nu, że gorzej mają Ci, którzy w ogóle nie namyślają się nad swoim podejściem do wiary i Kościoła a żyją w przeświadczeniu, że wszystko jest ok...

sama przeszłam przez niejeden kryzys, więc wiem, że nie jest to łatwy czas, ale jedno co mogę Ci doradzić, to właśnie trwanie we wspólnocie Kościała - bo rację mają dziewczyny, które radzą Ci znaleźć wspólnotę religijną, czy inną parafię, w której poczujesz się dobrze.
ja taką odkryłam i wierz mi, że od tej pory łatwiej mi w życiu.
Tobie życzę tego samego.

Odpowiedz
Gość 2009-12-23 o godz. 18:20
0

Chodze do kosciola mysle ze dosc regularnie. I roznie to bywalo, czasem odchodzilam od tej praktyki, czasem chodzilam bo musialam, czasem bo potrzebowalam.
Byl czas ze poprzez zaangazowanie w rozne grupy bywalam na kilku mszach i o dziwo nie nudzilo mnie to, korzystalam z kazdej.
Teraz roznie bywa, nie uwazam sie za osobe "uduchowiona" czasem chcialabym lepiej rozumiec wiare.
W mojej parafii byl bardzo fajny ksiadz, odszedl. Nowy niestety sprawia ze nie mam ochoty chodzic na msze ktore on odprawia, ale nie przestane chodzic do kosciola po prostu mysle nad zmiana godziny ;).
Generalnie jesli jest sie osoba wierzaca to nie warto tego zarzucac, moze poszukaj innego kosciola, ksiedza.
Bo choc to nie dla ksiedza sie tam chodzi, ale jesli mam sluchac przez pol godziny czegos co powoduje wewnetrzne zgrzyty we mnie albo ze zaczynam myslec zupelnie o czym innym to nie ma sensu.

Odpowiedz
Gość 2009-12-23 o godz. 17:26
0

Macie oczywiście do tego prawo. CHoć to się nijak nie zgadza z wiarą katolicką, ale nie napisałyście, ze jesteście katoliczkami, więc OK.

Odpowiedz
niuniab 2009-12-23 o godz. 17:14
0

agnilinda napisał(a):
zdanie mam podobne- do rozmowy z Bogiem i do modlitwy nie potrzebuje budynku, cegieł, drewna, nie potrzebuje ludzi, którzy wcale nie są lepsi, nie są bardziej duchowni niz inni
jak chcę sie pomodlić to nie muszę tego robić poprzez wyuczoną X lat temu regułkę
Dopisuję się do tego co napisałaś

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-12-23 o godz. 06:21
0

wow niuniab-nie można było tego lepiej ująć
:brawo:
zdanie mam podobne- do rozmowy z Bogiem i do modlitwy nie potrzebuje budynku, cegieł, drewna, nie potrzebuje ludzi, którzy wcale nie są lepsi, nie są bardziej duchowni niz inni
jak chcę sie pomodlić to nie muszę tego robić poprzez wyuczoną X lat temu regułkę

Odpowiedz
niuniab 2009-12-23 o godz. 06:02
0

Nie chodzę do kościoła, na msze, czasami wejdę się pomodlić, porozmawiać z Bogiem. Powiem szczerze, że nudzi mnie msza, jakoś nie potrafię podejść do tego duchowo, wydaje mi się, że większość osób klepie tylko regułkę, takie mam odczucie. Oczywiście nie wnikam czy tak jest, ale dla mnie to tak wygląda. Wierzę w Boga, modlę się, szukam więzi duchowej, ale nie w kościele na mszy. Czytam książki o duchowości, ale nie kościelnej, raczej o duchowo-ludzkim rozwoju. I uważam, że nie ważne czy ktoś chodzi do kościoła, czy wierzy w Boga, ale ważne by był dobrym człowiekiem.

Odpowiedz
Gość 2009-12-10 o godz. 00:06
0

Co niedziele chodze do Kosciola, i robie to z czystej przyjemnosci. W moim Kosciele msza trwa nawet dluzej niz godzine i jakos ludzie nie spiesza do wyjscia w trakcie ostatniej piesni. Jest pieknie, podniosle, czujesz zyczliwosc. Szkoda, ze nie mozemy pojsc razem do tutejszego Kosciola.

Tak sobie mysle Ana-nu, sprobuj moze poszukas swojego Kosciola, swoich Ksiezy - moze Jezuici, Dominikanie? Z Twojej wypowiedzi wnioskuje, ze dopadl Cie kryzys bezgranicznego zaufania i slepego podazania za ludzimi Kosciola, ale chyba nie kryzys wiary. Zgadzam sie z przedmowczyniami, ze Ksiadz to przede wszystkim czlowiek. Nie kazdy ma talent oratora i charyzme, nie kazdy posiada skromnosc i wyczucie.

Wiesz, lecialam raz z Warszawy do Szczecina i zostalam posadzona kolo Ksiedza. Oczywiscie nawiazalismy rozmowe. W polowie lotu zorientowalam sie, ze ten Ksiadz nosi na palcu biskupi sygnet, przeprosilam wiec za niestosowne tytulowanie. Na co Biskup odpowiedzial mi: "alez nie ma za co przepraszac, w koncu ja tez jestem Ksiedzem". Zycze Ci bardzo goraco Ana-nu, aby udalo Ci sie wlasnie w tym momencie zycia spotkac takiego madrego Duspasterza, z ktorym bedziesz mogla nawiazac dialog i przedyskutowac swoje watpliwosci.

A swoja droga strasznie przyjemnie mi bylo czytac oswiadczenia wiary, do ktorych sprowokowalas Forumowiczki.

Odpowiedz
Aoi 2009-12-09 o godz. 21:31
0

Jak to mi kiedyś mama powiedziała "Do kościoła nie chodzi się dla księdza, ale dla siebie".
Dlatego jak wiele dziewczyn przedemną napisało: - zmień kościół. Przecież nie jesteś przywiązana do tego jednego jedynego. Napewno w Twojej okolicy znajdzie się inny kościół. Może tam odnajdziesz spokój i mocną wiarę.

W moim 40tyś miasteczku jest aż 6 kościołów.

Odpowiedz
algaj 2009-12-09 o godz. 19:17
0

Silmarilla napisał(a):
A tzw. źli księża? Zdarzają się, ale nie mają wpływu na moje potrzeganie Kościoła. Zresztą, hołduję zasadzie - patrz na to jakim Ty jesteś chrześcijaninem, a nie na innych, bo nie Tobie jest osądzać. Tylko Bóg jest Sędzią.
mogę sie tylko pod tym podpiać. Najłatwiej nam oceniac innych i przez to zbyt łatwo usprawiedliwiac siebie
Chodzę do kościoła co niedziela, staram sie wybierać msze i księży, których lubię, którzy mają cos do powiedzenia; moja parafie omijam z daleka, choć jeśli zdarza mi sie uczestniczyc w nabożeństwie na moim osiedlu mówię sobie, że przychodzę tam - banalne - na spotkanie z Bogiem. Troche pomaga ;)

Odpowiedz
Gość 2009-12-09 o godz. 02:39
0

Chodzę, bo mam wrażenie że to i tak jest minimum odwdzięczenia się Bogu. Wiadomo, czasem aż się chce iść do kościoła, a czasem bywa róznie. Jednak jest to dla mnie bardzo ważne.

Zgadzam się z Blutką - Kościół jest święty, powszechny, katolicki, prowadzony przez Ducha Świętego, którego obiecał apostołom przed Męką Jezus. Ale oprócz czynnika Bożego jest w nim także czynnik ludzki i ten czasami zawodzi. Mimo to - wierzę, że Kościół będzie trwał "aż do skończenia świata".

A tzw. źli księża? Zdarzają się, ale nie mają wpływu na moje potrzeganie Kościoła. Zresztą, hołduję zasadzie - patrz na to jakim Ty jesteś chrześcijaninem, a nie na innych, bo nie Tobie jest osądzać. Tylko Bóg jest Sędzią.

Kiedyś od Boga odeszłam i proces powrotu nie był prosty. Ale pomogło mi uczestniczenie w grupach młodzieżowych. A są też przecież ruchy dla dorosłych. Wspólnota pomaga, utwierdza i czasem wymaga od człowieka pewnego wysiłku, ale bez tego wysiłku nie da się wrócić...

Odpowiedz
Gość 2009-12-08 o godz. 22:50
0

Ana-nu, faktycznie masz kryzys, ale na pocieszenie dodam, że wszyscy tak mają (tylko nie każdy się przyznaje), bo inaczej z rozwojem wiary ani rusz! Za mną już parę zakrętów, przede mną też pewnie, aż strach pomyśleć , ale mam kilka rad:
1. zmień kościół, bo - jak już Blutka pisała, Kościół tworzą ludzie i jak to ludzie, niektórzy mają tendencje do partolenia wszystkiego, czego się tkną (a czasem zwyczajnie mogą Ci nie odpowiadać)
2. potraktuj Mszę Świętą bardzo poważnie, szczególnie moment Przeistoczenia. Mnie bardzo pomogło też (chociaż powierzchowne i wybiórcze) zapoznanie się z historią powstawania liturgii - zapobiega poczuciu, że to są "jakieś formułki"
3. zacznij przystępować do Komunii Świętej, możliwie regularnie - zapewniam Cię, że trudno będzie przestać. :D

Odpowiedz
Gość 2009-12-08 o godz. 21:33
0

Blutka napisał(a):Chodzę, bo wierzę. Bo jestem katoliczką.
Kościół pomaga umacniać wiarę, czuwa nad nią. Gdyby nie kościół, każdy z nas mógłby łatwo zboczyć na łatwiejsze tory, wierzyć tylko w to, co mu się podoba, a rzeczy niewygodne odrzucić. A chrześcijaństwo wymaga pewnych poświęceń - nikt nie stanie się lepszym człowiekiem ot tak, potrzebujemy wskazówek, nawet jeśli o tym nie wiemy.
Więc, wracając do tematu, powtórzę się: chodzę do Kościoła, bo jestem katoliczką i wierzę w "święty, powszechny, apostolski Kościół". :)

A księża są różni, jednych lubię, innych nie, jak to w życiu. Nie obarczam całego kościoła winą za kilku księży, którzy pobłądzili albo zgorzknieli.
DOKŁADNIE tak samo uważam, myślę, czuję.... :)

Dziś ksiądz w naszym kosciele wygłosił piekne kazanie na temat rodziny, małżeństwa. Bylo czytanie także o tym. W niektórych momentach wzruszyłam się....
ZAWSZE niedzielna msza pomaga mi w całym nadchodzącym tygodniu.

Odpowiedz
Gość 2009-12-08 o godz. 19:58
0

Chodzę, bo wierzę. Bo jestem katoliczką.
Kościół pomaga umacniać wiarę, czuwa nad nią. Gdyby nie kościół, każdy z nas mógłby łatwo zboczyć na łatwiejsze tory, wierzyć tylko w to, co mu się podoba, a rzeczy niewygodne odrzucić. A chrześcijaństwo wymaga pewnych poświęceń - nikt nie stanie się lepszym człowiekiem ot tak, potrzebujemy wskazówek, nawet jeśli o tym nie wiemy.
Więc, wracając do tematu, powtórzę się: chodzę do Kościoła, bo jestem katoliczką i wierzę w "święty, powszechny, apostolski Kościół". :)

A księża są różni, jednych lubię, innych nie, jak to w życiu. Nie obarczam całego kościoła winą za kilku księży, którzy pobłądzili albo zgorzknieli.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie