• Gość odsłony: 8292

    Sztuczne zapłodnienie - za czy przeciw? - długie

    W związku z wydarzeniami dzisiejszego dnia pozwalam sobie przytoczyć tekst pana Marka Sitkowskiego, zamieszczony w "Raporcie o bezpłodności". Było to specjalne wydanie gazety "Żyjmy dłużej".
    Dlaczego w tym miejscu to robię? Bo dyskusja na temet sztucznego zapłodnienia rozgrywa sie w tej chwili w ramach szeroko pojętej walki o prawa kobiet i statusu kobiety w ogóle. A to jest głos w dyskusji.


    Czy człowiek może stworzyć życie w laboratorium? Jedni odpowiedzą przecząco. Inni przytakną. Tymczasem tak naprawdę - w laboratorium, w czasie procedury in vitro - nikt niczego nie tworzy. W klinikach leczących niepłodność dochodzi jedynie do spotkania jaja i plemnika. A to jeszcze nie przesądza o ciąży, a tym bardziej o narodzinach dziecka,
    Natura - lub Bóg ( nawet prześmiewca Mark Twain zgadzał się w "Listach z Ziemi", że prawa natury są prawami boskimi) - zaplanowała, że rozmnażamy się płciowo, a nie na przykład przez pączkowanie. Mimo małej wydajności tego mechanizmu, to właśnie rozmnażanie płciowe skutecznie zapewnia zachowanie swoistej gatunkowo puli genów, co w konsekwencji gwarantuje ciągłość gatunku. Z drugiej zaś strony zapewnia dużą zmienność osobniczą. Z dwóch przedstawicieli gatunku powstaje trzeci, różniący się zarówno od matki, jak i od ojca. Partnerzy kompensują przy tym swoje cechy. Mężczyzna o słabych plemnikach i superpłodna kobieta dadzą sobie radę. Nie trafią do kliniki leczenia niepłodności. Podobnie w sytuacji odwrotnej. 80% pacjentów klinik to pary, w których każda ze stron z innym partnerem mogłaby mieć potomstwo, ale wspólnie mają problem. Kompensowane są nie tylko zalety, ale i braki. Między innymi brak potencjału rozrodczego.
    Co Bóg ma na myśli
    Nikt nie wie, co Bóg ma na myśli... Czym się różni zapłodnienie pozaustrojowe od zadań całej medycyny? Jeśli akceptować tak pojętą naturę, to po co w takim razie insulina? Dajmy umrzeć pacjentowi, bo cukrzyca ma podłoże genetyczne... Jeżeli ratujemy życie ofierze wypadku, komuś, kto bez naszej pomocy mógłby umrzeć, czy nie wpływamy na losy świata? Nie można prosto stwierdzić, że za pewne nasze decyzje nie ponosimy odpowiedzialności, a za inne - te w zakresie medycyny rozrodu - zostajemy obciążeni za losy świata. Tak nie jest. Biologia jest o wiele mądrzejsza od naszej świadomości. Natura pozwoli się rozwinąć zarodkowi albo nie. Wiele zarodków się nie rozwija. Zarówno w życiu naturalnym, jak i w laboratorium.
    Największym wiarołomcą jest ten, kto uważa, że wie, co Bóg miał na myśli. W klinikach leczenia niepłodności wyroki boskie można obserwować na co dzień. Takie same, przebadane, komórki jajowe otrzymują po jednym plemniku o jednakowych parametrach. Więc dlaczego pięć z nich zupełnie się nie rozwija, a jeden tak? Dlaczego z kilku zarodków włożonych do macicy jeden ma potencjał rozwojowy i daje człowieka, a pozostałe nie rozwijają się wcale i giną? Dlaczego? Bo to są prawa biologiczne.
    Kiedy zaczyna się życie człowieka
    Wątpliwości biorą się z niezrozumienia biologii. Kiedy próbuje się nam wmawiać, że człowiek powstaje tylko w trakcie stosunku. To, że plemnik zapłodni komórkę jajową o niczym jeszcze nie świadczy. Owszem, powstanie zarodek, który może, ale nie musi, się rozwinąć. Który może, choć nie musi, zagnieździć się w macicy. Który może, ale nie musi, dalej w niej rosnąć. Który może, ale nie musi, stworzyć tzw. puste jajo płodowe. Pęcherzyk ciążowy, który w środku nie ma dziecka. I to najsilniejszy dowód, że życie człowieka, jako istoty, zaczyna się trochę później niż w momencie zapłodnienia.
    To, co warunkuje skuteczność leczenia, niezależnie od wyników badań, to potencjał rozwojowy zarodka. I to ów potencjał można nazwać tchnieniem boskim. Bo tylko jeden na wiele zarodków otrzymuje zadanie: idź i daj nowe życie.
    Wskaźnik skuteczności zabiegów wspomagania rozrodu to około 30%. Miesięczny wskaźnik ciąż (całkowicie zdrowa kobieta pozostająca w stałym kontakcie z całkowicie zdrowym mężczyzną ma szansę zajść w ciążę raz na 5-6 cyklów) to około 22%.
    Podobne, prawda?

    Odpowiedzi (64)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-11-14, 21:38:22
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2009-11-14 o godz. 21:38
0

To prawda, ze korzystałam z tych źródeł, ale nie, dlatego, że chciałam się mądrzyć - nie leży to w mojej naturze, ale po to by być precyzyjna.
Studia skończyłam jakiś czas temu, i w zawodzie nie pracuje już ponad 2 lata cześć wiedzy niestety umyka... :(
Nie przyszło mi do głowy ze mogę po prostu wkleić linki i niech każdy sobie czyta. Swoja droga masz racje, ze powinnam była to zrobić - na przyszłość już to zapamiętam.
Cytowanych autorów przepraszam za "pominiecie autorstwa".

Chciałam tylko wykazać (taki, jak rozumiem jest sens dyskusji) ze nie każdy środek anty jest poronnym!!! Cel, co prawda nie uświęca środków, ale mam nadziej, ze mi się to udało.

Odpowiedz
Gość 2009-11-14 o godz. 14:14
0

OT: Mik@, nie sądzisz, że jeśli się żywcem wkleja na forum tekst napisany przez kogoś innego należy podać źródło? I dotyczy to nie tylko ostatniej wypowiedzi dot. przeciwwskazań (prawie w całości!), ale też wywodu poprzedniego zaczynającego się od "hmmmmm". Wierzę, że chciałaś zabrzmieć mądrze, ale to co zrobiłaś, to jest naruszenie praw autorskich

A tu źródła wypowiedzi Miki:
http://www.zdrowie.med.pl/antykoncepcja/antykoncepcja7.html
http://www.npr.prolife.pl/mity_o_antykoncepcji_1.htm
http://www.antykoncepcja.pl/index_pliki/hormonalna_hormony.htm
http://www.sexporady.mokra.pl/podstrony/zaplodnieniwe.htm

Odpowiedz
Gość 2009-11-14 o godz. 11:53
0

Sama bralam Cilest przez 8 miesiecy. W tym czasie mialam arytmie

Odpowiedz
Gość 2009-11-14 o godz. 11:50
0

Chodzi o pogulki... moje niedopowiedzenie

Bezwzględnymi przeciwwskazaniami do antykoncepcji hormonalnej są:
niezdiagnozowane krwawienia z dróg rodnych- zawsze wymagają kontroli ginekologicznej i dokładnego zdiagnozowania w celu wykluczenia obecności nowotworu narządu rodnego
nowotwory sutków, jajników, trzonu macicy oraz odbytnicy ponieważ ich rozwój zależny jest od hormonów płciowych
ciężkie choroby wątroby
choroby układu krążenia, nadciśnienie, choroba wieńcowa
zaburzenia krzepliwości krwi, stany po zapaleniach żył oraz duże żylaki podudzi (zwłaszcza z ich stanami zapalnymi w przeszłości)
długotrwałe unieruchomienie, ponieważ dochodzi także wtedy do zaburzeń krążenia krwi i nadmiernej jej krzepliwości
znaczna otyłość
wysoki poziom tłuszczów i cholesterolu we krwi
palenie papierosów przez kobiety po 35 roku życia- po rzuceniu nałogu możliwe jest stosowanie tej metody antykoncepcji, estrogeny w połączeniu z nikotyną znacznie zwiększają ryzyko powstania chorób układu krążenia
nie powinno się stosować tej metody antykoncepcji u dziewcząt poniżej 21 roku życia (pomimo ukończonego już dojrzewania zachodzą jeszcze pewne przemiany w układzie regulacji wydzielania hormonów płciowych)
karmienie piersią- stosowanie antykoncepcji hormonalnej powoduje zanik pokarmu
porfiria (choroba metaboliczna)
po przebytym wirusowym zapaleniu wątroby (zwłaszcza typu B) tabletki antykoncepcyjne można stosować tylko pod ścisłą kontrolą lekarską
choroby układu krążenia w rodzinie
choroba zakrzepowo- zatorowa w rodzinie (zwłaszcza u kobiet)

Udowodniono, że estrogeny zawarte w tabletkach są jednym z czynników zwiększających ryzyko wystąpienia chorób układu krążenia, choroby wieńcowej, nadciśnienia tętniczego, powodują nadmierny wzrost krzepliwości krwi (sprzyja to zakrzepom i zatorom w naczyniach a także udarom niedokrwiennym mózgu). Bardzo długie stosowanie tej metody może powodować rozwój wielu chorób wątroby. Zwiększone jest ryzyko powstania kamicy pęcherzyka żółciowego, a także łagodnych i niestety złośliwych nowotworów wątroby. U kobiet przed 35 rokiem życia wyraźnie częściej występują także nowotwory sutka.

Odpowiedz
Gość 2009-11-14 o godz. 03:22
0

Hmmm....

Plemniki, uwolnione do pochwy podczas stosunku płciowego, rozpoczynają wyścig w kierunku jajowodu.

Mają do pokonania kilkunastocentymetrową trasę. Najsłabsze odpadają już na początku - giną w kwaśnym środowisku pochwy. Reszta przedostaje się przez szyjkę do macicy. Tu, w bardziej sprzyjającym środowisku zasadowym, zetkną się z enzymami, dzięki którym staną się ostatecznie zdolne do zapłodnienia. Poruszając ruchliwymi witkami przesuwają się dalej z prędkością dwóch ÷ trzech milimetrów na minutę i już po godzinie, półtorej od przeniknięcia do organizmu kobiety znajdują się u celu podróży.

Do jajowodu dociera kilkaset najsilniejszych plemników. W tym momencie wszystkie jeszcze mają jednakową szansę. Ale do zewnętrznej ściany jajeczka zbliża się najwyżej kilkanaście. Zaczynają wwiercać się w jego otoczkę, jednak do środka dostaje się zazwyczaj tylko jeden. Wówczas następuje zapłodnienie i natychmiast zmienia się skład chemiczny wokół jajeczka, co sprawia, że pozostałe plemniki obumierają.

Zapłodnione jajeczko zaczyna się dzielić, powstaje z niego kilkukomórkowa zygota. Po około 12 godzinach od zapłodnienia, rozpoczyna się wędrówkę przez jajowód do macicy. Podróż trwa dwa ÷ trzy dni. Gdy dotrze do macicy, lokuje się w jej błonie śluzowej i zaczyna wysyłać sygnały hormonalne. W ich wyniku nie pojawia się miesiączka. Kobieta domyśla się, że jest w ciąży. Od zapłodnienia minęło około dwóch tygodni.

Antykoncepcja hormonalna polega na stosowaniu, podawanych w różny sposób, preparatów zawierających hormony. W antykoncepcji zastosowanie znalazły dwie ich grupy: estrogeny i progestageny.
Progestageny:
hamują wydzielanie LH przez co hamują samo jajeczkowanie
zmieniają konsystencje śluzu szyjkowego, tak że staje się on nieprzepuszczalny dla plemników
zmieniają budowę błony śluzowej macicy, czyniąc ją mniej podatną na przyjęcie zapłodnionej komórki jajowej do implantacji
zmniejszają kurczliwość jajowodów oraz ilość komórek rzęskowych w nich się znajdujących co powodują zwolnienie transportu komórki jajowej i plemników w jajowodach (im później się spotkają tym mniejsza szansa na zapłodnienie)
Estrogeny:
zwiększają czułość organizmu na progestageny, przez co było możliwe zmniejszenie ilości progestagenów w tabletce, przy cały czas zachowanym efekcie antykoncepcyjnym
hamując wydzielanie FSH zapobiegają wzrostowi pęcherzyka w jajniku, a co za tym idzie hamują owulacje

Mechanizm działania każdej pigułki antykoncepcyjnej jest następujący:
a) zahamowanie wydzielania hormonów przez przysadkę mózgową,
b) zahamowanie owulacji (jajeczkowania),
c) zmiana właściwości śluzu szyjkowego,
d) zmiany cech środowiska wewnątrzmacicznego,
e) czynnik jajowodowy - upośledzenie ruchów perystaltycznych jajowodu.

Tabletki MOGĄ spowodowac poronienie, ale TYLKO jeśli zaczynasz je brac i nie wiesz, że jesteś w ciąży.
Przy braku jajeczka (zatrzymana owulacja) no raczej ciężko o zapołodnienie

Co więcej jest grupa kobiet (0,01% populacji), które pomimo stosowania pigułek zachodzą w ciąże.... i to jest ciekawe ;)

I bardzo ważne.
Często się mówi: Nowoczesne środki antykoncepcyjne są bezpieczne dla zdrowia kobiety.
NIE JEST TO PRAWDĄ
Wszystkie środki antykoncepcyjne są szkodliwe dla zdrowia kobiety!!!

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-11-14 o godz. 01:49
0

Wiem ;)

Odpowiedz
Gość 2009-11-14 o godz. 01:27
0

Dzięki Jagoda :usciski: - o ten wątek mi chodziło :D

Odpowiedz
Gość 2009-11-13 o godz. 17:33
0

Mik@ napisał(a):O jakiej manipulacji i naciaganiu faktow mowisz?
W biologii jest system skutkowo - przyczynowy.... czarne lub biale. Nie ma miejsca na kolory posrednie.
PRZYCZYNA - biorac pigulki - SKUTEK blokujesz jajeczkowanie.

Gdzie tu manipulacja?
W biologii manipulacji być nie może. Za to w świecie firm farmaceutycznych i ich kosmicznych zysków - jak najbardziej ;) Polecam ten wątek: http://forum.styl.fm/s2/viewtopic.php?t=11133

Odpowiedz
Gość 2009-11-13 o godz. 17:23
0

Cześć,
mam na imię Jola. Też jestem dziewicą

Odpowiedz
Gość 2009-11-13 o godz. 10:16
0

Melba, ale skad oni wiedzieli, ze to dziewica? Przedstawila sie na wejsciu? ;) :)

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-11-10 o godz. 16:08
0

Melba napisał(a):Swoją drogą...moi przyjaciele uczęszczali na spotkania poradniane, prowadzone przez...dziewicę :D
A rumieniła się przy słowie członek?

Odpowiedz
WhiteRabbit 2009-11-10 o godz. 15:24
0

Dziewica? :o
No, kopalnia wiedzy!!

Odpowiedz
Gość 2009-11-10 o godz. 03:47
0

To Twoj interpretacja, tego co jest napisane.

Jesli zaczniesz brac srodki anty i nie jestes swiadoma ciazy MOZE nastapic pronienie. Powod: zmiana gospodarki hormonalnej organizmu.
Branie tabletek pociaga za soba szereg zmian w ciele kobiety, w tym w macicy.
Kosmowka - to w niej gniezdzi sie zaplodnine jajeczko, przyjmuje je tylko w koreslej sytuacji - jesli jest gotowa! Gotowosc - na przyjecie ew. ciazy reguluja HORMONY.
Mercilon - jak wszyskie srodki anty (Mercilon zawiera 0,02mcg Ethinylestradiolum) zawiera w sobie substancje dzialniem przypominajacym zenskie hormony....

Cale wyjasnienie... zaczynajac brac hormony zmieniasz warste sluzu - przez co zaplodnine jajeczko nie ma sie gdzie zagniezdzic.... ale totalna bzdura jest interpretacja ze KAZDY srodek anty dziala poronnie... :o

Poza tym - hormony zawarte w tabletkach antykoncepcyjnych powodują tzw.suchość pochwy i sprawiają, że jest mniejszą ochotę na seks.
Biorąc jakiekolwiek tabletki anty możemy mieć podobne objawy.
Każda ingerencja w nasz organizm (tym bardziej hormonalna) nigdy nie jest bezpieczna.

DOWOD: zrod test owulacyjny w czasie brania tabletek!!!!
Powodzenia w szukaniu jajeczka :|

O jakiej manipulacji i naciaganiu faktow mowisz?
W biologii jest system skutkowo - przyczynowy.... czarne lub biale. Nie ma miejsca na kolory posrednie.
PRZYCZYNA - biorac pigulki - SKUTEK blokujesz jajeczkowanie.

Gdzie tu manipulacja?

Odpowiedz
Gość 2009-11-10 o godz. 02:01
0

OK, sorry, pokręciłam z tym zarodkiem. Tym niemniej - cytat z mojego ostatniego opakowania Mercilonu:
Ponadto w błonie śluzowej macicy zachodzą zmiany zapobiegające przyjęciu zapłodnionej komórki jajowej.
Czyli pigułki normalnie nie dopuszczają do zagnieżdżenia się zapłodnienia, a jeśli to nastąpi - do zagnieżdzenia komórki jajowej. Fachowcem nie jestem (jak widać ;) ), ale kojarzę, że jakiś czas temu na forum (rok?) była dyskusja na temat takiego działania pigułek, wypowiadała się na pewno Shiadhal, ale i sporo innych dziewczyn.

A tabletka anty MOZE spowodowac poronienie, jesli zaczelas ja brac i nie jestes swiadomoa swojej ciazy.
No właśnie.

Nie napisałam, że co poniektórzy specjaliści z KK nie stosują manipulacji i nie naciągają faktów - bo widać ją wszędzie, chociażby we wskaźnikach podawanych przez nich skuteczności NPR - ale zauważ, że i "druga strona" również może trochę manipulować, prawda?

Odpowiedz
Gość 2009-11-10 o godz. 01:13
0

Madeleine napisał(a):Karolina i Marcin napisał(a):Swoja drogą my na pierwszym spotkaniu w poradni usłyszeliśmy - "Tabletka zabija". Pokazano nam wykresy, dane statystyczne (nie wiem skąd) i inne "pomoce naukowe".
Faktem jest, że większość tabletek anty ma wpisane w sposobie działania zapobiegające zagnieżdżeniu się zarodka -> czyli w interpretacji KK właśnie "zabijanie".

Co za bzdury wygadujesz :o :o :o
Myslisz tabletki wczesnoporonne z anty.... dziwczyno!!!!
Zanim cos napiszesz -POMYSL!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Jak tabletka, ktora zatrzymuje owulajcie (uwalnianie sie jajeczka) moze blokowac temu jajeczku osadzanie sie w macicy, nie mowiac juz o zarodku (ktory sie nie zagniezdza )
Jesli chchcesz byc precyzyjna - zagniezdza sie ZYGOTA - zarodek to zupelnie co innego

A tabletka anty MOZE spowodowac poronienie, jesli zaczelas ja brac i nie jestes swiadomoa swojej ciazy.
Gdzie taki FAKT znalazlas? Poprosze zrodlo.....

Takie REWELACJE NAUKOWE mozna uslysze na antenie Ojca Dyrektotra....

No po prostu sie zagotowalam

Odpowiedz
Gość 2009-11-10 o godz. 00:50
0

Esterka napisał(a):Być może dlatego pewne rzeczy pierwszy raz slyszysz, bo nie uczestniczyłaś w naukach i w spotkaniach w poradni.
Ależ ja byłam na naukach (weekendowych) - kiedy je robiłam, nie wiedziałam jeszcze, jak to jest traktowane w mojej parafii.

Moja koleżanka jest bezpłodna i wiedziała o tym przed slubem (miała usunięte jajniki) i podczas spisywania protokołu ksiądz w jej obecności zapytał jej narzeczonego po co sie z nią żeni skoro jest bezpłodna, jest młody, zdrowy i mógłby znaleźć sobie pełnowartościową kobietę :o
Bez komentarza, żenada

Karolina i Marcin napisał(a):Swoja drogą my na pierwszym spotkaniu w poradni usłyszeliśmy - "Tabletka zabija". Pokazano nam wykresy, dane statystyczne (nie wiem skąd) i inne "pomoce naukowe".
Faktem jest, że większość tabletek anty ma wpisane w sposobie działania zapobiegające zagnieżdżeniu się zarodka -> czyli w interpretacji KK właśnie "zabijanie".

Karolina i Marcin napisał(a):Byłam przerażona wiedzą, a raczej jej brakiem u osób prowadzących.
Fakt, mam wrażenie, że nie byłoby tak wielu nieporozumień i złych emocji chociażby w czasie kursów przedmałżeńskich, gdyby ludzie zaangażowani w ich prowadzenie byli lepiej przygotowani do swojej roli.

Karolina i Marcin napisał(a):Mam wrażenie, ze są fakty, z którymi KK nie radzi sobie, nie umie odnieść sie do nich - choćby do zmian społecznych jakie zachodzą, do tego, że coraz więcej ludzi boryka się własnie z problemem bezpłodności i coraz głosniej się o tym mówi. Zamiast wsparcia otrzymujemy odrzucenie, wzgardę, porady sloganowe i całą teoretyczną wykładnie jak żyć.
I znowu problem ludzi - bo może hmm "elita rządzących" w KK nadąża za zmianami - ba, może nawet wychodzi im naprzeciw; ale co z tego, kiedy ksiądz w parafii czy pani w poradni nie.

Odpowiedz
WhiteRabbit 2009-11-09 o godz. 20:38
0

Chciałam się wtrącić nieco.
A to dlatego, że... trochę nie dowierzam, trochę mnie dziwi, trochę (trochę?!?!) bulwersuje (w) to, co napisała Gianna.

Nie mam pojęcia co to znaczy nie móc mieć dzieci. I dziękuję za to - nie wiem, losowi? Bogu? Nie wiem, co to za ból, cierpienie.
Ale wiem na pewno, Gianno, że bardzo ranisz osoby, dla których to jedyna szansa na dziecko... Nie czujesz się z tym conajmniej głupio? Nie jest Ci przykro, że Twoje słowa ranią, pewnie dosłownie, serce?
Chyba że Twój umysł jest na tyle ograniczony.
Teraz milczysz.
Może to i lepiej.

Odpowiedz
Gość 2009-11-09 o godz. 15:43
0

Oj Madeleine, to ze u Ciebie coś jest/nie ma/ było /nie było nie świadczy o tym, ze wszędzie tak jest. Ja nawet pieczątkę ze spowiedzi musiałam przytargać

Odpowiedz
Gość 2009-11-09 o godz. 07:01
0

W mojej nie. Nie wymagano nawet zaświadczenia o jakichkolwiek naukach, ocen z religii na świadectwie itp. Zresztą - to jest logiczne, że nie ma obowiązku nauk - wyobraźmy sobie np. ludzi zawierających związek w wieku lat 50 czy 60 - czy nawet 40 - nikt im nie każe robić wykresów
Madeleine, to jesteś szczęściarą. W większości przypadków jest to obowiązkowe. My po każdej nauce i spotkaniu w poradni musielismy zbierać pieczątki i podpisy, dopiero jak juz to załatwilismy to mogliśmy spisać protokół.
Ludzi w wieku 50 czy 60 lat nie widziałam, ale w wieku 40 tak, dziewczyny w zaawansowanej ciąży również.

Ale problem przy podpisywaniu protokołu nie leży w tym, czy narzeczeni są płodni czy nie (lub czy chcą mieć dzieci czy nie) - tylko w zatajaniu prawdy zdaje się?
Celem małżeństwa w rozumieniu KK jest posiadanie dzieci.
To prawda co piszesz, tylko niektórzy księża myślą inaczej. Moja koleżanka jest bezpłodna i wiedziała o tym przed slubem (miała usunięte jajniki) i podczas spisywania protokołu ksiądz w jej obecności zapytał jej narzeczonego po co sie z nią żeni skoro jest bezpłodna, jest młody, zdrowy i mógłby znaleźć sobie pełnowartościową kobietę :o

Ja nie wygłaszam tutaj swoich poglądów tylko piszę to, czego dowiedziałam się na naukach.

Być może dlatego pewne rzeczy pierwszy raz slyszysz, bo nie uczestniczyłaś w naukach i w spotkaniach w poradni.

Odpowiedz
Gość 2009-11-09 o godz. 05:43
0

Ania napisał(a):Nawiązując do postu Gianny - w szczególności uwagi o tabletkach anty.
Czy rzeczywiście tabletki antykoncepcyjne mogą powodować niepłodność? Czy były przeprowadzane badania naukowe na ten temat? Czy to tylko chwytliwy slogan? Czy natura rzeczywiście "nie wybacza"?

Bo ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć tylko jedno - dzięki temu, że brałam tabletki przez dłuższy czas, mam większe szanse na ciążę niż gdybym ich nie brała. Dzięki zahamowaniu owulacji choroba nie miała szansy rozwinąć się pełnoobjawowo. Gdyby tak się stało, o wiele trudniej byłoby mi zajść w ciążę - bez wspomagania byłoby to niemal niemożliwe.
ja mam podobną sytuację, zeby kiedykowliek mieć dzieci leczę się juz ponad 3 lata. Jednym ze leków, są tabletki anty. Terapia pomaga, wiec jest szansa. Pewnych schorzeń nie wyleczą ziółka.

Swoja drogą my na pierwszym spotkaniu w poradni usłyszeliśmy - "Tabletka zabija". Pokazano nam wykresy, dane statystyczne (nie wiem skąd) i inne "pomoce naukowe". Byłam przerażona wiedzą, a raczej jej brakiem u osób prowadzących. Mam wrażenie, ze są fakty, z którymi KK nie radzi sobie, nie umie odnieść sie do nich - choćby do zmian społecznych jakie zachodzą, do tego, że coraz więcej ludzi boryka się własnie z problemem bezpłodności i coraz głosniej się o tym mówi. Zamiast wsparcia otrzymujemy odrzucenie, wzgardę, porady sloganowe i całą teoretyczną wykładnie jak żyć.

Całą sobą wspieram te osoby, które starają się o dziecko, czy to drogą naturalną, poprzez adopcję czy in vitro. Sama nie wiem, co mnie czeka, może wcale nie "najłatwiejsza" z dróg.

Odpowiedz
Gość 2009-11-09 o godz. 04:04
0

Esterka napisał(a):tutaj sie z Tobą zgodzę, CZASEM wiedzą przed ślubem, jednak w wiekszości przypadków dowiadują sie o tym dopiero jak zaczynają starać się o dziecko
Ale problem przy podpisywaniu protokołu nie leży w tym, czy narzeczeni są płodni czy nie (lub czy chcą mieć dzieci czy nie) - tylko w zatajaniu prawdy zdaje się?
Celem małżeństwa w rozumieniu KK jest posiadanie dzieci.

Odpowiedz
Gość 2009-11-09 o godz. 04:02
0

Mika_ napisał(a):Madeleine, mylisz się. Jest obowiązek, a przynajmniej w mojej parafii.
Obowiązkowe były : dzień skupienia dla narzeczonych, poradnia i nauki w parafii. Trzeba było potwierdzić swoja obecność zaświadczeniem o odbyciu kursu.
W mojej nie. Nie wymagano nawet zaświadczenia o jakichkolwiek naukach, ocen z religii na świadectwie itp. Zresztą - to jest logiczne, że nie ma obowiązku nauk - wyobraźmy sobie np. ludzi zawierających związek w wieku lat 50 czy 60 - czy nawet 40 - nikt im nie każe robić wykresów ;)

Odpowiedz
Gość 2009-11-09 o godz. 03:24
0

Madeleine napisał(a):Przede wszystkim a propos poradni - jak najbardziej można jej uniknąć - my nie byliśmy w ogóle, nie ma takiego obowiązku (a jedynie zalecenie).

my niestety nie mogliśmy uniknąć, było to obowiązkowe

Esterka napisał(a):Przy spisywaniu protokołu ślubnego jest pytanie dotyczące bezpłodności, czy któraś ze stron tego nie ukrywa. Wydaje mi się, że sprawa bezpłodności wychodzi dopiero w momencie, kiedy partnerzy podejmują starania o dziecko, więc jakoś kłóci mi się to z poglądami kościoła na temat współżycia przed ślubem.
Nie zawsze, czasem ludzie wiedzą przed ślubem o tym - i nie powinni tego zatajać, stąd pytanie takie w protokole. Istotne zresztą.

tutaj sie z Tobą zgodzę, CZASEM wiedzą przed ślubem, jednak w wiekszości przypadków dowiadują sie o tym dopiero jak zaczynają starać się o dziecko

Esterka napisał(a):Na naukach przedmałżeńskich dowiedziałam się, że jeżeli okaże się, że kobieta jest bezpłodna, to powinna "zwrócić wolność mężczyźnie", też nie wiem jak się to ma do przysięgi małżeńskiej "...i nie opuszczę cię aż do smierci". :o
Natomiast jeżeli okaże się, że to mężczyzna nie może mieć dzieci, to "kobieta powinna przy nim trwać i wspólnie unieść ten ciężar".
lol A to ciekawe lol Gdzie to usłyszałaś/ wyczytałaś? Bo ja pierwsze słyszę.

Jeżeli chodzi Ci gdzie dokładnej to usłyszałam, to na nauki przedmałżeńskie chodziliśmy do różnych kościołów: na Domaniewską, na Rakowiecką, do Wilanowa, na Krakowskie Przedmieście, więc w którymś z nich, nie pamiętam które to były nauki.

Esterka napisał(a):Dodam, że osobiście jestem jak najbardziej za in vitro i za adopcją, szanuję też ludzi, którzy mają inne poglądy na ten temat, natomiast nie moge zrozumieć tej obłudy.
Kę? Jakiej obłudy? Że ktoś jest przeciwko adopcji i in vitro?
Faktycznie tutaj niejasno się wyraziłam, oczywiście nie chodzi mi o to, że obłudą jest bycie przeciwko adopcji czy in vitro, tylko to co wcześniej napisałam, czego dowiedziałam się na naukach.

Odpowiedz
Gość 2009-11-09 o godz. 02:00
0

Madeleine, mylisz się. Jest obowiązek, a przynajmniej w mojej parafii.
Obowiązkowe były : dzień skupienia dla narzeczonych, poradnia i nauki w parafii. Trzeba było potwierdzić swoja obecność zaświadczeniem o odbyciu kursu.

Odpowiedz
Gość 2009-11-09 o godz. 01:37
0

Przede wszystkim a propos poradni - jak najbardziej można jej uniknąć - my nie byliśmy w ogóle, nie ma takiego obowiązku (a jedynie zalecenie).

Esterka napisał(a):Przy spisywaniu protokołu ślubnego jest pytanie dotyczące bezpłodności, czy któraś ze stron tego nie ukrywa. Wydaje mi się, że sprawa bezpłodności wychodzi dopiero w momencie, kiedy partnerzy podejmują starania o dziecko, więc jakoś kłóci mi się to z poglądami kościoła na temat współżycia przed ślubem.
Nie zawsze, czasem ludzie wiedzą przed ślubem o tym - i nie powinni tego zatajać, stąd pytanie takie w protokole. Istotne zresztą.

Esterka napisał(a):Na naukach przedmałżeńskich dowiedziałam się, że jeżeli okaże się, że kobieta jest bezpłodna, to powinna "zwrócić wolność mężczyźnie", też nie wiem jak się to ma do przysięgi małżeńskiej "...i nie opuszczę cię aż do smierci". :o
Natomiast jeżeli okaże się, że to mężczyzna nie może mieć dzieci, to "kobieta powinna przy nim trwać i wspólnie unieść ten ciężar".
lol A to ciekawe lol Gdzie to usłyszałaś/ wyczytałaś? Bo ja pierwsze słyszę.

Esterka napisał(a):Dodam, że osobiście jestem jak najbardziej za in vitro i za adopcją, szanuję też ludzi, którzy mają inne poglądy na ten temat, natomiast nie moge zrozumieć tej obłudy.
Kę? Jakiej obłudy? Że ktoś jest przeciwko adopcji i in vitro?

Odpowiedz
Gość 2009-11-08 o godz. 21:17
0

Jeszcze kilka moich przemyśleń...

Przy spisywaniu protokołu ślubnego jest pytanie dotyczące bezpłodności, czy któraś ze stron tego nie ukrywa. Wydaje mi się, że sprawa bezpłodności wychodzi dopiero w momencie, kiedy partnerzy podejmują starania o dziecko, więc jakoś kłóci mi się to z poglądami kościoła na temat współżycia przed ślubem.
Na naukach przedmałżeńskich dowiedziałam się, że jeżeli okaże się, że kobieta jest bezpłodna, to powinna "zwrócić wolność mężczyźnie", też nie wiem jak się to ma do przysięgi małżeńskiej "...i nie opuszczę cię aż do smierci". :o
Natomiast jeżeli okaże się, że to mężczyzna nie może mieć dzieci, to "kobieta powinna przy nim trwać i wspólnie unieść ten ciężar".

Poza tym kościół tłumaczy bezpłodność na zasadzie bo Bóg tak chciał, albo Bóg chciał coś w ten sposób kobiecie przekazać ( w drugą strone mówi, że kobieta jest stworzona do macierzyństwa).
Nie rozumiem, co chciał przekazać? :o Że nie nadaje się na matke?
W takim razie skoro Bóg nie chciał, żeby kobieta została matka ,to nie powinno się takim rodzicom dawać dzieci do adopcji - idąc oczywiście dalej tym myśleniem.

Przepraszam, że troche odbiegłam od głównego tematu.

Dodam, że osobiście jestem jak najbardziej za in vitro i za adopcją, szanuję też ludzi, którzy mają inne poglądy na ten temat, natomiast nie moge zrozumieć tej obłudy.

Odpowiedz
Gość 2009-11-08 o godz. 20:36
0

Nie rozumiem tendencji,która juz od jakiegoś czasu pojawia się na Forumi.
Jakiekolwiek próby dyskusji, wymiany zdań nazywane są "napadaniem" "atakami" "wysmiewaniem".

Odpowiedz
Gość 2009-11-08 o godz. 20:30
0

nie rozumiem tego zbiorowego napadu na Gianne.
Dziewczyna napisala w co wierzy, z czym sie zgadza i dlaczego. I jaka jest jej droga.
Droga zgodna z naukami KK.
Nauki KK sa proste. Nie ma wyjatku. Nie ma seksu przed slubem, nie ma prezerwatyw ani zadnej innej antykoncepcji. Nie ma aborcji, nie ma zabijania.
To proste. I albo sie stosujesz do nauk KK albo nie. Albo zyjesz w wierze i wiara wg. KK albo nie.
instynkty macierzynskie, chec posiadania dziecka i inne niestety nie maja tu nic ... do powiedzenia. Nauki sa proste, jawne i twarde, niezlomne..

Twoj wybor. sama wybierasz droge.
I tylko dlatego, ze ci nie pomysli to co glosi kosciol, nie zrobi sie od tego wyjatku.

ps ja tez mam ten problem i tez wybralam droge. Z dala od KK. ale ciagle chrzescijanska, taka mam nadzieje.

Odpowiedz
Gość 2009-11-08 o godz. 19:49
0

Gianna, nie wiem ile Ty masz lat i jakie doświadczenia w kwestiach, które poruszasz, ale po tym co tu przeczytałam mam wrażenie, że żadnych.
Nawbijałas sobie do głowy "prawd kościelnych" i tak jak napisała Ziutka, oby tylko życie nie zmusiło Cie do zweryfikowania Twoich obecnych poglądów.

A czy oprócz tego, że nie masz doświadczenia to masz wyobraźnię?
Mnie również taka sytuacja nie spotkała, a czy spotka nie wiem, bo o dziecko będę sie starała dopiero w przyszłym roku, ale jestem w stanie wyobrazić sobie cierpienie kobiet, które nie mogą zajść w ciążę.
Gianna, zastanów się trochę, czy wiesz co to jest instynkt macierzyński, co to jest pragnienie posiadania dziecka, poczułaś kiedyś coś takiego?

Swoją drogą zastanawia mnie kto Ci nawbijał takich bzdur go głowy:
tabletki powodują bezplodość
kobiety są bezpłodne bo Bóg tak chciał
nikt nie wymaga od dziewczyny, zeby chodziła ze swoimi wykresami d o poradni
:o :o :o

Dodam, ze ja przed ślubem nie miałam indywidualnych spotkań w poradni, tylko byly to spotkania w trzy pary. I tam dopiero poczułam sie upokorzona i poczułam jak obdziera sie mnie z mojej prywatności, intymności, itd. jak musiałam przy czterech obcych osobach opisywać swoje cykle.

Silver :brawo:

Odpowiedz
Gość 2009-11-08 o godz. 15:19
0

Mik@ napisał(a):
Skoro ludzie "nieplodni" sa tacy, bo Bog tak chcial, to moze od razu zamknijmy szpitale.... po co ratowac zycie ludzkie, przeciez jak ktos wpadnie pod samochod i nie przezyje - to Bog tak chcial;
Kogos zaboli zab i bedzie wil sie w bolach - Bog tak chcial.

Paranoja.

Bog jest milscia i nie wierze w to, ze doswiadcza ludzi nie mogacych miec dzieci bo chce ich "uczyc".
Ciekawe co do powiedzenia ma Gianna kobietom, które straciły dziecko np. we wczesnej ciąży

Silver, Mika_ :usciski:

Odpowiedz
Nezi 2009-11-08 o godz. 13:50
0

Silver :brawo: (bo brakuje mi słów by opisać to co czuję po tym co przeczytałam w Twoim poście) po prostu :brawo:

Odpowiedz
Gość 2009-11-08 o godz. 12:12
0

Silver - powodzenia i duzo szczescia :)

Gianna - bede nieco brutalna, ale taka mysli przyszla mi do glowy...
Czy ratowanie ludzi po wypadkach nie jest sprzeczne z naukami KK?
Skoro ludzie "nieplodni" sa tacy, bo Bog tak chcial, to moze od razu zamknijmy szpitale.... po co ratowac zycie ludzkie, przeciez jak ktos wpadnie pod samochod i nie przezyje - to Bog tak chcial;
Kogos zaboli zab i bedzie wil sie w bolach - Bog tak chcial.

Paranoja.

Bog jest milscia i nie wierze w to, ze doswiadcza ludzi nie mogacych miec dzieci bo chce ich "uczyc".

Odpowiedz
Gość 2009-11-08 o godz. 08:03
0

Silver

Odpowiedz
Gość 2009-11-07 o godz. 22:52
0

Silver, bardzo mądre słowa.
Dziękuję :)

Odpowiedz
Gość 2009-11-07 o godz. 22:34
0

Silver, dzięki, za to co napisałaś.
Uważanie, że bezpłodność jest jakimś "darem" jest troszkę nie na miejscu, szczagólnie przez osoby, które o bezpłodności wiedzą mało co.
I masz rację to się po prostu zdarza. Bez ideologii.
I masz także rację co do poczucia litości w adopcji. Nie powinna ona mieć miejsca.

Silver powodzenia przy adopcji, będę trzymała kciuki !

Odpowiedz
Gość 2009-11-07 o godz. 22:09
0

Przypomnialo mi sie jeszcze jedno.

Półtora roku temu, gdy jedna diagnoza sprawiła, że na kilka godzin umarliśmy, ludzie ze wspólnoty, do której należałam, próbowali podnieść mnie na duchu. Usłyszałam takie słowa: "Czasami Pan Bóg czyni ludzi bezpłodnymi, aby mogli ratować nieszczęśliwe dzieci".
Na drugi dzień usłyszałam o tych dzieciach w beczkach.
Wtedy przyszedł największty kryzys.
Skoro Pan Bóg jest taki mądry, że uczynił mnie bezpłodną, bo jakieś tam inne małżeństwo "wekuje" dzieci, to pomyślałam sobie, że chyba cos jest nie tak - dlaczego tamtych ludzi nie dotknął bezpłodnością...?

Gryzłam się z tym długich 12 miesięcy. Na końcu doszłam, że to wszystko z Bogiem nie ma nic wspólnego. Po prostu tak się zdarza. Wcale nie trzeba dorabiać filozofii do wszystkiego. Świat stał się prosty. I wtedy ostatecznie zdecydowalismy się na adopcje :) Wtedy pogodziłam się ze swoją stratą i dzisiaj jestem szczęśliwym człowiekiem.

Człowiek musi mieć prawo dokonania WOLNEGO wyboru. Inaczej czuje sie bardzo nieszczęśliwy w swoich decyzjach.

Odpowiedz
Gość 2009-11-07 o godz. 21:50
0

Gianna napisał(a): mamy szansę nie zamknąć się ze swoim bólem sami, ale np. obdarzyć naszą miłością większą liczbę dzieci, np. w ośrodku wychowawczym (znam jedną parę małżeńską, która wybrała taką drogę. sami się realizują, a to dobro, ktore dają dzieciakom jest NIEOCENIONE)
Wiem, wiem - słuchałam tych truizmów przez wiele lat. Nawet powtarzałam je innym ludziom. I wtedy wydawało mi się to takie piękne i wzniosłe, że nic tylko modlić się o bezpłodność

Wiesz, ja pracuję z dziećmi. mam ich całe hordy - ok. 103 osobników. Z tego cząstka jest moimi osobistymi wychowankami. Ciągle zajmuję się pracą, organizuję wycieczki, mikołajki, mierzę ich (jak trzeba do dokumentacji), wycieram nos, rozmawiam, krzyczę... Znacie to, nauczycielka jestem. Jednak nie czuję się spełniona, bo żadne z tych dzieci nie powie nigdy do mnie mamo. Żadnego z nich nie przytulę wieczorem i nie opowiem Mu bajki. Nie pójdę z nimi na cmentarz i nie opowiem o moich dziadkach. Nie przygotuję dla nich Świąt. Ta różnica polega na tym, że CHCĘ BYĆ MAMĄ! Rozumiem, że na tym polega mój egoizm.

Wobec tego myślę, że w tym względzie wszyscy, którzy chcą dzieci, są egoistami. Nawet adopcja wynika z egoistycznych pobudek - do OAO nie idzie się po to, aby ratować biednae opuszczone dzieciaczki, tylko dlatego, że chce się mieć dziecko. Tam nie ma miejsca na litość i współczucie. Te dzieci potrzebują rodziców, a nie litości. Mało tego - tak naprawdę mało jest dzieci przeznaczonych do adopcji. 90% zamieszkujących domy dziecka nie ma uregulowanej sytuacji prawnej = nie można adoptować. A im mniejsze dziecko, tym więcej chętnych. W ten prosty sposób tworzy się paradoksalna sytuacja: to nie dziecko ma szczęście, że nas ma, tylko my mamy szczęście, że "dostaliśmy" dziecko. To nie jest żadna misja.
Oj, pokutuje tutaj wiele mitów na temat adopcji - ale to nie jest wątek o tym.

Z Panem Bogiem poukładałam sobie relacje, w tej sferze wszystko gra. Księżom nie wybaczyłam, nie potrafię. Ale nie z nimi jest problem. Jak wcześniej pisałam - ignorancja mnie drażni. Ignorancja pojawiająca się ze wszystkich stron. Przeciętny człowiek szuka w nas, niepłodnych i bezpłodnych, winy -pierwsze, co Mu przychodzi na myśl. Drugie, to słabe geny, które chce wyeliminować natura. Łatwo mówić o kimś, wtedy wydaje się to takie oczywiste... Tyle, że to kolejne mity. Wytyka sie nas palcami, daje bzdurne rady, upokarza tekstami typu:" Hej, cos słabo się staracie! Może Wam pomóc?" lub "U mnie każdy strzał jest złoty, a Ty co, ślepakami strzelasz?" itp.
Spycha się nas do kąta, wytyka palcami, piętnuje ("no, ona jest bezdzietna to co może wiedzieć o wychowaniu", "masz dużo czasu, bo nie masz dzieci, więc zostań na dyskotece szkolnej jako opiekun", ).

Z jednej strony mówi się wszysko, co najgorsze o in vitro, a z drugiej nie pozostawia wyboru - człowiek chce stać się "normalny", chce móc zasłużyć na szacunek w oczach społeczeństwa.

Odpowiedz
Gość 2009-11-07 o godz. 20:24
0

Eh, Gianna, obys tylko nie musiala pewnych rzeczy doswiadczac sama na sobie

Odpowiedz
Gość 2009-11-07 o godz. 19:53
0

Gianna ja dosyć dobrze znam siebie i niestety żadne wytumaczenie podane przez Ciebie nie jest prawidłowe. Żadne tabletki anty nie miały wpływu, żadne tam zblizenie do dzieci - jestem psychologiem, na codzień na tyle pomagam dzieciom, osobom chorym psychicznie, niepełnosprawnym, iż próby zblizenia mnie do nich poprzez nasłanie na mnie bezpłodności są totalnie absurdalne.
Co do egoistycznych pobudek posiadania dziecka - żadne nie przychodzą mi do głowy ( nie w moim temacie a ogólnie). Bo jeśli się pragnie dziecka dla wychowania go, dla przekazania mu miłości, tradycji, dziedzictwa to gdzie tu jest egoistyczna pobudka ? Wiesz właściwie to proszę o uściślenie jakie są wg. Ciebie egoistyczne pobudki posiadania dziecka ?

Co do proszenia o cud, heroizm czy zamknięcie się z bólem to wybacz ale to tylko slogany, wyświechtane hasełka rodem nie wiem nawet skąd.
Mnie cud jest niepotrzebny, mój cud drepcze obok mnie i ładuje się mi na kolana. Heroizm ? Jaki heroizm ? Jaki ból ?

Odpowiedz
Gość 2009-11-07 o godz. 19:31
0

Gianna napisał:

Ziutka! tylko do jednego się tylko odniosę. Nikt nie oczekuje od mlodej dziewczyny by szła ze swoimi kartami NPR do jakiejś pani/pana w poradni. Może sama się nauczyć zasad analizowania cykli (ktore w dodatku nie są wcale aż tak znowu skomplikowane ) W dodatku są teraz możliwości konsultacji przez internet, co daje większe poczucie anonimowości. Albo możesz dopytać się o coś na forum. Polecam stronkę: http://www.lmm.pl

Albo jeszcze nie wychodzilas za maz albo nie znasz tematu, bo poradnia to jeden z koszmarow przedslubnych, gdzie nakazuja przychodzic z wlasnymi wykresami. Co robi wiekszosc? Przepisuje z ksiazek.

Odpowiedz
Gość 2009-11-07 o godz. 19:03
0

Nawiązując do postu Gianny - w szczególności uwagi o tabletkach anty.
Czy rzeczywiście tabletki antykoncepcyjne mogą powodować niepłodność? Czy były przeprowadzane badania naukowe na ten temat? Czy to tylko chwytliwy slogan? Czy natura rzeczywiście "nie wybacza"?

Bo ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć tylko jedno - dzięki temu, że brałam tabletki przez dłuższy czas, mam większe szanse na ciążę niż gdybym ich nie brała. Dzięki zahamowaniu owulacji choroba nie miała szansy rozwinąć się pełnoobjawowo. Gdyby tak się stało, o wiele trudniej byłoby mi zajść w ciążę - bez wspomagania byłoby to niemal niemożliwe.

Odpowiedz
Gość 2009-11-07 o godz. 18:52
0

Silver! masz rację, nie mogę mówic wiele na ten temat, bo nie przeżyłam tego...wiesz, że dzieliłam się z Wami tym, co póki co udało mi się przemysleć.
Jedyne co mi się nasuwa na myśl po przeczytaniu Twojego postu, to kwestia tego, że do Kościoła zniechęcili Cię księża... to chyba ogromny problem w Polskim Kościele, bo ostatnio wiele podobnych głosów do mnie dociera :( A jednak szkoda z powodu jakiegoś niedouczonego/niewierzącego (?) ksiedza oddalać się od Koscioła. Tak mi się wydaje. Choć wcale mnie to nie dziwi. Może warto pójść do jakiegoś, o którym slyszało się już coś dobrego?? bo to co Tobie powiedział tamten...no, to po pierwsze nie prawda, a po drugie okrócieństwo :(

Ziutka! tylko do jednego się tylko odniosę. Nikt nie oczekuje od mlodej dziewczyny by szła ze swoimi kartami NPR do jakiejś pani/pana w poradni. Może sama się nauczyć zasad analizowania cykli (ktore w dodatku nie są wcale aż tak znowu skomplikowane :) ) W dodatku są teraz możliwości konsultacji przez internet, co daje większe poczucie anonimowości. Albo możesz dopytać się o coś na forum. Polecam stronkę: http://www.lmm.pl

Mika!
sama często nie bardzo rozumiem, czego Bóg ode mnie oczekuje :( Ale zwykle kiedys w końcu daje mi poznać :) tylko ja nie cierpię czekać Mogę Ci tylko napisać, jakie np. mogę być możliwości, ale jak jest naprawdę, to Bóg jeden wie...
Możliwości:
1. mimo, że jesteśmy przekonani, że chcemy dziecka, jako znaku naszej milości, a nie z egoistycznych pobudek...to jednak sami to przed sobą zaciemniamy...a brak dziecka to pokazuje
2. natura nie wybacza i skoro np. wiele lat bralam pigulki anty, to ich skutkiem może być bezplodność...sama do tego doprowadzilam, ale mam jeszcze szamsę na macierzyństwo duchowe, przez adopcję, czy angarzowanie się na rzecz dzieci
3. mamy szansę nie zamknąć się ze swoim bólem sami, ale np. obdarzyć naszą miłością większą liczbę dzieci, np. w ośrodku wychowawczym (znam jedną parę małżeńską, która wybrała taką drogę. sami się realizują, a to dobro, ktore dają dzieciakom jest NIEOCENIONE)
4. mamy mocniej prosić i wierzyć, że cud może się zdarzyć... heroizm...ale to też dla nas szansa na bliższą więż z Bogiem

Nie wiem co więcej...wszystko wygląda na straszne wydumane..bo jest...sama tego nie przeżylam, mogę tylko gdybać...i próbować zrozumieć,czemu KK tak naucza...

Odpowiedz
Gość 2009-11-07 o godz. 13:12
0

Gianna napisał(a):
5. jeśli Bóg nie daje nam dziecka, to też coś przez to mówi. Co??? pewnie do każdego co innego, ale po to są pewne reguły, żeby nam pomoc zrozumieć, np.czego z pewnością nie mówi. Trudne :( ale może to dla nas szansa na to, by coś zobaczyć...by zobaczyć np. czego my naprawdę chcemy...


Nie chcę Cię linczować ale chetnie posłucham co Bóg myślał nie dając mi biolgicznego dziecka. Tylko proszę bez wykrętów typu : sama wiesz, zastanów się. Bo ja na serio nie wiem. Ale chętnie poczytam.

Odpowiedz
Gość 2009-11-07 o godz. 08:33
0

Gianna napisał(a):
1.nierozdzielność jedności i płodności aktu małżeńskiego -> nie wyobrażam sobie, żeby moj przyszły mąż mial się masturbować w celu pobrania nasienia, żeby mi pobierali komórki jajowe, a później wszczepiali zapłodnioną (czyli dziecko, wbrew temu co twierdzi Marek Sitkowski- właściwie kim on jest?????)komórkę....i bym się miała zastanawiać czy się "przyjmie"czy nie... czulabym się jakby ktoś z butami wszedł w naszą najbardziej intymną sferę- seksu.

A KK 'narzucajac' NPR nie wchodzi? A zmuszanie dziewczyny, ktora chce wstapic w zwiazek malzenski, zeby sobie mierzyla temperature i przynosila wykresy pani lub panu w poradni malzenskiej, to co to jest jak nie wchodzenie w intymna sfere?
Czepiam sie, wiem.
Po prostu Gianna, pojecia nie masz (ja tez), jak to jest starac sie o dziecko i uslyszec przykra diagnoze, a jednoczesnie wiedziec, ze istnieja metody wspomagajace.
To, co napisala silver tylko pokazuje, nie jakie zla jest wiara, a jak nieprzygotowani i nieodpowiedni ludzie reprezentuja te wiare.

Odpowiedz
Gość 2009-11-07 o godz. 01:09
0

Gianna napisał(a):Przepraszam Silver... to nie jest adresowane do Ciebie broń Boże. Piszę to jako osoba, która póki co nie ma takiego problemu. Wiem, że z Twojej perspektywy może to wyglądać inaczej....nie chcę Cię urazić!
Absolutnie nie poczułam się urażona. Tymbardziej, że z wieloma punktami Twojej wypowiedzi jak najbardziej się zgadzam, a wiele z nich powtarzałam przez lata, nie wiedząc, co tak naprawdę znaczą.
Przez wiele lat aktywnie uczestniczyłam w KK. Fakt jest taki, że gdy dowiedzieliśmy się o abolutnym braku możliwości posiadania potomstwa drogą naturalną, KK nas odrzucił. Powiedział tylko to, czego nie wolno nam zrobić. To był pierwszy szok dla nas. Równo rok temu na Pasterce dowiedzieliśmy się, że jesteśmy zapatrzonymi w sienbie egoistami. Od tamtej pory noga mojego męża w kościele nie stanęła. Moja nie stanęła od Wielkanocy, gdy usłyszałam od księdza przy spowiedzi, że robię problem tam, gdzie go wogóle nie ma. A ja tylko szukałam pomocy...

To mam na myśli pisząc o braku wyobraźni. Kto nie przeszedł tego wszystkiego, co my - bezpłodni, nigdy nie dowie się, co czujemy i jak wielkie jest nasze cierpienie. Nie można go porównać z niczym! O tę właśnie permanentną ignorancję mi chodzi. Mam dosyć słuchania, że nasze geny są do luftu! Czuję się upokorzona!

I dlatego właśnie będę murem stać za idącymi drogą in vitro, będę im kibicować i trzymać kciuki z całych sił - choć my poszliśmy drogą adopcji. Wybraliśmy tę drogę, bo tak chcieliśmy, a nie dlatego, że ktoś uważa że jest słuszna, lepsza czy coś w tym stylu. To nasz wybór.

To jest bardzo złożony temat. Tak naprawdę nic nie jest w nim ani czarne ani białe. Też kiedyś myślałam, że to żaden problem: nie będziemy mogli mieć swoich dzieci. Trudno - adoptujemy. Świat się nie zawali.... Cha cha cha! Jakie to naiwne myślenie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Pan Bóg odbiera płodność, ale narastającego, pęczniejącego do fizycznego bólu pragnienia macierzyństwa nie odbiera. W pewnym momencie czujesz się jak pułapce instynktu macierzyńskiego i nic nie możesz z tym zrobić.

Życzę Ci, abyś nigdy nie musiała iść tą drogą.

Odpowiedz
Gość 2009-11-06 o godz. 22:02
0

kurczaku, brutusie jeden 8) lol

Odpowiedz
Gość 2009-11-06 o godz. 19:16
0

Gianna napisał(a):czym Cię zdziwiłam????????? bo nie rozumiem
Może tym, ze masz bardzo ograniczoną wyobraźnie :|

Odpowiedz
Gość 2009-11-06 o godz. 18:46
0

Gianna napisał(a):3. KK to ktoś kto wymyśla jak utrudnić ludziom życie, ale to ludzie, którzy naprawdę chcą poznać wolę Bożą i wsłuchują się...no i jest też asystencja Ducha Świętego... mnie to przekonuje!
4. po co wierzyć w wiarę KK, jeśli uważa się, że jest ona bez sensu???( problemy nautry moralnej należą też do wiary KK) a jeśli się nie wierzy, to nie ma się co bulwersować, niech sobie wyznawcy robią co chcą, nie???
odpowiedzą na punkt czwarty jest, przynajmniej w moim wypadku, punkt trzeci - no wierzę w asystencę Ducha Świętego, ale rozumowanie/sumienie w niektórych kwestiach podpowiada mi inne odpowiedzi niż te zawarte w Magisterium.

to co?

nie mam po co wierzyć? moja wiara jest bez sensu?

chyba, że jakoś inaczej rozumiesz te punkty.

Odpowiedz
Gość 2009-11-06 o godz. 18:36
0

czym Cię zdziwiłam????????? bo nie rozumiem

Odpowiedz
Gość 2009-11-06 o godz. 18:34
0

Gianna napisał(a): nie wyobrażam sobie, żeby moj przyszły mąż mial się masturbować w celu pobrania nasienia, żeby mi pobierali komórki jajowe, a później wszczepiali zapłodnioną (czyli dziecko, wbrew temu co twierdzi Marek Sitkowski- właściwie kim on jest?????)komórkę....i bym się miała zastanawiać czy się "przyjmie"czy nie... czulabym się jakby ktoś z butami wszedł w naszą najbardziej intymną sferę- seksu.

:o :o :o

5. jeśli Bóg nie daje nam dziecka, to też coś przez to mówi. Co???


:o :o :o

Odpowiedz
Gość 2009-11-06 o godz. 18:15
0

No to mnie zaraz zlinczujecie bo ja zgadzam się ze zdaniem KK. Nie wiem czy bedę umiala przytoczyć argumenty,które mnie przekonały, ale spróbuję:
1.nierozdzielność jedności i płodności aktu małżeńskiego -> nie wyobrażam sobie, żeby moj przyszły mąż mial się masturbować w celu pobrania nasienia, żeby mi pobierali komórki jajowe, a później wszczepiali zapłodnioną (czyli dziecko, wbrew temu co twierdzi Marek Sitkowski- właściwie kim on jest?????)komórkę....i bym się miała zastanawiać czy się "przyjmie"czy nie... czulabym się jakby ktoś z butami wszedł w naszą najbardziej intymną sferę- seksu.
2. adopcja -> nie każdy ma siłę przyjąć "cudze" dziecko...ale dla mnie byłoby to bardziej naturalne wyjście. Teraz nie marzę o niczym innym jak URODZENIE własnego. Ale nie wiemy jeszcze, czy jesteśmy płodni. Wiem jednak, że gdyby okazalo się, że nie, to z radością otworzymy dom przed opuszczonym dzieckiem. Zrezygnuję z rodzenia, ale nie z macierzyństwa :)
3. KK to ktoś kto wymyśla jak utrudnić ludziom życie, ale to ludzie, którzy naprawdę chcą poznać wolę Bożą i wsłuchują się...no i jest też asystencja Ducha Świętego... mnie to przekonuje!
4. po co wierzyć w wiarę KK, jeśli uważa się, że jest ona bez sensu???( problemy nautry moralnej należą też do wiary KK) a jeśli się nie wierzy, to nie ma się co bulwersować, niech sobie wyznawcy robią co chcą, nie???
5. jeśli Bóg nie daje nam dziecka, to też coś przez to mówi. Co??? pewnie do każdego co innego, ale po to są pewne reguły, żeby nam pomoc zrozumieć, np.czego z pewnością nie mówi. Trudne :( ale może to dla nas szansa na to, by coś zobaczyć...by zobaczyć np. czego my naprawdę chcemy...

Przepraszam Silver... to nie jest adresowane do Ciebie broń Boże. Piszę to jako osoba, która póki co nie ma takiego problemu. Wiem, że z Twojej perspektywy może to wyglądać inaczej....nie chcę Cię urazić!

Pozdrawiam!

Odpowiedz
Gość 2009-10-11 o godz. 22:49
0

Wiesz, to chyba kwestia rodziców, jak do tego podejdą i jak będą traktować sam fakt sztucznego zapłodnienia. Jeśli nie będą ukrywać przed dzieckiem, znajomymi, jeśli nie zrobią z tego wstydliwej tajemnicy, ale potraktują jako normalną rzecz, to myślę, że nawet opinia księdza nie wpłynie na dziecko. Czytałam, że są już książeczki dla małych dzieci tłumaczące sztuczne zapłodnienie. Tylko nie wiem, czy po polsku ;)

Odpowiedz
Gość 2009-10-11 o godz. 22:43
0

Aniu,
może trochę źle to ujęłam, chodziło mi bardziej o uczucia dziecka, o tym, że jeśli kiedyś przyjdzie mu dowiedzieć się skąd się wziął (to już oczywiście decyzja rodziców, czy mu powiedzą czy nie-to ten sam dylemat czy mówić dziecku o tym, że został adoptowany i o tym wcześniej nie wiedział)
to co usłyszy w kościele na ten temat mocno może go zaniepokoić, bo nie sądzę, że kiedykolwiek kościół zmieni w tej kwestii swoje zdanie... może czuć się z tym nieswojo

Odpowiedz
Gość 2009-10-11 o godz. 21:03
0

Wiesz, chyba nie ma tu sprzeczności. Za grzechy rodziców - czyli za in vitro - nie może odpowiadać dziecko. Tak samo, jakby powstało w wynimu gwałtu. Nie dziecko jest winne i nie ono ma ponieść karę.
Tak więc tu chyba wszystko jest spójne.

Odpowiedz
Gość 2009-10-11 o godz. 20:46
0

no to fajnie... kościół przeczy sam sobie
powstałeś z probówki, no ale jak już jesteś to Cię przygarniemy, przecież nie miałeś wpływu na decyzję i postępowanie rodziców...
kurcze dla mnie to jest piękne: możliwość spełnienia marzeń ludzi, którzy nie mogą a pragną
z jednej strony rozwój badań nad kosmosem, operacje wykonywane za pomocą najnowocześniejszych technik a z drugiej zacofany kościół, który staje na drodze do szczęścia
chore

Odpowiedz
Gość 2009-10-11 o godz. 19:08
0

Melba,

W świetle nauki Kościoła każdemu dziecku od chwili poczęcia należny jest szacunek i ochrona, bez względu na to, jak powstało. Nikt nie ma więc prawa odmówić mu udzielenia sakramentów albo dyskryminować go w jakikolwiek sposób ze względu na to, że nie powstało w akcie małżeńskim. Samo dziecko nie jest jednak temu winne i nie ma przeszkód, aby było ochrzczone, jeśli tylko jest szansa na to, że otrzyma ono katolickie wychowanie

Koniec cytatu. ;)

Odpowiedz
Gość 2009-10-11 o godz. 05:25
0

Ja wiem, kto może byc przeciwko: ktos, kto nie dopuszcza do swojej głowy mysli, że brak dziecka, niemożność jego naturalnego poczęcia jest cierpieniem... Wielkim, nieporównywalnym z niczym, traumatycznym cierpieniem... I nieosiągalnym marzeniem... Osoby postronne niejednokrotnie traktują in vitro jako fanaberię małżonków, mówia i piszą o tym tak, jakby decyzja o sztucznym zapłodnieniu była kaprysem. Takie podejście boli. Albo udaje się, że problemu nie ma, albo bagatelizuje się go, albo piętnuje niepłodnych.

Wiem, bo doświadczam na własnej skórze...

Odpowiedz
jop 2009-10-11 o godz. 04:27
0

jestem zdecydowanie ZA!! powtarzam sie, ale jak ktos moze byc przeciwko??

Odpowiedz
! Agulka ! 2009-10-10 o godz. 23:31
0

Absolutnie jestem ZA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

pewnie sama bymsie zdecydowala gdybym miala tego typu problem !

Odpowiedz
Gość 2009-10-10 o godz. 23:06
0

magdage napisał(a):ja w ogóle nie rozumiem jak można wpaśc na pomysł żeby byc przeciw?!?!?!!?!!?!? no jak?
też tego nie rozumiem.
Ale mysle ze to sie dzieje z nudów.Nie mają co robić to takie pseudofilozoficzne niekomu niepotrzebne a mącące rozważania jakis jeden z drugim pisza

Odpowiedz
Gość 2009-10-10 o godz. 22:48
0

Kirka, niestety tak nie jest. Kościół jest przeciwko in vitro niezależnie od tego, czy są mrożone komórki jajowe, cy nie. Za nieetyczne uznaje on jakiekolwiek próby zapłodnienia oddzielone od aktu małżeńskiego, bo dziecko ma się począć jako owoc miłości rodziców. Jedyną dopuszczalną przez KK formą wspomaganego rozrodu (fu, ależ to brzmi), jest przeniesienie komórki jajowej kobiety w miejsce bardziej przyjazne plemnikom (ale nadal w organizmie kobiety). Ale i wtedy para ma począć dziecko w wyniku aktu małżeńskiego.
Tyle ja wyciągnełam z wielu tekstów. które ostatnio na ten temat czytałam.

Odpowiedz
Gość 2009-10-10 o godz. 22:32
0

wydaje mi sie, ze KK nie jest przeciw samemu in vitro, ale niszczeniu niewykorzystanych zarodkow. Bo te powstale juz komorki (z ktorych kiedys moze, nie musi pojawic sie czlowiek) zostaja zutylizowane, jezeli para/malzenstwo nie chce juz z nich kozystac..

Odpowiedz
Gość 2009-10-10 o godz. 21:44
0

A ja nie rozumiem, jak można wpaść na pomysł, żeby decydował o tym ktoś inny, a nie sami zainteresowani Jak mozna odbierać innym szansę na szczęście? :(

Odpowiedz
magdage 2009-10-10 o godz. 21:26
0

ja w ogóle nie rozumiem jak można wpaśc na pomysł żeby byc przeciw?!?!?!!?!!?!? no jak?

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie