• Gość odsłony: 3273

    Jak poradzić sobie z samotnością?

    Tak tu często zaglądam ale raczej się nie udzielam...czytam tylko wszystkie Wasz historie i sama też postanowiłam coś napisać....coś to znaczy o tym jak mi smutno bo jestem całkiem sama i nie mam tu na mysli męża bo On jest przy mnie ale jak każda z Nas potrzebuje przyjaciółki, kolezanki kogoś komu mogę o wszystkim powiedzieć, zkim mogę się smiać i płakać....i była taka jedna jeszcze za czasów liceum...potem zamieszkałyśmy z jednej miejscowości i na początku było super...ale potem zaczeło się psuć....a spierniczyło się całkiem w czerwcu tego roku....czułam się przez nią okłamywana...kiedy chciałam się spotkać ona nigdy nie miała dla mnie czasu....mogłyśmy się widzieć tylko wtedy kiedy jej pasowało...ja się nie liczyłam...ale jak jej byłam potrzebna to rzucałam wszystkie swoje obowiązki i pędziłam do niej....dopiero później zobaczyłam jaka głupia byłam....ja zawsze myślałam ,że to prawdziwa przyjaźń taka na całe życie a okazało się, że jednak nie.....nie odzywa się bo mnie a raczej do Nas (bo i chodzi tu o mojego męża) tylko dlatego ,że nie powiedziliśmy jej teściowej dzień dobry....kiedy dosiedli się do Nas do stolika na jednej imprezie a zawsze wydawało mi się ,że wita się osoba ta, która się dosiada....wiele razy myślałam czy to było aż takie przestępstwo aby zerwać tę znajomość....nie rozumiem tego....naprawdę...chciałam się pogodzić...piszę jak głupek smsy, maile a ona ma mnie w dupie a mnie to nadal strasznie boli....i jest mi bardzo przykro ,że tak mnie traktuje....teraz dzieli Nas 30 km....ale od lata znowu bedziemy mieszkać blisko Siebie ale mam wrażenie, że już nigdy nic z tego nie będzie....Przepraszam ,ze tu o tym piszę...ale nie mam nikogo....przecież czasem trzeba nawet własnego męża obgadać jak mnie zdenerwuje ale z kim....naprawdę czuje się strasznie samotna....i jest mi bardzo przykro i wstyd ,że tak się stało....Może wszystko się zmieni jak moje dziecko się urodzi.....

    Odpowiedzi (30)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-03-04, 10:44:37
    Kategoria: Z życia
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2009-03-04 o godz. 10:44
0

Powiem Wam tak....

Nie odezwałam się więcej...już nic nia napisałam...bo było mi naprawdę bardzo źle...kiedy nawet nie odpisała na życzenia świąteczne...już co jak co ale przyjamniej na tyle powinno być ją stać...a skoro ona ma mnie w dupie....to ja chyba zacznę mieć ją również
I nie zamierzam już "żebrać" o tę przyjażń bo to najwidoczniej nie ma sensu....i chyba ciesze się powoli, że zrozumiałam jaką miałam przyjaciółkę

Kiedyś któraś z Was napisała..że jak urodzi się dziecko to może wtedy zaprzyjżnię się z kimś...i chyba tak będzie...obok mnie mieszka teraz moja dawna kolezanka ze szkoły...ma 10 miesiączną córeczką...odwiedza mnie, doradza, pomaga....jest naprawdę bardzo miło...nie jest to jeszcze przyjaźń ale znalazłam pokrewną duszyczkę :P

Wam też tego życzę :P

Odpowiedz
mokato 2009-03-01 o godz. 19:41
0

Też jestem w trakcie rozpadania się przyjaźni.
Tak naprawdę nie wiem dlaczego tak się posypało. Jeszcze pól roku temu było wszystko super. K. była moją świadkową i spisała się super. Przyjechała nawet dwa dni wcześniej ze swoim facetem żeby nam pomóc.
Teraz od jakiegoś czasu zero kontaktu, zawsze brak czasu. Ja byłam do dyspozycji, czas zawsze się znalazł. I tak sobie myślę, że gdyby była moją prawdziwą przyjaciółką to nie odwoływałaby za każdym razem spotkania wymigując się brakiem czasu. W pewnym momencie stwierdziłam, że nie ma sensu się umawiać bo pewnie i tak odwoła w ostatniej chwili...Brakuje mi tych spotkań ale przecież nie mogę nikogo zmusić do przyjaźni.
Za pół roku będzie moją sąsiadką, zobaczymy jak wtedy będzie z czasem... ;)
Trzymajcie się dziewczyny!!!

Odpowiedz
Gość 2009-02-25 o godz. 15:28
0

Miałam taką bardzo dobrą koleżankę z liceum. Po moim wyjeździe na studia (właśnie je kończę) nigdy się do mnie pierwsza nie odezwała. Ani smsa, ani telefonu, ani propozycji spotkania, nic. Siłą rzeczy nasze spotkania są bardzo, bardzo rzadkie, bo skoro się nie odzywa mam wrażenie że nie chce... A ile razy ja mogę robić pierwszy krok.

Tak chyba w życiu jest, jedni przychodzą drudzy odchodzą, ale nutka żalu pozostaje w nas mimo wszystko. Zwłaszcza gdy się dużo z siebie dawało. Trzymaj się Moniu (i wszystkie pozostałe dziewczyny). Na pewno znajdzie się ktoś, kto pomimo trudneg charakteru i niełatwego zawierania przyjaźni zostanie przy nas na dłużej.

A jakby co jest Foruma:)

Dziunia zapraszam na warszawskie spotkania forumowiczek. Zaglądaj do spotkań forumowych na żywo, na pewno niedługo coś wyskoczy.

Pozdrawiam ciepło

Odpowiedz
Gość 2009-02-24 o godz. 16:18
0

Mam ten sam problem, tyle, że ja nigdy nie miałam takiej przyjaciółki od serca.
Miałam bardzo dobre koleżanki, ale odkąd skończyła sie podstawówka i liceum nasze drogi sie rozeszły.

Jak wyjechałam na studia do Poznania, poznałam 2 wspaniałe dziewczyny, które równiez moge uznac, za bardzo dobre koleżanki, ale niestety nie przyjaciółki.
Studia się skończyły, każda z nas mieszka w innym mieście, daleko od siebie, pozostał kontakt telefoniczny, ale i tak widze, że zaczyna sie powoli zacierac. Tylko ja dzwonie

Teraz 1,5 roku po studiach nie mam przyjaciółek, mam tylko znajomych, nikt na nic nie ma czasu, kazdy ma swoją rodzinę.
Próbowałam odświeżyc kontakty z dawnymi kolezankami, ale nie ma odzewu, wszystkie maja dzieci i rodziny.

Próbuję szukac znajomości gdzie indziej, między innymi na forumowych spotkaniach lol
Mimo wszystko i tak cierpie na samotnośc, boje sie że wejdzie mi to w krew :|

Odpowiedz
Gość 2009-02-24 o godz. 12:37
0

Dziunia nawet nie wiesz jak doskonale Cię rozumiem...ja też czuje się cholernie samotna...tak mi brakuje kogoś z kim mogłabym wypić kawkę, pogadać...wyjsć na miasto....żal mi Siebie i tyle

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-02-22 o godz. 07:57
0

Skoro tak wszystkie to i ja sie wyzale.

Wbrew niektorym opiniom mozna miec przyjaciolke.Taka najprawdziwsza, od serca, jak siostra!!!Mam taka, przyjaznimy sie od podstawowki. Wyjezdzałyśmy razem na obozy, chodzilysmy do jednej klasy w podstawowce, w ogolniaku i nawet studiowałyśmy razem :) Mieszkalysmy w jednym akademiku, laczyly nas imprezy, znajomi, ciuchy, upodobania, narzekania, rodziny ktore sie znaly i lubily, nigdy nas chlopak nie podzielil, kłotnia przez 17 lat moze jedna.
Skonczylo sie. Ona mieszka teraz ze swoim przyszlym mezem we Wrocławiu, ja w Warszawie. Rozmawiamy tylko na gg, przez telefon, widujemy sie czasem w Bielsku skad obie jestesmy.
Teraz w Warszawie jestem sama i strasznie samotna. Brakuje mi wyjsc z nia, naszych wspolnych zakupow. W Bielsku mialam duzo znajomych. Wychodzilismy na imprezy, jezdzilismy razem na wakacje, weekendy spedzalismy razem. Po rozstaniu z moim bylym oni wszyscy zostali z nim, ja zostalam sama :(Ciezko to opisac. Moj obecny narzeczony nie ma znajomych, nie spotyka sie prawie z nikim, jest strasznym domatorem. A ja sie tutaj dusze. Jest mi tak strasznie zle, wiele innych rzeczy mi sie jeszcze dodatkowo nie uklada i nie mialam nawet komu sie wyzalic.
Praca nie ulatwia mi nawiazywania nowych kontaktow, bo siedze tutaj do wieczora a znajomosci trzeba pielegnowac.
Strasznie brakuje mi mojej R., brakuje mi kontaktu z ludzmi,nawet narzeczonego nie mam z kim obgadac....źle mi :(

Odpowiedz
Gość 2009-02-21 o godz. 14:51
0

Monia1983 napisał(a):
nie mogła np do mnie przyjść bo musiała odgrzać narzeczonemu obiad brak mi słów...
taaa.... skąd ja to znam.
Moja nie mogła w dniu mojego ślubu (jak już wcześniej pisałam, była świadkową), przyjśc wcześniej mi pomóc, bo musiała narzeczonego ubrać :o

Odpowiedz
Gość 2009-02-21 o godz. 14:41
0

Nabla jakbym czytała moją historię....dokładnie było tak samo...a ja głupia tak cierpiałam i za każdym razem jej wybaczałam...nie mogła np do mnie przyjść bo musiała odgrzać narzeczonemu obiad brak mi słów...a mieszkała 300 metrów ode mnie...5 minut drogi....ja zawsze wszystko rzucałam i pędziłam na złamanie karku i co z tego mam teraz...kompletnie nic....

Na chwilę obecną nie mam przyjaciółki - mam kilka kolezanek ale cóż...cieżko mi będzie się teraz z kimś zaprzyjaźnic...może kiedyś będzie inaczej

Odpowiedz
Gość 2009-02-21 o godz. 12:00
0

To i ja sie wyzale, w kupie razniej :)

Moja ostatnia przyjaciolka (wykruszyly sie po drodze ) ma paskudny zwyczaj olewania mnie. Na 3 umowione spotkania do skutku dochodzi zwykle jedno i nigdy w pierwszym umowionym terminie, zawsze natomiast u niej w domu (ja tam musze pojechac). Jakis czas temu zrobilam jej wielka awanture o ktorys raz z rzedu przelozone spotkanie (jak zawsze bez waznego powodu, po prostu umowila sie z kims innym) i dostala ostatnia szanse. No i przed samymi swietami znowu ten sam numer... umowilysmy sie, w ostatniej chwili dostalam wiadomosc, ze mam do niej nie przychodzic, bo ma inne plany, zaproponowala inny termin, ktory potem znowu odwolala, bo umowila sie z kims innym. Szlag mnie trafil, przestalam sie odzywac... i teraz ona wysyla mi co jakis czas smsy czy wiadomosci na gg w tonie pokrzywdzonej osoby, na ktora ja sie obrazilam bez powodu i zali sie, ze to ja chce zakonczyc ta znajomosc...

I juz nie wiem co robic.. zalezy mi na niej ale ona sie nie zmieni. Nie szanuje mojego czasu i moich planow, co chwila dajac mi do zrozumienia, ze wszyscy w okolo sa wazniejsi... przykro mi, ze mnie tak traktuje, ale nie chce tracic przyjaciolki... i co robic?

Nie mowicie, ze mozna sobie znalezc nowych przyjaciol... wartosciowych ludzi mozna ze swieca szukac, a ja sie na dodatek "wolno oswajam" i nim sie z kims zaprzyjaznie mija duzo czasu...

Odpowiedz
Leteecia 2009-02-20 o godz. 20:26
0

Monia1983 napisał(a):Leteecia no proszę aleś mnie odnalazła kochana :P
Wiesz ona była moją świadkową i jeszcze przed ślubem załowałam tej decyzji...nie pomagała mi zbyt wiele, bo oczywiście nie miała czasu....na weselu siedziała i się zajmowała tylko swoim facetem i szybko się zmyła spać naprawdę tego żałuje :|
No właśnie...doszłam do wniosku, że u mnie byłoby tak samo - jak nie gorzej - bo z swoim facetem jest dłużej niż my z T., a ciągle narzeka, że jeszcze nie czas, nie ma kasy itp mam wrażenie, że jednak pojawiłaby się jakaś nutka zazdrości... niestety....
Także popieram twoją decyzję w pełni

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-02-20 o godz. 19:36
0

przykre, ale prawdziwe... popieram Twoją decyzję

głowa do góry, teraz musisz się dużo uśmiechać żeby dzidziuś był wesolutki, a nie smutasek :P

Odpowiedz
Gość 2009-02-20 o godz. 14:16
0

Widzę ,że jadnak nie tylko ja przez coś takiego przechodziłam...i nie tylko ja zostałam tak potraktowana...sama nie wiem dlaczego tak się dzieje...znasz kogoś kilka lat, zwierzasz mu się ze wszystkiego, spedzacie razem dużo czasu a potem z dnia na dzień dostajesz kopa w dupę...

Ale dzięki Wam zrozumiałam ,że to nie ma sensu i mam juz dość żebrania o tę przyjaźń - odpuszczam sobie i tyle

Odpowiedz
Gość 2009-02-20 o godz. 11:23
0

Ja też miałam przyjaciółkę. Taką prawdziwą, najprawdziwszą. W liceum wyciągnęła do mnie przyjazną dłoń, mimo, że "liderka klasowa" mnie nie znosiła, wskutek czego nie cieszyłam się popularnością wśród dziewczyn. Aga wbrew wszystkim zaprzyjaźniła się ze mną. Spędzałyśmy razem wolne chwile, chodziłyśmy na zakupy, godzinami rozmawiałyśmy przez telefon, wspierałyśmy się nawzajem. To były cudowne lata. A potem przyszła matura, nowy chłopak Agi i nowe sąsiadki, które wprowadziły się do domku obok. Zaczęły spędzać ze sobą mnóstwo czasu. Ja zrobiłam się mniej rozrywkowa, na imprezy mnie nie ciągnęło, wieczne rozmowy o facetach nudziły. One w trójkę dogadywały się świetnie. Mój telefon milczał. Bolało jak diabli. Dużo przepłakałam, ale kontakt się zerwał, mimo że mieszkamy na tej samej ulicy. W tym roku kilka razy się spotkałysmy, ale przyjaźni nie da się reaktywować. Ludzie rozwijają się, zmieniają. To co było dobre na pewnym etapie życia, nie mus być dobre później. Mam wrażenie, że mówimy innymi językami. Szkoda. Później już nie miałam przyjaciólki. Koleżanki owszem, ale nie jakieś bliskie. Czasem żałuję, bo miło mieć kogoś z kim można pogadać od serca, kto dobrze poradzi, bez złośliwości i nie oplotkuje za plecami. Niestety do tej pory osoby, przed którymi bardziej się otworzyłam plotkowały tak bardzo, że wolę nie wchodzić w bliższe relacje z dziewczynami. Dobrze mi we własnym towarzystwie. W sklepie najlepiej sobie doradzę a przez telefon nie muszę plotkować. Z pewnością to moja wina,bo ja nadmiernie towarzyska nie jestem. Lubię siedzieć w domku, oblożona książkami. Lubię siedzieć w księgarniach i sama powłóczyć się po sklepach. Ludzie nawzajem bardzo się ranią a kobiety nie potrafią poskromić swej złośliwości.

Odpowiedz
WhiteRabbit 2009-02-19 o godz. 21:45
0

Maggie1983 napisał(a):
My baby to dziwne jesteśmy. Trudno nam się przyjaźnić, jeżeli znajomość nie miała początku w dzieciństwie. Ale facetom jest dużo łatwiej i strasznie zazdroszczę im tej umiejętności tworzenia szczerej solidarności...
O to mi właśnie chodziło...
Kobietom ciężko zostać/znaleźć przyjaciólkę.
Kobiety są zbyt zazdrosne, z natury.
Kobiety są zbyt skomplikowane, nawet dla drugiej kobiety.
I jest jeszcze pewnie kilka innych powodów...

A może to ja nie nadaję się do życia wśród ludzi? lol

Odpowiedz
Maggie1983 2009-02-19 o godz. 21:14
0

Myslę, że gdy zaczyna się dorosłe życie, a przyjaciele pozostają niezmienni i ciągle prawdziwi, to prawdziwy skarb. Też mam wiele koleżanek, ale przyjaciółki to chyba żadnej.
My baby to dziwne jesteśmy. Trudno nam się przyjaźnić, jeżeli znajomość nie miała początku w dzieciństwie. Ale facetom jest dużo łatwiej i strasznie zazdroszczę im tej umiejętności tworzenia szczerej solidarności...

PS. A ja czuje się sama, bo mój R. jest na nocnej zmianie. Oj, jak tęsknię... :|

Monia, przychopdzą czasami takie chwile zwątpienia, zwłaszcza jak taka pogoda za oknem i dzień krótki...
Trzym sie!

Odpowiedz
kasiakus 2009-02-19 o godz. 21:07
0

wiecie....ja tez miałam przyjaciołkę, która była moją świadkową, w tej funkcji spisała się doskonale było mi bardzo miło. Ale zaraz po moim ślubie zaczeła robić mi jakieś wyrzuty, że za mało się z nią spotykam itd....bez przerwy były pretensje nie mogła zrozumieć, że świeżo upieczona mężatka chce jak najwięcej czasu spędzać ze swoim mężusiem....tłumaczyłam jejale ona dalej swoje. Następnie zaczęłam dowiadywać się od naszych wspólnych koleżanek co za głupstwa o mnie opowiada, wyśmiewając się z tego, że podaję mężusiowi obiadki itd....tego nie wytrzymałam, pokłóciłyśmy sie i przyjaźń się skończyła.....ona chyba była zazdrosna, ale o co..................teraz rozmawiamy normalnie ale bardzo żadko, zresztą ja nie mam ochoty.
W czasie tej przyjaźni mialam jeszcze jedną dobrą koleżankę, którą poznałam w szkole....i tak powoli...zaczełyśmy się przyjaźnić. I teraz porównując tamtą znajomośc z obecną dochodze do wniosku, że kiepską miałam tą przyjaciółkę. A moja obecna to meggiss, która mnie przyprowadziła tu do was :D i to jest przyjaźń.......... :usciski:

Odpowiedz
Gość 2009-02-19 o godz. 20:47
0

Monia1983 napisał(a):
Wiesz ona była moją świadkową i jeszcze przed ślubem załowałam tej decyzji...nie pomagała mi zbyt wiele, bo oczywiście nie miała czasu....na weselu siedziała i się zajmowała tylko swoim facetem i szybko się zmyła spać naprawdę tego żałuje :|
Monia, jestem w bardzo podobnej sytuacji. Moja "przyjaciólka" była moją świadkową. Jeszcze przed ślubem myślałam, żeby ją zmienić, bo przez 7 miesięcy przygotowań nic a nic mi nie pomogła, raz zapytała co słychac, ale nie zrobiłam tego bo pomyślałam sobie, że zrobię jej tym przykrośc. I to był mój błąd. Prosiłam ją, żeby w dniu ślubu przyjechała do mnie na 12. Miałam złamaną rękę i trudno było mi zrobic cokolwiek samej. Obiecała i ... przyjechała na 15 (o 16 było błogosławieństwo, o 17 ślub).
Na weselu siedziała naburmuszona, w końcu przed pierwszą wyszła (wesele trwało do szóstej).
Do tej pory nie znalazła czasu, żeby się spotkać. Oczywiście to ja do niej dzwoniłam, bo ona nie miała czasu.
Także, moja "przyjaciółka" - świadkowa do dzisiaj (4 miesiące po slubie) nawet nie zainteresowała sie zdjęciami (nie mówiąc już o tym, że nawet nie zainteresowała sie jak się czuję, co z ręką).
Do tego zapomniała o moich urodzinach, na życzenia świąteczne nie odpisała.

Ja sobie odpuściłam, nie mam ochoty sie narzucać. Inaczej rozumiem przyjaźń.
Monia, wiem, że to jest przykre, mi też jest przykro ale wolę wcale nie mieć przyjaciółki, niż taką na którą nie mogę liczyć.

:usciski:

Odpowiedz
Gość 2009-02-19 o godz. 20:39
0

Monia1983 napisał(a):
.z natury jestem zadziorna i chyba czasem niepotrzebnie wszczynam jakieś awantury...
Skads to wiem 8)
A kolezanka sie nie przejmuj - prawdziwa przyjazn to nie tylko branie ale i dawanie. Nie ma tam miejsca na wykorzystywanie i dziwne fochy czy zrywanie znajomosci z dziecinnych powodow. Jesli takie wlasnie zachowanie cechuje Twoja znajoma to chyba lepiej, ze sie ta znajomosc rozluznila.

Mam kolezanke, ktora zachowywala sie dosc podobnie. Obrazila sie w pewnym momencie, kiedy uslyszala pare przykrych slow o swoim zachowaniu. Po roku odnowilysmy znajomosc ale wole zachowac dystans. Tak jest lepiej i znacznie zdrowiej przy osobach, ktore lubia zanadto czerpac nie dajac zbyt wiele w zamian.

Odpowiedz
Rydza78 2009-02-19 o godz. 20:03
0

Monia1983 napisał(a):
Dziękuje, że mogę Wam o tym napisać - jest mi lepiej, duzo lepiej :P
Możesz i ma Ci byc lepiej bo tak jak napisał Dziubek "masz nas"
I wiesz co zgadzam się że ona tak naprawde nigdy nie była Twoją przyjaciółką i naprawdę nie ma sensu walczyc o to bo nie ma o co.
Wiesz był okres kiedy bardzo lekko przychodziło mi nazywanie ludzi przyjaciółmi... Teraz już wiem że mnóstw razy się myliłam, walczyłam tak jak Ty chcesz walczyć. Nie warto.
A dowiedziałam się o tym jak poznałam tę prawdziwą Przyjaźń - najpierw ze strony Przyjaciółki, potem mężulka.

Uszka do góry i nie przejmuj sie tylko sie uśmiechnij do nas i do brzuszka :D

Odpowiedz
Gość 2009-02-19 o godz. 19:26
0

Kinga masz chyba rację ona nie jest moją przyjaciółką i chyba nawet nigdy nią nie była....wysłałam jej życzenia świąteczne - nawet nie odpisała...było mi cholernie smutno....

Leteecia no proszę aleś mnie odnalazła kochana :P
Wiesz ona była moją świadkową i jeszcze przed ślubem załowałam tej decyzji...nie pomagała mi zbyt wiele, bo oczywiście nie miała czasu....na weselu siedziała i się zajmowała tylko swoim facetem i szybko się zmyła spać naprawdę tego żałuje :|

WhiteRabbit - wiem, że ja też już przestałam wierzyć po tym wszystkim...zastanawiam się tylko czy to ja jestem taka zła...czy to może jest moja wina...tylko ja tego wczesniej nie widziałam....sama juz nie wiem....

zouza - wiesz ja mam tylko czasem taką nadzieje ,że ona zrozumie, że mnie straciła...a może i nie zrozumie

Właściwie odkąd urwał Nam się kontakt to forum stało sie moja przyjaciółką....tylko nie zawsze wszyscy mnie rozumieją....ale tak to bywa...z natury jestem zadziorna i chyba czasem niepotrzebnie wszczynam jakieś awantury...ale taka jest....
Dziękuje, że mogę Wam o tym napisać - jest mi lepiej, duzo lepiej :P

Odpowiedz
Gość 2009-02-19 o godz. 19:14
0

....i jest mi bardzo przykro i wstyd ,że tak się stało....
dlaczego tobie, kochana :goodman:
to jejpowinno być przykro, ze stracila tak wspaniała osobe, której zależało... na przyjaźni, rozmowie, obgadywaniu mężulka....

Może wszystko się zmieni jak moje dziecko się urodzi.....
oj zapewne duuuuuuuuuuuzo się zmieni... będziesz miala mało czasu, no chyba ze na forumowe ploty o bobasach ;] mało czasu zeby wyjsc z kims pogadac więcej zeby spotkac się tu z nami i pogadac o róznościach tego świata ;]

;) uszka do góry :goodman:

Odpowiedz
WhiteRabbit 2009-02-19 o godz. 19:12
0

Eee, ja tam nie wierzę w przyjaźń.
Mam jedną koleżankę, fakt, dość bliską, ale o przyjaźni między dwoma kobietami nie może być mowy (to moje zdanie ;) )
Moim jedynym przyjacielem jest mój mąż. A jak mąż zawiedzie (wiadomo... ;) ), to jest internet i wiele znajomych na gg :)

Monia, jakby co, to masz Forumę :)

P.S. Śniłaś mi się, i to dość intensywnie Nie wiem, czemu akurat Ty, słowa z Tobą nigdy nie zamieniłam :D

Odpowiedz
Leteecia 2009-02-19 o godz. 16:46
0

No i patrz Moniu jaka wirtualna przyjaciółeczka Cię tu znalazła :usciski:
Byłam w takiej samej sytuacji jak Ty - nawet myślałam o tym, żeby ona była świadkową na naszym ślubie... Ale nie warto - widocznie to nie było TO. Próby reanimacji jeszcze bardziej bolą. Bo wchodzisz w nie z ufnością, że coś z tego będzie. A nie jest.
Wiem, że trudno się pozbierać...ale od czego Internet jest ;) Można się wygadać...lepsze to niż liczenie na fałszywca
A mój telefonik masz jakby co :D

Odpowiedz
Gość 2009-02-19 o godz. 16:46
0

:goodman: nie przejmuj się Słonko

ona widocznie nie jest prawdziwą Twoją przyjaciółką.
ja też nie mam nikogo takiego, każda którą za taką uważałam, prędzej czy później okazywała się fałszywą przyjaciółką /może mam pecha?/

Odpowiedz
Gość 2009-02-19 o godz. 13:45
0

Dziękuje Wam za wszystkie dobre słowa i rady....widzę ,że nie jestem sama w takiej sytuacji....sama nie wiem dlaczego na siłę chcę ratować tę przyjaźń i jest to tylko jednostronne ratowanie...nawet mój mąż mi powiedział, abym sobie odpuściała bo to naprawdę nie ma sensu....ale mnie poprostu jest przykro....bo przecież wiem, że nic złego nie zrobiłam...

dziubek wiesz masz rację...przyjaciółkę mogę przecież poznać na spacerze z dzieckiem, gdziekolwiek a może nawet w szpitalu

Ciesze się ,że jesteście i mogę to wszystko tu napisać...jest mi poprostu lepiej....

Odpowiedz
Gość 2009-02-19 o godz. 12:46
0

Monia uważam, że nie warto reanimować takiej znajomości - tak znajomości, a nie przyjaźni - przyjaźń "działa" na innych zasadach i jest obopólna a nie tylko tak, że jedna strona daje siebie, a druga odzywa się, gdy czegos potrzebuje. Ja myslę, że to, że obraziła się na amen za tę sytuację, którą opisałaś to był tylko pretekst do zerwania znajomości. Wiem, ze to Cie boli, ale uwazam, ze nie ma sensu juz wiecej sie plaszczyc przed ta osoba i wysylac maile i smsy z przprosinami.

Odpowiedz
Gość 2009-02-19 o godz. 11:55
0

Moniu, nie smuc sie, wiem co czujesz. Ja równiez nie mam nikogo bliskiego, ostatnio z moim mężem stwierdziliśmy, że nie mamy juz prawie żadnych przyjaciól. Nie mamy nawet z kim pójść na imprezę.Sporadycznie spotykam sie z moimi "przyjaciółkami".
Kiedyś byłam dość związana z Ulą, 4 lata temu wyjechała do Niemiec, utrzymywałyśmy jako taki kontakt. W zeszłym roku zmieniła diametralnie swoje życie, wiążąc się z bratem swojego pracodawcy. W ten sposób zmieniła również pracę, od tego momentu nasz kontakt urwał się, pozostały tylko kartki itp. Najbardziej boli mnie, gdy przyjeżdza do swoich rodziców a nie odezwie sie nawet do mnie.Wtedy zawsze ja stwierdzałam, że musze sie z nia zobaczyć i szłam ja odwiedzić. To co ostatnio u niej przeżyłam jeszcze bardziej mnie zabolało. Poszłam do nich razem z A. właściwie przez cały czas rozmawiała ze swoim facetem przez telefon, a my siedzieliśmy z jej rodziną w pokoju.Dowiedziałam sie od mojej mamy,że jest ona teraz w Polsce, przyjechała na święta do swojej rodziny, na razie nie odezwała sie do mnie, stwierdziłam że napewno nie zrobie pierwszego kroku.

Odpowiedz
mycha7 2009-02-19 o godz. 07:21
0

niestety tak się w życiu układa - nie pocieszę Cię pewnie pisząc że nie tylko ty nie masz szczęścia do przyjaciółek-ja miałam 3 i miałam, gdy byłam im potrzebna - czt.- pomagałam na studiach w nauce, robiłam piękne notatki, zabrałam na uczelnie żeby się nie tłukła pociągiem pomagałam rozwiązywać problemy a gdy nauka się skończyła, przestałam już być taka potrzebna i wiesz co, znajomi mówią że za dobra jestem ale pewnie gdybym miała jeszcze raz to przeżyć to przeżyła bym tak samo bo ufam ludziom i kiedy tylko mogę to pomagam-niestety nie każdy to docenia.
Pamiętaj, że jest Foruma i tu znajdziesz dużo bratnich duszyczek - i bezinteresowanej pomocy.
Trzymaj się i głowa do góry.
Pozdrawiam ciepło.

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2009-02-19 o godz. 05:37
0

dziubek napisał(a):
poza tym masz przecież nas ;) :D :D
no wlasnie a my swietnie obgadujemy mezow :)

a powaznie: wiem jak sie czujesz bo ja tez stracilam przyjaciolke. z mojej winy, z jej winy. teraz to juz nieistotne. zakceptowalam taki stan i tylko czasami brakuje mi wspolnych wypadow do mista, na zakupy itd. po jakis czasie przestaniesz zawracac sobie nia glowe i poznasz kogos innego z kim bedziesz dobrze sie czula i komu bedziesz czula, ze mozesz zaufac :) powodzenia :)

Odpowiedz
Gość 2009-02-18 o godz. 22:13
0

e, taka przyjaciółka, to nie przyjaciółka!

Rozumiem, że Ci przykro, ale sądzę, że lepiej by Ci było poszukać nowej koleżanki do pogaduch niż kontynuować przyjaźń z taką osobą

zastanów się co od niej dostajesz: wsparcie, zrozumienie, zainteresowanie Twoją osobą i Twoimi problemami .... ?

na prawdę chcesz na siłę ratować przyjaźń, która zdaje się istnieć tylko z Twojej strony?

przecież nawet na spacerze w parku można pozanć sympatyczną kumpelę do pogaduch (na podobnym etapie życia jak Ty -dzidziuś ;) )!
główka do góry!!

poza tym masz przecież nas ;) :D :D

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie