• Gość odsłony: 6018

    Jak wyglądał Wasz pobyt z dzieckiem w szpitalu?

    Witam.Jestem ciekawa waszych opinii odnośnie ew.pobytu w szpitalu z dzieckiem.Ja właśnie wyszłam ze szpitala,w którym leżałam z moją córeczką tydzień czasu.Zaczęło sie niewinnie,kaszel,katar-antybiotyk.Dwa tygodnie później zaczęła gorączkować i mieć luźne kupki (nie karmię już piersią).poszłam na pogotowie,bo była to niedziela,a tam pani doktor-od spraw dziecięcych,powiedziała po zbadaniu i całym wywiadzie,że jest lekka infekcja i przepisała antybiotyk,choć o wczesniejszym jej powiedziałam.Po 4 dniach objawy nie ustąpiły i poszłam do szpitala.Tam po badaniach okazuje się,żę Marysia ma wirusa ale też anemię.Pani doktor u której byłam,powinna zrobić badania moczu,a nie zrobiła tego.Dziecko mi się wyjałowiło,dzięki czemu popadła w anemię.Ta sama pani lekarz specjalista chciała mi wciasnąć,że to przeze mnie.Rozmawiałam z innym lekarzem i niestety Pani doktor była w błędzie,gdzyby rozróżniła infekcję gardła od infekcji wirusowej,nie trafiłybyśmy do szpitala,poza tym podstawowe badania moczu,których nie zleciła,przed ponownym podaniem antybiotyku,przez co mam pół roku leczenia anemii.Wiem,że to nie moja wina,ponieważ Marysia wcześniej miała apetyt doskonały,jadła warzywa,zupki,mleko,wszystko z dodatkowymi porcjami żelaza,a tu proszę,z dnia na dzień robiła się bladsza,typowa anemiczka,zero apetytu,marudzenie....Trafiłam do szpitala na tydzień,na szczęście obsługa mimo ciężkich warunków idealna.Dostałyśmy fajny pokój,na pielęgniarki mogłam liczyć w każdej chwili,to chyba jedyne co dobre w całym tym zdarzeniu.Ale Pani doktor dostała po tyłku.Okazało się,że jest prosto po szkole i zapomniała o badaniach....Tylko ciekawe,że nie pomyślała o tym wcześniej,zamin ja do niej trafiłam.Na szczęście już jesteśmy w domu.Marysia zdrowa,ja zmęczona.

    Odpowiedzi (66)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-02-18, 17:06:41
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
iwona27 2009-02-18 o godz. 17:06
0

zapomniałam jeszcze dodać że jak dziecku w szpitalu założyły wkłucie to do dziś dnia nie mogę zlikfidować na jego raczce zmainy bo im się zmienić opatrunku nie chciało. Ma strasznie odparzone, jeszcze mu założyli "zegarek" z danymi którego nie mogliśmy zdjąć i to dodatkowo też go odparzyło

Odpowiedz
iwona27 2009-02-18 o godz. 16:45
0

Iza zgadzam się z tobą inni za najniższą krajową charują jak woły a pielęgniarki? Dobry przykład podam jakie są zapracowane i na nic czasu nie mają- przychodziły do dziecka zastrzyk zrobić, żadna nie zapytała gdzie ręce może umyć,nie używały rękawiczek, zastrzyku nie opisywały (jak połowa została) ba nawet go taśmą nie zakleiły tylko cich dziecku w tyłek igłę i dowidzenia (są jednak wyjątki które wiedzą jak należy się zachować) w dodatku przychodziły o porach które im pasiły a nie kiedy dziecko miało zastrzy dostać. Jak pójdę do przychodni to poszukam "książki skarg i zażaleń" :D

Odpowiedz
Gość 2009-02-18 o godz. 15:58
0

Kejtus,nie mogę się z Tobą zgodzić.Ja zarabiałam 700 zł,też mam rodzinę i opłaty,też potrzebuję pieniędzy na dziecko i na jedzenie,ale w żaden sposób nie odgrywałam się przez to na klientach,zwłaszcza na dzieciach.A te pielęgniarki,to po prostu poniżej krytyki.Wiadomo,dzieci brykają,śmieją się,ale to przecież dobrze,znaczy że dochodzą do zdrowia i wcale nie jest im tak strasznie w tym szpitalu.Niektóre Panie,to przynoszą domowe problemy do pracy a na dzieciach się to odbija.Poza tym,pielęgniarki w oddziale dziecięcym,aż takiej strasznie ciężkiej pracy nie mają.Co one tam robią.połowę dnia spędzają na plotkach,kawach i śmiechach,a reszta to robią zastrzyki itp.Pieluch nie zmieniają,nie karmią(chyba,że nie ma rodziców),operacji nie robią,najwyżej uczestniczą,ale wątpię,nie sprzątają,bo są od tego odpowiednie osoby i nie gotują.Za nawet 1000zł co one biorą,to ta praca jak marzenie.One czasami są wściekłe,bo jak w dzień jest spokój,a w nocy dzieci płaczą,to są złe,bo się nie wyśpią.Tyle.

Odpowiedz
Gość 2009-02-18 o godz. 01:08
0

justyś** napisał(a):Ja też jestem tego zdania: nie które pielęgniarki to pracują jakby z przymusu. Zero z powołania, zero delikatności. Jakby pracowaly za kare. Bylam wstrzasnieta jak pielegniarki zajmowaly sie wczesniaczkami.
nie odbierzcie tego żle ale za takie psie pieniądze ta praca to właśnie jak za karę

chociaż tych od wcześniak.ów nic nie usprawiedliwi

Odpowiedz
justalka 2009-02-17 o godz. 23:34
0

masz iza rację..pielęgniarką powinno sie byc tylko z powołania..a te studium moze i uczy praktyki ale jest troszke za krótkie i przyciaga wiele niepotrzebnych dziewczyn..Jak mój Adas był 1 dzień na obserwacji to tylko położne były miłe i zyczliwe..najgorsze były te pielęgniarki, którym sie wydawało że ich praca jest rutyną..Rozumię ze maja obycie i doświadczenie w braniu niemowląt ale czy nie moznaby było troche delikatniej?

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-02-17 o godz. 16:44
0

Zastanawiam się,że gdyby ktoś wreszcie poskarżył się odpowiedniej osobie,to te wszystkie chichoczące pielęgniareczki chodziłyby jak w zegarku.Jakby jedna z drugą dostały po tyłku,to reszta może wyciągnełaby odpowiednie wnioski.Jak lerzałam z Marysią,to leżał taki mały dzidziuś obok.Żadna nie podeszła,tylko pani,która sprząta,każdą wolną chwilę mu poświęcała.To oburzające,żeby takie rzeczy się działy tam,gdzie nie powinny.Oddział dziecięcy,wydaje mi się,że jest szczególnym oddziałem,gdzie tego ciepła i zainteresowania powinno być aż za dużo.Zeby te biedne dzieciaczki,nie odczuwały tej atmosfery i tego,że są chore....

Odpowiedz
justalka 2009-02-17 o godz. 15:53
0

Ja też jestem tego zdania: nie które pielęgniarki to pracują jakby z przymusu. Zero z powołania, zero delikatności. Jakby pracowaly za kare. Bylam wstrzasnieta jak pielegniarki zajmowaly sie wczesniaczkami.

Odpowiedz
iwona27 2009-02-17 o godz. 15:10
0

Dzięki Iza

jak położyli nas już na salę to za ścianą, a właściwie szybą, leżał chłopczyk w wieku mojego alergik straszny co było widać na skórze. Matka do niego wcale nie przychodziła, nie wiem czy pracowała24h czy co, strasznie płakał, w dzień i w nocy takim zachrypniętym głosem aż za gardło ściskało. Pielęgniarki tylko przyłaziły jak pieluchę trzeba było zmienić albo leki dać, a tak to wolontariusze jacyś. W nocy tak strasznie mamę wołał to łaziły go uspokajać, raz go mama odwiedziła stała na korytarzu i kogoś wyglądała a dziecko się darło mama! a ona go tylko z korytarza uciszała Naprawdę jak sobie to przypomnę to szok, a jeszcze miałam tam conajmniej tydzień zostać

Odpowiedz
Gość 2009-02-16 o godz. 20:44
0

O rany,Iwonka,w tych szpitalach,to jak nie wrzaśniesz,to te baby w ogóle Cię nie zauważą.Mnie też przytrzymali 2 dni dłużej,choć już było dobrze.Ale przypuszczam,że nie chodziło o obserwację,tylko o kasę.Pielęgniarki(niektóre)zachowują się tak,jakby pracowały za karę.Z takim zachowaniem,to niech idą ulice zamiatać.Biedne dzieci.To skandal,że musiałaś być na korytarzu z chorym dzieckiem,To jest poniżej krytyki.21 wiek.... Mam nadzieję,że z Twoim dzidziusiem z dnia na dzień będzie lepiej.

Odpowiedz
iwona27 2009-02-16 o godz. 18:56
0

Hala co do uczulenia to tak jak pisałam w "do mam atopowców" że chyba od bioaronu c ale wcześniej wyprałam wszystkie ciuszki, przestudiowałam co jadł itd. i tylko to było podejżane Teraz bierze zastrzyki bo bez nich niestety się nie mogło obejść w takim przypadku. Co do kolanka to pójdziemy do chirurga jak wyzdrowieje Pediatra mówiła żeby się bardzo nie przejmować bo dzieci tak mają od infekcji ,tylko że im puchną stawy biodrowe :o Ale sprawdzić trzeba.

Odpowiedz
Reklama
Hala 2009-02-16 o godz. 16:21
0

Straszne Iwonko.
W końcu co mu było???

Odpowiedz
iwona27 2009-02-16 o godz. 15:26
0

chyba mogę się tu udzielić
Otóż tydzień temu podczas kąpieli zauważyliśmy że małemu spuchło kolanko, było nieźle nabrzmiałe i nie mógł chodzić. Na dodatek miał dziwną wysypkę-jakby się oblał wrzątkiem. Czytaliśmy na temat odry bo właśnie ta choroba ma takie objawy, poszliśmy do lekarza, mały nawet w rajstopki nie dał się ubrać tak go to kolano bolało. W przychodni babka powiedziała że to może być od alergii i dała skier do szpitala :(
A w szpitalu same wiecie- pan doktor był śpiący i tak cicho mówił że go nie rozumieliśmy w dodatku sam się przyznał że jest nieprzytomny, na dodatek każdy na nas patrzył jak by któreś z nas go pobiło albo co. Przyszedł chirurg zbadał kolanko no i zostajemy w szpitalu. Małemu pobrali krew no i dobranoc- tylko ciekawe dla kogo dobra, bo musiałam z małym na korytarzu siedzieć bo miejsc nie było. Dostał antybiotyk ale zasnąć nie mógł, światło po oczach waliło, pielęgniarki się chicholiły i non stop ktoś łaził. Na szczęście nie płaciłam za pobyt. Wszystko miało się rozstrzygnąć na drugi dzień. Pani doktor obiecywała wizytę ortopedy ale nie przyszedł dopiero jak mąż interweniował Chciał mu założyć gips- ale na jakiej podstawie żadnych badań a mały już normalnie chodził. Zrobią usg i rentgen ale nie teraz bo sprzęt popsuty. tak mijały dni wysypką zajęli się jak na pielęgniarke nakrzyczałam (ups) ale cóż dali mu kolejny antybiotyk- który nic nie pomógł. Jak się dowiedzieli że jest alergikiem to pani doktor powiedziała z obu zeniem że pewnie go czymś nakarmiłam i stąd wysypka. A jak powiedziałam że nie pije żadnego mleka to mało mi do gardła nie skoczyła Nie rozumiała że chodzimy do alergologa i próbujemy wszystkiego. Z chorym kolanem położyli nas na oddział płucny :o Po konsultacji z mężem poszliśmy do pani ordynator aby małego wypisać bo jego przeziębienia zawsze źle się kończą. Nie chcieli (bo za 7 dni pieniądze im się zwracają a za mniej nie). Zrobili raptem rentgen ale nie chcieli dać bo opisu nie ma. Wypisujemy i już! Po powrocie do domu wysypka zniknęła ale kaszel dał się we znaki, wymioty, brak apetytu itp. Nie chciał nawet pić bo wymiotował więc co tu mówić o doustnym leczeniu. Skończyło się na zastrzykach. Dzisiaj jest już poprawa. w przyszłym tygodniu do chirurga. Oby wszystko dobrze się skończyło
Mam nadzieję że tam więcej nie traf imy

Odpowiedz
Gość 2009-02-05 o godz. 16:13
0

Dzięki Iskierka :D :D :D

Odpowiedz
Gość 2009-02-05 o godz. 12:30
0

Ja podaje żelazo-HEMOFER,a dentystka jako ew.fluor poleciła mi ZIMAFLUOR.Jak myślisz Iskierka,podawać ten fluor ,czy to żelazo jest bezpieczne.

Odpowiedz
Gość 2009-02-04 o godz. 23:35
0

Hej.Słuchajcie,Marysia ma anemię i musi przyjmować żelazo.Słyszałam,że można podawać jej fluor,żeby nie miała problemów z ząbkami.Jeszcze ich nie ma i właśnie dlatego nie wiem co robić.Dzwoniłam do lekarza Marysi i Pani doktor powiedziała,że skoro ząbków jeszcze nie ma,to nie ma potrzeby podawania fluoru,ale rozmawiałam też z dentystką i ona powiedziała,że oni podają już 3-4 miesięcznym dzieciaczkom fluor,gdy te biorą żelazo.Tak w razie czego.Powiedziała,że jeżeli ząbków jeszcze nie ma,to fluoru nie podawać codziennie,tylko np co drugi dzień.Wiecie coś może na ten temat???? Nie chcę,żeby Marysia potem miała kłopoty z ząbkami i czy faktycznie nie szkodzi podać fluor,skoro ząbków ani widu,ani słychu..... Pozdrawiam.

Odpowiedz
ketriken 2009-02-03 o godz. 18:27
0

My tez lezelismy z synkiem w szpitalu, gdyz jak mial 3 tygodnie dostal kaszlu i podawano u antybiotyk. Pozniej maly bardzo czesto chorowal i caly czas bral antybiotyki. Oczywiscie nawet nie chce komentowac pobytu w szpitalu, bo to, co sie dzialo i dzieje w polskich szpiatalch to koszmar.
Ostatnio czytalam gdzies na necie artykul, ze jesli dziecko bierze antybiotyk w pierwszym roku zycia to wowczas rosnie lawinowo prawdopodobienstwo pojawienia sie u dziecka astmy i innych problemo z drogami oddechowymi. My caly czas mamy problemy, ale odkad jestesmy w Szwecji (ok pol roku) zaden lekarz nie przepisal jeszcze synkowi antybiotyku, gdyz sa to infekcje wirusowe i antybiotyk nic nie pomoze. Jestem zdania, ze lekarze w Posce zbyt czesto przepisuja antybiotyki.

Odpowiedz
monia:) 2009-02-03 o godz. 14:12
0

goya napisał(a):monia1974 napisał(a):Joanna 73 napisał(a):Podczas mojego pobytu z Jasiem w szpitalu byłam kilkakrotnie świadkiem jak krzyczą do dzieciaczków. Na sali na przeciwko mojej były dzieciaczki z domu dziecka, cały czas płakały, nawet jak wypadł któremus smoczek to nie reagowały. Ja byłam w izolatce wiec jak Jasio spał to szłam troszke uspokoic te dzieci aby nie płakały, bo mi serce pękało. Podałam czasami któremus smoka, pogłaskałm po głowce i płacz sutawał. To mnie suki opieprzyły, ze to nie moja sprawa. One zamykały się w kanciapie u siebie i smiałay sie w głos. Posiłki były dla innych dzieci na godziny, ale jak któres przespało posiłek to czekało do następnego az z kuchni dowiozą. Te dzieciaczki czasami płakały z głodu a ja z nimi bo mi było żal. W nocy jak któreś płakało to leciały uciszac aby cały oddział nie zaczął płakać. Na własne uszy słyszałam jak wchodząc do sali z tymi dziecmi mówiły ''czemu tak mordy drzecie''. Zwrociłam jej uwagę to nie pozwoliły mi drzwi od izolatki otwierac, abym ich nie słyszała. Na odchodne powiedziałam do nich ,co o nich myslę i trzapnełam drzwiami.
:o :o :o :o :o :o :o :o :o :o
Dwa razy leżałam z Tomkiem w szpitalu i za każdym razem obserwowałam to samo, biedne dzieci z domu dziecka lub z monaru. Szklane szyby w boksach oddzielajace pojedyncze sale. Za szyba dzieci z domu dziecka lub takie z którymi nie mogły zostać matki. Te dzieci płakały całe dnie. W nocy podejrzewam ze dostawały czopek uspokajajacy, bo mnie tez proponowano gdy Tomek wrzeszczał, ale wyrzuciłam pielęgniarkę z sali. Nie wolno było zabawiac tych dzieci a na pewno brac na ręce. ....bo ponoć dzieci sie przyzwyczaja a potem pielęgniarki maja problem. Za szybą wielkie oczy Piotrusia z domu dziecka zawsze patrzyły gdy brałam na ręce Tomka lub gdy go karmiłam. Łzy spływały mu po policzkach a wzrok ( ponoc to typowe) zawsze uciekał przed moim wzrokiem. Nie słuchałam pielęgniarek i czasem zagladałam do tego biednego dziecka, dałam mu zabawkę, czasem podalam picie ze stojacej obok buteleczki. Serce mi pękało. I nawet teraz ( 3 miesiace po ) płaczę wspominajac . Nie pamiętam zeby te dzieciaczki kiedykolwiek sie smiały :(
i własnie dlatego - skoro matki zostające z dziećmi na oddziale odciązają je od pracy bo swoimi dziećmi zajmują się osobiście - pielegniarki powinny choć trochę czasu poswięcac własnie tym dzieciom!

Odpowiedz
Gość 2009-02-03 o godz. 14:06
0

monia1974 napisał(a):Joanna 73 napisał(a):Podczas mojego pobytu z Jasiem w szpitalu byłam kilkakrotnie świadkiem jak krzyczą do dzieciaczków. Na sali na przeciwko mojej były dzieciaczki z domu dziecka, cały czas płakały, nawet jak wypadł któremus smoczek to nie reagowały. Ja byłam w izolatce wiec jak Jasio spał to szłam troszke uspokoic te dzieci aby nie płakały, bo mi serce pękało. Podałam czasami któremus smoka, pogłaskałm po głowce i płacz sutawał. To mnie suki opieprzyły, ze to nie moja sprawa. One zamykały się w kanciapie u siebie i smiałay sie w głos. Posiłki były dla innych dzieci na godziny, ale jak któres przespało posiłek to czekało do następnego az z kuchni dowiozą. Te dzieciaczki czasami płakały z głodu a ja z nimi bo mi było żal. W nocy jak któreś płakało to leciały uciszac aby cały oddział nie zaczął płakać. Na własne uszy słyszałam jak wchodząc do sali z tymi dziecmi mówiły ''czemu tak mordy drzecie''. Zwrociłam jej uwagę to nie pozwoliły mi drzwi od izolatki otwierac, abym ich nie słyszała. Na odchodne powiedziałam do nich ,co o nich myslę i trzapnełam drzwiami.
:o :o :o :o :o :o :o :o :o :o
Dwa razy leżałam z Tomkiem w szpitalu i za każdym razem obserwowałam to samo, biedne dzieci z domu dziecka lub z monaru. Szklane szyby w boksach oddzielajace pojedyncze sale. Za szyba dzieci z domu dziecka lub takie z którymi nie mogły zostać matki. Te dzieci płakały całe dnie. W nocy podejrzewam ze dostawały czopek uspokajajacy, bo mnie tez proponowano gdy Tomek wrzeszczał, ale wyrzuciłam pielęgniarkę z sali. Nie wolno było zabawiac tych dzieci a na pewno brac na ręce. ....bo ponoć dzieci sie przyzwyczaja a potem pielęgniarki maja problem. Za szybą wielkie oczy Piotrusia z domu dziecka zawsze patrzyły gdy brałam na ręce Tomka lub gdy go karmiłam. Łzy spływały mu po policzkach a wzrok ( ponoc to typowe) zawsze uciekał przed moim wzrokiem. Nie słuchałam pielęgniarek i czasem zagladałam do tego biednego dziecka, dałam mu zabawkę, czasem podalam picie ze stojacej obok buteleczki. Serce mi pękało. I nawet teraz ( 3 miesiace po ) płaczę wspominajac . Nie pamiętam zeby te dzieciaczki kiedykolwiek sie smiały :(

Odpowiedz
monia:) 2009-02-03 o godz. 12:59
0

Joanna 73 napisał(a):Podczas mojego pobytu z Jasiem w szpitalu byłam kilkakrotnie świadkiem jak krzyczą do dzieciaczków. Na sali na przeciwko mojej były dzieciaczki z domu dziecka, cały czas płakały, nawet jak wypadł któremus smoczek to nie reagowały. Ja byłam w izolatce wiec jak Jasio spał to szłam troszke uspokoic te dzieci aby nie płakały, bo mi serce pękało. Podałam czasami któremus smoka, pogłaskałm po głowce i płacz sutawał. To mnie suki opieprzyły, ze to nie moja sprawa. One zamykały się w kanciapie u siebie i smiałay sie w głos. Posiłki były dla innych dzieci na godziny, ale jak któres przespało posiłek to czekało do następnego az z kuchni dowiozą. Te dzieciaczki czasami płakały z głodu a ja z nimi bo mi było żal. W nocy jak któreś płakało to leciały uciszac aby cały oddział nie zaczął płakać. Na własne uszy słyszałam jak wchodząc do sali z tymi dziecmi mówiły ''czemu tak mordy drzecie''. Zwrociłam jej uwagę to nie pozwoliły mi drzwi od izolatki otwierac, abym ich nie słyszała. Na odchodne powiedziałam do nich ,co o nich myslę i trzapnełam drzwiami.
:o :o :o :o :o :o :o :o :o :o

Odpowiedz
Gość 2009-02-03 o godz. 12:57
0

NIE BĘDE SIĘ SPIERAĆ!!!

najważniejsze,że Marysia jest już zdrowa.

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 22:56
0

kejtus napisał(a):ale weterynarii

i czasem mogłabys udzielic kilku rad a nie śmiać sie z nas-laiczek
No przeciez udziela rad, nie wysmiewa sie z nas. Napisała ze badanie moczu nie potrzebne było.

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 22:43
0

Podczas mojego pobytu z Jasiem w szpitalu byłam kilkakrotnie świadkiem jak krzyczą do dzieciaczków. Na sali na przeciwko mojej były dzieciaczki z domu dziecka, cały czas płakały, nawet jak wypadł któremus smoczek to nie reagowały. Ja byłam w izolatce wiec jak Jasio spał to szłam troszke uspokoic te dzieci aby nie płakały, bo mi serce pękało. Podałam czasami któremus smoka, pogłaskałm po głowce i płacz sutawał. To mnie suki opieprzyły, ze to nie moja sprawa. One zamykały się w kanciapie u siebie i smiałay sie w głos. Posiłki były dla innych dzieci na godziny, ale jak któres przespało posiłek to czekało do następnego az z kuchni dowiozą. Te dzieciaczki czasami płakały z głodu a ja z nimi bo mi było żal. W nocy jak któreś płakało to leciały uciszac aby cały oddział nie zaczął płakać. Na własne uszy słyszałam jak wchodząc do sali z tymi dziecmi mówiły ''czemu tak mordy drzecie''. Zwrociłam jej uwagę to nie pozwoliły mi drzwi od izolatki otwierac, abym ich nie słyszała. Na odchodne powiedziałam do nich ,co o nich myslę i trzapnełam drzwiami.

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 20:42
0

Wiesz Kasia,nie byłoby problemu,ale ja za to dostałam ochrzan od lekarza,że nie dopilnowałam tak ważnej rzeczy.No ale skąd miałam wiedzieć? Mogłam się tylko domyśleć,ale nie zrobiłam tego.Tak jak mówiłam,Marysia dostała antybiotyk na zapalenie gardła,a w rzeczywistości nawet nie miała zaczerwienionego gardełaka.Jak trafiłam do szpitala,okazało się,że nie mogą zrobić badań,bo dziecko jest przez ten lek wyjałowieone i trzeba czekac 2 dni na pobranie moczu do badań.Z tego co mi powiedział lekarz,ta Pani doktor powinna zlecić badanie moczu przed podaniem antybiotyku,żeby ogólnie wiedzieć jaki jest stan zdrowia dziecka i czy ten antybiotyk jest potrzebny i ew nie ma składników uczulających.Słyszałam,że są dzieci uczulone np na paracetamol albo inne skł.Marysia miała wirusa,gorączka,biegunka i leczenie nieistniejącej choroby było zbędne,bo dziecko było przez to tylko bardziej osłabione,a w razie potrzeby podania antybiotyku trzeba by czekac na badania 2-3 dni,a to czasami bardzo długo....Wiem,że się powtarzam ale wierze temu lekarzowi,a skoro on tak twierdzi,to ja też.

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 20:33
0

Jak byłam w szpitalu z Marysią,też miałam swoje rzeczy.Pielęgniarki się dziwiły,że wzięłam własny arsenał,bo jak mówiły-mamy swoje butelki,mleko,swoje gruszki,swoje termometry,po co to nosić.... No tak,ale jak znam życie,gdybym nie wzieła nic,to wtedy też byłby problem.Nie było jednak problemu,żeby mieć swoje mleko,nawet się ucieszyły,zawsze to jakaś oszczędność....Poza tym w tym szpitalu było inne mleko,a słyszałam,że po zmianie mleka mogą wystąpić kolki.Nie wiem,czy to prawda,ale wolałam nie ryzykować.Marchewki robiły same,ale spytały się,czy czasami nie mam swojej Miałam lol One robiły taką do picia,a ja miałam w słoiczku.Marysia tak ładnie je łyżeczką,że wolałam jej nie odzwyczajać.Najbardziej mnie jednak wkurzało to,że dziecko śpi,a taka jedna z drugą wchodzi i krzyczy,MIERZYMY TEMPERATURĘ...... Spytałam się grzecznie,czy nie można ciszej,bo dziecko właśnie śpi po ciężkiej nocy,a ona zrobiła coś w stylu Pchi i poszła.Na prawdę,niektóre to tam siedzą za karę.A gdzie jak gdzie,ale na oddziale dziecięcym powinna panować raczej miła atmosfera,żeby te chore dzieciaczki nie myślały tak o tym,że nie są w domu i że są chore.Zdaje sobie sprawę z tego,że im jest bardzo ciężko,ale to przecież nie dzieci wina i chyba można się pohamować od głupich komentarzy,czy też strojenia min.Na oddziale ,na którym byłam,obok mnie na sali leżał niemowlaczek.Rodzice nie mogli być z nim przez jakiś czas,ale za dwa trzy dni mieli dojechać,to wyobraźcie sobie,podchodziła do niego tylko pani,która sprząta,Żadna pielęgniarka nie przytuliła,nie pogłaskała,nic,tylko siedzą iczytają gazety albo piją kawkę.Zimne jak głazy niektóre te kobiety.Ciekawe jak jest u nich w domu,pewnie też wielka rodzinna sielanka....

Odpowiedz
*kaśka77* 2009-02-02 o godz. 20:23
0

Też nie rozumiem po co badanie moczu :o , przy nawracających infekcjach przeprowadzić można na przykład posiew z gardła i nosa, w zależności od wyniku i antybiogramu podaje się odpowiedni antybiotyk, takie badanie powinno w zasadzie być przeprowadzone przed każdym podaniem antybiotyku.
Można również sporządzić szczepionkę tzw autoimmunologiczną, czyli zrobioną z z własnych bakterii z tego co wiem to koszt sporządzenia to ok 500 zł, jest to 12 zastrzyków albo podać szczepionkę gotową zawierającą wiele różnych szczepów bakterii.

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 19:58
0

badanie moczu jest podstawową rzeczą przy podaniu kolejnego z rzędu antybiotyku,ponieważ wiadomo wtedy,czy owy antybiotyk jest dobry i nie szkodzi,bo niektóre składniki mogą uczulać i spowodować różne,nieciekawe historie.Podobno jesteś lekarzem,to chyba powinnaś to wiedzieć.Ja nie jestem lekarzem,powtarzam słowa pediatry.

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 19:37
0

ale weterynarii

i czasem mogłabys udzielic kilku rad a nie śmiać sie z nas-laiczek

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 18:38
0

Kejtuś układy jak wszędzie, ręka ręke myje. Czasami jak sie wkupisz super czekoladkami to jest ok. Ile ja pudełek czekoladek zostawiałam jak Adam był w szpitalu.

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 18:33
0

najgorzej mnie denerwuje ze osoba z przywilejami(jak ja bo słuzba zdrowia)
moż esobie siedzieć wszpitalu za darmo
a reszta dzieciaków wyje po nocach bo matek nie stac żeby być z tymi dziećmi
gdzie tu sprawiedliwość?

doi tej pory mam w oczach widok tych smutnych buziek :(

Odpowiedz
Hala 2009-02-02 o godz. 18:31
0

oczywiście
W. jest alergikiem i wozili nam słoiczki, bo kuchnia serwowała tylko zupę do picia z butli, oczywiście z marchewką.

Odpowiedz
iwona27 2009-02-02 o godz. 18:29
0

Joanna 73 napisał(a):jak byłam z Jasiem w szpitalu też mielismy swoje mleko. Śmiesznie to było , bo pojechałam z własnymi butelkami, mlekiem, czajnikiem do gotowanai wody a pni pielęgniarka mówi ze absolutnie nie mozna uzywać swoich butelek i mleka. Za półgodziny przyszła i pyta czy karmione piersia, mowie ze nie a jaką mieszankę je? a nutramigen odpowiadam. Pani poszła i za piec minut przyszła i powiedziała , ze pni doktor zezwoliła na własne mleko.
normalnie bez komentarza
a jeśli starsze dziecko jest alergikiem to albo zwozimy całą lodówkę z domu albo głodówka

Odpowiedz
Hala 2009-02-02 o godz. 18:21
0

u nas to samo Asiu, nie stac ich na Nutramigen.

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 18:19
0

My i pani alergolog mamy taką nadzieje, innej opcji nie ma.
A wracajac do tematu, jak byłam z Jasiem w szpitalu też mielismy swoje mleko. Śmiesznie to było , bo pojechałam z własnymi butelkami, mlekiem, czajnikiem do gotowanai wody a pni pielęgniarka mówi ze absolutnie nie mozna uzywać swoich butelek i mleka. Za półgodziny przyszła i pyta czy karmione piersia, mowie ze nie a jaką mieszankę je? a nutramigen odpowiadam. Pani poszła i za piec minut przyszła i powiedziała , ze pni doktor zezwoliła na własne mleko.

Odpowiedz
monia:) 2009-02-02 o godz. 17:54
0

Joanna 73 napisał(a):Grzyb/wilgoć na scianch w pokoju i łazience. Robilismy testy i wyszło , ze jest uczulony na plesni i grzyby. Ale jeszcze 10 dni i przeprowadzamy sie do nowego mieszkania
TU SUPER!!!!

pewni infekcje także miną :D

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 17:45
0

No o tym nie pomyslałam

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 16:19
0

To super Asiu,zwłaszcza,że pleśń i grzyby są groźne dla zdrowia dzieci i Waszego też.To kiedy baybusowa parapetówa???????

Odpowiedz
Hala 2009-02-02 o godz. 16:18
0

My bylismy w szpitalu rok temu z Wojtusiem, z podejrzeniem sepsy.
Warunki tragiczne, oczywiście mleko musialam mieć swoje, przepływ informacji kiepski. Dzieci z biegunką chodziły po całym oddziale, tak wię cpo powrocie u na stez sie zaczęła mega biegunka i prawie tam wrócilkiśmy. Jedyny plus, to to, że prawie do 22 mógł być z nami mój mąż, a noc jakos sami przeżyliśmy.

Ale nie życze nikomu.

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 15:36
0

Grzyb/wilgoć na scianch w pokoju i łazience. Robilismy testy i wyszło , ze jest uczulony na plesni i grzyby. Ale jeszcze 10 dni i przeprowadzamy sie do nowego mieszkania

Odpowiedz
monia:) 2009-02-02 o godz. 14:06
0

Joanna 73 napisał(a):To u nas takie błedna koło.
Antybiotyk podawany za chwileznowu 2 i tak ciagle chory.
Tylko u nas jest winowajca , ten cholerny grzyb.
przepraszam, nie wiem czy dobrze zrozumiałam: chodzi o grzyba na ścianach budynku, tak?

Odpowiedz
monia:) 2009-02-02 o godz. 14:05
0

kejtus napisał(a):Bardzo czesto przy infekcjach wirusowych podaje sie antybiotyk oslonowo i nie jest to bledem w sztuce, wrecz przeciwnie
alez ja nie twierdzę ze to błąd w sztuce
kompletnie nie znam się na tym
powtarzam to co wyczytałam

może i jestem laikiem ale lekarze w/g często zapisują antybiotyk "za często"
powodując osłabienie odporości
i tak kółko się zamyka
tak to prawda.

U nas w przychodni jest taka jedna Pani doktor. Koleżanka poszła do niej z 2 - letnim dzieckiem bo trichę kaszlało. A doktorka powiedziałą, ze infekcji nie widac ale na wszelki wypadek podamy antybiotyk!!!!

Odpowiedz
monia:) 2009-02-02 o godz. 14:03
0

iza 28 napisał(a):wiecie,tak czy inaczej lekarz który nie wie co robic,niech poprosi o pomoc innego,doświadczonego lekarza.Jeszcze raz trafię na tą kobietę,to wyjdę,po prostu.
Jak byłyśmy w szpitalu,na ten wirus jelitowy dali Marysi tylko glukoze w kroplówce,bo miala te kupki rzadkie.Nic wiecej.Lekarz kazał nam odstawic zupki,bo je jeszcze bardziej rozrzedzają i piłyśmy tylko mleko i marchewkę.Odstawiliśmy nawet krople d3,bo też przy chorobie podobno trzeba odtawić.
to prawda.

nawet do tygodnia po ustapieniu objawów nie powinno sie jeść surowych warzyw, owoców, soków...

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 12:31
0

To u nas takie błedna koło.
Antybiotyk podawany za chwileznowu 2 i tak ciagle chory.
Tylko u nas jest winowajca , ten cholerny grzyb.

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 02:53
0

no cóż
gdzieś trzeba zdobywac ta praktykę
może to okrutne ale uczymy sie na błędach

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 02:50
0

Masz rację Kejtus,błędne podanie lekarstwa nie sprzyja odporności i osłabia dzialanie tego prawidłowego.Żadna z nas lekarzem nie jest ale jako matki mamy wyostrzoną intuicję i nieświadomie,ale skutecznie,wiemy co jest najlepsze dla naszych dzieci.Nie twierdzę,że lekarze nie wiedzą co robią,ale bardzo często słyszy się o pomyłkach,przez co cierpią małe dzieci,czasami nawet skutki są nieodwracalne.Ostatnio słyszałam o takim przypadku,chyba w tv,że jedna pani pomyliła płyny i dla chłopczyka w kręgosłup wpuściła zupełnie coś innego,przez co chłopiec jeździ na wózku....Kobieta dalej praacuje w zawodzie i to jest najgorsze.Tak jak i w miom przypadku,była to kobieta świeżo po szkole.

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 01:54
0

Bardzo czesto przy infekcjach wirusowych podaje sie antybiotyk oslonowo i nie jest to bledem w sztuce, wrecz przeciwnie
alez ja nie twierdzę ze to błąd w sztuce
kompletnie nie znam się na tym
powtarzam to co wyczytałam

może i jestem laikiem ale lekarze w/g często zapisują antybiotyk "za często"
powodując osłabienie odporości
i tak kółko się zamyka

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 01:06
0

Oczywiście bez urazy,ale jestem tak zdenerwowana głupotą lej lekarki,że jak o tym pomysle,to krew mnie zalewa.Lekarz powiedział to samo,że wlasnie ten antybiotyk spowodował tak duza anemie.Wiem,że napisałam,że przez to Marysia jest chora,ale prawda jest taka,że gdzyby wszystko było podane dobrze,może byłaby anemia,ale taka typowa dla wieku niemowlęcego,naturalna.

Odpowiedz
Gość 2009-02-02 o godz. 01:02
0

wiesz iskierka,podstawową rzecza jaka powinien zrobic lekarz dziecięcy po pierwszym antybiotyku,jest dokladne zrobienie badan moczu.pisałam wczesniej,że Marysia miała gorączkę i biegunkę,a pani doktor dała drugi antybiotyk na zapalenie gardła,choc go nie było.Po drugie źle podany antybiotyk może spowodować,że anemia sie bardzo pogłebia,ponieważ antybiotyk nie zatrzymal choroby jaka byla faktycznie,lecz bardziej osłabil organizł dziecka,czego nastepstwem jest własnie anemia,bo dziecko nie ma apetytu więc i przyjmuje za mało witamin i minerałów.To chyba logiczne......

Odpowiedz
iwona27 2009-02-01 o godz. 22:55
0

Joanna 73 napisał(a):Iza a mnie sie wydaje ze na gardło to daje sie przede wszystkim antybiotyk u małego dzicka, bo angina nie leczona jest bardzo grozna. Powikłania po anginie są bardzo grozne, np. zapalenie miesnia sercowego. Anemia nie musiała byc spowodowana antybiotykiem tylko mogla być naturalna, bo dzieci w tym wieku czesto maja anemię. Mój synek ciagle jest na antybiotykach, praktycznie konczy jeden i 2 zaczyna , do tego leki wziewne, jest tego torchę. Ale antybiotyk nie powoduje u niego anemii. Mogła nie jesc bo nie miała apetytu , co jest normalne u dziecka przy chorym gardełku.
.
Mój szkrabik też często choruje i praktycznie zawsze musiał dostać antybiotyk bo inaczej zapalenie oskrzeli. Kiedyś lekarka zwlekała z antybiotykiem aż zaczęło rozwijać się zapalenie płuci- no i skierowanie do szpitala- może jestem i głupia ale się nie zgodziłam- koleżanka opowiadała mi wcześniej jak była z dzieckiem w szpitalu i mnie to przeraziło, ten cały personel, prośby o to by przy dziecku posiedzieć itd- powiedziałam że w domu będzie się leczyć niech mi powie co i jak. W domu był spokój, potrzebował to spał, byłam cały czas przy nim i wyszedł z tego raz dwa aż się lekarka dziwiła.
Teraz ma zapalenie gardła dostał leki ale bez antybiotyku- może to i dobrze- ale mnie to niepokoi, minął tydzień od wizyty a on nadal strasznie kaszle i w dodatku nic nie je, nawet lekarstw nie chce bo je wymiotuje, jutro pędze do lekarza.NIE NAWIDZĘ TAKIEJ NIEPEWNOŚCI

Odpowiedz
Gość 2009-02-01 o godz. 20:19
0

wiecie,tak czy inaczej lekarz który nie wie co robic,niech poprosi o pomoc innego,doświadczonego lekarza.Jeszcze raz trafię na tą kobietę,to wyjdę,po prostu.
Jak byłyśmy w szpitalu,na ten wirus jelitowy dali Marysi tylko glukoze w kroplówce,bo miala te kupki rzadkie.Nic wiecej.Lekarz kazał nam odstawic zupki,bo je jeszcze bardziej rozrzedzają i piłyśmy tylko mleko i marchewkę.Odstawiliśmy nawet krople d3,bo też przy chorobie podobno trzeba odtawić.

Odpowiedz
Gość 2009-02-01 o godz. 19:18
0

no tak
ale wyczytałam tez że takie małe dzieci rzadko maja angine i jest to mylone ze zwykłym wirusowym zapaleniem gardła

Odpowiedz
Gość 2009-02-01 o godz. 19:12
0

Kejtus ale anginy nie powodują wirusy

Odpowiedz
Gość 2009-02-01 o godz. 19:03
0

Joanna 73 napisał(a):Iza a mnie sie wydaje ze na gardło to daje sie przede wszystkim antybiotyk u małego dzicka, bo angina nie leczona jest bardzo grozna. Powikłania po anginie są bardzo grozne, np. zapalenie miesnia sercowego. Anemia nie musiała byc spowodowana antybiotykiem tylko mogla być naturalna, bo dzieci w tym wieku czesto maja anemię. Mój synek ciagle jest na antybiotykach, praktycznie konczy jeden i 2 zaczyna , do tego leki wziewne, jest tego torchę. Ale antybiotyk nie powoduje u niego anemii. Mogła nie jesc bo nie miała apetytu , co jest normalne u dziecka przy chorym gardełku.
Są oczywiscie antybiotyki, które powodują zmiany w obrazie krwi, ale musiałaby je przyjmować bardzo długo i w duzych dawkach.
Ale to moje sugestie, ja lekarzem nie jestem, tylko mamą chłopca który często choruje i stąd wiem pewne rzeczy.
Ale skoro lekarz Wam tak powiedział to musiało tak byc.
wiesz Asiu niedawno wyczytałam ze dzieci chorujące na gardło(te mniejsze)nie powinny być leczone antybiotykami bo to są wirusy
a na wirus taylko leczenie objawowe

Odpowiedz
Gość 2009-02-01 o godz. 18:50
0

właśnie to nie było zapalenie gardła,a Marysia dostała antybiotyk na to.To był wirus,przypuszczam,że ten jelitowy,połowa szpitala na to leżała.Wiesz,jestem tak na nią zła,że gotowa jestem przypisac jej wszystkie swoje nieszczescia....Możliwe,że anemia jest u małych dzieci czesta,ale przez niewiedze pani doktor jest bardzo duza.Dziecko przez nią było w stanie złym,przez to,że podany był zły antybiotyk.Jestem na nia wsciekła

Odpowiedz
Gość 2009-02-01 o godz. 17:25
0

Chyba , ze to był wirus, jakas infekcja jelitowa to wówczas powinna podać odpowiednie leki zapobiegajace odwodnieniu i wyczerpaniu dziecka. Czesto zak. jelitowe leczy się baktrimem, a to też antybiotyk. Z tymi lekarzami to zwariowac mozna.

Odpowiedz
Gość 2009-02-01 o godz. 17:22
0

Iza a mnie sie wydaje ze na gardło to daje sie przede wszystkim antybiotyk u małego dzicka, bo angina nie leczona jest bardzo grozna. Powikłania po anginie są bardzo grozne, np. zapalenie miesnia sercowego. Anemia nie musiała byc spowodowana antybiotykiem tylko mogla być naturalna, bo dzieci w tym wieku czesto maja anemię. Mój synek ciagle jest na antybiotykach, praktycznie konczy jeden i 2 zaczyna , do tego leki wziewne, jest tego torchę. Ale antybiotyk nie powoduje u niego anemii. Mogła nie jesc bo nie miała apetytu , co jest normalne u dziecka przy chorym gardełku.
Są oczywiscie antybiotyki, które powodują zmiany w obrazie krwi, ale musiałaby je przyjmować bardzo długo i w duzych dawkach.
Ale to moje sugestie, ja lekarzem nie jestem, tylko mamą chłopca który często choruje i stąd wiem pewne rzeczy.
Ale skoro lekarz Wam tak powiedział to musiało tak byc.

Odpowiedz
madzer 2009-02-01 o godz. 17:14
0

ja z olim bylam w szpitalu dwa razy. za pierwszym razem jak mial zapalenie krtani, szpital jak szpital - bida z nedza. za noc z synkiem musialam oczywiscie zaplacic, pokoiki malutkie bez wygod, dwa lozeczka dla dzieci mlodszych i jedno dla starszego, a dla rodzicow jedna polowka na dwoch sprezynach i krzeslo za to pielegniarki bardzo mile. za drugim razem spedzilismy w szpitalu 5 dni po padku z wysokosci na chirurgii w innym szpitalu, przebywalam tam z olim za darmo, ale lozko musialam specjalnie kupic, ubikacji nawet na oddziale nie bylo dla rodzicow, a najblizsza dwa pietra nizej, pielegnarki do d... najbardziej mnie wkurza to pobyt w szpitalu rodzica z dzieckiem znacznie ogranicza role pielegniarek a te kwoki (nie mowie oczywiscie o wszystkich) nawet zyczliwe czlowiekowi nie sa tylko jeszcze pod gore robia. noz mi sie w kieszeni otwieral nie raz...

Odpowiedz
Gość 2009-02-01 o godz. 16:54
0

tak,Joanna,po antybiotykach.Marysia dostała jeden,po 2 tyg.drugi.Gdyby lekarz zrobił badania i dobrze zinterpretował objawy(gorączka i biegunka),to nie dałby antybiotyku na grypę i zapalenie gardła.Marysi nie przeszły objawy,nic nie jadła,bladła z dnia na dzień coraz bardziej i tym sposobem dostała anemii.Tak twierdze ja i lekarz,który powiedział,że to głównie przyczyniło się do jej powstania.Ale nic dziwnego,babka skończyła dopiero szkołę....lekarz dziecięcy,cholera.

Odpowiedz
monia:) 2009-02-01 o godz. 13:38
0

Ja z Małgosią w szpitalu wylądowałam w styczniu tego roku.

Dziecko było bardzo odwodnione, wymioty buzią i noskiem, bardzo wysoka gorączka, biegunki bez końca!!!

WIROS ROTA!

Zabrało nas pogotowie. Spędziłyśmy w szpitalu 4 doby. Za każdą dobę płaciłam 25 zł.
Miałam swoje łózko obok łóżeczka Małgosi. W pokoju leżała z nami jeszcze jedna 8 letnia dziewczynka, która się opiekowałam bo jej rodzice mieszkali daleko i odwiedzali ja tylko.

Już na początku pokłóciłam się z pielęgniarkami, które WYRZUCIŁY mnie za drzwi!!!
Zabrały mi dziecko bo chciały wkłuć welfron do kroplówki. Powiedziałam, ze chce być przy tym obecna bo dziecko będzie spokojniejsze a ja przecież MAM DO TEGO PRAWO!

powiedziały że nie i już.

Po DŁUGIEEEEJJJJ chwili, kiedy bedąc na korytarzu słyszałm jak moje 8 miesięczne dziecko zawodzi, skomle i chrypliwie juz płacze zapukałam i ponownie zapytałam czy pozwola mi być z dzieckiem to sie przytuli i uspokio. Wtedy pielegniarka huknęła na mnie PROSZęWYJŚĆ!!!!

wyszłam....... i serce mi pękało z bólu!!!

a ja przeciez chciałm ja tylko przytulić.......

W końcu oddali mi zachrypniętą, zapłakana i mokrą od potu córeczkę.
Długo nie mogłam jej uspokoić....

potem przyszła do mnie i powiedziała jak pani taka mądra to prosze sobie teraz samemu podpiąć kroplówke skoro wszystko pani wie i umie sama trzymac dziecko

Na drugi dzień rano (pewno sobie to przemyślała) przyszła mnie przeprosić. Nie gniewałam się przecież ale to co przeszłam to moje.

Na oddziale nie było dzwonka!!!! :o

Jak coś się działo złego i potzrebowałm pomocy pielegniarki albo np. juz dawno skończyła się kroplówka (a nikt nie zaglądnął żeby ja odłączyć i podpiąć nową) to musiałam zostawiac dziecko i iść szukac pielegniarki, która mogła być wszędzie (bo w pokoju pielegniarek nigdy ich nie było).
Było to dośc utrudnione, gdyż kiedy Gosia miła podłączona kroplówkę musiała lezec na mim łóżku bo trzeba było pilnowac żeby jej nie oderwała (a tak robiła).
Jak się kroplówka skończyła i musiałam iśc po pielęgniarke to nie miałam jej jak zostawić bo z mojego łóżka by spadła!

czekałam więc znadzieją, ze ktoś będzie przechodził korytarzem i sprowadzi mi pielęgniarkę!!!

Pokoiki malutkie i ciasne. Obsługa pielęgniarska bardzo rózna. Telewizora nie było.

Były panie pielęgniarki, które po podłączeniu kroplówki przychodziły nawet co 15 minut i sparwdzały czy idzie dobrze, ale były też takie które musiałam wręcz prosić zeby podłączyły kroplówkę zalecona przez lekarza bo jakoś .. zapominały.

Panie salowe i lekarze w porządku.

wiem, ze się rozpisałam (jak zawsze), ale to i tak tylko skrót tego co musiałyśmy przejśc.

Ogólnie rzecz ujmując pobyt wspominam jako kilka koszmarnych dni, które oby juz nigdy nie wróciły!

Odpowiedz
Gość 2009-02-01 o godz. 13:18
0

monia1974 napisał(a):Joanna 73 napisał(a):
Po badaniach okazało sie za ma duzą anemię, bo rósł zbyt szybko, ważył wówczas przeszło 8 kg jak 3 miesieczne dziecko.

WOW - moja Małgosia ma taka wagę osiagnęła w wieku 10 miesięcy lol
Za dobe płaciłam 45 zł bez jedzenia. ,

To chyba drożej juz nigdzie nie ma!
:o

Dagus u was z tym posadzeniem maltretowania dziecka to juz przegiecia na maksa.
Niestety tak jest, że jeśli dziecko trafia do szpitala z "dziwnymi" obrażeniami to personel ma prawo podejżewać maltretowanie. Jednak myślę że takie zachowanie lekarza było co najmniej nie na miejscu! :evil:
monia no moje chłopaki mieli takie problemy wagowe jak byli mali. Adam wazył ponad 11 jak miał pół roku, kupa badan, edndokrynolog, hormony, cukirr itp. Wyrósł i teraz jest normalnym dzieckiem
Jasio wówczes miał niespełna 3 miesiace , bo trafiliśmy do szpitala 12 marca a 3 konczył dopiero 20 marca. Nikt mi nie wierzył , ze to takie małe dzicko i takie duze. Niestety przypłacił to anemia, leczoną kilak dobrych miesiecy. Układ krwiotwórczy nie dawał rady tak szybko pordukować krwinek , a masa szybko przybierała. Ale i tak ogólnie szczupelszy od Adama
Co do ceny szpaitala w kilecach to była cena bez jedzenia, z jedzeniem 75 Miesiac tam spedziłam. Ale pózniej oddali mi pieniadze z oc, sprawczyni wypadku. W koncu to z jej winy moje dzicko tam było.

Odpowiedz
monia:) 2009-02-01 o godz. 13:09
0

Joanna 73 napisał(a):
Po badaniach okazało sie za ma duzą anemię, bo rósł zbyt szybko, ważył wówczas przeszło 8 kg jak 3 miesieczne dziecko.

WOW - moja Małgosia ma taka wagę osiagnęła w wieku 10 miesięcy lol
Za dobe płaciłam 45 zł bez jedzenia. ,

To chyba drożej juz nigdzie nie ma!
:o

Dagus u was z tym posadzeniem maltretowania dziecka to juz przegiecia na maksa.
Niestety tak jest, że jeśli dziecko trafia do szpitala z "dziwnymi" obrażeniami to personel ma prawo podejżewać maltretowanie. Jednak myślę że takie zachowanie lekarza było co najmniej nie na miejscu! :evil:

Odpowiedz
monia:) 2009-02-01 o godz. 13:02
0

iwona24 napisał(a):Ja może trochę nie bardzo na temat ale...
Ostatnio mój mały szkrab się rozchorował a dokładnie miał w dzień katar a w nocy zaczął go męczyć straszny kaszel przestraszyliśmy się z mężem gdyż jeszcze tak nigdy nie było w dodatku miał temperaturę Zadzwoniliśmy na pogotowie i powiedzieliśmy jaka jest sytuacja, usłyszeliśmy że trzeba najpierw do lekarza rodzinnego, była noc więc tylko nocna przychodnia tam facet, ledwo żywy bo ze snu wyrwany powiedział żeby z dzieckiem przyjść (z gorączką) mąż pyta jaki syrop ewentualnie podać bo mamy sporo w domu on że nic na własną rękę tylko Zyrtek żeby dać pomyślałam nienormalny Mówie do męża dzwoń do szpitala dziecięcego tam baba powiedziałałła żeby małego ochładzać i po rodzinnego dzwonić myślałam że ich wszystkich pozabijam Dałam na własną rękę lek i jak ręką odjął, przestał kaszleć i poszedł spać
Normalnie tylko do mediów podać Na szczęście to nie yło nic strasznego, bo inaczej bym to załatwiła
dobrze że skończyło się własnie tak

ale strach pomysleć jakie mogły być konsekwencje tak głupich i nieprzemyslanych decyzji......

Odpowiedz
Gość 2009-02-01 o godz. 12:58
0

Ja byłam w szpitalu z Jasiem kika dobrych dni, jak miał 3 miesiace z zapalenia oskrzeli podczas brania zastrzyków, rozwineło sie zap. płuc. Tu było wszystko ok, jesli chodzi o szpital. Wszystko wiedziałam ,dokładnie mi tłumaczono. Po badaniach okazało sie za ma duzą anemię, bo rósł zbyt szybko, ważył wówczas przeszło 8 kg jak 3 miesieczne dziecko. Ale wszystko jakos dobrze sie skonczyło. Jedno ale to to, ze szpital zarobił sobie na naszym pobycie 2 razy bo płaciłam za łózko i obiady 25 zł za dobe i wypis dostalismy po 2 tygodniach, w/g którego dziecko tyle tam przebywało. W karcie miał wpisane bardzo drogie leki, których nie dostawał. Za wszystko zwrócił im NFZ.
Z Adamem byłam miesiac jak był po wypadku, to koszmar, moze dlatego , ze to własnie wypadek. Miał połamane rączki na wysciagu, przywiazany do łózka, nie mógł sie ruszać. Do tego od ciagłego lezenia dostał zapalenia płuc. Najgorsze było to , ze w domu u siostry zostawiałam Jasie który miał nie całe 4 miesiace i płakał za mna, bo nikogo nie znał. Nie chciałabym tego przeżywać kolejny raz, trauma dla mnie i dla dziecka. Za dobe płaciłam 45 zł bez jedzenia. , bo to szpital w Kielcach. ale było super w pokoju , byliśmy sami , był telewizor miałam wygoden w miare łózko.
Iza nie wiem czy dobrze zrozumiałam twierdzisz, za mała dostała aemii po antybitykach?
Dagus u was z tym posadzeniem maltretowania dziecka to juz przegiecia na maksa.

Odpowiedz
Gość 2009-02-01 o godz. 12:45
0

ja za pobyt płaciłam 5 zł za dobę,ale jeżeli przyzłaby matka karmiąca piersią,to na własną rękę muszę sobie szukać materaca-jak to powiedziała pielęgniarka.Spałabym w innym pokoju na końcu szpitala.Spytałam się jej,jak to sobie wyobraża,bo ja wstaję do dziecka raz-dwa razy w nocy,na karmienie i skąd mam wiedzieć,że to akurat ta pora.Ona powiedziała,że jest mało łóżek i to nie jej wina.Na szczęście taka sytuacja nie miała miejsca,ale gdyby była,to albo bym się kłóciła,albo zabrałabym dziecko i poszła gdzie indziej.21 wiek......Ja rozumiem,że szpitale są biedne,rozumiem nawet te opłaty matek za pobyt z dzieckiem,ale żeby materac....śmieszne.Mało tego,u nas oddział dziecięcy jest w innym budynku niż szpital główny,nie ma żadnego sklepiku,żadnej "stołówki".Ja na szczęście mieszkam na miejscu i mąż mnie zastępował,ale wyobraźcie sobie matkę,która przychodzi z dzieckiem do szpitala,która stąd nie pochodzi i w jednym ręku trzyma torbę z rzeczami dziecka,w drugiej dziecko i torbę z jedzeniem.Gdyby miała jeszcze parę rąk,to trzymałaby torbę ze swoimi rzeczami i materac.Personel fajny,pod warunkiem,że lubi dzieci.Pewna Pani pielęniarka chyba minęła się z powołaniem i powinna pracować w rzeźni.Dziecko w nocy płacze-jak to chore dziecko,a ona mówi,proszę uciszyć swoje dziecko,bo inne dzieci zbudzi.Szlag mnie trafił.To akurat nie dotyczyło mnie,ale tamta kobieta dobrze jej odpowiedziała,że ona chyba pracuje za karę.Lekarz super,przychodził do nas pare razy dziennie,przeprowadził bardzo dokładny wywiad rodzinny i widać,że traktuje dzieci bardzo poważnie i podchodzi do tego i z fachem i z sercem.Ogólnie pobyt w szpitalu oceniam na 4+ ,gdzie plus dla lekarza.

Odpowiedz
Gość 2009-02-01 o godz. 02:55
0

Byliśmy w szpitalu bo Miłoszek spadł ze schodów - ogromna tragedia: płacz małego, mój i panika!!! Na pogotowiu - koszmar!!!Dostało mi się że nie mam karty dziecka i że na policję zadzwonią bo maltretuję dziecko - myślałam że umrę, ale ważny był tylko Miłoszek!!! Do tej pory jak o tym myślę to cała zamieram...Odwieźli nas do większego szpitala, na izbie przyjeć 3 godz. czekałam, aż nami sie zajmą całe szczęście mały spał po lekach uspokajających, ja płakałam i patrzyłam na malutką twarzyczkę mojego synka - pytałam: "co dalej?" - a oni: "gdzie mój mąż?"!!!Mówie: " jedzie" - oni: "bez niego ani rusz bo do zdjęcia RTG 2 osoby muszą być!" (szkoda że wokół było chyba z 15 studentów na praktykach) - nie wolno powtarzali!!!W końcu zdjęcie zrobione, dalej czekać :o !!!Mały dostał jeść i bawił sie jakby nigdy nic :) !!!Kolejna godzina minęła a my w tym samym punkcie - jest zdjęcie, ale nie ma lekarza !!! Przyszedł - powiedział ze zdjęcia nic nie wynika, mały musi zostać na obserwacji, jak pani chce być z dzieckiem w szpitalu to kosztuje :o . Pomyślałam - nie ważne - nie zostawię go tutaj samego!!! Cztery doby spędziliśmy na chirurgi dziecięcej - małemu nie podali zadnego leku, żadnych badań - nic. Nie mógł jeść przez 2 doby - leciał mi z rąk (jest małym obżartuchem ) sami zdecydowalismy że musimy go w końcu nakarmić!!! Przeprowadzili tylko badanie laryngologiczne i okulistyczne !!!Po tym czasie puścili nas do domu!!! I tyle !!! Co za koszmar przeżyłam to moje - nigdy sobie nie daruje ze nie dopilnowałam Miłoszka!!! Cały czas myślimy nad dodatkowymi badaniami - i wiecie co chyba właśnie mija dokładnie rok jak doszło do tej tragedii!!!!
Personel - taki sobie, tylko salowe fajne !!!Lekarz tylko na obchodzie, a doba 25 zł kosztowała!!! Na całym oddziale na 35 łóżek,było 3 dzieci w wieku Miłoszka - wszystkie z mamusiami. Tyle nieszczęścia co sie tam naoglądałm nikomu nie życzę!!!Prawie same poparzenia...mam nadzieję ze nigdy już nie trafię z moimi dziećmi do takiego piekła!!!

Odpowiedz
iwona27 2009-01-31 o godz. 23:19
0

Ja może trochę nie bardzo na temat ale...
Ostatnio mój mały szkrab się rozchorował a dokładnie miał w dzień katar a w nocy zaczął go męczyć straszny kaszel przestraszyliśmy się z mężem gdyż jeszcze tak nigdy nie było w dodatku miał temperaturę Zadzwoniliśmy na pogotowie i powiedzieliśmy jaka jest sytuacja, usłyszeliśmy że trzeba najpierw do lekarza rodzinnego, była noc więc tylko nocna przychodnia tam facet, ledwo żywy bo ze snu wyrwany powiedział żeby z dzieckiem przyjść (z gorączką) mąż pyta jaki syrop ewentualnie podać bo mamy sporo w domu on że nic na własną rękę tylko Zyrtek żeby dać pomyślałam nienormalny Mówie do męża dzwoń do szpitala dziecięcego tam baba powiedziałałła żeby małego ochładzać i po rodzinnego dzwonić myślałam że ich wszystkich pozabijam Dałam na własną rękę lek i jak ręką odjął, przestał kaszleć i poszedł spać
Normalnie tylko do mediów podać Na szczęście to nie yło nic strasznego, bo inaczej bym to załatwiła

Odpowiedz
Gość 2009-01-31 o godz. 20:20
0

nasz pobyt w szpitalu?
super

ale może dlatego że personel wiedział ze ja zes łuzby zdrowia
na nic nie mogłam narzekac
naprawdę

lekarze wyjaśniali wszystko
pojawiali sie kilka razy dziennie
pielęgniareczki do rany przyłóż

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie