-
Gość odsłony: 4169
Joann5 zimową mężatką
Hej troszke czasu minelo ale co tam ;) Ja również podziele się z Wami opowieścią z MOJEGO TEGO DNIA
Długo się zastanawiałam co Wam napisać... no i nadal nie wiem. Tego dnia tyle się działo, że aż trudno to ubrać w słowa :D
…A wszystko działo się pamiętnego 11 lutego roku
Akt I PRZYGOTOWANIE
Wstaliśmy jak gdyby nigdy nic o 7:30 rano - ZERO STRESU.
Po śniadanku i takich tam w toalecie udałam się do fryzjera. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym się nie spóźniła ;) i tak przyszłam o 9:15 zamiast 9:00 - fryzjerka nie była z tego faktu zadowolona - a co mi tam. Troszkę pomamrotała pod noskiem i już całą godzinkę nic nie mówiła tylko mnie czesała. Loczki suszarką, termoloczki, tapirka, wpinanie wsuwek pryskanie lakierem - no troszkę to trwało ale chyba się udało. Uczesana i nadal zrelaksowana z zapasem czasu udałam się do teściów gdzie znajdowało się już moje Kochanie na .... pogaduszki (on w tym czasie ustroił już samochodzik:) ). o 11:30 teraz już bez spóźnienia pokazałam się w salonie kosmetycznym na upiększenie mojej twarzyczki. W bardzo miłej i sympatycznej atmosferze jaka tam panowała (istny plotował - aż miło było posłuchać i odsunąć myśli od ślubu ...hihihihi) pani stworzyła mi delikatny i ładny makijaż (pare osób nawet pytało się mnie w poczekalni ile kosztował i kto go wykonał). Podbudowana i jeszcze bardziej wyluzowana udałam się z moim przyszłym Mężem po kwiatuszki dla mnie, świadkowej, panów i rodziców. W kwiaciarni spędziliśmy troszkę czasu bo przybyliśmy tam przed ustaloną godziną 13:00 więc nasze wiązanki nabierały jeszcze ostatniego "szlifu". Z pięknymi kwiatkami pare minut po 13 udaliśmy się do domku - oczywiście każdy do innego - T. do rodziców z moją wiązanką, a ja do naszego z resztą bukiecików.
U mnie w domku było.... pusto. Rodzinka jeszcze nie dojechała z moją suknia - o zgrozo! Tak więc telefon i szukanie gdzie oni są - a oni również wyluzowani, uhahani byli jeszcze w trasie. Nic to ze za pół godzinki miała być u mnie kamerzystka by nagrywać jak się ubieram... eh ...czekałam i tak nie miałam nic innego do roboty :D ...dojechali, byli jakieś 15 minut przed kamerzystką...uff
Akt II UBIERANIE
Ubieranie się też jest zabawne. Zabawne jest to że prawie wszyscy widzą jak to robisz, a mimo to i tak się śmiejesz i się nie wstydzisz- no nie da się inaczej. Pod kamerkę robi się wszystko wolniej, z gracją itp. Kamerzystka nagrywała mnie z każdej strony - no żeby z tego nie wyszedł jakiś film dozwolony od lat 18 :D Tutaj wielkie podziękowania należą się mamie i świadkowej - no spisały się na szóstkę. Podczas ubierania się zadzwonił T. i powiedział, że już do mnie jedzie bo mamy mały poślizg czasowy - tak bywa w tym dniu - czas szybko leci wtedy gdy nie powinien. Szybko zakończono mnie stroić i kamerka zleciała na dół by nagrać Młodego jak wychodzi z autka no i oczywiście jak wchodzi do mnie i ....... zaniemówił ... hihihi udało się. Młody nie widział mojej sukni (Anabell) wcześniej i przez cały dzień, wieczór i noc był zachwycony moim wyglądem. Teraz pozostało mi "tylko" przypiąć butonierkę - i jak się okazało to nie jest takie proste ;) przy asyście wszechobecnej kamery i aparatów przypinałam ją chyba ze trzy razy: raz krzywo, drugi raz przypięłam ją prościutko ale z moją rękawiczką :D no ale do trzech razy sztuka i została przypięta tak jak trzeba. Dostałam wiązaneczkę i roześmiani razem ze świadkami pojechaliśmy porobić fotki. W tym czasie inni w domku zaczęli się przygotowywać na wieczór.
Akt III SESJA ZDJĘCIOWA
Na sesję zdjęciową wybraliśmy sobie muzeum. Tam oczywiście z małym poślizgiem (20 minutowym) po opłaceniu "skromnej" sumki (-a jakże-każdy chce na naszych ślubach nieźle zarobić) zabraliśmy się za wdzięczenie do aparatu. Fotograf robił co mógł - kładł się, kucał, biegał i dosłownie "strzelał" aparatem. Naszym zadaniem było tylko się uśmiechać, całować, przytulać.... - wszystko oczywiście w zwolnionym tempie by kamerka i aparat mogły wszystko uwiecznić. Przy tym wszystkim musieliśmy uważać by nic nie dotknąć - ale i tak dotykaliśmy :) no nie dało się inaczej. Podczas sesji widzów mieliśmy w każdej kolejnej sali więcej. Cała sesja wyszła na śmiejąco - tego dnia nas wszystko rozśmieszało.
Po godzinie z haczykiem udaliśmy się do naszego mieszkanka na .... odpoczynek - mieliśmy równo godzinkę wolnego...uff mogłam zdjąć suknie.
Kawunia, pogaduchy, troszkę TV i ....16:50 a wydawało się ze to 5 minut minęło.
Dzwonek do drzwi, teście przyjechali, a ja co w... jeansach biegam z welonem na głowie :D szybko wskoczyłam w suknie, kolejne dzwonki do drzwi ktos wchodził, wychodził - nie pamiętam - kamerka, foto, rodzinka...
Akt IV BŁOGOSŁAWIEŃSTWO
Ubrani i w pełnej gotowości przy "różnych mediach" uklękliśmy przed rodzicami, a oni nas pobłogosławili... podniosła i wzruszająca chwila... ale my tez na wesoło, rodzicom tylko się łzy w oczkach zakręciły i głosy złamały.
Po wykonaniu kilku fotek pozowanych z rodzicami czas było wyruszyć do kościoła.
Akt V ŚLUB
Pod kościołem byliśmy już o 17:30 - byli już nawet pierwsi goście. Szybciutko "poszliśmy" (- trudno jest chodzić w bucikach ślubnych po lodzie :D ) dopiąć ostatnie formalności ze świadkami. Podpisaliśmy co nam kazano i na papierze byliśmy już mężem i żoną :D
Następnie udaliśmy się do kościoła by ustać w konkretnym miejscu i przygotować się do całej ceremonii. Goście wchodzili, machali do nas, uśmiechali się itp.
Wybiła godzinka 18:00, idzie do nas ksiądz, stres mnie troszkę dopada ale jak tylko ksiądz się z nami przywitał znowu na wesoło się zrobiło :D Droga do ołtarza śliczna, kwiatuszki stały wszyscy się na nas patrzyli i się uśmiechali..... eh
Msza była cudowna, kazanie skierowanie do nas, do rodziców i do gości. Ksiądz podczas mszy zadawał nam pytania typu: gdzie się poznaliście? gdzie powiedzieliście sobie pierwszy raz kocham cię? itp. tak wiec śmiechu było na maxa.
Przysięga bardzo ładnie nam wyszła, patrzeliśmy na siebie i powtarzaliśmy słowa za księdzem, potem obrączki i na koniec ksiądz kazał nam się pocałować - co uczyniliśmy z radością, a on na to ze to za słaby pocałunek - wcale taki nie był ;) ale co tam pocałowaliśmy się jeszcze raz :D. Całą msze wszyscy śmiali się razem z nami.
Potem przekazanie znaku pokoju, wzruszenie rodziców, komunia, błogosławieństwo, gratulacje od księdza ...... i marsz mendelsona.
Fajowo jest iść w rytm tego marsza z mężem pod rękę ;)
Teraz była "chwila" dla gości. Pocałunki, życzenia, prezenty, życzenia pocałunki i tak przez pól godzinki.
Jako mąż i żona udaliśmy się do autka i w orszaku ślubnym przy akompaniamencie klaksonów pojechaliśmy na wesele.
Akt VI WESELE
Wesela nie jestem w stanie opisać - tyle się działo ....
Rodzice przywitali nas chlebem i solą, szampan, tłuczenie kieliszków, Młody przeniósł mnie przez próg :) i .... zaczęła się impreza. Jedzonko pyszne, kelnerzy mili i dyskretni, dj wspaniały, walc angielski wyszedł nam wspaniale, oczepiny w dobrym guście, tort przepyszny, podziękowania dla rodziców (znowu wzruszenie), tańce, hulanki, swawole. A my tańczyliśmy, tańczyliśmy..... i tak do po 5 rano. Czas mijał tak szybko, ze aż za szybko. Tak się bawiliśmy, ze ja nie pamiętałam wszystkich potraw jakie się pojawiały na stole. Siedziałam tylko raz przez cala noc jak jadłam tort. Wytańczyliśmy się, wybawiliśmy się że aż szkoda było kończyć. Kryzys miałam tylko po 2 jak już mi nogi w bucikach nie wytrzymywały - ale jest i na to rada - na bosaka ;)
W domku byliśmy po 6 rano. Pewnie wszystkich w bloku obudziliśmy ;) Troszkę hałasu robi grupka ludzi z bolącymi nogami, po imprezie z tacami i torbami pozostałego jedzenia. Jeszcze tylko rozdać jedzonko rodzince, pożegnać ich i ...spać
Akt VII RANEK POŚLUBNY ............
Odpoczynek, spotkanie z gośćmi, którzy jeszcze nie wyjechali, odpoczynek, masaż nóżek, odpoczynek i tak przez pare dni.
Cudownie jest być Żoną i mieć Męża :D
P.S.
Mam nadzieję ze nie rozpisałam się za dużo ;) ale to i tak jest duży skrót dnia, w którym się bardzo dużo dzieje, w którym jest tyle różnych emocji.
Pozdr.
ale mnie Joann zaintrygowałaś tymi "osobami publicznymi" :)
A któryż to z księży poprowadził Wam tak świetnie ślub? Ten grubasek proboszcz? Bo z tego co słyszałam to po nim można się tego spodziewać. Dlatego m.in. i my zdecydowaliśmy się na ten kościół.
Wszystkiego naj, wszystkiego best, wszystkiego co najpiękniejsze w życiu jest na nowej drodze :)
To chociaż parę... Twarze zawsze można jakoś zamazać... Nie daj się długo prosić! :D
Zdjęcia!!! :cisza:
Kochane Forumowiczki dziekuje za zyczenia :D
Z tymi zdjeciami to bedzie problem. Jestesmy w pewnym stopniu osobami publicznymi i niestety musimy dbac o wizerunek - wiem ze to glupie tlumaczenie ale...
...przepraszam :(
Wszystkiego najlepszego i duzo milosci na nowej drodze zycia!
Odpowiedz
Gratulacje i wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia :D
i ja też ze zniecierpliwieniem czekam na fotki
Dziękuję bardzo za życzenia i gratulacjony :D
Cieszę się bardzo, że podoba się Wam mój opis slubno-weselny.
Joann5 swietnie sie czytalo Twoja relacje Waszego Slubu. Chociaz mi zabraklo jeszcze zdjec 8) .
Gratuluje Wam serdecznie i zycze, aby droga ktora bedziecie taraz razem kroczyc byla prosta i niewyboista.
Gratulacje!!! Życzę Ci, zebyś każdego dnia czuła się tak, jak w tym jedynym Waszym Dniu! Szczęścia! :D Świetnie sie czytało Twoją relację i czekam na zdjęcia! :D
OdpowiedzWszystkiego dobrego i dużo, dużo miłości. :love: :stokrotka:
Odpowiedzjoann5 napisał(a): Cudownie jest być Żoną i mieć Męża :D Zgadzam sie i życze ci po prostu tego żebys myslała tak każdego dnia, codziennie rano budzac sie koło męża i zasypiając wtulona w niego :) Życze wam tyle miłości żeby starczyło na całe życie i jeszcze trochę ;) - tyle, byście potrafili przezwyciężyć wszystko, co by was chciało rozdzielić kiedys w życiu.
Odpowiedz
Gratulacje! Też bym chciała nie być zbyt przejęta rolą i spędzić ten dzień 'na śmiejąco', jak ty Joann.
Czekamy zdjęć...
Gratulacje!!
Wszystkiego co najlepsze na nowej autostradzie życia..
GRATULACJE!!!!!!!!!!! :D
CUDNA RELACJA-świetnie się czytało!!!!
WSZYSTKIEGO ANJLEPSZEGO NA NOWEJ DRODZE ŻYCIA :)
Podobne tematy