• dufco odsłony: 8513

    Kiedy dać sobie spokój z fałszywymi przyjaciółkami?

    Wątek nosi tytuł "Chwila zadumy", ale choć moja historia jest równie smutna jak Wasze, to chciałam Wam powiedzieć, jak się cieszę, bo bardzo mi pomogłyście! Dotarło do mnie, że nie jestem jedyną "przyjaciółką", ciągle szukającą winy w sobie!Mam dwie historie i jeśli tylko chcecie czytać przedstawię je Wam obydwie...Miałam przyjaciółkę, najlepszą, na śmierć i życie. Nasza przyjaźń trwała 22 lata, czyli większość naszego życia. Nie jedno razem przeszłyśmy, niejedno wypiłyśmy i z niejednej rzeczy śmiałyśmy się razem do łez. Nie było dnia, żebyśmy nie rozmawiały przez telefon, nie było tygodnia, żebyśmy się nie widziały.Nasza przyjaźń skończyła się w dniu mojego ślubu. Powód... banalny: moja najlepsza przyjaciółka postanowiła, że nie może być ze mną w najważniejszym dniu mojego życia, bo MUSI pojechać do swojego chłopaka (z którym właśnie postanowiła być). Moje łzy, błagania i groźby nie tylko utwierdziły ją w przekonaniu, że robi słusznie ale też utwierdziły ją w przekonaniu, że UWAGA! : TO JA JESTEM SAMOLUBNA i MYŚLĘ TYLKO O SOBIE! No bo jak mogę wymagać od niej, żeby nie pojechała do chłopaka, którego (prawdopodonie) kocha~?!Świat mi się zawalił. Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam załamana nie tylko dlatego, że jej wtedy ze mną nie będzie, ale też dlatego, że chciała, żebym czuła się winna.Od tej pory nie wierzę, że istnieje coś takiego jak przyjaźń, nie używam tego słowa. Mam wiele znajomych, z którymi spędzam czas i na ktorych mogę liczyć, ale nikogo i nigdy nie nazwę już swoją przyjaciółką.Druga historia dotyczy mojej koleżanki, która uważa mnie za swoją przyjaciółkę. Dla odmiany znamy się 8 lat.Wiele razy ocierałam jej łzy z twarzy, wiele razy nadstawiałam za nią karku. Była mi bliska, bo zawsze powtarzała, że mogę na nią liczyć i faktycznie tak było. Kiedy jej narzeczony zostawił ją na kilka miesięcy przed ślubem jeszcze bardziej sie do siebie zbliżyłyśmy. Wyciągałam ja na wspólne wakacje, starałam się pokazać, że życie jest nadal piękne. Uwierzyła w siebie, stanęła na nogi. Przestała dzwonić tylko z płaczem, dzieliła się ze mną swoimi radościami. Mówiła, jaka ważna jestem dla niej i że taką "przyjaźń" warto pielęgnować. Poznała chłopaka. Zakochała się z wzajemnością. Znajomość się skończyła. Już nie dzieli się ze mną swoimi radościami, bo ma z kim. Na pytanie (zadane raz na miesiąc) "co słychać?" odpowiada: OK.W takim razie Ok.Walczyć? Nie warto. Jestem mężatką, ale nie zmienia to faktu, że potrzebuję mieć koleżanki. Po co? Po to, żeby przekonać się czasami, co jest w życiu warte zachodu, a nie warto walczyć o kogoś, kto nie jest ciebie wart.Jeszcze raz dziękuję dziewczyny i dajcie sobie spokój z fałszywymi przyjaciółkami! Nie warto!

    Odpowiedzi (16)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-03-10, 23:49:36
    Kategoria: Z życia
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Rosalinda 2009-03-10 o godz. 23:49
0

ja się nie zgodzę, że męska przyjaźń jest lepsza od damskiej...
tez znam sytuacje, że dziewczyna przyjaciela tak zawróciła facetowi w głowie, ze tamten odbił ją...
moze jeśli chodzi o holowanie auta, komputer itp to rzeczywiście facec sa niezawodni,,, ale jeżeli gra idzie o uczucia... bywa różnie...

Odpowiedz
Gość 2009-03-08 o godz. 08:43
0

Przyjaciółki miałam 3. Teraz jedną mogę nazwać przyjaciółką, z dwoma utrzymuję kontakty.
Co najdziewniejsze, ta jedna od ponad 2 lat jest w Anglii z facetem, ale co tydzień wsyła przynajmniej smska,maila, jak przyjadą zawsze się spotykamy, praktycznie wiemy o sobie nadal wszystko, to taki traf losu,że obie jesteśmy wrażliwe i mamy podobne priorytety.
Ze ślubem może ja postąpiłam nie fer:nie zaprosiłam ich,dostali tylko zawiadomienie.
Faktem jest że było tylko przyjęcie dla rodziny, ale i tak mi głupio.
Mieliśmy limit osób i musiałabym ze swojej liczniejszej rodziny kogoś nie zaprosić, a tu z kolei nie wypadało, bo tylko najbliższa rodzina była.
Niczego to nie zmieniło między nami, ale wiem że było jej przykro i wstyd mi :
2 pozostałe mieszkają blisko: jedna z liceum, jedna ze studiów.
Nie było nigdy syt. "zgrzytowych" między nami, ale jakoś stosunki się rozluźniły, a ja przestałam zapraszać ich (z mężami) , bo zawsze był jakiś problem i cierpiały na brak czasu, a o telefonach i mailach tylko ja pamiętałam.

A apropos męskiej przyjaźni na przykładzie mojego męża.
Myślę że rzeczywiście jest trwalsza, bo opiera się na czymś innym.
Nie wiem jak to działa, ale widzę, że działa,bo choć nie spędzają ze sobą dużo czasu, to zawsze mogą na siebie liczyć. Jak któryś potrzebowałby w środku nocy programu do kompa, albo holowania auta, albo czegokolwiek, to jesli drugi nie jest 100 km dalej to można być pewnym ,że "nie ma sprawy". Nie znają dat swoich urodzin i takich tam "pierdół", nie snują sentymentalnych pogaduszek, nawet sami na piwo (beze mnie) nie chodzą, a wydaje mi się że są bardziej przyjaciółmi niż ja z tą jedyną moją
psiapsiółką.
A jeszcze jedna konkluzja mi się nasunęła,że pewnie rzaden facet nie zawiódł by swojego przyjaciela z powodu widzi mi się swojej baby,a kobity takie bojące o to swoje męskie szczęście, że o wszystkim zapomną jak tylko mężczyzna wyrazi swoje niezadowolenie (jakieś 7 lat temu też taka wstrętna byłam )

Odpowiedz
Gość 2009-02-21 o godz. 13:40
0

Moja "przyjazn" tez przetrwala wielu facetow.. trwala wiele lat

i tez tak bylo ze jak cos sie zle dzialo to dzwonila codziennie, czasem nie odzywalysmy sie po kilka miesiecy, bo ktoras nagle wpadla po uszy.. rozumialysmy sie nawzajem..

i tak bylo do czasu jej obecnej milosci i mojego wesela.. nie wyobrazalam sobie zeby nie bylo jej przy mnie ale "ON" nie mial chyba ochoty.. no i nawet na slub nie przyszli

duzo potrafilam zrozumiec ale tym razem przeszla sama siebie..

i koniec
brak mi slow

Odpowiedz
ladybird7 2009-02-19 o godz. 20:38
0

tfu tfu ja mam wspaniale 2 przyjaciolki :). Sama mieszkam w Anglii, jedna z moich przyjaciolek mieszka we wrocku a druga w moim rodzinnym miescie. Zawsze znajdujemy dla siebie chwile chociaz zeby wyslac smska czy pogadac chwile na gg. We wrzesniu jedna z nich przyjedzie mnie odwiedzic ze swoim narzeczonym.

Na moim weselu obie byly cudowne, chociaz zadna z nich nie byla swiadkowa - nie potrfilam wybrac - moj najlepszy prayjaciel, tak przyjacie mezczyzna, ktorego znam od kolyski zostal moim swiadkiem.

Zycze wam wszystkich abyscie mialy takich ludzi w swoim zyciu :)

Pozdrawiam

Odpowiedz
kakaka 2009-02-19 o godz. 11:48
0

Fagih, masz racje!
Niby to wiem, a jednak jest mi przykro...Bede cierpliwa.
Przeciez rzeczywiscie jest tak, ze jak jestesmy nastolatkami, to przyjaciolki sa naszym calym swiatem. A potem, z wiekiem, wszystko sie zmienia. Pozostaje nam to zaakceptowac...
pozdrawiam

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-02-18 o godz. 16:49
0

kakaka napisał(a):I jeszcze jedno:
uwazacie, ze nie da sie byc przyjaciolka majac jednoczesnie faceta?
czy jest tak trudno znalezc choc troche czasu na spotkanie, telefon, sms??? moim zdaniem to ZADEN problem. a jednak...
Da się. Wymaga to jednak troszkę przewartościowania. Pamiętaj, że przyjaciółka musi teraz pogodzić różne potrzeby - do tej pory miała więcej czasu, teraz automatycznie na pierwszy plan wyszedł ukochany. Na początku jest zachłyśnięcie się, każdy ułamek czasu idzie na mężczyznę, z czasem to minie.
Trochę cierpliwości- jesli to prawdziwa przyjaźń to przetrwa, Ty będziesz umiała przeczekać i wykazać się cierpliwością a koleżanka jak ułoży sobie na nowo priorytety to i dla Ciebie miejsca nie zabraknie - choć na pewno trochę się i relacje i czas, który możecie sobie poświęcić, zmienią. Ale to normalne IMHO - po prostu dorastając mamy dla siebie coraz mniej czasu: ze względu na partnerów, rodziny, pracę, priorytety, po prostu życie.

Odpowiedz
kakaka 2009-02-18 o godz. 14:03
0

I jeszcze jedno:
uwazacie, ze nie da sie byc przyjaciolka majac jednoczesnie faceta?
czy jest tak trudno znalezc choc troche czasu na spotkanie, telefon, sms??? moim zdaniem to ZADEN problem. a jednak...

Odpowiedz
kakaka 2009-02-18 o godz. 14:00
0

A ja glupia myslalam, ze to tylko moja 'przyjaciolka' tak sie zachowuje!!! Zakochala sie i nagle nie ma w ogole czasu na spotkanie, a ja czuje sie jak idiotka, proponujac jej spedzenie czasu razem.
I zaczelam sie zastanawiac: przeczekac to, czy zaczac sie zachowywac tak samo? Bo prawda jest taka, ze strasznie mnie rani swoim zachowaniem.
pozdrawiam

Odpowiedz
becja 2009-02-17 o godz. 21:27
0

Ważne, żeby skupiając się na tych, którzy nie bardzo są tego warci nie przeoczyć tych prawdziwych przyjaciół. Często tak jest...

Odpowiedz
Gość 2009-02-17 o godz. 19:35
0

mialam w swoim zyciu dwie dziewczyny, ktore uwazalam za swoje prawdziwe psiapsioly. jedna - poszla do wyrka z moim owczesnym i nie miala nawet odwagi sie do tego przyznac, tak tez znajomosc sie skonczyla. druga... jest lepsza ode mnie i sama sie jej dziwie, ze ze mna jeszcze wytrzymuje. i dlatego, ja ze swojej strony chcialam podziekowac tym, ktore wlacza o te gorsze od siebie i o utrzymanie przyjazni.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-02-17 o godz. 18:09
0

Esz który to już raz o tym czytam-nie wiem. Nie jedna z nas pisała juz o przyjaźni babskiej takiej "po grób", "od serca" czy czegoś tam jeszcze innego. Niestety tak to już jest, że baby zazdrosne są i niestety często się zdarza tak, że iluśtamletnia przyjaźń rozbija się w ciągu tygodnia.
Sama wiem, bo też to przeżylam.

W tej chwili zaniedbuje swoją przyjaciółkę, z którą znam się jeszcze z czasów noszenia w zębach koszuli. Byłysmy sobie cudownie oddane (no wiadomo dwie Anie z Zielonego Wzgorza) i spędzałyśmy ze sobą ogrom czasu. Do momentu, kiedy każda z nas zaczęła mieć faceta. O przepaści w zrozumieniu jej przeze mnie nie będę pisać, bo to za długa historia, ale wiem jedno-przyjaźń "na śmierć i życie" istnieje dla mnie pomiędzy mną i Puzlem.

Odpowiedz
Gościu 2009-02-17 o godz. 18:02
0

Cytuję:

-Jakie to straszne że nikomu już dzisiaj nie można zaufać.
-To nie jest straszne to po prostu najwazniejsza zasada życia: Nikomu nie ufaj.

Koniec cyctatu...

Ja piórkuję jak czytałem co poniszczyło przyjaźnie kobiece to.. cieszę się że jestem facetem.Takie pierdoły.... Może zabrzmi to brzydko ale o wiele za często mam wrażenie że kobiety nie wiedzą co to przyjaźń. My faceci bawimy sie w wojnę i w "Brother In Arms" od dziecka więc ktoś,coś nam zaszczepi to uczucie.. wy chyba jesteście skazane na zawistne i zazdrosne zabawy lalkami. Tego świata nie da się zmienic.

Trzy razy miałem nadzieję na przyjaźń z kobietą, i podstawy żeby mieć nadzieję... To uczucie to zrozumienie ta... konińkcja słońca i ksieżyca wenus i mar.. jak tam ktoś chce... Nie udało się. Myśle ze z kilku powodów.

0)Kobiety nie rozumiały że przyjaźń i miłość to coś innego.I np co się z tym wiąże nie rozumiały że mozna kochać i przyjaźnić się z dowa zupełnie różnymi facetami.

1)W kazdym przypadku one w końcu myślały o seksie, albo bały się ze seks bedzie w końcu wchodził w grę. Np miała faceta i myślała że bede chciał .. a moze ona bedzie chaciał.. Kiedy mi to nawet przez myśl nie przemknęło. Kobiety stanowczo za duzo myśla o seksie i najczęsciej wtedy kiedy nie potrzeba. Czasem mam wrażnienie że seks to obsesja kobiet, nie przyjemnosc życia tylko obsejsa, chora... i sprawiająca wiele bólu.
2) Kobiety nie szanowąły przyjaźni, tylko o niej mówiły... ja miałem szczeście szybko się nauczyć, nauczono mnie ze przyjaźń to nie słowa a wręcz przeciwnie.
3)Nie potrafią poświęcać czasu i zrozumieć poświęcenia czasu.

itd....

Cały melanż tego chyba był... i chyba ja byłem za głupi na o by to zrozumieć.

Miałem po prsotu strasznego pecha w życiu!! znam przyjaźnie kobieco-męskie i wiem ze są szczęsliwe. Po prostu ja miałem pecha... mam szczęście w "kartach" więc nei mam w miłośc.. i przyjaźni. Dupa zbita.

Odpowiedz
joannao 2009-02-17 o godz. 07:16
0

A moje dwie przyjaźnie też rozpadly się przez facetów. Jedna bolała mnie masakrycznie, dzisiaj gdy o niej myslę nadal czuję okropny niesmak.
Moja super przyjaciółka ze studiów .... Chyba na 5 roku poznałam ją z współlokatorem mojego chłopaka. Przypadli sobie do gustu. Mieliśmy bawić się na ich weselu. Ja jednak rozstałam się z moich chłopakiem, a przyjaciółka zaplanowała ślub. Przyjechała pewnego dnia do mnie przywieść mi zaproszenie ... które okazało się tylko zawiadomieniem. Bo ja się tłumaczyła, jej narzeczonemu bardzo zależało, żeby mój eks był na ich ślubie, a ona uznała, że skoro na weselu będzie mój eks, to ja nie będę chciała przyjść :( i tak nasze 5 letni związek, bliskość i wielka przyjaźń nie wytrzymała, bo warunki jej narzeczonego były ważniejsze. Bolało mnie, bo ja bym się postawiła, powiedziałabym mojemu ukochanemu - sorki, ale J. to moja przyjaciółka, a A. to twój kolega ... nie wyobrażam sobie wesela bez przyjaciółki....
Przypomniało mi się wszystko i jest mi smutno.

Och, a inna super przyjaciółka :) jak dowiedziała się, że wychodzę za mąż to po chwili ona też wychodziła, wybrałysmy ten sam miesiąc ślubu, aż pewnego dnia przysłała mi sms kiedy dokładnie ślubujemy - ja oczywiście podałam jej dokładną date, aa ona odpisała, że zastanawiają się nad dwoma terminami (m.in. moim). No i oczywiście wybrali mój termin. Stosunki się ochłodziły, a jak po kilku miesiącach sie dowiedziała ,że jestem w ciąży (a ona nie) to dostawałam czasem sms typu : pewnie jesteś już gruba i ludzie ustępują tobie miejsca w tramwaju :))) Po urodzeniu dziecka napisała aż cyt"gratuluję". Odezwała się dpiero nie dawno ,zeby mnie powiadomić, że jest w ciąży i czuje sie super.

Dzisiaj nie mam już przyjaciółek....

Odpowiedz
Rosalinda 2009-02-16 o godz. 23:33
0

ja mam w tym temacie baaardzo duuuuuuużo do opowiedzenia...

z tych 2 opcji które podała Gatka wybralam 2- zeświniłam się...
przyjaciółek na śmierc i zycie miałam mnóstwo, zawsze taka byłam, że dzieliłam się tym co mialam... z czasem kontakty te się urywały... az ktoregoś dnia zrozumiałam, że chyba nie warto sie pakowac w przyjaźń.

to, ze mężczyzna jest stawiany zawsze wyżej od najlepszej przyjaciółki zrozumiałam na własnej skórze... kiedy byłam rozpaczliwie samotna... szukalam miłosci i towarzystwa- przyjaciółka miala faceta ... i na każdy mój sms z prośba o spotkanie odpisywala NIE. prosiam żeby mnie wzięła na jakąs imprezę, na której mogłabym kogos poznać... nie.
aż wreszice poznałam swojego M no i sytuacja sie odwróciła... rzucił kolezanke facet... nagle jej sie przypomniało o mnie... zaczęła wydzwaniać... każdego dnia po kilka smsów czy mam czas się spotkac... ale mi już wtedy nie zależało...

a takich dziwnych sytuacji z przyjaciółmi mialam mnóstwo juz nie licze nieoddanych ukochanych ksiązek/płyt/filmów/pieniędzy... które pożyczyłam (dziś prawie nic nikomu nie pozyczam)

jako dziecko miałam taką dziwną przyjaźn... kolezanka przychodziła i prosiła mnie o rózne zabawki (na zasadzie daj mi zabawke) a ja dawalam... to znaczy to bylo dawanie na zawsze nie do pobawienia sie... lubiłam kolezanke to dawałam a potem sie tłumaczyłam w domu czemu nie ma tego czy tamtego... a potem ta dziewczyna wtargnęła w moje zycie wiele lat później i nastawiła moja przyjaciółke przeciwko mnie, że z tamta dziewczyną długo sie nie widzialam...

najgorzej sie zawiodłam na ludziach ze wspólnoty katolickiej co tez zawazyło o tym, że ostatecznie odeszłam od Kościoła... poszło o to, że poznałam niewierzącego faceta i zaczęli mnie napuszczać, żebym zerwała i poszukała sobie katolika. w końcu zerwałam.. z nimi...

jakoś dziwnym trafem przyjaźnie na śmierc i zycie mi sie porozpadaly...
i jak już pisałam przez te wszystkie niepowodzenia zchamiałam bardzo

Odpowiedz
Gatka 2009-02-16 o godz. 23:15
0

Tez tak zawsze robilam - poswiecalam sie dla przyjaciolek ... i jedna po drugiej jakis numer zawsze wykrecaly. Najbardziej zapamietalam jak przyjaciolki ktore x lat temu wyprowadzily sie z wawy (za praca, za facetami) dziwily sie ze ja tez opuszczam Wawe bo 'przeciez teraz bedziemy sie jeszcze rzadziej widywac' bo wawa jest po drodze a Gdynia nie ... Teraz nikogo nie nazywam przyjaciolka, mam kilka osob z ktorymi sie dobrze rozumiem ale nie mam ochoty sie poswiecac moze dlatego ze moj synek przewartosciowal mi swiat :)

Odpowiedz
Gość 2009-02-16 o godz. 23:10
0

Na początku nie zrozumiałam za co dziekujesz

Przypominają mi się moje 18-te urodziny, które tak się złożyło obchodziłam prawie samotnie. Miała przyjsc "przyjaciółka" taka na smierć i życie.
Jednak o 20 zadzwoniła, czy sie nie obraże, jesli wpadnie później (tort, świeczki, te sprawy czekały), bo jest u swojego faceta, a "sama rozumiesz, widujemy sie tylko we wtorki i czwartki i musimy ten czas maxymalnie wykorzystać". Wtedy zrozumiałam, ale po latach wyszło tysiąc innych rzeczy...

Czytam o tym ślubie Twoim i mnie taka refleksja naszła, czy to nie jest kwestia trochę naszego nastawienia na maxymalne dawanie siebie drugiej osobie. Potrafimy stanąć na głowie, wykazac się totalną empatią oczekując tego samego od drugiej strony.
A nie każdy jest tak samo wrażliwy i altruistyczny. Nie i już. I wcale nie wynika to ze złej woli (nie bronię nikogo), raczej z egoizmu wrodzonego.
A nasze oczekiwania przerastają tę osobę, życie rozmija się z wyobrażeniami.
I tu mam dylemat - ześwinić się i znieczulić, przestać dawać, zeby nie mieć ciągle tego cholernego poczucia, ze to ja daję więcej, czy nie przestawać, nadstawiać dupę i co i raz zbierać kopy????

Ja nadstawiam, chociaz mój połówek powolutku mnie tego oducza...

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie