• Kerala odsłony: 15071

    A jak coś nie boli, ale wkurwia?

    Bo mnie nie boli fakt, iż z zapowiedzianych 150 gości przybędzie 120 osób. Mnie ten fakt wkurwia.
    Wkurwia mnie ponadto to, że większośc gości zdaje się myśleć, że tekst "prosimy o potwierdzenie przybycia do dnia ...." jest tylko wypełniaczem karty z zaproszeniem. Wiecie, nie chcieliśmy, aby zaproszenie wiało pustką, więc strzeliliśmy sobie taki tekścik celem wzbogacenia estetyki karty.
    W związku z tym nasi goście zareagowali jakże uroczo i beztrosko. Telefon milczał jak ciemny grobowiec, że strawestuję Musierowicz. Ba, goście byli URAŻENI, że dzwonię i domagam się potwierdzeń! Ha, cóż za nietakt z mojej strony!
    Garść tekstów wartych ocalenia od zapomnienia:

    Telefon do tzw. pewniaka, który od pół roku trąbi o kupowaniu kiecki na moje wesele, planowanych prezentach i wieczorze panieńskim:

    ja: Słuchaj Kasiu, przepraszam, że naciskam, ale ja naprawdę muszę wiedzieć, czy potwierdzasz swoją obecność na weselu, bo to już za dwa tygodnie?
    Ona: a nie, nie przyjdę. Bo wiesz? Następnego dnia wyjeżdżam z dzieckiem na urlop i myslałam, że mąz mnie odwiezie, bo sama nie mam przecież prawa jazdy. Ale mąz mnie może odwieźć tylko w dniu twojego ślubu, bo potem jedzie w delegację, więc nie przyjdziemy
    Ja: no ale zaraz, nie możesz jechać na drugi dzień pociągiem?
    Ona: no coś ty, znasz mnie przecież! Ja nie jeżdżę śmierdzącymi pociągami, musze jechac samochodem.

    (Budujące priorytety, nie? Dodam, że data slubu jest znana od 8 miesięcy)

    Inny telefon:
    Ja: (to samo, co wyżej)
    Ona: no może przyjdę, zobaczę...
    Ja: słuchaj, ale ja muszę to wiedzieć na pewno, nie mogłabyś się zastanowić i dac mi pewną odpowiedź?
    Ona: a byłoby ci przykro, gdybym nie przyszła? (:shock: )
    Ja: byłoby mi przykro, ale jeszcze bardziej będzie mi przykro, jesli powiesz, że przyjdziesz, a potem nie przyjdziesz
    Ona (odpowiedź rodzi się w bólach) No... To ja chyba nie przyjdę.

    Ale są też inne historie- te są dla odmiany bardzo konstruktywne. Na przykład wysłałam przez pomyłkę zaproszenie na wesele do osoby, którą planowałam zaprosić tylko na ślub. Po trzech dniach otrzymałam maila z prośbą o listę prezentów, potwierdzeniem przybycia i podziękowaniami za zaproszenie. Tu dodam, że jest to moja dalsza znajoma, która mieszka bardzo daleko, zarezerwowała sobie już hotel i urlop...
    No i jak się nie wkurwiać, kiedy widać jasno, że nawalają bliscy znajomi i rodzina, zaś ci dalecy nieoczekiwanie traktują całą sprawę poważnie i honorowo?
    Taa, jasne, sama wiele razy się produkowałam w odpowiedzi na takie posty i pisałam "nie przejmuj się, w tym dniu będą z tobą ci, którzy są naprawdę tego warci, a o resztę nie warto dbać". A jednak szlag człowieka trafia.
    Już zapowiedziałam, że po weselu przeczyszczę sobie notes z telefonami i wykreslę kilkanaście nazwisk. Może jest to dodatkowa korzyść organizacji wesela: widac jasno, kto jest niepoważnym sukinsynem, a z kim warto urzymywać kontakt...

    Kerala

    Odpowiedzi (91)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-11-04, 13:15:27
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
lawer_ka 2009-11-04 o godz. 13:15
0

Księga to rewalcyjny pomysł, a najlepiej przez cały czas przygotowań by się nie wyrzywać na narzeczonym ;) , a potem na pawlacz - macie rację by więcej do niej nie zaglądać, no chyba, że ktoś z Naszej rodzinki Nas zaprosi na swoje święto to wtedy sprawdzimy w książeczce jaki był dla nas miły ;) ... i podejmiemy "właściwą" decyzję

Odpowiedz
Kerala 2009-11-04 o godz. 12:22
0

Księga gości weselnych nada się jak najbardziej z tym, że potem trzeba będzie ją odłożyć na pawlacz i wiecej do niej nie zaglądać.
Kerala

Odpowiedz
Gość 2009-11-04 o godz. 10:26
0

U mnie w sumie nie bylo najgorzej. O dziwo nie bylo tez wiekszych problemow z potwierdzaniem (jakos wiekszosc doczytala) a jak nie to ja sama dzwonilam i sie pytalam i po sprawie. Wszyscy co potwierdzili przybyli, ba nawet wiecej mialam 2 osoby ;).
Troche tylko bylam zla w 2 sytuacjach:
raz ciocia prosila o to czy moze wczesniej przyjechac itd wiec ja poprosilam rodzicow o przenocowanie jej mimo ze to troche nie na reke itd i jak jej powiedzialam ze ok, to na nastepny dzien ona zadzwonila ze jednaj nie przyjada (ale spoko, nie przejelam sie za bardzo)
druga sytuacja troche bardiej mnie rozsierdzila bo szwagier do konca nie mogl sie zdecydowac czy przyjechac czy nie, nawet jak juz potwierdzil ze tak i bylo zaplacone. Wiec powiedzialm ze niech sie zdeklaruje bo ja w jego miejsce moge kogo innego zaprosic ;)
Takze same dzwoncie i pytajcie o decyzje i twardo trzymajcie terminu, nawet jesli ma to oznaczac mniej gosci a pewnych!

Odpowiedz
Loxia 2009-11-04 o godz. 10:01
0

Kerala napisał(a):Tak, ja w ogóle uważam, że wszystkie przyszłe panny młode latają za kieckami, załatwiają sesje zdjęciowe, a umyka im rzecz najważniejsza: mianowicie nabycie gustownej ksiązki skarg i zażaleń, którą się następnie wręcza gościom wraz ze słowami "ulzyjcie sobie w cierpieniu".

Kerala
księga gości weselnych się nada ?:D

Odpowiedz
Kerala 2009-11-04 o godz. 09:41
0

Tak, ja w ogóle uważam, że wszystkie przyszłe panny młode latają za kieckami, załatwiają sesje zdjęciowe, a umyka im rzecz najważniejsza: mianowicie nabycie gustownej ksiązki skarg i zażaleń, którą się następnie wręcza gościom wraz ze słowami "ulzyjcie sobie w cierpieniu".

Kerala

Odpowiedz
Reklama
lawer_ka 2009-11-04 o godz. 09:21
0

Wow, Kerala Twojego to ja nie przebiję, ale dodam dla otuchy, że też realizowałam zamówienia typu ja nie chcę siedzieć przy X, jak zobaczę na weselu Y to wyjdę, a chciałabym siedzieć przy Z, a w ogóle to mam piekną bialą sukienkę, którą założę na Twój ślub, ech szkdoa gadać - przy czym to nie były pojedyńcze przypadki, acha życzenia muzyczne też był , a nawet prestensje, że dany utwór zagrano tylko raz...
No comment
Natomiast najlepsi byli goście zaproszeni na wesele, którzy potwierdzili swoją obecność, potem odmowili, potem potwierdzili, potem odmówili, następnie potwerdzili,że przyjdą w niepełnym składzie np. mąż bez żony, żona bez męża, po czym zadzwonili, że w ogóle nie przyjdą, może tylko pojawią się na ślubie na chwilkę.
Goście Ci pojawili się na ślubie i pojawili się też na sali weselnej, a nawet nocowali w hotelu, a ponieważ u Nas było ułożenie stolików bankietowe powstał spory problem...
Acha oczywiście część gości przyszła z dziećmi tylko na chwilkę czyt. o 1 w nocy - wynosili śpiące dzieci (bo zabawa była przednia, w sumie to miłe, ale trochę burzyli koncepcję), no i jeszcze była para małżeńska, która niezapowiedzianie przyszła z piątką dzieci - lekki ambaras
A zapomniałabym rodzinka z Warszawki 8 os., zadzwonili nie do Nas tylko do naszej dalekiej rodziny z Poznania, poinformować, że nie przyjadą...nie podali powodu. Telefonowaliśmy, nieprzyjadą, bo NIE!
Na marginesie dodam, że nie jesteśmy skłóceni, wręcz przeciwnie byliśmy na ślubie ich dzieci rok wcześniej, a i życzonek ani pocztą, ani mailem, ani nawet SMS-em nie dostaliśmy :butthead:
Krótko mówiąc, biorąc ślub, chyba warto wziąść pod uwagę takie nagłe "wybryki natury" ;), myślę, że potwierdzają to posty moich przedmówczyń, a i dokładam swoją cegiełkę!

Odpowiedz
Kerala 2009-10-28 o godz. 13:49
0

Ha, moje drogie, ja jestem już po weselu, więc mam świeże newsy.

Opisywany już wieczór panieński był bardzo udany, jeśli nie liczyć jednej ryfy. Mianowicie w dniu, na który zaplanowano wieczór panieński, przypomniało mi się, że mam dwie kuzynki, a zaprosiłam na wieczór tylko jedną Nie pytajcie mnie, jak to się stało: byłam tak zalatana, że wyleciało mi to kompletnie z głowy. Nie było w tym żadnej mojej złośliwości. Zresztą same wiecie, jak to jest, jak się organizuje SAMEMU ślub i wesele, a wszystko było na mojej głowie, bo miałam więcej czasu od przyszłego męza.
Tak więc w trakcie dopinania poszczególnych spraw zapomniałam zaprosić Drugiej Kuzynki. Olsniło mnie w dniu wieczoru panieńskiego. Dzwonię więc do niej, przepraszam solennie, jednocześnie wykonuję tysiąc pięćset innych rzeczy, bo czas przed ślubem mnie goni, i w przelocie rzucam:
"pewnie masz już plany na wieczór, bo jesteś osobą towarzyską, ale gdyby jednak udało ci się przyjśc, to byłoby wspaniale". To wszytsko poprzedzone czternastoma "przepraszam" i pięcioma usprawiedliwieniami.
Na wieczór nie przyszła, ale nawet jakoś tego nie zarejestrowałam, bo dziewczyny stanęły na wysokości zadania i miałam masę zajęć oraz atrakcji.
Bomba wybuchła trzy dni przed slubem.
Otóż Pierwsza Kuzynka będąca rodzoną siostrą Drugiej Kuzynki zadzwoniła do mnie i wyjasniła mi, iż Kuzynka Druga czuje się urazona do głębi swego jestestwa, albowiem potraktowałam ją- cytuję- "jak gówno". W związku z tym Druga Kuzynka nie wie, czy przyjdzie na slub i wesele, bo taki afront jest godzien wyrachowanej zemsty. I w ogóle co to były za słowa o "towarzyskiej osobie"? Czy nie zdaję sobie sprawy, jak "chamsko i bezczelnie" to zabrzmiało? Na nic się zdały moje tłumaczenia, że naprawdę nie chciałam nikogo urazić, a gafa została popełniona z powodu natłoku spraw przedślubnych.
Tu nadmienię, że Druga Kuzynka prowadzi na co dzień wybitnie rozrywkowy żywot zmieniając męzczyzn średnio co dwa tygodnie i spędzając 4 dni w tygodniu na imprezach. Trudno nie nazwać tego "towarzyskim zyciem", ale może się nie znam, nie wiem.

Tak czy inaczej naprawdę nie miałam głowy do wgłębiania się w skomplikowane sajko obu Kuzynek, bo tak się składało, że własnie wychodziłam za mąz i miałam powyżej kokardy niepozałatwianych spraw.

Czułam się, jakbym przy okazji miała pełnić rolę Dyżurnego Psychologa rodziny, który znajdzie czas na szerokie poradnictwo zyciowe między założeniem sukni, a powiedzeniem "i slubuję ci miłość, wierność itd.".

Ogólnie wszyscy wymagali ode mnie taktu, dyplomacji, uprzejmości, zorganizowania, zapewnienia ich, że będą siedzieć koło Xa, Yka i Zeta, a z dala od Alfy, Bety i Epsilonu, oraz w poblizu toalet oraz drink baru. Przy okazji mogłam też zarezerwować im posiłek dietetyczny, wegetariański lub dla alergika i najlepiej, żeby orkiestra zagrała "Przezyj to sam", ale nie grała "prawy do lewego". Potem dzwoniła Ciocia Basia i zaklinała mnie, aby orkiestra absolutnie nie grała "przezyj to sam", za to koniecznie zagrała "prawy do lewego". Potem odzywał się wujek Marian i stwierdzał, że on jednak przyjdzie z narzeczoną, choć od trzech miesięcy twierdził, że będzie bez narzeczonej. Potem dzwoniła Pierwsza Kuzynka i kazała mi się tłumaczyć z frazy "towarzyskie zycie" i co w ogóle ja miałam na myśli mówiąc te słowa?
Myślałam, że ich wszystkich wypieprzę w kosmos.
Dodam tylko, że spełniłam wszystkie powyższe życzenia, choć nie powiem, ile kurew i nerwów mnie to kosztowało.

Zmierzając do końca przydługiej anegdoty Druga Kuzynka jednak uznała, żem niegodna gościć ją na swoim ślubie i weselu.
Oczywiście nie zadzwoniła i nie uprzedziła mnie o tym- to by było za proste. Druga Kuzynka do końca trzymała mnie w przekonaniu, że jednak będzie, po czym olała sprawę dokumentnie.
Co się okazało?
Druga Kuzynka bawiła dzień wczesniej na innym weselu, na które poszła ze swoim kolejnym przydupasem, ale wyszła już z innym panem. Ot, mała zamiana miejsc. Urocze, prawda?
POnieważ bawiła się szampańsko aż do ósmej rano, więc nie była w stanie przyjść na mój slub, który odbywał się tego samego dnia po południu.

Można by pomyśleć, że cóż, siła wyższa, kac nie wybiera. Z drugiej jednak strony Druga Kuzynka od kilku dni wiedziała, że na moim slubie i weselu się nie stawi, bo "ta zniewaga krwi wymaga". Nikt mnie jednak o tym nie poinformował, a miejsca przy stole zostały puste.
Najlepsze jest jednak to, że o Drugiej Kuzynce słuch wszelaki zaginął, choć od mojego ślubu minął już miesiąc z okładem. Podobno bawi we Włoszech i pracuje jako tancerka, choć Pierwsza Kuzynka zaklina się, że Druga Kuzynka zarabia aktualnie na zycie w Londynie. Wersja nieoficjalna mówi, że owszem, jest w Londynie, dokąd wyjechała z poznanym we Włoszech Anglikiem i jest jego utrzymanką.
Prawdę jednak mówiąc gówno mnie to obchodzi.
To jest w ogóle moje największe poślubne odkrycie: mogę ze spokojem sumienia powtórzyć za Panem Dulskim "a dajcie wy mi wszyscy święty spokój!".
Swoje zrobiłam, wesele urządziłam, a teraz niech się inni martwią. Następna tura atrakcji za parę lat, kiedy mój syn się ożeni. Do tego czasu mogę spać spokojnie.

Kerala

Odpowiedz
Gość 2009-10-18 o godz. 05:16
0

własnie o tym mówię...
Ci którzy chcą przyjechać, to przyjadą.. a Ci którym się nie chce albo sama nie wiem czym się kierują, to zawsze znajdą jakąś wymówkę...

Odpowiedz
Gość 2009-10-15 o godz. 15:56
0

Kasia28 napisał(a): jeśli ktoś naprawdę chce przyjechać, to przyjedzie.. niezależnie gdzie odbywa się ślub ( bo moja rodzina musi dojechać 350 km ) i kiedy...
Moja miala ponad 1000km i przyjechala. Nawet ciocia, z malutkim dzieckiem, dodatkowo w 3 m-cu ciazy. Ale im wlasnie zalezalo. Ci, ktorzy olali mieszkali znacznie blizej....

Odpowiedz
Gość 2009-10-15 o godz. 09:27
0

wiesz, ja to doskonale wiem..
sami sobie tak tlumaczymy.. jeśli ktoś naprawdę chce przyjechać, to przyjedzie.. niezależnie gdzie odbywa się ślub ( bo moja rodzina musi dojechać 350 km ) i kiedy...
a jak się nie chcę, to na wszystko znajdzie się śliczne wytłumaczenie..
ja kwituje to jednym zdaniem : nie przyjeżdzają - nie będą musieli odjeżdzać....
proste - i pomaga....

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-10-15 o godz. 09:00
0

Kasia, ci którym zależy będą niezależnie od wszystkiego :uscisk:

ja od kilku dni usiłuję wyciagnąć od ciotki info czy ona i jej synalek zamierzają się pojawić na przyjęciu.....telefonu odebrać nie raczy, sms pominęła milczeniem, domu nie otwiera....... Ale czego oczekiwać jeśli ktoś na widok prośby o potwierdzenie mówi "ooo to my też musimy potwierdzać???" :o

Odpowiedz
Gość 2009-10-15 o godz. 08:32
0

no to jeszcze ja się dopiszę - bo jestem zupelnie na świeżo..
więc z zaproszonych 65 osób zostało..... 40...
z czego większość odmówiła z mojej strony.. to przykre i trochę boli....
ale powody były rewelacyjne...
* 4 osoby - zrozumiałe - stan zdrowia nie pozwala
* 4 osoby przysłały sms-a ( nawet qrcze nie było ich stać, żeby zadzwonić ) w stylu "NIE PRZYJEZDAMY. ciocia A i wujek B "
* bo nie dostana urlopu - qrwa wiedzieli o tym 3 miesiące wcześniej
* córka mojej chrzesnej - nie, bo jest umówiona - to mnie po prostu powaliło...( na miesiąc wcześniej się umówiła... )
* no i jeszcze jedni - na miesiąc przed - bo żniw nie zdążą skończyć - tu pozostawiam bez komentarza...

ogólnie - już teraz się uspokoiłam... ale naprawdę zabolało to, że najbliższa rodzina ma mnie w tzw. wielkim poważaniu i do tego głębokim :((

Odpowiedz
Gość 2009-10-13 o godz. 20:39
0

Dostalismy wreszcie film z wesela. Krecil szwagier w prezencie slubnym. Nie dosc, ze to my musielismy pojechac 200km bo za ciezko zapakowac i wyslac, nie dosc, ze polowy na filmie nie ma ( oczepin np. bo akurat poszedl sie zdrzemnac i ponoc nikt go w pore nie zawolal ) , nie dosc, ze film nawet nieobrobiony choc pociachany mocno w zaleznosci od tego co chcialo mu sie krecic a co nie , to jeszcze nawet go nie mozemy odtworzyc. Ani odtworzyc ani przegrac czy przerobic Bo Sz. P. zapomnial, ze nie kazdy ma:
1) nagrywarke DVD
2) Windows XP
Wiec po co zapisywac tytul bez spacji? Po co w jakims normalnym formacie ?
Lepiej przegrac jak leci i wreczyc bedac z siebie szalenie zadowolonym.
Efekt - cala rodzinka mego meza miala przyjemnosc obejrzec film z wyjatkiem glownych 'aktorow' czyli nas
Ja juz nie wiem czy to bezmyslnosc czy po prostu tak wielka olewka ale na pewno wkurwia mnie to maksymalnie
A w dodatku az mi szkoda patrzec jak maz jest na brata rozzalony :(
Tamten wiecznie go olewa ale myslelismy, ze choc tak wazna dla nas chwile jak nasz slub potraktuje powaznie :(

Odpowiedz
Gość 2009-10-12 o godz. 06:23
0

Pisałam wcześniej o jednej parze, które nas olała i nie przyszła (chociaż potwierdziła przybycie) i wyobraźcie sobie, w ten weekend zadzwonili do nas (2 m-ce po ślubie) i powiedzieli, że chcieliby nas odwiedzić, bo nie mogli być na weselu z przyczyn niezależnych od nich itp. itd. Przyjechali wczoraj wytłumaczyli się dosyć sensownie i ... przywieźli nam prezent. Nic nie rozumiem i nadal jestem w szoku

Odpowiedz
Buzia 1 2009-10-08 o godz. 06:45
0

Mnie też wkurzyli jedni zaproszeni goscie (ślub miałam 1,5 miesiąca temu). Chodziło o rodzine sześciosobową tzn. rodziców i ich córke z mężem i syna z narzeczona. Byli to goscie od strony mojego męża. Ich obecność była bardziej pewna niż obecność każdej innej osoby, poniewaz to tzw. "pupilki" mojej tesciowej. Tzn. wyjaśnię na czym to polegało. Otóż przed ślubem moja teściowa chwaliła ich na wszystkie możliwe sposoby jacy to fajni ludzie, jacy mili, jacy światowi, ich córka z mężem takie fajne małżeństwo, w ogóle z klasą, ich ślub (tej córki) był na takim poziomie jakby pochodziła z jakiejś "królewskiej" rodziny, większość naszych spraw związanych z weselem porównywana była do wesela właśnie tamtych osób, no w ogóle ach i oh! Dzwonili przed slubemi zapewniali, ze przyjadą i juz nie moga sie doczekać kiedy nas zobaczą i mnie poznają, bo mnie jeszcze nie widzieli. A tu co sie okazało?. Sobota - ślub a ich nie ma!!! Ani jednej osoby. Mało tego nawet nie powiadomili telefonicznie ani nic. Po prostu nie przyjechali. Ich córka napisała nam tylko kartke z życzeniami, a jej mamusia potem za jakiś tydzień list do mojej teściowej z wyjaśnieniem dlaczego nie przyjechali. Otóż jej mąż wyjechał "za chlebem" ( no chyba nie w sobote w dniu wesela tylko z miesiąc wcześniej, wiec wiedzieli wczesniej że nie przyjadą), mało tego ona nagle poczuła sie w sobotę źle, synuś miał jakiś egzamin a córka nie wiem (chyba nie było powodu). I powiedzcie mi czy to są poważni ludzie? Przeciez ja za każde miejsce płaciłam bo miałam wesele w zajeździe. Juz nie mówie o tej kasie, ale gdybym wiedziała wcześniej to zaprosiłabym w to miejsce inne osoby, których jescze sporo zostało do zaproszenia! A najbardziej śmieć chciało mi sie z mojej teściowej (nie złośliwie, po prostu smiać), bo ona jest taka osobą, która jak to sie brzydko mówi "wyrzej sra niż d.... ma" i tak ich chwaliła przed weselem chca przyszpanować tak fajnymi znajomymi (bo może ja takich nie mam) a tu klaps! Widziałam jak chodziła wkurzona na weselu i juz na ich temat nie odezwała się do tej pory nic!!!

Odpowiedz
Gość 2009-10-07 o godz. 08:09
0

my już po jesteśmy :) ale ostatni tydzien przed slubem obfitował właśnie w różne hece tego typu...we środę przed slubem dzwonilismy jeszcze do rodziny i nawet do dwóch osobiście pojechalismy bo nikt nie odbierał , a że na wsi mieszklali to pomysleliśmy, ze moze coś na polu czy w ogrodzie robią...
no dobra...przyjeżdżamy do jednych...wujeK M....oni jeszcze nie wiedza, bo w tym czaiee krowa ma sie ocielić i świnia oprosić :)
a u drugiej cioci...tylko ona może wydoić krowę, bo nikogo innego szanowna krowa nie toleruje.
pisałąm wczesniej o wujku, który sam nie mógł przyjść, ale wspomniał, że zaproszenie da swoim trzem dorosłym synom !!! paranoja...nie zgadniecie...dał im, nie dość tego oni przyszli...gdybym nie zadzwoniła, to nawet nie wiedziaąłbym o tym...przyszli we trojke, jeden wziął swoją narzeczoną...ale jak dzowniąłm to powiedzieli, że oni tylko na chwilę, bo potem idą na dyskoteke...dodam, ze kolacja była o 19.30 a oni o 21 mieli te dyskoteke...takiego nietaktu to jeszcze nie widziałąm...brak mi słów...byli zdziwieni, że nie siedza przy głównym tole tylko na brzegu bocznego...i jeszcze beszczelnie chcieli na poprawiny przyjechać, na szczeście nie dotarli

Odpowiedz
Gość 2009-10-05 o godz. 06:32
0

Ciri jak piszesz, że nie zaprosiłaś koleżanki imiennie z aktualnym facetem, to przypomina mi się sytuacja jak my z kolei zaprosiliśmy kumpla imiennie z dziewczyną. Zaproszenie dostali, a po dwóch tygodniach nie byli już parą (chociaż spotykali się 4 lata). I klops, co robić, kumpla wypada zaprosić z osobą towarzyszącą (dostał drugie zaproszenie), ale co z tą byłą, w końcu też widniała na zaproszeniu, zaproszenie widziała i czuła się zaproszona. Na szczęście są to fajni ludzie i on powiedział, że przyjdzie sam, żeby nie robić nam problemów z miejscem dla dodatkowej osoby, a żeby nie przyjść w ogóle to sobie nie wyobraża. Jego była z kolei powiedziała, że od początku chciała iść, a to że już z R. nie są parą, to nie znaczy, że przestała nas lubić i też przyszła. Także byli oboje, ale oddzielnie.
Z szopek to mieliśmy tylko z jedną parą, która powiedziała że przyjdzie, a nie przyszła (potem dowiedzieliśmy się, że powiedzieli tak specjalnie, żeby nie tłumaczyć się dlaczego nie chcą przyjść)

Odpowiedz
ciri_77 2009-10-04 o godz. 18:09
0

Rozdałam połowę zaproszeń i niestety mogę sie dopisywać...
Kuzynka, bardzo bliska mi w dzieciństwie "nie będę miała z kim zostawić dziecka (1,5 roku, tęsciwie mieszkaja 2 ulice dalej)"
Siostra Ojca "bylismy juz w tym roku u Was (na pogrzebie) i jak dla niej to sa zbyt duze koszty"
Druga siostra Ojca "nie spodziewałam się że będę zaproszona bo przeciez prosi się NAJBLISZĄ rodzinę i ona ma inne plany"
I obraziła sie na mnie jedna bliska koleżanka, ( z gatunku często wymieniajacej partnerów zyciowych) że zaprosiłam ją z "osoba towarzyszaca" a nie imiennie z aktualnym facetem. A skąd ja wiem z kim ona ma zamiar przyjść??
A poza tym bywa miło, tylko z 120 osób zrobiło się około 100. Zobaczymy co dalej....

Odpowiedz
DJ. 2009-10-04 o godz. 13:27
0

czytam i jestem w szoku...
u nas zaproszonych bylo 120 osób (zanim rozdaliśmy zaproszenia wiedzieliśmy, ze 15 osób i tak nie przyjdzie, ale zaproszenia dostali - pojawili sie tylko na slubie z zyczeniami i prezentami),
cała reszta, jak jeden mąż stawili sie w kompecie ;) kuzynka męża wracała z meczu - w nocy jechali po nią 30 km i dowieźli na wesele - przebierała się w łazience :) czyli jak widać - gdy komuś zależy to nic mu nie stanie na przeszkodzie :)

Odpowiedz
Gość 2009-10-04 o godz. 12:43
0

Esterka napisał(a):
Jak ktoś chce przyjśc, to przyjdzie, jak nie chce to zawsze jakiś powód znajdzie.
DOKŁADNIE

Odpowiedz
Gość 2009-10-04 o godz. 12:32
0

Chyba się dołączę.

Wkurwiłam sie, bo nie zaprosiłam dalszych znajomych bo rodzine trzeba było i co? Rodzina się wypieła. Oczywiścię mają "baaardzo ważne powody dla których nie mogą przyjść"

Ucieszyło mnie tylko to, że przyjdzie koleżanka, co do której byłam raczej pewna, ze odmówi i zrozumiałabym to, dwa tygodnie temu urodziła dziecko, mieszka za Mińskiem Maz. (wesele w Piastowie). Stwierdziła, że ściągnie pokarm, dziecko podrzucą rodzicom, przyjadą samochodem bo ona i tak pić nie może bo karmi i problemu nie ma.

Jak ktoś chce przyjśc, to przyjdzie, jak nie chce to zawsze jakiś powód znajdzie.

Odpowiedz
Gość 2009-10-04 o godz. 10:15
0

Loxia napisał(a):Kiniak napisał(a):Loxia napisał(a):Kiniak napisał(a):zazdroszczę jagoda...
u nas bardzo bliscy znajomi się wyłamali, co do których nawet nam do głowy nie przyszło, że mogą nie przyjść...
U MNIE TO SAMO :( niestety..
pijemy????
Z DZIKĄ CHĘCIĄ..
no to chlup 8)

Odpowiedz
Loxia 2009-10-04 o godz. 10:09
0

Kiniak napisał(a):Loxia napisał(a):Kiniak napisał(a):zazdroszczę jagoda...
u nas bardzo bliscy znajomi się wyłamali, co do których nawet nam do głowy nie przyszło, że mogą nie przyjść...
U MNIE TO SAMO :( niestety..
pijemy????
Z DZIKĄ CHĘCIĄ..

Odpowiedz
Gość 2009-10-04 o godz. 10:01
0

Loxia napisał(a):Kiniak napisał(a):zazdroszczę jagoda...
u nas bardzo bliscy znajomi się wyłamali, co do których nawet nam do głowy nie przyszło, że mogą nie przyjść...
U MNIE TO SAMO :( niestety..
pijemy????

Odpowiedz
Loxia 2009-10-04 o godz. 09:56
0

Kiniak napisał(a):zazdroszczę jagoda...
u nas bardzo bliscy znajomi się wyłamali, co do których nawet nam do głowy nie przyszło, że mogą nie przyjść...
U MNIE TO SAMO :( niestety..

Odpowiedz
Gość 2009-10-04 o godz. 09:52
0

zazdroszczę jagoda...
u nas bardzo bliscy znajomi się wyłamali, co do których nawet nam do głowy nie przyszło, że mogą nie przyjść...

Odpowiedz
Gość 2009-10-04 o godz. 09:45
0

Marchefka napisał(a):wiecie jak czytam ten watek nie pojawila sie jeszcze osoba, ktorej goscie bez problemow zareagowali na prosbe o potwierdzenie
No to ja się wychylę - moi goście nie mieli z tym problemów. Tylko do jednego kuzyna męża musieliśmy dzwonić - grzecznie przeprosił, że się nie pojawi i po sprawie ;)

W ogóle jak czytam ten wątek, to dochodzę do wniosku, że nasi goście byli jacyś 'dziwni' (w pozytywnym znaczeniu). Nikt właściwie się nie wymigiwał, nikt nie powiedział, że przyjdzie i nie przyszedł, nikt nie marudził na prośby o potwierdzenie przybycia. Z listy gości wypadło nam 6 osób, które odmówiły na tyle szybko, że zdążyliśmy jeszcze zaprosić kilku przyjaciół.

Być może tak u nas było, bo zapraszaliśmy niewiele osób (60 bodajże) i była to tylko najbliższa rodzina i przyjaciele - ludzie nam bardzo życzliwi i naprawdę chcący być na tym ślubie :) Nielubianych i nielubiących nas ciotek, itp po prostu nie zapraszaliśmy

Odpowiedz
Gość 2009-10-04 o godz. 09:30
0

wiesz... nigdy nie wiadomo czy samolot nie zostanie porwany przez terrorystów w kosmos. Na takie okazje trzeba się wysypiać...
Ja usłyszałam, ze dziecka nie można zostawić z kmś innym niż dziadkowie, bo teraz takie czasy...

Odpowiedz
Gość 2009-10-04 o godz. 09:19
0

U mnie ze 100 zrobilo sie 70.
Tłumaczenie siostry mojej matki było następujące: nie przyjdzie, bo następnego dnia wieczorem leci do...(to za chwilę) no i musi byc wyspana, bo to tyyyleeee godzin w samolocie.
Jak to uslyszałam to myślałam,że w kosmos leci, okazało się, że do Londynu.

Odpowiedz
Gość 2009-10-04 o godz. 08:29
0

U mnie z 95 osób zrobiło się 52 Pozostawiam to bez komentarza...
Może ktoś ma ochotę przyjść?

Odpowiedz
mokato 2009-10-03 o godz. 08:25
0

No ja też mam kilka takich kwiatków.
Zaczęło się już na wieczorze panieńskim. Wyjechałyśmy z dziewczynami do Sobótki więc jakieś 40 km za Wrocław. Moja "przyjaciółka" od początku miała problem, że rano o 7 musi być we Wrocku na egzaminie. Oczywiście nie mogła iść w innym terminie Spytałam ją dlaczego a ona mi odpowiedziała, że za poprawkę to się płaci. Myślę sobie ok. W rezultacie cały wieczór przeleżała w łóżku ziewając
Ta sama koleżanka dwa dni przed slubem poinformowała mnie, że raniutko po weselu wracają do Wrocławia(90 km) bo ona ma egzamin. O zgrozo!!!! Ale już miałam to w dupie!
Oczywiście w dzień ślubu okazało się, że zostają na poprawinach.
No a konkretny popis dał mój kuzyn.
Od dwóch miesięcy bębnił, że przyjeżdża i pytał co chcemy dostać.
Na dwa tygodnie przed dowiedziałam sie od jego brata, żenie przyjedzie. Jego mamuska, a moja chrzestna stwierdziła, że nie można nikogo zmuszać. No fakt!!!
Ale najlepsze jest to, że ni z gruszki ni z pietruszki pojawił sie na poprawinach. Klepnął tylko wszystkiego najlepszego, zero kwiatka czy kartki i już. Usiadł do stołu i zaczął krytykować wszystkoi wszystkich.
No i kurwa jak tu żyć z takimi pojebami????

Odpowiedz
zaraza 2009-10-02 o godz. 16:53
0

Loxia napisał(a):shit.. za chwilę z 80 zaproszonych zrobi się 50..
Nam z 67 sztuk zrobiło się 47... ale do czasu. Jest tydzień do wesela, a część z tych którzy zadeklarowali, że nie przyjdą jednak zmieniła zdanie. JAk nas poinformowali, że ich nie będzie, to odwołaliśmy noclegi, zmniejszyliśmy ilość miejsc, a teraz to odkręcamy i znów im wszystko rezerwujemy (o 7 osobach wiem, a co resztą?). Najlepsze jest o, że dowiedzieliśmy się przypadkiem, że jednak się zjawią, a nie od samych gości. Chyba by mnie trafiło, gdyby po ślubie na weselu zjawili się ludzie, którzy mieli nie przyjechać. Bo ani miejsc by nie było, ani wizytówek. Idiotyczna sytuacja. Przecież nie będziemy dzwonić do wszystkich na kilka dni przed i pytać kolejny raz, czy nie zmienili zdania w sprawie swojej obecności lub jej braku.
Teraz wiem jedno - po rodzinie mogę się wszystkiego spodziewać , a liczba i skład gości będą dla mnie niewiadomą do momentu, kiedy ich na sali zobaczę.

Odpowiedz
Gość 2009-10-01 o godz. 15:54
0

Dobbi a co gadali w ramach krytyki? co im nie pasowalo? rany ludzie sa cudowni...

co gadali? "ze to nie na miejscu" na co ja odpowiadalam ze "nie na miejscu to jest najpierw powiedziec ze sie bedzie a potem nie byc na slubie, weselu czy przyjeciu :D , juz po tym nie mieli co powiedziec, w zwiazku z tym wszyscy na slubie i weselu, wlasciwie przyjeciu karnie sie stawili

Odpowiedz
Gość 2009-10-01 o godz. 15:38
0

wiecie jak czytam ten watek nie pojawila sie jeszcze osoba, ktorej goscie bez problemow zareagowali na prosbe o potwierdzenie i tu pomysl dobbi o dopisaniu informacji ze brak potwierdzenia oznacza nieobecnosc jest SUPER ze tez nie wpadlam na to ???

Dobbi a co gadali w ramach krytyki? co im nie pasowalo? rany ludzie sa cudowni...

Odpowiedz
Gość 2009-10-01 o godz. 15:03
0

ludzie to sa pojeby jakies naprawde, myslalam ze takie gowno odstawiali tylko u nas, ale widze ze nie tylko my mielismy takie klimaty.
poniewaz jestem osoba niezwykle sukowata , w chwili gdy ktos wreczone przez nas zaproszenie wkladal do szuflady biurka lub odkladal na szafke kuchenna, bezczelnie pytalam dlaczego nie przeczyta, a moze akurat tam jest 1000 zl....kilka osob spalilo raka i otwieralo zaproszenia, po czym mysmy wychodzili. nadmienie jeszcze ze aby uniknac problemow z potwierdzeniami obecnosci na wkladce do zaproszen napisalismy ze oczywiscie prosimy o potwierdzenie przybycia do dnia...w razie nie otrzymanie potwierdzenia oznacza dla nas wasza nieobecnosc" i krotka pilka, moze to nizbyt ladnie ale mam to w dupie, malo to stresow w dniu slubu zeby sie jeszcze zastanawiac gdzie to wujcio czy chrzestny?
oczywiscie w calej rodzinie zostala skrytykowana, ale tez na nich sram zasadniczo

Odpowiedz
Loxia 2009-10-01 o godz. 12:10
0

moja osobista chrzestna zadzwoniła do mojego ojca ( swojego brata ), ze jej mąż nie chce przyjśc na nasze wesele. czyli 5 osób mniej. ale chyba nie ma odwagi zadzwonić do mnie i sama mi tego powiedziec. a ja poczekam trochę.
shit.. za chwilę z 80 zaproszonych zrobi się 50..

Odpowiedz
lilla 2009-10-01 o godz. 12:04
0

czasami ludzie są beznadziejni..a to moje historyjki

-na ślub mojej siostry nie przyszło 30 osób mimo że potwierdzili że będą; wściekłości pary młodej i rodziców nie będę opisywać, kupę żarcia trzeba było wywalić nie mówiąc juz o całym pustym stole który raził po oczach

-mój chłopak dostał zaproszenie na ślub brata z zastrzeżeniem że ma się pojawić sam gdyż świadkowa też będzie sama, ale mi było łyso tym bardziej że wiedziałam że świadkowa czuje do niego mięte, niestety poszedł; ja się zrewanżowałam i poszłam na ślub w mojej rodzinie z kimś innym czym poczuł się niewiadomo czemu bardzo dotknięty; nie muszę dodawać że piszę o byłym ..ale z tego co przeczytałam powyżej nie jestem przypadkiem odosobnionym..to mnie pociesza :)

Odpowiedz
Gość 2009-10-01 o godz. 06:15
0

No i ja doszłam do tego bajecznego momentu, ze wszyscy milczą, a jak już łaskawie ktoś się odezwie, to nie przychodzi...

Odpowiedz
@ga 2009-09-30 o godz. 20:47
0

Czytając Wasze wypowiedzi utwierdziłam sie w przekonaniu,ze nie będziemy robić wesela tylko małe przyjęcie!Po cholere mi kuzyn,ktory sie wiecznie obraza na mnie i podkresla wiecznie swą "niezależność"?!Albo kuzyn,który od 2 lat powtarza,ze nie przyjedzie do mnie na slub bo ja nie byłam u niego(tylko bidaka zapomniał,ze mam do niego ponad 300km i tego dnia byłam w szpitalu po operacji )Większa połowa mojej rodziny to jakaś taka "lewa" jest Zresztą u Krzyśka to samo
Z rodziną to najlepiej na zdjęciu się wychodzi i to najlepiej po środku,zeby potem wyciąć nie mogli ;)

Odpowiedz
Gość 2009-09-21 o godz. 12:35
0

czytając niektóre historie nie wiadomo śmiać się czy płakać :|

u nas w sumie trzy mieliśmy "fajne" przypadki....jako pierwszym poszliśmy wręczyć zaproszenia moim dawnym sąsiadom, jechali akurat do córki do Stanów i chcieliśmy żeby zabrali zaproszenia dla niej i jej brata. Wszystko fajnie miło ładnie, daliśmy zaproszenia a sąsiadka wzięła podziękowała po czym.....odłożyła radośnie na bok w ogóle nie zagladając. (pomyślałam żę może i tak się robi, mimo że ja zawsze otwierałam i czytałam). Potem usłyszeliśmy że spoko zabiorą tamte zaproszenia, nie ma sprawy ale z USA tamci nie przylecą (liczyliśmy się z tym). Na to przyszedł jej mąż, wyciągnął rękę po zaproszenie leżące na stole i usłyszał "Kochanie, ja już wszystko wiem kiedy i gdzie, rozmawiałam już z małgosi mamą" :| A w ogóle teraz się okazało że....zaproszeń dla córki i syna z rodzinami nie przekazali....wydało się przypadkiem...
Z kolei moja ciotka i jej synalek...zawieźliśmy zaproszenia. Była też wkładka z prośbą o potwierdzenie przybycia do 15 lipca. A Łukaszek zdziwiony "to my też mamy potwierdzać?", nie no kunia wkładkę włożyłam żeby widzieli ze umiem pisać Tym bardziej że na 95% się nie zjawią znając ich....Oczywiście do tej pory jest cisza, zero tel przyjdą czy nie... :o
A ta sama w/w ciotka idąc na wesele kuzynki zatanawiała się do mojej mamy czy jeśli w imieniu swoim i dzieci (+ osoby towarzyszące ciotki i dzieci czyli 6 osób w sumie) da w prezencie 50$ to nie będzie to za dużo
No i jeszcze mojej mamy brat z rodzinką....na gg jego zona oznajmiła mi że absolutnie nie przyjadą bo michał nie ma urlopu, jej syn z synową 27go wracają z nad morza więc też się nie wyrobią, a w ogóle to za późno ich zaprosiliśmy żeby michał załątwił sobie urlop....no i nie wytrzymałam powiedziałam jej że termin znali od września - 11 mcy wcześniej, a jeśli komuś zależy to z nad morza moze wrócić dzień wcześniej ale skoro są tak bardzo zapracowani i zajęci to nie ma sprawy nie muszą przyjeżdżać. I tylko jej przypomniałam że ja na ich ślub do Zielonej Góry jechałam prosto z Okęcia bo akurat wracałam z wakacji. Ciutkę ją przytkało ale potem stwierdziła, przecież nei musiałaś przyjeżdżać :| Oczywiście teraz jest tak że mamy brat mówi że postara się o wolne (a jeździ na TIRach więc może mieć problem, i nie mam o to pretensji jeśli akurat bedzie w trasie) a Jolcia sama nie przyjedzie....oczywiscie, jeszcze bym ją zjadła albo co...
A kij im w oko, kto chce i komu zależy to będzie...

Odpowiedz
Gość 2009-09-21 o godz. 11:57
0

Esterka napisał(a):A tak w temacie ślubnym ale z drugiej strony, to w ubiegłym roku mój narzeczony został poproszony do swojego kolegi na świadka. Kolega umówił się z NAMI, przyjechali z narzeczoną i zaprosili NAS na ślub i wesele. Na zaproszeniu zostałam zapisana jako "osoba towarzysząca" (z moim M. byliśmy wtedy 7 lat razem). Jakże się myliłam, dowiedziałam się dwa tygodnie przed ślubem. Otóz pod "osobą towarzyszącą" przy nazwisku M. kryła się świadkowa nie ja Zadzwonili do M. powiedziec, żeby przypadkiem nie przychodził ze mną, bo świadkowa nie ma partnera i głupio sie będzie czuła
Historia skończyła się tak, że szybko musieli zmienić świadka.
wiecie co, czegos takiego to jeszcze nie slyszalam...gratuluje inwencji...nasza swiadkowa tez nie miala partnera, swiadek byl z zoną, co nie przeszkodzilo jej sie dobrze bawic. Dobija mnie to stwierdzenie ze na weselu moza sie bawic tylko w parach...u nas bylo pare osob bez pary i jakos nikt nie siedzial w kącie (oprocz wspominanej kuzynki, ktorą i tak wszyscy starali sie rozruszac). Na weselu czulabym sie glupio bez pary tylko w sytuacji kiedy poza moim partnerem nie znalabym nikogo albo ledwo kogos znala (tak bylo u mojej kolezanki - ale na miejscu poznhalismy ludzi i bylo fajnie). Komentarze "a co mamy robic" wyglaszane do pary mlodej, albo inne pretensje pt brak wodki sa co najmniej nie na miejscu.

choc z drugiej strony osobą, ktora nie chciala robic problemu parze mlodej za to skupila sie na wyglaszaniu pretensji do swiadka i jego partnerki (czyli mnie) byl nasz kolega. Na weselu wspolnych znajomych bylo tak ze najpierw byl obiad dla rodziny, a reszta gosci byla zaproszona pozniej ale dla nich nie bylo przewidzianego zarcia i picia, bylo piwo i jakies przekaski. Chodzilo o to zeby molc zamknac lokal a ze nie bylo ich stac na weselicho to wpadli na to rozwiazanie. Goscie byli o tym informowani przed slubem i wszyscy byli swiadomi gdzie ida, a skonczylo sie niesmacznie bo wspomniany kolega łaził za nami i atakowal nas ze nie ma co jesc, pic itd. w koncu sie wkurzylam i spytalam go czy wygladam na swiadkową albo panne mlodą . nie? to spadowa bo nie rozumiem o co do mnie pretensje?

Odpowiedz
Gość 2009-09-21 o godz. 11:32
0

Stary znajomy mojego P. (jeszcze wtedy nie meza) poprosil go o zrobienie zdjec na slubie corki.
Kilka dni pozniej P. dostal oficjalne zaproszenie na slub i na przyjecie.
Troche nas to zdziwilo skoro P. mial pelnic tylko role fotografa (slub i plener) ... ale moze niektorzy po prostu lubia konwenanse ;)
W dniu owego slubu, moj P. wrocil poznym wieczorem i przekazal mi pozdrowienia od wszystkich.
Byli zdziwieni, ze nie przyszlam z nim. Czekali.
Mruknelam zlosliwie, ze wystarczylo dopisac jedno nazwisko na zaproszeniu i nie musieli by tesknic za mna.
Nie rozumiem po jaka cholere udawac, ze obca osoba bylaby mile widziana na malym przyjeciu tylko dla najblizszych?

Odpowiedz
Gość 2009-09-21 o godz. 10:08
0

Ręce opadają do samej ziemi

Moja świadkowa i świadek nie mieli swoich par w sensie chłopaka lub dziewczyny, ale i tak napisaliśmy "z osobą towarzyszącą".
Oboje się nie znali, ale im powiedzieliśmy, że jak nikogo nie znajdą na imprezowanie, to mogą przecież się ze sobą się bawić... i tak też sie stało.

Nie było przymusu... mogliby się na przykład nie polubić.

Kiniak: koniecznie tak zróbcie ;)

Jak można kogoś tak traktować

Odpowiedz
Gość 2009-09-21 o godz. 09:12
0

hmmm, to my powinniśmy naszemu świadkowi zabronic przychodzić z żoną, bo nasza swiadkowa będzie sama :o

Odpowiedz
Loxia 2009-09-21 o godz. 09:00
0

Esterka napisał(a):A tak w temacie ślubnym ale z drugiej strony, to w ubiegłym roku mój narzeczony został poproszony do swojego kolegi na świadka. Kolega umówił się z NAMI, przyjechali z narzeczoną i zaprosili NAS na ślub i wesele. Na zaproszeniu zostałam zapisana jako "osoba towarzysząca" (z moim M. byliśmy wtedy 7 lat razem). Jakże się myliłam, dowiedziałam się dwa tygodnie przed ślubem. Otóz pod "osobą towarzyszącą" przy nazwisku M. kryła się świadkowa nie ja :o Zadzwonili do M. powiedziec, żeby przypadkiem nie przychodził ze mną, bo świadkowa nie ma partnera i głupio sie będzie czuła :o
Historia skończyła się tak, że szybko musieli zmienić świadka.
wiesz co.. rece mi opadły..

Odpowiedz
Gość 2009-09-21 o godz. 08:54
0

To i ja swoja żółć wyleję.

"Atrakcje" zaczęły się już podczas wręczania zaproszeń, np. teksty wujków "a na co Ci ten ślub", " co Ci do głowy przyszło", "to tylko same problemy" - dodam, że narzeczony siedział z jednej strony, żona wujka z drugiej.

Myślałam, że kultura i dobre wychowanie nakazuje przyjąc zaproszenie, otworzyć, przeczytać, podziękować. Niestety się myliłam. Niektórzy brali, odkładali na bok albo gdzieś wrzucali do szuflady :o , normalnie kompletna olewka. My w tym momencie wstawaliśmy, żegnaliśmy się i wychodziliśmy . Oczywiście rodzina doznawała kompletnego szoku o co nam chodzi (" to nawet herbaty się nie napijecie???").

Tylko jedna osoba, z którą ostatnio widziałam się 8 lat temu, po otrzymaniu zaproszenia zadzwoniła, podziękowała i przeprosiła, ze niestety nie będzie mogła być.

Osoby, z którymi codziennie mam jakis kontakt, zapewniały, że napewno będą, po czym na 3 tygodnie nagle zniknęły, kontakt się urwał :o po czym chyba wybudziły się ze snu i zaczynają się tłumaczyc dlaczego ich jednak nie będzie. Hitem jest dziewczyna kolegi (zostala zaproszona imiennie), która stwierdziła, że jakbyśmy ja naprawdę chcieli zaprosić, to byśmy dali zaproszenie 3 miesiące przed ślubem. A ponieważ daliśmy 1,5 miesiąca wcześniej to tylko dlatego, żeby nie mogła nam zarzucić, że jej nie zaprosiliśmy, a tak naprawdę to nie chcemy, żeby przyszła :o lol

A drugim hitem jest ciotka, która stwierdziła, że ona to nie przyjdzie (bo nie), ale moze komuś odda zaproszenie :o :o :o
Szczeny nam opadły do ziemii po tym tekście, ale jak juz doszłam do siebie to powiedziałam, ze ja nie organizuje dyskoteki tylko własne wesele. Pomijam fakt, że owa ciotka, jak zadzwoniłismy do niej poinformowac, że chcielibyśmy osobiście zaprosić ją na ślub i kiedy moglibyśmy sie spotkać, powiedziała, żebysmy nie przyjezdżali, ona przyjedzie do nas, ale nie bardzo chciała się określic kiedy, bo jeszcze nie wie. Wpadła któregoś dnia bez zapowiedzi, nas w domu nie było, wiec zaczęła do mnie wydzwaniac z pretensjami, dlaczego nas nie ma w domu :o

A tak w temacie ślubnym ale z drugiej strony, to w ubiegłym roku mój narzeczony został poproszony do swojego kolegi na świadka. Kolega umówił się z NAMI, przyjechali z narzeczoną i zaprosili NAS na ślub i wesele. Na zaproszeniu zostałam zapisana jako "osoba towarzysząca" (z moim M. byliśmy wtedy 7 lat razem). Jakże się myliłam, dowiedziałam się dwa tygodnie przed ślubem. Otóz pod "osobą towarzyszącą" przy nazwisku M. kryła się świadkowa nie ja :o Zadzwonili do M. powiedziec, żeby przypadkiem nie przychodził ze mną, bo świadkowa nie ma partnera i głupio sie będzie czuła :o
Historia skończyła się tak, że szybko musieli zmienić świadka.

Odpowiedz
Gość 2009-09-20 o godz. 10:22
0

I mnie się przypomniało... jak to można liczyć na rodzinę i przyjaciółki...

Kuzynka (lat 20), którą zaprosiliśmy razem z chłopakiem, bo jest z nim dłużej niż my się z mężem znamy, oznajmiła (na dwa tygodnie przed ślubem!), że ona nie wie, czy przyjedzie, bo ma egzamin i jak nie zda, to będzie miała poprawki "od 8 do 11" - ja nie rozumiem, trzy dni te poprawki miała? Z jednego egzaminu? No dobrze, olałam, pytam ją, czy chłopak przyjedzie (miał jakiś pogrzeb w rodzinie). A ona mi na to, że on jeszcze nie wie. A jak on nie przyjedzie, to ona też nie (!). Chyba żartujesz, mówię do niej grzecznie, a ona na to, że nie, przecież ja bez swojego też bym na wesele nie pojechała. Powiedziałam jej, że na jej wesele to i ze złamaną nogą bym przyjechała, i skończyłam rozmowę, bo aż mnie dławiło w gardle. Dodam, że na wesele przyjechała, razem z chłopakiem - i ok. 1 w nocy poszli spać - do naszego apartamentu (na szczęście na sofie), bo tacy zmęczeni byli.

Wieczór panieński - ach, to też była atrakcja... Mam trzy przyjaciółki z liceum jeszcze - trzymamy się do dziś. Ale: od czasu, gdy się przeprowadziłam (z Gdyni do Gdańska) jedna uważa, że mieszkam na końcu świata, przyjaźń nie ma szans przetrwać, więc po cholerę się starać? Lepiej od razu odpuścić. Data wieczoru była zmieniana ze względu na nią dwa razy. Nie przyszła. Bo musiała być w pracy. Dodam, że pracuje w Tesco, i , kurwa, wiem, że nie ma tam problemu z zamieniem sobie zmiany (zwłaszcza w środku tygodnia). Pies jej mordę lizał.
Druga - też rewelacja: rok temu w sierpniu brała ślub. W listopadzie miała już nowego faceta. Od grudnia nie miałam z nią kontaktu. Na ślub ją zaprosiłam (choć mój mąż jej nie trawi). Dała mi znać smsem, że się zjawi - i cisza. Na wieczór panieński przyszła - posiedziała z kwaśną miną i wyszła, jak tylko usiadłyśmy w klubie, tłumacząc się tym, że w piątek ma sprawę rozwodową. Wieczór był w środę...

Clue: obie "przyjaciółki" zjawiły się na weselu. Rozwódka obraziła się, że posadziliśmy ją naprzeciwko koleżanek, a nie obok, zamieniała wizytówki, żeby siedzieć obok nich i miała ubaw, jak chłopak mający siedzieć na tym miejscu miotał się po sali, szukając swojego nazwiska Potem, kidey skończyła się wódka przed nimi, a kelner jeszcze nie doniósł, zapytała mnie uprzejmie, skąd niby oni mają tę wódką wziąć (dwa razy). Jeszcze panowałam nad sobą i przyniosłam im nawet butelkę z naszego stołu, bo i tak nikt tam wódki nie pił.

Obie przesiedziały trzy czwarte czasu spędzonego na weselu przy stole, z kwaśnymi minami. Podeszłam więc do nich i pytam przyjaźnie "co tak siedzicie?". one mi na to chórkiem "a co mamy robić?" No kurwa, faktycznie, co można robić na weselu, no tylko siedzieć... Dodały jeszcze jakąś niepochlebną uwagę na temat muzyki - więc poszłam sobie, bo co było robić...

Zdaje się, że przyjaźń z tymi dwiema długo nie potrwa... Następnego dnia po weselu wydzwaniali do nas wszyscy znajomi - żeby jeszcze raz pogratulować, powiedzieć, że się super bawili itd. Minęly dwa tygodnie - od dwóch "przyjaciółek" nie usłyszałam słówka nawet. Jakoś nie tęsknię...

Odpowiedz
Gość 2009-09-19 o godz. 19:00
0

ludzie....wypowiem sie jeszcze raz w tym wątku, bo gdy was czytam przypominają mi sie "urocze" scenki sprzed mojego slubu i chetnie sobie ulżę :)
moja kuzynka (juz chyba o niej wspominalam?) uporczywie twierdzila ze przyjedzie na sam slub (z Poznania) bo obiecala mi na nim zagrac, ale na wesele napewno nie przyjdzie, bo nie zaprosilam imiennie jej nowego chlopaka...byla z nim nie wiem moze miesiac przed slubem, zerwala z poprzednim wieloletnim chlopakiem, a kiedy pytalam czy ten to jej nowy, twierdzila ze to tylko kolega. No wiec uznalam ze skoro kolega, to do slubu moze sie jej jeszcze odmienic i napisalam z osobą towazyszącą. Jej siostra, ktora ma wieloletniego narzeczonego dostala zaproszenie dla obojga imienne. No i to byl gwozdz do trumny. Dotąd sie bardzo lubilysmy, ale gowniarze chyba zaczelo odwalac bo do samego konca stroila fochy nie chciala potwierdzic obecnosci, twierdzila ze zaraz po slubie wraca do Poznania. I dodatkowo wypowiadala sie za siostre, ze ta zrobi to samo. W przeddzien slubu przypadkiem zdzwonilam sie z jej siostrą i okazalo sie ze oni na wesele sie jak najbardziej wybierają. Ofkors o potwierdzeniu jakby zapomnieli, ale coz. Oczywiscie w zlosci mowilam ze ok, nie rezerwuje dla niej miejsca, ale w dniu slubu moj ojciec (to jego siostrzenica) namowil ją na sile na to wesele i tam urzadzila kilka scen, potem o 6 rano zarzadzila odjazd (wspolczuje tylko wujkowi, ktory zszedl z parkietu o 6 a o 8 musial sie zbierac do drogi...)
Kiedy w czasie wesela podeszlam do niej i podziekowalam ( ) ze jednak przyszla, zapytalam tylko czemu siedzi taka "smutna" (czyt nabzdyczona") odparla "a z czego tu sie cieszyc?" az mnie zatkalo, zaraz dodala "no ty sie mozesz cieszyc bo to twoje wesele.." Rany goscia...ah chlopak jednak nie dotarl, bo niby po co mial przyjezdzac skoro nie byl zaproszony ?! sic! powinnam go zaprosic IMIENNIE choc go nie znam...i nawet jej matka w pierwszej chwili nie pamietala jak on sie nazywa dlatego tez wpisalam os.tow.

Ach i jeszcze zawsze marzylam ze w kosciele bedzie tłum ludzi...kilka miesiecy przed slubem spotkalismy sie ze znajomymi ze studiow i liceum i wszyscy sie ekscytowali naszym slubem. Wszyscy dostali zaproszenia. Pojawilo sie z liceum 2 pary, ze studiow tez chyba 2 osoby (oprocz tych co na wesele). Jeden kolega przyslal zyczenia i przeprosil ze nie dotrze. Reszta zamilkla na glucho - zadnych zyczen, smsa, telefonu cisza. I tak mam zamiar postapic z ew zaproszeniami od nich....przykro mi bylo jak nie wiem, bo ja wychodze z zalozenia, ze skoro ktos zaprasza mnie na slub to stane na glowie i bede, choc wiem ze on mojej obecnosci moze w tym zamieszaniu nie pamietac, ale to wazne w tym dniu miec wokol siebie ludzi, ktorzy chca byc z nami w takiej chwili...

Odpowiedz
Gość 2009-09-19 o godz. 18:13
0

Kerala napisał(a):Zdecydowanie nie doceniłam pomysłowości pani od smierdzących pociągów. Pogrzeb, Moje Miłe, ona ma w sobotę pogrzeb w rodzinie.
Heh Kerala moze my mamy te same 'przyjaciolki' ?? ;)
Moja ulubiona obrazila sie na mnie jakis rok przed slubem, ze nie ona bedzie swiadkowa ( w zyciu jej tego nie sugerowalam ale cóz ) , nastepnie definitywnie jakies pol roku przed slubem o blachostke- bagatela, podnioslam na nia glos kiedys. Twardo zapomniala o moim istnieniu. Miesiac przed slubem natknelam sie na nia u fryzjera i na pytanie, kiedy mozemy wpasc z zaproszeniem, uslyszalam, ze ja moge wpasc ale obecnosci mego narzeczonego w swoim domu sobie nie zyczy. I teraz kwitesencja:
Czemu? Bo ma na mnie zly wplyw, manipuluje mna, przez niego zmienilam sie na niekorzysc, jestem nie ta sama osoba i wszystko to jego wina. Tak wogóle to ona nie bedzie w stanie mi zlozyc zyczen slubnych bo nie zyczy mi dobrze w zwiazku z tym malzenstwem, robie najwiekszy blad zyciowy o czym sie jeszcze przekonam blabla bla...
W przeddzien slubu nagle jej sie wersja zmienila bo zadzwonila powiedziec, ze ma pogrzeb w sobote i nie bedzie mogla przyjechac i uczestniczyc w naszym szczesciu ale jakze zaluje z tego powodu,
ze nie bedzie mi mogla osobiscie zyczen zlozyc [sic]
Zyczen nie dostalam do dzis dnia lol , widocznie wciaz bardzo zaluje ;)

Odpowiedz
! Agulka ! 2009-09-19 o godz. 08:44
0

eh .... To chyba u większości par tak wygląda!!!
my byliśmy jakieś 3 tyg. temu i jednej z ciotek mojego J. dostała zaproszenie ucieszyła się .....z rozmowy wynikalo ze przyjdzie a na 2 dzień przyleciała do mamy J. i powiedziała ze nam mówić nie chciała ale nieprzyjdzie ! no co za tupet.....!
pyzatym wracając do tekstu z prośba potwierdzenia przyjscia - wszyscy (od strony J.bo ot starsi ludzie) czytali go z kpiącym uśmieszkiem!
aaaaaaaaale oskara powinna otrzymac moja przyszła teściowa- poprosiliśmy gości aby zamiast kwiatów maskotki przynieśli (no każdy tu wie o co chodzi) a wczoraj moja teściowa z tekstem "jak oni będą wyglądac w kościele bez kwiatów......!!! noi ze maskotki kosztują ok 100zl." No nie wytrzymałam i nagadałam jej ze przecież tam będą sami goście, którzy wiedza o naszej prośbie i ze wszyscy bez kwiatów będą (nie chce nikogo urazić, ale na wsi tak jest ze każdy się przejmuje tym, co inni powiedzą) a na koniec dodałam jazu wściekła ze.....JA SIE NIE MARTWIE BO JA KWIATY MIEC BEDE!!!

przeprraszma ze takie dlugie ale musialam....

Odpowiedz
effcia 2009-09-19 o godz. 08:03
0

Kerala napisał(a): Pogrzeb, Moje Miłe, ona ma w sobotę pogrzeb w rodzinie. Zapewne to dziadunio znów zaniemógł- zmarło się biedakowi osiem lat temu podczas sesji na studiach, potem zmartwychwstał aby umrzeć w dniu, którego brakowało jej do urlopu, następnie cudem został wskrzeszony i od nowa pogrzebany, aby mogła mieć wymówkę na chrzciny córki nielubianej koleżanki. Wszystko wskazuje na to, że teraz ten sam dziadunio znów walnął w kalendarz- co za koincydencja, nieprawdaż, dwa dni przed moim wieczorem panieńskim... A do tego jeszcze załoba, wiec i wesele odpadnie. Śmierć dziadunia jest o wiele lepszym pretekstem od śmierdzących pociągów, to jasne. Zastanawiam się tylko, ile jeszcze razy dziadunio zostanie przywrócony do zycia i ukatrupiony, aby usprawiedliwiac jej żenujące zachowanie?
Kerala napisał(a): Rozumiecie: wczoraj dziadek nie zył i miał byc pogrzeb, ale dziś koleżanka się jednak namysliła i postanowiła nie uśmiercać dziadunia po raz czwarty oraz wpaść na imprezę.

:o :ghost:

Odpowiedz
Gość 2009-09-18 o godz. 11:12
0

Kerala napisał(a):Najlepsze jest jednak to, że Dziadunio zdązył zmartwychwstać. Wczoraj był jeszcze całkowicie niezywy, ale już dziś rano cudem ożył.
Doprowadza mnie to do kurwicy, ale jednak mniejszej niż wczoraj, w czym wydatnie pomogła mi duża ilośc wódki. Rozumiecie: wczoraj dziadek nie zył i miał byc pogrzeb, ale dziś koleżanka się jednak namysliła i postanowiła nie uśmiercać dziadunia po raz czwarty oraz wpaść na imprezę.
Skąd się biorą tacy ludzie :o I ona nie zdaje sobie sprawy, że wyszła na idiotkę skończoną? :o

Odpowiedz
Kerala 2009-09-18 o godz. 11:03
0

Szpilunia, imprezujemy w mieszkaniu prywatnym, a co będzie dalej- nie mam pojęcia, bo jestem separowana od najmniejszych przecieków.
Wieczór organizuje moja przyjaciółka, która jest chyba jedyną osobą, która od początku nie nawaliła, nie wycięła żadnego numeru i na którą nie mogę złego słowa powiedzieć.
Okazuje się, że stan na dziś wynosi sześć osób, więc nie jest źle.
Najlepsze jest jednak to, że Dziadunio zdązył zmartwychwstać. Wczoraj był jeszcze całkowicie niezywy, ale już dziś rano cudem ożył.
Doprowadza mnie to do kurwicy, ale jednak mniejszej niż wczoraj, w czym wydatnie pomogła mi duża ilośc wódki. Rozumiecie: wczoraj dziadek nie zył i miał byc pogrzeb, ale dziś koleżanka się jednak namysliła i postanowiła nie uśmiercać dziadunia po raz czwarty oraz wpaść na imprezę. Inna sprawa, że nie mam najmniejszej ochoty jej widzieć, ale jednak taka kreatywność zasługuje na docenienie.

Kerala

Odpowiedz
szpilunia 2009-09-17 o godz. 15:51
0

dzis to znowu ja nie dam rady...

a gdzie pijecie my jutro z Kubulem chyba zrobimy laczony paniensko-kawalerski wieczor bo w jego przypadku tez koledzy zachowali sie wysmienicie....ech zycie kurwa...

Odpowiedz
Kerala 2009-09-17 o godz. 15:50
0

A nie, na chlanie to ja się mogę umówić wyłącznie dziś, bo jutro będę pić z tymi porządnymi, czterema kobietami, które jednak postanowiły nie nawalić w mój wieczór panieński. Ale nawet ich postawa nie zmniejsza mojej psychozy i chęci mordu.

Kerala

Odpowiedz
szpilunia 2009-09-17 o godz. 15:32
0

Kerala nie kurwuj - tylko podaj mi na priva numer - to sie moze na jakies pijanstwo jutro umowimy 8)

Odpowiedz
Kerala 2009-09-17 o godz. 15:30
0

Nie, Szpilunia, "kurwa" to za mało. Mój obecny nastrój to kurwa do potęgi entej, to zaawansowana socjopatia, jadłowstręt połączony z bulimią, Parkinson (ręce mi drżą), rak płuc (kończę drugą paczkę), psychoza maniakalno- depresyjna i nerwica natręctw. Jak jeszcze raz usłysze zdanie zaczynające się od "mogłabyś przyjść tu na chwileczkę i..."- rozpieprzę chałupę. Szukam namiaru na chłopaków z Wołomina, którzy za bezcen sprzedadzą mi kałacha. Mam ochotę wystrzelac absolutnie wszystkich poza moim synem.
Jesli się dziś nie napiję dużej ilości wódki to umrę.
Nienawidze wychodzić za mąz, nienawidze ludzi, nienawidze mojego przyszłego męza w szczególności. Nienawidzę, kurwa, wszystkich.
Potrzebuję półlitrowej Finlandii, chłonnego rękawa u czyjejś koszuli i potęznej dawki środków uspokajajacych. I nieco liofilizowanego wąglika, żebym mogła go powysyłać w kopertach do kilku osób.

Kurwa, i nawet mi nie ulżyło po napisaniu tego posta.
Kerala

Odpowiedz
szpilunia 2009-09-17 o godz. 15:18
0

Kerala to moze razem zrobimy panienski

Moja swiadkowa mniej wiecej 2 miesiace temu zarzadzila ze w ten weekend co sie wlasnie zaczal bedzie panienski bo tydzien przed slubem nie da rady...srednio nam to pasowalo ale Kubul sprosil chlopakow na jutro.....a moja swiadkowa zamilkla - nie odbiera telefonow, nie odpowiada na smsy, maili nie czyta....a dodatkowo przekazala mi przez brata ze w dniu slubu "postara sie byc" o 12....slub o 15, a wczesniej obiecywala byc w Lublinie juz od wtorku....Ech kurwa..

Odpowiedz
Kerala 2009-09-17 o godz. 14:31
0

Jeśli w smokingu, to czemu nie?

Ach, mam odpowiedzi od moich drogich przyjaciółek. Zdecydowanie nie doceniłam pomysłowości pani od smierdzących pociągów. Pogrzeb, Moje Miłe, ona ma w sobotę pogrzeb w rodzinie. Zapewne to dziadunio znów zaniemógł- zmarło się biedakowi osiem lat temu podczas sesji na studiach, potem zmartwychwstał aby umrzeć w dniu, którego brakowało jej do urlopu, następnie cudem został wskrzeszony i od nowa pogrzebany, aby mogła mieć wymówkę na chrzciny córki nielubianej koleżanki. Wszystko wskazuje na to, że teraz ten sam dziadunio znów walnął w kalendarz- co za koincydencja, nieprawdaż, dwa dni przed moim wieczorem panieńskim... A do tego jeszcze załoba, wiec i wesele odpadnie. Śmierć dziadunia jest o wiele lepszym pretekstem od śmierdzących pociągów, to jasne. Zastanawiam się tylko, ile jeszcze razy dziadunio zostanie przywrócony do zycia i ukatrupiony, aby usprawiedliwiac jej żenujące zachowanie?

kerala

Odpowiedz
Gość 2009-09-17 o godz. 14:19
0

Kerala napisał(a):Przepraszam, ale sama mi się geba śmieje jak czytam Wasze posty. PO pierwsze dlatego, bo głupota czasem bywa zabawna ("nie mam odpowiedniego mężczyzny"

Złośliwa rura z ciebie, Kerala 8) A ty jakbyś sie czuła gdyby kręcili się przy tobie sami NIEODPOWIEDNI MEŻCZYŹNI?!
Ja natomiast mam słabość do nieodpowiednich, ostatnio kręci mnie taki (wołają na niego Osiłek):



Ale przecież na wesele kuzynki z nim nie przyjdę, bo nie uchodzi

Odpowiedz
Gość 2009-09-17 o godz. 08:21
0

Mój ulubiony gość weselny:
Para bliskich znajomych, nie będących małżeństwem. Oboje zaproszeni na ślub i wesele, na dwa dni przed ślubem przyduszeni telefonicznie zeznali, że on pojawi się tylko na ślubie, a ona na ślubie i weselu (on coś bredził, że ma inne zobowiązania i niestety bla, bla...). Wnerwiające, że sami nie raczyli zadzwonić ale spoko: lista gości skorygowana, rozmieszczenie przy stołach również.
Oboje przyszli na ślub, życzenia, itd. Potem wesele i tak gdzieś po dwóch godzinach patrzę a kolega siedzi. Spontanicznie zdecydował, że jednak ma ochotę na wesele. :axe:

Więc uważajcie, nie wcale nie znaczy nie, w przypadku gości weselnych.

Odpowiedz
Gość 2009-09-17 o godz. 08:14
0

Kerala, olej to bo oszalejesz.
Pomyśl, zawsze możesz odwołać imprezę - wieczór panieński naprawde nie jest obowiązkowy.
Weź kogoś miłego, kto nie wycina Ci numerów i przelećcie się po mieście, pójdźcie gdzieś potańczyć. Wieczór panieński ma być dla Ciebie, a nie dla zakłamanych zołz.

Odpowiedz
Kerala 2009-09-16 o godz. 21:29
0

Przepraszam, ale sama mi się geba śmieje jak czytam Wasze posty. PO pierwsze dlatego, bo głupota czasem bywa zabawna ("nie mam odpowiedniego mężczyzny" he he, dobrze, że cytat nie brzmiał "nie idę, bo panna młoda nie ma odpowiedniego męzczyzny" lol ), a po drugie dlatego, bo dobrze wiedzieć, że nie jestem sama we wkurwieniu i pechu.

U mnie bez zmian, poza tą jedną, że zaczęłam własnie przypisywac wizytówki do stołów. Jakoś wczesniej nie uświadamiałam sobie, że zbiorowy pomór moich weselnych gości przełozy się także na wygląd stołów. Zaczęły mi więc wychodzic koszmary typu stół z osmioma osobami, dwudziestoma czterema i pięcioma. Oczywiście problem mam ja, bo przeciez nie goście. Ale spokojnie, zrobię to tak, że to goście będą mieli problem

Kolejna rzecz, może niezwiązana tematycznie, ale jednak ocierająca się o kwestię nieobecności, to mój, kurwa, kurwa, KURWA, wieczór panieński.
Hmm... Przytaczać autentyczne wypowiedzi? Sęk w tym, że nie ma wypowiedzi. Panienki dostały maile, zbombardowano je telefonami i ... cisza. Jakby się kto pytał, to ten wieczór jest w sobotę. NAJBLIŻSZĄ sobotę. Pozazdrościć, prawda?
Bo cóż, jedna non stop siedzi na GG, ale "tak jakby" nie otwiera outlooka. Od tygodnia go, biedactwo, nie otworzyła! A dodam, że owa pannica to mój świadek z pierwszego ślubu, więc ostatecznie osoba mi bliska.
Druga udaje, że przestała istnieć. Na weselu jej nie będzie, bo "pociągi jej śmierdzą", na wieczorze też nie, choć tu powód nie jest mi znany. Jeszcze nie. Ale liczę na jej kreatywność, na pewno post factum się okaże, że własnie w tę sobotę pękły jej rury w mieszkaniu, albo zachorowała na ospę wietrzną. Coś na pewno wymyśli.
Trzecia... ach, trzecia! Trzecia miała położony własny wieczór panieński, więc serdecznie liczy na to, że może i z moim wieczorem stanie się to samo. Nie ma to jak szukanie sobie towarzyszy do wspólnej niedoli. POnadto trzecia jest informatykiem, więc outlooka sprawdza codziennie, ale jak znam życie to prawdopodobnie w niedzielę dowiem się, że przez tydzień miała zawirusowany komputer. A może twardy dysk poszedł się bujac w kosmos? Tak czy inaczej na pewno zaistnieją tzw. okoliczności obiektywne, które uniemożliwą jej stawienie się w sobotę.
Czwarta ma remont, piąta ma małe dziecko, szósta urlop, a siódma mieszka 350 km od Warszawy.

Chciałabym się więc uprzejmie zapytać, czy jest tu ktoś, kto ma bardziej przesrane ode mnie?

Kerala

Odpowiedz
szpilunia 2009-09-16 o godz. 19:08
0

Silmarilla napisał(a):Boszz, ja naprawde coraz bardziej skłaniam się ku powiedzieniu, że z rodzina najlepiej na zdjęciu i to w środku, bo jeszcze mogą wyciąć.


Zawsze moga zakleic...

Odpowiedz
Gość 2009-09-16 o godz. 18:29
0

A my wesela nie robiliśmy i poza jedną ciotką od strony mamy, reszta z mojej kochanej rodzinki postanowiła nam okazac towarzyski ostracyzm. Pierdolę ich i ich mieszczaństwo!

Boszz, ja naprawde coraz bardziej skłaniam się ku powiedzieniu, że z rodzina najlepiej na zdjęciu i to w środku, bo jeszcze mogą wyciąć.

Zawsze bardziej mogłam liczyć na obcych ludzi niż na "rodzinę".

Chrzestny to nawet się nie pofatygował z kartką. Przysłał ją dopiero wtedy, kiedy wysłałam kuzynowi prezent na I Komunię - mały miał ją akurat dzięń po naszym ślubie. I rodośnie sobie z rodzinką kontaktów nie utrzymujemy i jak mi z tym dobrze!!! lol

Odpowiedz
szpilunia 2009-09-16 o godz. 16:17
0

Aha zapomnialam o jeszcze jednym przypadku - rodzice zaprosili saiadow - rodzine z dzieckiem 15-letnim i babcie....wszystko bylo fajnie i sie wybierali dopoki....moj ojciec nie kupil samochodu - sasiada szlag trafil ze lepszy/nowszy od jego - od tamtej chwili chowaja sie przed nami i unikaja nas i kto wie czy przyjda czy nie

Odpowiedz
szpilunia 2009-09-16 o godz. 16:15
0

To i ja opisze moja rodzine....dodam ze pomimo prosby potwierdzenia nie zadzwonila zadna soba sama z siebie....wrecz byli oburzeni ze juz miesiac przed slubem - wowczas - cos od nich chcemy - ze "nie wystarcza im ze wzielismy zaproszenie!!" (cytata z ciotki)

- kuzyn z zona i rocznym dzieckiem - dostajac zaproszenie rozplywali sie ze beda i jak to poszaleja "i wogle"... - przy potwierdzaniu najpierw mowili ze tak tak oczywiscie...po czym okazalo sie ze "no wiesz Agnieszka w sumie to my dwa dni przed tym jak nas zapraszaliscie to wykupilismy wczasy i juz sie nie da nic odkrecic ani zmienic terminu i w ogole wiesz te urlopy....ale kto wie - moze wpadniemy jak Majce (rocznej corce) nie bedzie sie podoobalo i bedzie wolala pojechac na wesele" - tak KURWA juz widze jak Majka artykuluje WESELE...szkoda ze nie uwzglednili tego ze ja dwa dni przed weselem nie moge zmieniac juz liczby gosci...

- moj chrzestny - brat mojej mamy - powiedzial ze na wesele nie przyjedzie chyba ze po niego autobus podstawimy - zeby wszyscy widzieli ze on na wesele jedzie - JAKOS JA KURWA NIE PAMIETAM ZEBY KTOS NA WESELE JEGO CORKI AUTOBUS NAM PODSTAWIAL - a droga taka sama....

- dzieci rzeczonego chrzestnego - 16letnia pannica stwierdzila ze nie przyjedzie bo w sumie za mna nie przepada (powiedziala to mojej mamie) a poza tym nie ma odpowiedniego mezczyzny (kolejna cytata),
jej brat stwierdzil ze na wesele nie jedzie bo ojciec mu zabronil kumpli zabrac....

Odpowiedz
Kerala 2009-09-14 o godz. 18:48
0

A i owszem, mam na liście jedną osobę, która serdecznie nie znosi wesel i rozmaitych imprez. Nie znosi ich tak bardzo, że nie była nawet na weselu swojego rodzonego brata.
Ale ta osoba zawsze przychodzi na śluby, bo ostatecznie wesele jest tylko potwierdzeniem radości, jaką jest slub. I to ślub jest tu najwazniejszy, więc nigdy nie odmawia dzielenia z młodą parą tej radości.
Jednakże ta osoba była PIERWSZĄ, która postawiła sprawę jasno, podziekowała uprzejmie za zaproszenie, przeprosiła z góry za nieobecnośc na weselu oraz obiecała stawić się na slubie.
I wiecie co? Nie mam najmniejszych pretensji czy żalu. Ta odmowa i postawa była szczera i uczciwa. Jednoczesnie wiem, że ten człowiek zyczy nam z całego serca dobrze, tyle że ma alergię na zabawowe spędy i nigdy się nie przemoże.
Potrafię docenić szczerość i dobre intencje. Nie znosze natomiast kłamstwa i lawiranctwa, a jeszcze bardziej hipokryzji na zasadzie "no jasne, że przyjdę na wesele" kiedy wiadomo, że od miesiąca ma zarezerwowany urlop w Tunezji w tym terminie.

Dlatego nie jest dla mnie problemem to, co Anirrak sygnalizuje jako potencjalny problem. Ważna jest dla mnie obecność bliskich mi osób czy to na weselu czy tylko na ślubie. Nie każdy może przyjść na wesele (małe dzieci, zdrowie, opieka nad innymi osobami), ale liczą się jego intencje. Jeśli te intencje są dobre, a sprawa będzie postawiona jasno- to zawsze zostanie to docenione.
Natomiast jeśli ktoś udaje, że telefon nie istnieje i ma nadzieję, że ja sama nie zauważę jego obecności/nieobecności na weselu, to wybaczcie, ale mamy do czynienia z tchórzostwem, dla którego nie ma usprawiedliwienia.
Kerala

Odpowiedz
Gość 2009-09-14 o godz. 18:05
0

Annirak napisał(a):Dla mnie sensowniej jeśli taka osoba zapowie swoja nieobecność - niz jeśli miałaby przychodzić i "bawić się" na siłę...
Jesli ktos faktycznie tak nie lubi wesel ze nie bylby sie w stanie zmusic zeby przyjsc na to bo lubi osobę, ktora ma to wesele to trudno, nieobecnosc usprawiedliwiona. Ale chodzi tez o to zeby wogole ZAPOWIEDZIEC tą nieobecnosc a nie robic szopki...

Odpowiedz
Gość 2009-09-14 o godz. 14:46
0

Rozumiem wkurwienie - sama przeszłam przez tego typu akcje cztery lata temu ;)

Ale z drugiej strony - jeśli kotś po prostu NIE LUBI WESEL (np. nie jest zapalonym tancerzem, nie lubi atmosfery weselnej "totalnej" zabawy, denerwują go przyśpiewki i ganianie za welonem itp),
to co Waszym zdaniem ma zrobić?

Dla mnie sensowniej jeśli taka osoba zapowie swoja nieobecność - niz jeśli miałaby przychodzić i "bawić się" na siłę...

Bo obawiam się, że np. trudno byłoby wytłumaczyć obecność tylko na slubie - a absencję na weselu :|

Odpowiedz
Wiol-ka 2009-09-14 o godz. 09:07
0

Rok temu pewnie założyłabym taki sam wątek ;)

Zamawiając zaproszenia, po doświadczeniach swojego kuzyna, wiedziałam, że prośbę o potwierdzenie obecności zauważa niewielu czytających, nie mówiac o tym że jeszcze mniej do tejże prośby sie stosuje. Wydało mi się więc, że jeśli do zaproszenia włoże wkładkę w formie kartki pocztowej (z wydrukowanym adresem zwrotnym i standardowym tekstem potwierdzającym przybycie / informujacym o nieobecności na weselu) to szanowna rodzinka nie będzie w stanie wkładki nie zauważyć i nie odesłać - bo przecież do czego służy kartka pocztowa każdy wie (no może oprócz mojej rodzinki). Efekt był taki, że po upływie terminu potwierdzenia wróciła do mnie 1 kartka (od kuzyna, który żenił sie nieco wczesniej) i do mamy zadzwonił 1 wujek (jej brat), z informacją że absolutnie nie mogą przyjechać z uwagi na turystów, których goszczą w swoim osrodku. (żeby było weselej zona i córka tegoż wujka złozyła nam życzenia 3 tyg. po ślubie, na pogrzebie mojego dziadka, wujek w ogóle się nie pofatygował, ale mniejsza o to).
Po serii telefonów do rodziny okazało się, że ze jedynymi gośćmi z tej nabliższej (ze strony mamy), bedzie moja chrzestna, babcia i kuzyn. Nie będę pisać o powodach odmowy, jeszcze teraz jest mi przykro jak sobie przypomnę ten cyrk. Rodzina męża mojej mamy stawiła za to się w komplecie, na co zupełnie nie liczyłam. Nie zawiedli również wszyscy zaproszeni nasi znajomi i moi współpracownicy (z tym, że do nich równiez trzeba było dzwonić i prosić o potwierdzenie).

Z drugiej strony, mimo że nie raz i nie dwa dostałam kurwicy, moze własnie dzieki nieobecności co niektórych członków mojej rodzinki wesele było takie udane ;) Tak wiec nie ma tego złego...

Odpowiedz
WhiteRabbit 2009-09-14 o godz. 08:28
0

Of kors u mnie też były takie przeboje.
Z 70ciu osób, które zostały zaproszone (nie muszę wspominać, że były pewnikami) przyszło ich... 42!!
70 osób to dość spore wesele. Takie chcieliśmy. Ale 42-osobowe?
Nie przyszedł: mój kochany dziadek, mój chrzestny, kuzyni, a z rodziny męża WSZYSCY się zjawili. I tym bardziej było mi przykro... Jego rodzina się przejęła, wie, że to ważny dzień. A moja, nie dość, że w sumie na te 42 osoby ode mnie było 10, olała mnie. Bardzo źle się z tym czułam. Nie tyle byłam wkurwiona, ile po prostu rozgoryczona
Of kors do dziadka się nie odzywam. Podał taki powód, że... Ech, zresztą... Pierdolę takie towarzystwo.

Odpowiedz
Gość 2009-09-14 o godz. 07:48
0

U nas wszyscy milczą jak zaklęci mają czas do 5 sieprnia, zobaczymy co się wydarzy.
Jak zwykle najporządniej zachowała się najdalsza rodzina- z Niemiec, już wszyscy wszystko potwierdzili :o
Reszta na razie milczy, mój "kochany tatuś" nie wie czy przyjdzie nawet na ślub :o
Jestem pod wrażeniem. Nie mniej zamierzam się martwić po 5 dopiero :P

Odpowiedz
Loxia 2009-09-14 o godz. 07:44
0

u nas na razie 4 osoby odmówiły.
2 bo są zbyt schorowane, żeby przyjechac i to jest OK.
a 2 bo nie mogą zamknąć interesu ( czytaj smażalni nad morzem) na 2 dni. wściekła na nich jestem bo przez tę ich smażalnię już raz przesuwaliśmy termin ślubu a teraz się okazuje, że wogóle ich nie będzie.
no i ich jedna córka z Poznania z męzem tez pewnie nie przyjedzie bo mają 1,5 rocznego syna i nie bedą go ciągnąc ze sobą a druga też pewnie nie przyjedzie bo Kołobrzeg daleko a ona nie wie czy urlop dostanie..

więc to już nie 4 tylko 7.. lista rezerwowa się cieszy.. a gdzie termin potwierdzenia?? jeszcze daleko.

Odpowiedz
Gość 2009-09-14 o godz. 07:38
0

zaraza napisał(a):- mają "nie zrobione" zęby
powiem wam, ze to smieszne, ale argument jak najbardziej poważny... moj wujek przyjechal bez zrobionych zebow i cala rodzina ogladajac film komentowala ten fakt....nie zwrocilabym na to uwagi gdyby nie ich komentarze

Odpowiedz
Gość 2009-09-14 o godz. 07:34
0

zaraza napisał(a):
- mają "nie zrobione" zęby
lol lol lol
Sorry, ale nie mogłam się powstrzymać!!!
Ciekawa jestem, co wymyślą moi!!!

Odpowiedz
Gość 2009-09-14 o godz. 07:25
0

ja wczoraj przez to przeszłam...roztrzęsłam się cała...jeden dzien i tyle nerwów...do niedzieli był termin potwierdzania, bowiem tego dnia musiaałm zarezerwować ostateczną liczbę noclegów...no to zadzwoniły dwie osoby, okej dodam, że ze 150 zaproszonych :( wymuszałąm więc sama potwierdzenia od tych, co na pewno mieli nocowac na terenie ośrodka, były mała zgrzyty, ale jakoś sie udało...wczoraj dzwonie dod mamy czy dała zaproszenia - 3 ostatnie (swoim znajmoym i znienawidzonemu wujkowi). znajmomi odmółili od razu - powody do przyjećia, ale wujek...no on wprawdzie nie może, ma wykupione wczasy, ale da zaproszenie dzieciom (trzech dorosłych facetów z panienkami) ...no kurwa a komu ja dawałam to zaproszenie, imienne było, a nie jak wujek nie moze to niech da dzieciom...pytam mojej kochanej mamy czy wzieła do nich telefon...tak, żeby potwierdzić potem czy dzieci wujkowe beda...no nie wzieła, ale przecież 3-4 osoby dodatkowe na pewno ise zmieszcza ...:( rece mi opadły...bo wczoraj tych osób wyszo więcej...kuzyn marcina też miał wyraźnie powiedziana, ze wesele dla dorosłych, bierze dzieciaka...pytamy czy ma siedziec z nimi czy jest na tyle duzy , że moze siedziec ,przstole z inną młodzieżą w jego iweku...no to dla nich nie ma znaczenia, a dla mnie kurwa ma, bo usadzanie imienne...ręce opadają...i też potwierdzam za innymi - ludzie nie czytają zaproszeń...nikt nie zwrócił uwagi na nasza prośbe o nieprzynoszenie kwiatów...i bedzie łyso , jak nie zbierzemy ani grosza na naszą inicjatywę :( boszszszeeeee

Odpowiedz
Gość 2009-09-13 o godz. 15:52
0

Kerala napisał(a):Nie zmienia to jednak sytuacji, że gdybym "pani od pociągu" nie wręczyła zaproszenia, zostałabym prawdopodobnie obwołana chamem roku.
Kerala
Ja zostalam obwolana wsrod rodziny ojca . Nie chcieli przyjechac, krecili nosem, krecili z powodami. Koniec konców wyslalam tylko zawiadomienia, bo nie widzialam sensu zapraszac tylko pro forma ... obrazili sie. Trudno.
A najsmieszniejsze, ze tam w lipcu byl slub... o którym wiem nieformalnie i przez przypadek bo kiedy ja ich zapraszalam to kryli sie mocno, zeby przypadkiem pary z ust nie puscic ... oni sa w swoich oczach oczywiscie w porzadku ;)

Odpowiedz
Kerala 2009-09-13 o godz. 15:16
0

Na to pytanie akurat prosto odpowiedzieć: byliby równie wkurwieni, jak ja teraz jestem
Ja jednak nie narzekam na bliską rodzinę. Utrzymujemy tak ścisłe kontakty, że nieobecnośc moich bliskich równałaby się rodzinnemu samobójstwu. Tak więc rodzina stawia się w komplecie i nie wnikam, czy motorem ich postawy jest także towarzyski strach, bo niestety wiem, ze jest ;)
Zastrzeżenia mam do "dobrych znajomych" i "przyjaciół", bo to głownie oni pogrywają w infantylne klocki. Ta część rodziny, która się nie zjawi, ma dobre alibi typu zły stan zdrowia lub podeszły wiek- tak więc im akurat wybaczam.
Nie zmienia to jednak sytuacji, że gdybym "pani od pociągu" nie wręczyła zaproszenia, zostałabym prawdopodobnie obwołana chamem roku.
Kerala

Odpowiedz
Gość 2009-09-13 o godz. 14:37
0

Dziewczyny, a pomyślcie co byłoby, gdybyście nie zaprosiły któregoś z opisanych tu przypadków 8) (powiedzmy skromne przyjęcie dla naprawdę najbliższej rodziny lub niezorganizowanie wesela). Hmm... jaka byłaby ich reakcja

Odpowiedz
Gość 2009-09-13 o godz. 14:29
0

Tia, mnie tak do wiatru wystawiły dwie kuzynki najbliższe, dla których był hotel rezerwowany, o czym wiedziały - i zapłacony (o tym też wiedziały). Jedna zadzwoniła na trzy dni przed, że ma egzamin (nie wiedziała wcześniej?), a druga potwierdziła, a dzień przed ślubem zadzwoniła, że nie ma z kim dziecka zostawić Tym sposobem byłam nie tylko stratna 300 zł na żarełku przyjęciowym, ale też 300 zł za hotel, nie mówiąc o tym, że mogłam na ich miejsce jakiś miłych znajomych zaprosić

Odpowiedz
Gość 2009-09-13 o godz. 13:30
0

Chyba niekt nie jest w stanie uniknac takich sytuacji.
A niektorzy ludzie byc moze nie zdaja sobie nawet sprawy z tego jak duza przykrosc wyrzadzaja.
Pamietam jak bylismy u swoich znajomych (wieloletnich przyjaciol P.) i wreczylismy im zaproszenie.
M. usmiechnela sie i powiedziala, ze spodziewala sie juz wczesniej zaproszenia bo nie wyobrazala sobie, ze moze ich nie byc na naszym slubie.
Jeszcze w piatek wieczorem dzwonilismy do nich, aby sie upewnic czy napewno beda.
W sobote okazalo, ze jednak nie przyjechali. Nie zadzwonili nawet z zyczeniami. Do dzis nie mamy z nimi zadnego kontaktu.
Pomijam wszelkie ciocie, ktore od kilku lat dopominaly sie zaproszenia na slub. Gdybym ich nie zaprosila stalabym sie czarna owca w rodzinie.
Zaprosilam - nie przyjechaly. Ale przynajmniej kazda z nich uprzedzila mnie o tym.
Chrzestny nie pokwapil sie aby siegnac po sluchawke. Trudno. Jakos nie zaluje.

Odpowiedz
Kerala 2009-09-13 o godz. 13:05
0

Cóż, ja nawet nie mam na kim się odegrać, bo chyba jako ostatnia wychodzę za mąż. Wszyscy znajomi już się uwinęli, a i u mnie to "drugi rzut". MOże poczekam aż się rozwiodą i ponownie będą chcieli zawrzeć małżeństwo
Ale przypomniało mi się, co jeszcze mnie niesamowicie wkurwiło. Otóż rozwożenie zaproszeń to cała celebra- trzeba dzwonić, zapowiedzieć się, a w umówionym dniu stawić się w odświętnym przyodziewku i wręczyć zaproszenie... Skrajny punkt na osi stanowi moja ciotka, która powitała nas czterema przystawkami udekorowanymi na poziomie gastronomii z Hotelu Bristol, potem wjechało danie głowne, potem własnoręcznie pieczone ciasta i- aby dobić moją talię- na końcu puchary z lodami. POnadto ciotka zaprosiła swoich synów z rodzinami, więc zrobił się z tego sympatyczny rodzinny spęd. Poczułam się naprawde uhonorowana i doceniona, a także dumna z mojej rodziny.
Skrajny punkt na przeciwległym skraju osi stanowiła zaś inna osoba, która najpierw udawała, że nas nie widzi (jej córki pomykały opłotkami starając się stworzyć wrażenie, że są nieobecne), a potem z męczeńską miną otarła ręce i przyjęła zaproszenie. O kawie czy herbacie nawet nie było mowy, bo była tak szalenie zajęta. Dodam, że nasza wizyta była zapowiedziana od tygodnia.

Ciekawy przekrój, prawda?
Szlag mnie trafia na myśl, że zapraszam ludzi, którzy traktują mnie jak coś, co przypadkiem im się przyczepiło do podeszwy. Komu, do cholery, robią łaskę?! W sumie trudno się dziwić, że nie potrafią zadzwonić i potwierdzić przybycia, skoro od początku zachowują się tak żenująco.

Kerala

Odpowiedz
meren_re 2009-09-13 o godz. 10:56
0

kometa napisał(a):Do mnie nie przyjechal moj chrzestny z rodzina, chociaz oczywiscie byl zaproszony z wszelkimi honorami (...)
Tia, skąd ja to znam . Tylko u mnie szanowny chrzestny przysłał list polecony, w którym wyjaśnił, że nie przyjdzie, bo jedzie na ślub do kogoś znajomego...
Dodam tylko, że ten chrzestny jest tak naprawdę pseudochrzestnym, bo jak do tej pory, to widział mnie na chrzcie i I komunii... Szkoda gadać :x.

Odpowiedz
Gość 2009-09-13 o godz. 10:14
0

wiecie co to az słabi jak sie to czyta, a jeszcze gorzej, ze to nie są odosobnione przypadki i wlasciwie jak juz zostalo napisane prawie kazda z nas miala taka akcje...

Ja mialam ochote rozwalic pare osob. Wiadomo ze jak sie robi impreze w restauracji to placi sie za osobe, ale jakos nie dla wszystkich jest to takie logiczne, a moze jest tylko olewaja czy zaplacisz za nich nawet jak nie przyjada. Swietnie to Kerala ujelas ze wiekszosc ludzi traktuje prosbe o potwierdzenie jako jakis tam dopisek, ktory dodaje sie juz zwyczajowo jak wierszyk o milosci...Zygac sie chce.

Ja juz sobie obiecalam (o ile niektorzy zaprosza mnie po tym jak im dosralam po moim slubie) ze urzadze im taką samą imprezke...Najbardziej czekam na slub kuzynki, ktora przyjechala na slub bo obiecala mi zagrac w kosciele ale to co urzadzila na weselu i przed nim to juz zakrawa na kpine i juz obmyslam jak moge sie odwdzieczyc. Pare osob z rodziny ktore oczywiscie potwierdizly nie przyjechaly albo przyjechali tylko wspolmalzonkowie na pytanie gdzie reszta padly jakies glupie komentarze...albo zapraszamy bez dzieci, na zaproszeniu jasno napisane kto jest zaproszony a ci oznajumiaja ze przyjada z dzieckiem (8 letnim nie noworodkiem) bo nie maja z kim najmlodszej corki zostawic...a oprocz tego dziecka maja dwie dorosle corki i cala wies znajomych i rodziny...ok
jedynie moja kuzynka, ktorej corka jest moja chrzesnica od razu powiedziala ze nie przyjdzie z dziecmi, ale juz zaprosilam dzieci wiedzac ze dwie pary oznajmily ze beda z dziecmi mimo ze zapraszalismy ich wprost bez dzieci....

Ja ze swej strony nie kwapie sie zeby mimo nalegac wysylac niektorym zdjecia czy podziekowania :) Przykre to ale prawdziwe....

Odpowiedz
Gość 2009-09-13 o godz. 08:21
0

Kerala napisał(a):
Już zapowiedziałam, że po weselu przeczyszczę sobie notes z telefonami i wykreslę kilkanaście nazwisk. Może jest to dodatkowa korzyść organizacji wesela: widac jasno, kto jest niepoważnym sukinsynem, a z kim warto urzymywać kontakt...

Tia i i to jest wlasnie jedyna korzysc z takich sytuacji. Do mnie nie przyjechal moj chrzestny z rodzina, chociaz oczywiscie byl zaproszony z wszelkimi honorami i potwierdzal przybycie na impreze Po prostu po mszy okazalo sie, ze go po prostu nie ma - i do tej pory sie nie odezwal, zero przepraszam itd. Poprosilam moja mame, ze jak kiedys spotka go niechcacy na ulicy, to zeby go opieprzyla rowno w moim imieniu oraz poinformowala, ze niniejszym zrzekam sie bycia jego chrzesniaczka, bo mi wstyd

Odpowiedz
Gość 2009-09-13 o godz. 07:38
0

Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma!

Wyobraźcie sobie, że każda z nas była w takiej sytuacji.
Kuzynka męża to najlepszy popis dała ...prawie rok po ślubie, czyli w zeszłym tygodniu.

Zaproszenie na ślub dostała trzy miesiące wcześniej i do ostatniej chwili nie było wiadomo czy będzie czy nie, już nie pamiętam czy się w końcu określiła, bo włączyłam OLEWATORA, miesiąc po ślubie wyjechaliśmy z mężem służbowo do Świnoujścia i nadal tu przebywamy i ... dzwoni do nas do domu właśnie wspomniana kuzynka.
Ja odbieram, ta się przedstawia a ja się pytam, „że kto? bo nie znam takiej kuzynki” (ale ja wredna jestem ) Wspomnę Wam jeszcze, że telefon zarejestrowany na firmę we Wrocławiu, więc domniemywam, że od teściów wyciągnęła.
Przekazałam telefon R. a on nie dość, że „milusi” był to jeszcze "Tak, nie ma sprawy" Ehhh... już czułam pismo nosem, kwaterkę tanią chciała, żeby jej załatwił :o
Skomentowałam krótko "O!!! Odnalazła się kuzynka, jak jej potrzebny jesteś! A powiedziała czemu nie przyjechała na wesele??"
Oczywiście mąż nawet nie spytał, bo za grzeczny i uczynny jest na to wszystko. Nie dość, że trzeba było szukać jej tej kwatery (tylko dlatego, że R. mnie poprosił w ogóle się angażowałam ) to jeszcze krowie jednej zdjęcia kwatery trzeba było wysłać meilem Za drugim razem jak się słyszeli spytał czemu na ślubie nie była? I co?
Pojechała na wakacje, nad morze Bałtyckie (we wrześniu) i w ogóle to się nacięła na kwaterę, bo polowe warunki były i teraz chciałaby mieć coś sprawdzonego!
Ręce mi opadły do samej ziemi… zapowiedziałam, że jak będzie chciał się z nią spotkać to niech lepiej mnie ze sobą nie bierze, bo ja nieobliczalna jestem i uprzedzona do takich „kuzynek”
Może się temat inaczej rozwiąże, bo planujemy wyjazd do znajomych ... akurat w tym terminie 8) .

Odpowiedz
zaraza 2009-09-13 o godz. 07:36
0

Skąd ja to znam. Wczoraj już mi się łzy cisnęły do oczu. Z 69 zaproszonych osób będziemy mieli przy dużym szczęściu 55, ale zdecydowanie bedziej prawdopodobna jest liczba 47-50. A trafia mnie najbardziej dlatego, że nie planowaliśmy wesela. Rok temu powiedzieliśmy o ślubie i usłyszeliśmy jak to świetnie bo od 10 lat nie było wesela w obu rodzianch i wszyscy się cieszą, że będą się świetnie bawić. A teraz... nas olali. Kuzynka potrafi przylecieć z Londynu, wujek z Zurichu, rodzina ze Szczecina też ma kawałek, a będą z pewnością. A ciotki najbliżej mieszkające i najbliższa rodzina + przyjaciele? Mogą (tu powody jakie mi wymienieli):
- źle się poczuć akurat tego dnia (wiedzą to już w momencie dawania zaproszenie przeszło 2 miesiące temu),
- muszą zostać z tymi co się mogą źle poczuć,
- mają "nie zrobione" zęby,
- nie mają się w co ubrać,
- nie lubią upałów,
- nie chcą brać rocznego dziecka na wesele, a nie potrafią oddać go komuś pod opiekę na te kilka godzin, bo im się serce kroi, że będą się musiały na ten czas rozstać,
- musiałyby wziąć urlop (jasne w sobotę popołudniu, a pracują od poniedziałku do piątku),
- w hotelach się nie wysypiają i nie lubią ich atmosfery, bo wiedzą, że tylko w domu jest naprawdę czysto (dodam, że hotel jest 4 gwiazdkowy, naprawdę rewelacyjny i przez nas opłacony),
- kuzyn (20-letni) dowiedział się, że jest jakiś turniej gier komputerowych i woli tam pojechać z kolegami.
- ......
Normalnie nóż się w kieszeni otwiera. A osoby, na które najmniej liczyliśmy zjawią się, szczerze się ucieszyły.
Chyba też zweryfikują listę "przyjaciół".

Odpowiedz
Gość 2009-09-13 o godz. 06:09
0

He he :D
Teraz to ja sie z tego smieje ale rok temu wcale mi do smiechu nie było kiedy po wyznaczonym terminie potwierdzenia przybycia wiedziałam że tylko 50 % z zaproszonych gosci będzie napewno.
Rodzina najblizsza ciocie wujki kuzynki i kuzynowie mówili od razu przy wręczaniu im zparoszenia czy będą czy nie. I tak już w momencie wręczenia zaproszenia kuzynce które na stałe mieszka w Angli wiedziałam że mimo szczerych chęci nie da rady przybyć, wiedziałam też ze jeden z wujków który parcuje za granicą tez nic na 100 % obiecac nie może. W efekcie z członków naszych rodzin odpadło 7 osób te co zaopowiadały + 4 dodoatkowe którym nagle cos wypadło

Gorzej sprawa się miała z przyjaciółmi i znajomymi - ci po których spodziewałam sie ze bedą sie wykręcać albo coś kombinowac i ci którym wypadało dac zaproszenie ( zajomi z parcy ) przybyli a tych których bylismy pewni na których nam najbardziej zalezało zaczeli mieszać ( oczywiscie nie wszyscy ) moja koleżanka z liceum na której ślubie ja nie byłam bo naparwde nie mogłam w dniu jej slubu wróciłam z zagranicy ale na poprawinach sie stawiłam oznajomiła mi że ona tez przyjdzie na poprawiny bo ja u niej na slubie i weselu nie byłam wiec ona na moim tez nie bedzie

Odpowiedz
Gość 2009-09-13 o godz. 05:09
0

Karela współczuje (sama nie wiem co mnie jeszcze czeka) i chcę powiedzieć, że zgadzam się zwłaszcza z Twoim ostatnim zdaniem Zapowiedziałam mężowi, że po weselu dowiem się, kogo z jego strony uznaje za rodzine a kogo za "niepoważnego sukinsyna" 8)

Wymówki i okazje ważniejsze od wesela porażają mnie :o

Odpowiedz
Gość 2009-09-20 o godz. 10:06
-1

Biedna Marchefko, Keralo, Szpilko...
Ja mam jeszcze tylko kilka dni napięcia i zbaczymy czy ktokolwiek potwierdzi przybycie (poza świetnie zorganizowaną rodziną zagraniczną) lol

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie