• Gość odsłony: 4852

    Jak porozumieć się w małżeństwie?

    Małżeństwo- raz dobrze, raz żle. Przezywa swoje wzloty i upadki. Małżeństwo to szkoła życia dwóch dorosłych osób. To wypracownie pewnego modelu życia, wychowania dzieci, to etap dojrzewania, przemian i ciągłego doskonalenia. To etap dostosowania się.Jak wam idzie? Macie wypracowany model?My po walce z kryzysem ( po walce2 letniej) zaczynamy od początku.Boję się każdego dnia, ze poddamy się, ze czar prysnie.Ale próbuje porozumiewac się:)Tak sentymentalnie mi sie udzieliło, meża wdomu brak:( może jutro będzie lepszy dzień.......Pozdrawiam:)

    Odpowiedzi (22)
    Ostatnia odpowiedź: 2013-09-10, 06:43:22
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2013-09-10 o godz. 06:43
0

Chcę odnowić temat bo zawsze uważałam że jesteśmy szczęśliwą parą , kochaliśmy się na zabój ( czas przeszły ?) choć to nie była miłość od pierwszego spotkania . Na początku był przyjacielem i robił dla nie wszystko a później coś mnie wzięło i ja starałam się dla niego . Póżniej był okres papuszek nierozłączek wszędzie razem i wszystko we dwójkę . Po kilku latach ten cudowny okres się skończył ( co wspominam z westchnieniem ) zaczęliśmy bywać oddzielnie , mieć własne pasje i hobbby ale ztęsknieni wracaliśmy do siebie . Teraz widzę że nie ciągnie nas już tak do siebie kiedy to się zaczęło ? Po kolejnej ostrej wymianie zdań ? Kiedyś kłóciliśmy się często ale godzenie też było gorące , a teraz mam do niego o coś pretensję ale nie mam już ochoty na kolejne starcie kiedy widzę że nie ma żadnej reakcji z jego strony . Kiedyś wystarczały moje smutne oczy a on ustępował mi i przepraszał a teraz nic nie robią na nim moje łzy i ciche dni . Niewiem czy to jakiś większy problem czy może dopadło nas zmęczenie i potrzeba nam wakacji bo od roku nie mieliśmy ich . Czy po tak długim czasie to żar się wypala i zaczyna czuć chłód , czy to tylko zima się zbliża ?

Odpowiedz
miu miu 2013-09-10 o godz. 06:42
0

jest takie mądre powiedzenie: jeśli kochasz, puść wolno - jeśli wróci, jest twoje.
bardzo mądre!

Odpowiedz
caradura 2013-09-10 o godz. 06:38
0

Tyśka napisał(a):Czy jak teraz powiem dosc to znaczy ze mi na nim tak naprawde nie zalerzy?
wcale nie, w miłości nic na siłę. jeśli on nie chce, twoja walka nic nie da.

jest takie mądre powiedzenie: jeśli kochasz, puść wolno - jeśli wróci, jest twoje.

Odpowiedz
sensikue 2013-09-10 o godz. 06:35
0

czasem trzeba cos stracic zeby zrozumiec jak cos jest dla nas wazne

Odpowiedz
Gość 2013-09-10 o godz. 06:34
0

Witam

Ten poprzedni post miałbyc cytatem ale pierwszy raz to robiłam i mi nie wyszło

Czytajsc poprzednia wypowiedz stwierdziłam że czytam sama siebie. Ja tak samo robie próbuje trzymac go na siłe. Dlaczego ludzie tak maja że jak ich się tak naciska to próbuja się jeszcze bardziej uwolnic. Im bardziej ja ciagne w swoja strone tym bardziej on w swoja i nic z tego nie wychodzi. Czy mam dac za wygrana? Czy to moze byc sprawdzian na ile go kocham czy pierwsza zrezygnuje.Jezeli tak to wybrał najokrutniejsza forme jaka moze byc.
Ale z drugiej strony niewiem czy byłby na tyle perfidny by tak ostro grac! Czy jak teraz powiem dosc to znaczy ze mi na nim tak naprawde nie zalerzy?

Czy mozna kogos naprawde mocno kochac(muwi ze tak było) i się odkochac. Bo ja uwazam że prawdziwa miłosc jest na całe zycie.

Pozdrawiam Tyska + Dominika i Weronika

Odpowiedz
Reklama
Gość 2013-09-10 o godz. 06:32
0

próbował zatrzymać mnie przy sobie, tłumaczył, namawiał, przekonywał, żebyśmy spróbowali jeszcze raz, że on zmieni w sobie wszystko to, co mi nie odpowiada - ale to przynosiło odwrotny skutek, zaczął mnie drażnić, niecierpiałam go za to, że mi się tak narzuca, śmieszyło i równocześnie złościło mnie, kiedy był dla mnie przemiły i przekochany

Odpowiedz
caradura 2013-09-10 o godz. 06:30
0

my też przechodziliśmy kryzys, ja kogoś poznałam, chciałam odejść, mój J. próbował zatrzymać mnie przy sobie, tłumaczył, namawiał, przekonywał, żebyśmy spróbowali jeszcze raz, że on zmieni w sobie wszystko to, co mi nie odpowiada - ale to przynosiło odwrotny skutek, zaczął mnie drażnić, niecierpiałam go za to, że mi się tak narzuca, śmieszyło i równocześnie złościło mnie, kiedy był dla mnie przemiły i przekochany, byłam coraz bardziej pewna, że muszę odejść. podjęłam ostatczną decyzję, a wtedy J. powiedział do mnie: ok, jeśli tego chcesz, ja cię nie będę zatrzymywał, tylko pamiętaj, już nie będzie odwrotu. wiedziałam, że mówi bardzo poważnie.
i co? i zostałam - i z perspektywy czasu stwierdzam, że to najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć. jestem bardzo szczęśliwa, J. oczywiście wcale się nie zmienił, ale jakoś przestało mi to przeszkadzać. z tym, że ja w momencie kiedy chciałam się z nim rozstać, myślałam sobie, że jakby mi nie wyszło, to J. mi może wybaczy i przygarnie :P

Odpowiedz
sensikue 2013-09-10 o godz. 06:27
0

tysiu trzymam kciuki jestesmy z jednego miasta

Odpowiedz
Gość 2013-09-10 o godz. 06:26
0

Czesc dziewczynki

Ten temat jest teraz akurat dla mnie. Te które czytały mój watek "Moje małrzenstwo się sypie" wiedza o co chodzi.

Ja juz nie wiem czy to co się teraz u nas dzieje to kryzys czy koniec małrzenstwa :cry:.
Przez ten czas powiedzielismy sobie dużo przykrych słów ale mimo wszysto chciałabym żebysmy byli razem.Wymaga to duzo pracy i wybaczenia sobie pewnych rzeczy. Ja wiem że to jest przykre doswiadczenie ale moze tak musiało byc zeby nas zwiazek ruszył do przodu albo się całkiem rozsypał.

Ja popełniam bład że chce to naprawic na siłe,szybko,teraz. Wiem ze pospiech jest złym doradca. Życie dało mi juz kiedys lekcje(długo się starałam o drugie dziecko) pokory i wytrwałosci a ja i tak nie wyciagnełam z tego lekcji.Za duzo było krzywdy żeby to się tak szybko i super zakonczyło.Wiem ze to wymaga czasui chęci.

Tylko czy to jeszcze mozna naprawic?
Czy mozna to jeszcze uratowac?

Są dni załamania że chce z tym skonczyc i miec spokuj,ale przychodzi taki dzien jak dzisiaj kiedy wstepuje wemnie nowa nadzieja że bedzie dobrze i że się dogadamy.
Z tego co czytam to żeby uratowac małżenstwo wymaga to duzzzzo czasu,silnej woli i samozaparcia. Ale czy tylko to wystarczy zeby było hepi.

Pozdrawiam i dziekuje za wsparcie

Tyska + Dominika i Weronika

Odpowiedz
Tosia_ 2013-09-10 o godz. 06:23
0

caradura, hmmmmmmmm też jestem ciekawa:)))jak wyjde za mąż to napisze:))

Odpowiedz
Reklama
caradura 2013-09-10 o godz. 06:20
0

ciekawe, jak to będzie u nas ...

Odpowiedz
madelaine 2013-09-10 o godz. 06:18
0

Ja jestem szczesliwa mezatka od roku i prawie 4 miesiecy :) A jestesmy ze soba od 5,5 roku, ale znamy sie od 17 lat lol bo mieszkalismy obok siebie i nawet chodzilismy do podstawowki do jednej klasy. Jest nam razem wspaniale i bardzo sie kochamy, ale bywaja tez chwile kiedy sie na siebie wkurzamy prawie za nic. Jednak jest dobrze i zawsze trzymamy sie razem i staramy sie wspierac na wzajem.
Malzenstwo to szkola prztrwania to przede wszystkim kompromisy o ktore niestety niezwykle trudno.
U nas najwiekszy problem stanowia tzw. wypady na kawke. Moj maz tego nie znosi, jak go namowie to godzinka jest dla niego wiecznoscia. Za to u nas z checia przyjmuje gosci. Ale czasami przeciez trzeba sie gdzies wyrwac z domku - a on tego chyba nie rozumie.

Odpowiedz
Gość 2013-09-04 o godz. 05:25
0

Czytając wasze posty czuję się jak weteranka. Znamy się z moim mężem od 6 lat. Małżeństwem jesteśmy od ponad 4 lat. U nas poważnego kryzysu nie było. Są tylko małe wzloty i upadki. Czasem kłócimy się, ale są to zazwyczaj drobne sprzeczki o nieistotne rzeczy i szybko dochodzimy do porozumienia. Czasami zastanawiam się czy zawsze bedzie tak dobrze.Życie nas nie oszczędzało, przeszliśmy razem wiele ciężkich chwil ( walka o życie córki, wcześniaczka, stratę kolejnego dziecka i walkę o trzecie, które już jest z nami _ zdjęcie obok) I w tych ciężkich chwilach mąż zawsze był dla mnie oparciem. Może w wypracowaniu kompromisów i nauczeniu się wspólnej jakże trudnej sztuki życia i współistnienia nie bez znaczenia jest duża różnica wieku między nami ( mąż starszy o 9 lat). A może to dobranie charakterów?

Odpowiedz
Eire 2013-09-02 o godz. 02:49
0

ja i Robert jesteśmy po ślubie prawie 7 miesięcy ale dopiero od miesiąca mieszkamy razem. wcześniej ja mieszkałam i pracowałm w Zielonej Górze a on Warszawie.w naszym przypadku to była miłośc praktycznie od pierwszego spojrzenia. bo znamy sie dopiero rok ale od początku widzieliśmy,że będziemy ze sobą. oboje mamy za sobą doświadczenie z innych związków więc wiem jakich błędów unikać. nie znaczy to,że wogóle ich nie popełniamy teraz ale staramy się na nich uczyć. podstawą naszego małżeństwa jest miłośc,wzajemny szacunek,tolerancja i to,że akcpetujemy się takimi jakim jesteśmy. bo ja pokochałam mojego męża za to jakim jest człowiekiem a nie po to aby go zmieniać. dużo rozmawiamy,wyjaśniamy sobie wiele spraw no i kłócimy się bo to ważne umieć mówić też o tym co nas boli. najważniejsze jest to aby kłocić się mądrze tzn nie mówić czegoś z czystej złośliwości tylko dlatego,że jestesmy rozdrażnieni. Bo newry przejdą a niesmak po niektórych słowach może się ciągną przez wiele wiele lat. poprostu jeśli mamy do siebie o coś zał mówimy sobie o tym i nie pozwalamy na to aby jakieś niewyjaśnione sprawy ciągnęły się za nami jak "smród" kolejną wązną rzeczą jest to aby pamiętać,że poza małżeństwem jest też inne życie.nie można zamykać się na innych ludzi,na inne doświadczenia i nie można robićwszystkiego razem. ważne jest to aby każdy miał swoje zainteresowania. mój mąż np. jeździ konno i ja też sie uczę i tym interesuje ale wiem,że to jest jego świat do którego staram się nie mieszać i nie robić dużego w nim zamieszania a przede wszystkim szanuje to,że on mnie do niego wpuszcza.
więc jestesmy parą bardzo kochających się ludzi ale szanujemy też swoją odrębność.

Odpowiedz
oliweczka26 2013-08-28 o godz. 23:49
0

My znamy się prawie 3 lata a po ślubie jesteśmy rok i 4 miesiące. Zdecydowaliśmy się na ślub dość szybko bo chcieliśmy być jak najszybciej razem. Mieszkamy z moją mamą i bratem i jak narazie nie mamy widoków na samodzielne mieszkanie. Ale cóż są takie czasy że trzeba się dostosować do sytuacji. Prawie pół roku po ślubie staraliśmy się o dziecko i już za kilkanascie dni zostaniemy szczęśliwymi rodzicami! Czasami bywa ciężko, kłótnie są nierozerwalną częścią związku ale zdarzają się też cudowne chwile. I tylko takich chwil życzę Wam i sobie! Pozdrawiam z całego serca! :D

Odpowiedz
Gość 2013-08-18 o godz. 09:45
0

My małżeństwem jesteśmy od ponad trzech lat, ale dopiero niedawno podjelismy decyzję o dzidzisiu. Nałożyło się na to wiele spraw, między innymi praca i mieszkanko. teraz wiem, że nie starcę pracy i jest szansa na własne M.
Odkąd się znamy , czyli ponad 4 lata nigdy nie pokłóciliśmy się tak poważnie. Wydaje mi się, że znamy się nie 4 a 20 lat. Często myślimy dokładnie o tym samym, mamy te same skojarzenia, odczucia. Myślę, że nasze małżeństwo to takie zespolenie dwojga dusz. Teraz chciałabym, a by w naszym sercu zrobiło się miejsce dla małej istotki, której tak bardzo pragniemy.

Odpowiedz
Iweta 2013-06-10 o godz. 23:07
0

A ja jestem po ślubie 5 miesięcy i 8 dni. Narazie jest super, rzadko się kłócimy a jeśli juz to o głupoty. Znamy sie od 4 lat więc to chyba duży staż. Przedtem chodziliśmy razem do tej samej klasy do ekonomika. Mamy własne mieszkanie ale mieszkamy za blisko rodziców i teściów. Stanowczo za blisko.
Jedyne czego nam teraz brakuje do szczęścia to upragniony dzidziuś. Oboje kochamy dzieci i chcemy teraz mieć swoje.
Czekamy z nadzieją na ten oczekiwany dzień, gdy ja powiem"jestem w ciąży"

Odpowiedz
Gość 2013-06-03 o godz. 22:48
0

My natomiast znamy się 2 lata a małżeństwem jesteśmy od 28 sierpnia b.r ! Może to wyda się dość dziwne, ale jeszcze nigdy od początku trwania naszego związku się nie pokłuciliśmy ! Bywają oczywiście sprzeczki, ale to raczej typu, Ja wolę Mc.Donald'a o on KFC ! !
Wydaje mi się że połączyła nas niesamowita miłość, chęć bycie razem, we dwoje ... choć od lipca b.r chęć bycia we dwoje trochę przygasła, i teraz staramy się o dzidziusia (niestety bezowocnie).
Wydaje mi się że miłość jednego człowieka do drugiego może przenosić góry, uspokajać morze ... ale trzeba tą miłość poznać i dostosować ją do naszych potrzeb, bo przecież wszyscy jesteśmy inni !
My choć z tak małym stażem... nie wiem czy mogę to nazwać Modelem... ale mamy pewne "modeliki" dobrego zwiążku ! Przedewszystkim- rozmowa i słuchanie partnera, chęć nie tylko powiedzenia co mi nie pasuje ale też wysłuchanie drugiej strony.
I jak narazie nam b.dobrze się to udaje !

Odpowiedz
connie 2013-06-03 o godz. 19:17
0

my jesteśmy małżeństwem od grudnia 2002, czyli za 3 miesiace będą 2 latka
nigdy się nie kłóciliśmy i nie kłócimy, chcemy oboje, żeby nasze życie było zgodne i szczęśliwe i wydaje mi się czasami, ze to mój maż sie bardziej stara niż ja, bo naprawde jest super
decyzję o powiększeniu rodziny podjęlismy po 1,5 roku małżeństwa, w czerwcu tego roku, a 30 lipca udało nam sie zaciążyć i teraz niecierpliwie czekamy na kwiecień przyszłego roku
wydaje mi sie, ze trzeba się dobrze poznać przed ślubem, trzeba wiedzieć, czego po sobie oczekiwać, no i przede wszystkim obie strony muszą chcieć, żeby było dobrze

Odpowiedz
Gość 2013-06-02 o godz. 23:33
0

witam....wyszłam za mąż 2 tygodnie temu...znamy się pare m-cy...jak na razie jest dobrze , bo cały czas dbamy o to żeby tak było.....wspólne kąpiele, pubik, bilard, piwko ..staram się żeby mój mąż był nie tylko mężem ale też najlepszym przyjacielem....są czasami jakieś zgrzyty...ale to chyba dobrze , to zdrowe....tym bardziej że mój mąż ma syna z wcześniejszego związku, jego była dziewczyna uprzykrza nam życie..buntuje jego synka przeciwko mnie, wydzwania do mnie...na początku nie mogłam sobie z tym poradzić..myślałam że skoro byli ze sobą 5 lat , to on dalej ją kocha itp...ale teraz wiem że tak nie jest ,bo przecież nie ożeniłby się ze mną tylko z nią przecież byli tyle czasu razem....czuje że coraz bardziej go kocham i a co ważniejsze czuje że on mnie też...a ona niech idzie w cholere!!!! pozdrawiam wszystkich serdecznie

Odpowiedz
Gość 2013-05-10 o godz. 04:08
0

My jestesmy malzenstwem od 2 miesiecy...a razem 7 lat. Najwiekszy kryzys jak do tej pory mamy za soba i od 4 lat cisza... Nauczylismy sie ze soba zyc i wiemy juz ze nie umiemy zyc bez siebie - to bardzo wazna wiedza. Nie mamy jednego modelu - dopasowujemy sie do sytuacji, ale zyjemy tak aby kazde z nas czulo ze ta wiez emocjonalna nie jest uzaleznieniem ze to milosc nas laczy a nie wspolne mieszkanie, kredyt itp.
Teraz przed nami wielka proba - staramy sie o dzieco. Narazie bezskutecznie i juz wiemy ze beda z tym problemy. Ciezko jest, bo moj maz nie do konca rozumie moja rozpacz po kazdej nieudanej probie i choc stara sie mnie wspierac ja czasem mam do niego zal, ze tak malo sie tym przejmuje i np nie rozpacza ze mna, choc to paranoiczne, wiem.
Staram sie tez zeby codzienne problemy nie zgasily naszych uczuc, wiec srednio sie nimi przejmuje... jest tyle powazniejszych problemow od porozrzucanych skarpetek czy nieprzybitych obrazkow, mimo ze prosilam tyle razy....
...chociaz jak sie wkurze to mu nie przepuszcze... :D

Odpowiedz
Gość 2013-05-10 o godz. 00:12
0

nam idzie jak po grudzie, ale nawet w najgorszy czas jest między nami najdelikatniejsza nić (chyba można to nazwać miłością)
oboje ją czujemy i ona po burzy sciaga nas do siebie, jakos tak na przekor naszym umysłom
podświadomie czujemy, że jak jej już nie bedzie to się skończymy
a z drugiej strony, to mam wrażenie, że jej istnienie nie zależy od nas

sama nie wiem, patrzac z zewnatrz to nasze małżeństwo to jeden wielki kryzys, a patrząc od wewnątrz to nigdy tego kryzysu nie było.
tak, jak dla mnie małżeństwo to więź, a więź przetrwala wszystkie burze.

Nasz model? To ta nitka. Jedyne odstępstwo od chaosu, jedyna pewna rzecz. Reszta dzieje się z dnia na dzień.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie