• Gość odsłony: 17675

    Mąż w niczym mi nie pomaga i nic nie dają rozmowy

    Pierwszy raz weszłam na ten temat i po przeczytaniu niektórych postów, wiem już że mój mąż nie jest wyjątkiem, ale wcale mnie to nie pociesza. Mamy za sobą 5 lat znajomości, 4 lata wspólnego mieszkania, 2 lata małżeństwa, jeden poważny kryzys i miesięczne dziecko. Przeżyliśmy ze sobą wiele trudnych chwil: brak dachu nad głową, zwolnienia z pracy, długi, poważny wypadek samochodowy i inne, które uświadamiały nam zawsze, że bardzo się kochamy. Ale proza życia i tak jest górą. Mój mąż niestety jest trudnym orzechem do zgryzienia, to zodiakalny skorpion. Czasami myślę, że nie ma to wszystko sensu i lepiej by mi było samej. Ile można mieć cierpliwości do człowieka, do któregoo żadne słowa nie docierają. Może jestem nieco monotematyczna i marudna, ale jestem w trudnym okresie. Całymi dniami zajmuję się dzieckiem, sprzątam, gotuję, piorę a wieczorami, kiedy przychodzi z pracy jeszcze poświęcam jemu czas, z własnej nieprzymuszonej woli. Standardowo po pracy nie robi nic, ale mogę to zrozumieć, bo pracuje od 9 do 19. Nie wymagam nawet, żeby w nocy wstawał do dziecka by był wypoczety w pracy. Ale w dni wolne, gdy proszę go o pomoc robi to z wielkim trudem, albo nie robi wogóle tłumacząc się zmęczeniem, co kończy się tym, że ja z wielkimi nerwami go wyręczam. Pewnie to mój błąd, że na to pozwoliłam, ale jakoś kiedyś miałam do niego cierpliwość. Dzisiaj niestety mi jej brak. Tłumaczę to tym, że muszę mieć jej dużo dla naszgo dziecka i dla niego już brakuje. W rezultacie kończy to się kłotniami, głownie w weekendy. Rozmawiałam z nim wiele razy, że naprawdę ja jestem zmęczona i obolała, i potrzebuję jego wsparcia nie tylko słowem ale i czynem. Niestety działa to krótko. Jako ciekawostka dodam, że nadał mi ksywkę Mein Furer. Próbuję przeczekać i naprzykład nie wyrzacać śmieci przez dwa dni, aby się sam zorientował, że przydałoby się to zrobić i nic, po powiedzeniu mu, żeby wyrzucił otrzymuję odpowiedź dobra zaraz i nic. W końcu sama to robię. A w odzewie otrzymuję " po co to robiłaś ja miałem to zrobić" albo " mam dość twojego gderania". O zajmowaniu się dzieckiem już nie wspomnę, staram się go angażować, oczywiście robi to, ale gdy zwracam mu uwagę jak powinien pewne rzeczy robić, obraża sięi zostawia mi dziecko. Ja naprawdę mam spokojny charakter, wszyscy to potwierdzają ale powoli się wypalam. Wiem, że nie dostanę żadnego rozwiązania na mój problem, ale chciałam poprostu z kimś pogadać .PozdrawiamMarlena z Łodzi.

    Odpowiedzi (21)
    Ostatnia odpowiedź: 2013-02-06, 08:20:40
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2024-02-08 o godz. 10:36
0

W d... Mam taka miłość.

Odpowiedz
miu miu 2013-02-06 o godz. 08:20
0

Uran a powiedziałes zonie to wszystko co piszesz tutaj nam?
Nie w tonie wyrzutu ale zwyczajnie tak jak to czujesz.
Moze ona nie zdaje sobie sprawy..
Powiedz jej ze jest dla ciebie nadal piekną kobietą ze za nią szalejesz itp.
Zadziała :D
Na mnie by podziałalo

Odpowiedz
Gość 2013-02-03 o godz. 10:28
0

Uran, wiecz co, ja chyba doceniłabym rzeczy, które robisz dla dziecka i domu....

Odpowiedz
Gość 2013-02-03 o godz. 07:56
0

Jestem mężem... skorpionem.
Pracuje za fajne pieniądze w kreatywnej pracy i chociaż czasem po 10h to w domu nie włączam prawie komputera, specjalnie nie ulegam pokusie posiadania w domu stałego łącza aby mieć czas dla żony i dziecka. Cóż co do napraw, mieszkanie w stanie surowym wykończyłem samodzielnie w miesiąc i urządzam, montuje i urządzam sam, mojej żony to niewiele interesuje, gary też sprzątam (pracujemy obydwoje).
I co mojej żonie tez nie pasuje... Dla niej całym światem jest dziecko. Cały czas słyszę wyrzuty że jestem złym ojeem (i partnerem) bo nie poświęcam odpowiednio czasu, bo oprócz spaceru, klocków mógłbym jeszcze poczytać , pograć w Chińczyka... A ja chce w niej widzieć kobietę a nie tylko matkę... jako skorpion jestem wyczulony na seks i czułość i trudno mi o cierpliwość kiedy dawkowana jest mi ona w odwalonych, wymuszonych śladowych ilościach, a jej jedyny świat to smutki i radości dzieciaka – o którego normalnie jestem zazdrosny. Mimo ze to stary przedszkolak, już tracę chęci na wyciąganie jej na weekendowe wypady, do kina restauracji, gryzie tylko palce, co tam się dzieje z dzieckiem, myślami jest gdzie indziej.
I tak jesteśmy coraz bardziej oddaleni – pod rozwagę z drugiej strony barykady żalów.

Odpowiedz
Gość 2013-01-20 o godz. 03:26
0

a czy przypadkiem takie zony nie sa produkowane tasmowo? mam na mysli, oni po prostu was wysondowali, ile mozecie znieść i tak sobie wygodnie żyją. Tak, moja matka byla taka zona - najpierw pozwalala sobie wejsc na glowe a potem nieszczesliwa byla i sie rozwiodla.
bo najpierw kobieta pracuje za niego, "bo on taki zmeczony", potem "bo ja jestem lepsza od niego", "bo ja potrafie sie poswiecic", a jak to sie wymyka spod kontroli to jest wielka frustracja.
jak juz tak sobie wychowalysmy meza to teraz zostalo odkrecanie tego, ale malymi kroczkami, nie, zeby od razu byl super
sprobuj nie narzekac, zastanow sie nad tym, co naprawde chcesz zmienic, co chcesz zeby robil
nie rozmawiaj z nim: "ty jestes leniwy, taki czy owaki", to tylko pozwala im wytlumaczyc sobie, ze gderasz.
bez scen, ani tonu ofiary, nauczyciela, bez rezygnacji
powiedz normalnie, z usmiechem: "wynies smieci, prosze"
i jak to zrobi, jak wykaze dobra wole to ciesz sie bez slow, on napewno to zobaczy

no i napisz czy zadzialalo

Odpowiedz
Reklama
Gość 2013-01-19 o godz. 14:06
0

Jak czytam te posty to wierzyć mim się nie chce że faceci są do siebie tak podobni... Mój mąż też długoooo pracuje czasami po 12-16 godzin na dobę. Kiedyś nasza pociecha ( 2 latka- 15 lisopada) lol mówiła na telefon tata, teraz jest lepiej, ale nie da się tatusiowi nawet uśpić wieczorem, ma być "mami" i koniec... A ja no coż nie pracuję w tej chwili zawodowo, bo szczerze powiem nie opłaca mi się wracać do pracy i po odliczeniu opiekunki przynosić 100 PLN-ów, siedzę w domu z naszym małym urwisem i czasem nam tego dość.
Mąż marzy o drugim dziecku, ja też ale mając w pamięci to wszystko co wydarzył się po urodzeniu naszej córki nie bardzo mam ochotę a właściwie siłę. Nigdy nie mogłam liczyć na jego pomoc bez uprzedniego mojego biadolenia, ale jak to zostało powiedziane pewne rzeczy wynosimy z domu. MOja teściowa wszystko robi sama, nie jest typem pedantki która musi sama robić, ale po prostu nikt nie jest nauczony jej pomagać, ani mąż , ani córka :( ani nikt.
Co mogę powiedzieć, może to chamskie ale czasem cieszę się, bo mam taką pewną przewagę nad moim mężem. Pierwsze słowa mojej córci i to nic , że to było TATO, pierwsze kroczki, jej czułe przytulanki i słodki głosik MAMI. On tego nie przeżył, bo musi pracować, żebyśmy MY mogły sobie razem posiedzieć. Inna sprawa, że gdybym miała możliwość zarobienia chociaż paru stówek po opłaceniu opiekunki to pewnie i ja bym pracowała... Mam nadzieję, że wszystko się ułoży, ale nie radzę oczekiwać cudów ,a już na pewno nie krytykować męża że coś źle robi przy dziecku, potem można poprawić... Pa

Odpowiedz
Gość 2013-01-19 o godz. 06:31
0

Oczywiście że nie jest "tak źle"!

Ale sam zrozum, ja nie mam żadnych przyjaciółek, którym mogłabym się wygadać, gdy mam "muchy w nosie", więc wygaduję się tutaj. A męża nie zamieniłabym NIGDY na innego. :) Sam tu siedzi obok i wie, że czasem marudzę (szczególnie często w ciąży :) ), więc na pewno nie jest to tak, że mu "obrabiam tyłek" za jego plecami - on doskonale wie... bo rozmawiamy ze sobą i mówimy sobie co myślimy. Ale tak bezkarnie pomarudzić i ponarzekać to też czasem trzeba. :P

Odpowiedz
Gość 2013-01-19 o godz. 05:58
0

Drogie Panie,

czytalem Wasze posty i wylania sie z nich obraz przerazajacy. Obraz meza, który nie dba o swoja zone, dziecko, dla ktorego wazniejszy jest telewizor, komputer czy sen. Czy w Waszych oczach naprawde jestesmy az tak zli?? Czy nie widzicie w Nas nic dobrego?? Wydaje mi sie, ze nie jest z nami az tak zle. Chwilami mam wrazenie, ze demonizujecie sytuacje. Moze jestem w bledzie, dlatego prosze o ewentualne wybaczenie. Jednak jestem gleboko przekoany, ze wasi mezowi bardzo Was kochaja i nie jest az tak zle.

Pozdrawiam

Zaq

Odpowiedz
Gość 2013-01-13 o godz. 05:58
0

Boże aż się włos na głowie jeży jacy oni są. Powinni zrobić tak jak z wojskiem, że każdy musi je odsłużyć, coś w charakterze kursów przysposobienia do życia w małżeństwie. Może choć część z nich coś by zrozumiała.

Odpowiedz
miu miu 2013-01-12 o godz. 09:50
0

Jestem pewna ze znaki zodiaku nie maja tu nic do rzeczy.Wazne jest co facet wyniósł z domu rodzinnego.Bo niestety nie oszukujmy sie -jak bierzemy chłopa to z całym dobrodziejstwem inwentarza:jego nawykami wychowaniem itd.Jak traktuje matke tak traktuje pózniej nas.Jesli jej nie szanuje wyraza sie o niej z pogardą predzej czy pózniej te same chwyty stosuje na zonie.Jesli mama we wszystkim wyrecza tego samego pózniej oczekuje od kobiety.Warto sie temu przyjrzec wczesniej i zastanowic bo nie wierze w gadki ze po slubie wszystko sie zmieni i on sie zmieni z wielkiej miłosci.Ja jestem w ciązy i mój facet czsaem traktuje mnie tak ze mam ochote go potraktowac drągiem.Owszem pomaga mi w domu co mu musze przyznac bo tak go własnie wychowano ze garnek i patelnia to nie hańba ale czasem ma powazne problemy z traktowaniem kobiety jak kobiety.A ja na takie drobiazgi uwage zwracam.Rozmowy nie pomagają jezyk kołkiem staje i skutku nie ma.Zbieram po nim gacie i skarpety kubki po jogurcie i talerze które zostawia na biurku bo mu cięzko wyniesc do zlewu.I nie mówie NIC.A on?Złosci sie na mnie bo mu cos na tym biurku przełozyłam z lewej strony na prawą,bo za czesto otwieram i zamykam drzwi!!tak.Takie ma powody do złosci.A ja nie raz przerycze pół nocy przez niego i przepraszam nie usłysze.Nie mam siły juz.I jeszcze jedno wam powiem moje drogie:my polskie kobiety jestesmy naprawde dzielne.Mieszkam w ameryce i powiem wam jak zyja amerykanki.Mają duzy dom kilkoro dzieci i nienaganny manicure.Dom sprząta sprzątaczka z dziecmi siedzi babysitter a na wszystko za.....mąz.One jezdzą na zakupy i mają w nosie.A Polki?Pracują sprzątają gotują wstają rano zeby zrobic mezowi kanapki pieką ciasta do północy zajmują sie dziecmi ....Jestesmy wspaniałe niezastąpione i siłe mamy niczym wół.Pozdrawiam.

Odpowiedz
Reklama
xena_music 2013-01-11 o godz. 08:51
0

Asiula, chyba taśmowo, nie wnikam, ale czy oni mieli tacy być, czy mieli być inni, tylko może im styki sie rozlutowały:D
Cieszę sie przynajmniej że nie jestem osamotniona z problemem:)

Odpowiedz
Gość 2013-01-11 o godz. 06:54
0

Hahaha, dobre lol .
Powiem wam ze ja takiego samego meza mam w domu.
Oni chyba byli robieni tasmowo lol

Odpowiedz
Beata* 2013-01-11 o godz. 05:08
0

Ja to sie smieje, ze te chłopy takie przez Czernobyl:-), bo innego logicznego wytłumaczenia chyba nie ma...;)

Odpowiedz
Gość 2013-01-11 o godz. 04:10
0

a ja dodam, że jak kiki, też mam nauczycielskie nawyki (i to wpojone w DOMU! :D )

Odpowiedz
Gość 2013-01-11 o godz. 04:08
0

a ja dodam ze podobnie jak szczesliwka i kiki 24 ja jestem barankiem a maz skorpionkiem. Wiec chyba stad te podbienstwa.

Odpowiedz
Gość 2013-01-11 o godz. 02:49
0

Oj, kochane dziewczynki
Wiecie co ja myśle?-to nie jest kwestia znaku zodiaku-to są poprostu mężczyźni Ja jestem lwem, mój mąż bliźniakiem i co?....wszystko to samo

Odpowiedz
xena_music 2013-01-11 o godz. 00:43
0

hmm, musze twoje propozycje przetestowac:DDD

Odpowiedz
Gość 2013-01-11 o godz. 00:31
0

U mnie sytuacja jest podobna do twojej szczesliwka , on - skorpion, ja - baran wiec troche go sobie poustawialam, hi, hi.Ale to trzeba robic bardzo konsekwentnie - jak z dzieckiem, nie ze raz mu odpuszcze, bo taki biedny i zmeczony, jak umawiamy sie ze to on wynosi smieci, to zeby wracal na rzesach do domu po pracy to smieci czekaja (straszne ale skutkuje).
Oczwiscie chyba nie da sie wyeliminowac ubran porozrzucanych po domu, bo gdzie zdejmie tam leza, ale ja go potem biore za reka jak dziecko (a najbardziej to sie wkurza jak go od kompa odrywam i mowie ze to bardzo wazne) i pokazuje ze tu skarpetki, tam bluzka i tak razem sprzatamy. Potem woli sam od razu na miejsce polozyc, zamiast wstawac od komputera. Ale ja mam takie nauczycielskie przyzwyczajenia wiec moze dlatego :D
Chociaz moj skorpion to tez raczej domator i nawet lubi pranie robic, a ze ja np nie lubie prasowac to mu wmowilam ze tez nie umiem tego robic i ze nikt lepiej nie prasuje koszul niz on - i ja nie prasuje a chlop dowartosciowany. :D

Odpowiedz
xena_music 2013-01-10 o godz. 22:55
0

wiecie co? ale to jest ciekawe, jak jestesmy w warszawie u moich dziadków, pomieszkujemy tam czasami to wieczorem ja sie buntuje i on zmywa(no do licha bo tam mam wszystko na swojej głowie, pranie, gotowanie.opieka i spacerki z dzieckiem, sprzątanie i opieka nad dziadkami(babcia niepełnosprawna)) i mój maz ZMYWA GARY WIECZOREM!!!!a w domu nawet siłą go nie zmuszę....tam, jak jest bałaan, niestety do porzadnickich nie należymy, to jemu zaraz przeszkadza i jeczy,a w domu??zabic sie mozna o jego ciuchy i części komputerowe+zabawki małej:)
od czego to zależy?
Fakt, tam jestesmy na swoim, bardziej usamodzielnieni, niezależni, bo tu mamy jego rodziców do pomocy(teściowa na ogół gotuje).Ale teraz to zgłupiałam tak potrafi sprzątnać, pozmywac...a w domu...??????

Ktoś powiedział ze kobieta jest skąplikowana....hmm....nie znał meżczyzn?? Acha, mój to RAK, a ja wodnik

Odpowiedz
Gość 2013-01-10 o godz. 13:26
0

he he, mój mąż to też skorpion, ale ja jestem jeszcze gorsza wredota, bo baran... i jakoś dajemy sobie radę, choć nie powiem, żeby cały czas było różowo. czasem wpadam w taką złość, że rzucam talerzami, bo widzę, że nie panuję nad tym całym syfem, który nam się robi w domu, a ja nie mam po prostu już siły podnosić, schylać się, myć... nie wiem jak to zrobiłam ale po prawie dwóch latach małżeństwa udało mi się jakoś pewne rzeczy przeforsować, bo np. myje gary bez proszenia, szczególnie jak widzi, że stoją od 2 dni (czyli że też mu przeszkadza), odkurza i myje podłogi (bo krzyczy, żebym się nie przemęczała) i robi jeszcze mnóstwo innych rzeczy, które- jak zaczynaliśmy wspólne życie na swoim - to myślałam, że nigdy nie będzie robił. w sumie jesteśmy razem od około 3 lat, może ktoś powie, że to mało i że nam się jeszcze chce (piszę to, bo tak już kiedyś nam ktoś powiedział - niestety, chyba z zawiści), ale to chyba nie jest kwestia tego. mój skorpion to ogromny domator, gdyby nie to, że to on właśnie ma umowę o pracę a ja firmę, to chętnie zostałby z naszym dzieciątkiem (które na świat już przyjdzie niedługo) na tzw. "tacierzyńskim" - nie wiem co doradzić innym, bo każdy jest inny, ale ze swojego domu rodzinnego (czyli przykładu swoich rodziców) mogę powiedzieć tylko: nie ustępujcie całkowicie i odrazu ani bez walki, nie łagodzicie konfliktów na siłę, bo robi się chora sytuacja, no i rozmawiajcie, rozmawiajcie i jeszcze raz rozmawiajcie. acha, i starajcie się nie gniewać za długo. :) godzenie w końcu jest najmilsze...

Marlenko, bez względu na to, jak sobie poradzisz/poradzicie, pamiętaj, że mimo iż on pracuje zawodowo przez te 8, 10 czy 12 godzin, to Ty TEŻ PRACUJESZ, kto wie czy nie ciężej, bo to TY wychowujesz Wasze dziecko - możesz mu o tym powiedzieć. i nawet więcej - to od Ciebie zależy, czy to dzieciątko poda tatusiowi herbatkę i leki na starość, czy tez powie "odwal się staruchu"

Odpowiedz
xena_music 2013-01-10 o godz. 12:08
0

witaj, mam podobny problem:)a jego drugię imię to komputer:(
mąż pracuje po 12 godz na dobę, ok, wiem, jest zmęczony jak wraca, ale zasłonki wieszał mi 3 tygodnie, mimo moich prósb, kłótni...i wiesz co? wkurzyłam sie i powiesiłam sama, dla małej też ma sporadycznie czas(mała ma 1,8 roku) o sexie nie wspomne bo to raz na tydzień albo rzadziej, no czasem się zdaży czesciej ale od swieta. Do małej nigdy nie wstawał praktycznie. A wiesz co w tym najgorsze> ze jak mu mówie połóz się koło mnie(np, godz 22) to słysze -zaraz, juz..itp i to oznacza ze kładzie sieok 24, lub później, jak ja juz spie kamiennym snem. Ale gdyby jakiś kolega zadzwonił o tej 22 i powiedział ze sie komputer popsuł, czy co, to on już w drzwiach i leci!!!!a ja jestem lekceważona. Mogę prosić, błagać, krzyczeć, kłócic sie a skutek zawsze jest ten sam....
Takze wiem co czujesz..i tak naprawde też nie znam sposobu jak przekonać meza że w domu też mi jego pomoc jest potrzeba..
W przyszłym roku chcielibyśmy mieć drugie dziecko, ale ja zaczełam mieć coraz wieksze obawy, bo zostanę w domu z dwojgiem maluchów(mieszkamy u teściów, którzy bardzo nam pomagają ale meza nie zastąpią) to ja bede wstawała w nocy do noworodka, w dzień bawiła sie ze starsza i przy okazji zajmowała sie maluszkiem...a ja??gdzie choć chwila dla mnie??a obowiązki w domu??pranie, sprzatanie.....Ja naprawdę się zaczełam zastanawiać........jak kto ma jakiś pomysł na mezów to niech da znać:)))

Odpowiedz
Gość 2013-01-10 o godz. 12:00
0

Marlena nic ci nie doradze. moge cie pocieszyc, ze tez moj maz jest skorpionem. charakterek to on ma, ale nie jest zle. juz sie przyzwyczailam ze wiekszosc prac domowych musze wykonywac sama, bo nigdy nie moge sie niczego doprosic. choc i tak nie narzekam bo od kiedy jestem w ciazy to bardzo sie mna opiekuje i dba o mnie. no ale nie raz wracalam z siatami z osiedlowego sklepu, bo nie mial kto inny pojsc, bo on w tym momencie siedzial przed komputerem. Ponadto on to wszystko musi miec bez mala natychmiast a ja to moge poczekac.
Zrobilam weki to 2 tygodnie czekalam by wyniosl je do piwnicy.
Jedynie jak go cos napadnie to wtedy dziala jak szalony, np. byl i aktywnie uczestniczyl w kompletowaniu wyprawki (a normalnie nie cierpi zakupw), zrobil przemeblowanie i skrecil lozeczko ( to tez mozna zaliczyc do cudow).
To juz taki typ i raczej tego nie zmienisz.
Ja tam bardzo kocham mojego skorpionika.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie