-
caradura odsłony: 3247
O co się kłócicie ze swoimi partnerami?
Może nie powinnam o to pytać, ale robię to nie dlatego, że jestem wścibska, raczej ze zwykłej ciekawości i jako ta mniej doświadczona.Co jest najczęściej powodem kłótni (tych poważniejszych) z waszymi drugimi połowami?U nas ostatnimi czasy jest to praca mojego j-n-m, a właściwie jej skutki, czyli brak czasu dla mnie i jego przemęczenie. Właściwie to już pomijam to, że czasem mi przykro, kiedy wybiera pracę (bo nie zawsze musi iść, a idzie), ale najwzyczajniej w świecie martwie się o jego zdrowie, brak snu, ale on nie potrafi tego zrozumieć i wciąż powtarza, jak bardzo potrzebne są jemu/nam pieniądze. Reszta to przyziemne sprawy, typu brudne buty i nieogolona twarz, tudzież inne pierdoły (bo czepialska jestem strasznie), ale tym się nie przejmujemy. A, no i nienawidzę, kiedy ktoś krzyżuje mi plany, a j-n-m dość często z czymś wyskakuje w ostatniej chwili.Bardzo się jednak boję, żeby nie było między nami tak, jak w moim rodzinnym domu - w 90% przypadków chodzi o pieniądze, a raczej ich brak. Nigdy nie chciałabym się o to kłócić ze swoją połową.
Ja chyba też się z moim mężusiem nie kłócę. Zwykle dochodzi do sprzeczek o pierdoły. I nawet to nie są sprzeczki. Zwykle ja prowadzę monolog, bo w naszym związku ja jestem zdecydowana choleryczką, a on siedzi, słucha (albo i nie) i to działa zwykle na mnie jak czerwona płachta na byka. Jego milczenie doprowadza mnie do białej gorączki, ale jak w końcu popyszczę, to wreszcie mi przechodzi. Takie spprzeczki zwykle działąją w moim przypadku jak burza po upalnym dniu - oczyszczająco...
Odpowiedzmy najczesciej sie klocimy o brak czasu mojego meza dla mnie :( odkad prowadzi swoja firme mamy dla siebie naprawde malutko czasu :( a ze ja jestem straszna pieszczocha to robie mu wymowki -on natomiast tlumaczy sie ze robi to wszystko dla nas zebysmy mieli lepsza przyszlosc - ja mu oczywiscie wierze bo wiem jak bardzo mnie kocha ale to nie zmienia faktu ze pomimo ze jestesmy razem to strasznie mi go brakuje :(
Odpowiedza ja sie kloce i to ostro, bo ze mnie taka raczej zadziora , na szczescie Ktos tam na gorze pomyslal o mnie i dal mi bardzo wyrozumialego meza :), ktory potrafi konczyc nasze klotnie
Odpowiedz
Nie wiem czy to jest dobre - gzieś wyczytałam, że to nie sposób - ale zawsze staram się kłaść spać w zgodzie. Nie po to braliśmy ślub, by leżeć do siebie plecami. Piękne chwile umykają szybko więc nie ma nic wspanialszego, niż odpoczywać psychicznie i fizycznie u boku mężczyzny, którego się kocha.
A kłócimy się ostro ale krótko - wyrzucenie z siebie emocji a potem uporządkowanie, o co właściwie nam chodziło :D
xena_music napisał(a):barbarosa, ja poprostu pamiętam z 1,5 roku temu, moze wiecej scene gdzie pokłóciliśmy sie nie wiem o co juz, ale mój mąz dumnie poprostu wyszedł do pracy bez słowa. Jak się pogodziliśmy miał druga awanturę gotową ale dla mnie słuszną- pokłócisz się ze mną-twoja sprawa, nie odzywasz sie no problem, ale z dzieckiem ZAWSZE masz się witać i zegnać normalnie, i bez fochów, bo to ze mną wojna nie z dzieciną...
a moj po straszliwej klotni specjalnie podchodzi do dziecka ktore mam w tym czasie na rekach.Slodko sie do niej usmiecha i mowi jak mocno ja kocha.Mnie traktujac jak powietrze.....wiec nie wiem co jest lepsze.Klocac sie staramy sie tego nie robic przy dziecku.Ale majac 2 pomieszczenia do dyspozycji....rozmawiac tez juz probowalismy,ale nawet podczas niej bywa roznie...Trzeba sie do tego przyzwyczaic i robic tak zeby ta druga polowa nie miala powodu do klotni.Obydwoje jestesmy uparci i trudno isc nam na kompromis.
monia:) napisał(a):
nie możemy się gniewac bo mamy tylko jedna sypialnię
i taka odpowiedź mi się podoba:):)
to samo powiedziałam
od tego czasu staramy sie jeśli nawet jakas sprzeczka załatwic to np w kuchni czy po za dzieckiem, po co ma widziec????
no i oczywiście przeprosił wtedy i zrozumiał ze to cios poniżej pasa, bynajmniej nie tylko dla mnie...
barbarosa, ja poprostu pamiętam z 1,5 roku temu, moze wiecej scene gdzie pokłóciliśmy sie nie wiem o co juz, ale mój mąz dumnie poprostu wyszedł do pracy bez słowa. Jak się pogodziliśmy miał druga awanturę gotową ale dla mnie słuszną- pokłócisz się ze mną-twoja sprawa, nie odzywasz sie no problem, ale z dzieckiem ZAWSZE masz się witać i zegnać normalnie, i bez fochów, bo to ze mną wojna nie z dzieciną...
Odpowiedz
ciche dni to czasem mój ślubny obstawia, a ja tego nie znosze bo to sie na dziecku odbija....chcąc nie chcąc dziecko pokrzywdzone
zgadzam sie z xeną
poza tym uważam ze to objaw niedojrzałosci
tak sie zachowują przedszkolaki jak sie obrażą i to zrozumiałe
dorosłych jednak stać na wiecej
cyrk i dziecinada
ciche dni to czasem mój ślubny obstawia, a ja tego nie znosze bo to sie na dziecku odbija....chcąc nie chcąc dziecko pokrzywdzone
OdpowiedzNo ja niestety krzycze, jestem choleryczką Ale szybko mi przechodzi lol
Odpowiedz
Też jestem wielkim przeciwnikiem cichych dni. Chyba nie ma nic gorszego, niż takie przeczekiwanie i potem podchody, kto w końcu pęknie...
U nas chyba nikt nie jest żywiołowy, bo nikt nie krzyczy. Raczej spokojnie rozmawiamy. Ja strasznie nie lubię krzyków, bo moi rodzice właściwie tylko w ten sposób ze sobą rozmawiają...
u nas kiedyś też było tak, że ja krzyczałam, a on nic, cisza, przeczekiwał wszystko w spokoju. ale ostatnio to się zmieniło, wrzeszczymy na siebie oboje :)
zapomniałam jeszcze o jednym, kłócimy się czasem o to, że ja nie chcę chodzić na herbatkę do jego mamusi :P
na szczęście nie ma u nas tzw. cichych dni, powiemy sobie co mamy do powiedzenia, ale później, już na spokojnie szukamy wyjścia z sytuacji ...
U nas burzliwie ale krotko. Ja wrzeszcze, Tomek siedzi cicho, co wkurza mnie niemilosiernie Typowy stoicyzm. Wolalabym bardziej zywiolowego partnera do kłotni
A o co sie klocimy
- o wychowanie psa, mamy na ten temat rozne poglady
- o bałagan w szafie, ktory mnie strasznie wkurza
- o takie codzienne banalne rzeczy,o PIERDOŁY lol
my kłótni mieliśmy może z dwie takie poważniejsze, ale to przez osoby trzecie tylko, a na codzień-spory-wiadomo, muszą być bo by było nudno:P
zazwyczaj o jego siedzenie przed kompem, kiedyś były o to ze ja go o coś prosiłam to czekałam godzinę, dwie, pięc, czasem 2 dni az to zrobił, a jak kolega czy koleżanka dzwonili bo kom im sie popsuł czy co to w ciagu 5 min był w drzwiach gotowy do pomocy tłumacząc że on tez kiedyśmoze od nich potrzebować pomocy, np pożyczyć garaż...no i tu sie zaczynało:):)
a my sie klocimy 8) tzn ja wrzeszcze i wygarniam mu a on probuje zrozumiec o co mi chodzi, po czym po moim 15sto minutowym wywodzie pyta o co tak naprawde chodzi, wtedy mam ochote wziac siekiere i zrobic z niej uzytek:lol: lol lol
A co co??? Najczesciej o bzdury jakies... niestety zdarza sie o rozrzucane skarpetki :D o pryncypia sie raczej nie klocimy...po prostu wymieniamy zdania 8)
my tez sie nie kłócimy
tylko....krzyczymy na siebie :x
i nam przechodzi
a chodzi zawsze o pierdoły lol
Ja się ze swoim mężem nie kłócę. Czasami zdarza się, że on wyjedzie z jakimś głupim tekstem, albo mi się coś wymsknie niestosownego i przez to drugiej osobie zrobi się przykro. Ale wtedy zawsze szybko się przepraszamy :).
A co do sprzeczek, to jakoś nie kłócimy się o jego porozrzucane skarpetki (może ja poprostu nie jestem pedantką i nie przeszkadza mi to), ani o to, że ja zużyje 17 kubków do herbaty w jeden wieczór ( mój mąż się zawsze z tego śmieje, ale ostatnio jak byłam u rodziców, to mówi, że właśnie lasu kubków najbardziej mu brakowało ;)). Także jakieś tam nieporozumienia zdarzają się, jedynie gdy jesteśmy zmęczeni i przepracowani, ale szybko mijają. Nigdy nie pokłóciliśmy się o sprawy istotne typu pieniądze, praca, rodzina. Zawsze gdy jest problem, to czekamy z omówieniem go, gdy oboje jesteśmy wypoczęci, by spokojnie o tym pogadać.
Podobne tematy