• katarinka7 odsłony: 2933

    Pomoc mamy, teściowej przy dziecku - konieczna, zbędna, oboj

    Dziewczyny, macie dzieci i juz wiecie jak to jest.
    Ja, która dzieci na razie nie mam - mam pytanie - czy bardzo przydaje się przy dziecku dzieciach pomoc Waszych rodziców, mam, teściowych itd?
    Czy gdyby ich nie było, dałybyscie radę?
    Czy zdarzyły się sytuacje że nie wyobrazacie sobie co byście zrobiły gdyby nie obecność Waszej mamy teściowej itd.?
    Czy mimo wszystko - gdybyście musiały - same dałybyście radę?

    Odpowiedzi (26)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-12-30, 02:46:25
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2009-12-30 o godz. 02:46
0

OK. Może mogłam napisać to, że na początku prawie wszystkie dzieci są przyssane do swoich matek (no, chyba że nie karmi się piersią) i prawie wszystkie musimy się jakoś z tym uporać a nie jest to jednostkowy przypadek Krysi i nie tylko je dziecko tak ma - w trochę innej formie.
Za ironię pzepraszam.

Odpowiedz
Gość 2009-12-30 o godz. 01:32
0

Martusia nie rozumiem po co te ironiczne przytyki Kazdy zyje tak jak chce. Moze nie kazda mama jest mega-super-zaradna po porodzie? Jesli Tobie sie udalo wszystko samej zrobic i poukladac to naprawde gratuluje :) Do mnie tez przyjechala mama na tydzien, ale dlatego, ze sama chciala, no to przeciez nie bede sie rekami i nogami od pomocy zapierac ;). Przydala sie bardzo w tym pierwszym tygodniu, teraz radze sobie sama, raz lepiej, raz gorzej ;) Dla jednych taka pomoc jest niezbedna, dla innych niepotrzebna, proste :)

Odpowiedz
Gość 2009-12-30 o godz. 01:25
0

Krysia napisał(a):W moim przypadku, kiedy dziecko wisi mi przy cycku praktycznie 24 godziny na dobę, ...nie no proszę Cię....A dzieci większości z nas od początku jedzą dwa posiłki dziennie. I to same.

Prawie każde dziecko na początku wisi przy cycku niemalże non stop.

Odpowiedz
buniuta 2009-12-29 o godz. 04:01
0

My radziliśmy sobie sami. Mimo,że moi rodzice i teściowie mieszkają w tej samej miejscowości.
Wręcz w pierszych tygodniach zakazaliśmy rodzicom "NAWIEDZIN" - jedno czy dwa spotkanka - ok!, ale najważniejsze było, żebyśmy my sami zapoznali sie z MAteuszem, a on z nami.
Rodzice pomogli nam czasem jakiś obiad gotując - ale to była bardziej z ich strony pomoc - aniżeli faktyczna potrzeba.
Generalnie poradzilibyśmy sobie sami z mniejszym lub większym problemem!
Zakupy świąteczne i inne sprawy załatwialiśmy z Młodym.
Jednak pomoc okazała się wazniejsza - teraz kiedy wróciłam do pracy. Mój PAPA opiekuje się Matikiem!
Gdyby nie on - skazani bylibyśmy na opiekunkę!

Odpowiedz
Gość 2009-12-29 o godz. 03:11
0

Martusia napisał(a):Krysia napisał(a):żeby nam pomóc nie tyle przy małym, co w domu. Gotowanie, pranie, sprzątanie w ogóle nie wchodziło w grę z mojej strony. A gdyby nie było mamy to co byś zrobiła?!

Krysia napisał(a):Tak że uważam, że na sam początek, co by nie ugrząść w brudzie i głodzie taka pomoc jest idealna. No patrz. Ja pomimo b. ciężkiego porodu, trwającego tak naprawdę kilka dni, po cesarskim cięciu, nie zginęłam z brudzie, nie umarłam z głodu, a nikt mi nie pomógł. Sprzątałam, gotowałam, zajmowałam się dzieckiem, noce też bywały nieprzespane.
U mnie to też było tak, że ja nie tyle co nie mogłam liczyć na czyjąś pomoc, co nie chciałam. Pomimo tego, że czasem moze i by się ta pomoc przydała, to i tak o nią nie prosiłam, a za oferowaną dziękowałam. I jestem z siebie dumna, że ze wszystkim dałam sobie radę sama.

A jak trzeba sobie poradzić - to po prostu trzeba i już.
Moje gratulacje :brawo:

W moim przypadku, kiedy dziecko wisi mi przy cycku praktycznie 24 godziny na dobę, mąż czasami jest w pracy i po 12 godzin taka pomoc okazała się nieodzowna...

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-12-28 o godz. 20:11
0

Przez pierwszy miesiąc radziliśmy sobie zupełnie sami, a później poprosiliśmy teściową dwa razy o posiedzenie z Maksem parę godzin - bo chcieliśmy pojechać do IKEI, kupić sobie prezenty gwiazdkowe itp. Gdyby nie mogła z nim być - to tylko jedno z nas by pojechało i nic by się nie stało. Ale raz zdarzyło się, że pomoc teściowej była niezbędna. Zachorowałam na grypę żołądkową, miałam 39 st. gorączki, wszystko mnie bolało, głowa, kości, mięśnie, samopoczucie - dno. Po jednym dniu zajmowania się dzieckiem w takim stanie wysiadłam, kładłam się, dziecko płakało, ja też - i następnego dnia przyjechała teściowa i zajęła się Maksem przez dwa kolejne dni. Mąż nie mógł wziąć urlopu... a tak się wyspałam, wychorowałam, ona zajmowała się cały dzień,a ja tylko karmiłam. Było super, taki luksus, spokój, jakiego od porodu nie miałam:)

Reasumując - pomoc na codzień absolutnie nie jest niezbędna, nawet na samym początku mieliśmy posprzątane, ugotowane, my sami umyci, ubrani itp:P; ale zdarzają się sytuacje naprawdę kryzysowe, takie jak choroba - wtedy dobrze jest mieć kogo poprosić o pomoc.

Odpowiedz
Madd 2009-12-27 o godz. 03:19
0

Oczywiście, ze mozna samemu dac rade. Nawet z trojka dzieci, jak zrobila to moja Mama ale pomoc tych osob jest dla mnie nieoceniona. Pracuje 2x w tygodniu w tym czasie Weroniczka jest z jedna lub druga babcia. Zajmuja sie nia bardzo dobrze a ona swietnie sie z nimi czuje. Moglam wrocic do pracy po 2 miesiacach i nie musze zatrudniac nianki czy zostawiac dziecka w zlobku. Raz, dwa razy w m-cu mozemy wyjsc z mezem do teatru, filharmonii czy kina. Gdybym miala duze zastrzezenia do ich metod wychowawczych nie poszlabym na taki uklad, a w tej sytuacji wszyscy sa szczesliwi a Mamy odmlodnialy :D

Odpowiedz
Och 2009-12-26 o godz. 11:14
0

Pewnie gdybym musiała to dałabym radę, ale nie byłoby wieczornych wyjść we dwójkę, chwil odpoczynku bez małej, zakupów na większym luzie, bo brzdąc nie pląta się pod nogami, za to byłby żłobek od 5-go miesiąca życia Niki
Ja bardzo doceniam pomoc teściów i mojej mamy, choć zdarza się, żę ponarzekam czasem to powinnam ich wszystkich po nogach całować!

Odpowiedz
Gość 2009-12-26 o godz. 10:25
0

natalia25 napisał(a):Trzeba tylko sobie wszystko sprytnie zorganizować.
otóż to ;)

Odpowiedz
Gość 2009-12-26 o godz. 09:20
0

Nie no jasne... :)
To chyba kwestia charakteru. Ja mogę skorzystać z pomocy, ale tylko w takiej formie, gdy na chwilę potrzebuję wyjść, na codzienną pomoc w obowiązkach domowych nie chciałam się zgodzić. Wolę wszystko zrobić sama.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-12-26 o godz. 08:06
0

Martusia napisał(a):U mnie to też było tak, że ja nie tyle co nie mogłam liczyć na czyjąś pomoc, co nie chciałam. Pomimo tego, że czasem moze i by się ta pomoc przydała, to i tak o nią nie prosiłam, a za oferowaną dziękowałam. I jestem z siebie dumna, że ze wszystkim dałam sobie radę sama
Pewnie, że jak trzeba, to można sobie ze wszystkim poradzić i ze sprzątaniem i z gotowaniem i z dzieckiem :D ale z drugiej strony nie bardzo rozumiem, dlaczego jeśli ktoś zaoferowałby mi jakąś pomoc, miałabym odmawiać...? - mam tu na myśli zwłaszcza pomoc swojej mamy czy teściowej.

Odpowiedz
Gość 2009-12-26 o godz. 04:35
0

Krysia napisał(a):żeby nam pomóc nie tyle przy małym, co w domu. Gotowanie, pranie, sprzątanie w ogóle nie wchodziło w grę z mojej strony. A gdyby nie było mamy to co byś zrobiła?!

Krysia napisał(a):Tak że uważam, że na sam początek, co by nie ugrząść w brudzie i głodzie taka pomoc jest idealna. No patrz. Ja pomimo b. ciężkiego porodu, trwającego tak naprawdę kilka dni, po cesarskim cięciu, nie zginęłam z brudzie, nie umarłam z głodu, a nikt mi nie pomógł. Sprzątałam, gotowałam, zajmowałam się dzieckiem, noce też bywały nieprzespane.
U mnie to też było tak, że ja nie tyle co nie mogłam liczyć na czyjąś pomoc, co nie chciałam. Pomimo tego, że czasem moze i by się ta pomoc przydała, to i tak o nią nie prosiłam, a za oferowaną dziękowałam. I jestem z siebie dumna, że ze wszystkim dałam sobie radę sama.

A jak trzeba sobie poradzić - to po prostu trzeba i już.

Odpowiedz
Gość 2009-12-26 o godz. 04:10
0

Ja może o innej formie pomocy: jak wychodziliśmy z Franusiem ze szpitala przyjechała do nas moja mama (mieszkamy 100 km od rodziców). Specjalnie na tę okazję wzięła 2 tyg. urlopu z pracy, żeby nam pomóc nie tyle przy małym, co w domu. Gotowanie, pranie, sprzątanie w ogóle nie wchodziło w grę z mojej strony. Jej pomoc okazała się bezcenna. Czasami też pokarmiła małego, a ja mogłam trochę odespać nieprzespane noce.
Tak że uważam, że na sam początek, co by nie ugrząść w brudzie i głodzie taka pomoc jest idealna. Pewnie później będzie gorzej, jak będziemy chcieli gdzieś z mężem wyjść, coś załatwić, ale zawsze znajdzie się na pewno jakieś rozwiązanie.

Odpowiedz
Gatka 2009-12-25 o godz. 22:18
0

Dajemy sobie rade calkiem sami. Moi rodzice mieszkaja w innym miescie, tu mamy tylko tescia, ale on pomaga swojej corce przy dzieciach.
Mozna sobie dac rade :) Jesli musze isc do lekarza staram sie umowic tak zeby maz byl w domu, jesli mam cos zalatwic jade z dzieckiem. Do sklepu tez z nim. Raz tylko mialam maly problem - maly byl chory, maz w delegacji a ja musialam isc do sklepu po cos do jedzenia - przyszla do mnie na chwile kolezanka. Ale zawsze mozna tez poprosic w takiej sytuacji jakiegos sasiada o pomoc.
Maly zostal raz z moja mama - jak spal. Ale wtedy nie musielismy wyjsc tylko chcielismy ;)
Jak na razie 8 miesiecy minelo a mi pomocy mamy czy tesciowej wcale nie brakuje.

Odpowiedz
Rydza78 2009-12-25 o godz. 20:02
0

Bez problemu można dać sobie samemu radę.
My rdziców mamy 300 i 60 km od nas i dajemy radę sami
Ale są sytuacje kiedy ta pomoc jest bardzo potrzebna i brakuje czy mamy czy teśiowej i nie mam tu na mysli takiej codziennej pilęgnacji maleństwa czy pomocy w domku.
Ciężko jest jak mam iść do lekarza bo nie mam z kim zostawic małego i nie powiem duzo bym dała za babcię przynajmniej raz na miesią żeby wyjśc sobie gdzieś z mężulkiem.

Odpowiedz
Gość 2009-12-25 o godz. 13:58
0

Kiedy szukaliśmy mieszkania braliśmy pod uwagę tylko i wyłącznie tę okolicę, w której mieszkają nasi rodzice (tak się akurat zdarzyło, że z moim M. jesteśmy nie tylko z tego samego miasta, ale też z tego samego osiedla) :D i kupiliśmy mieszkanie ok. 700 metrów od mojej mamy i około kilometra od mieszkania teściowej i chociaż obie nasze mamy pracują i będą pracować jeszcze długo i pewnie bez niani czy żłobka dla naszego dziecka się nie obejdzie, bez pomocy mojej mamy czy teściowej pewnie też trudno będzie się obejść ;)

chociażby w takiej sytuacji, że większość złobków czy przedszkoli jest czynna tylko do godziny 17, a do tej godziny to ani ja, ani tymbardziej mój mąż nie jesteśmy w stanie dojechać z pracy do domu Zawsze też będziemy mogli zostawiać dziecko u dziadków w weekendy czy w nagłych sytuacjach, dlatego dla nas było ważne by mieszkać blisko ;)

Ale gdybym nie miała takiej sytuacji myślę, że jakoś dawalibyśmy radę, byłoby na pewno trudniej, ale nie bez wyjścia ;)

Odpowiedz
Gość 2009-12-25 o godz. 11:58
0

ama79 napisał(a):Ja myślę, że taka pomoc nie jest niezbędna i jestem pewna, że wszyscy rodzice spokojnie mogą sobie dać radę sami. W każdej sytuacji uważam tak samo jak ama79.
Od początku przy moim dziecku robię wszystko sama.
Odnośnie zostawiania dziecka z kimś innym, to owszem, zdarzyło mi się zostawic Maćka u mamy na kilka godz., ale jeśli nie miałabym tej możliwości, to i tak dałabym sobie jakoś radę.

Odpowiedz
Gość 2009-12-25 o godz. 11:33
0

Tez mi się wydaje, ze dalibysmy spokojnie radę sami. Chociaż czasem dobrze miec mozliwosc skorzystania z takiej pomocy i zamiast ciagać malego po sklepach (czego nie lubi i zaraz konczy sie wrzaskami...) moge zostawic synka z mamą. Inna sprawa, ze nie lubię go zostawiać, bo przyznam sie po cichu , ze nie umiem sobie wytlumaczyc, ze mama zajmie sie nim rownie dobrze jak ja - zawze mam glupie przeswiadczenie ze cos zrobi nie tak. Dlatego nie naduzywam jej pomocy ;) Marcel zostal z babcią wlasciwie kilka razy przez te 4,5 miesiaca.

Odpowiedz
Gość 2009-12-25 o godz. 11:19
0

ama79 napisał(a):Ja myślę, że taka pomoc nie jest niezbędna i jestem pewna, że wszyscy rodzice spokojnie mogą sobie dać radę sami. W każdej sytuacji.
mimo, że nie mamy jeszzce dzieci, to myślę baaaardzo podobnie :)

Odpowiedz
Gość 2009-12-25 o godz. 09:49
0

U nas wygląda to tak:
Teściowa mieszka daleko więc na jej pomoc nie możemy liczyć, moja mama mieszka blisko, czesto chodzimy do niej z Oliwką w odwiadzinki i wtedy mogę sobie chwilkę odpocząć bo mama zabawi, nakarmi itp ale zostawiem na kilka godzin mała z mamą dopiero od kilku miesięcy , gdy Oliwka była całkiem maleńka mama bała się z nią zostawać a gdy miała kilka miesięcy mama miala poważną operację i długo nie mogła nic podnosić ani się schylać więc pozostawienie małej było wykluczone. Musieliśmy sobie jakoś radzić i wychodzilo nam to całkiem dobrze, poprostu Oliwka jeździła wszędzie z nami :)

Odpowiedz
Alma_ 2009-12-25 o godz. 08:22
0

katarinka7, ja wiem, że na taką pomoc liczyć nie będziemy mogli liczyć ze względu na odległość (ok. 130 km do jednych i drugich rodziców), pozostaje opiekunka.

Odpowiedz
Gość 2009-12-25 o godz. 08:21
0

Mamy nianię w czasie kiedy jestem w pracy, prosiłabym żeby została dłużej ( czego unikam i bardzo nie lubię) . A gdybym nie miała nikogo to po prostu nie jechałabym na szkolenie lub brałabym synka ze sobą do różnych urzędów. Z resztą zwykle i tak chodzi ze mną, tyle, że tam gdzie nie ma windy ani podjazdu ciężko mi z nim wejść. Już kiedyś pisałam, że Gabi chodzi ze mną prawie wszędzie : na zakupy, do fryzjera, do lekarza itp.

Odpowiedz
ama79 2009-12-25 o godz. 08:21
0

Ja myślę, że taka pomoc nie jest niezbędna i jestem pewna, że wszyscy rodzice spokojnie mogą sobie dać radę sami. W każdej sytuacji.

Odpowiedz
Zola 2009-12-25 o godz. 08:19
0

nasze maleństwo wkrótce pojawi się na świecie, ale już wiemy, że nie będziemy mogli liczyć na pomoc rodziny ani nawet znajomych
po porodzie przeprowadzamy się do nowego miasta, więc znajomych nie mamy a rodzina 100km od nas
będziemy tylko sami zajmowali się córcią, z tego powodu po macierzyńskim wezmę też rok wychowawczego, a potem opiekunka..
nie przejmuj się bo napewno jest mnóstwo młodych rodziców, którzy muszą radzić sobie sami, to i my damy rade :)

Odpowiedz
katarinka7 2009-12-25 o godz. 08:12
0

No tak, Mika_.
Piszesz że sami dajecie radę, ale jednak przyznajesz, że synek parę razy został z dziadkami. Gdy miałaś pilne sprawy do załatwienia czy szkolenie.
A co zrobiłabys gdyby w Twoim mieście nie mieszkał absolutnie nikt z rodziny? Jak rozwiązałabyś tą sytuację?

Odpowiedz
Gość 2009-12-25 o godz. 07:54
0

Sami dajemy sobie radę. Mieszkamy w tym samym mieście co rodzice i teściowie. Są jednak aktywni zawodowo, a czasem nawet pracują na zmiany. Kilkakrotnie Gabi był u dziadków kilka godzin sam ( kiedy nie mogłam go zabrać go z sobą a musiałam załatwić jakieś pilne sprawy) , dwa razy zostal na cały dzień - kiedy byłam na szkoleniu. Nigdy nie został z nikim innym na noc.
Także dajemy sobie radę sami i nie było sytuacji, że inne osoby z rodziny były koniecznie potrzebne.
Tak jak każda sytuacja także ta ma swoje plusy i minusy.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie