• Gość odsłony: 1920

    Wypadek

    A ja troche z innej beczki i mam nadzieje ze sie nie urazicie..
    wiec wczoraj tesc poprosil by go zawiec do pracy i ja bardzo chcialam sie z domu gdzies wybrac bez dziecka i zeby moj maz ktory zawsze ma malo czasu dla synka mogl spokojnie z nim posiedziec.. no i stalo sie wiecie ze wczoraj w podlaskim a dokladniej w bialym bylo mnustwo sniegu no i lodu na ulicach.. przez ponad godzine jezdzilam po calym miesie i jego obrzerzach i nawet w najmniejszy poslizg samochod mi nie wpadl.. a kiedy juz wracalam do domu to 300 metrow przed dommem wjezdzalam w zakret ok 110' i samochod juz przed zakretem odmowil mi wszelkiej reakcji i na chamulec i na skrety kierownica.. na luku jest parking na jakies 3-4 samochody akurat w tym czasie staly tam 3 samochody jakim cudem pierwsze dwa udalo sie minac ale w trzeci niestety stuknelam na tamtym samochodzie tylko wieksza rysa a nasz to prawe lusterko zerwane wisialo na kablu prawe drzwi od kierowcy wielkie wgniecenie i chyba nawet w dwuch miejscach pekla blacha podlaga pod fotelem pasarzera az sie podniosla, os samochodu przekrzywiona (teraz na prostej zawsze skreca w prawo) prug wbity do srodka.. koszmar a ja w szoku wysiadlam (bylam sama bo tesc zostal w pracy) nie wiedzialam co mam zrobic a to ukochany samochud mojego meza.. kiedy przyjechalam do domu to moj maz odrazu "co zrobilas z moim samochodem!!!!" no i darl sie na mnie chyba z 20 minut.. a co mnie najbardziej zasmucilo to fakt ze nie spytal czy mi sie nic nie stalo.. poszedl obejrzal samochod a gdy wrocil to znowu sie darl.. a potem chodzil caly wieczor na mnie wq****** a ja z tego wszystkiego tobylam tak zdenerwowana ze laktacja mi sie wstrzymala.. ale jego to nie interesowalo.. naszczescie troche pozniej sie uspokoilam wypilam cherbatke laktacyjna i troszke sie ruszyla ale moj maz do tej pory jest na mnie wsciekly.. czy wasi mezowie tez by tak sie zachowywali??? przeciez nie zrobilam tego specjalnie.. to byl czysty przypadek.. czy on aby nie przesadzil.. przeciez to tylko samochod a zeby mi sie cos stalo to pewnie by nie zauwazyl.... co wy o tym sadzicie??

    Odpowiedzi (11)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-03-30, 23:42:21
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2009-03-30 o godz. 23:42
0

a u mnie brak reakcji na co kolwiem.. moglam sobie krecic kierownica do woli, chamulce tez nie dzialaly nawet abs sie nie wlaczyl i drugi taki smieszny przyzad zapobiegajacy poslizgom tez nie zadzialal.. jednym slowem cud ze nie walnelam we wszystkie trzy samochody stojace na parkingu tylko w jednego ostatniego.. bo pewnie moj samochod bylby do kasacji.. a z ta niewiara co do predkosci to sie zgadza.. bo moj maz tez mi nie wierzyl..

Odpowiedz
Gość 2009-03-30 o godz. 22:37
0

Generalnie jak sie wpada w poslizg to najlepiej zaciagnac reczny hamulec.

Odpowiedz
Anabela 2009-03-30 o godz. 13:16
0

Dobre Aga, dobre z tą krową.

Ja też wchodziłam w zakręt z bardzo małą prędkością, a i tak nikt mi nie uwierzył. Ponadto były sugestie, że napewno walnęłam od razu noga w hamulec i stąd ten wypadek. Tylko nikt sobie nie przypominał, że trochę wcześniej na tym samym zakręcie też wpadlam w poślizg i z niego wyszłam, więc generalnie może Hołowczycem nie jestem, ale wiem w ktorą stronę odbijać kierownicą. Tym razem niestety po prostu nie zdążylam. Było tak duże oblodzenie, że po prostu nie zdążyłam zrobić wszystkich manewrów i lecialam prosto w row. No a jak już bylam pewna, że nic mnie nie uratuje, to pewnie i wcisnęłam ten hamulec, ale to już nie miało żadnego wpływu na przebieg zdarzeń. Najlepsze było to, że świeciło słońce i 15 minut później było już tylko mokro na ulicy, więc wszyscy, ktorzy mnie mijali byli w wielkim szoku, co ja robię w rowie. Brrr Faceci to podgatunek, jak mawiała moja koleżanka z 40-letnim stażem małżeńskim

Odpowiedz
Aga27 2009-03-30 o godz. 01:14
0

Aniela poprostu pogadaj z nim ,facetom czasem trzeba"jak krowie na rowie"

Odpowiedz
Catalabama 2009-03-29 o godz. 22:17
0

:D

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-03-29 o godz. 11:16
0

w tym rzecz ze wcale z duza predkoscia nie wjezdzalam..ale bylo troche z gorki no i juz przed zakretem nie moglam nawet zwolnic bo samochod zachowal sie jak sanki na lyzwach bez pasazera.. brak jakiej kolwiek reakcji na ruchy kieronicy czy tez chamulec.. a mialam pecha ze bokiem stuknelam bo akurat miejsce ktorym stuknelam bylo najslabsze w calym samochodzie dlatego takie uszkodzenia w naszym samochodzie a w tym drugim tylko jedna rysa.. poniewaz to byl zderzak tylny a to najmocniejsza czesc samochodu.. gdybym najechala przodem to zapewne milabym tylko pare rys na przednim zderzaku i moze zbity kierunkowskaz.. a tamten samochud byl by w duzo gorszym stanie gdyz akurat moj samochod jest zrobiony z mocnej blachy tylko ze drzwi sa z cienszej i malo odporne.. dla porownania pare tygodni temu moj maz mial bliskie spotkanie z sarna ktora wyskoczyla mu nagle przed samochod i on jechal jakies 70km/h i tylko troszke lakier pekl w miejscu zderzenia.. a ja mialam na liczniku ok 40 km/h zanim chcialam zwolnic.. :(

Odpowiedz
ketriken 2009-03-29 o godz. 10:04
0

Aniela nie przrejmuj sie bo oni tacy sa.
Kiedys nakrzyczal na mnie bo kupil malemu gryzaczek a ja mu kazalam wygotowac, no i gryzaczek sie prawie rozpłynął - do dzis mi to wypomina

Odpowiedz
Trissy 2009-03-29 o godz. 09:39
0

U nas jest tak ze co dwa lata jest zmiana auta. Akurat z winy meza - bo dwa razy juz skasowal samochod. Wiec to ja sie powinnam drzec ;)
A przy ostatnim to tylko sie poryczalam bo ja w 9 m-cu tuz przed rozwiazaniem, auta niet i on ze zlamana reka.

Ale powiem Ci ze jak ja sie "przykleilam" do auta przede mna (slisko bylo i nie dalam rady wyhamowac) to patrzyl sie na mnie jak na ostatnia sierote. Mimoze jedynym uszkodzeniem byla lekko wgnieciona tablica rejestracyjna o hak auta przede mna.

Aniela ja nie wiem czy dobrze zrozumialam, zakret byl 110 stopni czy wchodzilas w niego z taka predkoscia?

Odpowiedz
Gość 2009-03-29 o godz. 08:24
0

Jakie to przykre ,że tak postąpił, moze jak ochłonie to pomyśli jak się wrednie zachoweł i przeprosi. Ja wiem , że mój maz tak by nie postapił, bo ja miałam wypadek i jego zachowanie było totalnie inne. Ja tego nie pamiętam bo byłam nieprzytomna, ale naoczni swiadkowi mówili, że biegał wokół samochodu i krzyczał aby ktoś mi pomógł. Samochód był w gorszym stanie bo poszedł do kasacji.

Odpowiedz
Anabela 2009-03-29 o godz. 07:59
0

Całe szczęście, że nic Ci się nie stało! Przykro mi, że mąż tak na Ciebie naskoczył, to niestety niezbyt dobrze o nim świadczy. Mój mąż przed chwilą stwierdził - samochód rzecz nabyta. Ja kilka lat temu w ostatni dzień zimy jadąc do pracy na zakręcie wpadłam w poślizg i wpadłam centralnie 'dziobem" do dość głębokiego. Byłam zapięta pasami, więc skończyło się wstępnie na posiniaczonych nogach i obolałej klatce piersiowej (bo zawisłam na pasach nad szybą). Później niestety okazało się, że uszkodziłam sobie kręgosłup w 2 miejscach i dobrych kilka miesięcy cierpiałam.
Samochód miał cały przód cofnięty, uszkodzoną klapę silnika i nadkola. Kosztowało nas to kilka stów, ale cóż. Nigdy jednak nie usłyszałam od mojego męża złego słowa, wie, że specjalnie tego nie zrobiłam, a także że przez ten wypadek teraz strasznie boję się jazdy w warunkach zimowych.
Najbardziej przykre podczas tego wypadku było to, że mijało mnie tyle samochodów i nikt nie spytał, czy mi pomóc.

Odpowiedz
Reklama
miu miu 2009-03-29 o godz. 07:58
0

No cóz przykre to troche ze nie spytał
Faceci i ich zabaweczki...eh...
Tez czułabym sie nieswojo na twoim miejscu
to nie twoja wina-nie przejmuj sie
mi mlesio znikło od stresu niech sie wkurza a ty miej go w nosie tak najlepiej pozdrawiam

nój mi tez tak czasem z czyms wyjedzie to nie wiem czy sie smiac czy płakac

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie