• Gość odsłony: 2017

    Co to jest miłość?

    "Chemiczne aspekty miłości""Trzeba było żyć w dwudziestym wieku, by nam uświadomiono, że miłość, która przez wieki była natchnieniem artystów i poetów, przedmiotem westchnień i wspomnień, to tylko działanie odpowiednich hormonów. Naukowcy odkryli, że gdy człowiek jest zakochany, gdy czuje, że go porywa, że gotów jest wzbić się w górę, to dlatego, ze go zalewa - niby powódź - substancja chemiczna, zwana fenyloetyloaminą. Dzieje się tak pod wpływem spojrzenia wybranki, gestu, a nawet wyobrażenia sobie, że oto stoi przed nami przedmiot westchnień. To ta substancja może wywołać przyspieszone bicie serca, brak tchu, ściskanie w dołku, czyli najzupełniej fizyczne, objawy zakochania. Miłość przypomina stres, ponieważ wywołuje podobne reakcje chemiczne. Nie jest to jednak stres niszczący, ale pozytywny bodziec, dzięki któremu oczy błyszczą, cera się wygładza, a umysł wyostrza. W takich momentach przybywa nam sił witalnych i jesteśmy skłonni góry przenosić. Wszystko nam się udaje, wszystkiego się chce. Na świat patrzymy przez różowe okulary, nie tylko na obiekt westchnień. Takie stany opisują poeci. Naukowcy stwierdzili jednak, że euforia, która ogarnia zakochanych jest skutkiem przepływających przez ich organizmy takich substancji, jak dopamina czy norephetamina. Są to podobno "cioteczne siostrzyczki" amfetaminy. To one sprawiają, że czujemy się jak na rauszu. To właśnie te substancje są odpowiedzialne za to, że człowiek zakochany żyje w pewnym oszołomieniu, nie czuje głodu ani zmęczenia, jest bardzo aktywny fizycznie i psychicznie, gotowy do poświęceń, do walki o ukochaną, do realizacji marzeń o wspólnym szczęściu i do popełnienia każdego szaleństwa. Niestety, miłosne uniesienia przemijają, ponieważ na wydzielającą się fenyloetyloaminę można się uodpornić, a po upływie 2-3 lat organizm nie jest w stanie wyprodukować jej więcej i więcej, by zapewnić człowiekowi stan ciągłego zakochania. Oznacza to koniec namiętności, koniec szaleństwa i koniec wielkiej miłości. W Ameryce przeprowadzono badania, z których wynika, że po tych właśnie 2 - 3 latach rozpada się wiele związków. Te, które przetrwały, mają duże szansę na trwałe małżeństwo do końca życia. Dlaczego ? Bo podobno nasz organizm wytwarza potem morfinopodobną substancję, pod wpływem stałej obecności partnera. Jest to endorfina. Jaki ten nasz organizm jest mądry. Po tej fenyloszaleńczej substancji, która nas oszałamia, zsyła dobrotliwą endorfinę, dzięki której wystarcza obecność partnera, byśmy się czuli szczęśliwi, bezpieczni i byli dla siebie życzliwi. Ale żeby nie liczyć na zupełną sielankę, to trzeba wiedzieć, że każdy organizm ma swój własny próg wydzielania endorfiny. Jeśli u obojga małżonków jest on podobny, to ich szczęście. Oboje jednakowo są sobą zainteresowani, mimo upływu lat i obojgu jest w tym związku bardzo dobrze. Jeśli te progi są inne, to jeden z małżonków może być zadowolony, a drugiemu jest w małżeństwie coraz gorzej. No i dochodzi do rozwodu. Jeśli ci naukowcy tacy mądrzy, to może by im się udało wyprodukować coś w rodzaju lubczyku w tabletce. Już nie mówiąc, żeby to była tabletka, pod wpływem której człowiek poczuje się znowu zakochany jak nastolatek, niech już będzie ta endorfina, co przynosi spokój i zapobiega rozwodom. Każdy dziś zakochany będzie czytał o tym rozkładaniu miłości na czynniki pierwsze z mieszanymi uczuciami. Wolelibyśmy aby nasze sercowe przeżycia, pozostały tajemnicą, żeby w odniesieniu do naszych przeżyć - dla każdego przecież jedynych i niepowtarzalnych - nie działały wspólne dla wszystkich mechanizmy. Tak się zamyśliłam nad tym wszystkim. Naukowcy odkryli te prawdy dopiero niedawno, a nasze prababki znały je "od zawsze". Przypominam sobie, że moja babcia zwykła mawiać : "Jak się nie ożeni w parę miesięcy, to nic z tego nie będzie". No i nie było. Zdradzanym żonom radziła: poczekaj - przejdzie mu. I przechodziło. Myślę jednak, że największego sekretu naszych serc żaden naukowiec nie odkryje: dlaczego reaguje ono gwałtownie na widok tej, a nie innej osoby.""Miłość pod szkiełkiem"Liny Szejner

    Odpowiedzi (10)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-11-26, 22:34:52
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Butterfly 2009-11-26 o godz. 22:34
0

To cytat z filmu "Sara"

Odpowiedz
Gość 2009-11-26 o godz. 19:47
0

"Miłość to takie coś czego nie ma.
napewno jest. musi byc. ja w to wierze.

Odpowiedz
Gość 2009-11-24 o godz. 06:10
0

No to mnie zdołowałas:( Where is love?

Odpowiedz
_Kasieńka_ 2009-11-24 o godz. 04:37
0

Niestety ja równiez moge stwierdzić po obserwacjach, że 2 lata to okres po którym najczęsciej związek się rozpada.
Mam nadzieje, że ja w przyszłości tego unikne.

Odpowiedz
Butterfly 2009-11-21 o godz. 07:29
0

A ja mialam tez taki moment z mojm mężczyzna ostatnio ale potrafiliśmy z tego wybrnąć i znów jest chemia i znów jest super ;D
W poprzednich związkach tak się nie dało, więc to chyba trzeba znaleźć tego z którym tak się da.

[ Dodano: 2005-06-30, 21:54 ]
Niestety, miłosne uniesienia przemijają, ponieważ na wydzielającą się fenyloetyloaminę można się uodpornić, a po upływie 2-3 lat organizm nie jest w stanie wyprodukować jej więcej i więcej, by zapewnić człowiekowi stan ciągłego zakochania. Oznacza to koniec namiętności, koniec szaleństwa i koniec wielkiej miłości. - nie zgodzę się z tym, po 2-3 latach jak ktos zerwie jest w stanie zakochac sie w innej osobie, przeciez tego chormonu nie starcza nam tylko na 2-3 lata i koniec na cale zycie. Skoro mozna w innej to jesli się chce to mozna i w tej samej. I znow produkcja chormonu sie wznawia na kolejne 2-3 lata i tak w kolko

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-11-21 o godz. 07:20
0

Ja potrafilam zerwac po 4 miesiacach z chlopakiem bo przestalo byc szalenczo... oboje zaczelismy rozsadniej myslec... a tak beztrosko bylo jak oboje chcielismy dac sobie na wzajem gwiazdke z nieba i ciagle probowalismy jej dosiegnąc...

Odpowiedz
mysza1000 2009-11-18 o godz. 08:51
0

ale cos w tym jest prawdy bo ja po 2 latach zwiazku stwierdzialmze milosc wygasla i zerwalam z chlopakiem tazke nie klamia z tymi chemikaliami :D

Odpowiedz
Lilu 2009-11-18 o godz. 06:59
0

to ja juz wiem dlaczego mam arytmie serca lol hahahaha

Odpowiedz
Butterfly 2009-11-18 o godz. 06:39
0

"Miłość to takie coś czego nie ma.
To tak jakby budowac dom i palić wszystko wokół.
Miłość jest wtedy gdy do 40-letniej kobiety wciąż mówisz moja maleńka, i gdy patrzysz jak ona je a sam nie możesz nic przełknąć, i gdy nie zaśniesz zanim nie dotkniesz jej brzucha.
Miłość jest wtedy, gdy stoicie pod drzewem a ty pragniesz aby się zawaliło bo będziesz mógł ja ochronić"

Odpowiedz
Gość 2009-10-11 o godz. 22:55
0

Gdzieś już słyszałam o jej fenyloetyloaminie i może to i prawda.. bo jakby nie było na początku związku byłam zaślepiona moim wybrankiem. Co by nie zrobił to go usprawiedliwiałam przed samą sobą, a energia mnie rozpierała.. a teraz? mam wrażenie że to już przyzwyczajenie... ale myśl o rozstaniu nie może wytrwać w mojej głowie wiecej jak sekunde Ale zobaczymy jak to będzie dalej...

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie