-
JB odsłony: 21141
Związek z obcokrajowcem - jakie widzicie różnice kulturowe?
No wlasnie dziewczyny, skoro mieszkacie na obczyznie, to pewnie wiele z Was ma mezow/narzeczonych/chlopakow obcokrajowcow. Moze podyskutujemy wiec o roznicach kulturowych? A moze o zaskakujacych podobienstwach?Tak na dobry poczatek. Moj J jest typowym Holendrem;) Uwaza wiec, ze kobiety jako rownoprawnione istoty, tak samo jak mezczyzni maja dwie raczki i moga sobie same zakupy nosic i drzwi otwierac:(Ale za to calkiem niezle gotuje, zmywa, odkurza i zawsze jest bardzo zaskoczony jesli niechcacy zrobie cos co nalezy do jego obowiazkow domowych:D
randka napisał(a):Bo tak to właśnie jest, że jak się pozna kogoś z zagranicy i jest się z Tą osobą w związku, to jest to poparte argumentami. Ale taki konkretnymi jak nasze upodobania, zainteresowania, charkter, itd. a nie nie fakt,że dana osoba to obcokrajowiec. Problem jest taki,że niektóre osby nie są sobie w satnie takiej wiedzy przyswoić. Nie ma co się tym przejmować, bo jak będziemy się tak bardzo wszystkim przejmować to siglami do końca życia zostaniemy.
a ja stanowczo odmawiam zostania wiecznym singlem
i basta.
Bo tak to właśnie jest, że jak się pozna kogoś z zagranicy i jest się z Tą osobą w związku, to jest to poparte argumentami. Ale taki konkretnymi jak nasze upodobania, zainteresowania, charkter, itd. a nie nie fakt,że dana osoba to obcokrajowiec. Problem jest taki,że niektóre osby nie są sobie w satnie takiej wiedzy przyswoić. Nie ma co się tym przejmować, bo jak będziemy się tak bardzo wszystkim przejmować to siglami do końca życia zostaniemy.
Odpowiedz
marzenka84 napisał(a):Jo76 napisał(a):Moj mezczyzna jest Niemcem - swietny gosc. Nie bede sie powtarzac, bo skoro za niego wychodze to dla mnie prawie idealny ;)
Jedyne co mnie denerwuje to komentarze niektorych znajomkow z Polski - 'nie bylo nikogo innego, tylko Hansa sobie wzielas?'
'Zapiszesz dzieci do hitlerjugend?'
I inne uwagi malomozgich prymitywow.
:(
tez to przrchodzilam, ale jak tlumacze ze facet po sobie sprzata to i dech zapiera. A najlepsza odpowiec jest zadnego w Polsce nie znalazlam co by moje oczekiwanian spelnil. Zadrzec nosa i tyle
świetlik ja juz nie mieszkam w Polsce prawie 11 lat i staram sie trzymac zasad jakie obowiazuja w miejscu gdzie mieszkam, w sumie to ja sie gdzies przenioslam
A gdzie zamieszkac to decyduje praca meza, wiec nie mamy na to wplywu, ale dzieki temu moge troche swiata pozwiedzac
No właśnie jak się żyje z obcokrajowcem? Nie ma problemów związanych z kulturą, wychowaniem? Czytałam ostatnio książkę Ady Martynowskiej pt. "Karpie, łabędzie i Big Ben", w której autorka opisuje życie młodej Polki na obczyźnie. Dziewczyna stara się zdobyć obcokrajowca i pojawiają się pewne społeczne przeszkody. Jak to jest z waszymi związkami? Nie było takich dylematów?
Odpowiedz
witam was:) ja mam męza chorwata,czy jest tu ktoras w podobnej sytuacji?na szczescie jest ktolikiem tak jak ja,wiec swiet obchodzimy razem:)tegorczna wigilia byla klapom:(mielismy jechac do polski(1swieta wspolne)w ostatniej chwili nie dalo rady(bylismy we dwoje mala kolacjia bez oplatka(chlebem sie dzielilismy-u niego nie m czegos takiego)moja rodzina jadla w domu kolacje a my u siebie ,ale wszyscy razem(skeyp_;-) )
mieszkamy w niemczech, mąż bardzo chcialby wrucic do sojego kraj,ale zobaczymy co los da.nie moge zabardzo w sprawach domowych na niego liczyc,ale byc moze wynika toz faktu ze on pracuje a ja stracilam prace3miesiac przed slubem:(. nie jest latwo,ale mam nadzieje ze damy rade.
Jo76 napisał(a):Moj mezczyzna jest Niemcem - swietny gosc. Nie bede sie powtarzac, bo skoro za niego wychodze to dla mnie prawie idealny ;)
Jedyne co mnie denerwuje to komentarze niektorych znajomkow z Polski - 'nie bylo nikogo innego, tylko Hansa sobie wzielas?'
'Zapiszesz dzieci do hitlerjugend?'
I inne uwagi malomozgich prymitywow.
:(
Aniakm70 napisał(a):Paula zgadzam sie z toba. Tez bym nie mogla zyc bez pracy (tylko ze czasami az jej za duzo).
Co do mojego meza jest chyba typowym Norwegiem. Wyprowadzil sie z domy jak pojechal do szkoly (liceum). Ma duza rodzine (3 siostry i brata) i wszyscy mieszkaja rozrzuceni po calej Norwegi (i nawet poza). On bardzo ceni swoja mame ale moze z nia rozmawiac jak z rowna osoba (bez nadmiernego szacunku) i nawet jej czasami trzasnie sluchawka a ona zaraz sie nie obraza. Ma takie zdanie, ze jestesmy sobie rowni i jesli chodzi o prace domowe to musimy sie rowna dzielic. Lubi gotowac, to mam to na szczescie z glowy. Dzieci wychowujemy jak niektorzy by powiedzieli "bez stresowo", ale to im wcale nie szkodzi, sa bardzo kochane, cierpliwe i tolerancyjne. W ogole w Norwegi raczej nie ocenia sie ludzi za wyglad, czy sposob mowienia, czy kolor skory. Moje dzieci maja w przedszkolu dzieci niepelnosprawne i opoznione psychicznie i nie zwracaja uwagi na to, ze oni sa inni. Wiedza tylko, ze na nich nie mozna sie gniewac "bo nie zawsze wiedza co robia". Nie ma tez tu takiego obgadywania jak w Polsce i generalnie wszyscy wszystkim dobrze zycza.
Norwedzy bardzo sobie cenia swobode i nature. I mysle, ze tez sa usmiechnieci i na luzie. tyle, ze moze nie najlatwiej sie z nimi zaprzyjaznic, bo sa dosc "zamknieci" (na szczescie z tymi z Polnocy jest tu duzo lepiej).
Jesli o to chodzi to duzo lepiej jest w USA.
ale sie rozpisalam, moglabym jeszcze wiecej. Slowem jestem tu bardzo zadowolona, tylko czasami mi brakuje moich kolezanek z Polski, ale jednak do domu nigdy bym nie wrocila.
hm ja tam lubie jak ludzie duzo i konkretnie piszą. Szczególnie tak ciekawe rzeczy. Od zawsze interesowałam się tym, jak radzą sobie tego typu pary :) i z tego co widzę np. ja lepiej dogaduję się z moim G. (jak juz mowilam - Amerykanin), niż z moimi poprzednimi TŻ, którzy byli Polakami. To smutne... na wszystkich związkach zależało mi tak samo, i tak samo się angażowałam... i nie wiem co się nagle stało, że to wszystko się skończyło... no cóż... było minęło... a co mnie nie zabije to mnie wzmocni.
Teraz jestem szczęśliwa, bo jutro przyjeżdża mój G. i będzie ze mną całe 20 DNI :D :drink: ... ahh... juz nie mogę się doczekać. To kochany człowiek i jeszcze z nikim nie było mi tak dobrze :)
W sumie sama też jestem ciekawa, czy jeśli kiedys zląduję z G. w jego kraju, to bede chciala wrocic do Polski...
Paula zgadzam sie z toba. Tez bym nie mogla zyc bez pracy (tylko ze czasami az jej za duzo).
Co do mojego meza jest chyba typowym Norwegiem. Wyprowadzil sie z domy jak pojechal do szkoly (liceum). Ma duza rodzine (3 siostry i brata) i wszyscy mieszkaja rozrzuceni po calej Norwegi (i nawet poza). On bardzo ceni swoja mame ale moze z nia rozmawiac jak z rowna osoba (bez nadmiernego szacunku) i nawet jej czasami trzasnie sluchawka a ona zaraz sie nie obraza. Ma takie zdanie, ze jestesmy sobie rowni i jesli chodzi o prace domowe to musimy sie rowna dzielic. Lubi gotowac, to mam to na szczescie z glowy. Dzieci wychowujemy jak niektorzy by powiedzieli "bez stresowo", ale to im wcale nie szkodzi, sa bardzo kochane, cierpliwe i tolerancyjne. W ogole w Norwegi raczej nie ocenia sie ludzi za wyglad, czy sposob mowienia, czy kolor skory. Moje dzieci maja w przedszkolu dzieci niepelnosprawne i opoznione psychicznie i nie zwracaja uwagi na to, ze oni sa inni. Wiedza tylko, ze na nich nie mozna sie gniewac "bo nie zawsze wiedza co robia". Nie ma tez tu takiego obgadywania jak w Polsce i generalnie wszyscy wszystkim dobrze zycza.
Norwedzy bardzo sobie cenia swobode i nature. I mysle, ze tez sa usmiechnieci i na luzie. tyle, ze moze nie najlatwiej sie z nimi zaprzyjaznic, bo sa dosc "zamknieci" (na szczescie z tymi z Polnocy jest tu duzo lepiej).
Jesli o to chodzi to duzo lepiej jest w USA.
ale sie rozpisalam, moglabym jeszcze wiecej. Slowem jestem tu bardzo zadowolona, tylko czasami mi brakuje moich kolezanek z Polski, ale jednak do domu nigdy bym nie wrocila.
Witaj! Dziekuje :)
Ogólnie to moje kochanie chyba nie jest tego zdania, ze miejsce kobiety jest w domu. Z reszta ja z nim duzo rozmawiam na ten temat i on sie, ze bycie tylko housewife nie jest moim priorytetem w zyciu. On wie, ze chce realizowac siebie w pracy i miec wlasne pieniadze by czuc sie niezalezna finansowo :) Bo czy to fajnie ... prosic meza o pare stowek na sukienke, jak mozna po prostu isc i kupic za swoje? :)
Pozdrawiam :)
Aniakm70 napisał(a):A ja mam meza Norwega. I musze dodac z Polnocy Norwegi, bo to roznica. Tak jak juz na poczatku pisalyscie sa roznice w wychowaniu i zachowaniu,. Moj maz bardzo sie angazuje we wszystkie przce domowe, wlacznie z wychowaniem dzieci. Bykl teraz 13 tygodni na urlopie maciezynskim i zajmowal sie naszym najmlodszym, poz tym to on ciagle gotuje obiady (bo ja nie lubie). Jeden minus to ze uwaza, ze wszystko co Norweskie to najlepsze!!!.
Usciski
Napisz moze cos wiecej... jakie roznice w wychowaniu odkrywasz... moze jakies inne ciekawostki kulturowe itp? :)
A ja mam meza Norwega. I musze dodac z Polnocy Norwegi, bo to roznica. Tak jak juz na poczatku pisalyscie sa roznice w wychowaniu i zachowaniu,. Moj maz bardzo sie angazuje we wszystkie przce domowe, wlacznie z wychowaniem dzieci. Bykl teraz 13 tygodni na urlopie maciezynskim i zajmowal sie naszym najmlodszym, poz tym to on ciagle gotuje obiady (bo ja nie lubie). Jeden minus to ze uwaza, ze wszystko co Norweskie to najlepsze!!!.
Czsami mysle, ze moze ma racje. A po przegladaniu kilku polskich forum jestem szczesliwa, ze nie mieszkam w Polsce. ( duzo dziewczyn jest tak wrednych, ze mi sie odechcialao zadawac pytania i radzic).
Ale odchodze od tematu. Co do amerykaninow; wszystkiego najlepszego i powodzenia, sa bardzo grzeczni tylko maja swaje pojecie o miejscu zony (ma siedziec w domu i pilnowac by tam bylo pieknie i spokojnie9 Taki jest przynajmniej maz siostry mojego meza (jest amerykaninem) ale moze to z tad ze jest oficerem?
Usciski
tak sobie czytam ten temacik, bo od kilku miesięcy jestem w związku z Amerykaninem. Niestety mam za sobą dwa nieudane związki z 'naszymi' chłopcami, mam na myśli z Polakami :( . Teraz jest wspaniale, ale czasem sobie myślę jakie trudności w życiu mogą spotkać nas później. Nie jest próżniakiem, nigdy nie mówił, że "a u nas w USA to wszystko jest lepsze i większe niż tu w Polsce" etc. Nosi mnie na rękach, z każdym czynem chce udowodnić, że mnie kocha, jest troskliwy np. kiedy zachorowałam to latał koło mojego łóżka jak oparzony, przynosił herbatki,leki, sprawdzał temperaturę, pytał czy jestem głodna... ogólnie facet ideał. Tylko martwi mnie to, co mogłabym robić w USA gdybym z nim tam kiedyś wylądowała. Uczę się w Polsce, jestem studentką pierwszego roku filologii angielskiej, oprócz tego intensywnie staram się uczyć hiszpańskiego na własną rękę. Moim marzeniem zawsze było zostać tłumaczem i jestem ciekawa czy uda mi się to zrealizować na obczyźnie.
hmm... cóż..
powiedzcie coś kobietki kochane...
Moze nie wigilie ale wielkanoc raz spedzalam z rodzicami meza w Belgii. Sniadanie w Wielka Niedziele to byla jakas wielka porazka i parodia. Skonczylo sie tym, ze jeszcze w niedziele lapalismy ostatni samolot do Gdanska, zeby chociaz w poniedzialek poczuc te prawdziwe swieta.
W zeszlym roku Boze Narodzenie wypadalo u tesciow, cale szczescie, ze udalo mi sie namowic moja rodzine aby z nami przyjechala. No i byl bigos, zupa grzybowa i prawdziwa choinka i wiele naszych tradycji.
I jeszcze jedna kwestia w związku z obcokrajowcem - w tym roku po raz pierwszy w życiu spędzę Boże Narodzenie poza domem, bez rodziców, brata, babci... za daleko żebyśmy mogli wszyscy się razem spotkać, z rodzicami C.
I jakoś dziwnie mi na myśl nie tylko o braku rodziny, ale też o tym że na Wigilię będzie indyk i sałatka ziemniaczana zamiast śledzia i pierogów. Chyba pierwszy raz w życiu czuję, że jednak mam silne polskie korzenie i nie jest mi obojętne gdzie jestem i czy dochowuję tradycji czy nie. Poprosiłam C. żeby delikatnie zasugerował mamie, że dla mnie jakaś ryba na Wigilię, bo nie wyobrażam sobie inaczej - ale i tak, już mi smutno na samą myśl o nie - polskich Świętach... bez sensu, co?
witam bardzozozoz serdecznie!!!!
Mam pytanie czy ktoras z tu obecnych kobiet jest w zwiazku z Peruwianczykiem? ....lub ma jakiekolwiek inne doswiadczenia z mezczzyzna bardzo egzotycznym ..... bardzo prosze o kontakt!!!!!!!!!!1 strasznie mi na tym zalezy.....
moj Torsten jest Niemcem......nosi mnie na rekach. Jest dla mnie tak dobry ze czasami boje sie ze snie!!!! Moja rodzina w Polsce go bardzo lubi jednak czesto jej zaakceptowac ze mamy troche inne priorytety w zyciu niz slub i dzieci. Slub i dzieci tez beda ale na to mamy jeszcze czas.....rodzina mnie czesto strasznie rani.
Odpowiedz
aniasz napisał(a):
W związku z obcokrajowcem odkryłam jednak inną, nawet nie wiem jak to nazwać, trudność chyba. Zawsze jak gdzieś razem wyjeżdżamy w Polsce (a zdarza nam się często) to widzę jak ludzie patrzą na mnie jak na dziunię co to złapała bogatego Niemca za nogi... chyba uchodzę za łatwą i tanią lalunię nie wiem jak to opisać, wiecie o co mi chodzi?
O tak, bardzo dokładnie wiem o co chodzi. Moja gadzina w dodatku jest starsza o 11 lat ( a ja wyglądam na młodszą niz jestem), więc czasami ludzie opinie swoją na nasz tmat mają wypisaną na twarzy.
U mnie w rodzinie C. przyjął się super, mimo że nie mówi w żadnym wspólnym języku z moimi rodzicami i babcią (kilka słówek mojego taty po niemiecku raczej się nie liczy bo do dysputy to im razem daleko) to świetnie się dogadują na migi, dzięki czemu atmosfera robi się chyba jeszcze bardziej wyluzowana niż byłaby "normalnie".
W związku z obcokrajowcem odkryłam jednak inną, nawet nie wiem jak to nazwać, trudność chyba. Zawsze jak gdzieś razem wyjeżdżamy w Polsce (a zdarza nam się często) to widzę jak ludzie patrzą na mnie jak na dziunię co to złapała bogatego Niemca za nogi... chyba uchodzę za łatwą i tanią lalunię nie wiem jak to opisać, wiecie o co mi chodzi?
w mojej rodzinie (chodzi o tych, poza rodzicami i bratem) moj zwiazek z Hiszpanem wywolal ... szok, tak to chyba trzeba nazwac. Zona kuzyna nie mogla opanowac nerwowego chichotu slyszac mnie rozmawiajaca po hiszpansku.
Na poczatku mi sie siersc na grzbiecie jezyla, ale w sumie...Dla wiekszosci to byl pierwszy blizszy kontakt z obcokrajowcem. Pewnie chcieli dobrze, ale nie wiedzieli jak sie zachowac. Teraz maja juz wiecej doswiadczenia i nie traktuja mojego meza jak egzotyczna ciekawostke (co mnie doprowadzalo do dzikiego szalu ), ale jak czlowieka.
ciagle jednak denerwuje mnie jedno...pokutuje przekonanie, ze jak mieszkamy za granica, to mamy kasy jak lodu. Tak bez pytania, orientacji, mamy i juz!
Ajka napisał(a):No to rzeczywiscie z rodzinka tez nie najlepiej trafilas.
Jakby to ujac - twierdze, ze maz kuzynki to nie rodzina I sprawa przestaje mnie zajmowac.
Rodzice i najblizsza rodzina uwielbiaja narzeczonego - bo jest taki jak Twoj maz - powolny, uczynny - pomaga chetnie i bez problemu... no i z rownowagi potrafie go wyprowadzic prawie wylacznie ja
W domu robi wszystko, zakupy czesciej niz ja...
Jak czytam to co napisalam to sie zastanawiam, czy to norma, ze wredne hetery (ja) wychodza za milych i spokojnych facetow
No to zeczywiscie z rodzinka tez nie najlepiej trafilas.
Moj maz jest belgiem i mieszkamy jeszcze w Polsce. Jaki on jest? przede wszystkim jest oaza spokoju, wyprowadzic go z rownowagi to niezle wyzwanie (chociaz mi sie czasem udaje). prace domowe, opieka nad dzieckiem nie stanowia zadnego problemu. Kiedys jak nie mielismy zmywarki to ja wcale ni zmywalam robil to tylko on. Mala ma 13 miesiecy i ja kapalam ja moze z 5 razy, od samego poczatku robi to moj maz. Poza tym czas spedzony z dzieckiem jest bardzo wazny dla niego, poswieca malej kazda wolna chwile.
Generalnie jest przedstawicielem swojego kraju, powolny, opanowany, majacy czas, mily, pomocny, nie widzacy zadnych problemow itp.
Ajka napisał(a):No to chyba to nie sa znajomi?
Juz nie.
Choc ostanio na wiadomosc o prawdopodobnym weselu w Niemczech maz kuzynki skomentowal, ze on nie ma ochoty na impreze w miejscu, gdzie wszyscy beda szwargotac... (no coz - rodziny sie nie wybiera)
Mojemu rodzicielowi adrenalina troche skoczyla jak to uslyszal
Moj mezczyzna jest Niemcem - swietny gosc. Nie bede sie powtarzac, bo skoro za niego wychodze to dla mnie prawie idealny ;)
Jedyne co mnie denerwuje to komentarze niektorych znajomkow z Polski - 'nie bylo nikogo innego, tylko Hansa sobie wzielas?'
'Zapiszesz dzieci do hitlerjugend?'
I inne uwagi malomozgich prymitywow.
:(
Mój jako mąż (będziemy po slubie kościelnym , po 30.06.2007) i nie mąż (legalnie- po slubie cywilnym) ;)
Jest Gibraltarczykiem (bo mieszka tam połowę swego życia) i Anglikiem, bo tam przez pierwszą połowę życia był urodzony.Mama Hiszpanka, Tato Anglik. Czyli pomiędzy nami aż trzy kultury, ale da się to przeżyć.. mało tego da się z Nim życ ..najwspanialszy bo obcokrajowiec!!
Chyba jesteśmy zbyt neutralni i rzadni wiedzy o innych kulturach, że wszystko to nas zachwyca a nie jak czasem bywa oddala.
Rozmawiamy w trzech językach (J. uczy się polskiego a ja hiszpanskiego;-))
.. strasznie się ciesze, że mam obcokrajowca !
A mój jest Hiszpanem:) Różnic kulturowych nie zauważamy za bardzo, mieszkamy w Londynie, gdzie mało kto jest "stąd". Pewnie jest bardziej hałaśliwy i dla mnie bardziej seksowny niż większość Polaków, ale głównie dlatego, że jest po prostu mój i go kocham. Dla mnie jest najlepszy ze wszystkich (Polaków, Hiszpanów itp) i dlatego wychodzę za niego za mąż:)
A co do dzieci, chcemy żeby mówiły w języku obojga rodziców, dlatego P. uczy się polskiego. Póki co w domu rozmawiamy po hiszpańsku. lol
Chyba będę najbardziej egzotyczna bo mój mąż (za niecały miesiąc) jest Kameruńczykiem.
Spotkałam się z wieloma reakcjami - pozytywnymi i negatywnymi. Cieszy mnie jednak najbardziej to, że ten kto donas przyjrdzie i spędzi z nami trochę czasu - wyjeżdża uspokojony i zachwycony.
Polecam bardzo te egzotyczne serduszka choć polecam też ostrożnośćw wyborze.
zakochana napisał(a):Mój narzyczony jest anglikiem i uważam że jest on najwspanialszym narzyczonym w calej Angli. Myślę że obcokrajowcy są wspaniałymi mezami!!!!!!!!!!!!!!
moj Niemiec tez jest ok ;) szkoda, ze innych obcokrajowcow juz nie przetestuje ale taki arystokrata to pewnie bylby kasek :lizak:
Oresteja napisał(a):zakochana napisał(a):Myślę że obcokrajowcy są wspaniałymi mezami!!!!!!!!!!!!!!
To prawda !!!!!!!!!
Ja tez uwazam, ze obcokrajowcy sa wspanialymi mezami.
Dlatego wychodze za maz juz czwarty raz. Oczywiscie za obcokrajowca.
Tym razem to bedzie Anglik i nie bedzie miedzy nami roznic kulturowych.
Bo oboje jestesmy wspaniali.
Ps: Nie moglam sie powstrzymac
zakochana napisał(a):Myślę że obcokrajowcy są wspaniałymi mezami!!!!!!!!!!!!!!
To prawda !!!!!!!!!
Ja tez uwazam, ze obcokrajowcy sa wspanialymi mezami.
Dlatego wychodze za maz juz czwarty raz. Oczywiscie za obcokrajowca.
Tym razem to bedzie Anglik i nie bedzie miedzy nami roznic kulturowych.
Bo oboje jestesmy wspaniali.
Ps: Nie moglam sie powstrzymac
Mój narzyczony jest anglikiem i uważam że jest on najwspanialszym narzyczonym w calej Angli. Myślę że obcokrajowcy są wspaniałymi mezami!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzMilusia, calkiem interesujace rzeczy opowiadasz, malo znana mi ta narodowosc, poslucham jeszcze ;)
OdpowiedzNo to na mnie czas teraz moj maz jest Bulgarem. Mieszkamy w Uk. Co do roznic bylo ich mnostwo na poczatku. od jezyka poczawszy na kulturze skonczywszy. No ale po 4 latach bycia razem zdecydowalismy ze jednak nam odpowiada taka mieszkanka. Moj M nauczyl sie polskiego(mnie idzie gorzej z bulgarskim)tak wiec w domu ja mowie po polsku a on po bulgarsku podobno komincznie to wyglada z boku:)) Pojecie przepuszczenie kobiety w drzwiach czy liczenie sie ze zdaniem kobiety malo mu byly znane. ale to sie juz dawno zmienilo;)Ale za to sa okropnie glosni (cos jak Wlosi) goscinni i ciepli. W domu ochodzimy polska wigilie, i dwie wielkanoce:)) No i tysiac innych bulgarskich swiat. Co do dzieci to mamy zamiar uczyc dwoch jezykow jednoczesnie a angielskiego dziecko nauczy sie w przedszkolu.
Odpowiedz
No trudne.. ale mysle ze to wszystko zalezy tez od tego jak im wytlumaczymy. Jak ja bylam mala, moja mama nie chodzila do Kosciola wcale, nie lubila, nie czula potrzeby itd. Chodzilismy tylko z tata jako dzieci. Rodzice nam wytlumczyli ze dzieci do kosciolka chodzic musza bo Jezusek strasznie dzieci kocha.. a starsi ludzie, tacy jak mamusia, czasem wola sie pomodlic do Bozi w domu.. Moze to troche przeciaganie i naciaganie, ale skoro dziala..?
Mysle tez ze skoro zostal uzgodniony juz z gory jakis kompromis miedzy malzonkami, to zadanie powinno byc latwiejsze do wykonania.
No coz.. zobaczmy chyba za pare lat..
Daggie, ja tez mam podobne plany jesli chodzi o wychowanie dzieci. Tylko boje sie to okaze sie bardzo trudne do wykonania w praktyce. Jesli chodzi o jezyk, to trzeba na prawde duzo czasu spedzac z dziecmi i tak trudno jest je wychowac w ten sposob zeby chcialy i lubily mowic po polsku, kiedy wszedzie naokolo jest tylko holenderski. W wiekszosci polsko-holendeskich rodzin, ktore znam, dzieci rozumieja polski, ale maja b. duze problemy z mowieniem. A z religia chyba bedzie jeszcze trudniej, bo w pewnym momencie dzieciaki zaczna pytac tate, czemu on nie idzie z nami do kosciola. I jak im wytlumaczyc ze my wierzymy w Boga, a tata nie...
Trudne zadanie przed nami ;)
Moj maz jest Kanadyjczykiem, (tubylcem-Indianinem po biologicznej matce a po biologicznycm ojcu 50% Irlandczykiem) i zostal adoptowany przez Brytyjczykow.. ladna mieszanka :o Ja juz wspolczuje naszym dzieciom ktore sie narodza.. Babka porzadna, dziadek porzadny a ojciec Irlandzki Indianim z matka Polka.. lol
Ale wracajac do tematu. Czy widze jakies roznice..? Powiem ze nie zastanawiam sie nad tym zbytnio. Moze dlatego ze przyjechalam tutaj jako podlotek i latwo sie bylo przestawic na ta inna kulture? Uwazam ze jako takie mieszane malzenstwa stworzylismy swoje wlasne tradycje i to mi sie podoba. Mamy polska Wigilie, angielskie Boze Narodzenie i Kanadyjski tzw. Boxing day, celebrujemy Wielkanoc po polsku, swieto dziekczynienia z Indykiem i tarta z dyni w pazdzierniku i hucznie obchodzimy Hallowe'en.
Mentalnie nie ma wielu roznic. Chcemy tych samych rzeczy, dzielimy obowiazki domowe pol na pol, bez zadnych klotni. Mamy przedyskutowane pewnie kwestie w zwiazku z dziecmi np. Uzgodnilismy ze skoro on jest ateista, (jako taki wierzy jedynie wedle Indianskich wierzen w Slonce, ziemie,ksiezyc itd.. w matke nature) ale ze ja wywodze sie z rodziny katolickiej i dla mnie wazne jest zeby moje dzieci byly ochrzczone, byly u Komuni u Bierzmowania, to takze tak bedzie. Jednak po skonczeniu podstawowki, nie bedziemy zmuszac dzieciakow do tego zeby ksztaltowaly sie w religi katolickiej. W koncu maja to pelne prawo poznania takze wierzen swojego ojca i nigdy nie bedzie im to odbierane. Beda uczone jezyka polskiego; juz od jakiegos czasu zbieram polskie ksiazeczki z opowiadaniami, z wierszykami Brzechwy, Tuwima itd.. Angielski bedzie przeciez na codzien, a i dla mnie i dla mojego meza jest wazne zeby nasze potomstwo wiedzialo skad jest mama, skad pochodze i niechze znaja tez troche historii Polski.
moj maz jest chyba malo niemiecki ;)
w polskie towarzystwo potrafi sie wtopic niepostrzezenie, tylko brak znajomosci jezyka go odroznia. moj maz chetnie uczy sie polskiego i jak jestesmy w Polsce to stara sam sobie radzic w sklepach itp. :)
generalnie rzecz biorac trudno mi powiedzic, ze jestem w zwiazku z obcokrajowcem, oprocz jezyka nie ma miedzy nami roznic kulturowych ;)
W odpowiedzi na pytanie b.londynki - Mr Man tez niesmiale czekal az ja wyjde z inicjatywa ;)
Odpowiedz
Chosia, masz racje, kazdy medal ma dwie strony. Ja nigdy chyba nie slyszalam krytyki pracujacych kobiet. Pracowalam za to u kilku rodzin z dosc nieszczesliwymi dzieciakami, ktore prawie nie widuja swoich rodzicow.
I jednak mysle, ze mozliwosc pracy na niepelny etap to przywilej, z ktorego w przyszlosci bardzo chcialabym skorzystac. Z tym, ze jesli tylko bedzie nas stac, oboje chcemy pracowac na niepelny etat i spedzac wiecej czasu z dziecmi.
A znam holenderskie malzenstwo, gdzie kobieta pracuje na pelny etat a tatus od 5 lat nie pracuje i opiekuje sie trojka dzieci :) I to jego czesto dotyka brak rownouprawnienia. Pierwsza reakcja kazdego, kto uslyszy o ich sytuacji, jest stwierdzenie ze facet musi byc beznadziejnym leniem i wykorzystuje swoja zone. O kobiecie opiekujacej sie dziecmi nikt by raczej tak nie powiedzial.
b.londynka, oj Holendrzy (a przynajmniej kumple mojego J.) sa strasznie niesmiali i czekaja przewaznie czekaja az dziewczyna zrobi pierwszy krok :D Wydaje mi sie ze to Polacy sa duzo bardziej odwazni ..
Niestety niewiele powiem, bo mam Polaka ;)
Ale zauważyłam, że obcokrajowcy są śmielsi, jeśli chodzi o podryw niż Polacy. Nie, żebym się chwaliła, ale jestem dość atrakcyjną wysoką i szczupłą blondynką (mężatką, ale młodziutką, więc żaden facet nie bierze pod uwagę stanu cywilnego kiedy ze mną rozmawia). Polacy zanim wspomną o wspólnym drinku czy zanim poproszą o numer telefonu kombinują, kręcą, przejdą się obok kilka razy, a obcokrajowcy walą prosto z mostu (fakt, wiem że często chodzi im też o co innego i nie ma sensu czekać tyle na jedną noc ;) ). Czy z Waszymi połówkami też tak było?
JB napisał(a):Mi sie wydaje, ze i tak kobiety maja tu tez duuuzo wiecej praw niz w Polsce. Duzo latwiej dostac prace na niepelny etap, jesli ktos chcesz spedzac wiecej czasu z dziecmi.
To sa raczej prawa rodzicow, niz prawa kobiet w szczegolnosci ;) Przez brak rownouprawnienia rozumiem raczej fakt, ze to prawie zawsze kobieta rezygnuje z pracy lub przechodzi na pol etatu. Jesli jako kobieta osmielisz sie pracowac na pelen etat to spotykasz sie z ciagla krytyka otoczenia. Moja tesciowa przez to przechodzila :(
Artykulem jestem troche zaskoczona, wszyskie znane mi Holenderskie pary dziela sie obowiazkami, ale tez prawie wszystkie maja sprzataczki i opiekunki do dzieci, wiec niewiele zostaje do podzialu
U mnie jest podobnie. Chyba znamy malo reprezentacyjne probki ;) Moze to kobiety ktore nie pracuja lub pracuja na pol etatu wyrabiaja norme, bo wtedy przejmuja wiecej obowiazkow w domu? Faktem jest, ze nie spotkalam sie jeszcze z taka sytuacja, ze i kobieta i mezczyzna pracuja na pelen etat a domem zajmuje sie tylko ona podczas gdy on czyta gazetke. W Polsce to chyba jeszcze dosyc czesty model :(
To i ja sie dołączę z moim holenderskim mężem. Trochę on jak na Holendra nietypowy, bo i drzi przede mną otwiera i torby nosi i krzesełko odsuwa i takie tam inne pierdółki nie są mu obce. Fakt, że był wychowywany nieco odmiennie jak na holenderskie warunki ale tylko na dobre mu to wyszło. Rączek używa do prac domowych bez oporu i napominania. Poza tym ma nie-holenderskie podejście do pieniędzy. To znaczy w żadnym wypadku nie można nazwać go skąpym. Owszem nie jest rozrzutny ale wynika to raczej z naszej sytuacji finansowej a nie ze skąpstwa. Nigdy mi nie wylicza pieniędzy i nie pyta na co wydaję co zdarza się w relacjach moich koleżanek.
Poza tym z różnic kulturowych zaczął podobać mi się dystans jaki istnieje między nim a jego rodzicami. Oczywiście kochają się bardzo, rodzice omagają nam naprawdę dużo ale nie ma włażenia z butami w życie, wpływania na decyzje, dzwonienia co 2 dni tylko żeby zapytać co słychać u jedynaczka.
W sumie podoba mi się egzemplarz jaki mi się trafił.
Mi sie wydaje, ze i tak kobiety maja tu tez duuuzo wiecej praw niz w Polsce. Duzo latwiej dostac prace na niepelny etap, jesli ktos chcesz spedzac wiecej czasu z dziecmi. Ale masz racje, daleko jeszcze do doskonalosci, kobiety w dalszym ciagu zarabiaja mniej niz mezczyzni na tych samych stanowiskach.
Artykulem jestem troche zaskoczona, wszyskie znane mi Holenderskie pary dziela sie obowiazkami, ale tez prawie wszystkie maja sprzataczki i opiekunki do dzieci, wiec niewiele zostaje do podzialu.
A rozne standardy czystosci to juz chyba typowo meski problem ;)
JB napisał(a):No wlasnie dziewczyny, skoro mieszkacie na obczyznie, to pewnie wiele z Was ma mezow/narzeczonych/chlopakow obcokrajowcow. Moze podyskutujemy wiec o roznicach kulturowych? A moze o zaskakujacych podobienstwach?
Tak na dobry poczatek. Moj J jest typowym Holendrem ;) Uwaza wiec, ze kobiety jako rownoprawnione istoty, tak samo jak mezczyzni maja dwie raczki i moga sobie same zakupy nosic i drzwi otwierac :( Ale za to calkiem niezle gotuje, zmywa, odkurza i zawsze jest bardzo zaskoczony jesli niechcacy zrobie cos co nalezy do jego obowiazkow domowych :D
Moj tez jest kompletnie 'rownouprawniony', tylko czasem ma inne 'standardy czystosci' ;) Ale bardzo pilnuje, zeby podzial obowiazkow byl sprawiedliwy. Ale wydaje mi sie, ze to nie jest typowo holenderska cecha. Jakis czas temu byl artykul w Volkskrant o podziale obowiazkow domowych i okazalo sie, ze w wiekszosci domow wiekszosc pracy caly czas wykonuja kobiety. A jesli spojrzec na udzial kobiet na rynku pracy to szybko mozna dojsc do wniosku, ze rownouprawnienie w tym kraju lezy i kwiczy.
Kasiape napisał(a):Z roznic kulturowych ktore mnie uderzyly na poczatku pamietam tylko jedna: dystans w ktorym byl wychowywany jako dziecko, w sensie partnerstwa, rownosci, egalitarnych relacji z rodzicami a nie jak to czesto w Polsce - omotane kokonem i pepowina ;) plus nacisk na szacunek dla rodzicow za wszelka cene (ktory czesto nie nalezy sie rodzicu jako czlowiekowi ). Na poczatku zdziwilo mnie to ze np. synowie oddaja pieniadze rodzicom ktore oni wylozyli na synow podczas ich studiow. Ja bylam wychowana w kulcie "oddam tobie ostatnia koszule" (z tym ze dzialalo to w obie strony: mama-mnie i ja-mamie) ale z czasem zaczynam doceniac ten dystans, wyrabianie w dzieciach odpowiedzialnosci (accountability).
Holendrzy to samo :) W sumie J. rodzice bardzo nam pomagaja, ale J nigdy nie chce prosic o ta pomoc i stanowczo twierdzi, ze jak tylko skonczymy nasze studia oddamy im wszystko co do grosza, z procentem. Mi sie jednak bardziej podoba polskie podejscie, chcialabym zapewnic moim dzieciom tyle na ile mnie bedzie stac i nie chce zeby sie wstydzily prosic o pomoc, jesli tylko jej potrzebuja. Przeciez chyba naturalnym jest, ze start w zycie jest duzo trudniejszy i niz przechodzenie na emeryture (nie pisze tu o polskich emerytrach ;) ) i kto ma Ci pomoc jesli nie rodzice.
JB napisał(a):No wlasnie dziewczyny, skoro mieszkacie na obczyznie, to pewnie wiele z Was ma mezow/narzeczonych/chlopakow obcokrajowcow. Moze podyskutujemy wiec o roznicach kulturowych? A moze o zaskakujacych podobienstwach?
Moj maz jest Niemcem :D ale za to bardzo nietypowym ;) (najbardziej nie-Niemiecki i nie-Skorpionowaty facet jakiego znam lol ) Ale poniewaz ja tez jestem "dziwna" ni to Polka, ni to Australijka, wiec moze dlatego tak sie dobrze sie dobralismy? 8)
Niemieckosc M przejawia sie w profesjonalnym podejsciu do pracy, w punktualnosci i powaznym traktowaniu obowiazkow. Nie-niemieckosc ;) w tym ze jest bardzo otwarty na inne kultury, innych ludzi, inne zwyczaje, tradycje, jest bardzo tolerancyjnym, akceptujacym i przede wszystkim nie osadzajacym (non-judgmental, zdaje sie ze przetlumaczylam doslownie z angielskiego lol ) czlowiekiem. :D I ma super poczucie humoru, wlasnie takie "angielskie" 8)
Z roznic kulturowych ktore mnie uderzyly na poczatku pamietam tylko jedna: dystans w ktorym byl wychowywany jako dziecko, w sensie partnerstwa, rownosci, egalitarnych relacji z rodzicami a nie jak to czesto w Polsce - omotane kokonem i pepowina ;) plus nacisk na szacunek dla rodzicow za wszelka cene (ktory czesto nie nalezy sie rodzicu jako czlowiekowi ). Na poczatku zdziwilo mnie to ze np. synowie oddaja pieniadze rodzicom ktore oni wylozyli na synow podczas ich studiow. Ja bylam wychowana w kulcie "oddam tobie ostatnia koszule" (z tym ze dzialalo to w obie strony: mama-mnie i ja-mamie) ale z czasem zaczynam doceniac ten dystans, wyrabianie w dzieciach odpowiedzialnosci (accountability).
Hmmm... nie wiem co wiecej napisac, nie bylo nigdy jakis wiekszych zderzen kulturowych miedzy nami, chyba nigdy na siebie nie patrzymy w kategoriach "ja-Australijko-Polka" i "on-Niemiec" :o (albo odwrotnie) tylko po prostu 'ja-Kasia' i 'on-Mr Man' ;)
Podobne tematy
- Wspólne dziedzictwo kulturowe 24
- Różnice miedzy szafirowymi, kamiennymi i diamentowymi frezami 1
- Czemu mam różnice koloru między akrylem a tipsem? 10
- Jak piłować różnicę między tipsem a paznokciem naturalnym? 12
- Widać różnicę pomiędzy naturalną płytką a tipsem - co robić? 29
- Dlaczego widać różnicę między tipsem a paznokciem? 13