• Gość odsłony: 8445

    Kiedy zdecydować się na ślub?

    Wiem, że nie możecie mi nic doradzić, ale chociaż się "wygadam" ("wypiszę").Być może któraś z Was napisze jakie były wasze początki samodzielnego zycia z facetem lub życia małżeńskiego?.. Będę wdzięczna.Jestem z moim ukochanym 4 lata (brakuje miesiąca) i bardzo chcielibyśmy już mieszkać i ŻYĆ RAZEM. Jednak ze względów finansowych (kasa!kasa! kasa!, a raczej jej brak) wstrzymujemy sie z taką decyzją.On mieszka w Poznaniu, a ja w małej wsi 20 km od miasta, nie widujemy się często (1 x w tygodniu). Tomek ma swoją firmę, ale to jego początki, więcz kasą jest różnie. Ja przeniosłam się na studia zaoczne i też pracuję, ale nie zarabiam dużo;)Nie chcielibyśmy mieszkać z moimi rodzicami (i trzema braćmi) ani tez z jego. Wiadomo domu nikt nam nie da, a o budowie możemy tylko pomarzyć, więc musielibyśmy coś wynajmować, a wiadomo ile to kosztuje. Dlatego zastanawiamy się czy "przepracować" jeszcze 2-3 lata i wtedy wziąć kredyt na dom/mieszkanie czy nie czekać tyle i zdecydowac się na wynajem.Kwestii wesela nie ma, bo nie mamy na to pieniędzy, po prostu (jeśli już) weźmiemy ślub i zaprosimy na pyszny obiad bliskie nam osoby. Pytanie czy brać ślub czy najpierw się "dorabaiać"?Jak Wy postąpiłyście?Proszę młode mężatki o posty!Dziękuję!

    Odpowiedzi (31)
    Ostatnia odpowiedź: 2013-11-04, 03:17:04
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Martusiaczek 2013-11-04 o godz. 03:17
0

Mieszkam z moim narzeczonym od trzech lat :). Jako że się świetnie rozumieliśmy w każdej sprawie (no dobra... PRAWIE w każdej ;P), to z życiem pod jednym dachem też nie było problemów :). Ja się szybko przyzwyczaiłam :).

Odpowiedz
Elvi 2013-11-04 o godz. 03:15
0

Prawdziwe bycie razem to nie trzymanie się za rączki. Życie zaczyna się właśnie wtedy, gdy pieniążków nie wystarcza na tyle przyjemności co przed ślubem. I dla kolegów i koleżanek już nie ma się tyle czasu. Martwicie się o opłaty - najczęściej kasa jest powodem kłótni :) Dobrze jest przed ślubem móc sprawdzić się w takich sytuacjach. Gdy kasę dzieli się na dwoje, a może i nawet troje nie jest już tak kolorowo. I wtedy większość wysiada..... Pomieszkajcie razem, zobaczcie jak to jest z obowiązkami, normalne życie i tyle...

Odpowiedz
xena_music 2013-11-04 o godz. 03:11
0

dzięki pieknie:)
zaglądaj, co jakis czas coś nowego sie ukazuje:):)
ja ogólnie zajmuje sie tez organizacją slubów i wesel...więc jesli kiedyś mogłabym słuzyć tobie czy komus na forum radą, to zapraszam:)

Odpowiedz
Gość 2013-11-04 o godz. 03:09
0

Dziekuje za odzew.
Na pewo Wam napisze kiedy odbedzie sie wreszcie nasz slub, ale to peewnie jednak nie predko... Na razie sieedzew Niemczch i bede tutaj do sierpnia 2006.

Xena a z innej beczki to zajrzalam na Twoja strone -fajna.
Chcialam sie wpisac do ksiegi gosci, aby nie byc podgladaczm ale mi nie wyszlo. Wiec tuta Ci napisze GRATULUJE strony i boga.
Czytajac Twoje wspomnieni smierci Taty wzruszylam sie.
WSZYSTKIEGO DOBREGO!!! JA

Odpowiedz
xena_music 2013-11-04 o godz. 03:05
0

wiesz tworzyłam ja ale już daaaawno przestałam...no ale moze coś komu ona podpowie:)

Odpowiedz
Reklama
KINDZIA100 2013-11-04 o godz. 03:01
0

XENA Widzialam Twoja "Slubna"stronke lol
Nasz pierwszy taniec bedzie przy piosence nothing gonna stop us now

Odpowiedz
xena_music 2013-11-04 o godz. 02:59
0

Kindzia masz rację...
Ja byłam z facetem jednym 5 lat..taka szczenięca miłosc..jak skończyłam 18 lat on się chciał zareczać, a ja czułam ze jak to zrobię bedę żałowac... i nawiałam
a z drugim..1,5 roku w związku, plany, marzenia..ech-ach, huczne zareczyny...potem ogłoszenie w sylwka znajomym o naszych planach...
i co??jeszcze tej samej nocy mój luby zaczął mnie sprawdzać przystawiając się do panienek, potem gadając mi głupoty..chciałam to ratować, bo ogólnie było nam super..ale równy miesiac po zaręczynach mój narzeczony sie rozmyslił i mnie zostawił..bolałao..ale teraz z perspektywy czqasy wiem ze bym sie dusiła w tym zwiazku, ze to było nie to..
a teraz mam cudownego meza, z którym -dziwne-od początku bycia razem planowaliśmy, gadaliśmy o dzieciach, rodzinie..a znajomi nam sekundowali:P:P:P

Odpowiedz
KINDZIA100 2013-11-04 o godz. 02:56
0

Hejj Dziewczyny!! Ja uwazam ze nie ma znaczenia jak dlugo sie kogos zna,ale czy to wlasnie TEN facet.Bylam w zwiazku przez 6 lat,planowalismy slub,dzidzie,ale gdzies w podswiadomosci czulam ze to nie to.Ze ten facet zniszczy mi zycie.Nigdy nie mieszklaismy razem ale widywalismy sie codziennie,wlasciwie spedzalismy osobno tylko noce i to nie zawsze.Skonczylam ta znajomosc z ulga.A po 1,5 roku poznalam faceta z ktorym na pierwszej randce zaplanowalismy wspolne wakacje,malo od pierwszego spotkania zamieszkalismy razem!!Po 6 miesiacach postanowilismy sie zareczyc.Zrobilismy to tradycyjnie,przylecielismy az do polski na ta okazje i zrobilismy rodzicom wielka niespodzianke,bo nic a nic o tym nie wiedzieli.(zorganizowaniem zarenczyn,zaproszeniem rodziny i przyjaciol zajela sie moja najlepsza przyjaciolka lol )Teraz 27 maja bierzemy slub w Krakowie,bedzie to 2 dni przed naszym poznaniem sie 2 lata temu.wiec na to chyba nie ma reguly.Jedni nie dotra sie nigdy inni beda pasowac do siebie jak dwie polowki pomaranczy.

Odpowiedz
xena_music 2013-11-04 o godz. 02:55
0

warto spróbowaćzamieszkać choćby na krótki czas, myśmy mieli okazję jak rodzice Janusza wyjechali na wczasy, mieliśmy 2 tyg na"dotarcie się", a ze było to po prawie 2 tygodniach podnamiotem w bieszczadach-mielismy w sumie prawie miesiąc..tak na codzień, z obiadami, kłopotami,praniem...zwyczajnie,...
potem od połowy kwietnia prawie mieszkałam(a pobraliośmy się pod koniec lipca) już byłam w ciazy i poprostu chcieliśmy być blisko siebie

Myśmy nie "dorabiali się", poprostu, Janusz pracował na um.zlecenie, ja bezrobotna b.p do zasiłku,..ale przetrwaliśmy to, teraz on ma stała pracę, ja też dorabiam..iczekamy na drugapociechę....

ale to indywidualna sprawa czy chcecie czekać 2-3 lata jeszcze...
my przed slubem znaliśmy się 3 lata, a byliśmy razem ciut ponad rok...i to nam starczyło, gdy staraliśmy się o Maje mielismy za soba 9 mies bycia razem....

Odpowiedz
Hala 2013-11-04 o godz. 02:52
0

My zaręczyliśmy się będąc na 4 roku, Paweł oświadczył mi się niespodziewanie, wiec decyzja teoretycznie zapadła w tej chwili, ale wcześniej sami, oddzielnie do tego dojrzewaliśmy. Ślub wzieliśmy prawie 2 lata po zaręczynach i dopiero wtedy razem zamieszkaliśmy. U na s dzięki Bogu nie było zgrzytów typy pasta, klapa od musli klozetowej itp, al egeneralnie jestem z a wcześniejszym zamieszkaniem razem.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2013-11-04 o godz. 02:51
0

Napiszcie jeszc ze JAK podjelyscie z Waszymi obecnymi mezami decyzje o slubie.
Ja bardzo boje sie falstartu.
Mam jeszcze IV i V rok studiow do zrobienia.
Jestesmy razem juz prawie 5 lat i nie chce czekac na koniec studiow.
A z drugiej strony obawiam sie, ze teraz byloby nam za ciezko (studia kosztuja)
I tak w kolko....
Wiem, ze o slubie nie powinny decydowac finanse, ale milosc. Pytanie jednak czy tylko milosc?

Odpowiedz
Gość 2013-11-04 o godz. 02:48
0

Dziewczyny dziekuje za Wasze posty.
Kazdemu inaczej sie zycie uklada,a raczej sam je sobie ukalda w przewazajacej ilosci.
My do tej pory slubu nie wzielismy i nie bedzie do przez najblizszy rok, poniewaz
... pisze do Was z Niemiec, a dokladniej z Bremen. Jestem tutaj juz od miesiaca. Rzucial swoja glupia prace w Polsce i jestem tutaj Au-Pair.
Dostaje niemieckie grosze, ale nie chodzi mi o zarobek tylko o to aby nauczyc sie jezyka i miec po powrocie lepsza prace. Mam nadzieje, ze moj plan sie powiedzie. Ale jest mi tutaj ciezko. Brakuje Tomka....
Po powrocie pewnie od razu bedziemy chcieli byc razem juz na zawsze , ale nie wiem jak to rozwiazemy. Ja nie chcialbym jednak mieszkac bez slubu.... A jesli slub to tak aktualne pytanie: brac kredyt po to, aby zaprosic rodzine? Czy tylko slub bez wesela. Ale to dalsze pytania. Teraz zastanawiamy sie jak przezyjemy ta rozlake.
Myslalam, ze bedzie latwiej... Ale Tomek przyjedzie do mnie jeszcze w tym miesiacu!!! lol

Odpowiedz
^Joasia^ 2013-11-04 o godz. 02:46
0

My pól roku po tym jak byliśmy razem się zaręczliśmy, zrobiliśmy to tak oficjalnie i starodawnie bo tak chciała moja mama :) Poprosił ją o moją rękę :) na kolanach wzruszające wydarzenie :D I w tym czasie ustaliliśmy termin ślubu na 18.09.2004 byliśmy ze soba wtedy 15 miesięcy, więc też krótko, też uważam, że spotykanie się to nie to samo co mieszkanie ze soba więc pół roku przed ślubem zamieszkaliśmy razem u mnie z moją mamą, mamy bardzo duże mieszkanie a mama jest sama więc już tu zostaliśmy. Z kaską jets cięzko nawet bardzo, mąż ma stałą państwowa prace ale zarobki nieciekawe ja dostaje rentę rodzinną do tego musze opłacać szkołe w sumie od teraz już dwie, płacimy połowe opłat a do tego mamy wiele rzeczy na raty więc na życie zostaje praktycznie nic :( ale trzeba jakos przeżyć, uważma, że jak na tak młode małżeństwo jak nasze jesteśmy bardzo rozwinięci i mamy praktycznie cąłe wyposażenie mieszkania jeśli poszlibyśmy na swoje, wiąże się to oczywiście z odmawianiem sobie wielu rzeczy, jest cięzko ale kiedy wszystko spłacimy będzie juz lepiej. Na razie nie stac nas na swoje mieszkanie, ale wiem, że najwazniejsza jets miłość dzięki niej ..nieważne gdzie mieszkasz i tak jesteś szczęśliwa, ja jestem na osttanim roku studiów licenjackich, od paźdzeirnika zaczne studia uzupełniające magisterskie a teraz zaczynam studium. Jest cięzko ale najcudowniej z kims kogo kochasz, nieważne gdzie...takie jets moje zdanie.

Odpowiedz
Gość 2013-11-04 o godz. 02:43
0

Ja jestem jak najbardziej za tym zeby przed slubem troszke pomieszkac ze sobą , ja z moim przyszlym mezem (za tydzien slub lol ) mieszkamy razem juz jakies 3 miesiace i jest super , przed zamieszkaniem razem czesto wyjezdzalismy razem na wakacje i przez 3 lata znajomosci (1 wrzesnia mielismy 3 rocznice lol ) widywalismy sie doslownie codziennie wiec to naprawde duzo daje bo znam mojego meza na wylot i potrafie przewidziec kazde jego zachowanie. Co do dorabiania sie to przed slubem moim zdaniem powinno sie tylko zatroszczyc o jakies mieszkanko, bo mieszkanie z rodzicami , a tym bardziej z tesciami zdecydowanie odpada a reszty zawsze mozna dorobic sie potem. U nas z forsa na slub tez nie bylo zaciekawie bo tylko maz pracuje, wiec poprosilismy rodzicow by wzieli nam kredyt na wesele i zamiast prezentow na pol go splacali, no i zgodzili sie lol zycze Wam powodzenia

Odpowiedz
Gość 2013-11-04 o godz. 02:42
0

My przyjażniliśmy się ze sobą przez pół roku, ale wtedy byłam z innym chłopakiem, który dawał mi do wiwatu, to był toksyczny związek, ale ja nie umiałam sie z niego wyplątać. W końcu jak już to zrobiłam, to z dnia na dzień zrozumiałam, że zależy mi na moim obecnym mężu. Od razu zamieszkaliśmy razem, bo miałam depresję i źle znosiłam brak Jego obecności przy mnie, studiowaliśmy, więc mieszkaliśmy razem w akademiku, rodzina o niczym nie wiedziała. Po około 3 latach, akurat oboje kończyliśmy studia, postanowiliśmy sie pobrać. Nie mieliśmy pracy, nie wiedzieliśmy jak potoczą się nasze losy jeśli chodzi o mieszkanie, ale chcieliśmy być razem. Rodzice wsparli nas finansowo jeśli chodzi o ślub i wesele, ale ono też było skromne, bo tak chcieliśmy. Miesiąc przed skończeniem studiów mój narzeczony dostał pracę w Jarosławiu i postanowiliśmy sie tam przenieść, choć nie znamy tu nikogo. Musieliśmy wynająć mieszkanie, na szczęście Marek dostał podwyżkę już po dwóch miesiącach pracy, bo byłoby ciężko, ale już na studiach nie raz wiedzieliśmy co znaczy bieda, nie mieliśmy często pieniędzy nawet na chleb. Teraz żyjemy sobie spokojnie i planujemy potomka. Od ślubu minął niecały miesiąc. :D

Odpowiedz
Gość 2013-11-04 o godz. 02:39
0

My zamieszkaliśmy razem po ponad roku bycia ze sobą, a po pół roku mieszkania razem wzieliśmy ślub. Tylko, że nasza sytuacja była zupełnie inna - dzieliło nas 200 km i widywaliśmy się w weekendy 2 razy w miesiącu, poza tym od razu wprowadziliśmy się do własnego mieszkania (teraz spłacamy kredyty). To, że zamieszkaliśmy razem pomogło nam poznać się w codziennym życiu i utwierdziło nas tylko w chęci bycia razem, nie mieliśmy przed tym żadnych oporów, bo oboje jesteśmy niewierzący, poza tym w obecnych czasach mieszkanie ze sobą bez ślubu to już nic takiego szokującego. Każdy przypadek jest indywidualny i nie ma jednej najlepszej recepty.

Odpowiedz
marta27 2013-11-04 o godz. 02:36
0

jestem bardzo za zamieszkaniem razem przed slubem. ze swoim obecnym mezem spotykalismy sie codziennie przez 1.5 roku, pozniej wyjechalismy na obczyzne i zamieszkalismy razem. 24 h na dobe, 7 dni w tyg... tylu nowych rzeczy sie o sobie dowiedzielismy!! byly oczywiscie lepsze i gorsze chwile - na poczatku spieralismy sie nawet o to, w ktorej przegrodce maja lezec widelce! :D docieranie jest niezbedne, wszystkim polecam taka probe. slub wzielismy po 3 latach. teraz jest super! niedawno rozmawialismy "przyszlosciowo" :D i doszlismy do wniosku, ze jak ktoregos dnia nasza corka przyjdzie do nas i oznajmi, ze chce wyjsc za maz - najpierw pol roku niech pomieszka z chlopakiem - lepszej proby nie ma.

Odpowiedz
Gość 2013-11-04 o godz. 02:32
0

My zamieszkaliśmy ze sobą dopiero po ślubie, jak już każde było po studiach, z pracą i mieszkaniem.... a wcześniej byliśmy ze sobą 8 lat.
Ale my mieliśmy bardzo komfortową sytuację - pomagali (finansowo) rodzice.....

Odpowiedz
Gość 2013-11-04 o godz. 03:20
0

Pobrałam się po moich 18 urodzinach, nie miałam jeszcze skonczonej żadnej szkoły, matura była jeszcze przedemną, a mąż zaczynał pracę w kopalni. Gnietliśmy się u teściów w małym pokoiku. Po 5 latach własna kawalerka, później 3 pokojowe mieszkanie, zapisane w spadku. A teraz własny domek. Czyli jak sama widzisz zaczynaliśmy od niczego.

Odpowiedz
Gość 2013-11-04 o godz. 02:28
0

Przepraszam ale nie zgodzę się z wiekszością wypowiadających sie tu osób.
Jestem katoliczką praktykującą i dlatego uważam,że mieszkanie wspólne przed ślubem jest "nie na miejscu" - zaznaczam,że ja tak uważam.

Wczesniej chodzimy ze sobą,poznajemy się i decydujemy(albo nie) na bycie ze sobą na zawsze.
Nikt z nas nie przewidzi jak to będzie w zyciu ale jesli składamy przysięgę przed P.Bogiem to powinnismy jej dochowac.

Pozdrawiam Beata.

Odpowiedz
Gość 2013-11-03 o godz. 20:40
0

Ja tez radze najpierw pomieszkac z przyszlym mezem bo wiele wychodzi i negatywnych i pozytywnych spraw.Ja po 2 latach znajomosci wprowadzialm sie do mojego,po 4 miesiacach wspolnego mieszkania wyjechalismy do Anglii zarobic i teraz juz minely 2 lata jak siedzimy w Londynie i za 10 dni wracam na stale do Poski(huraaaaaaaaaaaa!).W Anglii dorobilismy sie slicznej córki ,ma juz 9 miesiecy.Slubu nie mamy!I to wlasnie chcialam podkreslic.Nie mamy slubu a zyjemy jak stare dobre malzenstwo i wcale mi sie nie spieszy do tego bo tak czy inaczej sie kochamy bardzo,w czerwcu wprowadzamy sie do naszego nowego mieszkania ,jedynie sie chcemy zareczyc,a slub mozemy wziac jak dla mnie nawet za 5 lat.Choc wiem ,ze dla wygody zalatwiania róznych spraw i dla córki powinnismy sie z tym pospieszyc.Dodam jeszcze ,ze stres zwiazany z ceremonia slubna mnie tak przeraza ze nie ciagnie mnie do tego.Nienawidze byc z w centrum zainteresowania,ale moze uda mi sie inaczej do tego podejsc.buzka.

Odpowiedz
Monika_N 2013-11-02 o godz. 13:04
0

My z moim, wówczas przyszłym, mężem wynajęliśmy kawalerkę po roku spotykania się ze sobą. I faktycznie była to swego rodzaju szkoła życia, nieraz lepiej, nieraz gorzej, ale razem. :) Po roku wspólnego mieszkania wzieliśmy skromny ślub (razem z nami 12 osób), na który zresztą przez prawie rok odkładaliśmy (ponieważ naszych rodziców nie stać było na dołożenie nam nawet dosłownie kilku złotych). W tym czasie żyliśmy skromnie, ale to nie miało akurat dla nas znaczenia. W zeszłym tygodniu (ponad 1,5 roku po ślubie)złożyliśmy wniosek o mieszkanie w TBS-ach (szkoda, że nie zrobiliśmy tego od razu po ślubie, ale jak człowiek jest młody to o wielu rzeczach nie myśli), więc za ok.3-5 lat dostaniemy nasze M2. :) Jest to na pewno tańsze rozwiązanie niż kredyt na mieszkanie własniościowe, ale niestety dłużej się czeka. Ja jednak wolałabym na Twoim miejscu zamieszkać razem i pomału składać pieniążki, a tak jak napisała Catalabama, po zawarciu małżeństwa możecie szybciej dostać kredyt. A jeśli chodzi o to, że martwisz się czy Wam starczy na samochody, telefony, internet... Wydatki na telefon można zmniejszyć do minimum, do pracy jedno może jeździć np.autobusem (zwłaszcza jeśli tu mowa o Poznaniu), internet też zmniejszyć do minimum. Wiem, że w tej chwili rezygnacja z samochodu, ograniczanie się w romowach i brak stałego dostępu wydaje się ...nierealny, ale wierz mi, my też z wielu rzeczy zrezygnowaliśmy... Coś za coś..... A co do mieszkania u rodziców (jednych lub drugich)to nie wyobrażam sobie... Nawet nie mogę się spokojnie pokłócić, bo za ścianą wszystko słychać... No ale to już jest kwestia charakterów, wielkości mieszkania rodziców (no i Ich charakterów).... Człowiek ma jednak ogromne zdolności dostosowania się do warunków w których żyje i obojętnie co zdecydujesz, to jak będziesz dążyć do celu to Ci się uda!!! :) Pozdrawiam!!!!

Odpowiedz
oliweczka26 2013-11-02 o godz. 04:55
0

My pobraliśmy się jak ja byłam po 3 roku studiów, mój mąż jest starszy 5 lat. We wrześniu minie 2 lata jak mieszkamy z moją mamą. Udało nam się dostać mieszkanie z TBSu, mam nadzieję, że wkrótce się wprowadzimy (właśnie trwa tam remont). Kochamy się bardzo, pobraliśmy się po 1,5 roku znajomości. Wtedy nic się dla nas nie liczyło oprócz chęci bycia razem. Teraz już wkrótce zamieszkamy w naszym wspólnym gniazdku we trójkę. lol

Odpowiedz
angiee 2013-10-15 o godz. 16:21
0

my z mezem pobralismy sie po 8 latach bycia ze soba, nie mieszkalismy razem wogole, ale bardzo czesto widywalismy sie, w naszym przypadku slub byl planowany rok wczesniej, wesele dzieki rodzicom tez mielismy (dodam, ze cudowne), teraz mieszkamy w swoim chodz lokatorskim mieszkaniu, splacamy kredyt (jeeee zostalo nam jeszcze tylko 24 lata splay !!!) i jakos tam ciagniemy, bez luksusow i przepychu ale razem i na swoim :) :) :)

no i dodam, ze na nasza 2 rocznice slubu przyjdzie na swiat nasze kochane malenstwo lol

Odpowiedz
Gość 2013-10-15 o godz. 01:22
0

Właśnie o to chodzi - z tym wynajmem to to będzie beznadzieja (już się rozglądaliśmy i ewentualnie mamy upatrzony taki mały domek za 500 zł na miesiąc, ale do tego RACHUNKI!)
Zamiast komuś płaić lepiej byłoby uzgodnioną sumę odkładać.
Ale my bardzo nie chcemy mieszkać razem ale i z rodzicami! I to jest właśnie błędne koło. Chyba każdy zostanie na razie u swoich rodziców i sam będzie odkładał, a za jakiś czas to zrzucimy "do kupy" i wtedy coś z tym zrobimy.
Tylko, że w Polsce ciężko jest zarabiać więcej niz potrzeba na życie jeśli się nie jest jakims doktorem!...

Odpowiedz
Catalabama 2013-10-15 o godz. 00:19
0

hmmm nie czytając poprzednich postów napiszę co bym zrobiła...

ech skoro razem pracujecie, po zawarciu związku małżeńskiego możecie o wiele szybciej dostać kredyt...
z tym wynajmowaniem mieszkań to jest błędne koło... skoro zarabia się tyle, cena wynajmu mała nie jest- ciężko moze być wam odłożyć cokolwiek na te mieszkanie. Ja bym zaryzykowała, wzięła ślub, zamieszkała u któregoś z rodziców pary młodej na krótki okres, ale pozbierała pieniążków i wzięła kredyt jednak. Z tego co obserwuję, pary które wynajmują, ciężo im jest odłożyć...

co do mieszkania razem... każdy ma swoje zdanie na ten temat, ja napiszę jedynie, że nie jest to konieczne, jesli ktoś napisze ileż to związków rozpada sie bo nie znali się od tej strony, ja odpowiem a ileż związków rozpada się po czymś tam innym i jeszcze innym....
ja nie mieszkałam z Andrzejem i nie widziałam takiej potrzeby...

piszesz o obawie że nie bedzie was stać na wyjazdy, telefony, utrzymanie samochodów... ale czy bez tego nei można się obejść jakiś czas? bo co innego martrwić się o lekarstwa, jedzenie czy inne naprawdę ważne rzeczy a co innego martwić się o to czy stać mnie bedzie na dwie komórki, samochody i net... zamiast tego mozna odkładać...

Odpowiedz
Gość 2013-10-14 o godz. 20:42
0

Witajcie dziewczyny! Bardzo dziękuję za Wasze posty.

Każda z nas jest inna. Beacik uważa, że lepiej miszkać razem juz przed ślubem, Niania-Ania jest odmiennego zdania, Jolliet również, ale znowu AGULA79 zgadzaq się z Beacik.

Jeśli chodzi o moje zdanie- może to na pewno pomóc się lepiej poznać w "zwykłyvh sytuacjach", ale nie jest konieczne. U mnie odpada, bo zostałabym pewnie " wykleta" z rodziny :o ...! a poza tym tak nie za często widujemy od kiedy pracuję (9-17.00) studiuję zaocznie. Wcześniej gdy byłam na dziennych (czyli codziennie w Poznaniu) widywalismy każdego dnia, albo nawet kilka razy w ciągu dnia. Gdy tylko mamy wolne mieszakanie Tomka rodziców lub moich -dom jesteśmy tam sami, więc na pewno dobrze się znamy i wiele różnych sytuacji już nas razem spotkało. nie boię się rozczarowania po wspólnym zamieszkaniu razem, tylko tego, że nie będzie nas stać na wynajem, telefony, internet, jedzenie, ciuchy, wyjazdy, utrzymaanie naszych samochodów i opłacenie moich studiów no i lekarstwa oraz wizyty u lekarza specjalisty (ja jestem przewlekle chora). Nie wyobrażam sobie wrócić do domu moich rodziców z tekstem: "Mamo, czy możemy sobie wyremontowac garaż albo zamieszkać w tym duzym pustym pokoju, bo nie dajemy razdy z kasą.."

Chyba zrobimy tak jak napisała Jolliet : "Ja wzięłam ślub od razu po studiach na wakacje. Urządziliśmy sobie wcześniej mieszkanko (wynajęte w TBS-ach) i do dzisiaj w nim mieszkamy, ale wprowadzilismy się w noc poslubną". Jednak będziemy musieli jeszcze trochę się pomęczyć (jestem na III roku, więc jeszcze dwa mi zostały).

Kończę, bo kto to będzie czytał;)

Fajne to forum, lepiej mi, że mogę tutaj sobie popisać co mi leży na sercu. Pa! :D

Odpowiedz
Gość 2013-10-14 o godz. 16:44
0

Zgadzam się z beacik dobrze jest zamieszkać razem przed ślubem , być ze sobą 24h na dobę i znosić kaprysy i zachowania na codzień a nie raz w tygodniu. To jest dobra szkoła i próba przed ważną decyzją, a byliśmy razem już 7lat. My zamieszkaliśmy razem (w wynajmowanym mieszkaniu) przed ślubem i było różnie. Było lepiej i gorzej, nie raz się pokłuciliśmy i nie można było powiedzieć "jedz już do domu i daj mi święty spokój"- przecięż to też był teraz jego dom. Wiele się nauczyliśmy, sztuką jest pujść na kompromis i dogadać się. Teraz jesteśmy rok po ślubie, jesteśmy szczęśliwi i czekamy na naszego planowanego maluszka.
Myślę że wiecznę uganianie się za kasą do niszego nie prowadzi a przez to wiele wspaniałych przeżyć ucieka między palcami. Warto to wszystko zaprzepaścić??
ŻYCZĘ SAMYCH WŁAŚCIWYCH DECYZJI.
Powodzenia.

Odpowiedz
Gość 2013-10-14 o godz. 16:42
0

Ja wzięłam ślub od razu po studiach na wakacje. Urządziliśmy sobie wcześniej mieszkanko (wynajęte w TBS-ach) i do dzisiaj w nim mieszkamy, ale wprowadzilismy się w noc poslubną. Nie uważam żeby w każdym przypadku mieszkanie razem było konieczne - ja z moimmężem znałam się 6 lat przed slubem i nie musielismy się sprawdzać, bo nawet jesli coś okazałoby się nie po mojej mysli w jego sposobie bycia na codzień to i tak wzięłabym z nim ślub bo po prostu go kocham i drobiazgi nie mają znaczenia. Oboje pracowaliśmy, więc na wynajem było nas stać, ale nie rozpływalismy się w luksusach, tzreba było oszczędzać żeby starczyło do 1-go. teraz mamy synka i jesteśmy najszczęśliwsi na świecie. Nie mogę poradzić ci co jest najlepsze - każdy wybiera swoją drogę życiową sam, ale pwiem ci jedno: z doświadczenia wiem, że wielu parom w mojej rodzinie dorabianie sie nie wyszło na dobre - albo się rozstali, albo po dorobieniu sie finansowym nie mogą dorobić sie potomstwa. jedno jest pewne: w każdej sytuacji człowiek da sobie radę, znajdzie rozwiazanie i ty na pewno też.

Odpowiedz
Gość 2013-10-14 o godz. 16:26
0

Witaj
Jakbym czytała o nas :D zaczełam łazikowanie i zadamawianie się na tym forum z myślą niedługo weźmiemy ślub i uwijemy gniazdko, teraz byłoby to 10 miesięcy do slubu...

No ale ten tam problem KASY
co prawda mieszkamy nie tak daleko i widujemy się 2x w tygodniu, ale i tak to za mało lol

mieliśmy brać ślub w 2006r na Wielkanoc. Ale "doszliśmy" do "wniosku" że możemy jeść tylko chleb z masłem :o albo zaczekamy jeszcze trochę no i czekamy.... choć to dla mnie jest nie do zniesienia że jeszcze tyle czasu muszę być sama.

Pociesza mnie myśl że i tak będziemy, no i baybusik gdzie moge się rozmażyć o brzuszkach patrząc na ciąże baybusowych mam :D

jakoś się trzymać trzeba :D

PS my tez nnie planujemy wesela ale skromne przyjątko dla najbliższej rodziny.
PS2 ja nie uważam że przed ślubem trzeba razem mieszkać. My co prawda w 1 roku bycia ze sobą mogliśmy byc z sobą codziennie i bardzo dobrze się poznać choć nie nocowaliśmy u siebie, ale ku takiemu poznaniu dobrze służa też dłuższe wyjazdy wakacyjne :D
moja rodzina nie zniosła by tego gdybym przed ślubem zamieszkała z moim ukochanym, więc rola wakacji odegrała tu takie miejsce poznawcze :D i codziennie życie gdy było nam bardzo ciezko - mogliśmy poznać się i od tej trudnej strony.

Odpowiedz
beacik 2013-10-14 o godz. 16:18
0

Droga powiew - moje zdanie jest takie: żeby wziąść ślub trzeba najpierw ze sobą pomieszkać. Trzeba poznać się od takiej zwykłej, codziennej strony żeby podjąć decyzję na całe życie. Co innego widywać się parę razy w tygodniu, a co innego być ze sobą 24h/dobę 7 dni w tygodniu.


Ja na ślub zdecydowałam się bardzo szybko - po pół roku znajomości i po mieszkaniu ze sobą (w wynajętym pokoju) zaledwie miesiąc krócej . Z kasą zawsze było krucho!!! Pierwsze 1,5 roku pracował tylko mój mąż.
Ślub wzięliśmy bardzo skromny (rodzice, świadkowie, rodzeństwo i chrzestni) - ale nie żałujemy :D
Od ślubu mieszkaliśmy z moimi teściami, potem przenieśliśmy się na krótko do moich rodziców (wtedy oboje dostaliśmy pracę i zaczeliśmy sobie odkładać małe sumki). W końcu po 2,5 roku od ślubu wynajęliśmy sobie mieszkanko, a teraz przymierzamy się do kupna mieszkania na kredyt. Pieniędzy ciągle nie ma za wiele, ale jakoś sobie dajemy radę. Mamy 2,5 letniego synka i czekamy na kolejną dzidzię - oba maluchy były planowane

Myślę, że jak już się na coś zdecydujesz, to dążysz do tego za wszelką cenę. Nie wiem jak dałabym sobie radę gdybym studiowała - to jest inna sprawa (ale jak to porównać do obowiązku opieki nad dzieckiem, to w sumie jest podobnie...). Musisz sobie chyba odpowiedzieć co jest dla Ciebie ważniejsze - druga osoba z którą dzielisz życie, troski i szczęśliwe chwile, czy wygodne i luksusowe życie. Ja się przekonałam, że we dwoje jest łatwiej stawiać czoła przeciwnościom losu.

Życzę powodzenia i samych właściwych decyzji

Odpowiedz
Gość 2013-10-14 o godz. 06:38
0

Wiem, że nie możecie mi nic doradzić, ale chociaż się "wygadam" ("wypiszę").
Być może któraś z Was napisze jakie były wasze początki samodzielnego zycia z facetem lub życia małżeńskiego?.. Będę wdzięczna.

Jestem z moim ukochanym 4 lata (brakuje miesiąca) i bardzo chcielibyśmy już mieszkać i ŻYĆ RAZEM. Jednak ze względów finansowych (kasa!kasa! kasa!, a raczej jej brak) wstrzymujemy sie z taką decyzją.

On mieszka w Poznaniu, a ja w małej wsi 20 km od miasta, nie widujemy się często (1 x w tygodniu). Tomek ma swoją firmę, ale to jego początki, więc z kasą jest różnie. Ja przeniosłam się na studia zaoczne i też pracuję, ale nie zarabiam dużo;)

Nie chcielibyśmy mieszkać z moimi rodzicami (i trzema braćmi) ani tez z jego. Wiadomo domu nikt nam nie da, a o budowie możemy tylko pomarzyć, więc musielibyśmy coś wynajmować, a wiadomo ile to kosztuje. Dlatego zastanawiamy się czy "przepracować" jeszcze 2-3 lata i wtedy wziąć kredyt na dom/mieszkanie czy nie czekać tyle i zdecydowac się na wynajem.

Kwestii wesela nie ma, bo nie mamy na to pieniędzy, po prostu (jeśli już) weźmiemy ślub i zaprosimy na pyszny obiad bliskie nam osoby. Pytanie czy brać ślub czy najpierw się "dorabaiać"?

Jak Wy postąpiłyście?

Proszę młode mężatki o posty!

Dziękuję!

Odpowiedz
Gość 2013-11-04 o godz. 02:30
0

My zamieszkaliśmy ze sobą dopiero po ślubie, jak już każde było po studiach, z pracą i mieszkaniem.... a wcześniej byliśmy ze sobą 8 lat.
Ale my mieliśmy bardzo komfortową sytuację - pomagali (finansowo) rodzice.....

Odpowiedz
Gość 2013-11-04 o godz. 03:20
0

Pobrałam się po moich 18 urodzinach, nie miałam jeszcze skonczonej żadnej szkoły, matura była jeszcze przedemną, a mąż zaczynał pracę w kopalni. Gnietliśmy się u teściów w małym pokoiku. Po 5 latach własna kawalerka, później 3 pokojowe mieszkanie, zapisane w spadku. A teraz własny domek. Czyli jak sama widzisz zaczynaliśmy od niczego.

Odpowiedz
Gość 2013-11-04 o godz. 02:28
0

Przepraszam ale nie zgodzę się z wiekszością wypowiadających sie tu osób.
Jestem katoliczką praktykującą i dlatego uważam,że mieszkanie wspólne przed ślubem jest "nie na miejscu" - zaznaczam,że ja tak uważam.

Wczesniej chodzimy ze sobą,poznajemy się i decydujemy(albo nie) na bycie ze sobą na zawsze.
Nikt z nas nie przewidzi jak to będzie w zyciu ale jesli składamy przysięgę przed P.Bogiem to powinnismy jej dochowac.

Pozdrawiam Beata.

Odpowiedz
Gość 2013-11-03 o godz. 20:40
0

Ja tez radze najpierw pomieszkac z przyszlym mezem bo wiele wychodzi i negatywnych i pozytywnych spraw.Ja po 2 latach znajomosci wprowadzialm sie do mojego,po 4 miesiacach wspolnego mieszkania wyjechalismy do Anglii zarobic i teraz juz minely 2 lata jak siedzimy w Londynie i za 10 dni wracam na stale do Poski(huraaaaaaaaaaaa!).W Anglii dorobilismy sie slicznej córki ,ma juz 9 miesiecy.Slubu nie mamy!I to wlasnie chcialam podkreslic.Nie mamy slubu a zyjemy jak stare dobre malzenstwo i wcale mi sie nie spieszy do tego bo tak czy inaczej sie kochamy bardzo,w czerwcu wprowadzamy sie do naszego nowego mieszkania ,jedynie sie chcemy zareczyc,a slub mozemy wziac jak dla mnie nawet za 5 lat.Choc wiem ,ze dla wygody zalatwiania róznych spraw i dla córki powinnismy sie z tym pospieszyc.Dodam jeszcze ,ze stres zwiazany z ceremonia slubna mnie tak przeraza ze nie ciagnie mnie do tego.Nienawidze byc z w centrum zainteresowania,ale moze uda mi sie inaczej do tego podejsc.buzka.

Odpowiedz
Monika_N 2013-11-02 o godz. 13:04
0

My z moim, wówczas przyszłym, mężem wynajęliśmy kawalerkę po roku spotykania się ze sobą. I faktycznie była to swego rodzaju szkoła życia, nieraz lepiej, nieraz gorzej, ale razem. :) Po roku wspólnego mieszkania wzieliśmy skromny ślub (razem z nami 12 osób), na który zresztą przez prawie rok odkładaliśmy (ponieważ naszych rodziców nie stać było na dołożenie nam nawet dosłownie kilku złotych). W tym czasie żyliśmy skromnie, ale to nie miało akurat dla nas znaczenia. W zeszłym tygodniu (ponad 1,5 roku po ślubie)złożyliśmy wniosek o mieszkanie w TBS-ach (szkoda, że nie zrobiliśmy tego od razu po ślubie, ale jak człowiek jest młody to o wielu rzeczach nie myśli), więc za ok.3-5 lat dostaniemy nasze M2. :) Jest to na pewno tańsze rozwiązanie niż kredyt na mieszkanie własniościowe, ale niestety dłużej się czeka. Ja jednak wolałabym na Twoim miejscu zamieszkać razem i pomału składać pieniążki, a tak jak napisała Catalabama, po zawarciu małżeństwa możecie szybciej dostać kredyt. A jeśli chodzi o to, że martwisz się czy Wam starczy na samochody, telefony, internet... Wydatki na telefon można zmniejszyć do minimum, do pracy jedno może jeździć np.autobusem (zwłaszcza jeśli tu mowa o Poznaniu), internet też zmniejszyć do minimum. Wiem, że w tej chwili rezygnacja z samochodu, ograniczanie się w romowach i brak stałego dostępu wydaje się ...nierealny, ale wierz mi, my też z wielu rzeczy zrezygnowaliśmy... Coś za coś..... A co do mieszkania u rodziców (jednych lub drugich)to nie wyobrażam sobie... Nawet nie mogę się spokojnie pokłócić, bo za ścianą wszystko słychać... No ale to już jest kwestia charakterów, wielkości mieszkania rodziców (no i Ich charakterów).... Człowiek ma jednak ogromne zdolności dostosowania się do warunków w których żyje i obojętnie co zdecydujesz, to jak będziesz dążyć do celu to Ci się uda!!! :) Pozdrawiam!!!!

Odpowiedz
oliweczka26 2013-11-02 o godz. 04:55
0

My pobraliśmy się jak ja byłam po 3 roku studiów, mój mąż jest starszy 5 lat. We wrześniu minie 2 lata jak mieszkamy z moją mamą. Udało nam się dostać mieszkanie z TBSu, mam nadzieję, że wkrótce się wprowadzimy (właśnie trwa tam remont). Kochamy się bardzo, pobraliśmy się po 1,5 roku znajomości. Wtedy nic się dla nas nie liczyło oprócz chęci bycia razem. Teraz już wkrótce zamieszkamy w naszym wspólnym gniazdku we trójkę. lol

Odpowiedz
angiee 2013-10-15 o godz. 16:21
0

my z mezem pobralismy sie po 8 latach bycia ze soba, nie mieszkalismy razem wogole, ale bardzo czesto widywalismy sie, w naszym przypadku slub byl planowany rok wczesniej, wesele dzieki rodzicom tez mielismy (dodam, ze cudowne), teraz mieszkamy w swoim chodz lokatorskim mieszkaniu, splacamy kredyt (jeeee zostalo nam jeszcze tylko 24 lata splay !!!) i jakos tam ciagniemy, bez luksusow i przepychu ale razem i na swoim :) :) :)

no i dodam, ze na nasza 2 rocznice slubu przyjdzie na swiat nasze kochane malenstwo lol

Odpowiedz
Gość 2013-10-15 o godz. 01:22
0

Właśnie o to chodzi - z tym wynajmem to to będzie beznadzieja (już się rozglądaliśmy i ewentualnie mamy upatrzony taki mały domek za 500 zł na miesiąc, ale do tego RACHUNKI!)
Zamiast komuś płaić lepiej byłoby uzgodnioną sumę odkładać.
Ale my bardzo nie chcemy mieszkać razem ale i z rodzicami! I to jest właśnie błędne koło. Chyba każdy zostanie na razie u swoich rodziców i sam będzie odkładał, a za jakiś czas to zrzucimy "do kupy" i wtedy coś z tym zrobimy.
Tylko, że w Polsce ciężko jest zarabiać więcej niz potrzeba na życie jeśli się nie jest jakims doktorem!...

Odpowiedz
Catalabama 2013-10-15 o godz. 00:19
0

hmmm nie czytając poprzednich postów napiszę co bym zrobiła...

ech skoro razem pracujecie, po zawarciu związku małżeńskiego możecie o wiele szybciej dostać kredyt...
z tym wynajmowaniem mieszkań to jest błędne koło... skoro zarabia się tyle, cena wynajmu mała nie jest- ciężko moze być wam odłożyć cokolwiek na te mieszkanie. Ja bym zaryzykowała, wzięła ślub, zamieszkała u któregoś z rodziców pary młodej na krótki okres, ale pozbierała pieniążków i wzięła kredyt jednak. Z tego co obserwuję, pary które wynajmują, ciężo im jest odłożyć...

co do mieszkania razem... każdy ma swoje zdanie na ten temat, ja napiszę jedynie, że nie jest to konieczne, jesli ktoś napisze ileż to związków rozpada sie bo nie znali się od tej strony, ja odpowiem a ileż związków rozpada się po czymś tam innym i jeszcze innym....
ja nie mieszkałam z Andrzejem i nie widziałam takiej potrzeby...

piszesz o obawie że nie bedzie was stać na wyjazdy, telefony, utrzymanie samochodów... ale czy bez tego nei można się obejść jakiś czas? bo co innego martrwić się o lekarstwa, jedzenie czy inne naprawdę ważne rzeczy a co innego martwić się o to czy stać mnie bedzie na dwie komórki, samochody i net... zamiast tego mozna odkładać...

Odpowiedz
Gość 2013-10-14 o godz. 20:42
0

Witajcie dziewczyny! Bardzo dziękuję za Wasze posty.

Każda z nas jest inna. Beacik uważa, że lepiej miszkać razem juz przed ślubem, Niania-Ania jest odmiennego zdania, Jolliet również, ale znowu AGULA79 zgadzaq się z Beacik.

Jeśli chodzi o moje zdanie- może to na pewno pomóc się lepiej poznać w "zwykłyvh sytuacjach", ale nie jest konieczne. U mnie odpada, bo zostałabym pewnie " wykleta" z rodziny :o ...! a poza tym tak nie za często widujemy od kiedy pracuję (9-17.00) studiuję zaocznie. Wcześniej gdy byłam na dziennych (czyli codziennie w Poznaniu) widywalismy każdego dnia, albo nawet kilka razy w ciągu dnia. Gdy tylko mamy wolne mieszakanie Tomka rodziców lub moich -dom jesteśmy tam sami, więc na pewno dobrze się znamy i wiele różnych sytuacji już nas razem spotkało. nie boię się rozczarowania po wspólnym zamieszkaniu razem, tylko tego, że nie będzie nas stać na wynajem, telefony, internet, jedzenie, ciuchy, wyjazdy, utrzymaanie naszych samochodów i opłacenie moich studiów no i lekarstwa oraz wizyty u lekarza specjalisty (ja jestem przewlekle chora). Nie wyobrażam sobie wrócić do domu moich rodziców z tekstem: "Mamo, czy możemy sobie wyremontowac garaż albo zamieszkać w tym duzym pustym pokoju, bo nie dajemy razdy z kasą.."

Chyba zrobimy tak jak napisała Jolliet : "Ja wzięłam ślub od razu po studiach na wakacje. Urządziliśmy sobie wcześniej mieszkanko (wynajęte w TBS-ach) i do dzisiaj w nim mieszkamy, ale wprowadzilismy się w noc poslubną". Jednak będziemy musieli jeszcze trochę się pomęczyć (jestem na III roku, więc jeszcze dwa mi zostały).

Kończę, bo kto to będzie czytał;)

Fajne to forum, lepiej mi, że mogę tutaj sobie popisać co mi leży na sercu. Pa! :D

Odpowiedz
Gość 2013-10-14 o godz. 16:44
0

Zgadzam się z beacik dobrze jest zamieszkać razem przed ślubem , być ze sobą 24h na dobę i znosić kaprysy i zachowania na codzień a nie raz w tygodniu. To jest dobra szkoła i próba przed ważną decyzją, a byliśmy razem już 7lat. My zamieszkaliśmy razem (w wynajmowanym mieszkaniu) przed ślubem i było różnie. Było lepiej i gorzej, nie raz się pokłuciliśmy i nie można było powiedzieć "jedz już do domu i daj mi święty spokój"- przecięż to też był teraz jego dom. Wiele się nauczyliśmy, sztuką jest pujść na kompromis i dogadać się. Teraz jesteśmy rok po ślubie, jesteśmy szczęśliwi i czekamy na naszego planowanego maluszka.
Myślę że wiecznę uganianie się za kasą do niszego nie prowadzi a przez to wiele wspaniałych przeżyć ucieka między palcami. Warto to wszystko zaprzepaścić??
ŻYCZĘ SAMYCH WŁAŚCIWYCH DECYZJI.
Powodzenia.

Odpowiedz
Gość 2013-10-14 o godz. 16:42
0

Ja wzięłam ślub od razu po studiach na wakacje. Urządziliśmy sobie wcześniej mieszkanko (wynajęte w TBS-ach) i do dzisiaj w nim mieszkamy, ale wprowadzilismy się w noc poslubną. Nie uważam żeby w każdym przypadku mieszkanie razem było konieczne - ja z moimmężem znałam się 6 lat przed slubem i nie musielismy się sprawdzać, bo nawet jesli coś okazałoby się nie po mojej mysli w jego sposobie bycia na codzień to i tak wzięłabym z nim ślub bo po prostu go kocham i drobiazgi nie mają znaczenia. Oboje pracowaliśmy, więc na wynajem było nas stać, ale nie rozpływalismy się w luksusach, tzreba było oszczędzać żeby starczyło do 1-go. teraz mamy synka i jesteśmy najszczęśliwsi na świecie. Nie mogę poradzić ci co jest najlepsze - każdy wybiera swoją drogę życiową sam, ale pwiem ci jedno: z doświadczenia wiem, że wielu parom w mojej rodzinie dorabianie sie nie wyszło na dobre - albo się rozstali, albo po dorobieniu sie finansowym nie mogą dorobić sie potomstwa. jedno jest pewne: w każdej sytuacji człowiek da sobie radę, znajdzie rozwiazanie i ty na pewno też.

Odpowiedz
Gość 2013-10-14 o godz. 16:26
0

Witaj
Jakbym czytała o nas :D zaczełam łazikowanie i zadamawianie się na tym forum z myślą niedługo weźmiemy ślub i uwijemy gniazdko, teraz byłoby to 10 miesięcy do slubu...

No ale ten tam problem KASY
co prawda mieszkamy nie tak daleko i widujemy się 2x w tygodniu, ale i tak to za mało lol

mieliśmy brać ślub w 2006r na Wielkanoc. Ale "doszliśmy" do "wniosku" że możemy jeść tylko chleb z masłem :o albo zaczekamy jeszcze trochę no i czekamy.... choć to dla mnie jest nie do zniesienia że jeszcze tyle czasu muszę być sama.

Pociesza mnie myśl że i tak będziemy, no i baybusik gdzie moge się rozmażyć o brzuszkach patrząc na ciąże baybusowych mam :D

jakoś się trzymać trzeba :D

PS my tez nnie planujemy wesela ale skromne przyjątko dla najbliższej rodziny.
PS2 ja nie uważam że przed ślubem trzeba razem mieszkać. My co prawda w 1 roku bycia ze sobą mogliśmy byc z sobą codziennie i bardzo dobrze się poznać choć nie nocowaliśmy u siebie, ale ku takiemu poznaniu dobrze służa też dłuższe wyjazdy wakacyjne :D
moja rodzina nie zniosła by tego gdybym przed ślubem zamieszkała z moim ukochanym, więc rola wakacji odegrała tu takie miejsce poznawcze :D i codziennie życie gdy było nam bardzo ciezko - mogliśmy poznać się i od tej trudnej strony.

Odpowiedz
beacik 2013-10-14 o godz. 16:18
0

Droga powiew - moje zdanie jest takie: żeby wziąść ślub trzeba najpierw ze sobą pomieszkać. Trzeba poznać się od takiej zwykłej, codziennej strony żeby podjąć decyzję na całe życie. Co innego widywać się parę razy w tygodniu, a co innego być ze sobą 24h/dobę 7 dni w tygodniu.


Ja na ślub zdecydowałam się bardzo szybko - po pół roku znajomości i po mieszkaniu ze sobą (w wynajętym pokoju) zaledwie miesiąc krócej . Z kasą zawsze było krucho!!! Pierwsze 1,5 roku pracował tylko mój mąż.
Ślub wzięliśmy bardzo skromny (rodzice, świadkowie, rodzeństwo i chrzestni) - ale nie żałujemy :D
Od ślubu mieszkaliśmy z moimi teściami, potem przenieśliśmy się na krótko do moich rodziców (wtedy oboje dostaliśmy pracę i zaczeliśmy sobie odkładać małe sumki). W końcu po 2,5 roku od ślubu wynajęliśmy sobie mieszkanko, a teraz przymierzamy się do kupna mieszkania na kredyt. Pieniędzy ciągle nie ma za wiele, ale jakoś sobie dajemy radę. Mamy 2,5 letniego synka i czekamy na kolejną dzidzię - oba maluchy były planowane

Myślę, że jak już się na coś zdecydujesz, to dążysz do tego za wszelką cenę. Nie wiem jak dałabym sobie radę gdybym studiowała - to jest inna sprawa (ale jak to porównać do obowiązku opieki nad dzieckiem, to w sumie jest podobnie...). Musisz sobie chyba odpowiedzieć co jest dla Ciebie ważniejsze - druga osoba z którą dzielisz życie, troski i szczęśliwe chwile, czy wygodne i luksusowe życie. Ja się przekonałam, że we dwoje jest łatwiej stawiać czoła przeciwnościom losu.

Życzę powodzenia i samych właściwych decyzji

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie