• babinka odsłony: 6473

    Rodzicielstwo - po ilu latach???

    Cześć dziwczyny! Pozwoliłam założyć sobie nowy temat, troszkę ku pokrzepieniu serc osób z wątku o planowaniu i leczeniu niepłodności. Chciała bym aby wpisywały się tu osoby, którym dopiero po wielu staraniach i kilku latach udało się zajść w ciążę. Myślę, że taki wątek jest potrzebny dla dziewczyn, które tracą już nadzieję że kiedykolwiek uda się im zostać matkami. Dziękuję za wszystkie wpisy :)

    Odpowiedzi (4)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-01-27, 02:01:41
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
marta_lodz 2009-01-27 o godz. 02:01
0

My o dziecko staraliśmy się prawie 3 lata. Zawsze myślałam że w ciążę zachodzi się od razu. Ale szybko zrozumiałam że to nie takie łatwe. Najpier tabletki hormonalne miały mi wyregulować cykle. Oczywiście lekarz który mi je przepisywał nie zrobił stosownych badań i w sumie brała je nie potrzebie przez prawie rok. Zmieniłam lekarza a ten od razu usg jajnikółw i wysłał mnie na laparoskopię. Pomogła - wyreegulowała miesiaczki. Potem 1 ciąża - poronienie samoistne w 8 tyg. Kiedy już się z tego otrząsnelismy zaszlał koleny raz w ciażę ale nasza rodosc nie trwała długo. W 9 tyg. ciąży usłyszałam wyrok - ciąża martwa i wysłano mnie na zabieg. Wtedy to juz myślałam ze zwarjuje , ze coś jest ze mną nie tak. Kolejne badania - immunologiczne wskazały ze mój organizm nie toleruje czegoś co ma mój mąż. Jednym słowem byłam na niego uczulona. Seria zastrzyków (alleoimmunizcja) i testy wyszły pozytywnie tzn ze już nie jestem na niego uczulona. Zaczęliśmy strania. Mijały kolejne miesiace a nam w ciąż sie nie udawało. Monitoring cyklu, leki wspomagajace - i nadal nic. Jak w zegarku pojawiała sie co m-c @. Ciągłe rozczarowanie i łzy były na porzadku dziennym. Liczyłam dni cyklu i bezustannie myślałam o zajściu w ciażę. Wszyscy mi mówili ze jak się bardzo chce to nie wychodzi. Po 8 m-cach od szczepień powiedziałam ze mam dosć. Ze już zadnych leków nie biorę, ze odpuszczam na jakiś czas. Przestałam liczyć dni i starałam się nie myśleć o ciaży. Nie było to łatwe. I kiedy już sie tak całkowicie wyluzowałam wtedy się udało. Byłam w szoku kiedy spóźniłam mi się @ a gdy ujrzałam dwie kreseczki popłakałam się jak dziecko ze szczęścia.
Tak więc dziewczyny nie załamujcie sie, Wam też się uda tylko czasem trzeba sobie na jakiś czas odpuścić. Niech organizm tez odpocznie. Psychiczne nastawienie też ma wpływ na starania.
TRZYMAM KCIUKI ZA WSZYSTKIE STARAJACE SIE !!!

Odpowiedz
Gość 2009-01-25 o godz. 21:05
0

kiki25 to muszę Ci powiedzieć, że mnie ten strach przez to przeszło 2 lata nie odstępował po pewnym czasie czułam, że sama siebie oszukuję wmawiajac sobie, ze będzie OK, ze jednak się uda, a jak sama widzisz jednak się udało i to bez leków bez niczego, więc jeśli to pomogło odświeżyć lub podtrzymać nadzieję choć w jednej osobie to się cieszę bo z perspektywy czasu wiem, ze to ważne
pozdrawiam Cię ciepło

Odpowiedz
Gość 2009-01-25 o godz. 20:55
0

aneczko bardzo to pokrzepiajace...potrzeba nam - starajacym takich hostorii bo niestety nadzieja w nas slaba a i rzeczywistosc pokazuje ze koniecznie wszystkie marzenia musza sie spelniac... Mysle ze najgorsze w tym wszystkim jest nie to czekanie, bo gdyby ktos mi dzis powiedzial ze doczekam sie dzidziusia za dwa- trzy lata to moge czekac, ale strach ze to sie nigdy nie zdarzy...

Odpowiedz
Gość 2009-01-25 o godz. 18:06
0

Ja nigdy nie odważyłam się napisać na PLANOWANIU bo nie byłam do końca przekonana, że kogoś nie urażę choć przyznam, że chciałam to napisać właśnie dlatego, aby pokazac, ze nie należy tracić nadziei oraz, że gdy myślimy, ze wszystko stracone nagle dzieje się cud....
Zaraz po ślubie mieszkaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu, więc stwierdziliśmy, że poczekamy na dziecko troszkę. Lekarka doradziła, aby wcześniej tabletki antykoncepcyjne, aby organizm sie przestawił. Ślub braliśmy w sierpniu, a tabletki odstawiliśmy w listopadzie, aby od stycznia z nowym rokiem rozpocząć starania. Oczywiście myśleliśmy, ze uda się od razu no najwyżej za drugim, trzecim razem...No, ale okazało się inaczej. Kolejne miesiace przynosiły ból, cierpnienie, załamanie. Monitorowanie cyklu na USG, u lekarki byłam niemalże codziennie, leki co miesiac coś nowego i znów nic i nic. Kończyły się już możliwości z lekami, z badaniami.....Aż w końcu daliśmy spokój z leczeniem, chodzeniem na USG, mierzeniem temperatury, pilnowaniem dni cyklu, przyjmowanie kolejnych leków. Przerwa trwała kilka miesięcy bo okazało się, ze te wszystkie leki sposowdowały rewolucję w moim organiźmie. Plamienia w środku cyklu, przesynięte dni krwawienia, wszystko do góry nogami. W końcu zapomniałam o tym wszystkim. Przyszły studia, pierwsze zaliczenia, stres. Potem nadszedł kolejny listopad i dwa pogrzeby pod rząd. Odszedł dobry kolega i ukochana babcia, która tak czekała na prawnuka...a w grudniu nie dostałam okresu, znów myślałam, że się przesunął, ale gdy zachorowałam zanim wziełam leki postanowiłam zrobić test i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam upragnione II kreseczki....Ile łez wylałam w ciągu tych przeszło 2 lat starań to nawet nie wiem, ile miałam chwil zwątpienia i załamania..Bardzo długo nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście czasem nawet w zaawansowanej ciaży gdy czułam jak Kasia się rusza zastanawiałam się czy czasem nie obudzę się zaraz i nie okaze się, że to tylko sen.
Teraz moje szczęscie, największe na świecie skończyło już roczek, siedzi pod biurkiem i rozrabia, a więc to powinno być dowodem, że jednak należy mieć nadzieję i nie wolno się poddawać.
Opisałam to w wielkim skórcie, ale mam nadzieję, ze jednak zdołam kogoś przekonać, że nie należy się poddawać.
pozdrawiam wszystkie strające się mamy i życzę wytrwałości

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie