"Jakież było moje zdziwienie, gdy po długim i wymagającym dniu pracy, wróciłem do domu pełen optymizmu, a tam sterta naczyń piętrzyła się w zlewie. Oczywiście, wziąłem się do roboty, ale w duchu nurtowało mnie już pytanie, co z obiadem. Choć w brzuchu burczało mi już naprawdę głośno, widmo obiadu nie unosiło się w powietrzu. Nie było w domu żadnego ciepłego posiłku, który zregenerowałby moje siły po całym dniu wytężonej pracy".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Córka rozpoczęła przedszkole
Z reguły jestem człowiekiem spokojnym, ale wczoraj zostałem tak wytrącony z równowagi, że myślałem, że wyjdę z siebie i stanę obok. Wszystkiemu winna jest moja żona, Marlena. Ale zacznijmy od początku. Otóż nasza ukochana córeczka Kaja, po miesiącach mentalnych przygotowań, wczoraj po raz pierwszy przekroczyła próg przedszkola. Dla nas, rodziców, to wielki krok naprzód. Dla mnie, człowieka pracy, to także dzień, w którym od rana miałem nadzieję na choćby minimalny spokój w domu po powrocie z biura.
Jakież było moje zdziwienie, gdy po długim i wymagającym dniu pracy, wróciłem do domu pełen optymizmu, a tam sterta naczyń piętrzyła się w zlewie. Oczywiście, wziąłem się do roboty, ale w duchu nurtowało mnie już pytanie, co z obiadem. Choć w brzuchu burczało mi już naprawdę głośno, widmo obiadu nie unosiło się w powietrzu. Nie było w domu żadnego ciepłego posiłku, który zregenerowałby moje siły po całym dniu wytężonej pracy.
Gdy zmywałem naczynia, a Marlena bawiła się z Kają, zacząłem się zastanawiać, co tak właściwie moja żona robiła przez te długie godziny, gdy córeczka była w przedszkolu. Podejrzewam, że odpowiedź na to pytanie znajduje się w nowych odcinkach jej ulubionego serialu i perfekcyjnie wypiłowanych paznokciach.
Żona przez cały dzień nie kiwnęła nawet palcem
Przypuszczam, że czas, który żona mogła poświęcić na ogarnięcie domowych obowiązków, ulotnił się w powietrzu niczym poranna mgła. Nie chcę być niesprawiedliwy — wszyscy potrzebujemy chwili dla siebie, zwłaszcza w dzisiejszym, zabieganym świecie, gdzie każda minuta odpoczynku jest na wagę złota.
Jednakże kiedy wracałem do domu, w głębi duszy liczyłem na to, że Marlena zamieni się w perfekcyjną panią domu. Cóż, życie potrafi zaskakiwać. Niby córka w przedszkolu, co teoretycznie powinno oznaczać mniej obowiązków i więcej czasu na ogarnięcie tego, co niezbędne, a tu niespodzianka — chaos w domu większy niż wcześniej.
Jak tak dalej pójdzie, to Marlena będzie musiała wrócić do pracy. Nie zgadzam się na taką dysproporcję — ja ciężko pracuję, żona relaksuje się przed telewizorem, a naczynia piętrzą się jak góry w Alpach. Gdzieś przecież musi istnieć granica między chwilą dla siebie a totalnym lenistwem.
Kamil