• asikkk odsłony: 2300

    W tym miejscu do końca życia??

    Mam pytanie szczególnie do tych z Was, które budują własne domy bądź kupują duże 3/4 pokojowe mieszkania. Wiadomo, że budowa domu, wyposażenie, urządzanie ogrodu itd, to inwestycja na długie lata, a nie chwilowy "kaprys". Czy jesteście zdecydowane, że w tym miejscu (miescie/wsi) będziecie mieszkać do starości, wychowywać swoje dzieci...

    Ja cały czas się waham. Mieszkam w mieście średniej wielkości, tu się urodziłam, tu się uczyłam, tu studiowałam.

    Własnie z przyszłym meżem kupilismy tu mieszkanko 46m2. Ja mam cały czas wątpliwości, czy chcę mieszkać w moim mieście - na razie tak, ale za parę lat?? Na razie pracę mam dobrą- jest dobra teraz, ale za kilka lat będę szukała innej, bardziej rozwojowej, a wiem, ze tu takiej na pewno nie znajdę. CZyli pewnie przeprowadzka - np. do Warszawy, Krakowa, czy za granicę. Ale póki co, nie wiem...

    Czy Wy jesteście już zdecydowane, że to Wasze miejsce zamieszkania będzie już stałe? Teraz mnie trochę przeraża perspektywa urządzania mieszkanka, zaciskania pasa, remontów, ciągłych prac z tym związanych... by za kilka lat to wszystko sprzedać i zaczynać wszystko od nowa w nowym miejscu.

    Na budowę domu na pewno bym się nie zdecydowała, ze względu na perspektywe uziemienia w jednym miejscu. Czy Wy też macie takie dylematy??

    Odpowiedzi (14)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-04-29, 08:11:29
    Kategoria: Dom i Wnętrza
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2009-04-29 o godz. 08:11
0

Na razie dylematów nie mam. Mieszkam w mieszkaniu, kiedyś przeprowadzę się do rodzinnego domu lub wybuduję swój. Zaczyna mi być powoli "ciasno" ale mieszkanie w samym centrum ma ogrom plusów. Może kiedyś będę chciała mieć świety spokój, żyć innym rytmem to siup za miasto. Nie planuję przrpowadzki w inne rejony, to co mam teraz - praca, rodzina, znajomi jest dla mnie zbyt cenne.

Odpowiedz
Kerala 2009-04-28 o godz. 12:39
0

Nie mam dylematów, ale mam problem. Z tym że problem nie dotyczy sfery materialno- bytowej, kredytów, zadłużeń, wyposażeń, ale jest jednak bardziej filozoficzno- metafizyczny.
Przeraża mnie myśl, że buduję dom, z w którym będę mieszkać do końca życia. W tym zdaniu "buduję dom" jest mniej ważne od "do końca życia".
Boję się tej ostateczności, tak samo jak boję się rozmow o wykupie kwatery na cmentarzu. A temat jest świeży, bo ostatnio była na ten temat rozmowa.
Ogólnie przeciętny człowiek dąży do kilku powszechnych celów- chce mieć dom, chce mieć dziecko i przysłowiowe drzewko w ogrodzie.
Dziecko mam, dom mam, drzewek mogę sobie zasadzić w pytę. I jak to, to już koniec? Kurka wodna, AŻ taka stara nie jestem, gdzie moje cele długofalowe, domy kupowane kole czterdziestego piątego roku życia... Jak Puchatek mówił- ważniejsza jest chwila oczekiwania na miód niż jedzenie tego miodu.
I poczułam się jakoś tak wyposażona w ten miód. Spiżarka pełna, "do końca życia"...
Zazwyczaj nawet jak ktoś mieszkanie czy chałupę ma, to myśli o sprzedaży, remoncie, przeprowadzce i tak dalej. A ja w moim domu naprawdę będę żyć do końca z wielu przyczyn, głownie tych tyczących się powinności dziecka wobec rodziców (żeby było jasne: jest to dla mnie oczywistość życiowa). I nie powiem, czuję się co najmniej nieswojo, kiedy pomyślę o tym, że będę tam spędzać ostatnie chwile swojego życia.
Zapewne nie oswoiłam sobie jeszcze tematu śmierci i stąd to wszystko wynika. Ponadto niedawno straciłam bardzo bliską osobę i do dzisiaj nie mogę się z tego otrząsnąć.
Jezus Maria, o czym ja tu piszę?! Przepraszam za zakłócanie tego wątku tematami ostatecznymi, ale jakoś mi się zebrało.

kerala

Odpowiedz
Gość 2009-04-28 o godz. 10:57
0

mam nadzieje, ze nie do konca zycia, ze kiedys spelni sie moje marzenie o domu z przelomu XIXw. :love:

Odpowiedz
katarinka7 2009-04-28 o godz. 10:27
0

Asikk
Jakbym czytała siebie sprzed kilku lat
Oboje z mężem pochodzimy z niewielkiego miasta 60km od Łodzi.
Studiowalismy w Łodzi, ale los z powrotem rzucił nas do naszego rodzinnego miasta.
I ja cąły czas zyłam "tymczasowo". Nie robilismy wielkich remontów - bo przecież się przeprowadzimy. Nie to, nie tamto, itd - bo przecież tutaj na stałe nie zostaniemy.
Przez pięć lat taka sobie prowizorka.
Cały czas na topie był Toruń, Poznań, Łódź - z tym że Łodź najmniej
I nagle ja znienacka znalazłam pracę w Toruniu, decyzja zapadła - przenosimy się, większe miasto, większe możliwości.

Na początku wszystko wyglądało pieknie, z czasem zaczęło się sypać. Mój mąż nie znalazł tu pracy i znależć nie może. A pogorszyc sobie w sensie finansowym sytuacji nie ma co.

I zyjemy tak weekendowo, ja w Toruniu, on tam.
Prawdopodobnie ja wrócę.
Pisze to po to, bo ja też tak myślałam - więkse miasto, większe mozliwości.
Teraz myślę że nie do końca tak jest.
Jesli się wybijesz na maksa to tak. Wyprowadzka owszem - jeśli idzie za tym totalna podwyżka lub kochasz dane miasto. Lub zaraz po studiach, kiedy dopiero zaczynasz układać sobie życie.
Teraz wiem, że pensje w duzym mieście są porównywalne do małego (pomijam Warszawę).
Jeśli chcesz się rozwijąc, to rozwiniesz się wszędzie - to zalezy od Ciebie.
A zyć trzeba tu i teraz.

I ja sobie pluję w brodę że tyle lat się męczyłam - bez fajnej kanapy, oszczedząłam na wszystkim (np. założyłam na okno wstretne żaluzje bo były tańsze od rolet - bo to przecież na chwilę).

Decyzja należy do Ciebie, ja mam takie zdanie na ten temat.

Odpowiedz
kasiamka 2009-04-28 o godz. 09:23
0

My mieszkamy w Krakowie i tu (albo blisko granic Krakowa) chcielibyśmy mieszkać juz zawsze. Owszem, może się zarzyć nieprzewidziana sytuacja, któa zmusi nas do przeprowadzki - ale to jest możliwe tylko z tego musu, nie dobrowolnie. Bardzo lubię Kraków i nie wyobrażan sobie mieszania gdzieś indziej. W Polsce zresztą nie ma chyba takiego innego miasta, które by mi pasowało, a na wsi zabitej dechami się po prostu nie widzę. Więc ja jestem zdecydowana mieszkać tu zawsze :D .

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-04-28 o godz. 07:19
0

Ale każde mieszkanie czy dom można sprzedać. Również z kredytem - nie widzę problemu w tym. Czym się przejmować? A może za 5 lat będzie koniec świata? To czy nie lepiej przez te 5 lat mieszkać wygodnie? ;)

Odpowiedz
Aoi 2009-04-28 o godz. 03:27
0

Dobry temat, sama sie nad tym zastanawiałam, i wiem o co Ci chodzi.
Mieszkamy w małym mieście (40 tys mieszkaców). U nas z pracą jest kiepsko, ale narazie oboje pracujemy.
Ja pracuję na miejscu, mąż dojerzdza 50 kilometrów w jedną stronę.
Mieszkamy w małej kawalercę, ale narazie na nas dwojga jest wystarczająca. Pozatym jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami działki budowlanej nad stawem na obrzeżach miasta.
Ja mam wciąż dylemat, czy warto się budować. W kawalerce nie chcemy wychowywać dzieci. Potrzebny większy kąt, a w bloku też nie chcemy mieszkać całe życie. Jedynie własny dom by nas uszczęśliwił. Ale czy warto?
Ja wciąż się zastanawiam, co będzie gdy pracy zabraknie? Jak będziemy musieli wyjechać w poszukiwaniu pracy? Obecnie polska polityka gospodarcza jest tak chwiejna, że strach się bać o jutro.
Mąż uważa, że nigdzie się nie ruszamy, a tymbardziej za granicę. Uważa, że ma na tyle intratny zawód i dobre wykształcenie, że nawet gdyby przyszło mu samemu pracować z nas dwojga, to damy sobie radę. Ja mam wciąż dylematy.

Odpowiedz
asikkk 2009-04-28 o godz. 03:08
0

:) dotychczas głównie wypowiedziły się osoby z Warszawy :)

Może uściślę, mi chodzi o budowę/ kupno wiekszego mieszkania w mieście małym bądź średnim, w którym nie ma zbyt dużych mozliwości.. Moja obecna praca jest OK, na teraz (przez to że mieszkam w średnim mieście zarabiam nie za dużo, za taką samą pracę w Warszawie miałabym o wiele więcej - wiem wiem, że tam są wyższe koszty..). Za parę lat, jeśli chciałabym się rozwijać, nie znajdę tu raczej firmy w której mogłabym to robić. Czyli pewnie przeprowadzka...

Z kolei mam koleżanki, które już teraz mówią, że na pewno się nie przeprowadzą, że będą tu mieszkać... I się urządzają "tak na stałe"...

Odpowiedz
iws 2009-04-28 o godz. 02:30
0

Dla mnie to nie jest powód do zamartwiania się. Planujemy budowę niedużego domku. Może mówię tak bo mieszkam w Warszawie a przeprowadzimy się pod.
Jeżeli zdecydowałabym się na zmiany to nie byłby dla mnie wielki problem. Urządzanie, remontowanie to kolejne wyzwanie, coś co sprawia mi bardzo dużą przyjemność i nie stanowiłoby dla mnie problemu. Mogłabym wprowadzić w życie nasze nowe pomysły, wprowadzić zmiany.

Odpowiedz
licia 2009-04-28 o godz. 02:25
0

Kupiłam dom w Warszawie, właśnie jestem na etapie jego przebudowy. Wielkością starczy mi do końca życia spokojnie, ale to nie znaczy, że muszę tam do końca życia mieszkać - przecież mogę go sprzedać i kupić inny?

Odpowiedz
Reklama
Wiol-ka 2009-04-28 o godz. 00:54
0

Nasze mieszkanie było kupione na kilka lat. Myslimy o zamianie na większe (jesli tu zostaniemy) lub o wyprowadzce do naszego kochanego Trójmiasta.
Dlatego jakos specjalnie nie martwi mnie to, że mieszkanie nie jest urządzone tak jakbym chciała. Brakuje nam mebli, przydałyby się również płytki w łazience i kuchni. Ale w obecnej sytuacji nie zdecydowałabym się na remont, mimo, że zapewnie wzrosłaby wartość mieszkania.
A kupna i urządzania swojego mieszkanka, w którym zamieszkamy ze świadomością że "tu zostajemy" nie mogę się juz doczekać.

Odpowiedz
Gość 2009-04-27 o godz. 23:49
0

W życiu różnie bywa .... Dlatego chyba nieodważyłabym się powiedzieć, że to miejsce w którym teraz mieszkam jest tym na całe życie ....
Mieszkania, domy .... to tylko mury .... Moje miejsce na ziemi jest tam gdzie jest mój N., gdzie są moje koty i gdzie w przyszłosci będą moje dzieci. A czy to bedzie mieszkanie/dom tu czy gdzieś indziej nie ma dla mnie żadnego znaczenia....

Odpowiedz
Nezi 2009-04-27 o godz. 23:44
0

Ja.... ja mam takie ssanie od czasu do czasu, że znów bym się zajęła remontami, wykańczaniem... i czasami nachodzi mnie myśl " a możeby tak znaleźć coś nowego, coś fajniejszego"... i znów szukać kafelków do łazienki i znów zastanawiać się jaki parkiet w pokoju ;)

Mieszkamy w dużym mieszkaniu pod Warszawą, pracujemy w Warszawie i na razie nie zamierzamy tego zmieniać.

Ale jak mówią "nigdy nie mów nigdy", więc nie mówię że nigdy się stąd nie wyprowadzę. Tym bardziej, że tak jak mieszkania tak i domy, do pewnego momentu zyskują na wartości by potem tracić. I najważniejsze to wyczuć moment kiedy sprzedać by nie pójść z torbami ;) lol

Odpowiedz
Alma_ 2009-04-27 o godz. 23:34
0

My właśnie kupiliśmy 3 pokojowe mieszkanie, 66m2. Średnie ;)
W Warszawie.

Będziemy je teraz meblować i urządzać, ale z pełną świadomością, że to na max. 10 lat.
Potem chcialibyśmy wrócić do naszego rodzinnego miasta i wybudować tam dom, już na zawsze.

A nawet jesli powrót się nie uda, to i tak się wyprowadzimy do czegoś większego. To mieszkanko jest i tak "z zapasem", ale mimo wszystko - dostosowane do naszych możliwości finansowych. Myślelismy nawet, czy nie wziąć większego kredytu i nie kupić czegoś w okolicach 80-100m2, ale wydało nam się to za duże na teraz.

Cóż, pożyjemy - zobaczymy ;)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie